Pokazywanie postów oznaczonych etykietą modlitwa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą modlitwa. Pokaż wszystkie posty

2025-03-28

Po co nam tylu Bogów – Chors, a zdobycie pracy i jej pomyślne wykonywanie

Jest poniedziałek, godzina 08:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową porcję przemyśleń z zagłębia wiary w duchy, z Chramu Jantar na Pomorskiej Ziemi Świętej. Dzisiaj o zwracaniu się do Chorsa poszukując pracy, czy pragnąc dobrze ją wykonywać.

Bóstwo jaśniejące z ciemnego Nieba przedstawia się jako tajemnicze i zmienne. Króluje w nocnym świecie, który ludziom kojarzy się jako obcy, pociągający, niebezpieczny. Jednak Jego przemiany pozwoliły na pomiar czasu, a przez to na zaprowadzenie ładu i porządku w wielu dziedzinach życia. Dziedzinach dodajmy, użytkowych, jak prace na polu czy wypływanie w Morze, albo leczenie, które od dawna stanowiły dla ludzi główne zajęcie i źródło utrzymania. Daje to dobre tło, by do Chorsa zwracać się i dzisiaj, gdy pragniemy dobrze wypełniać ciążące na nas obowiązku, czy gdy poszukujemy nowej pracy. O tych dwóch kwestiach opowiemy dzisiaj trochę osobno.

Przede wszystkim, przemiany Chorsa są od wieków stałe: Bóg odradza się i przybiera krągły niczym kołacz, który potem pożerają wilki i nocne stwory. Oprócz niezwykłych zdarzeń jak zaćmienia – nie ma odstępstw od tego rytmu. To bezwzględne przestrzeganie niebiańskiego prawa, które wyznacza Bogu Jego los, daje pierwszy przykład, który można od Niego czerpać: dyscyplinę. Wszystkie sprawy mają swój czas i porządek, którego nie wolno zaniedbywać. Jednym z największych dobrodziejstw, które Miesiąc podarował ludzkości jest właśnie możliwość odmierzania czasu i planowania. Oddajmy cześć Chorsowi robiąc użytek z tej możliwości! Co więcej, od dawna zwracano uwagę na Jego fazę przy poszczególnych czynnościach: czy Go przybywa, czy topnieje, czy może jest właśnie największy na Niebie, czy też nie widać Go wcale.  Stosownie do tego co miało wzrastać i rozwijać się, rozpoczyna się najlepiej oświetlone sierpem Młodego Księżyca, a sprawy największe – w blasku krągłego, pełnego Miesiąca. Zebrawszy to razem, już same przemiany Chorsa pozwalają i uznanie Jego wpływu na ludzkie starania dają dość podstawy, by spróbować zorganizować coś lepiej.

Stanisław Jakubowski "Chors"

Z drugiej strony, Jego srebrne światło przenikające mroki nocy od wieków inspiruje poetów i marzycieli, co wyklucza nazbyt „sztywne” i „zdyscyplinowane” wyobrażenia o tym Bogu, wskazując też drugi kierunek. Nie tyle sprzeczny, co uzupełniający. Otwórzmy się na podświadome sygnały, na natchnienie. Jeżeli jakaś wiedza zda się rodzić w nas sama z siebie, czy przypływać z ciemnej nicości, nie ma powodu jej odrzucać, choćby brak jej był racjonalnego rodowodu. Jeśli coś mówi Ci, by dzisiaj zadziałać choć trochę inaczej niż zwykle, by zamiast powtarzalnej sztampy wprowadzić coś innego, albo nawet, tym razem po prostu poświęcić trochę więcej wysiłku, by to co wychodzi z Twoich rąk było piękne – może warto posłuchać? Szczególnie takie podejście zda się dobrze nadawać do realizacji „kultycznej”, gdy zwrócimy się do Boga o zesłanie szczęśliwego natchnienia.

Wspomnienie o „zmianach” i „czymś nowym” to dobra sposobność by przejść do zagadnienia z tytułu wpisu, do poszukiwań nowej pracy. Szczególnie tutaj ten aspekt związany z natchnieniem zda się mieć zastosowanie, bo może dopomóc w znalezieniu nowej pracy. Złożyć papiery do firmy, o której normalnie być nie pomyślała? Poszukać ofert w nowym, nieznanym wcześniej miejscu? Albo pomyśleć o większych zmianach i rozejrzeć się w innym zawodzie, niż kurczowo trzymać się obrabiania niezbyt urodzajnego poletka? Ale także kierować się, na tyle, na ile dynamiczna codzienność pozwoli, urodą Nocnego Słońca na Górnym Morzu i intensyfikować umawianie rozmów o pracę czy rozsyłanie papierów, kiedy Jego przybywa.

I co najważniejsze z punktu widzenia czci boskiej – modlić się do Chorsa. By wzrastając pomagał rosnąć sposobnościom, które wykorzystamy i swym światłem dopomógł nam je dostrzec – nawet jeśli wkoło ściele się cień. By malejąc zmniejszał wraz ze sobą to, co zagradza drogę i trzyma nas w miejscu. Jest jednak jeszcze coś. Gdy Miesiąc marnieje na Niebie, jest pożerany przez wilki i łakome nocne duchy. Jeśli więc czujemy się tak, jakby coś się na nas zawzięło i pożerało wszystkie dobre okazje, nim byliśmy je w stanie uchwycić – można złożyć temu Bogu dar i prosić by odciągnąć łapczywą bestię od człowieka, od nas.

2025-02-10

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie - inna Ziemia inne duchy, a Przyroda jest święta

Jest poniedziałek, godzina 19:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową porcję przemyśleń z zagłębia wiary w duchy, z Chramu Jantar na Świętej Ziemi Pomorskiej. Chociaż - tym razem tekst dla Was został napisany w Norwegii, tam mnie bowiem na kilka tygodni wywiało życie zawodowe. Zmiana otoczenia to ciekawa sposobność do spojrzenia na pewne sprawy z innego ujęcia i przemyślenia ich na nowo. Na przykład znaczenie Przyrody wobec zdążania do Bogów. Od dawna w Jantarze głoszona jest jej świętość, przez wzgląd na jej zdolność do przejawiania w sobie świętości i boskości. Jest też przesiąknięta duchami: duszami drzew, kamieni, wody, ptaków, zwierząt i czego tam jeszcze.

Jako mieszkaniec Świętego Pomorza jestem przyzwyczajony do tego, że Morze jest. Trzeba doń dojść, dojechać - ale jest osiągalne. Tu jest trochę inaczej. Okolice Aalesund (czyt “Olesund”, przez długie ‘O’) gdzie przebywam, to grupa skalistych wysepek. Otwierasz drzwi od domu - Morze. Jedziesz autobusem do pracy - Morze. Znaczy się, po drodze są ze dwa tunele łączące sąsiednie wyspy, gdzieś tam jakieś miasto, ale ogólnie: Morze. I góry. W zasięgu wzroku prawie zawsze jest ich co najmniej kilka. Z dużej odległości zazwyczaj widać te wyższe, okryte śniegiem. I wieje. Mam ze sobą puchową kurtkę, która w Polsce leżała kilka lat na dnie szafy. Tutaj też okazałaby się bezużyteczna, gdyby w niedzielę nie zaczęło porządnie wiać. Zimny i mokry wiatr, hulający tu sobie między Morzem, górami i wyspami skutecznie uwięziłby mnie w mieszkaniu, gdybym miał jedynie polar, który jeszcze kilka dni temu całkowicie wystarczał. Kurtka miała się przydać na norweskie mrozy; tych nie ma, bo pierwszy szron zobaczyłem tu dopiero prawie po tygodniu, a śnieg jedynie dawno uprzątnięty po poprzednich opadach, na hałdzie w kącie parkingu - i oczywiście na odległych górach. Warto dodać, że łuna od miasta jest tu dużo słabsza, więc kiedy w nocy było czyste, bezchmurne niebo - wychodziłem co chwila pozachwycać się Miesiączejkiem i Gwiazdkami na Niebie. Na Zorzę się jeszcze nie załapałem. 

Jeden z najczęstszych widoczków tej okolicy - kawałek lądu, skały, Morze i Niebo

Jest tu zupełnie inaczej niż u nas. A jednak da się to lubić, nawet bardzo. Jest tu naprawdę pięknie. Tutejsza Przyroda rozbrzmiewa głosem ożywiających ją duchów i czuć w niej obecność Bogów. Raczej nie do końca Tych samych co u nas, ale ta strona to porządne (tym razem bez ironii) medium, poświęcone praktykowanej w Jantarze religii, więc nie będziemy dociekać, czy Perun i Thor to Kuzyni, różne twarze, tego samego Boga, ukazującego się różnym ludom, odrębni Bogowie - czy dowolna inna możliwość. O jałowości takich rozważań pisaliśmy zresztą tydzień temu. Ale do rzeczy: tutaj też można doświadczyć boskości. Jest to odmienne przeżycie, niż na naszej Ziemi, ale również pozwalające ujrzeć to co święte, tyle że z innego kąta.

Ze swoimi codziennymi modlitwami i praktykami wciąż zwracam się do naszych rodzimych Bogiń i Bogów. Jestem Słowianinem, Oni są moimi Bogami. Jednak, dodaję też cześć Bogów, którzy są prawowitymi Gospodarzami miejsca, w którym jestem teraz gościem. Jednego dnia zaś idąc na spacer zostałem powitany przez parę kruków, które mają gniazdo nieopodal - jakoś odruchowo pozdrowiłem wówczas właśnie Odyna. Czy to znaczy, że wróciwszy do domu postawię nagle posążki Bóstw z Eddy na swoim ołtarzyku? W żadnym razie. Skoro jednak wszędzie są duchy i Bogowie, to wypada oddać cześć tym, którzy gospodarzą w miejscu, do którego trafiliśmy. 

Zachęcamy do śledzenia naszej strony, reagowania na posty, komentowania i co najważniejsze - oddawania czci Bogom!

2025-02-03

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie - prosta religia między zrozumieniem, a przeintelektualizowaniem

Jest poniedziałek, godzina 19:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową porcję przemyśleń z zagłębia wiary w duchy, z Chramu Jantar na Świętej Ziemi Pomorskiej. Tym razem zastanowimy się nad tym, dlaczego czasem jednak warto się za bardzo nie zastanawiać, tylko robić swoje. Czasami.

Lubimy wiedzieć co się dzieje wokół nas. Cecha ta, znacznie ułatwiająca przetrwanie na praktycznie każdym stopniu ewolucji, wykracza poza proste postrzeganie swego otoczenia. U naszego gatunku przejawia się też w potrzebie zrozumienia. Zazwyczaj dużo łatwiej jest nam wykonywać pracę, której przebieg *rozumiemy*, niż gdy tylko staramy się odtworzyć niejasne instrukcje. Chętniej też zabieramy się za to, co ma jasny cel, a nie sprawia wrażenie dość dowolnie narzuconego obowiązku; “Podejdź do okna, to zobaczysz coś fajnego” brzmi bardziej motywująco niż samo “Podejdź do okna”. Ten rodzaj potrzeb zrodził w naszym gatunku pociąg do wiedzy i skłonność do konstruowania modeli teoretycznych różnych zjawisk i procesów. Duchowość nie stanowi tutaj wyjątku. Już starożytni Grecy wypróbowali każde niemal możliwe stanowisko wobec Bogów. U zarania tej dyscypliny, zanim myśl neoplatońska stała się głównym zapleczem intelektualnym tradycyjnej religii helleńskiej, filozofowie ściągali na siebie m.in. oskarżenia o ateizm. Religia wedyjska dawnych Indii obrosła zaś objętością tekstów filozoficznych, z którą nie może równać się chyba żaden inny kult. My dzisiaj też lubimy rozumieć swoją religię - a przynajmniej mieć na jej temat jakąś teorię. Zda się jednak warto przy tym wszystkim zachować trzeźwy osąd, przypominający, że to właśnie ludzkie teorie. Mogą być poręczne i skutecznie podpowiadać pewne podejścia, albo chronić (choć częściowo) przed błędami. Wiara w duchy nie pozwoli obojętnie wejść sobie do lasu, lecz nakaże pozdrowić jego gospodarzy, a uznanie dmiejącego nad Morzem Wiatru za przejaw Bóstwa - otworzy drogę do pewnych doświadczeń. Jednak wciąż wszystko to pozostaje jedynie naszymi próbami uchwycenia Prawdy. Dobrze jeśli nam się do czegoś przydają, można takie konstrukcje myślowe rozwijać i poprawiać, ale nie ma co się do nich przywiązywać, czy tym bardziej pozwalać im na rozrastanie się, aż zaczną żyć same dla siebie, własnym życiem. Uznanie wszechobecności duchów to jedno. Niezakorzenione w doświadczeniu spekulowanie o ich podzielności i naturze to już inna sprawa.

Kadr z czołówki "Miliarda w rozumie" - znalezione w Google

Na czym więc się skupić? Na prostej, szczerze i uczciwie praktykowanej religii. Zwróćcie proszę uwagę: nie piszę “wyznawanej”, tylko “praktykowanej”. To pierwsze brzmi nieostro, jakby wystarczyło zadeklarować: “Tak, wierzę.” i na tym poprzestać. Praktyka natomiast - taka prawdziwa, nie bezrefleksyjne odtwarzanie aktów liturgicznych - jest właśnie kultem i samodoskonaleniem, w których duchowość znajduje swój wyraz. Nie może obyć się bez “wiary”, ale dodatkowo przekuwa ją w coś rzeczywistego. To miło, że w głowie i sercu mam “Żywia to Bogini, która cieszy się życiem”. Jeśli jednak chcę się cieszyć wraz z Nią, to nie mogę poprzestać na kiszeniu tego twierdzenia w głowie - czy co gorsza w tejże głowie zacząć dywagować czy tak samo należą do Niej radość z uśmiechu ukochanej, zasłużonego odpoczynku po przepracowanym dniu czy z rozwiązania trudnej łamigłówki. Jeśli chcę się cieszyć wraz z Nią, to muszę Boginię do swojego życia zaprosić - modlitwą, darem, czcią.

2025-01-27

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie - jak się modlić

Jest poniedziałek, godzina 19:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową porcję przemyśleń z zagłębia wiary w duchy, z Jantaru na Świętym Pomorzu. Dzisiaj ciąg dalszy jednego z poprzednich wątków: założymy, że do czynności modlitwy zostaliście już zachęceni, więc teraz porozmawiamy jak można się za to zabrać.

