Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Marzanna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Marzanna. Pokaż wszystkie posty

2025-02-21

Po co nam tylu Bogów – Marzanna, a bezpieczeństwo w drodze

Na próbę zmieniamy godzinę zamieszczania wpisów (poniedziałkowych również), a więc: jest piątek, godzina 08:00, co (przynajmniej na razie) oznacza Waszą porę na garść powstających w Jantarze, na Pomorskiej Ziemi Świętej, wskazówek co do żywej czci Bogów. Dziś opowiadamy o Bogini Marzannie oraz szukaniu Jej opieki, będąc w podróży.

Wielu rodzimowierców utożsamia Boginię ze Śmiercią i Zimą – w czym jest sporo prawdy, choć też zawęża Jej pojmowanie. Dość powiedzieć, że prócz tego jest piękną Dziewczyną, w której zakochuje się rokrocznie Jaryło, a w kulcie Jantaru – jest też zagubioną Zmarłą, która dopiero musi odnaleźć swoją drogę w zaświaty. Ostatecznie przebywa ją szczęśliwie w czasie święta wiosennego i trafia we właściwą część świata.

To ostatnie zda się szczególnie istotne dla omawianej dzisiaj sprawy: bezpieczeństwa w drodze. Większość z nas nie ma potrzeby rozważania tej kwestii idąc do pracy, odprowadzając dzieci do szkoły, czy w ogóle podejmując codzienne, krótkie przejścia z jednego miejsca do drugiego. Czasem podejmujemy jednak podróże dalsze, obejmujące mniej przez nas oswojone drogi, albo też w dalekie, obce strony. No i zdarza się czasami, że nawet nieopodal własnego domu musimy przejść przez miejsce, gdzie czujemy się niepewnie czy zwyczajnie nieswojo. Przez park, który bezdomni obrali sobie za schronienie, pod słynącym z całonocnych „dyskusji” klientów całodobowym sklepem monopolowym, czy choćby przez źle (nie)pomyślane przejście dla pieszych.

Zdjęcie ciemnego lasu ze strony freud org uk

W naszym micie Marzanna jest raczej bierną Postacią: czeka na światło, które Jej przyświeci i dopiero przy nim podejmuje swą wędrówkę. I w ten właśnie sposób można zwrócić się do Bogini z prośbą o bezpieczną drogę: pragnąc wpleść w swój los tę samą nić, na której to do Niej pomoc przyszła i poprowadzono Ją we właściwą stronę. Nie jest to oczywiście nawoływanie do bezczynności i oczekiwania „aż znajdzie się ktoś, kto poprowadzi mnie za rączkę przez miasto”, bo opieka Bogini może przyjąć dalece mnie oczywistą postać. Pomyślnego przeczucia, że oto nastała odpowiednia chwila by wyruszyć. Wzmożenia przytomności, dzięki któremu rozejszysz się jednak ten o jeden raz nie-za-mało przed wejściem na przejście dla pieszych. Samą „drogę” zresztą też można tu rozumieć mniej dosłownie, a jako np. okoliczności, na pozór bez wyjścia, z których dopiero trzeba wybrnąć.

2024-10-04

Po co nam tylu Bogów – Marzanna w porze ciemnej, a zawody niebezpieczne

Niedawno świętowaliśmy Święto Plonów, równonoc jesienną, rozpoczynające porę ciemną. Dzisiaj przychodzimy do Was z kilkoma przemyśleniami na temat Bogini, która jest dla tego okresu szczególnie ważna – Marzanny.


Jest to piękna Dziewczyna, wybranka Jaryły, wiosennego Boga życia. Ich spotkanie kończy się nieszczęśliwie, a sama Bogini ukazuje się w zimie i śmierci. Tradycyjne pieśni dopytują Ją o złote klucze, którymi ma zostać otwarta Ziemia. W naszym kulcie pojawia się tak naprawdę rzadko. Oprócz Nocy Kupały pojawia się w naszej obrzędowości podczas Jarych Godów, kiedy jest żegnana ze świata, oraz poprzedzającego je obrzędu, kiedy rozpoczynają się Jej przygotowania do drogi „za Morze”. Z racji pewnego właściwego Jantarowi mitu – widzimy w Niej pierwszą zbłąkaną Duszę.

