2023-12-02

Turystyka sakralno-historyczna, albo odwiedzanie dawnych cmentarzysk

Większość rodzimków lubi turystykę terenową i mając taką możliwość chętnie wybierze trasę z jakimś ciekawym obiektem po drodze: pomnikiem Przyrody, stogiem siana, urokliwym widoczkiem czy też starożytnym kurhanem. Dzisiaj skupimy się na tych ostatnich.

Na cmentarzyskach, przypisywanych dawnym Słowianom (lub przynajmniej znajdowanych na terenie dzisiejszej Polski) zdarzają się różne obrządki pogrzebowe: zarówno szkieletowe, jak i ciałopalne. Formą dość dobrze zachowującą się w krajobrazie jest kurhan: kopiec usypywany nad nieboszczykiem. Według przynajmniej części naukowców taki kurhan mógł pełnić rolę Świętej Góry, wyznaczającej (tubylczy) środek świata. Zatem kurhan na mapie znaleziony, kanapki zapakowane, licznik kroków w zegarku odpalony i w drogę!

No.... nie do końca. Wstrzymaj konie. Niezależnie od naszych dobrych chęci i zajarania („Odwiedzę święte miejsce, gdzie Przodkowie robili obrzędy!”) trzeba sobie uświadomić kilka rzeczy. Raz, że Słowianie tłukli się między sobą na porządku dziennym. Nie ma większego powodu domniemać, że polska narodowość będzie dla mieszkańca takiego kurhanu większą przesłanką do ujrzenia w nas „swojaka”. Zwłaszcza, że – to druga ważna rzecz – wiele tego typu miejsc zostało wcześniej nawiedzonych przez turystów czy archeologów. Ci pierwsi są bardzo zróżnicowani i wśród tych porządnych, którzy nie hałasują i nie śmiecą, znajdą się i tacy, którzy zdają się robić wszystko żeby zdenerwować miejscowe duchy. Grupa druga natomiast z racji specyfiki swojego zawodu nie bardzo ma się jak zmarłym kojarzyć inaczej, niż rewizja i eksmisja w jednym. Zaznaczmy w tym miejscu, że działalność archeologów przynosi ważny plon naukowy i nie ma powodów sądzić, że nie podchodzą do swej działalności z szacunkiem, ale efekt jest zazwyczaj bardzo podobny: nieboszczyk, dotąd mieszkaniec dobrze wyposażonego i przytulnego grobowca ląduje (w najlepszym razie) w gablotce w muzeum.

Czy to znaczy, że z wędrówek po cmentarzyskach mamy całkowicie zrezygnować i trzymać się od nich z daleka? Niekoniecznie, jednak należy się do takiej wycieczki przygotować. Przede wszystkim apotropaion, czyli z grecka – amulet chroniący przed złem. Z przekazów etnograficznych wiemy na przykład, że odwiedzająca groby (swoich bliskich zmarłych!) Bośniaczka zatykała głóg w zawój: roślinę ciernistą o czerwonych owocach. Zarówno ciernie (ostre, kłujące), jak i czerwony kolor są dobrze znanymi ludowej magii środkami ochronnymi. Jest to tylko prosty przykład, bo podobną rolę mogą pełnić inne ostre przedmioty, czy noszone np. w woreczku zioła. Najbardziej uniwersalnym roślinnym „orężem” tradycyjnych czarów zabezpieczających jest czosnek.

Cmentarzysko Uniradze. Fot. Tomasz Słomczyński/Magazyn Kaszuby

Ponadto: pamiętajmy, że odwiedzając tego typu miejsce idziemy w gości. A dobrze wychowany gość nie przychodzi z pustymi rękami. Zda się kapka miodu lub coś z jadła i napitku będzie dobrym gościńcem w takiej wizycie. I to nie tylko dla ducha zmarłego, ale też dla duchów okolicznej Przyrody, zwłaszcza jeśli odwiedzamy kurhan czy cmentarzysko porosłe lasem. Ta ostatnia uwaga ma zresztą zastosowanie niezależnie od obecności miejsca grzebalnego czy nie – jest las są i leśne duchy. Łąki, bagna i góry zresztą również mają swoich „mniej oczywistych” obywateli.

Na koniec wypada stwierdzić wprost, że niezależnie od podjętych środków ostrożności, nie ma gwarancji że „coś” się jednak do nas nie przyczepi. Dlatego po takich odwiedzinach (a tak naprawdę w ogóle raz na jakiś czas) dobrze jest poddać się zabiegom oczyszczającym. Na ten temat możemy polecić podcast dostępny na naszym kanale youtubowym: Wprowadzenie do religii Gromady Jantar - czystość obrzędowa: