Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historia. Pokaż wszystkie posty

2024-11-01

Tojad - starodawna toksyna

Listopad to miesiąc w którym bramy Nawii są szeroko otwarte, dlatego będziemy się skupiać w tym okresie w naszym Kąciku Zielarskim na roślinach lub minerałach trujących i śmiertelnych. Tojad (z łac. Aconitum) należy do rodziny jaskrowatych. Prosty lud nazywa tę roślinę mordownikiem, toją lub omiegiem. Występuje on na północnej półkuli naszej Ziemi. W Polsce występuje naturalnie w górach Tatrach, Karpatach i Sudetach. Kwiaty są grzbieciste i przybierają barwę fioletu, słabiej spotykana jest natomiast barwa żółta. Liście zaś są dłoniastodzielne. W tym wpisie skupimy się głównie na tojadzie mocnym (Aconitum firmum).


Omieg w swoich korzeniach, łodygach i liściach zawiera pewien alkaloid i to właśnie dzięki niemu tojad już w renesansie został okrzyknięty arszenikiem roślinnym. Alkaloidem tym jest akonityna - organiczny związek chemiczny bardzo łatwo wchłaniający się przez skórę i błony śluzowe. Uważajcie bardzo przy podziwianiu toji w naturalnym środowisku, wystarczy 0.003 grama, a przybędzie do was panna w białym płaszczu i zabierze do ogrodów Nawii, gdzie spotkacie swoich Przodków. Oprócz akonityny tojad zawiera również hypakoninę, benzylakoninę, mezakoninę, napelinę i sangorynę.

Objawami zatrucia tojadem są przykładowo:

  • zaburzenia czucia (niewrażliwość na ból, odczuwanie zimna i palenie),
  • lęki i podniecenie,
  • szumy w uszach,
  • potworne poty, 
  • spadek temperatury ciała, 
  • problemy żołądkowe,
  • zaburzenie rytmu serca i bradykardia,
  • na sam koniec porażenie ośrodka oddychania i śmierć z pełną świadomością. 

Nic dziwnego że od starożytności mordownik to jedna z ulubionych trucizn wybieranych przez zabójców. 


Naszym Przodkom trujące właściwości omiegu nie przeszkadzały i wykorzystywali je w tradycyjnym leczeniu. Był używany przeciw morowemu powietrzu, okadzano też tojadem bydło, aby uniknęło chorób. Stosowany przeciwko szaleństwu i nudom mordownik należało gotować i podać wątłemu do wypicia. Omieg wykorzystywano też w aspektach metafizycznych, na przykład w mieszankach ziołowych na poprawę kontaktów międzyludzkich. W sierpniu bywał on święcony w wiankach na święto matki Mokoszy. Tojad odstraszał też czarty i biesy – noszony przy sobie bronił od napaści perelistnika, czyli czarta-zalotnika napastującego młode kobiety. Okadzano nim też mieszkania, aby ochronić się od złych mocy. Na wschodzie Polski często był sadzony w ogrodzie obok chaty w celach dekoracyjnych. Czy naprawdę odstraszał złe moce? A może dawał niegodziwcom do zrozumienia: „nie zadzieraj ze mną, mogę cię łatwo otruć”? Obyśmy nigdy się nie dowiedzieli :)

Wpis ten nie zastąpi fachowej porady medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :) Ale każdy medyk Wam poradzi: nie próbujcie tojadu! Po prostu nie i już! 

 autor: guślarz Michał "Nikrug" Dąbek


Bibliografia:

2024-10-07

Miód - płynne lekarstwo (część I: Historia)

Chyba każdy z nas widział i próbował tego żółto-złotego, płynnego, słodkiego wyrobu, który powstaje w wyniku ciężkiej pracy pszczół. Wiele osób używało też kosmetyków lub maści na bazie wosku pszczelego. Miód (łac. mellis) to słodki produkt spożywczy zawierający około 80% cukru wytwarzany przez pszczoły właściwe (łac. Apinae). Różni się on składem i właściwościami od miodów wytwarzanych przez inne owady, należy więc mieć się na baczności! Przykładowo, osy zbierają nektar także z roślin trujących dla człowieka i tak wytworzony „miód” może prowadzić do zatruć.


Płynne złoto jest znane jako jeden z naturalnych antybiotyków - pamiętam jeszcze z czasów dzieciństwa, jak babcia przyrządzała mleko z czosnkiem i miodem, gdy jesienią lub zimą atakowało mnie przeziębienie. Miód można także stosować do masażów, do nacierania w saunie lub użyć ciepłego wosku. Miód i jego produkty są darem natury już od starożytności. Opisanie ich własności w krótkim wpisie nic Wam nie powie, dlatego też wpis o miodzie zostanie podzielony na trzy części: 

  • w pierwszej przybliżę Wam historyczne zastosowanie miodu, 
  • w drugiej opiszę tworzenie miodu oraz innych produktów pszczelich (np. mleczko pszczele, pyłek i pierzga), 
  • trzecia część zawierać będzie zastosowanie medyczne. 

Od czasów kiedy ludzie zamieszkiwali jaskinie cenili sobie miód, malując w jaskiniach zbieraczy miodu. Badania archeologiczne w nowych miejscach z malowidłami jaskiniowymi w hiszpańskim Castellote w górach Iberyjskich pozwoliły na odkrycie sceny przedstawiającej człowieka wspinającego się po drabinie, aby wyjąć miód z ula. Znalezisko datuje się na okres sprzed około 7500 lat.


Zebrany miód od dzikich pszczół używano też do polowań na niedźwiedzie, które zapach ten wabił. Miód uważany za pokarm Bogów jest źródłem nieśmiertelności według Mercurium Homericus. 

W pewnym micie to właśnie Perun stworzył pszczołę, aby szpiegowała Welesa w celu dowiedzenia się, jak zatrzymać rozrost świata. Weles dowiedział się, że jest inwigilowany i rzucił klątwę na pszczołę, aby jej pan jadł jej łajno. Wówczas Perun pobłogosławił ją, aby tworzyła miód. Oczywiście każdy szanujący się rodzimowierca rozpocznie żertwę od polania Ognia lub świętego drzewa miodem pitnym. 

Miód od zarania wieków był cennym surowcem leczniczym, religijnym i finansowym. Pierwsze hodowle pszczół powstały w środkowej Anatolii (Turcja) około 7000 lat temu. W starożytnych państwach urzędnicy część swojego wynagrodzenia mieli otrzymywać właśnie w postaci tego płynnego daru Matki Natury. Dla wielu faraonów, monarchów i zwykłej szlachty miód był cenionym bogactwem. Nefertiti kąpała się w mleku z miodem, aby zachować urodę lub mieszała miód z aloesem jako środek do pielęgnacji urody. Tutanchamon prażył nasiona kozieradki i mieszał z miodem aby poprawić swą koncentrację intelektualną. Aleksander Wielki swoich dzielnych żołnierzy leczył właśnie za pomocą miodu, a ich rany lub ich zwłoki konserwował czystym miodem i przewoził z Babilonu do Egiptu. Cesarz Neron rozkazał zrobić dla żołnierzy lody z górskiego lodowca wymieszanego z malinami, imbirem i miodem. Germanie musieli część podatków płacić w postaci daniny miodowej, a tradycję tę kontynuowano aż do średniowiecza do czasów panowania Karola Wielkiego, który rozkazał, aby każdy posiadacz ziemski miał co najmniej jedną pasiekę. 

Pochodzący z 1550 roku p.n.e. papirus Ebersa opisywał różne choroby żołądka, oczu, skóry, a także zakażenia, choroby serca, opatrywanie ran, itp. Zawarto w tym papirusie wskazówki, jak leczyć dane schorzenie oraz liczne receptury leków, w tym przepisy oparte na miodzie lub wosku pszczelim. Przykładowo, na biegunkę należało wziąć

  • 300 g wody
  • 37.5 g zielonej cebuli 
  • 37.5 g świeżo zagotowanej kaszy
  • 37.5 g oliwy z oliwek 
  • 37.5 g miodu 
  • 18 g wosku 

a wszystko dokładnie wymieszać, zagotować i używać przez 4 dni. 

Papirus Ebersa, źródło: Wikipedia

Na oparzenie należało wziąć 100 g kadzidła,100 g miodu, wymieszać i posmarować ranę. Egipski papirus dawał też przepis na środek do pielęgnacji urody: 10 g miodu, 10 g wosku pszczelego i 10 g czosnku roztartego w oliwie z oliwek. Na wzmocnienie zębów pomagała zaś mieszanka 10 g wody, 10 g bylicy i 10 g wosku pszczelego - mieszano składniki i taką miksturą zwilżano zęby. 

Starożytni greccy lekarze: Hipokrates i Dioskurydes, a także rzymscy Galen i Pliniusz są kojarzeni z używaniem miodu i wosku w leczeniu chorób. Stosowali oni specjalną mieszankę miodu zwaną hydromelem - dosłownie może to przetłumaczyć jako woda miód czyli miód pitny. Można było go przyrządzić w różnych wariantach, na przykład korzystając tylko z wody deszczowej wystawionej przez dłuższy czas w zamkniętym naczyniu leżącym na słońcu. Od czasu do czasu przelewano ciecz do innego naczynia, aby ją wyklarować i ostatecznie dodać do niej miód. Zamiast wody deszczowej można użyć wody źródlanej – możecie sami spróbować wytworzyć tego rodzaju napój w następujących proporcjach: 542 g wody i 362 g miodu. Jeżeli zaś wolicie wytrawny smak, to weźcie 542 g wody i 244 g miodu. Taką mieszankę zostawiamy na 40 dni w letnim słońcu. Historycznie hydromel stosowany był głównie do słodzenia gorzkich smaków. 

Starożytni lekarze tworzyli też mieszanki miodu i wina lub miodu z wodą morską (tzw. thalassomel). Mieszanka miodu i wina tworzona była w proporcji dwóch części wina (najlepiej starego i wytrawnego!) z jedną częścią miodu. Należało ją spożywać po przegotowaniu. 

Hipokrates i Dioskurydes w swoich praktykach lekarskich stosowali zazwyczaj oxymel (kwaśny miód) przygotowany według przepisu: 1.265 l octu, 2.530 l wody, aż 6.32 kg miodu i 632 g soli morskiej. Składniki należało zagotować, a mieszanka musiała 10 razy zawrzeć po ostudzeniu, aby można jej używać. 

Na drugą część wpisu o miodzie zapraszam w grudniu :) Natomiast w listopadzie, z okazji święta Dziadów, opowiem Wam o pewnej trującej roślinie! Aż strach pomyśleć, co osy mogłyby zrobić z jej nektarem...

Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparaty z miodu , powinniście wcześniejszej konsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :)

autor: Guślarz Nikrug

Bibliografia:

  • „Lecznicza moc pszczół. Najskuteczniejsze terapie od A do Z”, prof. Friedrich Hainbuch 

2024-03-15

Brzoza - wiosenny napój Słowian

Brzoza brodawkowata (łac. Betula verrucosa, Betula pendula Roth) dzięki charakterystycznej białej korze nazywana jest też brzozą białą lub także brzeziną. Występuje ona w chłodniejszych regionach Europy i Azji, natomiast w Polsce jest pospolita na całym niżu i w niskich partiach gór. Brzoza osiąga do 30 m wysokości, jej gałązki są cienkie i zwisające. Brzozy żyją około 100 lat, ale najstarsza brzoza w Polsce rosła w naszym Gdańsku w dzielnicy Oliwa – została opisana w roku 1992 i miała wówczas 171 lat, osiągnęła 26 m wysokości przy obwodzie pnia 321 cm. Dzięki swojej białej korze brzezina jest chętnie sadzana w parkach i ogrodach jako roślina ozdobna, wykorzystuje się ją do tworzenia mebli, sklejki i drobnych przedmiotów – na przykład Kaszubi wyrabiali z brzozowej kory tabakierki! W czasie dyngusa chłopcy smagają dziewczęta gałązkami brzozowymi. W Poznańskiem spisano, że dusze zmarłych wchodzą w brzozy. Babki często stosowały miotły z brzozy do odstraszania mrocznych sił i do ochrony upraw przed klątwami. 

fot. Shutterstock/kostyantyn_zhuk

W medycynie wykorzystuje się liście brzozy brodawkowatej i brzozy omszonej. Liście są często składnikiem mieszanek ziołowych o działaniu moczopędnym i są pomocne przy kamicy nerkowej. Składniki występujące w liściach to: glikozydy flawonolowe (głównie hiperozyd - do 1.5%), flawonoidy, olejki eteryczne, garbniki katechinowe, żywice, triperpeny. W korze brzozy występuje betulina, którą wykorzystuje się w leczeniu trądziku. 

W medycynie tradycyjnej wywar ze zdartej kory wykorzystuje się do mycia włosów oraz na wszelkie problemy skórne, napary z liści majowych działają przeciwzapalnie, zaś odwar pije się na bóle gardła. Nalewkę z spirytusu liści brzozy używano przeciw febrze. „Pączki uszykowane w smalcu” praprzodkowie stosowali na reumatyzm. Owczarze z Pomorza tworzyli z brzozy maść, którą wykorzystywano jako lek dla bydła na rany. Gdy na konia rzucono urok, trzeba było „okurzyć” go korą brzozy, mirrą, kadzidłem i białym krowieńcem. 

Aby zrozumieć, dlaczego po zimie picie oskoły (jak nazywano sok z brzozy) było jednym z ważniejszych tradycyjnych zwyczajów medycznych, musimy spojrzeć w teraźniejszość. Dzisiejsze zimy są łagodne, odzwyczailiśmy się od mroźnych temperatur (chyba każdy zna osoby w młodym wieku, które uważają że temperatura 20 stopni w lipcu to „zimno”), mamy łatwy dostęp do pożywienia nawet w czasie Ciemnej Pory. Nasze babki i dziadkowie w czasie zimy musieli liczyć tylko na własne plony. Zimy były mroźniejsze i dłuższe, jedzenie miało mało właściwości odżywczych i po takich zimach organizm miał często niedobory witamin i mikroelementów. W zimie, gdy brakowało jedzenia, nasi Przodkowie jedli zmieloną korę brzozy. A wraz z początkiem wiosny udawali się do lasu, gdzie nacinali pnie lub gałęzie brzozy, podkładali naczynie (najlepiej szklane), a słodkawy i chłodny sok wypływał z drzewa. Od tego nacięcia Słowianie nazywali pierwszy miesiąc wiosny (trzeci lub czwarty w roku) „brzezień”. W zależność od wielkości drzewa można było uzyskać od 5-15 litrów soku! W kronikach historycznych z 1472 jest zapisane, że od Pomorza do Śląska lud po zimie udawał się po oskołę. Taki sok był spożywany w czasie różnych biesiad i świąt. Sok z brzozy po zimie zaopatrywał pradziadów w nowe siły witalne, które utracili podczas zimowych miesięcy.

Oskoła zawiera głównie fruktozę, liczne sole mineralne (wapnia, miedzi, potasu, manganu, żelaza i fosforu) oraz grupę witamin B, witaminę C, aminokwasy, peptydy i kwasy organiczne. Sok z brzozy ma też szereg właściwości zdrowotnych: działa moczopędnie, wspomaga usuwanie toksyn z organizmu, poprawia wygląd skóry i włosów, ma też działanie witaminizujące. Sok z brzozy ma krótki termin przydatności - po wydobyciu najlepiej spożyć go w ciągu 24 godzin, a przechowywany w niskich temperaturach do 3 dni. Jeżeli nie mamy własnej brzozy lub nie umiemy dobrze zebrać oskoły, możemy udać się do apteki czy sklepu zielarskiego, gdzie można kupić sok o dłuższym terminie przydatności. 

Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparat z brzozy, powinniście wcześniejszej konsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :) Pamiętajcie też, aby zbierać sok z brzozy w sposób w przyjazny dla drzewa! 

autor: Guślarz Nikrug

Bibliografia:

  • "Farmakognozja", Stanisław Kohlmünzer (1977)
  • "Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych" - Słownik Adama Fischera 
  • "Sekrety ziół. Wiedza ludowa, magia, obrzędy, leczenie", Elżbieta Szot-Radziszewska (2005)
  • "Receptury poleskich znachorek", Alla Alicja Chrzanowska (2022)

2024-02-27

Dziewanna - bogini wśród kwiatów – część II

Jako że właśnie trwa miesiąc, w którym większość gromad rodzimowierczych obchodzi święto Gromnicy, kwiat noszący imię Bogini Dziewanny zasługuje na więcej wpisów. Dzisiaj przedstawimy wam przepisy z wykorzystaniem surowców pochodzących od dziewanny :) Natomiast [ tutaj ] znajdziecie pierwszy wpis na temat tej wspaniałej rośliny.

Suszone kwiaty dziewanny

W medycynie wykorzystuje się głównie kwiaty dziewanny. Zbiera się ją przeważnie ze stanowisk, w których naturalnie występuje, rzadko zaś z upraw. Szybko wysuszone kwiaty nie tracą swojej żółtej barwy. Natomiast w warunkach o dużej wilgotności szybko zmieniają one barwę na brunatnią, suszymy więc kwiaty w warunkach jak najbardziej naturalnych.

W dzisiejszej medycynie dziewanna jest głównie wykorzystywana w syropach jako lek łagodzący ból gardła towarzyszący nam przy kaszlu, wykrztuśnie oraz w przeziębieniu i grypie. Dzięki współczesnym badaniom wiemy, że ważnym składnikiem dziewanny są związki śluzowe – zawiera ona do 2,5% saponin (werbaskosaponina i pochodna werbaskogeniny) a także flawonoidy (m.in. rutozyd hesteratyny), glukozyd luteoliny, barwniki karotenowe oraz śladowe ilości olejków lotnych. Zawartość sacharozy i innych cukrów stanowi do 20%, w składzie występują też sole mineralne. 

Jeżeli macie w ogródku królewską świecę, bo tak też czasem nazywa się dziewannę, możecie zrobić z niej syrop lub odwar. Do przygotowania tych leków nie jest wymagany specjalny sprzęt! Pewnie nieraz zastawiliście się, czym rożni się odwar od naparu. Już wyjaśniamy :) Odwar, napar i macerat różnią się od siebie sposobem przygotowania w zależności od zawartości surowca roślinnego. Do maceratu wykorzystujemy jedną część surowca na 20 części maceratu. Odwary słabo działające mają już stosunek jednej części surowca do 10 części odwaru, a silnie działające wręcz jedną część do 100 części. 


