Posługiwanie się mową jest jedną z najważniejszych umiejętności naszego gatunku, a język stanowi jeden z najwyraźniejszych wyróżników poszczególnych kultur. Dzisiaj skupimy się na tym, jak za jego pomocą można zmienić świat.
Tradycja słowiańska, ale też wiele innych, przykłada wielką wagę do słów i języka. Tylko częścią zagadnienia są liczne zamawiania i zaklęcia, czy w ogóle działania czarodziejskie oparte na mocy słowa. Ważna część obrzędowości dorocznej spełnia się w pieśniach, a darem wymienianym przy narodzinach Młodego Słonejka z rodziną i bliskimi są słowa-życzenia. Moc ma również słowo wypowiedziane “po prostu”, codziennie. Stąd tabuizowanie - stosowanie imion zastępczych dla istot i zjawisk groźnych, by “nie wywoływać wilka z lasu”. Tradycją, która szczególnie rozwinęła wiarę w moc słów, jest tradycja japońska - Wiesław Kotański, nestor polskiej japonistyki, zetknąwszy się ze sprzeciwem szintoistycznych teologów wobec tłumaczenia terminów japońskich na inne języki, długo myślał, że chodzi o utratę sensu i niuansów w przekładzie. Dopiero po czasie pogodził się z, dawanym zresztą wprost, tłumaczeniem, że chodzi o szacunek wobec “animistycznego ducha słowa”. Jakie stąd wnioski praktyczne? Przede wszystkim - szanujmy swój język. Nie wprowadzajmy doń obcych naleciałości czy wtrętów tam, gdzie nie są potrzebne. Również nie ma co przeklinać; zda się że nie bez powodu czynność czarnej magii i plugawa mowa mają wspólną nazwę. W istocie, ciężko nie odczuć “nic”, kiedy obok ktoś z werwą złorzeczy.
![]() |
Autorka: Monika Eidintaite |
Jest jednak wyższy poziom omawianego zjawiska: nie tylko “jakimi słowami” się posługujemy, ale też “jak mówimy” o rzeczach i zjawiskach. Rozpatrzmy prosty przykład: wielu początkujących rodzimowierców przejmuje - zresztą z opracowań naukowych - manierę w rodzaju “X był bogiem tego i tamtego”. Dwa błędy na raz: po pierwsze nie “bogiem”, tylko “Bogiem” - skoro nasz alfabet daje możliwość wyróżnienia podmiotów szczególnie godnych czci za pomocą wielkiej litery - dlaczego z tego nie skorzystać? Po drugie, a istotniejsze - nie “był”, lecz “jest”. Utrata ciągłości kultu i zagubienie się znacznej części wiedzy w pomroce dziejów to ludzkie zmartwienie - a Bogowie wciąż po prostu są. Skoro już doszliśmy do Bogów, warto zwrócić uwagę na Ich “imiona”. Większość tych, znanych nam z historii to w istocie rzeczowniki pospolite (“Perun” - Piorun, “Agni” - Ogień, Saule - Słońce itd.). Nie dla wszystkich teonimów znamy tak proste wyjaśnienia, ale nasuwa to pewien wniosek: może kiedyś nie było w języku Przodków rzeczowników “pospolitych”, a jedynie odnośniki do Bogów? Skomplikowana spekulacja metafizyczna i tonięcie w pojęciach były niepotrzebne, skoro Bóg-Słońce jest wprost obecny na Niebie?
Podsumujmy: zacznij traktować swoje słowa jako narzędzie magiczne. Działają w ten sposób czy akurat tego chcesz, czy nie. Mówisz coś, poruszasz tego nazwę - poruszasz i to (Tego) co tę nazwę nosi. Żeby sobie to bardziej uzmysłowić i przeniknąć takim postrzeganiem, spróbuj zamiast mówić “Ogień zapłonął” to “Bóg Ognia zawitał”, zamiast “pada deszcz” to “Ojciec Niebo kocha się z Matką Ziemią”. I staraj się mówić dobrze, o dobrych rzeczach. Nawet bez zapatrzenia się w gusła, mówienie o tym co Ci się przydarzyło fajnego - jest dużo zdrowsze niż narzekanie. Przyjemniej siedzieć z kimś, kto nie użala się, ale mówi: “Bogowie, dziękuję Wam za dobrze przeżyty dzień!”