Jak w poprzednich wpisach w serii, zagadnienie pod kątem którego przedstawiamy Boginię, zostało wylosowane. Dzisiaj powiemy o tym, dlaczego do Marzanny mogą się zwracać osoby wykonujące prace wiążące się w jakiś sposób z niebezpieczeństwem. Mniej mamy tu na myśli siedzącego za biurkiem analityka zarządzania ryzykiem, a bardziej strażaka, pracownika stoczni (niestety, wypadki śmiertelne wciąż się zdarzają), żołnierza, pielęgniarkę na oddziale zakaźnym czy chemika (do zatruć w laboratoriach również wciąż dochodzi). Chociaż – może i ten pierwszy znajdzie tu dla siebie inspirację...

Przede wszystkim powiedzmy sobie otwarcie, że postrzegamy Marzannę jako Boginię groźną. Nie żeby złośliwą, ale Taką, z którą samo obcowanie jest niebezpieczne. Trochę jak z konwalią*; jest piękna i ciężko podejrzewać wszystkie egzemplarze tej rośliny o niecne zamiary, jednak wszystkie – są trujące. Dlatego tak jak zawsze w kulcie, zalecane jest zachowanie czystości obrzędowej – tak tutaj podwójnie. No i zwracanie się z naprawdę ważnymi sprawami.

Jednak groźne są też sytuacje, o których dzisiaj mówimy. Nawet jeśli rutyna zawodowa i tysiąc sytuacji kiedy „udało się” czy „było dobrze” usypiają czujność, to zagrożenie w niektórych okolicznościach po prostu jest. Wówczas, czy to zbliżając się do niebezpiecznego miejsca, czy podejmując szczególnie niebezpieczną czynność (nalewając szczególnie zjadliwy odczynnik, wchodząc do izolatki z pacjentem cierpiącym na szczególnie zaraźliwą chorobę) można zwrócić się do Bogini na przykład tak:

„Marzaneczko, o Łaskawa,

Nie wyrządzam Ci przykrości,

Jak najgrzeczniej Cię pozdrawiam,

Nie łap proszę, w białe rączki,

I nie strzelaj, strzałą ostrą,

Skłon oddaję, omiń mnie łaskawie.”

Wśród ludzi, którzy mogą się do Bogini zwracać wymieniliśmy żołnierza czy strażaka. Ktoś może zapytać, czy takim ludziom nie przystoi bardziej typ bohaterskiego „śmiania się niebezpieczeństwu w twarz” i ryzykowania bez względu na wszystko, niż przedstawiony tutaj pełen ostrożności szacunek wobec Śmierci. Pomijając znaczne wyidealizowanie takiej postawy – ten tekst jest o Marzannie, nie o Gromowładnym czy Jaryle.

* nie, nie sugerujemy tu źródłowo-tradycyjnych powiązań między Marzanną, a konwalią; jest to po prostu porównanie użyte przez autora tekstu. Z drugiej strony – jako roślina groźna i piękna, konwalia duchowo jak najbardziej może znajdować się w kręgu Tej Bogini.


2024-06-21

Noc Kupały

Zgodnie z naszym kalendarzem obrzędowym zebraliśmy się 20. czerwca na Wyspie Sobieszewskiej aby uczcić Bogów i Przodków podczas Nocy Kupały. Mimo początkowo silnego wiatru pogoda nam dopisała, a na obrzędzie zjawiło się łącznie ciut ponad 20 osób!