Maceraty (łac. maceratum) przygotowuje się głównie z surowców zawierające związki śluzowe. Wówczas surowiec przemywamy małą ilością zimnej wody, a następnie zalewamy odpowiednią ilością wody o temperaturze pokojowej. Mieszamy i odstawiamy do 30 minut, a następnie przecedzamy przez gazę. Głównie z tej metody korzystamy w obróbce korzenia prawoślazu i nasion lnu. Trwałość maceratu zależy od jego przygotowania i przechowywania.

Odwary (łac. decoctum) przygotowujemy zalewając surowiec wodą o temperaturze pokojowej, a następnie podgrzewamy do temperatury 90°C. Długość gotowania zależy od surowca i może trwać nawet do 45 minut. Po tym czasie należy odwar przecedzić przez gazę, zaś pozostały surowiec przepłukuje się wrząca wodą. Odwar możemy przechowywać w lodówce przez 3 dni. Odwary robi się głównie z surowca, który zawiera saponiny i alkaloidy.  

Napary (łac. infusum) w szczególności wykonuje się z surowców zawierających glikozydy nasercowe. Przykładami takich surowców są ziele konwalii, ziele miłka lekarskiego i rośliny zawierzające olejki lotne. Zalewa się je gorącą wodą i pozostawia na 15 minut. Napary ulegają zepsuciu dość szybko, dlatego przechowuje się je najwyżej przez dobę od sporządzenia. Najlepiej przyrządzać napary w małych ilościach. 

Przepis na Odwar 

2.0 g kwiatów dziewanny zalewamy 200 ml cieplej wody, następnie ogrzewamy odwar do wrzenia, odstawiamy na około 15 minut i przecedzamy przez gazę. Pijemy ciepły odwar  3-4 razy na dobę. 



Przepis na Syrop 

350-400 g świeżych lub suszonych kwiatów dziewanny wrzucamy do garnka i zalewamy 500 ml wody. Zagotowujemy, następnie ściągamy z ognia i czekamy aż osiągnie temperaturę pokojową. Przykrywamy i zostawiamy na 24 h - w tym czasie dojdzie do maceracji składników. Po 24 h należy przefiltrować 2-3 razy przez gazę. Dodajemy 150 g cukru i sok z jednej cytryny, doprowadzamy ponownie do wrzenia i gotujemy 3-4 minuty. Po tym czasie przelewamy do słoików i zakręcamy. Warto poddać słoiki pasteryzacji! 



Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparat z dziewanny, powinniście wcześniejszej konsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :)

autor: Guślarz Nikrug

Bibliografia:

  • "Farmakognozja", Stanisław Kohlmünzer (1977)
  • "Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych" - Słownik Adama Fischera 
  • "Sekrety ziół. Wiedza ludowa, magia, obrzędy, leczenie", Elżbieta Szot-Radziszewska (2005)
  • "Receptury poleskich znachorek", Alla Alicja Chrzanowska (2022)

2024-02-15

Dziewanna - bogini wśród kwiatów

Dziewanna to nie tylko imię Bogini, lecz także kwiat (łac. Verbascum). Dziewanna drobnokwiatowa nosi również inne ludowe nazwy: gorzykrot, knotnica, dziwizna, szabla i królewska świeca. Występująca aż w 460 gatunkach należy do rodziny trędownikowatych. Łodygi niektórych gatunków dziewanny mogą osiągnąć długość do nawet trzech metrów długości, zaś liście u wielu gatunków są wełnisto owłosione, całobrzegie i o brzegu falistym. Kwiaty dziewanny skupione są na górze wydłużonego grona lub mają postać nibykłosów ze skróconymi kilkukwiatowymi wierzchotkami w kątach podsadek. Tak, dobrze przeczytaliście: „wierzchotkami” przez „t” – jest to rodzaj kwiatostanów z kwiatami wyrastającymi na wierzchołkach rozgałęziających się osi.

Piękna panna dziewanna rosnąca w ogrodzie

Kwiaty dziewanny mają rożne barwy w zależności od gatunku, m.in. żółte, białe, brązowe i fioletowe. W Polsce rośnie 8 gatunków dziewanny, a w naturze występuje ona głównie w Europie, Azji i Afryce. Do medycznych zastosowań wykorzystuje się 3 gatunki:

  • Dziewanna drobnokwiatowa (łac. Verbascum thapsus)
  • Dziewanna wielkokwiatowa (łac. Verbascum densiflorum Bertol)
  • Dziewanna kutnerowata (łac. Verbascum phlomoides

Przez długi czas nasze praprapraprababki/dziadowie uważali, że jest tylko jeden gatunek gorzykrotu, a nie kilka odrębnych. Dzielili oni płeć męską i żeńska w zależności od barwy kwiatów, przy czym żółte i białe kwiaty miały oznaczać samca, a ciemne i fioletowe samicę. Jest to głównie ewokacja starożytnych i średniowiecznych zapisków kronikarzy, którzy tak rozdzielali dziewannę. Dziewanna była wykorzystywana do robienia knotów na świeczki, stosowano ją też do pozbycia się gryzoni - głównie myszy i szczurów. Dziewanna jest dość łatwa w hodowli, gdyż w naturze rośnie nawet na anemicznej glebie lub piachach. Dlatego też gospodarze stworzyli powiedzenie: ,,Tam gdzie dziewanna, niebogata (bez posagu) panna”.

Królewska świeca ma wiele zastosowań z zakresu wiedzy tajemnej:

  • dziewanna wykazuje magiczne moce głównie w zakresie ochronnym, zwłaszcza jeżeli boimy się osób praktykujących sztuki czarnej arkany, które rzucają na nas czary, uroki itp. Wówczas dla ochrony należy pić wódkę z dziewanny. 
  • miejsce, na które zazwyczaj siadamy należy pokropić spirytusem z dziewanną, wkrótce przybędą do nas dobre duchy. 
  • jeżeli Wasz stan zdrowia nie pozwała na picie eliksirów lub odwarów z dziewanny zawsze zostaje okadzanie się dymem z palonych kwiatów. 

Okadzanie nowej kanapy

Dziewanna, z racji bycia zaliczaną do roślin czarodziejskich, jest chętnie wykorzystywana przez guślarzy, babki oraz owczarzy - można udać się do nich po rożne receptury magiczne lub zamawiania, np. miłosne, lecznicze, protekcyjne czy dotyczące sukcesu.

W medycynie tradycyjnej wykorzystywano dziewannę do okadzania oczu w różnych chorobach, zaś kwiatami można było farbować włosy. Dziewanna dzieliła się swoim pięknem - według dawnych zielników miała działać odmładzająco, pozbawiać zmarszczek i ujędrniać skórę. Wystarczyło tylko codziennie rano myć twarz odwarem z suszonych kwiatów szabli. 

Słabowite noworodki lub chorowite dzieci kąpało się w dziewannie, aby wzmocnić ich siły oraz doładować zdrowiem. Kąpiel należało jednak przygotować w taki sposób, aby korzeń dziewanny był ustawiony do góry. Jeżeli grypa dopadnie Was jesienią lub zimą, a kaszel i ból gardła są nie do wytrzymania, to królewska świeca przyjdzie Wam z pomocą - wypijcie macerat, odwar lub napar, a poczujecie ulgę. Dziewannę można też usmażyć w tłuszczu z żywokostem i posmarować nią opuchliznę. A gdy nie macie takiej możliwości, to posmarujcie nabrzmiałe rany sokiem z liści dziewanny, a szybciej się zagoją. Jeżeli to reumatyzm i bóle krzyża odbierają Wam siły, zażyjcie kąpieli z kwiatów dziewanny lub jej korzenienia moczonego przez pół godziny z dodatkiem soli. Za to na łamanie w kościach polewano rozgrzane kamienie odwarem z dziewanny, bylicy i melisy i naparzano bolące miejsca.

Owczarze używali dziewanny przy rytuale zamawiania przeciwko robakom w ranach u bydła. Po zachodzie słońca szli oni na pole, gdzie rosła dziewanna, zginali ją przykładając kamień i mówił ,,Dopóty cię nie odchylę aż robaki nie wypadną z bydlęcia”. Wypowiadano też trzykrotnie polsko-litewską formułę: ,,Prześliczna panno, piękna dziewanno, dotąd cię nie puszczę, aż chorobę zniszczę”. Na trzeci dzień, gdy choroba ustępowała, ponownie udawano się do dziewanny i zdejmowano kamień, a ona podnosiła się ku górze. Jeżeli to nie robaki, a morowe powietrze dotykało bydło, należało rozpalić ogień z dziewanny, bylicy, jałowca i macierzanki, po czym wprowadzano stado w dym, aby okadził on zwierzęta. Mieszankę ziołową z szabli dawano także krowom po ocieleniu. 

Współcześnie dziewannę stosujemy tak, jak czynili to nasi przodkowie, pomijając jednak mistyczny etap leczenia. Najpopularniejszym sposobem użycia dziewanny jest dziś syrop, którego używamy do łagodzenia kaszlu i bólu gardła, męczących nas głównie w czasie przeziębienia lub grypy. Dziewanna wykazuje również działanie wykrztuśne, powlekające i napotne, zaś najnowsze badanie potwierdzają działanie surowca przeciw wirusowi grypy A2 oraz B. Ze względu na brak badań oraz na zawartość alkoholu w lekach z wyciągiem z kwiatów dziewanny nie jest wskazane stosowanie ich u kobiet w ciąży i matek karmiących piersią oraz u dzieci poniżej 12 roku życia. 