Zacznijmy od przypomnienia jednego z celów, dla których można podejmować się modlitwy: by lepiej poznać i zrozumieć jakąś część rzeczywistości. Oczywiście, istniejąca rzeczywistość to raczej złożenie wielu boskich sił, więc dokonanie arbitralnego wyboru jednej z nich byłoby właśnie arbitralne, dowolne. A jednak - są wśród nas tacy, na co dzień czują większą więź z tym czy innym Bóstwem, a wszyscy - natykamy się sporadycznie na wyraźniejsze przejawy obecności kolejnych Bogiń czy Bogów.

Jeżeli tak rozumieć modlitwę, to najprostszą jej postacią będzie zwyczajne skupienie się na pewnym doświadczeniu. Stanąć gdzieś pośród Przyrody - na brzegu Morza, na zielonej łące czy też po prostu, pod wysokim Niebem - zachwycić się tym, co tam zastaniemy i w tym uczuciu pozostać. Może nawet przyjdą do nas jakieś słowa czy gesty, ale nie musi tak być. Tu zresztą dochodzimy do znaczenia Przyrody jako hierofanii, zdolnej przejawiać w sobie świętość i boskość.

Święty Kamień z Tolkmicka - zdjęcie z Wikipedii

Skoro tak nieskomplikowane podejście miałoby wystarczać, to po co ten cały kult, rytuały i ustalone modlitwy? Wydaje się, że przede wszystkim dla nas, dla ludzi. Większości z nas łatwiej jest się skupić, jeżeli mają pod ręką konkretne słowa i gesty, za którymi mogą podążać, zwłaszcza jeśli owe słowa i gesty otoczone są nimberm czcigodnej tradycji. Trudno im też odmówić poręczności: w hymnie dużo wygodniej jest zawrzeć bogactwo wiązanej z Bóstwem symboliki, niż “tylko” szukając w Jego czy Jej przejawach przyrodniczych. Pieśń pochwalna bez trudu zmieści w sobie nawiązania do Peruna-Gromowładcy, Peruna-Ojca, Peruna-Obrońcy Ładu, do Peruna-Wojownika. do Peruna-Dawcy Deszczu i wielu, wielu innych Jego aspektów. Podziwianie burzy może być podnoszące na duchu, ale zda się, że dobrowolnie odcinamy się w ten sposób od części dostępnego doświadczenia. Z drugiej strony: jedno drugiego nie wyklucza i taki hymn (czy dowolna inna praktyka religijna) przedsiębrany w styczności z Przyrodą, pozwala łatwiej - poręczniej dla ludzkiego ducha - to pełniejsze doświadczenie wydobyć.

Pozostaje kwestia składania darów: żertw i obiat. Nie spodziewamy się, żeby te miały być niezbędne samym Bogom, by mieli być od nich jakkolwiek zależni (jak zresztą i od całego w ogóle kultu). Już starożytni Grecy (konkretnie: teurdzy) twierdzili wprost, że tym, kto tego potrzebuje najbardziej jest sam człowiek, uniesiony świętością aktu ofiarniczego. Gdyby się z nimi zgodzić, czy miałaby to być przesłanka za wyłączeniem składania darów ze swej pobożności? W żadnym razie, ani też oni sami tak nie twierdzili. Jest to bowiem kolejny element, mogący posłużyć naszej drodze do Bogów, i który może nas do Nich przybliżyć. Już nawet sam wybór i przygotowanie darów kierują nas w Ich stroną. Może nawet poświęcimy temu jeden z kolejnych wpisów.


2025-01-13

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie - pomódl się

Jest poniedziałek, godzina 19:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową porcję przemyśleń z zagłębia animizmu, z Jantaru na Świętym Pomorzu. Dzisiaj hasło proste i jasne, a przez to dla niektórych trudne: “pomódl się”. W nowoczesnym świecie dużą nośność zyskały hasła inne, nawołujące do samodzielności, brania losu we własne ręce czy do bycia jego kowalem. Nie wnikając w ich słuszność (lub jej brak) poprzestańmy na obserwacji, że ich podstawowym tworzywem jest wiara we własne siły i wielką sprawczość człowieka. I jest to dobre: działanie skuteczne wymaga wiary w jego powodzenie i celowość, a samo z siebie, zrobi się niewiele dobrego. Jednocześnie jednak takie treści przygotowują grunt dla braku pokory, którego skutki są zazwyczaj opłakane.

Tymczasem dobry animista wie, że nigdy nie jest sam/a i nie działa w pustce. W świecie wypełnionym duchami “sprawstwo człowieka” to ledwie jeden z wielu, wielu czynników, które spotykając się współtworzą wynikową rzeczywistość. Chociaż “świat wypełniony duchami” to niezbyt szczęśliwe określenie. Brzmi jakby owe duchy były jakimś rozszerzeniem “świata w wersji podstawowej” albo wypełniaczem, łatającym luki poznawcze. W istocie chodzi o coś dokładnie odwrotnego: świat jest duchami wypełniony, bo jest przez nie ożywiany - napędzany, animowany. Człowiek nie chodziłby i nie mówił bez swojej duszy, kamień bez swojego ducha nie mógłby stać, ptak bez swego śpiewać. Dusza wypełnia rzeczywistość od środka, będąc źródłem jej istnienia. Mniej jak wodą gąbkę, a bardziej jak pestka jabłko. Albo śliwkę.

Rodzimowiercy z Jantaru podczas obchodów Sobótki 2023, fot. Krzysztof Szweda

W tym miejscu dochodzimy do przedłożonego dziś hasła - pomódl się. Nie skupiajmy się jednak na znaczeniu słownikowym, związanym z usilnym dopraszaniem się spełnienia swojego życzenia, ale na potocznym, związanym po prostu z rozmową z Bóstwem. Intencja błagalna może tu być zawarta, ale nie musi. Trzeba bowiem stwierdzić, że część owych duchów, o których tyle mówimy, a związanych z samym Niebem, Miesiącem czy Morzem - jest tak stara i silna, że bardziej wypadałoby mówić nie o “pospolitych duchach”, ale o “Bogach” - tak tę sprawę rozumiemy. Jakby jednak nie było: skoro od Nich pochodzi duża część tego co dobre, to wypadałoby uznać Ich sprawstwo i właśnie do Nich się zwracać.  Kiedy i w jakich sprawach? Szczegółowo piszemy o tym w innej serii, “Po co nam tylu Bogów”, toteż tu możemy podejść z nieco innej strony. Przede wszystkim do Bogów (i innych duchów!) nie trzeba modlić się “o coś”, ale dla samego lepszego zrozumienia pewnego aspektu rzeczywistości. Zachwyciła Cię potęga wzburzonego Morza? Oddaj Mu cześć, pokłoń się Jego Gospodarzowi. Cieszą Cię promienie Słońca po długiej i smutnej szarudze? Podziękuj Ogniowi Niebieskiemu za Jego światło. Urzeka Cię szum drzew w lesie? Wsłuchaj się i pomódl o lepsze zrozumienie, czego możesz się odeń nauczyć. Nie zawsze będziesz potrafiła przypasować imiona Bogów - czy toz Gieysztora, czy z naszych opracowań. czy skądinąd. To nie szkodzi, bo nawet żyjący w ciągłości swej duchowej tradycji starożytni nie rościli sobie pewności w sprawach boskich. Kiedy masz do czynienia z jakąś Siłą to nawet nie zawsze musi Cię bardzo zajmować, czy jest to “prawdziwe Bóstwo” (cokolwiek miałoby to znaczyć), czy “po prostu duch” (jak wyżej). Ważne czy czujesz, że styczność taka podnosi jakoś Ciebie, Twoją duszę, do czegoś lepszego niż jesteś teraz.

Rozpędziłem się, a założona objętość tekstu się kończy. Skoro dzisiaj pozachęcaliśmy się do modlitwy, to w kolejnych wpisach podejdziemy do sprawy z innej strony - “jak” to robić.


2024-11-14

Po co nam tylu Bogów - Żywia, a pomoc w chorobie

Dzisiaj przychodzimy z wpisem o Bogini nieco mniej znanej, o Żywii. My sami czcimy Ją od niedawna; w tegoroczne Szczodre Gody będzie dopiero druga rocznica od czasu przyjęcia Jej kultu drogą obrzędowego auspicjum. W tej chwili nie obchodzimy ku Jej czci osobnej uroczystości, prosząc Ją o uczestnictwo w głównych świętach słonecznych. Źródła historyczne nie przekazują zbyt wiele na Jej temat; mamy wzmiankę Długosza, że wśród Bóstw polskich “Był też bóg życia, zwany Żywie”, co zestawia się z “Siwą - Boginią Połabian” Helmolda; zapis “Siwa” odczytuje się jako *Żywa. 

Wobec tak szczątkowych wiadomości z przeszłości, nasz kult oparty jest przede wszystkim na poszukiwaniach duchowych: Żywia to Bogini, która cieszy się życiem. Przejawia się we wszelkich odczuciach szczęścia, kiedy nasz byt daje nam zadowolenie i poczucie, że “jest dobrze”. Bogini przejawia się tam, gdzie godzą się zwaśnieni bracia i cichnie burza, ale też w matkach, cieszących się ze swoich dzieci. Tu zda się delikatnie wchodzić w dziedzinę Mokoszy, jednak - kreślenie przez nas ostrych granic między dziedzinami Bóstw byłoby doprawdy śmiechu warte, więc damy temu pokój. Chociaż - może Pani Żywia doceniłaby kolejną sposobność do chichotu.

Jaki temat nam się wylosował? Choroby. Zda się, że ciesząca się życiem Bogini jest więcej niż odpowiednią Adresatką problemów zdrowotnych. Niedomagania zdadzą się być w ścisłej czołówce rzeczy, które nasz dobrostan pogarszają. Można więc do sprawy podejść na (co najmniej!) dwa sposoby: albo prosić Boginię o pomoc w zdrowia odzyskaniu, by móc dalej życiem się cieszyć… albo w znalezieniu radości z życia mimo choroby!

Żywio Rześka, czci wesołej Pełna,
Co się śmiejesz, jak Słoneczko Jasne,
Pomóż Piękna, pocieszyć zdróweńko,
By wróciło,
Mnie do pląsu Twego zaprosiło!


Albo właśnie w taki sposób:

Pociesz Pani, zmęczonego człeka,
Sporom cierpiał, ale śmiać się pragnę,
Okruch złoty, co się świeci jasno,
Zabrać nie daj, czartu zaraźnemu,
By mi jaśniał, nadzieją ogrzewał!


2024-11-08

Po co nam tylu Bogów - Swarożyc, a koszmary, nawiedzenia i złe duchy

Dzisiaj przychodzimy do Was z wpisem na temat Boga, który choć nie ma u nas własnego święta, to w kulcie pojawia się najczęściej: Boga Ognia, Swarożyca. Święty Ogień gore w sercu właściwie wszystkich naszych obrzędów, pełniąc wieloraką rolę: otwiera drogą, po której przychodzą do nas Bogowie i Przodkowie, przekazuje Im nasze żertwy, a do tego odstrasza i niszczy wszelkie szkodliwe moce, które mogłyby nam zaszkodzić. 


To ostatnie ściśle wiąże się z tematem, który wylosował nam się do omówienia przy tym Bogu, a który widać w tytule wpisu. Słowiańska tradycja bardzo dobrze przechowała obraz Ogieńka jako Obrońcy przed wszelkiego rodzaju złem. Pokonując chłód i mrok wywalcza przestrzeń dla ciepła i światła, podobnie jak Jego Brat Słonejko czyni z Nieba. Jasne więc przyczyny uwielbienia i czci, którymi Ogień otaczali nie tylko nasi Przodkowie, ale i wszystkich innych narodów.

A więc o szukaniu ochrony Swarożyca przed nawiedzającymi duchami i koszmarnymi snami. Dla animistycznej panpneumii nie ma w istocie większej różnicy między tymi dwoma przypadkami; może tylko w uporczywości i czasie przejawiania się szkodliwych sił. W czasie snu jesteśmy bardziej otwarci na wszelki kontakt z Tamtą Stroną, ale będąc zanurzeni w świecie szczelnie wypełnionym duchami - doświadczamy ich działania zawsze. Jak szukać pomocy Swarożyca?


Najlepiej zacząć od rozpalenia Ognia i złożenia w nim żertwy. Zarówno propozycję słów modlitwy do Syna Swarogowego, jak i rytu ofiary domowej można od dawna znaleźć na naszej stronie [ klik!!! ]:

Święty Swarożycu!
Wstań ze swego łoża,
Wznieś czerwony płomień!
Rozlej złotą światłość,
Zapal jasne światło!
Ty z ciemności świat dobywasz,
Nocy mrok i strach przepędzasz,
Nocą mały dzionek budzisz
I widzialnym wszystko czynisz,
Jakbyś stwarzał to na nowo,
O Słonejko Ziemskie!
Ogniu Czysty, Ogniu Święty, Ogniu Jasny!
Ogrzej nas swym ciepłem,
Uciesz nas swym światłem,
Obdarz nas swym dobrem!

Modlitwa ta zawiera już fragment “Ty z ciemności świat dobywasz / Nocy mrok i strach przepędzasz”, wprost odwołujący się do zajmującej nas tu sprawy. Dobrze ją uzupełnić o własną, wyrażoną wprost, własnymi słowami, prośbę o przepędzenie wszelkich złośliwych duchów i oczyszczenie naszego domu (czy innego miejsca) z ich wpływu.

Co istotne: we wpisie odnieśliśmy się do typowych niechcianych odwiedzin z zaświatów. Jednak skoro duchy są i działają wszędzie, to również za nieszczęśliwymi wypadkami dziejącymi się “w świetle dnia” można spodziewać się działania nieprzyjaznych istot. Również wtedy pomocy można szukać u Swarożyca - lub za Jego pośrednictwem. Skoro pośredniczy między nami, a pozostałymi Bogami, przekazując Im nasze żertwy i modlitwy, może również, kierując się swoją boską wiedzą, przekazać trapiące zmartwienia Bogu czy Bogini, którzy będą najbliżej tej sprawy, by udzielić w niej wsparcia.

2024-11-03

Dziady, Lasy Oliwskie, 2.XI.2024

W naszym kole rocznym mamy obecnie 14 obrzędów i na każdy z nich zapraszamy Przodków. Apogeum czczenia Przodków przypada oczywiście na Dziady. Na tle naszych wspólnotowo-integracyjnych świąt, to wyróżnia się raczej rodzinnym charakterem. Dlatego przynosimy ze sobą zdjęcia zmarłych krewnych i dzielimy się ciekawymi historiami z ich życia. Przestrzegamy również szeregu tabu: nie hałasujemy, nie rzucamy ostrymi przedmiotami, siadamy powoli i ostrożnie, aby nie przygnieść czyjejś duszy. W tym czasie przestrzegamy również postu, aby symbolicznie wejść w obrzędową rolę zmarłych - tylko żywi mogą jeść to, co chcą. Na czas obrzędu przywdziewamy też maski. Od tego roku postanowiliśmy też nie robić zbyt wielu zdjęć podczas tego święta.