Uprzedzając pytania - tak, mamy oficjalne pozwolenie z Urzędu Morskiego w Gdyni na rozpalenie ognia. Co więcej, chyba już nas wpisali na listę zaufanych klientów, ponieważ pozwolenie na ogień dostajemy coraz szybciej z każdym świętem :)


Pytacie nas często, czy wszystkie kobiety mają być ubrane na biało, a panowie co najmniej na uroczyście. Otóż nie - nie mamy ciśnienia na tym punkcie, ponieważ jesteśmy grupą religijną, a nie odtwórczą! Nawet monoteiści nie chodzą już w powłóczystych szatach i sandałach, nie są już też pożerani przez lwy na stadionie Lechii Gdańsk. Nasze obrzędy związane z przesileniami i równonocami odbywają się zawsze w dokładną datę danego wydarzenia astronomicznego, więc przeważnie będzie to dzień roboczy i niektórzy przyjeżdżają zaraz po pracy w bluzie dresowej lub garniturze. Ale oczywiście zawsze głośno podziwiamy odświętne słowiańskie stroje i teraz też nie mogliśmy się powstrzymać przed zrobieniem kilku zdjęć pięknemu haftowi na sukniach i koszulach :)




Wiele osób ma też pytania, co przynieść na biesiadę. I tutaj ponownie musimy podkreślić, że nie jesteśmy grupą rekonstrukcyjną. Staramy się, aby jedzenie biesiadne nie było napakowane chemią, ale na biesiadę przynosimy też "zamorskie specjały" łatwo dostępne w XXI wieku, na przykład winogrona lub (o zgrozo!) muffinki z boczkiem i warzywami (sława Tobie, Michale, za te muffinki!). 

Ten piękny haft stworzyła pani Elżbieta Cielecka - mama naszej chramianki Miłosławy :)

Każdy nasz obrzęd zaczynamy od udania się z ofiarami dla Duchów miejsca, w którym obrzędujemy. Następnie ustawiamy się w kolejce do oczyszczenia - obmycia rąk i ust wodą i okadzenia dymem. 


Obrzędy solarne, czyli związane z przesileniami i równonocami, są dość długie, ponieważ składamy wówczas ofiary wszystkim Bogom. Stałą częścią jest zawsze rozpalanie ognia na początku obrzędu i wznoszenie toastu pod jego koniec.



Zapraszając Morskiego Boga na obrzęd zawsze stajemy przodem do Niego.

Wznosimy toasty i dzielimy się sprawami dla nas ważnymi.

W naszym chramie kluczową częścią obrzędów kupalnych jest wesele Jarowita i Marzanny. Chramianki zdobią idola Marzanny w białe kwiaty, a panowie przystrajają idola Jarowita w gałązki dębowe, przydając mu także atrybutów wybitnie męskich. Podczas biesiady pan młody - Jarowit - upija się i umiera, po czym jest spalany w Świętym Ogniu. Zaś panna młoda - Marzanna - z żałości topi się w morzu bądź jeziorze. Jeszcze w innej wersji mitu Marzanna odkrywa, że Jarowit jest jej bratem - truje więc go, a sama topi się z żalu.





Ale najpierw każde z Państwa Młodych jest odprowadzane na miejsce wesela w procesji:


W innych gromadach panny na wydaniu puszczają wianki na wodę, ale my mamy inny zwyczaj - po pożegnaniu idoli Jarowita i Marzanny (i po zachodzie Słońca!) bierzemy udział w obrzędowej kąpieli nago. 

Piękne panie wypatrują zachodu Słońca.



Obrzędowa kąpiel.

Niektórzy nasi chramianie początkowo krępują się tej nagiej kąpieli, jednak na pewnym poziomie duchowym takie kwestie jak "co ludzie powiedzą?" i "wstydzę się mojego wyglądu" nie mają żadnego znaczenia. Wszyscy jesteśmy piękni tacy, jak nas Bogowie stworzyli :)

Siedzieliśmy na plaży do czwartej rano, biesiadowaliśmy, tańczyliśmy, śpiewaliśmy i czekaliśmy na wschód Słońca.


Kacper zarzeka się, że umie wybijać tylko trzy rodzaje rytmu - ale to i tak o trzy więcej niż potrafi większość z nas ;)

O le le le, o le le la!

Korowód najbardziej wytrwałych uczestników biesiady.