Suszone kwiaty dziewanny

Dlaczego dziewanna nosi imię po Bogini Dziewannie? Tego nie wiemy. Pierwszy oficjalny zapis używający imienia Bogini dla kwiatu możemy znaleźć w „Herbarzu Polskim” napisanym przez Marcina z Urzędowa w latach 1543-1553 r., jednak prosty lud używał wówczas słowa "dziewanda" lub "dziwoszka". Marcin z Urzędowa opierając się na własnych obserwacjach wspomniał zaś, że Dziewannie (albo Dziwicy) poświęcone jest ziele o tej samej nazwie, a Jej święto odbywa się w noc świętojańską oraz w sobótki. Jednak nie tylko Słowianie nazywali rośliny od imion bogów np. bylica (łac. Artemisia) nosi swoje imię od Bogini Artemidy. 

Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparat z dziewanny, powinniście wcześniejszej konsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :)

autor: Guślarz Nikrug

Bibliografia:

  • "Farmakognozja", Stanisław Kohlmünzer (1977)
  • "Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych" - Słownik Adama Fischera 
  • "Sekrety ziół. Wiedza ludowa, magia, obrzędy, leczenie", Elżbieta Szot-Radziszewska (2005)
  • "Receptury poleskich znachorek", Alla Alicja Chrzanowska (2022)


2024-01-15

Kosmiczne i elementarne przyczyny chorób

W dzisiejszym wpisie zajmiemy się poszerzeniem jednego z wątków, którego mogliście wysłuchać na wykładzie podczas zeszłorocznego Święta Mokoszy. Jak być może pamiętacie z wpisu "Tradycyjne metody leczenia naszych Przodków", przed rozpoczęciem procesu leczenia chorego guślarz, babka lub owczarz musieli ustalić podłoże choroby. A przyczynami chorób mogły być: 

  • niektóre zjawiska atmosferyczne i kosmiczne (zaćmienie księżyca lub słońca),
  • żywioły, zwane też elementami,
  • robaki, gady i płazy,
  • rzucenie uroku przez innego człowieka.

Dziś opowiemy sobie, jakie choroby o podłożu żywiołowym i kosmicznym trapiły naszych pradziadków i prababcie. Dlaczego to wiatr jest najgorszym elementem w opinii Przodków, gorszym nawet od ognia? Dlaczego zaćmienia powodowały masowe wyludnienia miast i wsi w dawnych stuleciach porównywalne z okresem Wielkiej Zarazy z 2020 roku? 


Najpierw przyjrzyjmy się chorobom od strony zjawisk kosmicznych. Przodkowie nasi uważali, że jedną z przyczyną boleści dzieci miało być padające na nie światło miesiączka. Bułgarscy bracia i siostry wierzyli w szkodliwość Plejad (inaczej nazywali je ,,kwoką”), które ukazując się po okresie 45 dni niewidzialności rzucały na ziemię wszelkiego rodzaju puch i robactwo, co skutkowało wywołaniem chorób śmiertelnych u koni, bydła i owiec. Aby zapobiec temu zjawisku, chłopi obserwowali nocne niebo i owej mrocznej nocy chowali zwierzęta pod dach. 

Natomiast Słowianie zachodni uważali, że najgorszym zjawiskiem dla ludzi, zwierząt i roślin jest zaćmienie słońca. Zagrożenie ze strony zaćmienia było tak wielkie, że zakrywano studnie, zaś wszystkie zwierzęta zaganiano do obór i stajni. Ludzie także jak najszybciej kryli się pod dachami, więc przez około 7,5 minut wszelkie życie na ulicach miast czy wsi zamierało i tylko odważni albo szaleńcy wychodzili i podziwiali zaćmienie. Nasi Przodkowie wierzyli, że zaćmienie słońca powoduje opad bliżej nieokreślonego osadu lub pyłu - ,,ćmy albo nawet trzęsionki”. Opadająca w czasie zaćmienia substancja miała zatruwać wszystko, z czym miała kontakt i powodowała wszelkie choroby. Przesąd ten do Słowian zachodnich miał przybyć z Europy zachodniej. Consilium medicum z Eichstattu w Bawarii ogłosiło 12 lipca 1654 r., że 2 dni przed i 2 po zaćmieniu należało brać leki na wszelakie choroby, a w dniu samego zaćmienia nie można było czerpać wody ani zbierać jarzyn z ogrodów – były skażone i szkodziły zdrowiu. Ufff, jak to dobrze, że zaćmienie jest tak rzadko!

Naszych Przodków trapiło też potencjalne zagrożenie z strony żywiołów. Według Słowian, żywioł wody miał wywoływać choroby, chociaż ze wszystkich elementów jest on akurat najmniej opisanym zagrożeniem. Woda u Słowian miała raczej znaczenie w magicznych praktykach jako jedna z metod oczyszczenia. Dla naszych Przodków woda była nie tyle źródłem chorób, co złych demonów. 

Słowianie ze wchodu uważali, że nawet nieumyślny upadek na ziemię obraża Matkę Ziemię – wszak jej uderzenie doprowadzało do powstania wszelkiego uszkodzenia ciała, skręceń, złamań kości, ran i w konsekwencji choroby. Należało więc wrócić w miejsce upadku, przeprosić Matkę Ziemię i przebłagać Ją darami. Także febrę przypisywano ziemi. Chorzy udawali się w miejsce, gdzie choroba ich nawiedziła i odmawiali modlitwy do Matki Ziemi - sypali dokoła siebie jęczmienne krupy mówiąc „Przebacz, strono-matko, ziemio wilgotna! Oto masz krupy na kasze.” 

Jak wiadomo element ognia karze każdego głupca, który nie przestrzega zasad bhp. Słowianie wierzyli także w chorobotwórczą moc ognia   – karał on ludzi za zbezczeszczenie go splunięciem lub oddaniem nań moczu (i słusznie że karał!).

Jednak to wiatr i każde zjawisko które on wywoływał, klasyfikował go jako najgroźniejszy element:

  • wiatr mógł nieść czary rzucone przez człowieka lub przez siły nadprzyrodzone. Niesione przez wiatr słowa mogły nabrać mocy i stać się materialne, np. „Żeby ciebie piorun trzasł!”.
  • wicher, czyli wir powietrzny, mógł sam w sobie wywoływać wszelkie choroby i przypadłości. Był on o tyle złowrogi, że działał podobnie jak zaćmienie, a występował częściej! Przykładowo wierzono, że owce przewiane przez zły wiatr dostawały kołowacizny, ludziom zaś groziły obłęd, zawroty głowy, niemota, różne opuchlizny i wyrzuty skórne…
  • element wiatru (tak jak i woda) miał silny związek z demonami, a jak wiadomo tam gdzie demony tam i nieszczęścia, bieda i choroby. 

Trzeba pamiętać, że to właśnie zjawiska elementarne i astronomiczne oraz uroki, zaklęcia i demony były dla naszych Dziadów jednymi z najgorszych rzeczy, jakimi los mógł ich pokarać. Tak więc, moi Drodzy, zastanówcie się ze dwa razy, zanim wyjdziecie na zewnątrz i śledźcie bacznie alerty RCB!

Bibliografia:

    • "Kultura ludowa Słowian", Kazimierz Moszyński,

      

autor: Guślarz Nikrug


       

2023-12-08

Kilka słów o jęgbirze

Dziś w Kąciku Zielarskim omówimy imbir, a dokładnie imbir lekarski (łac. Zingiber officinale). W języku staropolskim był on znany jako imbier, jęgbir lub ingbier - nazwy te zostały przerobione z języka niemieckiego. Prosty lud zwykł nazywać imbirem czerwonym korzeń gałganowy (galanga – przyprawa o imbirowo-pieprzowym smaku, stosowana w kuchni tajskiej i indonezyjskiej, złożona z kilku gatunków roślin z rodziny imbirowatych) . Imbir należy do roślin przyprawowych, jego łodygi osiągają od 80-100 cm, liście są duże i lancetowate, lecz to kłącze jest najważniejszym elementem imbiru. Najpewniej pochodzi on z Melanezji, choć obecnie nie występuje już w stanie dzikim. Pierwsze wzmianki o imbirze pochodzą od uczniów Konfucjusza, który miał jeść imbir do każdego posiłku, a z zapisków mnicha Faxian wiemy, że Chińczycy hodowali imbir w doniczkach na statkach, aby marynarze mogli go spożywać i uniknąć szkorbutu. Arabscy kupcy i podróżnicy sprowadzili imbir do starożytnej Europy na przełomie I-II wieku n.e, gdzie był składnikiem leków – lecz tylko bogata elita starożytnego Rzymu i Grecji mogła kupić imbir. Do większej populacji Europy imbir trawił w okresie średniowiecza. W Polsce był on cenna przyprawą oraz składnikiem leków. 

