Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Przyroda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Przyroda. Pokaż wszystkie posty

2025-03-31

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie – Bogowie w Przyrodzie

Jantar od dawna głosi świętość Przyrody, jako zdolnej pokazywać nam Bogów. Ci przejawiają się we wszystkim, w całej dostępnej nam rzeczywistości, jednak to właśnie te przyrodnicze hierofanie zdadzą się być najbardziej czytelne i dostępne dla każdego. Jedną z wcześniejszych faz religioznawstwa było nawet uznawanie wszystkich ludzkich opowieści o Bogach za nic innego, jak tylko za naiwno-poetyckie opisy zjawisk niebieskich i ziemskich. Takie redukcjonizmy przywołuje się dziś chyba tylko omawiając historię dyscypliny, uznawszy je za nazbyt spłaszczające (ale spokojnie, ich miejsce starają się zająć inne, psychologizujące). I choć interpretowano ją zupełnie inaczej niż my, to jednak w tej młodej erze nauk o religiach powiedziano ważną rzecz: Bogów tradycyjnych religii widać w Przyrodzie.

Przyroda jest święta. Nie oznacza to, że kłaniamy się każdemu drzewu czy kamieniowi z osobna, chociaż każde z nich ma swoją duszę. W końcu każdy człowiek też, ale nie czcimy przecież wszystkich ludzi. To, że Przyroda jest święta, oznacza, że widząc wschód Słońca widzimy wstającego na Niebie Boga, który błogosławi całemu światu swoim ciepłem i światłem. Dudniący grzmot to Bóg polujący na węże i czarty, a zieleniąca się pod naszymi stopami Ziemia to Bogini. Zgłębianie starożytnych tradycji otwiera oczy na podobne doświadczenie i pozwala je nawet uporządkować, choć chwilami grozi skostnieniem postrzegania, a niekiedy skazuje na grzęźnięcie w labiryncie teorii i domysłów. Jego przeciwwagą zda się być samodzielne poszukiwanie doświadczeń „wizjonerskich”, „astralnych” czy jakkolwiek jeszcze je zwać. Choć bardzo cenne, nie każdy potrafi je skutecznie podjąć i zrozumieć, przez co mogą prowadzić w odklejania się od rzeczywistości – aż do etapu, gdzie „Bogowie” stają się zaświatowymi abstrakcjami, bytującymi na czternastej głębi poziomu mentalnego. Czy jakoś tak. Tymczasem punkt wyjścia w prostym przyrodniczym pojmowaniu ma same korzyści. Przede wszystkim zaczynasz dostrzegać Bogów tu i teraz, a Twoje doświadczenie świętości przestaje być uwarunkowane przyjęciem teorii tego czy innego naukowca czy kompleksami z powodu braku OOBE. No dobrze, jest pewna zasadnicza wada: zaczynasz bardziej martwić się dewastacją środowiska.

Zofia Stryjeńska, "Boh"

Ale czy takie widzenie Bogów wprost w Przyrodzie nie jest naiwne? Dla człowieka nowoczesnego z pewnością tak. W końcu człowiek (już „po”)nowoczesny jest produktem wielu wieków rozwoju cywilizacji. Filozofia i psychologia wytworzyły nader złożone i subtelne koncepcje ludzkiej psyche, a nauki ścisłe zdążyły drobiazgowo wyjaśnić mechanizmy większości zjawisk, w których my widzimy Bogów. A jednak to właśnie mówimy wprost: w Przyrodzie są Bogowie. Sprzeciwianie się Ich obecności tu i teraz może odbyć się jedynie przez szczucie Bóstwa sforą przeintelektualizowanych koncepcji, wypuszczonych z psiarni ludzkiej pychy. Ta chciałaby bowiem sama rządzić zastaną rzeczywistością i niepotrzebni jej jacyś „Bogowie obecni tu i teraz”.

Twierdząc, że „Bogowie są w Przyrodzie”, nie twierdzimy jakoby się do niej ograniczali. Przenikają wszystko, a właściwie: wszystko z Nich wynika. Greccy platonicy mieli to najgłębiej rozpracowane, w postaci systemu emanacji. Chors wygląda ze wszystkiego co zmienne i Jemu podległe – choćby z wypełniających się na przybierającym Miesiącu sokiem pędami, czy korzeniami, bogacącymi się gdy Jego ubywa. Przyświeca temu co dzieje się pod osłoną tajemnicy czy powstaje w wyniku wzruszenia i natchnienia – a jednak to w nocnym srebrnym świetle Miesiąca rozpoznajemy tego Boga natychmiast.

2025-03-10

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie – zachwyt i znużenie

Jest poniedziałek, godzina 08:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową porcję przemyśleń z zagłębia wiary w duchy, z Chramu Jantar na Świętej Ziemi Pomorskiej. Dzisiaj o przesileniu – ale nie astronomicznym, a nowymi wrażeniami.

Do Norwegii pojechałem w delegację z pracy, więc większość czasu spędzam tu tak naprawdę w biurze. Mimo to zostają popołudnia i dwudzionki (zadłużam się w tej chwili), kiedy da się to i owo zobaczyć, pozachwycać, pozwiedzać. A jednak - po kilku tygodniach spędzonych z dala od domu i rodziny, człowieka zaczyna ciągnąć do swojego. Czegoś podobnego doświadczyłem rok temu w Indiach. Tam zjawisko nastąpiło dużo szybciej, ale w sumie nie ma się czemu dziwić. Do Kraju nad Gangesem pojechałem podróżniczo-wczasowo, więc „chłonąłem” miejscowy, całkowicie odmienny, koloryt od pobudki do legnięcia w łóżku. W porównaniu z Indiami, Norwegia jest jednak dość podobna do Świętego Pomorza. Taka bardziej morska Gdynia z górami i częstszym wiatrem, tylko mówią po innemu. 

