Jak nakazuje prastary zwyczaj, zebraliśmy się wczoraj w Borodzieju na styku Gdańska i Sopotu, aby uczcić Boga Peruna obrzędem, igrzyskami i biesiadą. Ku naszej radości zjawiło się kilka nowych osób, kilka dawno niewidzianych osób oraz większość stałych chramian :)
Ten piękny bukiet kwiatów został przyniesiony przez Waldka. Fot. Natálie Golemienko.
Obrazek z Perunem był nagrodą w igrzyskach. Fot. Natálie Golemienko.
Ten piękny wisior dostaliśmy od Piotra Gawora - dziękujemy!!!
Wynajęta przez nas wiata w Borodzieju zapewniała nie tylko ławy, stoły i dostęp do wody oraz WC, ale także mnóstwo drewna.
Panowie nieźle się narąbali ;)
Pytacie nas czasem, o której zaczyna się obrzęd. Niestety, ze Słowianami już tak jest, że wszelkie próby organizacji przypominają zbieranie kotów w jedno stado. Obrzęd zacznie się wtedy, gdy już wszyscy przyjadą i rozłożą swoje dary obiatne i biesiadne na stole i gdy zostaną wykonane wszystkie inne czynności przedobrzędowe. W zeszłym roku raz zdarzyło się nam zacząć punktualnie i wszyscy byli w głębokim szoku. W dużym skrócie: obrzęd zacznie się, gdy żerca zadmie w róg.
Obrzęd zacznie się, gdy żerca zadmie w róg.
Każdy nasz obrzęd zaczynamy od udania się z ofiarami dla Duchów miejsca, w którym obrzędujemy. Następnie ustawiamy się w kolejce do oczyszczenia - obmycia rąk i ust wodą i okadzenia dymem.
Po oczyszczeniu nastąpił obrzęd właściwy, podczas którego zaprosiliśmy Peruna i Przodków, złożyliśmy im ofiary, a także wznosiliśmy toasty za sprawy dla nas ważne.
Podczas składania ofiar podchodzimy do Ognia całą rodziną.
Dominik wykorzystuje chwilę nieuwagi i próbuje zjeść cały kołacz.
Po obrzędzie panowie przystąpili do igrzysk ku czci Peruna. Tegorocznymi konkurencjami były:
siłowanie się na rękę kapitanów drużyn,
bieg w sztafecie,
przeciąganie liny cumowiniczej
i nowość - zapasy!!! Należało wypchnąć przeciwnika poza wyznaczony obszar. Nie wolno było gryźć ani powodować innych uszkodzeń ciała, ale wolno było rzucać ;) Igrzyska wygrali Grzegorz oraz Lucek.
Po igrzyskach przystąpiliśmy już do biesiady właściwej, podczas której trochę muzykowaliśmy. Biesiada nie stanowi zakończenia celebracji, a jest jej integralną częścią – wciąż odbywa się w obecności zawezwanych Bóstw i Dziadów, należy więc zachowywać się godnie. Podczas biesiady rozmawiamy ze sobą, chwalimy się co tam u nas słychać, czasem też słuchamy pradawnych bajek i śpiewamy. Tu macie okazję zaobserwować Dominika plumkającego na przyniesionym instrumencie:
Nasi chramianie w ich naturalnym środowisku:
Wśród uczestników obrzędu była też przeurocza chihuahua o imieniu Bestia. Jeszcze urośnie o 1/4 i wszystkim pokaże, na co ją stać. Pytacie nas czasem, czy na obrzęd można zabrać zwierzę. Otóż tak! Decydując się na zabranie pupila weźcie jednak pod uwagę, że niektóre obrzędy mogą trwać dwie godziny, podczas których śpiewamy, krzyczymy “Sława” i gramy na bębnach. Jeżeli nie macie pewności czy Wasz zwierzak wytrzyma te warunki i nie będzie w sposób istotny zakłócał przebiegu obrzędu to lepiej go nie męczyć i zostawić w domu. Bestia była bardzo grzeczna przez cały czas trwania obrzędu :)
Byliśmy też podpatrywani przez nowoczesne technologie i jak tylko dostaniemy jakieś materiały, to się z Wami podzielimy na naszym profilu facebókowym :)
Dziękujemy wszystkim uczestnikom obrzędu za tak liczne stawienie się :) Następne święto - ku czci Mokoszy - odbędzie się 17. sierpnia. Wypatrujcie wydarzenia na naszych mediach społecznościowych!
W pięknych (choć chłodnych) okolicznościach pogody uczciliśmy Jarowita w nowym dla nas miejscu - w wiacie Borodziejna tyłach Sopotu. Mimo skromnej klikalności wydarzenia facebókowego w obrzędzie uczestniczyło aż 20 osób, w tym sporo nowych.
Na miejsce przybyliśmy przed 12tą i zachwycaliśmy się luksusami wynajętego przez nas obiektu - oprócz paleniska i wiaty z ławami i stołami mogliśmy się także cieszyć dostępem do WC! A podczas świąt Pory Ciemnej przyjemnie będzie się napić gorącego barszczyku lub herbaty przygotowanej w zapleczu kuchennym :) Przemiły pan zarządzający obiektem miał też przygotowane dla nas drewno na opał.