Wschód słońca miał miejsce o godzinie 4:11.

Dogasa obrzędowy ogień.


2024-03-21

Jare Gody - 20.III.2024, Wyspa Sobieszewska

Zebraliśmy się wczoraj w około 20 osób, aby świętować Jare Gody - Równonoc Wiosenną, podczas której pora ciemna przechodzi w jasną. Pogoda w miarę nam dopisała, skropił nas lekki deszcz, a w oddali słyszeliśmy pierwsze w tym roku pomruki burzy :)





Podczas Jarych Godów ważną tradycją jest przygotowanie pisanek. Nie składamy ich do Ognia, lecz do specjalnie wykopanych Ust Matki Ziemi. Część pisanek oczywiście zjadamy podczas biesiady. 



Czy wiecie, jak trudno jest kupić gotowy mazurek bez napisu "Alleluja"?!



Pleciemy również Gaiczek i przyozdabiamy go czerwonymi wstążkami z bibuły. 



Wieniec ten pojawi się również na święcie Jarowita (to już za miesiąc!) oraz na Kupale, gdzie zostanie rozerwany na części i każdy z uczestników obrzędu będzie mógł zabrać jego kawałek do domu. Podczas procesji z Gaiczkiem śpiewamy dość długą pieśń:

Gaiczek zielony, pięknie przystrojony,
W czerwone wstążeczki, przez śliczne dzieweczki!

A ten gaik z lasu idzie,
Dziwują się wszyscy ludzie,
Idzie po lipowym moście,
Przypatrują mu się goście,

Gaiczek zielony...

Już skowronek nam zawitał,
Wojtuś-bociek zaklekotał,
Jaskółeczki gniazdka sprzęgły,
Kurki, gąski się wylęgły!

Gaiczek zielony...

A ta zima ciężka była,
Wszystkie ziółka wymroziła,
Ale my się tak staramy
I te ziółka nazbieramy!

Gaiczek zielony...

I my także się nie lenim,
Zasiewamy już nasieniem!
Pobłogosław nam, mój Boże,
W polu, w gumnie i w oborze!

Gaiczek zielony...


Nie musimy chyba wspominać o przygotowaniu kukły Marzanny! W poprzednich latach paliliśmy ją w ogniu, ale od kiedy świętujemy na plaży jest ona topiona w morzu.


Pytacie nas czasem, co z legalnością ognia na plaży. Otóż trzeba się wystarać o pozwolenie w odpowiednim urzędzie - na naszym terenie są to Gdański Ośrodek Sportu i w Urząd Morski w Gdyni. Za pierwszym razem zdobycie pozwolenia trochę trwało, ale jako że jesteśmy grzeczni i nie śmiecimy, z czasem ta ścieżka biurokratyczna bardzo się skróciła. Pewnie wpisali nas do tajnego kajeciku zaufanych petentów :) Drewno kupujemy w markecie budowlanym w ilości "cały bagażnik samochodowy".

Panowie nieźle się narąbali, żeby nam było ciepło :)

Pytacie nas też, czy można na obrzęd zabrać psa. Można, byle z ostrożna. Wczoraj mieliśmy przyjemność obrzędować i biesiadować z absolutnie przeuroczym, grzecznym psem, który łasił się do nas jak kot, a reaguje na imię... "Koń". Podczas całej biesiady zwędził tylko jedną kiełbaskę :) Pamiętajcie jednak, że nie każdy pies dobrze zareaguje na głośne śpiewy i wykrzykiwanie "Sława!". 


Po obrzędzie siedzieliśmy jeszcze do około 21-szej i rozmawialiśmy o sprawach bardziej i mniej istotnych.


