Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pielgrzymka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pielgrzymka. Pokaż wszystkie posty

2024-10-20

Pąć z Jantarem do Bursztynowej Góry

Wyruszyliśmy na drugą pąć tego sezonu - tym razem do Otomina i do Bursztynowej Góry :) Wędrowaliśmy w sześć osób i przeszliśmy około 12 kilometrów.

Fot. Radogost Pomorski

Otomin jest malowniczą wsią położoną nieopodal Gdańska, w Gminie Kolbudy, nad jeziorem o tej samej nazwie. Pierwsze ślady obecności człowieka w Otominie datowane są na IV-VI wiek n.e., natomiast pierwszym przystankiem naszej pąci było wczesnośredniowieczne grodzisko zlokalizowane na skraju wąskiego półwyspu w południowo-wschodniej części jeziora. Datowane jest ono na przełom IX i X wieku n.e., a kształtem przypomina trapez o wymiarach 70×60 metrów. We wschodniej części zachowane są pozostałości trzymetrowego wału odcinającego gród od strony lądu. W latach 60tych na terenie grodziska przeprowadzono badania archeologiczne. Do ciekawszych odkryć należą pozostałości po warsztacie bursztynnika! Bursztyn w tych okolicach pozyskiwano metodą kopalną, choćby z położonej w pobliżu Bursztynowej Góry - o niej za chwilę :) Funkcjonowanie grodu dobiegło kresu w połowie X stulecia, kiedy to wojska pierwszych Piastów nadciągnęły z Wielkopolski ku Morzu Bałtyckiemu. Badania archeologiczne odsłoniły ślady po pożarze grodu, a także i szczątki obrońców ze śladami brutalnej śmierci.



Fot. Agnieszka Vivianne Kowalska 

Po raz pierwszy możemy przeczytać o Otominie na długo po upadku grodu, bo w krzyżackich rejestrach gospodarczych z około 1380 roku. Wieś rządziła się tzw. prawem polskim, a więc musiała funkcjonować jeszcze zanim ta część Pomorza została zajęta przez Krzyżaków w 1308. Natomiast w 1420 roku Krzyżacy wystawili pierwszy w dziejach wsi przywilej określający obowiązki i przywileje mieszkańców. Wyczytać w nim możemy, że ówczesnym starostą był niejaki Sbisko Sbilud.

Z miejscem tym wiąże się legenda o rycerzu Otominie i rusałce Odminie:

Dawno temu, na półwyspie stał niewielki zamek, który po przodkach odziedziczył rycerz Otomin. W czasach pokoju nie miał on zbyt wiele zajęć, spędzał więc czas na polowaniach, spacerach po należącym do niego lesie i na wsłuchiwaniu się w śpiew ptaków.

Pewnego dnia pływał łódką po jeziorze, już miał zacumować w zatoczce, aż tu nagle z jeziornej toni wynurzyła się rusałka imieniem Odmina - opiekunka wszelakiego życia w tym jeziorze. Otomin i Odmina zaczęli spotykać się codziennie i wkrótce połączyła ich miłość. 

Niestety, wkrótce książę wezwał rycerza na gdański zamek. Otomin spodziewał się dłuższej nieobecności, więc pożegnanie z Odminą pełne było łez. Rusałka zdjęła z głowy swój nigdy nie więdnący wianek i przypięła go swojemu rycerzowi do kolczugi. Jednocześnie zobowiązała go, żeby nigdy nie zdradził nikomu jej imienia - w przeciwnym razie zniknie ona z jego życia.

Rycerz pogalopował do Gdańska i tam podczas uczt był nagminnie wypytywany przez damy dworu o ukochaną, która obdarowała go wiankiem. W końcu, zamroczony miodem, Otomin wyznał im imię swojej miłości. Śnieżnobiałe kwiaty w jednej chwili zwiędły, zerwal się wiatr, a niebo pokryło się ciemnymi chmurami. Zaniepokojony Otomin rzucił się na konia i ruszył z powrotem nad jezioro. Na próżno wzywał swoją ukochaną - Odminy już nie było i tylko echo odpowiedziało: Odmino!...Odmino!...

Zdruzgotany rycerz wziął udział w książęcej wyprawie i poległ w zaciekłym starciu z oddziałem wroga. Jego niewielki zamek popadł w ruinę i obecnie tylko zarys wałów przypomina o jego dawnym istnieniu.

Legendy tej, na podstawie opracowania pana profesora Andrzeja Januszajtisa, możecie wysłuchać na youtubie:


Po przejściu około 3 kilometrów dotarliśmy do głównego celu naszej pąci - do Bursztynowej Góry (108 m.n.p). Jest ona rezerwatem przyrody i jednocześnie zabytkiem archeologicznym położonym na terenie osady Bąkowo. Okolice Bursztynowej Góry były zasiedlone już w czasach prehistorycznych, jednak archeolodzy nie znaleźli na badanych stanowiskach śladu bursztynu. Pierwsze wzmianki o występowaniu bursztynu w tych okolicach pochodzą dopiero z 1721 r., kiedy to Gabriel Rzączyński (polski jezuita, fizjograf, przyrodnik, wierszopisarz i prekursor zoologii w Polsce) pisał, że pole w Bąkowie "ofiarowało kopaczowi kawałek bursztynu długości łokcia".



Fot. Iwona Tori Tori


Widoczne do dziś głębokie wyrobiska po kopalniach bursztynu na szczycie Bursztynowej Góry pochodzą z XVIII-XIX wieku. Stawiano głównie oszalowane kopalnie wieloszybikowe, choć dawna nazwa miejscowa z tych okolic Waschbanke (Płuczki, Płuczkarnia) sugeruje także pozyskiwanie bursztynu drogą wypłukiwania.

Szacuje się, że szybiki na Bursztynowej Górze mogły mieć nawet 20-25 metrów głębokości. Najgłębsze zachowane wyrobisko ma obecnie 40 metrów średnicy i 15 metrów głębokości, co nadaje górze wygląd wulkanu.

Mamy w zanadrzu jeszcze kilka pomysłów na przeczołganie naszych chramian w tym roku - śledźcie nasze media społecznościowe ;)


2024-10-18

Weekend z Jantarem

Październik jest w naszym chramie jedynym miesiącem, podczas którego nie mamy żadnego święta. Zapytacie pewnie: "a styczeń"? A my na to: "mamy przecież Obrzęd Wyłowienia Pierwszej Ziemi" :P

W każdym razie, już w zeszłym roku zaczął nam świtać w głowie pomysł, żeby zapełnić październik innymi "atrakcjami", np. śpiewankami lub pąciami do miejsc mocy, a czasem po prostu do ciekawych pomników Mateńki Przyrody. Zostawiamy obiaty dla Duchów tych miejsc, śpiewamy, robimy zdjęcia pięknym grzybom i rozmawiamy o rzeczach bardziej lub mniej istotnych...

I tak w miniony weekend stworzyliśmy sobie okazję do spędzenia z Wami aż dwóch dni pod rząd :) W sobotę zebraliśmy się w Dolinie Czystej Wody nieopodal Drogi Marnych Mostów, by lepiej poznać i zrozumieć dawne słowiańskie (i nie tylko!) pieśni związane ze śmiercią i umieraniem, tematami związanymi bezpośrednio ze zbliżającym się świętem Dziadów 🍂 Pogoda dopisała – w śpiewach towarzyszyło nam jesienne Słoneczko, a na warsztatach pojawiły się twarze tak stare, jak i nowe. 

Fot. Aleksandra Drążek

Fot. Samuel Conejo Amaguana

Fot. Samuel Conejo Amaguana i Aleksandra Drążek

Natomiast w niedzielę zebraliśmy się i obeszliśmy naszą Świętą Górę w Lasach Oliwskich. Mimo siąpiącego deszczu zebraliśmy aż 8 śmiałków i, dzięki Bogom, wszyscy dali radę wszędzie wejść, zewsząd zejść i nikt nie zjechał w dół w imponującej lawinie błotnej :) Przebyliśmy 5.53 km, odwiedziliśmy Diabelski Kamień, nasz ulubiony Perunowy Dąb, nasz równie ulubiony Głaziczek w Wykopie oraz Kamienną Twarz, enigmatyczną niczym Mona Lisa i jej sławny uśmiech. 

Fot. Michał "Nikrug" Dąbek

Fot. Michał "Nikrug" Dąbek

Fot. Michał "Nikrug" Dąbek

Fot. Michał "Nikrug" Dąbek

Fot. Iwona Tori Tori

Fot. Iwona Tori Tori

Fot. Iwona Tori Tori



Już jutro zapraszamy Was na kolejną pąć: [ klik!!! ]. Będzie dwa razy dłuższa, ale za to w mniej górzystym terenie!


2024-01-03

Obrzęd Wyłowienia, Gdańsk, 3.I.2024

Zgodnie z naszym kalendarzem obrzędowym [ klik!!! ] spotkaliśmy się dzisiaj rano na plaży na gdańskim Przymorzu w celu odprawienia Obrzędu Wyłowienia, nawiązującego do mitu o wyłowieniu pierwszej ziemi:

"Na samym początku Perun pływał w łodzi, a Weles spędzał czas w głębinach. Pewnego dnia przysiadł się jednak do Peruna i zaproponował mu stworzenie świata. Perun zgodził się na ten pomysł i polecił Welesowi, by ten zanurkował i przyniósł z dna tego ogromnego morza trochę piasku: „Ale powiedz, że bierzesz ją w moim i swoim imieniu”. Welesowi nie bardzo podobał się taki układ i początkowo ogłaszał: "Biorę ciebie Ziemio moja w imię moje", pomijając brata. Piasek jednak wypłukiwał się z jego dłoni. Dopiero gdy wymówił poprawne zaklęcie "Biorę ciebie Ziemio nasza w imię nasze", udało mu się dostarczyć piasek na powierzchnię. 

Po pewnym czasie Perun położył się na nowej ziemi i zasnął. Weles zapragnął pozbyć się brata, aby samemu panować nad nowym światem. Zaczął się spychać Peruna na południe, lecz ziemia zaczęła się powiększać niczym wałkowane ciasto. Weles spróbował więc zepchnąć Peruna na północ, a potem na wschód i zachód – za każdym razem z tym samym skutkiem. Na dodatek Weles ukrył przedtem kilka ziaren piasku w ustach i ziarnka te zaczęły się teraz rozrastać. Wypluł więc ukryte ziarna i w ten sposób powstały jaskinie, góry i bagna."


Tak więc co roku, 12 dni po Szczodrych Godach, nasz dzielny żerca wchodzi do morza w celu złożenia ofiar i pobrania morskiego piachu. I co roku uparcie ignoruje nasze napomnienia, że Weles wydobył trochę piachu ustami ;)


Po perypetiach Szczodrych Godów już żadne warunki atmosferyczne nie są nam straszne!

Co robimy potem z tym piachem? Ano jedziemy na pielgrzymkę do miejsc dla nas ważnych, położonych w Lasach Oliwskich. Odwiedzamy Diabelski Kamień, nasz ulubiony Dąb oraz Głaz w Wykopie. Miejsca te opisywaliśmy już w [ tym wpisie ] i gorąco zachęcamy Was do ich odwiedzenia :) W każdym z naszych świętych miejsc zaśpiewaliśmy pieśń:


Przy Diabelskim Kamieniu

Przy naszym ulubionym Dębie

Przy naszym ulubionym Dębie

Przy Głazie w Wykopie

Uczestnicy Obrzędu mogą zabrać ze sobą nieco piachu do domu do położenia na ołtarzyku. Zaś ci, którzy kupują ziemię lub zaczynają budować dom albo zadomawiają się w nowej pracy, mogą rozsypać trochę piachu na swoich włościach. Historia religii, antropologia i własne serduszko dość jasno wskazują, że niezależnie od wzniosłych teorii, dla każdego człowieka środkiem świata jest jego przytulny domek :)

Koniecznie dołączcie do nas za rok!

2023-12-02

Turystyka sakralno-historyczna, albo odwiedzanie dawnych cmentarzysk

Większość rodzimków lubi turystykę terenową i mając taką możliwość chętnie wybierze trasę z jakimś ciekawym obiektem po drodze: pomnikiem Przyrody, stogiem siana, urokliwym widoczkiem czy też starożytnym kurhanem. Dzisiaj skupimy się na tych ostatnich.

Na cmentarzyskach, przypisywanych dawnym Słowianom (lub przynajmniej znajdowanych na terenie dzisiejszej Polski) zdarzają się różne obrządki pogrzebowe: zarówno szkieletowe, jak i ciałopalne. Formą dość dobrze zachowującą się w krajobrazie jest kurhan: kopiec usypywany nad nieboszczykiem. Według przynajmniej części naukowców taki kurhan mógł pełnić rolę Świętej Góry, wyznaczającej (tubylczy) środek świata. Zatem kurhan na mapie znaleziony, kanapki zapakowane, licznik kroków w zegarku odpalony i w drogę!

No.... nie do końca. Wstrzymaj konie. Niezależnie od naszych dobrych chęci i zajarania („Odwiedzę święte miejsce, gdzie Przodkowie robili obrzędy!”) trzeba sobie uświadomić kilka rzeczy. Raz, że Słowianie tłukli się między sobą na porządku dziennym. Nie ma większego powodu domniemać, że polska narodowość będzie dla mieszkańca takiego kurhanu większą przesłanką do ujrzenia w nas „swojaka”. Zwłaszcza, że – to druga ważna rzecz – wiele tego typu miejsc zostało wcześniej nawiedzonych przez turystów czy archeologów. Ci pierwsi są bardzo zróżnicowani i wśród tych porządnych, którzy nie hałasują i nie śmiecą, znajdą się i tacy, którzy zdają się robić wszystko żeby zdenerwować miejscowe duchy. Grupa druga natomiast z racji specyfiki swojego zawodu nie bardzo ma się jak zmarłym kojarzyć inaczej, niż rewizja i eksmisja w jednym. Zaznaczmy w tym miejscu, że działalność archeologów przynosi ważny plon naukowy i nie ma powodów sądzić, że nie podchodzą do swej działalności z szacunkiem, ale efekt jest zazwyczaj bardzo podobny: nieboszczyk, dotąd mieszkaniec dobrze wyposażonego i przytulnego grobowca ląduje (w najlepszym razie) w gablotce w muzeum.

Czy to znaczy, że z wędrówek po cmentarzyskach mamy całkowicie zrezygnować i trzymać się od nich z daleka? Niekoniecznie, jednak należy się do takiej wycieczki przygotować. Przede wszystkim apotropaion, czyli z grecka – amulet chroniący przed złem. Z przekazów etnograficznych wiemy na przykład, że odwiedzająca groby (swoich bliskich zmarłych!) Bośniaczka zatykała głóg w zawój: roślinę ciernistą o czerwonych owocach. Zarówno ciernie (ostre, kłujące), jak i czerwony kolor są dobrze znanymi ludowej magii środkami ochronnymi. Jest to tylko prosty przykład, bo podobną rolę mogą pełnić inne ostre przedmioty, czy noszone np. w woreczku zioła. Najbardziej uniwersalnym roślinnym „orężem” tradycyjnych czarów zabezpieczających jest czosnek.