Być może niedługo zdradzimy Wam przepis na tę przepyszną tartę :)
A to też było przesmakuśne!
Zaraz po obrzędzie panowie przystąpili do igrzysk ku czci Jarowita.
Najpierw kapitanowie drużyn - Piotr i Marcin - siłowali się na ręce, aby ustalić kolejność wybierania zawodników.
Następnie obie drużyny rzucały kłodą w dal - w tej konkurencji wygrała drużyna Marcina.
Piotr przyjechał do nas aż ze Starogardu Gdańskiego!
Rozbieg z przytupem w wykonaniu Jakuba :)
A Chris przyjechał aż z Kanady!!!
Rzucanie kłodą wygrał Dawid w pięknym stylu z półobrotu - niczym Chuck Norris...
Drugą konkurencją była sztafeta i tu również wygrała drużyna Marcina.
W trzeciej konkurencji - przeciąganiu liny cumowniczej - drużyna Marcina pozwoliła wygrać drużynie Piotra.
W nagrodę Marcin złożył ofiarę Jarowitowi i poprowadził korowód z gaiczkiem zielonym, pięknie przystrojonym, w czerwone wstążeczki przez śliczne dzieweczki.
Mistrzowie drugiego planu - Piotr i Judyta - grzeją się przy Ogniu :)
Potem jeszcze długo siedzieliśmy, jedliśmy i plotkowaliśmy kontemplując przyrodę. Przez chwilę prószył drobny śnieg - to pewnie Marzanna przybyła na święto swojego Ukochanego.
Zgodnie z naszym kalendarzem obrzędowym spotkaliśmy się w sobotę na Pogańskiej Górze celem uczczenia Gromowładnego. Pierwszy raz obrzędowaliśmy w tym ciekawym miejscu - tak technicznie znajduje się ono na terenie Wrzeszcza, ale prawie każdy myśli, że to jeszcze (lub "już") Suchanino. Miejsce to było znane dawniej jako Heidenberg, czy Heitzkeberg.
Góra mierzy 61 metrów n.p.m., a po raz pierwszy wspomniano o niej w 1598 roku w "Historii Spraw Pruskich" (Historia rerum Prussicarum) Kacpra Schütza. I wiecie co? Publikacja ta jest dostępna online, na przykład [ tutaj ]! W latach dwudziestych ubiegłego wieku odkryto tam groby skrzynkowe datowane na VI wiek p.n.e. Na szczycie znajduje się owalny wał i liczne kamienie kojarzone z miejscem pogańskiego kultu. W 2021 roku na Pogańskiej Górze został otwarty punkt widokowy, z którego można podziwiać gdańską Morenę.
Długo wahaliśmy się, czy odprawiać tam obrzędy - miejsce leży w zasadzie w środku miasta, od czasu do czasu pojawiają się przypadkowi przechodnie, nie wypada też tam zbyt głośno krzyczeć i śpiewać. Jest jednak odgrodzone wałem od okolicznych domów, a na szczycie znajduje się trójpienny dąb oraz okazały głaz.
Ten piękny głaz (zapewne polodowcowy) widział już niejeden obrzęd w minionych wiekach :)
Widok na nielegalne palenisko używane przez uczniów pobliskiej szkoły.
Z punktu widokowego widzimy gdańską Morenę.
Sobotnie uroczystości rozpoczęliśmy od zebrania czterech worków śmieci - głównie kapsli od butelek, sporych ilości szkła oraz... kratki od grilla. Wyraźnie dało się odczuć, że Pogańska Góra jest odwiedzana głównie przez amatorów procentów i tytoniu.
Następnie wysłuchaliśmy wykładu o Perunie oraz kilku ogłoszeń parafialnych ;)
Potem nareszcie przystąpiliśmy do obrzędu. W naszej gromadzie każdy obrzęd poprzedzony jest złożeniem ofiar dla duchów okolicznej przyrody. Zwykle składamy w ofierze jedzenie lub alkohol i tu dobrze jest przyjąć zasadę: "jeżeli Twoja prababcia nie rozpoznałaby w tym jedzenia, to nie nadaje się to na ofiarę". Najlepiej jest przygotować coś zdrowego dla okolicznych ptaków i innych żyjątek, bo to przede wszystkim one staną się konsumentami złożonych ofiar.
