Dzisiaj przychodzimy z wpisem o Bogini nieco mniej znanej, o Żywii. My sami czcimy Ją od niedawna; w tegoroczne Szczodre Gody będzie dopiero druga rocznica od czasu przyjęcia Jej kultu drogą obrzędowego auspicjum. W tej chwili nie obchodzimy ku Jej czci osobnej uroczystości, prosząc Ją o uczestnictwo w głównych świętach słonecznych. Źródła historyczne nie przekazują zbyt wiele na Jej temat; mamy wzmiankę Długosza, że wśród Bóstw polskich “Był też bóg życia, zwany Żywie”, co zestawia się z “Siwą - Boginią Połabian” Helmolda; zapis “Siwa” odczytuje się jako *Żywa.

Wobec tak szczątkowych wiadomości z przeszłości, nasz kult oparty jest przede wszystkim na poszukiwaniach duchowych: Żywia to Bogini, która cieszy się życiem. Przejawia się we wszelkich odczuciach szczęścia, kiedy nasz byt daje nam zadowolenie i poczucie, że “jest dobrze”. Bogini przejawia się tam, gdzie godzą się zwaśnieni bracia i cichnie burza, ale też w matkach, cieszących się ze swoich dzieci. Tu zda się delikatnie wchodzić w dziedzinę Mokoszy, jednak - kreślenie przez nas ostrych granic między dziedzinami Bóstw byłoby doprawdy śmiechu warte, więc damy temu pokój. Chociaż - może Pani Żywia doceniłaby kolejną sposobność do chichotu.
Jaki temat nam się wylosował? Choroby. Zda się, że ciesząca się życiem Bogini jest więcej niż odpowiednią Adresatką problemów zdrowotnych. Niedomagania zdadzą się być w ścisłej czołówce rzeczy, które nasz dobrostan pogarszają. Można więc do sprawy podejść na (co najmniej!) dwa sposoby: albo prosić Boginię o pomoc w zdrowia odzyskaniu, by móc dalej życiem się cieszyć… albo w znalezieniu radości z życia mimo choroby!
Albo właśnie w taki sposób: