Pokazywanie postów oznaczonych etykietą etniczność. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą etniczność. Pokaż wszystkie posty

2025-03-17

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie – ludzie i tożsamość

Jest poniedziałek, godzina 08:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową porcję przemyśleń z zagłębia wiary w duchy, z Chramu Jantar na Świętej Ziemi Pomorskiej. Dzisiaj o spoiwie społeczności.

Człowiek jest zwierzęciem stadnym. Powtarzany przy różnych okazjach truizm brzydko się starzeje. Nie żeby tracił na aktualności, wręcz przeciwnie. Po prostu obecne czasy pełne są czartów, które go depczą, a jednocześnie po wypaczeniu – wycierają sobie nim gębę. Nie chodzi jedynie o skalę; po przekroczeniu pewnej liczebności grupy, po prostu niemożliwe jest dla jej członków zachowanie zażyłości więzi niczym w plemiennej wiosce. Zdałoby się jednak, że skoro już mamy „naród” to, że jego dusza będzie mieć ścięgna i kości trwalsze i bogatsze niż język, baza numerów PESEL i podatki. Czy tak jest w istocie, niech każdy oceni po swoim otoczeniu. Tymczasem na różnych portalach wyprodukowano w ostatnich latach całe ściany (labirynty wręcz) tekstu na temat dochodzenia do głosu ruchów określanych jako „populistyczne”. Diagnozy skupiają się na kierowaniu programów wyborczych do „zaniedbanych”, grup społecznych, obiecywaniu gruszek na wierzbie czy wykorzystywaniu najniższych, łatwych do rozgrywania instynktów. Jantar wraz ze swoimi mediami pozostaje apartyjny, stąd nie będziemy teraz wnikać ani w słuszność wystawianych takim ruchom ocen, ani w trafność samych analiz ich rosnącego powodzenia. Przywołujemy jednak ten wątek, bo częstokroć ruchy owe dają swoim członkom bardzo wyrazistą tożsamość, zazwyczaj zresztą sprzedawaną wprost jako „narodowa”. Ugrupowania „umiarkowane” rzadko proponują równie mocne spoiwo, a „rozsądni i spokojni” obywatele nazbyt często odrzucają je, stawiając znak równości między samą ideą, a jej najgorszymi realizacjami.

Nie ma co karmić czartów narzekaniem. Lepiej skupić się na tym, co możemy – a możemy dużo, bo i duży zasób posiadamy: bogatą tradycję i bardzo wyrazistą tożsamość, którymi możemy „nakarmić” duszę naszego dużego plemienia. Żyjemy w takich czasach, że już samo głośne „Oddaję cześć słowiańskim Bogom” zmienia zasady gry. Większość współobywateli nie dość, że odzwyczaiła się od religii branej „na serio” to politeizm kojarzy przede wszystkim z podręcznikami zamierzchłej historii. Dlatego właśnie to proponujemy jako początek. Oczywiście, bez nachalności, którą w dowcipach prezentuje student prawa, obwieszczający zdobywane wykształcenie zamiast „Dzień dobry”. Jednak, gdy temat wynika naturalnie – mówmy otwarcie o swej religii, zwłaszcza, że łatwo można dodać sprawy, które rzeczywiście nas łączą z resztą narodu: malowane wiosną jajka, zostawianie światełek na grobach czy pustego miejsca przy szczodrogodnym stole. Cały wybór rodzimego obyczaju.

Wielu ludzi ma chroniący przed odrzuceniem, wewnętrzny hamulec, zabraniający wyskakiwać z „oryginalnością” – zgodnie z instynktem stadnym. Jeśli jednak nie ryzykujesz zbyt wiele, to gorąco zachęcamy: mów otwarcie o swoich Bogach. Gdzie jest granica owego „zbyt wiele”? To już każdy musi sobie sam ustalić. Dla jednych będzie to dopiero bezpośrednie zagrożenie życia, dla większości zapewne okolice utraty pracy, czy konkretnej znajomości – chociaż, ile warta jest znajomość której mieliby przeszkadzać Bogowie?


2024-12-23

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie – Pomorska Ziemia Święta, Bałtyk i Wyłowiony Świat

Świeżo świętowane Szczodre Gody, początek roku słonecznego i zbliżający się Obrzęd Wyłowienia to wspaniała sposobność do porozmawiania o jednym z najważniejszych czynów Bogów: o wyłowieniu Pierwszej Ziemi. Nie będziemy teraz przytaczać całości mitu, opowiadanego zresztą w różnych postaciach. Dzisiaj skupimy się na Świętym Pomorzu.

Tym, co najbardziej określa naszą krainę jest oczywiście obecność Morza, Bałtyku. Jak pamiętamy, to właśnie na morskim bezkresie unosili się obaj Bracia przed urządzeniem świata i to z jego dna wzięli Piach – zaczątek dzisiejszej Ziemi. Kiedy działania Braci doprowadziły do jej niepohamowanego wzrostu, Gromowładny ją wstrzymał, nim zabrakło miejsca dla Wód. Te nie zajmują już oczywiście wielkiego bezmiaru, ale wciąż są obecne, a my, na Pomorzu – możemy je podziwiać pod postacią Bałtyku. Możemy pójść na jego brzeg, pokłonić się Morskiemu Bogu i ujrzeć świat podobny do wielkiej przestrzeni wody, jaki widzieli na początku Bogowie.

