Jest poniedziałek, godzina 19:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową porcję przemyśleń z zagłębia wiary w duchy, z Chramu Jantar na Świętej Ziemi Pomorskiej. Jeszcze przez jakiś czas na tapecie podróż na północ. Dzisiaj o potrzebie zaznaczenia swojej obecności.
Już pobieżna znajomość kultur dawnego „barbaricum wystarcza by wiedzieć, że jedną z najważniejszych rzeczy dla tych ludzi było zostać zapamiętanym. Najlepiej w opiewających wielkie dokonania pieśniach i opowieściach – w dobrym tonie było też porównywanie głównego bohatera chwalby z jego poprzednikami; herosami z powszechnie znanych mitów. Oczywiście, utrwalenie siebie w pieśniach było raczej przywilejem jednostek wybitnych: zwycięskich wodzów czy siejących postrach wojowników, a zapewne również - mogących po prostu sowicie opłacić aojda, skalda czy jakkolwiek inaczej określano w danym plemieniu zawód barda. Były jednak również inne możliwości utrwalenia siebie w historii, z czego skorzystał Halfdan – zapewne służący w gwardii wareskiej „wiking” – ryjąc wewnątrz przybytku Hagia Sophia w Konstantynopolu runy, głoszące mniej więcej tyle co: „Halfdan był tutaj”. Zresztą, obyczaj taki sięgał daleko poza barbaricum, czy w ogóle ludy aryjskie – z przyczyn głównie politycznych zwane dzisiaj „indoeuropejskimi”. Dość wspomnieć liczne... ślady stóp: odciski, czy też obrysy, pozostawiane przez wiernych w świątyniach egipskich. Pątnik przebywszy długą drogę do sławnego chramu chciał zostawić namacalny dowód swych odwiedzin.
![]() |
Wnętrze jaskini Skjonghelleren |
Wróćmy jednak do Halfdana. Współcześnie tworzone napisy, tożsame z jego twórczością, widujemy dość często w miejscach rozmaitych: na wiatach autobusowych, stacjach transformatorowych, starych murach czy... w pradawnych jaskiniach. Wyspa, na której przebywam, Valderoya, słynie m.in z położonej w zboczu góry jaskini Skjonghelleren. Najstarsze w pełni uchwytne ślady bytności człowieka datuje się w niej na jakieś 2000 lat. Jaskinia ta była jedną z pierwszych rzeczy, o których usłyszałem po przybyciu do mieszkania. Pierwszy spacer po okolicy zaliczyłem jednak dopiero wieczorem, kiedy już było ciemno, wejście do jaskini zaś stanowi wysokie na jakieś 10m usypisko kamieni. Ziejąca ciemnością ze zbocza góry jaskinia robiła po zmroku wielkie wrażenie. Podszedłem więc bliżej, ale wejście do jej wnętrza zostawiłem sobie na inny raz. Ten nadszedł już niebawem i w świetle dnia wkroczyłem do czegoś, co dla ludzi sprzed dwudziestu, a może i więcej wieków – było domem. Mieszkali tu, przynosili zdobycz, kochali się, sprzeczali – żyli. Podniosły nastrój zakłóciła kontemplacja sztuki naskalnej – całkowicie współczesnej. Okazuje się, że miejscowa ludność, zapewne wspomagana przez turystów, również uległa podobnemu insynktowi co Halfdan, egipscy pielgrzymi i wielu, wielu innych. Ściany jaskini „zdobią” świadectwa bytności, wyznania miłości, rysunki... Nie wygląda to ładnie, ale po dłuższym przemyśleniu: nie jest to akt (całkowicie) bezmyślnego wandalizmu. Poza tą jaskinią nigdzie na tutejszym szlaku, czy nawet na okolicznych skałach – takiej twórczości nie uświadczyłem. To prastara jaskinia: miejsce niezwykłe przyciągnęło ludzi, którzy pragnęli zapisać się właśnie tam, nie „gdziekolwiek”. Można ubolewać nad dewastacją. Chociaż... runy Halfdana w Hagia Sophia chroni teraz ponoć plastik, by przypadkiem stamtąd nie zniknęły. Pozostaje więc chyba tylko zadumać się nad pewnym popędem do zaistnienia, który, choć w dyskusyjnej postaci, przejawiał się już wiele wieków temu i przejawia się dzisiaj.
Zachęcamy do śledzenia naszej strony, reagowania na posty, komentowania i co najważniejsze - oddawania czci Bogom!