Źródło: Wikipedia

Kłącze imbiru wykorzystujemy głównie w sztuce kulinarnej jak i medycynie. Zawiera ono w sobie makro- i mikroelementy takie jak: sód, fosfor, wapń, cynk, mangan, żelazo i miedź. Świeży imbir jest źródłem witamin B1,B2 i kwasu foliowego, ponadto zawiera witaminy A, C, E i K. Imbir zawiera około 2,5-3,0% olejku eterycznych – to właśnie one odpowiadają za ostry smak i zapach (głównie zingiberol i gingerol). Wykazuje on działanie przeciwzapalne, przeciwbakteryjne, przeciwwirusowe i wykrztuśne.

Imbir jest znany głównie z jego działania przeciwwymiotnego, jest stosowany jako środek pomocniczy w chorobie lokomocyjnej, w aptekach są dostępne preparaty już od 3 roku życia. Dzięki tym właściwościom przynosi ulgę kobietom w ciąży w czasie poronnym mdłości i wymiotów. W tym celu stosuje się głównie sproszkowane preparaty z kłącza imbiru lub wyciąg z kłącza imbiru. Należy jednak stosować go w umiarze, gdyż może podrażnić żołądek i wywołać zgagę. 

Dzięki właściwościom rozgrzewającym i przeciwwirusowym (to potencjalne właściwości olejków eterycznych mogą wykazywać takie działanie) imbir jest wykorzystywany jako środek pomocniczy w leczeniu objawów przeziębienia i stanowi on składnik różnych ziołowych syropów i naparów, które stosujemy w czasie przeziębienia - np. herbaty z imbirem łagodzą kaszel i ułatwiają wydzielanie śluzu. Ostatnie badania potwierdzają, że spożywanie imbiru zmniejsza stężenie cholesterolu w krwi. 

Inne właściwości imbiru:

  • korzystnie wpływa na proces trawienia,
  • jest stosowany w terapii leczenia migreny,
  • wspomaga leczenie bólu mięśni i stawów,
  • może przeciwdziałać zakrzepicy żył. 

W lecznictwie tradycyjnym imbir stosowano głównie w chorobach żołądkowych. Przeciw biegunce prosty lud łączył imbir z cukrem lub z wódką. Szlachta polska na Wołyniu jadła grzanki posypane imbirem w celu... zwalczania czkawki :) Z zapisów zielników polskich z XVIII wieku wiemy, że imbir był stosowany jako przyprawa do potraw w kuchni staropolskiej. W jednym z rękopisów z XVII wieku zaleca się, aby przed wpuszczeniem karpia do stawu nacierać jego brzuch chlebem z solą i imbirem!


Imbiru nie należy stosować, gdy leczmy się lekami przeciwzakrzepowymi ani na choroby wrzodowe. Natomiast zażywanie imbiru w czasie ciąży powinno być skonsultowane z lekarzem. 

Mamy dla Was przepis na syrop z imbiru:

  • kłącze imbiru (20 g),
  • 3-5 łyżek miodu - najlepiej miód lipowy ze względu na działania: przeciwbakteryjne, wykrztuśne, przeciwgorączkowe, przeciwzapalnie, napotne
  • 1-2 cytryny 
  • słoik z zakrętką

Zaczynamy od umycia i sparzenia cytryn. Imbir obieramy z skórki i trzemy na tarce o drobnych oczkach. Cytryny wycieramy i kroimy na plastry, potem na ćwiartki i usuwany z nich pestki. Do wyparzonego suchego słoika dodajemy część pokrojonych cytryn, łyżeczkę startego imbiru i 1-2 łyżeczki miodu i tak powtarzamy te czynność, aż wypełnimy słoik. Mieszamy zawartość, zamykamy i odstawiamy na 24 godziny, a potem możemy już pić po 1 łyżeczce dzienne, zaś w czasie choroby do 3 łyżeczek. 


Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparat z imbiru, powinniście wcześniejszej konsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :)

autor: Guślarz Nikrug

Bibliografia:

2023-11-02

Cis - drzewo śmierci

Cis pospolity (łac. Taxus baccata) to zielone drzewo iglaste osiągające wysokość 15-28 m, często też rosnące w formie wielopiennego krzewu o wysokości 3-4 m. Należy on do rodziny cisowatych występujące naturalnie w Europie z wyjątkiem jej północnej i wschodniej części. Cis najczęściej rośnie na obszarach górskich. W dzisiejszych czasach jest on wykorzystywany jako roślina ozdobna i w lecznictwie, a w Polsce znajduje się pod ochroną.

Drewno cisowe jest najbardziej zbite, sprężyste i najtrudniej łupiące się ze wszelkich drzew europejskich, gdyż rośnie bardzo powoli i nie posiada kanalików żywicznych. Na grubość zaczyna przyrastać dopiero w wieku 50-60 lat. Z łatwością potrafi dożyć kilkuset lat, zaś niektórzy badacze twierdzą entuzjastycznie, że cis może żyć nawet 1500-4000 lat! Swoje igły zrzuca partiami co 6-8 lat. Wiek drzewa uważanego za najstarszy cis w Polsce, rosnącego w Henrykowie Lubańskim na Dolnym Śląsku, szacuje się na 1250 lat. Jest to jednocześnie najstarsze drzewo w Polsce. W 1989 roku trafił w niego piorun i wypalił część pnia, ale drzewo wciąż żyje i w 2020 r. wypuściło nowe pędy i igły :)

Cis z Henrykowa Lubańskiego, wikipedia.

W medycynie z cisu izoluje się substancję docetaksel, będącą lekiem przeciwnowotworowym używanym w leczeniu nowotworów piersi, żołądka, prostaty, głowy i szyi. W medycynie tradycyjnej odwar z igieł cisu jest stosowany w niedociśnieniu krwi.

Nasi Przodkowie w czasie chorób i zarazy okadzali dom dymem z każdej części tej rośliny. Na ziemiach kieleckich cis stosowano przy zażegnywaniu wścieklizny: poświęcony cis tarto na papkę i dodawano do psiego jedzenia, aby uchronić psa od wścieklizny i odczynić urok rzucony na niego.  W święto Trzech Króli (przypadające około 4 dni po naszym Obrzędzie Wyłowienia) święcono gałązki cisu i okadzano nimi bydło. Czasem święcono też gałązki cisu z innymi ziołami i kwiatami podczas święta wypadającego w okolicach naszego święta Mokoszy. Zaś odważni młodzi ludzie stroili gałązkami cisu swoje kapelusze - ten element modowy miał świadczyć o ich heroizmie! W Zakopanym, na dzień przed Nocą Świętojańską (którą uparcie będziemy nazywać Kupałą) rozkruszano cis do wianków w celu uchronienia przed czarną magią, wścieklizną i mrokiem. Natomiast w Borach Tucholskich do świątecznych placków panie wtykały gałązki cisowe. Ogólnie mówiąc, cis był (i pewnie gdzieniegdzie nadal jest) specyfikiem stosowanym w magii ochronnej, podczas śmierci i rytuału pochówku.

Ze względu na swoją toksyczność, cis jest w wielu kulturach kojarzony z kultem śmierci. Sadzano go blisko cmentarzy, wielu kapłanów związanych z Bogami świata umarłych nosiło na głowie gałązki cisowe. Słowianie zaś posypywali cisowymi igłami izbę, w której spoczywał nieboszczyk. Cis pojawia się także już w całkiem nowoczesnej popkulturze – jest z niego zrobiona różdżka Voldemorta w książkach o Harrym Potterze.

Cis, pomimo pięknego wyglądu zielonych igieł oraz czerwonych nibyjagód, nie jest rośliną przyjazną dla człowieka. W przeważającej większości elementy cisu są trujące – oprócz czerwonej osnówki. Co do igieł, to im starsze są, tym mocniejsze jest działanie trucizny w nich zawartej. W starożytności nazywano cis ”drzewem śmierci” i wierzono, iż jest tak trujący, że ten kto zaśnie w jego cieniu, ten już się nie obudzi. Pliniusz Starszy zarzekał się w Historii Naturalnej, że był świadkiem śmiertelnego zatrucia osoby pijącej wino z czarki wyrzeźbionej z cisu. Zaś Juliusz Cezar w swoich pamiętnikach z wojny galickiej opisywał, jak Cativolcus - pokonany wódz plemienia Eburonów – dokonał rytualnego samobójstwa pijąc sok z igieł cisu, aby uniknąć rzymskiej niewoli. Co ciekawe, sama nazwa plemienia Eburonów wywodzi swoją etymologię od galijskiej nazwy cisu! 


Głównym winowajcą trującego działania drzewa śmierci jest toksyna zwana taksyną - jest to alkaloid zaburzający pracę serca, żołądka i jelit, upośledzający układ oddechowy (właśnie to działanie najczęściej powoduje śmierć) i wykazujący działanie poronne. Pierwszymi objawami zatrucia są wymioty, biegunka, silne bóle brzucha, następnie spadające ciśnienie krwi, blednienie twarzy, spłycenie oddechu, utrata przytomności i śpiączka w ciągu 0.5-24 godzin od wystąpienia objawów, po czym zatruty człowiek rychło spotyka się ze swoimi przodkami w Nawii. 