Następny obrzęd już 20. kwietnia - wypatrujcie wydarzenia w naszych mediach społecznościowych :)

2024-02-25

Gromnica - 24. lutego, Lasy Oliwskie

Zgodnie z naszym kalendarzem obrzędowym zebraliśmy się wczoraj w Lasach Oliwskich aby uczcić dwie siostrzyce - Marzannę i Dziewannę - i żeby pobłogosławić świece, które będziemy zapalać w trudnych chwilach życiowych (i atmosferycznych :P). O tym, dlaczego Gromnicę świętujemy w ostatnią pełnię przed Jarymi Godami pisaliśmy już [ tutaj ]


Święto Gromnicy jest w naszym chramie świętem zamkniętym i zapraszamy na nie jedynie te osoby, które zdążyliśmy już choć trochę poznać. Choć i tu zdarzają się wyjątki – każdy Jantarowicz ma prawo zaprosić kogo zechce na (niemal każde) święto zamknięte, nawet jeśli reszta Gromady tego kogoś wcześniej nie widziała. 






Po wdrapaniu się na naszą Świętą Górę rozłożyliśmy się z ofiarami i jadłem biesiadnym i poczekaliśmy na zmrok. Podczas obrzędu ku czci Sióstr najpierw jedna osoba przyprowadza Marzannę, a druga Dziewannę - która w tym roku objawiła się w postaci... dzika! Pochrumkał, popatrzył na nas i pobiegł dalej do swoich dziczych spraw. Ważnym aspektem obrzędu jest spalenie resztek starych gromnicznych świec i poświęcenie nowych. Potem do następnej Gromnicy palimy te świece w czasie burzy lub różnych życiowych perypetii, np. gdy ktoś ze znajomych szuka pracy - i w tym miejscu chcielibyśmy pozdrowić Samuela ;)


Po obrzędzie biesiadowaliśmy jeszcze przy ogniu do późnych godzin wieczornych, posprzątaliśmy po sobie i udaliśmy się do domów.


Następne święto to Jare Gody i odbędą się one 20. marca (w środę). Śledźcie nasze media społecznościowe i wypatrujcie wydarzenia :)

2023-06-23

Noc Kupały

Zgodnie z naszym kalendarzem obrzędowym zebraliśmy się 21. czerwca na Wyspie Sobieszewskiej aby uczcić Bogów i Przodków podczas Nocy Kupały. Jeżeli śledzicie nas od dłuższego czasu, to zapewne czytaliście już o perypetiach związanych z załatwianiem pozwolenia na rozpalenie ognia na plaży. O dziwo, tym razem poszło to dużo sprawniej :) 

Pogoda nam dopisała, mimo alertów rcb i zmiennej prognozy. I pomimo środka tygodnia na obrzędzie zjawiło się łącznie aż 20 osób!


W naszej gromadzie kluczową częścią obrzędów kupalnych jest wesele Jarowita i Marzanny. Gromadzianki zdobią idola Marzanny w białe kwiaty, a panowie przystrajają idola Jarowita w gałązki dębowe, przydając mu także atrybutów wybitnie męskich ;) Podczas biesiady pan młody - Jarowit - upija się i umiera, po czym jest spalany w Świętym Ogniu. Zaś panna młoda - Marzanna - z żałości topi się w morzu bądź jeziorze. Jeszcze w innej wersji mitu Marzanna odkrywa, że Jarowit jest jej bratem - truje więc go, a sama topi się z żalu.

Fot. Krzysztof Szweda

Fot. Krzysztof Szweda

Fot. Krzysztof Szweda

W innych gromadach panny na wydaniu puszczają wianki na wodę, ale u nas wszystkie panny są już sparowane. Mamy za to inny zwyczaj - po pożegnaniu idoli Jarowita i Marzanny bierzemy udział w obrzędowej kąpieli nago, a potem do rana skaczemy przez ogień i biesiadujemy, czyli śpiewamy, rozmawiamy i jemy. 

Tak teoretycznie, podczas biesiady powinniśmy przepasać się bylicą, aby odstraszyć czarownice - jednak z bliżej nieokreślonych powodów żeńska część Gromady zawsze przy tym protestuje... 