Cmentarzysko Uniradze. Fot. Tomasz Słomczyński/Magazyn Kaszuby

Ponadto: pamiętajmy, że odwiedzając tego typu miejsce idziemy w gości. A dobrze wychowany gość nie przychodzi z pustymi rękami. Zda się kapka miodu lub coś z jadła i napitku będzie dobrym gościńcem w takiej wizycie. I to nie tylko dla ducha zmarłego, ale też dla duchów okolicznej Przyrody, zwłaszcza jeśli odwiedzamy kurhan czy cmentarzysko porosłe lasem. Ta ostatnia uwaga ma zresztą zastosowanie niezależnie od obecności miejsca grzebalnego czy nie – jest las są i leśne duchy. Łąki, bagna i góry zresztą również mają swoich „mniej oczywistych” obywateli.

Na koniec wypada stwierdzić wprost, że niezależnie od podjętych środków ostrożności, nie ma gwarancji że „coś” się jednak do nas nie przyczepi. Dlatego po takich odwiedzinach (a tak naprawdę w ogóle raz na jakiś czas) dobrze jest poddać się zabiegom oczyszczającym. Na ten temat możemy polecić podcast dostępny na naszym kanale youtubowym: Wprowadzenie do religii Gromady Jantar - czystość obrzędowa:




2023-10-14

Pielgrzymka do Miejsc Mocy - Lasy Oliwskie, 14.X.2023

Dzień zaczął się od drobnego siąpienia i wiatru, ale na czas naszej pielgrzymki rozpogodziło się :) Spotkaliśmy się w dziewięć osób, przebyliśmy 5.53 km w ciągu dwóch i pół godziny, w górę przeszliśmy 198 metrów, zaś w dół 213 m. Złożyliśmy ofiary w czterech miejscach i pośpiewaliśmy trochę. Dreptaliśmy dość powolnym tempem, z przerwami na podżeranie winogron i kabanosów oraz na robienie zdjęć pięknym grzybom.



Naszą pielgrzymkę zaczęliśmy od odwiedzenia Diabelskiego Kamienia na zboczu Czarciej Góry. Przywędrował on na swoje miejsce około 10000 lat temu za sprawą skandynawskiego lądolodu. Obwód większego głazu wynosi 12.3 m, a wysokość 2 m, przy czym zagłębiony jest na 1 m w ziemi. Mniejszy posiada obwód 8, a wysokość około 1.75 m, licząc z częścią zagłębioną w ziemi. Trzecia część owego kamienia znajduje się pod ziemią. Jako największy głaz na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego został on uznany za pomnik przyrody w 1962 roku.


W archaicznej wizji rzeczywistości bardzo ważny jest środek świata - miejsce święte, zazwyczaj uważane za "pierwsze", od którego Bogowie rozpoczęli urządzanie znanego nam dziś kosmosu. Miejsce to nieraz stawało się wzorcem dla organizacji miejsc kultu i świątyń. W rodzimowierstwie słowiańskim dość mocno obecny jest kult kamieni, który wiąże się właśnie z takim wierzeniem mitologicznym dotyczącym środka świata. W różnych podaniach ludowych przechowało się takie wierzenie sięgające korzeniami jeszcze czasów prasłowiańskich mówiące o tzw. "białym kamieniu", czy też o kamieniu Ałatyr. Według legend, bajek ludowych, bajek magicznych, czy też np. pieśni i zaklęć, zwłaszcza zamawiań magicznych spisanych w XIX w. na terenach chociażby Białorusi, czy Rosji, we środku świata, w mitycznym centrum spajającym całą mitologiczną rzeczywistość znajduje się biały kamień Ałatyr leżący na wysokiej górze, bardzo często nieopodal znajduje się dąb - drzewo życia. W niektórych wersjach mitu, Ałatyr znajduje się na wyspie Bujan położonej na środku morza. Stąd zakłada się (np. w artykule "Zabytki archeologiczne Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego i okolic") kultowy charakter wzgórza z Diabelskim Kamieniem. 


