Nastał piątek, godzina 08:00 – z Pomorskiej Ziemi Świętej znowu płynie do Was porcja przemyśleń na temat żywej czci Bogów. W dzisiejszym wpisie skupimy się na Rodzie i Rodzanicach, których czcimy razem, zaś naszym tematem będzie uczenie się.
O Rodzie i Rodzanicach mówimy jako o zawiadujących ludzkim losem: ze starych, dobrych czasów, „pamięć ludu” wyjątkowo dobrze zachowała postać Prządek Przeznaczenia, Sudiczek, Narecznic czy właśnie Rodzanic, jak Je zwano w różnych stronach ziem słowiańskich. Stojących nad kolebką dziecięcia w trzecią noc po narodzinach, kiedy kreślą ścieżki jego Doli – wobec czego dochodzą nas wieści o staraniach, jakie wszem i wobec podejmowano, żeby Je – Boginie! – przekupić. O Bogu Rodzie za wiele pewnego wyrokować nie chcemy: czcimy Go jednak wespół z Rodzanicami, jako Tego który jest wszelką możliwością przejawiającą się w czasie, nad którym również oddajemy Jemu pieczę w naszych modlitwach. Kiedyś był u nas pomysł, by wprowadzić Święto Roda, w styczniu, jednak auspicja nam jego nie dozwoliły. Tedy owe Bogi wzywamy jeno na obrzędach słonecznych.
Jak się takie Bóstwa mają do omawianej sprawy? Wbrew pozorom – dużo! Raczej nieszczególnie z aspektem samego siedzenia nad książką i klasycznego wkuwania (chyba że to komuś wysądzili u kołyski). Już bliżej temu, żeby wybrać „dobry” owego wkuwania kierunek, zgodny z tym co nam kreślone, żeby spotkać zacnego nauczyciela, albo nawet dobrze swoją wiedzę spożytkować.
Jest jednak inny aspekt „uczenia się”, który o wiele bardziej do Nich pasuje: uczenie się ze swojego (a czasem i cudzego!) życia. W końcu to nabywane doświadczenia wzbogacają nas i zmieniają, pozwalając – jeśli się o to postaramy – nam na stanie się lepszymi ludźmi. Z perspektywy głoszonego w Jantarze przekonania, że celem ludzkiej duszy jest stopniowe doskonalenie się podczas kolejnych wcieleń, nabiera to szczególnej wagi. Niezależnie bowiem od tego czy zwinąłeś się w kłębek pod kocem i udajesz, że świat wokół nie istnieje, czy przesz dziarsko przed siebie, „pazurami i zębami” walcząc o swoje – nić Twojego życia wciąż się snuje i wciąż je przeżywasz. Szkoda tracić taką sposobność do umacniania swej mądrości.
Dodatkowo, sam jestem zwolennikiem „miękkiego determinizmu losu”: uważam, że rysujące znaki na czołach Rodzanice nie ustalają od początku do końca wszystkiego co się wydarzy, a jedynie zamykają zbiór dostępnych możliwości, ale droga którą pójdziemy, zależy od wyborów podejmowanych w kluczowych chwilach. Trochę jakby projektowały nie pojedynczą nitkę torów, ale całe torowisko ze zwrotnicami. Nie wiem czy tak jest – nie wiem też jednak czy tak *nie* jest. Zda się więc więcej niż rozsądne, prosić Bogi o to, by nauczyć się wybory podejmować „dobre” – takie, które nas ostatecznie do Nich zbliżą.