Czy i jeśli tak, to dlaczego jest to ważne? Bo daje nam to sposobność do innego spojrzenia na swoje życie, do włączenia go w dzieje świata, zapoczątkowane przez Bogów. Święte wydarzenia nie są abstrakcyjną narracją z podręczników mitologii Słowian, czy zmyśloną historyjką, którą żerca wypełnia obrzędy, ale rzeczywistością. Nie chodzi rzecz jasna o upieranie się czy Bogowie występowali jako wąsaci mężowie, kolebiący się na falach Praoceanu w drewnianej łódce, zasiedlające przedwieczny Dąb gołębie, czy może to i wiele innych - było jedynie jedynym sposobem, w jaki nasi Przodkowie mogli pojąć działanie boskich sił, które dzisiaj określilibyśmy zupełnie inaczej. Przerysowanym, ale moim ulubionym przykładem jest to, że gdyby do pierwszej teofanii doszło dopiero teraz, to może w Swarogu zamiast Kowala upatrywalibyśmy np. Budowniczego Reaktorów Atomowych.

Morze Bałtyckie o poranku - fot. Michał Dąbek

Na Pomorzu mamy możliwość naocznego doświadczenia jednego z najważniejszych elementów pierwotnego, starego świata, który dopiero tworzył się, urządzany boskimi czynami. Niezależnie od wszystkich zmian w świecie, wciąż istnieje Morze, przypominające o Bogach. Czyż nie jest to piękne?

Zdjęcie Morza Bałtyckiego wykonał nasz Michał Dąbek przy okazji morsowania 🙂

2024-12-16

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie - czy religia jest dla słabych ludzi?

Dzisiaj o dość popularnym zarzucie wobec religii, jakoby była potrzebna jedynie ludziom słabym czy niesamodzielnym - decyzyjnie, poznawczo czy jakkolwiek jeszcze. Dzięki rozumowi i naukom ścisłym wydobyliśmy się z zabobonu i ciemnoty. Nie potrzeba szukać “mądrej” od zamawiania chorób, skoro jest antybiotyk. Człek nie musi już zatykać święconych ziół w strzechę chaty, żeby Piorun jej nie spalił, bo ma piorunochron. Strzechy zresztą też już zazwyczaj nie ma, bo ma nowoczesny domek na osiedlu mnóstwa podobnych, lub mieszkanie w bloku. Czyż życie nie jest piękne? No nie do końca, bo zda się dziecko wylano razem z kąpielą. Nauki ścisłe są super, bo ich owoce bardzo ułatwiają życie (w przygotowaniu jest zresztą wpis o szkodliwości pseudonauki i wszelakich szarlatanów), ale jak już wspominaliśmy: o Bogach i duchach orzekać czegokolwiek nie mogą, bo Ich nawet nie badają. Żaden świder geologiczny nie dokopał się do podziemnego królestwa Przodków, a przecież wielu z nas wyraźnie odczuwa, czy wręcz wprost doświadcza ich obecności.

"Kiedy rozum śpi, budzą się potwory" Francisco Goya (1797-98)

Religijność jest nieraz odsądzana od czci i wiary z powodów rozmaitych: od cynicznych, manipulujących wiernymi liderów, przez otuchę, którą znajdują w niej całkiem zwyczajni ludzie, aż po rozbitków życiowych, uciekających przed swoimi problemami w mistyczną ezoterykę. Znalazłoby się pewnie więcej. Chociaż część takich ocen to jeno przejawy czyjegoś chciejstwa. Jeśli ktoś np. używa do psychologicznej samoregulacji m.in. modlitwy, to czym niby miałby być gorszy od kogoś, kto w tym samym celu czyta książkę, czy idzie na spacer, a modlitwę odrzuca? Ale zgódźmy, się że religia jest faktycznie polem, na którym mogą rozwinąć się tak piętnowane przez postępowców patologie. Jednak, skoro już idziemy tą drogą, to dla równowagi należałoby wspomnieć także problemowców popadających w pracoholizm i biorących nadgodziny, by nie mierzyć się z konfliktami w rodzinie, intensywnymi treningami odwracających uwagę od pustki w portfelu, albo chodzeniem na koncerty muzyki klasycznej maskujących własną małość. Albo takich, co po pijaku wsiadają za kierownicę. Czy wszystkich oddanych pracy profesjonalistów, sportowców, miłośników muzyki czy kierowców - mamy oceniać przez pryzmat takich jednostek? Czy może jednak tych, przynoszących swoim dziedzinom najwięcej chluby, samemu przy tym rozkwitając?

To teraz wróćmy do tytułowego pytania, “czy religia jest dla ludzi słabych”?  O ile znów, wypada zgodzić się, że jednostki słabe wewnętrznie mogą się religii uczepić - podobnie jak mnóstwa innych rzeczy - tak kult uskuteczniany “na serio” zdecydowanie dla nich nie jest. Bo czy człowiek słaby zdobędzie się choćby na regularną dyscyplinę, wypełniania praktyk religijnych? Czy nie zniechęci się zakazami i ograniczeniami pokroju tabu czy przygotowujących do świąt postów? Czy wreszcie starczy mu wytrwałości, żeby takie święta obchodzić - zwłaszcza, kiedy te obchodzone przez rodzimowierców nie są w np. w Polsce dniami wolnymi i są to poświęcone soboty bądź dni urlopu?

Dzisiejszy temat był zapewne nie raz i dwa wałkowany przez wielu zajadłych przeciwników i gorących zwolenników zjawiska ludzkiej duchowości. Dalecy jesteśmy od jego wyczerpania w krótkim wpisie. Mamy jednak nadzieję, że udało się przynajmniej pokazać pewien punkt widzenia, zgodnie z którym - szczere i oddane praktykowanie kultu wcale nie oznacza bycia słabym człowiekiem!

2024-12-09

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie - język: magiczne narzędzie zmiany świata

Posługiwanie się mową jest jedną z najważniejszych umiejętności naszego gatunku, a język stanowi jeden z najwyraźniejszych wyróżników poszczególnych kultur. Dzisiaj skupimy się na tym, jak za jego pomocą można zmienić świat.

Tradycja słowiańska, ale też wiele innych, przykłada wielką wagę do słów i języka. Tylko częścią zagadnienia są liczne zamawiania i zaklęcia, czy w ogóle działania czarodziejskie oparte na mocy słowa. Ważna część obrzędowości dorocznej spełnia się w pieśniach, a darem wymienianym przy narodzinach Młodego Słonejka z rodziną i bliskimi są słowa-życzenia. Moc ma również słowo wypowiedziane “po prostu”, codziennie. Stąd tabuizowanie - stosowanie imion zastępczych dla istot i zjawisk groźnych, by “nie wywoływać wilka z lasu”. Tradycją, która szczególnie rozwinęła wiarę w moc słów, jest tradycja japońska - Wiesław Kotański, nestor polskiej japonistyki, zetknąwszy się ze sprzeciwem szintoistycznych teologów wobec tłumaczenia terminów japońskich na inne języki, długo myślał, że chodzi o utratę sensu i niuansów w przekładzie. Dopiero po czasie pogodził się z, dawanym zresztą wprost, tłumaczeniem, że chodzi o szacunek wobec “animistycznego ducha słowa”. Jakie stąd wnioski praktyczne? Przede wszystkim - szanujmy swój język. Nie wprowadzajmy doń obcych naleciałości czy wtrętów tam, gdzie nie są potrzebne. Również nie ma co przeklinać; zda się że nie bez powodu czynność czarnej magii i plugawa mowa mają wspólną nazwę. W istocie, ciężko nie odczuć “nic”, kiedy obok ktoś z werwą złorzeczy.

Autorka: Monika Eidintaite

Jest jednak wyższy poziom omawianego zjawiska: nie tylko “jakimi słowami” się posługujemy, ale też “jak mówimy” o rzeczach i zjawiskach. Rozpatrzmy prosty przykład: wielu początkujących rodzimowierców przejmuje - zresztą z opracowań naukowych - manierę w rodzaju “X był bogiem tego i tamtego”. Dwa błędy na raz: po pierwsze nie “bogiem”, tylko “Bogiem” - skoro nasz alfabet daje możliwość wyróżnienia podmiotów szczególnie godnych czci za pomocą wielkiej litery - dlaczego z tego nie skorzystać? Po drugie, a istotniejsze - nie “był”, lecz “jest”. Utrata ciągłości kultu i zagubienie się znacznej części wiedzy w pomroce dziejów to ludzkie zmartwienie - a Bogowie wciąż po prostu są. Skoro już doszliśmy do Bogów, warto zwrócić uwagę na Ich “imiona”. Większość tych, znanych nam z historii to w istocie rzeczowniki pospolite (“Perun” - Piorun, “Agni” - Ogień, Saule - Słońce itd.). Nie dla wszystkich teonimów znamy tak proste wyjaśnienia, ale nasuwa to pewien wniosek: może kiedyś nie było w języku Przodków rzeczowników “pospolitych”, a jedynie odnośniki do Bogów? Skomplikowana spekulacja metafizyczna i tonięcie w pojęciach były niepotrzebne, skoro Bóg-Słońce jest wprost obecny na Niebie?

Podsumujmy: zacznij traktować swoje słowa jako narzędzie magiczne. Działają w ten sposób czy akurat tego chcesz, czy nie. Mówisz coś, poruszasz tego nazwę - poruszasz i to (Tego) co tę nazwę nosi. Żeby sobie to bardziej uzmysłowić i przeniknąć takim postrzeganiem, spróbuj zamiast mówić “Ogień zapłonął” to “Bóg Ognia zawitał”, zamiast “pada deszcz” to “Ojciec Niebo kocha się z Matką Ziemią”. I staraj się mówić dobrze, o dobrych rzeczach. Nawet bez zapatrzenia się w gusła, mówienie o tym co Ci się przydarzyło fajnego - jest dużo zdrowsze niż narzekanie. Przyjemniej siedzieć z kimś, kto nie użala się, ale mówi: “Bogowie, dziękuję Wam za dobrze przeżyty dzień!”