Warto nadmienić, że tak zwane "diabelskie" lub "czarcie" kamienie są dość popularne w kulturze ludowej Słowian i Bałtów. Z naszym Diabelskim Kamieniem związane jest kilka legend, pochodzących niestety już z nowożytnych czasów - jest to ludowa wizja tych miejsc z XVIII i XIX wieku i pewne ludowe wyobrażenie diabła jako rubasznego, przygłupiego duszka. Podobne legendy są związane z wieloma diabelskimi kamieniami w różnych regionach Europy.

Franciszek Mamuszka w swojej książce „Oliwa. Okruchy z dziejów, zabytki” (Gdańsk 1985) podaje taką legendę:

"Nazwę góry i kamienia tłumaczy stara gadka kaszubska. Mówi ona, iż przed laty szedł tędy ubogi chłopina, mieszkaniec pobliskiej wsi Klukowo. Przechodząc opodal kamienia ujrzał panka ubranego od stóp do głów w czarne szaty. Zagadnięty przez nieznajomego o przyczynę smutku widocznego na twarzy opowiedział o gnębiącej go nędzy. W odpowiedzi usłyszał, iż może uzyskać majątek, jeśli przyrzeknie, że po 10 latach jego dusza stanie się własnością ofiarodawcy dobrobytu. Kaszuba domyślił się, z kim ma do czynienia. Przed nim stal kusy purtk, czyli diabeł, pragnący posiąść duszę chudziny. Po krótkim namyśle chłop przystał na propozycję kusego i krwią z serdecznego palca podpisał szatański cyrograf.

Po 10 latach spędzonych w dobrobycie udał się Kaszuba w wyznaczonym dniu do lasu i zastał tam czekającego diabła. Chytry chłopek zaproponował kusemu, aby zagrał z nim w karty. Jeśli wygra, zabierze również duszę żony, w wypadku przegranej, zwróci cyrograf. Zły przewidując łatwe zwycięstwo zgodził się chętnie i już widział siebie rzucającego dwie dusze pod nogi Belzebuba. Przeliczył się jednak, gdyż nie znał gry zaproponowanej przez chłopa. Rozwścieczony przegraną rąbnął z całej siły łapą w głaz, rozbijając go na dwie części, po czym umknął w głąb lasu."

Inna legenda nawiązuje do młynów oliwskich, niegdyś licznych wzdłuż Potoku Oliwskiego. Żyła kiedyś sobie córka młynarza, niezwykle piękna ale i zarazem cnotliwa, która odprawiała wszystkich zalotników z kwitkiem. Była ona także obiektem westchnień dwóch diabłów, którzy sobie zamierzyli, że ową córkę młynarza posiądą, a ona stanie się ich żoną. Zaczęli się jednak spierać, który z nich jako pierwszy posiądzie młodą młynarzównę. Jeden z tych diabłów wziął ogromny głaz i rzucił w drugiego diabła, przygniatając go. Zabity diabeł podobno spoczywa pod większym głazem, zaś pozostały przy życiu był tak zmęczony, że odczołgał się tylko kawałek i zasnął pod tym mniejszym kawałkiem głazu.

Nie dowiemy się już raczej, jak nasi Praprzodkowie postrzegali ten kamień, ale część naszych gromadzian lubi wierzyć, że większa część kamienia to śpiąca matka-niedźwiedzica, a mniejszy kamień to jej dziecko :)


Od Diabelskiego Kamienia przeszliśmy około 400 m aby odwiedzić nasz ulubiony, całkiem już rzeczywisty, a nie mityczny Dąb rosnący na prawdziwej Górze. Pod Dębem tym organizowaliśmy Szczodre Gody podczas pandemii, a także modliliśmy się o deszcz śpiewając Dodolicę [ klik! ]. W lutym zeszłego roku zorganizowaliśmy tu modły w ramach ogólnoświatowego wydarzenia "Krąg Świętego Ognia dla wolności Ukrainy"