Fot. Krzysztof Szweda

Fot. Krzysztof Szweda

Niektórzy nasi sympatycy krępują się tej nagiej kąpieli, jednak na pewnym poziomie duchowym takie kwestie jak "co ludzie powiedzą?" i "wstydzę się mojego wyglądu" nie mają żadnego znaczenia. Wszyscy jesteśmy piękni tacy, jak nas Bogowie stworzyli :)


2023-04-18

Wiosenna obrzędowość Słowian

Wielu z Was chciało (liczba „zainteresowanych” wydarzeniem to niemal setka) przybyć na nasz wykład „Wiosenna obrzędowość Słowian”, ale jak to w życiu bywa – nie każdemu się to udało. Dla tych, którzy piątkowy wieczór musieli spędzić w mniej interesujący sposób – publikujemy podsumowanie tamtego wykładu 🙂 Przypominamy też, że podczas nadchodzącego święta Jarowita również opowiemy Wam o tradycjach wiosennych. 



Jak na dobrych rodzimowierców przystało, zaczęliśmy od Bogów. Konkretnie od wprowadzenia do głównych archetypów boskich w panteonie praindoeuropejskim. Oczywiście, nie snuliśmy tu długiej opowieści o drodze, którą językoznawcy dochodzili do teorii o wspólnocie praindoeuropejskiej, jak G. Dumezil dokonał analizy panteonu PIE i jakie stąd wynikły wnioski… No, przynajmniej nie bardzo długiej 🙂 Skupiliśmy się na postaciach Bogów szczególnie interesujących dla wiosennych obrzędów wegetacji, a więc:

  • Gromowładnym Bogu Nieba, zapewniającym światu życiodajne deszcze oraz zwalczającym kradnącego wody potwora chaosu, co u nas realizuje walka Peruna ze Żmijem.
  • Matce Ziemi, Partnerce Ojca Niebo, rodzącej wszelkie życie, a według nowszych ustaleń (polecamy „Mity Słowian” M. Łuczyńskiego!) w naszej kulturze – związanej też z przeznaczeniem.
  • Boskich Bliźniakach – wojowniczych i bohaterskich, związanych wprost z płodnością i sztuką uzdrawiania; u nas Ich imiona nie są pewne, domniema się natomiast że słowiańskich Bliźniaków przedstawia posąg bliźniaczych Bóstw, wyłowiony z jeziora Tollense (możecie go kojarzyć z okładki starszych wydań „Mitologii Słowian” A. Gieysztora).
  • Młody Bóg Roślinności – okresowo umierający i zmartwychwstający, związany wprost z roślinną wegetacją i zielonością świata.

Historyczne postacie Bogów nie były głównym przedmiotem wykładu, stąd musieliśmy ograniczyć się do rzeczy najważniejszych, skupiliśmy się więc na sprawach najważniejszych, jak charakterystyka kultu Świętowita z Arkony, czy wierzenia dotyczące Ziemi. Staraliśmy się jednak, nieco przy okazji, przemycić ważne dla nas przesłanie estetyczne i pokazać wpływ słowiańskich Bogów na sztukę polską: przedstawiające Świętowita i Jarowita prace Stanisława Jakubowskiego i Zofii Stryjeńskiej. Z przedstawień Mokoszy zaś wybraliśmy bardzo świeże, pochodzące z dwóch poprzednich edycji naszego konkursu artystycznego „Marzenia o Słowiańszczyźnie” (zachęcamy do udziału w edycji trzeciej, tegorocznej!). Nieco więcej mogliśmy opowiedzieć o Jarowicie – raz że sporo związanych z Nim obrzędów zachowało się w folklorze, dwa że wiosna to przede wszystkim Jego czas, a trzy – zapiski kronikarskie zachowały wprost, wypowiedziane przez Niego określenie przynależnej Mu dziedziny. Poniższe słowa miał skierować do jednego z mieszkańcow Wologoszczy, ostrzegając go przed misją chrześcijańską:

Jam jest twój Bóg, jam Ten, który okrywam pola murawą, a lasy liściem. W mojej władzy urodzaje niw i drzew, płodność stad i wszystko co służy na pożytek człowieka. Wszystko to daję ludziom czczącym mnie i odbieram wypierającym się mnie.