Drugą substancją charakterystyczną dla cisu jest efedryna należąca do alkaloidów roślinnych. Wykazuje ona następujące działania: 

  • rozszerza oskrzela płuc, 
  • podnosi ciśnienia krwi i częstotliwość akcji serca, 
  • wspomaga utratę wagi ciała przez zwiększoną produkcję ciepła (termogenezę) i pobudzający ośrodkowy układ nerwowy. 

Efekty niepożądane efedryny to zmniejszenie wydalania moczu, nudności, utrata apetytu, podniesienie temperatury ciała o 1°C, trądzik. Efedryna może być użyta do wytwarzania nielegalnych substancji (metamfetaminy i metylokatynonu). Nieuczciwi sportowcy wykorzystują efedrynę jako środek dopingujący. Zbyt długie jej stosowanie prowadzi do silnego uzależnienia!  

Ludzie trują się najczęściej w wyniku spożycia odwaru z igieł cisu. Taksyna może wchłaniać się także przez skórę, dla własnego bezpieczeństwa należy więc dotykać cis w rękawiczkach. Niestety, nie istnieje antidotum na zatrucie cisem.

Nie tylko ludzie mogą się zatruć cisem, jego ofiarą pada też wiele zwierząt. Już Wergiliusz ostrzegał w Georgikach: 

„Szkodzi pszczołom dym przykry ze spalonych raków;
nie lubią bydź w blizkości od cisowych krzaków;”

(tłum. Felix Frankowski, 1819)

Cis jest bardzo toksyczny dla koni, dlatego wielu gospodarzy tępiło cis w pobliżu gospodarstwa. Za to kozy i sarny mogą spożywać gałązki cisu bez większej szkody dla zdrowia, zaś wiele gatunków ptaków zjada owoce z toksycznymi nasionami bez żadnego ryzyka, wydalając niestrawione nasiona i przy okazji rozsiewając drzewo cisu. 

Kos żywiący się jagodami cisu, wikipedia.

Już od czasów starożytnych, wykorzystywano cis głównie jako surowiec drewniany do tworzenia broni. Pierwsze włócznie z cisu były wytwarzane już około 450000 lat temu! W 1911 r. archeolodzy znaleźli w Clacton-on-Sea (Wielka Brytania, hrabstwo Essex) najstarszy do tej pory zachowany grot włóczni wykonany właśnie z cisu i datowali go na 420 tysięcy lat. Spekuluje się, że włócznia była wykonana i używana przez przedstawiciela gatunku Homo Heidelbergensis. Inne ciekawe znalezisko pochodzi z dolnosaksońskiego Leringen, gdzie odnaleziono szkielet słonia leśnego, w którego klatce piersiowej znajdowała się cisowa włócznia o długości 2.38 m. Wiek znaleziska szacowany jest na 90 tysięcy lat i przypisywany jest Neandertalczykom ze środkowego paleolitu. W różnych miejscach północnych Niemiec znaleziono osiem łuków cisowych, których wiek waha się od 8 do 5 tysięcy lat.

Grot włóczni z Clacton-on-Sea, Natural History Museum, Londyn.

Z cisu były wytwarzane łuki i kusze, co spowodowało dość szybkie wytrzebienie tego drzewa. Handel drewnem cisowym do Anglii na łuki rozrósł się do tego stopnia, że na dużym obszarze wyczerpały się zapasy dobrej jakości dojrzałego cisu. Pierwszy udokumentowany import cisów do Anglii miał miejsce w 1294 r. Natomiast już w 1423 r. król Władysław Jagiełło nakazał ochronę cisów, aby ograniczyć eksport w obliczu niemal całkowitego zniszczenia lokalnych zasobów cisu:

"Jeśliby kto wszedłszy w las, drzewa które znajdują się być wielkiej ceny jako jest cis albo im podobne podrąbał, tedy może być przez Pana albo dziedzica pojman, a na rękojemstwo tym którzy oń prosić będą ma być dan. Tym że obyczajem w gajach gdzie mało lasów ma być zachowane."

W 1507 r. władze Świętego Cesarstwa Rzymskiego (które nie było ani cesarstwem, ani rzymskim, a już na pewno nie było święte 😎) poprosiły księcia Bawarii o zaprzestanie wycinania cisu, ale handel był tak opłacalny, że w 1532 r. przyznano monopol królewski na dotychczasową ilość „jeśli jest ich tak dużo”. Księstwo Bawarii zreflektowało się dopiero po kilkudziesięciu latach i w 1562 roku wystosowało prośbę o zaprzestanie wycinania cisu i opisując szkody wyrządzone w lasach przez jego selektywną ekstrakcję, która zrywała korony drzew i pozwalała wiatrowi niszczyć sąsiednie drzewa. W 1568 r., pomimo prośby Saksonii, nie przyznano monopolu królewskiego, ponieważ nie było już cisu do ścinania, a w następnym roku Bawaria i Austria podobnie nie wyprodukowały wystarczającej ilości cisu, aby uzasadnić monopol królewski. W dokumentach leśnych tego terenu z XVII w. nie ma już wzmianki o cisie, gdyż nie było tam drzew dojrzałych. Anglicy próbowali jeszcze pozyskiwać zaopatrzenie z państw bałtyckich, ale w tym okresie łuki i tak zaczęto zastępować muszkietami i działami. Fred Hageneder w swojej monografii o cisie wyraża opinię, że to przezbrojenie, które nastąpiło w czasach, gdy długie łuki znacznie przewyższały muszkiety pod każdym względem (takim jak zasięg, celność i szybkostrzelność), rozpoczęło się wyłącznie z powodu braku drewna cisowego!

Cis, zajmujący pierwotnie bardzo duży obszar, został niemal całkowicie wytępiony przez człowieka nie tylko do tworzenia broni, lecz również ze względu na jego trwałe i niemal „wieczne” drewno, które ma silne właściwości bakteriobójcze – zabija nawet te mikroorganizmy, które znajdują się w powietrzu! Dom, w którym przynajmniej belki stropowe wykonane są z cisu, jest niezawodnie chroniony przed różnymi patogenami, co było niezwykle cenne w czasach masowych epidemii. Egipskie sarkofagi często były wykonane z cisu. Także meble gdańskie były wykonywane m.in. z cisu. 


Wpis ten nie zastąpi fachowej porady medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :) Ale każdy medyk Wam poradzi: nie próbujcie cisu! Nawet jeżeli jesteście sarnami. Po prostu nie i już!

autor: Guślarz Nikrug  

Bibliografia:




 

2023-09-01

Morszczyn i bursztyn - bałtyckie dary od Morskiego Boga

Bałtyk na tle innych mórz i oceanów jest morzem zimnym, ciemnym i o niskim zasoleniu, nie posiada raf kolorowych i mogłoby się zdawać, że nie obfituje we florę i faunę. A jednak Bóg Morza obdarzył nasz Bałtyk wieloma ciekawymi roślinami:

  • ulwa sałatkowa jest wykorzystywana jako glon jadalny do sałatek - ciekawe czy Prasłowianie lub Bałtowie jedli go w czasie obchodów święta Boga Morza? 
  • trawa morska dawniej rosła w Zatoce Puckiej, Kaszubi wykorzystywali w medycynie tradycyjnej w  okładach i kąpielach na reumatyzm. 
  • widlik zaostrzony zawierający karagen służy w przemyśle spożywczym jako substancja zagęszczająca.
  • plechy żebrowca krwistego zawierają za to substancje antykoagulujące.

Ulwa sałatkowa, wikipedia.
     
Żebrowiec krwisty, wikipedia.

W Bałtyku żyje też wiele ciekawych zwierząt, np. kuzyni delfinów - morświny. Spotkamy tam nawet rekiny, na przykład taki koleń pospolity mierzy do 160 cm długości, a już żarłacz śledziowy osiąga nawet do 3.5 metrów długości. Bądźcie jednak spokojni, gdyż te gatunki rekinów nie stanowią zagrożenia dla człowieka :) Ciekawym stworzonkiem jest też malutki ukwiałek arkoński osiągający do 10 cm długości. No i wreszcie Bałtyk obdarza nas też minerałami występującymi w piaskach plażowych, np. cyrkonem wykorzystywanym w jubilerstwie oraz ilmenitem będącym ważną rudą tytanu.

Koleń pospolity, wikipedia.
 
Morświn, wikipedia.

Przeuroczy ukwiałek arkoński; sciencephoto.com

Nasi pradziadowie i prababki używali darów Morskiego Boga w codziennym życiu do jedzenia, leczenia oraz do wytwarzania lub ozdabiania przedmiotów. 

Jednym z dwóch darów Bałtyku którym omówimy w tym wpisie jest morszczyn, a dokładniej morszczyn pęcherzykowaty (łac. Fucus vesiculosus). Jest to dość pospolity glon należący do brunatnic, lubiący chłodniejsze morza europejskie oraz Pacyfik i Atlantyk. W naszym bałtyckim morzu występuje do głębokości 10 metrów. W czasie gniewnych sztormów Morskiego Boga morszczyn jest wyrzucany na brzegi naszych plaż, gdy zaś fale się uspokoją możemy udać się na plaże z koszykami aby zebrać glony. Surowcem jest plecha morszczynu, zebrane glony myjemy wodą i suszymy w temperaturze około 60° C. 

Morszczyn pęcherzykowaty, wikipedia.