2024-12-02

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie - religia jest wszędzie

Dlaczego na stronie poświęconej religii poruszamy ostatnio sporo kwestii zdałoby się “przyziemnych”, związanych raczej z miejscem, w którym żyjemy, naszą codziennością czy rodziną? Dzisiaj to wyjaśnimy i - pokażemy że jak najbardziej miejsce tych treści jest na blogu religijnym!

Jakkolwiek niechętna religii jako takiej, nowoczesność musiała jednak pogodzić się z faktem jej istnienia. Będąc jednak obrzydliwą parodią Peruna wskazującego Żmijowi jego miejsce w głębinie wód, nowoczesność wskazała religiom ich miejsce - w sferze życia prywatnego i za zamkniętymi drzwiami świątyń. Jednocześnie deklarowane jest “świeckie państwo”, co dla nas, animistów-politeistów, jest korzystne jedynie w sytuacji dominującego na europejskim rynku religii monoteizmu. Dalekie jest jednak od stanu pożądanego.

Świątynia Erawan w Bangkoku, źródło: Wikipedia

Podejście nowoczesne jest całkowicie obce stanowi obowiązującemu przez większość historii naszego gatunku. Na czele wielkich cywilizacji - od Chin, przez Egipt, aż po Rzym - stali przez wieki święci królowie o boskim rodowodzie. Podobnie (w odleglejszych od cywilizacji nawet dzisiaj!) na czele mniejszych plemion stoją wodzowie szczycący się Bogami wśród swoich Przodków. Święte umocowanie władcy to jeno część systemu całkowicie przenikniętego religią, będącą inspiracją sztuki, środowiskiem rozwoju ludzi (np. przez obrzędy przejścia) czy źródłem praw, nadanych przez Bogów.

Tradycyjna teokracja i nowoczesne zepchnięcie religii w sferę prywatną to dwa, przeciwne bieguny. Powrót do tej pierwszej wydaje się dziś niemożliwy, co czyni dyskusję jej zasadności bezprzedmiotową. Jednocześnie tkwienie w nowoczesnej deprywacji religijnej zda się nie do przyjęcia. Potrzebne jest rozwiązanie pośrednie: zdatne do życia w zastanym środowisku, ale przywracające religii należne jej miejsce.

Jak wzmiankowaliśmy wyżej, w świecie archaicznym religia przenika całość ludzkiej egzystencji. Jest to pierwszy krok, szczególnie łatwy do zrobienia na gruncie animizmu. Duchy są wokół (i wewnątrz) nas. Jesteś wśród nich modląc się, pracując, rozmawiając z dzieckiem czy jedząc obiad z rodziną. Przynajmniej w części z nich - przejawiają się Nieśmiertelni Bogowie, od których te duchy pochodzą.

Co więc można zrobić? W tej chwili proponujemy przerzucenie pomostu między codziennością, a religią. Sakralizację tej pierwszej można uzyskać przez drobne akty pobożności. Podziękowanie Bogom przed posiłkiem, poświęcenie rozpoczynanej pracy Bogu, który opiekuje się jej dziedziną czy pozdrowienie duchów, na teren których wkraczamy (duchy lasu, łąki, plaży… ale też miasta, dzielnicy, portu czy własnej kuchni!). Te drobne gesty działają też w drugi sposób “ucodzienniając” religię: wyprowadzając ją ze sfery wydzielonego rytuału, a wprowadzając w domowe pielesze.

We wpisie przemyciliśmy swoją propozycję. Mamy jednocześnie nadzieję, że wyjaśniliśmy wątpliwości tych z Was, którzy mogliby dziwić się naszemu doborowi tematów :)

2024-11-25

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie - relatywizacja, lenistwo i “to tylko zwyczaj”

Dzisiaj atakujemy temat nowoczesnego nihilizmu, który wszystkie tradycyjne wartości, w tym stanowiące o istocie człowieczeństwa, chce przedstawiać jako relatywne i arbitralne konstrukty społeczne, które można dowolnie przyjmować i odrzucać czy zawieszać zgodnie z okolicznościami i upodobaniami. Pomioty Żmija, smoki, kradną wodę, doprowadzając do zatrzymania życia - ten zaś gad, zrodzony w “nowych czasach” wyjaławia ludzki świat w ogóle.

Pierwszym objawem zawitania owego złośliwego ducha w nasze progi jest zjawisko “nie chce mi się” albo “przecież to tylko zwyczaje”. Rzecz jasna, każdemu z nas zdarza się gorszy dzień, choroba czy autentyczny wypadek losowy, uniemożliwiający uczestnictwo w święcie, codzienną modlitwę o stałej porze czy - co nawet gorsze - zasiąście jak człowiek do obiadu z rodziną, w domu, przy jednym stole. Czartowi oddajemy jednak pole, kiedy “sami” decydujemy, że zjedzenie obiadu bardziej niż twarz żony, uprzyjemni kolejny odcinek serialu ze streamingu. “To już nie mam prawa obejrzeć ulubionego filmu?!” Masz, oczywiście - wszystko jest dla ludzi. Ale czy w zamian za wspólny obiad, usiadłaś później z mężem przy wspólnej herbacie, albo poszliście razem na spacer?