Fot. Paulina Kozłowska

Nasi osobiści Przodkowie byli (z reguły) innego wyznania niż my, więc kwestią indywidualną pozostaje, czy ucieszy ich pogański w swej formie i treści obrzęd. Dlatego podczas obrzędu zapraszamy tych Przodków, którym miła jest taka gościna: "Święci Dziadowie! Przybywajcie, prostą jasną drogą - bez żadnego złego towarzystwa, a jedynie w samym dobrym! Ci z Was, którzy sobie takiej gościny nie życzą - to w swoich stronach w pokoju ostańcie! Przyjmijcie ofiarę, Święci Dziadowie!".

Waszej uwadze polecamy współcześnie ułożoną modlitwę do Przodków:

Święci Przodkowie, Święci Dziadowie,
Ja jestem Wasz potomek / córa Wasza,
Ja jestem krew z krwi, kość z kości Waszej,
Ja jestem Wasze nasienie, na Waszej glebie wyrosłe,
Wy zaś jak Ptaszkowie, co za rzeczką drzewem siedzą,
Sokoliki jasne, gołębiczki słodkie,
Jak zielone dęby, kaliny czerwone,
Was wspominam, cześć oddaję,
Dobremście darzyli, złotą rzęsą mię prószyli,
Gdzie jesteście, niech grzeje skra czerwona,
Dobremście darzyli, złote słówka mi mówili,
Gdzie jesteście, niech Was poi woda rześka,
Dobremście darzyli, serce mi włożyli,
Gdzie jesteście, niech Was żywi miód złocisty!

W tej modlitwie ważne są trzy rzeczy. Pierwszą samookreślenie siebie, jako dziedzica swoich Przodków. W ten sposób nie tylko dajemy od razu Przodkom znać, kto się do nich zwraca, ale utwierdzamy też siebie w tej pozycji. Drugą sprawą jest nazywanie Przodków ptakami, które są za wodą. Bardzo stara tradycja - dużo szersza nawet niż słowiańska - przedstawia ludzką duszę w postaci ptaka. Położenie za wodą jest natomiast typowym w naszej mitologii miejscem krainy zmarłych.

Fot. Paulina Kozłowska

W ostatniej części tej modlitwy wyrażamy wdzięczność za doznane od Przodków dobro: ich wysiłek włożony w wychowanie kolejnych pokoleń, mądre rady, za samo życie. Odpowiadają temu stosowne życzenia skierowane w ich stronę, zważmy jednak jak są skonstruowane: “Gdzie jesteście…”. Bierze się to z przekonania, że zmarli mają konkretną, sobie właściwą siedzibę. Opuszczają ją w określonych porach roku, by odwiedzić świat żywych, jednak ostatnie czego chcemy to “wyciągać” ich swoją modlitwą w porze przypadkowej.





2024-10-30

Po co nam tylu Bogów – Chors i gospodarzenie majątkiem

Od początku istnienia naszej grupy czcimy Chorsa, Boga Księżyca – czy raczej „Miesiąca”, jak nasi Przodkowie zwali największe nocne światło niebieskie; „Księżycem” zwano Go pierwotnie tylko tuż po nowiu. Oprócz zapraszania Go na największe uroczystości, poświęcamy Mu osobne obchody. Te pierwotnie odbywały się w sierpniu, jednak w wyniku obrzędowego auspicjum, zostały kilka lat temu przeniesione na maj. Jest to nów, kiedy składając żertwę chcemy dopomóc Księżycowi w odrodzeniu się. Od niedawna zaczęliśmy też propagować uczczenie Go kultem prywatnym przy okazji wszystkich w ogóle nowiów i pełni w ciągu roku.


Temat wylosował nam się bardzo do Niego pasujący: gospodarzenie majątkiem. Co jest nawet dzisiaj oczywiste, zmienność faz Miesiączejka dała ludziom podstawy rachuby czasu, co niewątpliwie ułatwiało planowanie i organizowanie wszelkich prac. Znany jest też Jego wpływ na wszystkie niemal zjawiska na ziemi, których ogólną zasadę da się ująć tak, że co zapoczątkowane przy Miesiącu rosnącym – będzie rosnąć, a co przy malejącym – będzie maleć. Niektóre, szczególnie doniosłe działania, jak wesele czy duże nabytki, warto z kolei spełniać podczas pełni.

Pierwszym krokiem w poszukiwaniu sprzyjania Chorsa będzie więc dostosowanie swoich działań do Jego rytmów na Niebie. Jeśli starasz się zbudować coś nowego, zacznij to w czasie przyrastającego Księżyca. Jeśli chcesz przemóc coś szkodliwego, rób to kiedy Go z Nieba ubywa. To ogólne reguły, nie tylko dla gospodarzenia. Tu zaś można zwrócić się do Niego np. w ten sposób:

Miesiączejko! Niebieski Dziedzicu!

Pomóż mi tu – dobrze gospodarzyć,

Żeby rosło – dla mnie na pożytek,

Tobie złocista korona,

Mnie dostatek krągły!

Dodatkowym „smaczkiem” tego tematu jest przyrównywanie w polskich pieśniach, choćby w kolędach, gospodarza właśnie do Miesiączejka, co czyni Go odpowiednim Adresatem takich modlitw.

Bywa jednak, że zawadza nam coś, niby szkodniki lęgnące się w polu. Także wówczas można Miesiąc prosić:

O Miesiącu, Nocą Jaśniejący!

Wilk Cię obgryzł, przykrość Ci wyrządził,

A mnie szkodzą, niby głodne myszy,

Dóbr ubytki, trwonne rozpływanie,

O dopomóż, by szkodnika znaleźć,

I z dobytku – precz go wyprowadzić!


2024-10-24

Po co nam tylu Bogów – Mokosz, a nieporozumienia i zwady

Mokosz należy do grona Bóstw czczonych przez nas od zarania grupy. Oprócz osobnej, poświęconej Jej uroczystości, jest czczona też na (niemal) wszystkich świętach słonecznych naszego koła rocznego. Do Niej też przede wszystkim zwracamy się podczas jednego z najważniejszych dla nas obrzędów: Cieplicy.

Od początku w naszych modlitwach nazywaliśmy Ją „Matką Ziemią”, czy też „Matką Ziemią Wilgotną”, czyli Matką wszelkiego życia. Od niedawna też – czemu poświęcone były osobne auspicja – oddaliśmy w Jej ręce nici losu, jako Pani Przeznaczenia.

Rzeźba Mokoszy autorstwa Aleksandry Kus

Dzisiaj przychodzimy do Was z tematem nieporozumień i zwad – jak w ich kontekście zwracać się do Bogini? Na wstępie przywołajmy tradycyjne zwyczaje przysięgania na Ziemię, czy też wyznawania Jej swych przewin. Z jednej strony święta Potęga, gwarantująca prawdziwość słowa, z drugiej – Matka, gotowa przyjąć brzemię swych dzieci. Wiele sporów między ludźmi wybucha właśnie z powodu źle zrozumianych intencji, czy nadinterpretacji. Można więc zwrócić się do Bogini, zwłaszcza kiedy zamierzamy przemawiać w sprawie trudnej, wymagającej jasnego przekazu:

O Ziemio Szeroka,

Pod wysokim Niebem,

Mówić daj prawdziwie,

Słowem nie poplątać,

Przędzy przeznaczenia,

Zwadą jej nie porwać!