Kolejnym elementem jest oczyszczenie przy pomocy dymu z wonnych ziół i wody przez naszego Żercę. Stoimy wtedy w rządku, śpiewamy i każdy czeka na swoją kolej. Od tego momentu nie robimy już zdjęć i nie kręcimy filmów, jeżeli więc chcecie zobaczyć, jak wygląda obrzęd w naszej gromadzie, musicie pofatygować się osobiście :) Na Pogańskiej Górze nie wolno palić ogniska, ponieważ teren ten jest objęty opieką konserwatora zabytków. Na szczęście mamy naszą mobilną kapliczkę! Wprawne oko zauważy, że nareszcie dorobiła się daszku ;)
Po obrzędzie przystąpiliśmy do igrzysk. Święto Peruna to męskie święto, w igrzyskach brali więc udział panowie, zaś panie udzielały dobrych rad z bezpiecznej odległości. Obie konkurencje - rzut kłodą oraz przeciąganie liny - wygrał Grzegorz :) Nagrodą był haft z tarczą Peruna, wyszyty własnymi ręcyma naszej gromadzianki - wzór tego haftu znajdziecie oczywiście na [ naszej stronie ] i nie musicie wygrywać igrzysk, aby wejść w jego posiadanie. Wystarczy kanwa do haftu krzyżykowego, igła, nici, nożyczki, 9 godzin wolnego czasu oraz zapas seriali lub podcastów.
Michał rzuca kłodą :)
A teraz Piotr - ale nie w Żercę, mamy tylko jednego!
Mateusz i Witek - przemili goście z interioru :) Wpadajcie do nas częściej!!!
W tym roku synowie Grzegorza pozwolili mu wygrać, ale aż strach pomyśleć co to będzie za rok...
O zwycięstwie zadecydowała zażarta walka między Grzegorzem i Piotrem:
Zwycięzca igrzysk :)
Ten wzór znajdziecie na naszej stronie w zakładce "Igłą i nitką malowane"
A po obrzędzie i igrzyskach siedzieliśmy jeszcze do wieczora i gawędziliśmy :)
Odwiedzili nas goście z południa Polski :)
Wisława dzielnie się trzymała, ale i tak odpadła jako pierwsza ;)
Zgodnie z naszym rocznym kołem świąt obchodziliśmy w sobotę Święto Jarowita. Na miejsce wybraliśmy jedno z palenisk przy Kamieniu Bąbelków w Gołębiewie. Niektórym pewnie przeszkadzałoby te kilkadziesiąt osób cieszących się piękną pogodą przy pozostałych paleniskach, ale my jesteśmy zbyt poważną gromadą, aby kryć się w krzakach. Niech nas zobaczą, a nuż nawrócimy kogoś na jedyną właściwą drogę - na animistyczny fundamentalizm :)
Na miejsce przybyliśmy już o 11tej, bo przed obrzędem mieliśmy zaplanowane wiele ciekawych wydarzeń. Najpierw rozmawialiśmy o duchowości i o tym, czego oczekujemy od religii. Następnie wysłuchaliśmy wykładu o wiosennej obrzędowości Słowian - kto był na wykładzie w Domu Zarazy ten wie o co chodzi ;) Sporo czasu poświęciliśmy też na ćwiczenie pieśni:
Podczas obrzędu nie robimy zdjęć ani filmów, musi Wam więc wystarczyć zdjęcie z oczyszczania przed obrzędem:
Zaraz po obrzędzie odbyły się igrzyska ku czci Jarowita. W tym roku mieliśmy trzy konkurencje:
rzut kłodą w dal,
przeciąganie liny,
rzut toporkiem w kłodę, ale tak aby się wbił ostrzem.
Ivar rzuca kłodą, podczas gdy parafianki udzielają dobrych rad z bezpiecznej odległości ;)
Michał walczy z Danielem.
Rzucanie toporkiem do celu cieszyło się największym powodzeniem.
Przyznać się, kto jeszcze nie zapłacił składki w tym roku?
Igrzyska wygrał Ivar :) Pewnie dlatego, że to był jego toporek... W nagrodę Ivar złożył ofiarę Jarowitowi i poprowadził pochód z gaikiem.
W trakcie biesiady nasz gromadzianin Michał (na co dzień pracujący jako aptekarz) wygłosił wykład na temat mistycznego i leczniczego znaczenia ziół i innych roślin dla naszych Przodków. Czy wiedzieliście, aby nadać niektórym ziołom mocy, należy na nie "naszeptać" odpowiednią inkantację Na Bogów, szanujcie swoich aptekarzy, bo mogą Wam naszeptać!
Po obfitej biesiadzie udaliśmy się na pielgrzymkę w poszukiwaniu okolicznych pomników przyrody - sosny (3.28 m obwodu, 36 m wysokości) i brzozy brodawkowatej (2.68 m obwodu, 30 m wysokości). Były dość trudne do znalezienia i oparły się nawet nowoczesnym technologiom gpsowym. Musieliśmy się posiłkować kompasem i mchem - jeżeli rośnie na sośnie, to jesteście na północy, a jeżeli na palmie, to zaszliście już za daleko na południe. Podejrzewamy, że przesadzają te pomniki przyrody od czasu do czasu, żeby zmuszać turystów do dłuższego przebywania na łonie natury ;)
Gdy zawodzą nowoczesne technologie, należy się posiłkować kompasem.
Następne święto - Chorsa - już 19. maja :) Wypatrujcie wydarzenia w naszych mediach społecznościowych!