Kiedy zły duch rozsiądzie się już wygodnie w czyimś życiu, zaczyna szeptać (a czasem głośno gadać): “A po co?” - podważając w ten sposób sens pielęgnowania więzi między ludźmi, czy dbania o swoje otoczenie. Po co masz wyrzucać opakowanie po batoniku do śmietnika, skoro sąsiadka nie sprząta po swoim psie? Dlaczego masz być dumny ze swojego miasta, skoro nowe skrzyżowanie utrudnia życie połowie mieszkańców, a prezydentem jest ktoś, na kogo nie głosowałaś? Po co masz praktykować jakieś prastare kulty, skoro te po drodze upadły i jest XXI wiek i nasze postępowe społeczeństwo skutecznie pozbyło się religijnego zabobonu? Czart nie poprzestaje na podpowiadaniu kontestacji, ale czując się pewniej popycha owładniętych przez siebie ludzi do aktywnego podważania wszystkiego co nie-nowoczesne, a swoim ogonem zagarnia coraz większy krąg.

Źródło: Freepik

Niewątpliwie wprowadzenie opartej na animizmie religii Jantaru do współczesnego życia wymaga wysiłku. Wbrew obiegowym, a błędnym, opiniom wiara nie jest rzeczą dla wewnętrznie słabych ludzi, ale właśnie dla silnych, zdolnych przyjąć odmienne wzorce niż większość nowoczesnego otoczenia. Za każdym razem, kiedy poświęcasz swój czas by pójść na święto, otwarcie przyznajesz się do swoich Bogów, zamiast ślepić w smartfona popatrzysz na otoczenie, porozmawiasz z kimś i w ogóle: kiedy wybierasz drugiego człowieka zamiast łyku z kieliszka biesa - dajesz mu odpór i nie pozwalasz zdobyć kolejnego przyczółka.

Cośmy się tak uczepili tego złego ducha? Przecież rodzimowierstwo to nie chrześcijaństwo, żeby mówić o “złym duchu” czy o jakimś “czarcie”? No nie - a jednak zło istnieje i przejawia się w rozmaity sposób. Dostrzegamy je, więc reagujemy. Po swojemu, zgodnie z animistyczną wiarą w duchy - w tym przypadku złośliwe, będące zapewne jakimś dalekim potomkiem Żmija, który ongi ukradł wody. Animizm w pełni uprawnia do mówienia o prowadzeniu duchowej walki i do podejmowania jej.


2024-11-18

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie – o co chodzi z tą Pomorską Ziemią Świętą i czy Jantar to grupa kaszubska?

Jako wyżej stało, Jantar siedząc na Pomorzu jest do swojej Ziemi przywiązany i swą Ziemię chwali. Nie da się jednak zaprzeczyć, że Ziemia Pomorska ma – na tle Polski bardzo wyraźny – rys etniczny, związany z Kaszubami. Dzisiaj wyjaśnimy trochę jak ma się to do „pomorskości” Jantaru.

Otóż odpowiedź może niektórych rozczarować: całkowicie nijak. Większość naszych to mieszczuchy, których Przodkowie wyprowadzili się z mniejszych miejscowości kilka pokoleń temu, przez co zatracili związek z tradycjami swojej Małej Ojczyzny, albo wprost są ludnością napływową. Nie ma się co czarować.

Fot. Emilka Skubis

Z drugiej strony, nikt z nas nie aspiruje do podrabiania kultury kaszubskiej, czy bycia farbowanym Kaszubem. Indianie jednego z plemion Ameryki Północnej wypowiedzieli formalną wojnę „plastikowym ludziom mocy” i w ogóle nie-Indianom małpującym ich tradycyjne obrzędy. Kontekst jest tam nieco inny, bo Indianie byli od pokoleń po bezlitośnie kolonialnemu eksploatowani przez białych, a elementy ich duchowości zawłaszczane nie (tylko) dla praktykowania archaicznej duchowości, ale raczej dla komercji i zarobku. Zasada zda się jednak pozostawać zbliżona. Trudno wyobrazić sobie, by Kaszuba z dziada pradziada patrzył na bosego Antka ubierającego od święta kubraczek z kaszubskim haftem i kaleczącego kaszubski język inaczej niż z politowaniem.

A jednak korzystamy ze źródeł etnograficznych spisywanych wśród pomorskich Kaszubów i utożsamiamy się z zamieszkaną przez nas Ziemią. Stwarza to pomost między tym, co robi Jantar, a tradycjami miejscowymi, zastanymi. Możliwe, że na wiarę Jantaru nawróci się kiedyś istotna liczebnie grupa Kaszubów, albo że część wierzących samodzielnie ulegnie urokowi miejscowej kultury i zacznie nią żyć również poza aspektem stricte religijnym. Co więc w tej chwili decyduje o „pomorskości” Jantaru?