Trzeba przy tym pamiętać o szczerości swoich intencji. Ludowa przysięga z grudką Ziemi w ręku miała sens, bo Ziemia jest święta, więc krzywoprzysięzca musiałby liczyć się z Jej gniewem, jak pochłonięcie żywcem czy wprost przeciwnie – odrzucenie po śmierci.

Z tematem zwad i nieporozumień nierozłącznie wiążą się też dążenia do wyjaśnienia sytuacji i pogodzenia. Bogini zda się dobrą Adresatką i takich spraw:

Matko Ziemio, swoim wiekiem Mądra,

Coś niejedną – zwadę już znosiła,

Jednej ulżyć – i ja skończyć pragnę,

Słowom wagę – prawdy przydaj szczerej,

Nić splątaną – pomóż wyprostować,

By ciężaru – Tobie nie dokładać.


2024-10-17

Po co nam tylu Bogów? – Perun i więzi rodzinne

Perunowi oddajemy cześć od początku istnienia grupy. Oprócz zapraszania Go do uczestniczenia w czterech głównych, słonecznych świętach, obchodzimy dla Niego osobną uroczystość w lipcu i do Niego zwracamy się z modlitwami pod dębem rosnącym na świętej dla nas Górze, w razie przeciągającej się suszy. Jest to jednocześnie Ten z Bogów, o których naukowcy mają dużo do powiedzenia, a ostatnio nawet wyszła o Nim książka, o której było głośno...

Wylosował nam się temat bardzo pasujący do Tego Boga – więzi rodzinne. Jest to zagadnienie pokrewne do zdobywania miłości, o którym mówiliśmy w zeszłym tygodniu przybliżając praktyczne aspekty kultu Przodków. Rzecz jest jednak trochę inna, chodzi bowiem o pielęgnowanie i bronienie więzi już istniejącej.

Wyobrażenie Peruna stworzone przez naszego chramianego guślarza Michała "Nikruga" Dąbka wspomaganego technologią :)

Gromowładny to Ojciec i głowa rodziny. Mądrze gospodarzy jej dobrami, ziemią i ruchomościami. Nie pozwala na marnotrawstwo (oczywiście, nie są nim wystawne uczty, rozsławiające ród), a dąży do pomnażania dóbr. Nie ma litości dla szkodników i jątrzycieli, którzy mogliby Jego bliskim i podopiecznym wyrządzić krzywdę. Możemy sobie wyobrazić, że dla swoich jest natomiast Taki, jakim widzimy Go huczącego gromem i lejącego deszczem na Niebie: surowy i karcący zgodnie ze swym rozsądkiem, ale w gruncie rzeczy miłujący. Na razie rysuje nam się obraz despoty (co wzięło się z greckiego określenia „pana domu”), twardą ręką kierującego swoją rodziną. Nie jest to prawidłowy wniosek: Perun to przede wszystkim obrońca ładu. Tam, gdzie jest surowy nie wynika to z arbitralnego kaprysu, ale z Jego poczucia sprawiedliwości wobec naruszonych norm.

Jak znaleźć w tak naszkicowanym Perunie natchnienie do podtrzymania więzi rodzinnych? Choćby tak, na trudne chwile kryzysów:

Chwała Tobie Nasz Bożeńku,

Daj nam przetrwać wszystkie burze,

Jak dąb jeden, pniem stać mocno,

By gałęzi nie ułamać,

Lecz doczekać Słońca.

Modlitewka ta napisana jest z perspektywy dowolnego członka rodziny, starającego się przyczyniać do jej spójności. Co nie dziwi, Gromowładny będzie szczególnie trafnym Adresatem takich modlitw dla ludzkich mężojców, chcących lepiej wypełniać Jego rolę:

Nasz Bożeńku Silny,

A dopomóż działać,

Żeby bliskich chronić,

Nie dać ich ukrzywdzić,

A dać raczej dobro,

Żeby mogli rosnąć!


2024-10-04

Po co nam tylu Bogów – Marzanna w porze ciemnej, a zawody niebezpieczne

Niedawno świętowaliśmy Święto Plonów, równonoc jesienną, rozpoczynające porę ciemną. Dzisiaj przychodzimy do Was z kilkoma przemyśleniami na temat Bogini, która jest dla tego okresu szczególnie ważna – Marzanny.


Jest to piękna Dziewczyna, wybranka Jaryły, wiosennego Boga życia. Ich spotkanie kończy się nieszczęśliwie, a sama Bogini ukazuje się w zimie i śmierci. Tradycyjne pieśni dopytują Ją o złote klucze, którymi ma zostać otwarta Ziemia. W naszym kulcie pojawia się tak naprawdę rzadko. Oprócz Nocy Kupały pojawia się w naszej obrzędowości podczas Jarych Godów, kiedy jest żegnana ze świata, oraz poprzedzającego je obrzędu, kiedy rozpoczynają się Jej przygotowania do drogi „za Morze”. Z racji pewnego właściwego Jantarowi mitu – widzimy w Niej pierwszą zbłąkaną Duszę.

Jak w poprzednich wpisach w serii, zagadnienie pod kątem którego przedstawiamy Boginię, zostało wylosowane. Dzisiaj powiemy o tym, dlaczego do Marzanny mogą się zwracać osoby wykonujące prace wiążące się w jakiś sposób z niebezpieczeństwem. Mniej mamy tu na myśli siedzącego za biurkiem analityka zarządzania ryzykiem, a bardziej strażaka, pracownika stoczni (niestety, wypadki śmiertelne wciąż się zdarzają), żołnierza, pielęgniarkę na oddziale zakaźnym czy chemika (do zatruć w laboratoriach również wciąż dochodzi). Chociaż – może i ten pierwszy znajdzie tu dla siebie inspirację...

Przede wszystkim powiedzmy sobie otwarcie, że postrzegamy Marzannę jako Boginię groźną. Nie żeby złośliwą, ale Taką, z którą samo obcowanie jest niebezpieczne. Trochę jak z konwalią*; jest piękna i ciężko podejrzewać wszystkie egzemplarze tej rośliny o niecne zamiary, jednak wszystkie – są trujące. Dlatego tak jak zawsze w kulcie, zalecane jest zachowanie czystości obrzędowej – tak tutaj podwójnie. No i zwracanie się z naprawdę ważnymi sprawami.

Jednak groźne są też sytuacje, o których dzisiaj mówimy. Nawet jeśli rutyna zawodowa i tysiąc sytuacji kiedy „udało się” czy „było dobrze” usypiają czujność, to zagrożenie w niektórych okolicznościach po prostu jest. Wówczas, czy to zbliżając się do niebezpiecznego miejsca, czy podejmując szczególnie niebezpieczną czynność (nalewając szczególnie zjadliwy odczynnik, wchodząc do izolatki z pacjentem cierpiącym na szczególnie zaraźliwą chorobę) można zwrócić się do Bogini na przykład tak:

„Marzaneczko, o Łaskawa,

Nie wyrządzam Ci przykrości,

Jak najgrzeczniej Cię pozdrawiam,

Nie łap proszę, w białe rączki,

I nie strzelaj, strzałą ostrą,

Skłon oddaję, omiń mnie łaskawie.”