Dalej opowiedzieliśmy o kole rocznym i dlaczego jest ważne – przecież to oczywiste, że czcząc Bogów i dopełniając opartych na mitach obrzędów podtrzymujemy istnienie świata! Pogląd ten przechowało, wyjątkowo rozpowszechnione, wierzenie, że jak ludzie przestaną malować pisanki, to skończy się świat. 

Było więc o topieniu Marzanny – zaświadczanym już przez Długosza, a przechowanym w zerodowanej formie w zasadzie po dziś dzień – i chodzeniu z Gaikiem. Nie zabrakło opowieści o malowaniu pisanek – tylko przez kobiety, jak to drzewiej bywało. Bo jeśli do izby, gdzie się jaja malowało, wszedł mężczyzna, panie przeganiały jego, potem pisanki i sprzęta posypywały solą i zabezpieczały: „Jak ziemia woskowi nie szkodzi, tak niech twój wzrok nie szkodzi moim pisankom!”. No i malowanie głównie we „wzorki” – takie geometryczne, silnie stylizowane.

Nasza Marzaneczka jak malina
W cołkiej okolicy takiej nie ma x3
Na głowie purpurka z kwioteckami
Na karku merynka ze strzempkami x3
Czerwone korale, u nich wstąski
Jedwobny fartusek we trzy kąski x3
Na wierchu sukienka aż się mieni
Zielono watówka, a zamt na niej x3
Czerwonawe fryska z kosteckami
Bieluśka spódnicka ze ząbkami x3
Cajgowe strzewicki ze spinkami
A biołe pończoski z sęplickami x3
Bieluśka koszulka batystowa
I nasza Marzanka już gotowa x3

Przechowanemu w ludowej tradycji pierwiastkowi wiary rodzimej, zawsze było blisko do życia i jego radości. Stąd może spora w folklorze ilość psot wyrządzanych przez chłopców dziewczynom. Powszechne jest polewanie wodą, na Kaszubach akurat niepraktykowane. Dla równowagi natomiast popularnością cieszy się tutaj ‘dyngowanie’ czy też ‘śmiganie’ – oczywiście dziewczyny powszechnie głośno protestują przeciw takim zabiegom. Z drugiej strony jest to wyraz zainteresowania chłopców, a z drugiej – pożądany zabieg magii oczyszczająco – płodnościowej. Tam gdzie chłopcy nie ‘kąpali dziewczyn’ – gospodyni odprawiała ich z kwitkiem, kiedy chodzili za darami. Za jakimi darami? Kolędowania wiosennego. Tradycyjnie kolędowano też i wiosną, a chłopcy wyposażali się często na tę okoliczność w kogutka na wózeczku – drewnianego, lub żywego, ale upitego, coby był spokojny. Zważywszy, że starsza młodzież domagała się nieraz alkoholu w zamian za kolędnicze występy – można rzec, że ‘kur wielkanocny’ bywał pierwszym beneficjentem.

A i wy dziewuchy, złózta po seś grosy.
Puścimy koguta do jednej kokosy.
Bo ten nas kogutek nie na darmo skocy,
Osiemnaście kurcąt od razu wypłosy.
A i wy matecki przykazcie swym córom, 
Zeby nie właziły do stodoły dziurom.
Cielentom po siano, krowom po zguniny.
Dyngus ci to dyngus, Pani gospodyni!


Zakończyliśmy garścią wspomnień z jednego z minionych świąt Jarowita. Podczas tych obchodów uskuteczniamy tradycyjne igrzyska ku czci Boga Wiosny. 

Przeciąganie liny na tarczach

Bieg wojownika

Zapasy na ławce

Rzut kłodą

Niewątpliwą ozdobą wykładu były też pieśni ludowe, które dla zebranych śpiewał jeden z naszych Gromadzian.

A w tym roku Święto Jarowita odbędzie się w sobotę 22. kwietnia o godzinie 11-tej na palenisku przy Kamieniu Bąbelków w Gołębiewie - koniecznie [ kliknijcie ] na nasze wydarzenie na Facebooku!