Zamieszkana Ziemia Święta – Pomorze. Nawet jeśli o tym nie myślimy, to spacerując po lasach, miastach i wsiach Pomorza – obcujemy z pomorskimi duchami. Nawet jeśli w wielu miejscach próbują je zakrzyczeć duchy obce, zawleczone na grzbiecie gada globalizacji. Oddajemy cześć Morskiemu Bogu, przy którym ta Ziemia wzrastała: kształtuje się panujący na niej klimat i warunki gospodarcze.


Czy nie jest to trochę życzeniowe myślenie na zasadzie „skoro siedzimy na Pomorzu to cokolwiek byśmy wymyślili będzie pomorskie?”. Nie, ponieważ niczego nie wymyślamy od zera. Bierzemy to albo jak na dobrych rodzimowierców przystało z tradycji, co wyjaśniliśmy kilka akapitów wyżej, albo jako dobrzy animiści – z kontaktu z Bogami i duchami. Czy jest to taki kształt „pomorskości” jaki można było zastać na tych ziemiach pięćset, dwieście, czy choćby pięćdziesiąt lat temu? Zapewne nie, ale nas to nie zraża. Rozwijamy się, utrzymujemy więź z Bogami i wierzymy w Ich przewodnictwo 😊


2024-11-11

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie – globalna wioska i Ziemia Święta

Internet jest wylęgarnią śmieszków i memów, więc od razu wyjaśnijmy – jakby było co wyjaśniać – że „Ziemia Święta” to oczywiście Pomorze. Jedyna prawdziwa kraina, gdzie mieszkają Bogowie i prawdziwi ludzie. No - przynajmniej większość 😉

Skoro w tej serii wpisów skupiamy się trochę bardziej na społecznym, niż teologicznym aspekcie religii (‘duchy są wszędzie’ && ‘religia zajmuje się duchami’ => ‘religia zajmuje się wszystkim’), nie sposób pominąć kwestię globalizacji i naszej Małej Ojczyzny. Oczywiście, Bogowie i duchy są obecni w całym świecie i od dawna głosimy, że dobry rodzimowierca jeśli trafi np. do Japonii (niech będzie daleko i egzotycznie) to pierwsze co, powinien pójść do chramu shinto i pokłonić się Kami. Jednak, niezależnie od internetu dzięki któremu jesteśmy w stanie pracować w czasie rzeczywistym zdalnie z ludźmi z innych kontynentów – na co dzień działamy tu i teraz. Zanurzeni jesteśmy w ciągłym strumieniu duchów. Naginając się do smoka globalizacji, mniej lub bardziej ochoczo wpuszczamy weń prądy z innych rzek, jednak główne źródło bije na naszej ziemi.

Święto Mokoszy 2021, Jeleńska Huta


A nasza ziemia jest naprawdę fajna. Mówią, że podróże kształcą i rzeczywiście: warto wyjechać. Mam to szczęście, że pojeździłem trochę po świecie i miałem okazję zobaczyć duże zachodnioeuropejskie stolice, skandynawskie fiordy (są przepiękne!), jak i indyjskie zatłoczone uliczki (dla większości „cywilizowanych mieszczuchów” – mocno przebodźcowane). Te ostatnie zresztą rozszerzają skalę do stopnia, w którym podróż po Europie to taka dłuższa przejażdżka między Gdynią, a Gdańskiem, tylko że zmienia się dominujący język na ulicach. Ale właśnie: podróże kształcą. I uczą, że u nas jest naprawdę miło, czysto i spokojnie. Na ulicach nie ma śmieci; ta puszka po energetyku szpeci, ale w skali ustanowionej np. przez Indie – nie liczy się. Wieczorem nie zastanawiam się czy na ulicy jest bezpiecznie i czy mogę puścić żonę do sklepu, tylko mówię jej co ma kupić dla mnie skoro już idzie. Do tego duża pusta przestrzeń nad Morzem sprzyja okresowym wiatrom, dzięki czemu cieszymy się przez większość czasu, nawet w miastach, względnie czystym powietrzem. No i mamy – wbrew pozorom – sporo zieleni. Żeby pójść do lasu, mieszkaniec takiego Trójmiasta nie musi – jak nasza koleżanka z Włoch (którą serdecznie pozdrawiamy!) jechać 50 km, albo wręcz do Szwajcarii. Idzie po prostu do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego lub innego z lasów okolicznych. Tu warto wspomnieć o organizowanych przez nas pąciach, służących właśnie zapoznaniu z zaletami przyrodniczymi naszego regionu [ klik!!! ].