W medycynie tradycyjnej używano morszczynu na zaparcia, nawet w dzisiejszych czasach stosuje się go w mieszankach ziołowych ułatwiających wypróżnienie. Efekt przeczyszczający morszczynu wynika z pęczniejących właściwości kwasu alginowego, który jest też wykorzystywany w przemyśle spożywczym jako emulgator do lodów i  majonezów. To dzięki morszczynowi możemy jeść pyszne i jednocześnie wizualnie "ładne" lody.

Morszczyn zawiera także duże ilości jodu - około 0.03-0.1%, przy czym co najmniej 0.02% jest organicznie związane w postaci pochodnych tyroniny. Morszczyn zawiera też inne pierwiastki np. magnez, mangan, miedź, cynk, sód, potas, siarkę, chlor. Zawartość jodu zależy oczywiście od zasolenia w danym akwenie. Sam jod zaś jest pomocny przy wydzielaniu hormonów tarczycy, stosuje się go też w mieszankach ziołowych na odchudzanie. Pamiętajcie jednak, aby nie stosować morszczynu w niedoczynności tarczycy.


Drugim bohaterem tego wpisu będzie oczywiście bursztyn (jantar, amber, z łac. sucinum). Nasi słowiańscy praprzodkowie wierzyli w magiczną moc bursztynu, miał on chronić przed wszelakimi urokami lub złowrogimi zamówieniami, wykorzystywano też moc jantaru w medycynie oraz jubilerstwie. 

Bursztyn jako amulet.

W dużym skrócie, bursztyn to kopalna żywica drzew iglastych i jest on surowcem dość niejednorodnym pod względem składu elementarnego. Zawiera m.in. węgiel (61-81%), wodór (8.5-11%), tlen (ok 15%), siarkę (do kilku procent) oraz inne pierwiastki. Zawiera też kwas bursztynowy, dzięki któremu bursztyn ma działanie lecznicze.

Istnieje wiele odmian bursztynu np. arktyczny (Alaska), australijski, bałtycki (sukcynit – wyróżnia się około 100 jego gatunków), chilijski, dominikański, jakucki, kostny, libański, meksykański, rekonstruowany, sachaliński... Największe zasoby na świecie stanowi odmiana bursztynu - sukcynit - jest to nasze bałtyckie złoto powstałe w eocenie (czyli 56-34 milionów lat temu). Jednym z cennych odmian bursztynu są tak zwane inkluzje, czyli ciała obce zatopione w bursztynie. 

Z czasów prehistorycznych zachowały się amulety bursztynowe ze znakami solarnymi, uważa się prabałtyccy przodkowie używali amuletów lub figurek przedstawiających postaci zoomorficzne jako element magii łowieckiej, aby przyciągać zwierzynę. Od antyku po czasy nowożytne używano jantaru w magii ochronnej przed urokami i w medycynie tradycyjnej.

Medycyna tradycyjna mówi, że noszenie naszyjników z jantaru ma pomaga na problemy związane z tarczycą, a kryształy miał pomagać na nawracające bóle głowy. Sproszkowany bursztyn z winem miał chronić przed dżumą. Według źródeł, na przełomie XVII i XVIII wieku w czasie zaraz atakujących nadbałtyckie miasta, bursztynnicy uniknęli wizyty Kostuchy. Okadzanie się dymem palącego się jantaru lub spożywanie rożnych nalewek miało pomagać przy leczeniu zapalenia dróg oddechowych. Bursztynem leczono też reumatyzm, choroby oczu i gardła. 

Dzięki współczesnym badaniom wiemy że medyczne działanie bursztynu wynika z właściwości kwasu bursztynowego. Wykazuje on następujące działania:

  • przeciwzapalne,
  • przeciwutleniające,
  • antynowotworowe,
  • wspomaga pracę nerek i wątroby, przez co poprawia usuwanie toksyn z organizmu, 
  • wzmacnia działanie układu odpornościowego,
  • korzystnie  wpływa na nasze serce oraz na układ nerwowy.

Dziś stosujemy bursztyn w postaci maści w pomocniczym leczeniu reumatyzmu, a także w rożnych kosmetykach np. mydłach, kremach, szamponach, piankach do opalania oraz maseczkach do twarzy. Dzięki właściwościom przeciwutleniającym bursztyn opóźnia procesy starzenia się naszej skóry, dzięki czemu zachowamy dłużej młody wygląd. Nalewki z bursztynu możemy wykorzystać na bóle reumatyczne, zaś w czasie przeziębienia lub grypy można nacierać sobie nalewką klatkę piersiową lub plecy, a także okolice nosa i zatok w czasie kataru. 

Czas na wisienkę na torcie - mamy dla Was przepis na nalewkę bursztynową wykonaną przez prawdziwego farmaceutę, co zapewne poznacie po fachowym sprzęcie przedstawionym na zdjęciach :) Nalewka (łac. tintura) jest to rodzaj leku powstający wyniki ekstrakcji surowca roślinnego lub zwierzęcego rozpuszczalnikiem. Nalewki najczęściej są na bazie etanolu lub mieszanki etanolu z wodą. Nalewki od czasów starożytnych są wykorzystywane w medycznie tradycyjnej, zaś w antycznej Grecji pierwsze nalewki powstały na bazie miodu i wina! 

W skład naszej nalewki wejdą:

  • 8.0 g kryształków jantaru,
  • 200.0 g etanolu 95%/

Wykorzystamy też: wagę kuchenną, zlewkę (szklankę), bagietkę (mieszadło - najlepiej szklane), papier oraz butelkę.

Na wadze umieszczamy kawałek papieru, tarujemy wagę i odmierzamy 8.0 g bursztynu (który wcześniej należy umyć ciepłą woda i osuszyć), następie odmierzamy w zlewce 200.0 g etanolu. Następie przesypujemy jantar do zlewki z etanolem i energicznie mieszamy przez około 10 sekund. Zawartość zlewki włącznie z kryształkami jantaru przelewamy do ciemnej butelki z szeroką szyjką. Butelkę zakręcamy, przyklejamy etykietkę z opisem zawartości i odstawiamy na 10-14 dni w ciepłe i zacienione miejsce. Co jakiś czas potrząsamy butelką. Po tym czasie nalewka jest gotowa do użycia.

      

Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparaty z bursztynu i morszczynu, powinniście wcześniejszej konsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych horyzontów :) 

autor: Guślarz Nikrug

Bibliografia:  

  • "Farmakognozja", Stanisław Kohlmunzer (1977),
  • "Sekrety ziół. Wiedza ludowa, magia, obrzędy, leczenie", Elżbieta Szot-Radziszewska (2005),
  • "Ludowa medycyna Pomorza", Maciej Kwaśkiewicz (2007),
  • Wikipedia: Succinic acid,
  • "Bursztyn w magii i lecznictwie", Elżbieta Mierzwińska.

2023-08-23

Morski Bóg

Mimo minorowych nastrojów badaczy mitologii słowiańskiej (zwłaszcza tych z poprzedniej ery), mamy całkiem dobre podstawy do rekonstrukcji słowiańskiego panteonu/ów i nawet trochę imion „z epoki”. Wśród nich niestety nie ma tego konkretnego, które niewątpliwie nosił nasz rodzimy Neptun.

W jednej z kronik stwierdza się, że Wolinianie czcili właśnie „Neptuna potrójnej natury”, co skłaniałoby widzieć w Nim Trzygłowa (zwłaszcza dla niedalekiej odległości od Szczecina). Nie wszyscy naukowcy się z tym zgadzają, zresztą – sama wzmianka na tym w zasadzie się kończy, a i opisy kultu Boga Szczecinian nie wnoszą nic ciekawego na temat Jego władzy nad morzem.

To co mamy? Ano dwie rzeczy – etnografię i żywą religię. Zacznijmy od tej pierwszej i poszukajmy – konkretnie w pomorskim, kaszubskim folklorze – potencjalnych kandydatów na Morskiego Boga. A jest Ich kilkoro. Pierwszym byłby Gosk, któremu w tej roli romantycy kaszubscy poświęcili nawet kilka utworów. Problem w tym, że wieści o Gosku pojawiają się późno, a i Sychta nic o Nim nie podaje w swoim „Słowniku gwar kaszubskich” – najpełniejszym bodaj kompendium duchowej kultury Kaszubów. Znaczy się, zna samo imię, ale przypisuje je domownikowi, o Morskim Bogu nic nie wspominając.

Drugim kandydatem do tej roli jest Szalińć; ponury duch, mieszkający w lodowej grocie na dalekiej Północy, lubujący się w zatapianiu statków. Jeżeli faktycznie miałby to być Gospodarz Bałtyku to albo bardzo zdemonizowany pod wpływem obcej ideologii religijnej, albo będący wcieleniem tego groźnego aspektu Morza.

Ktoś mógłby zapytać: dlaczego miałby Bałtyk mieć koniecznie „Boga”, a nie „Boginię”? Pomijając tendencje widoczne u indoeuropejskich kuzynów (grecki Posejdon, islandzki Njord, wedyjski Waruna), mamy związaną z morzem Boginię: Juratę. Jednak raz, że (wobec danych porównawczych) ten naczelny Władca słonej sinej wody był raczej mężczyzną, a dwa – w zależności od wersji mitu – Jurata, z powodu romansu ze śmiertelnikiem, została albo zabita wraz z nim błyskawicą, lub po kres czasów go opłakuje.