Wśród ludzi, którzy mogą się do Bogini zwracać wymieniliśmy żołnierza czy strażaka. Ktoś może zapytać, czy takim ludziom nie przystoi bardziej typ bohaterskiego „śmiania się niebezpieczeństwu w twarz” i ryzykowania bez względu na wszystko, niż przedstawiony tutaj pełen ostrożności szacunek wobec Śmierci. Pomijając znaczne wyidealizowanie takiej postawy – ten tekst jest o Marzannie, nie o Gromowładnym czy Jaryle.

* nie, nie sugerujemy tu źródłowo-tradycyjnych powiązań między Marzanną, a konwalią; jest to po prostu porównanie użyte przez autora tekstu. Z drugiej strony – jako roślina groźna i piękna, konwalia duchowo jak najbardziej może znajdować się w kręgu Tej Bogini.


2024-09-26

Po nam tylu Bogów – Morski Bóg, a sprawy społeczne

Morskiego Boga czcimy od ładnych kilku lat, a przyjęcie Jego kultu podyktowane było właściwym nam animizmem. Wzmianki historyczne o potencjalnym Gospodarzu słowiańskich wód są prawie żadne, a ślady w tradycji blade i wątpliwe. Jednak z jednej strony, chyba wszystkie inne ludy indoeuropejskie oddawały cześć Władcom Morza, a z drugiej – Morze stanowi istotną część otaczającej nas Przyrody. Miało od dawna znaczny wpływ na klimat, gospodarkę i historię naszej części świata. Widząc we wszystkim duchy, trudno wyobrazić sobie, by nie było tam ducha, czy raczej Ducha – Bóstwa. I owego Ducha czcimy właśnie jako Morskiego Boga. W „letnich miesiącach”, jak wynikło z auspicjów, a co najczęściej ma u nas miejsce pod koniec sierpnia, urządzamy Jego święto. Oprócz tego wzywamy Go na największe święta, związane ze Słońcem.


Przechodząc do rzeczy – jak Morski Bóg może nam pomóc w sprawach społecznych, opartych na interakcjach z innymi ludźmi? Co ma bezkresna masa zimnej, kołyszącej się wody do wzajemnych relacji grupy ssaków? Też miałem takie wątpliwości, do czasu aż pomyślałem „jak” człowiek zazwyczaj wyprawia się na morze. W grupach zorganizowanych – i to zorganizowanych bardzo konkretnie, w sztywnej hierarchii i pod rozkazami kapitana. Zaawansowana technika odciąża załogi statków z cząstki odpowiedzialności za swoje przetrwanie, wciąż jednak dyscyplina pozostaje kluczowym elementem, bez którego statek, wraz z towarem i załogą, łatwo może paść łupem Morskiego Boga.

Tyle tła. Jak ma się to do sytuacji społecznych typowych dla nas współczesności, kiedy np. idziemy procesować się na sali sądowej czy borykamy z niespłaconymi długami? Celowo podajemy tu przykłady mało komfortowe i wymagające zachowania wzmożonej czujności – dokładnie jak na wzburzonym Morzu! A Morski Bóg, jak sugerują wcześniejsze wywody, docenia dyscyplinę i trzymanie się planu. Warto więc zwrócić się do Niego by ten plan pobłogosławił, by dzięki niemu bezpiecznie przebrnąć przez trudności i się go rzetelnie trzymać. 

Ty się bawisz – statków łupinami
Tym pozwalasz – słoną przebyć łąkę
Co celują – wokół okiem czujnym
Co spełniają – dobre powinności
Mocnym sercem – dzisiaj pobłogosław
By trzymało – ster mój pewną ręką
By nie zboczyć – w ciemnych błędów odmęt
Dobić pomóż – do przejasnych brzegów
Niech tam wiedzie – to co zamierzone!

Tak można spróbować się pomodlić do Morskiego Boga.

Z drugiej strony, czy należy Go kojarzyć tylko z brnięciem przez zwady? Niekoniecznie. Zda się, że do Niego mogą się zwracać również Ci, którzy w jakiś sposób stykają się z samotnością – jak ktoś, kto sam wypłynął na Morze. Zda się tu pasować zarówno prośba o bezpieczny powrót do ciepła tego co znane, gdzie jesteśmy otoczeni „swoimi”, jak i... docenienie samotności!


2024-09-18

Po co nam tylu Bogów? O Strzybogu, pomyślnych wiatrach i szczęściu

Zgodnie z zapowiedzią, kontynuujemy serię przybliżania Bogów naszym Czytelnikom, w kontekście codziennej pobożności i problemów, z którymi można się do Nich zwracać. Dzisiaj przychodzimy z zagadnieniem jak Strzybóg, Bóg Wiatru, może dopomóc w sytuacjach wymagających zwyczajnego szczęścia. Jak poprzednio, wybór omawianego Bóstwa jak i tematu – jest wynikiem losowania. Przypominamy też, że co prawa lubimy Moszyńskiego i sp., ale we wpisach opieramy się przede wszystkim na własnych doświadczeniach religijnych i przybliżamy kult praktykowany w Jantarze.

Przez długi czas Strzybóg nie miał u nas osobnego święta, a wzywany był przede wszystkim podczas dużych świąt słonecznych, kiedy prosimy o przybycie niemal cały nasz panteon. W tym roku jednak po raz pierwszy będziemy obchodzić osobną uroczystość ku Jego czci – w końcówce listopada, zgodnie z auspicjami z ostatnich Szczodrych Godów. 


Jak „Bóg Wiatru” może pomóc ze szczęściem? Wbrew pozorom dużo. Jest On nie tylko Towarzyszem, czy Woźnicą Peruna; któż jak nie Wiatr porusza chmury na Niebie? Od dawna wierzy się, że z wiatrem mogą przemieszczać się czary, i że w nim szaleją groźne duchy. 

Wywiej czarta – Strzyboże Wietrejko, 

Gdzieś daleko – by nie szkodził, wiercił, 

Aby Piorun – na bezdrożu prasnął, 

Nawiej raczej – mi duszyczek dobrych, 

Świętym wiatrem – do sprzyjania skorych. 

Taki czy podobny zwrot można wpleść w swoje modlitwy do Strzyboga. W wietrze siedzą bowiem nie tylko stwory złośliwe, ale dusze w ogóle. Prowadzi to do pytania, czy Strzybóg nie pełni też, choć dla części zmarłych, roli Przewodnika Dusz, ale to rozważania na inną okazję. 

Tu dodajmy jeszcze kilka słów o sytuacji gdzie szczęścia niewątpliwie potrzeba, a jest mało oczywista: przy grach losowych. W pierwszym rzędzie należałoby się rzecz jasna modlić o to, by nie popaść w nałóg hazardu, jeśli jednak już siadamy do takiej gry, można się zwrócić i do Strzyboga:

Niech nie milkną – wiatry sprzyjające, 

Niech mi wieją – i kierują dobrze, 

A niech słowo – nie przychodzi z wiatrem, 

I niech Piękny – innych gdzieś zachwyca! 