Jednym z nieodzownych składników świętej przestrzeni jest Oś Kosmiczna, czy też Oś Świata (axis mundi), łącząca ze sobą światy Bogów, Ludzi i Przodków. Szamani całego świata przekazują nam mniej więcej taki opis struktury duchowej świata: osią wszystkiego jest Drzewo Kosmiczne, którego korona jest w Niebie, pień w Świecie Środkowym, a korzenie w Podziemiach (Andrzej Szyjewski „Szamanizm”, Kraków 2005). Słowianie przyjęli w tym względzie stare, dobre wzorce przedstawiające ową Oś jako Górę i/lub Drzewo. Wiele gatunków darzono szczególną czcią, ale zdecydowanie wybija się tutaj dąb, związany z Gromowładnym Perunem i bodaj najczęściej uznawany przez naukowców za słowiańskie Drzewo Świata - w jego koronie krążą białe orły, przy pniu pszczoły, a w korzeniach siedzą czarne bobry, a więc każdy z trzech światów ma tu swoich przedstawicieli. Drzewo Świata stanowi ścieżkę, po której wędrują szamani i duchy.


Oś Kosmiczna niekoniecznie musiała przybierać postać drzewa. Dużą popularnością w tym względzie cieszyły się też góry, lokowane zupełnie konkretnie w krajobrazie – jak góra Durmitor w Czarnogórze lub Krywań na Słowacji (Andrzej Szyjewski „Religia Słowian”, Kraków 2003).


Wielu naszych gromadzian regularnie składa pod tym Dębem ofiary dla Peruna, przesiaduje i oddaje się rozmyślaniom. Co wspólnego ma Perun z dębem? Otóż świętym drzewem Peruna jest właśnie dąb, o czym wiemy głównie na podstawie kultu litewskiego Perkuna, którego związek z dębem jest dobrze poświadczony (Aleksander Gieysztor „Mitologia Słowian”, Toruń 2006). Jednak i folklor słowiański zna obrzęd wywoływania deszczu, podczas którego symuluje się polowanie na węże i składa ofiary pod dębem właśnie. Według wierzeń ludowych, dęby miały być szczególnie chętnie nawiedzane przez pioruny. Może się to wydawać dziwne, że połączono z kultem Peruna drzewo przezeń palone gromem. Porażenie błyskawicą miało jednak charakter sakralizujący drzewo.


Dlaczego jako gromada wybraliśmy akurat ten konkretny Dąb? Otóż znajduje się on na wysokiej górze, o kilkanaście metrów od wielkiego Głazu w Wykopie, do którego zaraz potem się udaliśmy. 


Głaz w Wykopie spoczywa na północnym grzbiecie odchodzącym od Czarciej Góry i mierzy około 8-10 metrów obwodu. Został on ustanowiony pomnikiem przyrody w roku 1989, a w jego środku została wmurowana plakietka z kaszubskim gryfem. "Bedeker Oliwski" głosi, że został on wykopany przez studentów przedwojennej Wyższej Szkoły Technicznej w Gdańsku, obecnie zwanej Politechniką Gdańską.


Nasz ulubiony Głaziczek sam w sobie przypomina ofiarny stół lub kamienny tron. Jest to bardzo ważne miejsce dla naszej gromady - czcimy przy nim Welesa. Wiele spisanych podań lokuje siedzibę Welesa w Nawii, a Jego samego właśnie na złotym tronie u korzeni Drzewa Świata. Odbyło się tutaj wiele obrzędów, świąt. Jeszcze kilka lat temu, gdy wszyscy byliśmy trochę młodsi i mniej obarczeni obowiązkami życiowymi, często organizowaliśmy przy Głazie czuwania w porze ciemnej. Zbieraliśmy się tutaj wieczorem, składaliśmy ofiarę duchom tego miejsca oraz Welesowi, rozmawialiśmy o różnych duchowych sprawach, a potem szliśmy spać w hamakach rozwieszonych na drzewach. 