Pąć do miejsc mocy, 2023

Warto włączyć taką optykę w swoje życie i pokochać swoją małą ojczyznę. Poszukać duchów przejawiających się w naszym otoczeniu i postarać z nimi dogadać, poukładać. Poznać szczególne miejsca, zwłaszcza w lasach czy nad Morzem, może o nie zadbać. I wiadomo: włodarze miejscy mają różne pomysły, lepsze lub gorsze i nie ze wszystkim trzeba się zgadzać (czemu można [i trzeba!] dać wyraz choćby na wyborach samorządowych). Ale w skali świata jest naprawdę fajnie. I za to warto przed Bogami i ludźmi wyrazić wdzięczność :) 🇵🇱


2024-11-04

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie – zdobycze techniki, mieszczuchy i wiara w duchy

Słowo się rzekło: „jesteśmy współczesnymi ludźmi, tyle że z konkretną religią”. Nasza stoi w podwójnej kontrze do (negatywnie pojętej) „nowoczesności”. Nie dość że jest po prostu religią, a te wypadają z łask „cywilizowanego Zachodu”, do którego nasz kraj aspiruje, to jeszcze jest „prymitywna”. Już z samej zasady rodzimowierstwo słowiańskie odwołuje się do archaicznych treści, wraz z politeizmem, składaniem materialnych obiat (ofiar) czy odprawianiem wokół Ognia obrzędów, na których śpiewa się stare pieśni – częstokroć wzięte z tradycji spisywanej po wsiach te sto – dwieście lat temu. My dokładamy do tego wszechobecne duchy, w skrajnej formie animizmu czy też „panpneumii”, bo te byty są wszędzie. Jak to pogodzić z postępową nowoczesnością? Nijak. Ze współczesnością jako taką już się da.


Jeden z częstszych zarzutów głosi, że nauki ścisłe dostatecznie wyjaśniły działanie świata, bez powoływania się na Bogów. Będąc z wykształcenia doktorem nauk technicznych, czuję się szczególnie uprawniony zbijać takie twierdzenia: fizyka i pozostałe nauki przyrodnicze niczego nie orzekają o Bogach i orzekać nie mogą. Bo Ich nie badają. Interesują się wyjaśnianiem pewnych mechanizmów i ich praktycznym wykorzystaniem – i w tym są bardzo skuteczne. Nie ma jednak żadnego prawa fizyki, które jakkolwiek wykluczałoby działanie duchów. Niczego nie zmienia też to, że umiemy wyjaśnić powstawanie błyskawicy różnicą potencjałów elektrycznych, a żaden balon meteorologiczny nie natknął się na uwieńczonego dębowymi liśćmi kulturystę siedzącego w chmurach. Naukowe poznanie świata przybliża nas do zrozumienia go, oraz obecnych w nim przejawów boskości. Nie wyczerpuje jednak wszystkiego, zwłaszcza tak powszechnego w naszym gatunku jak intuicja sacrum. I na nic zdadzą się tu wszystkie psychologizujące redukcjonizmy, w myśl których Pradawni Bogowie to w najlepszym razie kulturowe manifestacje jungowskich archetypów. Bogowie po prostu są.


Niektórzy łączą też archaiczne religie z bolączkami archaicznych ustrojów społecznych. Względnie zamknięte społeczności sprzed kilku wieków miały swoje problemy. Mocne uzależnienie od wpasowania się w społeczność, silna nietolerancja wszelkiej inności, czy brak możliwości ucieczki z toksycznych relacji rodzinnych, z despotyczną władzą rodowej starszyzny. Trudno zaprzeczyć możliwości takich zjawisk w przeszłości... i zastąpieniu starych problemów nowymi w dzisiejszym świecie. Osadzenie w sieci nieanonimowych zależności sąsiedzko-rodzinnych zastąpiliśmy również osadzeniem w sieci – anonimowych łańcuchów dostaw towarów i usług oraz zależności urzędniczych. Do tego izolacją społeczna i brak poczucia wspólnoty. Ilu swoich sąsiadów potrafisz choćby wymienić z nazwiska? Jak i czy w ogóle jakość ich życia wpływa na Twoje? Z ostracyzmu wobec wszelkiej inności przeginamy w drugą stronę, gdzie wielu ludzi krępowałoby się w ogóle zadać pytanie o wyznawaną religię, a wszelkie próby bycia „wyrazistym” to proszenie się o oskarżenia o ekstremizm. Ale dlaczego w ogóle poruszamy ten temat teraz, skoro miało być o archaicznej religii? Dlatego, że wiara rodzima jest z definicji oparta na wspólnotowości i nie da się jej na dłuższą metę praktykować w społecznej izolacji. Rodzimowierstwo jest religią gromadną, w którą wpisane są choćby obrzędy sankcjonujące zmianę ról społecznych. Jednocześnie działa w oparciu o tradycję, która dostarcza wspólnego tła i poziomu odniesienia swoim uczestnikom.

Podsumowując, z różnych stron spotkaliśmy się z – wyrażonymi nawet w dobrej wierze i to przez całkiem rozsądne osoby – propozycjami rezygnacji z hasła „animizm”, odpuszczenia sobie „duchów” na rzecz „bytów energetycznych”, czy oparcia swoich przemyśleń religijnych na osiągnięciach fizyki kwantowej. Pozwolimy sobie jednak pozostać w archaicznej strefie komfortu pomorskiego Jantarowego animizmu 😊


2024-10-29

Tradycja czy nowoczesność?

W tle dyskusji o słowiańskiej duchowości i przyległościach da się nieraz słyszeć echa starć „konserwatyzmu” z „nowoczesnością”. I tym razem zrezygnujemy (na chwilę!) ze śmieszkowania i na pytanie „To chcecie być tradycyjni, czy nowocześni?” nie odpowiemy „tak”, tylko wyjaśnimy.