Ostatnie dwa wersy tej modlitewki mogą dziwić. „Słowo” oznacza tu wszelkie złe słowo, złorzeczenie, puszczone z wiatrem na zgubę człowieka. Niech sobie leci gdzie nibądź. Wers ostatni jest natomiast zastosowaniem starej, tradycyjnej techniki nazywania bytów groźnych i potencjalnie złośliwych nazwami mającymi je obłaskawić. Tu odnosi się do wiatru niesprzyjającego, niosącego w sobie biesy. Ciężko to podejście nazwać nawet „ludowym”, bo już w Indiach wedyjskiego arcygroźnego Rudrę zwano „Łaskawym” czy „Zbawiennym”. Grunt więc żeby ich nie drażnić – bo i po co? Co prawda w Moszyńskim można przeczytać o bardzo niewybrednym odnoszeniu się do „wichru” (czartowskiego wiru powietrznego), jako „Świnie g...” – w kwestii tak delikatnej jak „szczęście” woleliśmy jednak postawić na mniej zadziorne podejście.

We wpisie skupiliśmy się na dość abstrakcyjnym i ogólnym "szczęściu", bo zależy nam na przełamaniu w istocie dość prymitywnego postrzegania Bogów jako mniej lub bardziej prostych Uosobień zjawisk Przyrody. W tym czasie, przynajmniej na Pomorzu, obfitującym ostatnio w wichury, wartałoby też pamiętać, że szczęście może mieć bardzo konkretny wymiar: złamane przez wiatr drzewo nie spadnie np. na Twój samochód, tylko obok, na pustą ulicę. 


2024-04-05

Ku refleksji – rodzimowiercą się "jest" czy "bywa"?

Dzisiaj trochę bardziej filozoficznie. Tytułowe pytanie dzisiejszej wlepki jest parafrazą zdania wyczytanego dawno-dawno temu gdzieś w odmętach internetu. W tej chwili nie pomnę źródła ni tytułu (było to ładnych 10, albo i więcej lat temu!), ale myśl przewodnia była następująca: (ówcześni) rodzimowiercy swoją religijność realizują w zasadzie tylko na grupowych obrzędach. Nie twierdzimy, żeby miało tak być dzisiaj, ale ta stara myśl dała inspirację do powstania nowego posta.

Fot. Dawid Brzozowski

A więc chcemy zachęcić każde Was do zadania sobie pytania: „Jak na co dzień religia wpływa na moje życie?” Dłuższy już czas temu zaproponowaliśmy model [ samodzielnej modlitwy ] i wciąż uważamy ją za dobrą. Powiedzmy sobie jednak szczerze: pogadanie sobie do Ognia i do Przodków jest fajne i może nawet podnosić duchowo, ale samo w sobie nie wystarcza. Religia powinna przesiąkać życie i przejawiać się w każdym jego aspekcie. Szczególnie taka jak wiara rodzima, z życia wyrosła i na nim w znacznej mierze skupiona.

Na początek zastanów się, jak często odwołujesz się do Bogów: czy prosisz Ich o coś, albo upatrujesz Ich aktywności w świecie? Czy grzejące Słonejko budzi w Tobie myśli o Swarożycu, a zieleniący się świat o Jaryle? Czy ważne są dla Ciebie tradycje i obyczaje? Albo już tak typowo Jantarowo, skoro Jantar wszem i wobec krzewi animizm: czy masz świadomość, że wszystko (ale naprawdę: „wszystko”!) wokół Ciebie żyje? 

Fot. Dawid Brzozowski

Dzisiaj nie podamy Wam prostych odpowiedzi – bo i takich nie ma! Chcieliśmy jeno pobudzić do głębszego zastanowienia się nad wyznawaną religią. Nie bylibyśmy jednak sobą, nie zapowiedziawszy nowego materiału, którym mamy nadzieję choć trochę pomóc Wam we włączeniu religijności w codzienność :)


2024-03-29

Osobowe traktowanie Bogów, czyli Bogowie to nie maszynki do spełniania życzeń

Już od jakiegoś czasu możecie cieszyć się wpisem o wadze prawidłowego (lub nie) adresowania modlitw, wedle tematu do obrabiającego ten kawałek Bóstwa. Dzisiaj wątek rozwijamy i będzie bardzo uniwersalnie: o wdzięczności.

Najpierw atmosfera. Osoby dramatu: młody człowiek i wujek. Celowo nie babcia – ta przysłoniłaby narrację swą stereotypową „wszystkobędziedobrzością”. A więc wujek. Już starszy, ale rodzinny, pomocny i bogaty. Taki, który poproszony o pożyczkę datek na studia / mieszkanie / samochód (*niepotrzebne dopisać) bez słowa wyciąga portfel (pamiętajmy, że jest starszy – nigdy nie polubił robienia przelewów, bo to za mało osobiste), a obudzony o trzeciej w nocy „Wujek, nie mam do kogo zadzwonić, a załapałem gumę na autostradzie i będę czekać jeszcze trzy godziny na pomoc drogową – zabierzesz ode mnie żonę / męża / dziecko?” może i posarka, ale zbierze się i przyjedzie. 

To teraz wyobraźmy sobie, że młody człowiek takiego wujka tylko eksploatuje: dzwoni po prośbie, może raz na rok wpadnie jak są wujka urodziny czy co tam innego, ale ogólnie – cisza. Wujek z naszej historyjki jest „dobry” i bardzo rodzinny – w imię swoich wartości będzie wciąż młodzieży pomagać. Ale pewnie byłoby mu przyjemniej, jakby czasem zadzwonić do niego bezinteresownie, pogadać, zapytać co u niego i może przy okazji podziękować za to, co ostatnio pomógł.

Mimo zarzutów wobec „babci”, osoba „wujka” również trochę zaburza metaforę. Tak jak nasze ludzkie pojęcie o Bogach jest mocno ograniczone, tak zda się, że dalej Im do „Dobrych Wujków i Ciotek”, a bliżej do „Samoświadomych Kosmicznych Potęg, Które Między Jednym Rogiem Miodu, a Drugim Spojrzą Czasem na Ludzi”. Skoro jednak lubimy o Nich myśleć jako o Osobach, to wypadałoby się zgodzić, że pewne rzeczy pozostają w mocy – wdzięczność zda się do takich uniwersaliów należeć. No więc, jak na dobrych animistów-politeistów przystało, mamy cały panteon Bóstw, a do tego wierzymy całą armię zasiedlających świat duchów. Człowiek nigdy nie jest sam i w takiej optyce – jeżeli to za Twoimi zakupami kasjer położył tabliczkę „Kasa zamknięta”, czy samochód nie chciał odpalić jak chciałeś jechać pod wpływem – to ktoś (lub „Ktoś”) na Tobą czuwał. Wtedy i w mnóstwie innych sytuacji, o których nawet nie wiesz. 

Artysta: Oleg Shupliak

Z takiego właśnie założenia wychodzimy w Jantarze i na Szczodre Gody, kierując się tradycyjnym nakazem spłacenia długów przed Nowym Rokiem, składamy Bogom ofiarę wyrównawczą – za wszelką Ich pomoc i sprzyjanie, za które nie podziękowaliśmy.  Zasadne zda się jednak rozciągnąć takie podejście i na codzienność – czy to powierzyć swoją wdzięczność świętemu Ogniowi, żeby poniósł ją z modlitwą do „właściwego Adresata”, czy zwrócić się do konkretnego Bóstwa wprost – jeżeli czujemy z takowym szczególny związek.