Ostatnim przystankiem na trasie naszej pielgrzymki była Kamienna Twarz, położona aż o 2 km od Głazu w Wykopie.


Jest to niewielki głaz narzutowy o obwodzie prawie 2.5 metra, leżący na południowym zboczu Wzniesienia Marii w Lasach Oliwskich. Są na nim widoczne rysy ludzkiej twarzy - nie wiadomo jednak, czy jest to dzieło i przedmiot religijnego kultu naszych Przodków, czy może kształt ten został przypadkowo stworzony przez Mateńkę Przyrodę.

A teraz wszyscy mówimy "pąć"!

Z obserwacji naszych gromadzian wynika, że Kamienna Twarz od czasu do czasu zmienia swoje położenie, a kiedyś nawet zniknęła na jakiś czas. Warto nadmienić taką ciekawostkę - jest ona zaznaczona na Google Maps i ma aż 101 opinii oraz średnią ocenę 4.5 gwiazdek. Mamy nadzieję, że po naszej dzisiejszej pielgrzymce liczba tych gwiazdek wzrośnie!


Dajcie nam znać, czy chcielibyście częściej (niż raz na kilka lat) brać udział w takich pielgrzymkach. Mamy jeszcze jeden ulubiony dąb Dewajtis w nadleśnictwie Gołębiewo, a i pewnie znalazłoby się tam wiele ciekawych pomników przyrody - i tych roślinnych i kamiennych :)

Dołączcie do nas następnym razem :)


2023-07-01

Dodolica w walce z suszą

Jako że panuje susza, wyruszyliśmy pod koniec czerwca na pielgrzymkę do naszych miejsc mocy w Lasach Oliwskich, aby złożyć tam ofiary i zaśpiewać Dodolicę pod naszym najulubieńszym Dębem 🙂 

To nasz ulubiony Dąb, przy którym lubimy czcić Peruna :)

Dodolicą lub Perperuną zwany był praktykowany na Bałkanach obrzęd sprowadzania deszczu, polegający na ubraniu młodej dziewczyny (dziecka lub bezdzietnej panny) w zielone gałązki i polewanie jej wodą. 



W zachodnich Bałkanach obrzęd ten występuje pod nazwą  Dodole, Dudola, Dudula, Dudule, Dudulica, Doda, Dodočka, Dudulejka, Didjulja, Dordolec/Durdulec, zaś na wschodzie znany jest jako Perperuna, Preperuna, Peperuna, Preperuda/Peperuda, Pepereda, Preperuga/Peperuga, Peperunga, Pemperuga czy Peperuda. 


Tradycja ta była też obecna w pobliskiej Albanii, Grecji, na Węgrzech, czy też w Rumunii! Przypuszcza się, że nazwa rytuału, Peperuda (motylek), wzięła się od tańca dziewczyny i jej barwnego przebrania. Natomiast niektórzy wskazują na związek Perperuny-Dodoli z Perunem, ze względu na podobieństwo imion i związek z deszczami.


Dodolica Boga prosi,

Oj Dodole, miły Boże, daj Boże daj, mała rosa,

Tam opadnie mała rosa, tam zamoczy całe pole,

Oj Dodole, miły Boże, daj Boże daj, mała rosa,

Całe pole, nasze pole,

Oj Dodole, miły Boże, daj Boże daj, mała rosa,

Tam się rodzi nasz dobytek, nasz dobytek na tym polu,

Oj Dodole, miły Boże, daj Boże daj, mała rosa,

Tam z dwóch kłosów korzec żyta, tam z dwóch kiści wiadro wina,

Oj Dodole, miły Boże, daj Boże daj, mała rosa,

Dodolica Boga prosi, Boga prosi poprzez pole,

Oj Dodole, miły Boże, daj Boże daj, mała rosa,

Dodolica siostrzyca, Dodolica sierotyca,

Oj Dodole, miły Boże, daj Boże daj, mała rosa