Jak to więc jest u nas, w Jantarze? Jak radzimy sobie z kultem Morskiego Boga wobec tak niepewnych danych? Radzimy sobie całkiem dobrze! Przyjęcie Jego czci jest jednym z istotnym przejawów naszego animizmu; uznaliśmy bowiem swego czasu, że będąc Gromadą nadmorską, winniśmy i Morzu cześć oddawać, jako wyraźnemu i silnemu Bytowi w naszej rzeczywistości. Przy tym nie silimy się nawet na nadawanie Bóstwu konkretnego imiennie, cześć oddając prostym: „Sława Morskiemu Bogu!”


Bibliografia:

  • Jerzy Samp „Mitopeje pobrzeża Bałtyku” Gdańsk 2009

2023-08-17

Tradycyjne metody leczenia naszych Przodków

Na początek musimy uściślić: ten wpis absolutnie nie stanowi fachowej porady medycznej! Zamiast od razu pić wywar z pszczoły czy nalewkę z żaby, pójdźcie lepiej do lekarza lub farmaceuty. Jednak w dobie wieloletnich kolejek na operację kolana dobrze byłoby przypomnieć sobie, jak to nasi Przodkowie leczyli różne schorzenia metodami medycznymi i mistycznymi :)

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) głosi, że "medycyna ludowa" jest już terminem nieco przestarzałym. Obecnie mówi się raczej o "medycynie tradycyjnej" - czyli sumie wiedzy i praktyk opartych na teoriach, przekonaniach i doświadczeniach swoistych dla danych kultur, wykorzystywanych w utrzymaniu zdrowia, profilaktyce, diagnozowaniu, poprawianiu lub leczeniu chorób fizycznych i psychicznych. W tym wpisie skupimy się na tradycyjnej medycynie słowiańskiej oraz metodach naszych kuzynów Bałtów.

Bursztyn, sól i siarka

Obecnie korzystamy z usług medycznych u lekarzy, dentystów, rehabilitantów, farmaceutów a naszych pupili leczymy u weterynarzy. W pierwszej kolejność nasi Przodkowie leczyli się sami za pomocą wiedzy przekazywanej z babci na matki z matek na córki, a gdy takie leczenie zawodziło, oznaczało to że choroba na podłoże uroku i trzeba udać się o pomoc do fachowców - guślarzy, zielarzy, akuszerek, babek, olejkarzy, a zwierzęta - u owczarzy. Zresztą do dziś na wschodzie Polski można udać się do szeptuchy w poszukiwaniu zdrowia i spokoju ducha. Wszyscy ci profesjonaliści posiadali wiedzę nie tylko z zakresu medycyny, ale także przepisywano im moce niemal mistyczne, dzięki czemu wzbudzali podziw, szacunek, a jednocześnie strach przed ich mocami. Niektórzy przyjmowali pacjentów stacjonarnie, inni zaś krążyli od wsi do wsi. 

Guślarze leczyli za pomocą mieszanek ziołowych, a także stosowali kąpiele, okłady, stawianie baniek, okadzanie oraz zamawianie choroby. Nieeee, nie wchodziło się do guślarza i nie mówiło: "dzień dobry, chciałbym zamówić kurzajki dla mojego kuzyna Mariana, gdyż okropnie fałszuje on na lutni"... Zamawianie choroby, inaczej zaklinanie/zażegnywanie, to tradycyjna praktyka na granicy między leczeniem i magią, polegająca na wypowiadaniu słów zaklęć odwołujących się do sił wyższych. Formuły zamów często też szeptano lub śpiewano. Powszechną praktyką było przenoszenie choroby z pacjenta na rośliny lub zwierzęta.

A jakimi składnikami leczono ludzi oprócz ziół? W użyciu były:

  • grzyby - huba w postaci odwaru była stosowana na raka (kto odważny - może pić), zaś buławinka czerwona zarówno ułatwiała porody jak i była środkiem poronnym,
  • środki pochodzenia ludzkiego lub zwierzęcego: miód, kit pszczeli, wosk pszczeli, ludzka krew i mocz, smalec z psa stosowany przy chorobie płuc lub przeziębieniu, skóra kota lub psa na bóle nóg i reumatyzm, masło z raka oraz barani łój i nóżki na suchoty,
  • woda, spirytus,
  • minerały: sól, bursztyn, srebro, siny kamień z dodaniem siarki (należało pocierać nim miejsca zaatakowane przez świerzb),

Zanim jednak pradawny medyk przystąpił do leczenia chorego, musiał ustalić, co było przyczyną choroby. A było w czym wybierać - choroby mogły być powodowane przez:

  • niektóre zjawiska atmosferyczne i kosmiczne (zaćmienie księżyca lub słońca), 
  • żywioły - najgorszy był wiatr!
  • robaki, gady i płazy,
  • choroby wywołane przez człowieka - najczęściej poprzez rzucenie uroku.

Szeptucha z Podlasia

Poniżej zebraliśmy sposoby na leczenie niektórych chorób. Nie próbujcie ich jednak bez wcześniejszej konsultacji z lekarzem lub farmaceutą! Źródła owych kuracji znajdziecie w bibliografii na dole tego wpisu :)

Choroba płuc - "dodaj łyżeczkę smalcu z psa do zupy czy herbaty", można też było smarować nim klatkę piersiową i nogi przy przeziębieniu lub zapaleniu płuc.

Gorączka - "aby pozbyć się gorączki, szczególnie zimnej z dreszczami należy trzy razy wokół  obejść rynek lub jezioro. A kiedy się żyjące pszczoły wrzuci do gotującej wody i tę wodę wypije chory gorączka mija."

Reumatyzm - "przeciwko reumatyzmowi wiosną przed wschodem słońca wywierć dziurę w dębie, włóż ściereczkę z obciętymi paznokciami od rąk i nóg i z włosami z każdego miejsca, zatkaj tę dziurę kołkiem, zalej tę ranę [w drzewie] żywicą i odejdź w milczeniu." 

Rany - "aby rana się szybko bez bólu i ropienia goiła, należy wziąć przedmiot którym się zraniło włożyć go do tłuszczu i pozostawić tam tak długo aż rana będzie wyleczona." 

Zadrapania - "szybko przygotuj mocz i niebieski kamień (lazuryt), rozpuść go w urynie i posmaruj zadrapania, pozostaw na dobę. Obmyj się potem wodą z mydłem." 

Gdy chcesz mieć dziecko - "kobieta zamężna nie mając dzieci, a pragnąc je mieć powinna się postarać, aby od babki będącej przy takiej położnicy co pierwszy raz odbywa połóg, dostać bryłkę krwi, która odchodzi z matki po narodzeniu dziecięcia. Krew tę powinno się zmieszać z wódką i niepłodnej kobiecie dać wypić." 

Alkoholizm - "aby wyzwolić pijaka od nałogu, wsadza się zieloną żabę do beczki i zabija się ją przez polanie wódką. kiedy ta żaba jest martwa, zlewa się wódkę i daje pijakowi do picia." 

Zgaga - "kto cierpi na zgagę musi wczesnym rankiem wypić na czczo wodę pozostawioną w żłobie przez konie."

Suchoty - "Cierpiącego na suchoty pożytecznie jest nacierać masłem rakowym, jak również okładać mu podeszwy i piersi bibułą napojoną łojem kozłowym". Gdyby to jednak nie zadziałało, to źródła podają też inną terapię: "Kto ma suchoty, powinien używać kąpieli przyrządzonej z trzech łyżeczek nóżek baranich rozgotowanych w wodzie. Jedna kąpiel taka służy na trzy razy. Należy przyjąć nie mniej dziewięć takich kąpieli po trzy razy."

Skręcenie w stawie - "przy zachodzie słońca kładzie się ramię od łokcia do palców płasko na progu drzwi. Chory ma pozostać wewnątrz domu. Zażegnujący bierze siekierę staje przed drzwiami i mówi:

uderzam, uderzam, uderzam!
drugi: co uderzasz?
pierwszy: zwichnięcie." 


Zamówienie na zastrzał na palcu:

"Zastrzał i księżyc
razem szły do wiejskiego stawku:
zastrzał minął,
księżyc został." 

Zamówienie na choroby kobiece:  

"Trzy kobiety siedzą w piasku
mają rumaka flaki w ręce:
pierwsza to rusza,
druga zamyka,
trzecia znów to układa
krzyk jelenia, kawałek chleba wołowego
i szklankę czerwonego wina.
Te trzy rzeczy mają być dla ciebie
na kolbę i macicę.
Macica dobra,
macica boska krew,
macico, wróć na swoje miejsce,
inaczej wpędzisz ciało i krew do grobu." 


Jeżeli podobają się Wam takie wpisy, to mamy w zanadrzu więcej pomysłów :) A może jakiś alkoholik już przetestował nalewkę z żaby? Pytamy dla kolegi...Śledźcie nasze media społecznościowe w poszukiwaniu kolejnych odsłon Kącika Zielarskiego!


Bibliografia:

  • "Kultura ludowa Słowian", Kazimierz Moszyński,
  • "Sekrety ziół. Wiedza ludowa, magia, obrzędy, leczenie", Elżbieta Szot-Radziszewska,
  • "Ludowa medycyna Pomorza", Maciej Kwaśkiewicz.

autor: Guślarz Nikrug