Fot. Karolina Warkus

Zacznijmy od tej drugiej strony, zwłaszcza że nie raz, nie dwa Jantar przedstawiał siebie jako „współczesnych ludzi, tyle że z konkretną religią”. Otóż tak, lubimy (przynajmniej większość z nas) mieć ciepłą wodę w kranie, dostępne szczepionki i antybiotyki czy media społecznościowe – na łamach których do Was piszemy. W dziedzinie techniki nowoczesność jest fajna – chociaż też nie zawsze. Miło byłoby, gdyby produkcja przemysłowa była bardziej zrównoważona i podyktowana choćby realnym popytem na dobra, a nie nadprodukcją towaru zalegającego sklepowe półki, na co z jednej strony marnuje się mnóstwo energii i surowców, a z drugiej do środowiska wtłaczane jest mnóstwo niepotrzebnych zanieczyszczeń.

I tu dochodzimy do etapu, w którym „nowoczesność” nie jest fajna. Degradacja środowiska, zanik kulturowej wyrazistości czy atomizacja społeczeństwa – żeby szybko tylko wymienić niektóre z nich. Współczesna Europa, w tym Polska, zdryfowała w dziwnym kierunku, gdzie tradycyjne wartości – religijne, społeczne, estetyczne – bardziej niż na ulicy lęgną się w muzeach i na stronach podręczników. Przemiany w tej dziedzinie są czymś naturalnym i nie chodzi tu o dziaderskie marudzenie „kiedyś to było, a teraz ta młodzież”. Problemem nie jest zmienność społeczeństwa, ale zanikające wspólne „coś”, z czym wszyscy by się powszechnie utożsamiali. Wiersze Mickiewicza i Słowackiego zostały skutecznie zohydzone przez system edukacji, a dzieła polskich artystów – czy to byłby Malczewski, Stryjeńska, Szukalski czy ktokolwiek inny – wypierają instagramerzy. Każdy konsument może wybrać sobie swojego. Już nawet z tym – dla nas niefajnym – chrześcijaństwem aktywnie utożsamia się coraz mniej ludzi, negując przy okazji w ogóle potrzebę religijności zorganizowanej – tak na poziomie instytucji, jak i w ogóle spójnego zespołu praktyk i wierzeń.

Czy więc jesteśmy współcześni – postępaccy, żądni postępowego społeczeństwa? Nie. Czy jesteśmy konserwami, planującymi wyprowadzkę na wieś i tejże wsi deelektryfikację? Też nie. Jesteśmy ludźmi współczesnymi, którzy cieszą się niektórymi aspektami zastanego świata, ale starają się dostrzegać jego różne problemy i reagować na nie - z perspektywy archaicznej, odziedziczonej po Przodkach i praktykowanej w dzisiejszych warunkach religii


2023-08-09

Wiara rodzima a pochodzenie

Spotykamy się czasem z Waszymi wątpliwościami czy osoba o korzeniach spoza Polski, czy innych słowiańskich krajów, może wyznawać rodzimowierstwo słowiańskie. Dzisiaj przedstawimy nasze podejście do tematu. Czy więc dbamy w Jantarze o czystość naszej etniczności? Ależ oczywiście - większość naszych gromadzian codziennie bierze prysznic 😉 

Jako Polacy z reguły dumni ze swojego pochodzenia i ciążącej na nas odpowiedzialności za powierzoną nam przez Przodków tradycję. Żyjemy na ich dziejowej ziemi, a w naszych żyłach płynie ich krew. A krew ta potrafi płynąć do nas z najróżniejszych stron. Swego czasu popularnością cieszyły się rozmaite testy genetyczne, mające stwierdzić procentowe udziały Przodków z różnych stron świata. Różni ludzie chwalili się wówczas na mediach społecznościowych „a mnie wyszło 89% Słowianina, 8% Germanina i 3% Fina!”. Albo jakoś podobnie. 

Byłby to dla nas tylko jeden z wielu przewijających się przez noosferę trendów, gdybyśmy nie mieli – na żywo, na naszych świętach – rzeczywistych przykładów. Starym stażem, dobrym Jantarowiczem (a także członkiem Starszyzny!) jest pół-Indianin, a na uroczystości uczęszcza osoba o korzeniach syryjskich. 


Empirycznie możemy stwierdzić, że mieszane pochodzenie nie jest jakąkolwiek przeszkodą do wyznawania i praktykowania takiej religii jak rodzimowierstwo słowiańskie :)

Wobec powyższego, niektórzy mogą poczuć się ździebko skonfundowani na tle dbania o „czystość etniczności”. Robimy to zgodnie z przykładem zachodniosłowiańskim: wiadomo, że np. w Wolinie wolno się było osiedlać ludziom wszelkiej narodowości, byle tylko nie podważali miejscowej, rdzennie słowiańskiej religii i jej dominacji. Podobnie jest u nas – dopóki deklarujesz oddawanie czci naszym Bogom i przestrzeganie naszych obyczajów i bierzesz regularnie prysznic – bądź sobie nawet i z Wąchocka 😉