Zjawisko takiego znużenia może towarzyszyć rzeczywistemu zachwytowi. W Indiach była to odmienna kultura – a w zasadzie kultury, zważywszy wydarzenie, w którym uczestniczyłem. Były pokazy, pieśni i obrzędy. Na wyspach – Przyroda, ciągła obecność Morza, w sumie przyjaźni tubylcy, ślady „wikińskiej” przeszłości, z których są tutaj dumni. A jednak: człowiek wyrasta zanurzony w pewnym strumieniu duchów, którymi tętni jego Mała Ojczyzna, albo też: w pewnej sieci powiązań z nimi. Jak pisałem niedawno, dobrze tę bańkę czasem opuścić – by nie zacząć jej mylić z całym światem. Jednak nadmierne pozostawianie poza nią odcina dopływ ze źródła, które nas najbardziej kształtuje. Zda się mieć to szczególne znaczenie właśnie dla czciciela Starych Bogów, skoro nasz ruch dość istotnie zasadza się na „tożsamości tubylca”, a w Przyrodzie upatrujemy przejawienia się Bogów – w „naszej” Przyrodzie „naszych” Bogów. W cudzysłowie, bo ostatecznie wszystko się jakoś ze sobą łączy – na poziomie ekosystemów nie trzeba nawet krzty wiary w duchy żeby to po prostu wiedzieć.

Kiedy Wy czytaliście te słowa, ja byłem już na Świętej Ziemi Pomorskiej. I tak jak jestem wdzięczny Bogom za Dolę, w której mogłem zwiedzić kolejny kawałek świata, tak cieszę się, że znowu jestem u siebie. Nawet jeśli „tam” zobaczyłem po raz pierwszy Zorzę Polarną!

Zorza Polarna, wyspa Valderøy


2025-03-03

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie – nie ma żadnego ocieplenia

Jest więc poniedziałek, godzina 08:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową porcję przemyśleń z zagłębia wiary w duchy, z Chramu Jantar na Świętej Ziemi Pomorskiej. Dziś o ociepleniu, którego nie ma.

Przynajmniej niektórzy tak mówią. Inni nie aktualizują niektórych danych. Na przykład nie sprawdzają prognozy pogody – jak ja, jadąc do Norwegii. Podobnie moja żona. Dlatego właśnie pod hasłem „Jedziesz do Norwegii! Zamarzniesz!” ukochana spakowała mi najgrubszą zimową kurtkę, która leżała nieużywana od kilku lat na dnie szafy, a ja – nie zaprotestowałem. Na miejscu okazała się być zasadniczo sporym i nieporęcznym, ale niezbyt potrzebnym tobołkiem. Jestem tu w tej chwili pełnej cztery tygodnie i rzeczywiście przydała mi się dokładnie przez jeden dwudzionek – nie było wtedy silnego mrozu, ale wiał przenikliwy, zimny i mokry wiatr, a mnie zachciało się chodzić po górach. Natomiast ostatnią sobotę, mimo jeszcze silniejszego wiatru, spędziłem na krótkim rękawku – również w górach. Ociepliło się. Przez ten okres śnieg widziałem może przez dwa, trzy dni: we środę był wszędzie, a w piątek nie było już po nim śladu. Miejscowi opowiadają też o jednej z okolicznych gór – kiedyś drzewa sięgały zaledwie 0.9km od wierzchołka, ale przez ocieplenie zdobyły kolejne 400m. Ale pocieszają się, że jeszcze mają gdzie pojechać na narty. Zawsze coś.

Ośnieżony (jeszcze) kawałek Norwegii

Mieszkając w Polsce można o ociepleniu przez większą część roku zasadniczo nie myśleć. Zimą nie ma śniegu i tyle, trudno. Tutaj jednak jego skutki widać na co dzień, jak na dłoni. Wobec powyższego, trudno nie zadać pytania: Co na to Bogowie? Co na to pozostałe duchy? W końcu Przyroda to hierofania, przejawia się w niej świętość, Bogowie. I ta Przyroda wyraźnie się zmienia. Czy to my swoją samodzielna głupotą wszystko zepsuliśmy? Może to Żmij znudzony rokrocznymi bęckami od Gromowładnego sobie odpuścił (albo się przyczaił i zmienia taktykę…). A może to Bogom się znudziło i oglądamy przygotowania do „przywrócenia ustawień wyjściowych”? Nie będzie jasnej odpowiedzi, ale oczywiste jest, że kończy się pewna epoka, czy raczej: dogorywają jej smętne resztki. Świat się zmienił: tak jego widoczna dla nas warstwa, jak i będące nim duchy („nim”, nie „w nim” – to nie literówka). Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, a takiego świata w jakim żyli Przodkowie (czy nawet my sami sprzed nastu lat) już nie ma i nie będzie.

Co z tym zrobić? Chyba tylko zastanowić się nad sobą, swoim życiem i tym, jakim duchom nasze działania przysparzają trudności, a jakim otwierają drogę do rozgoszczenia się wokół nas. I warto zastanowić się porządnie, bo to nasi przyszli sąsiedzi – na dobre i złe!

2025-02-24

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie – czy cały świat wygląda jak moja okolica?

Zgodnie z zapowiedzią, doświadczalnie zmieniamy godzinę zamieszczania wpisów. Jest więc poniedziałek, godzina 08:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową porcję przemyśleń z zagłębia wiary w duchy, z Chramu Jantar na Świętej Ziemi Pomorskiej. Dziś trochę przemyśleń właśnie o niej, o obecności Morza i o tym, jak dumny mieszkaniec Świętego Pomorza czuje się na norweskich wysepkach.

Odpowiedź brzmi: tak dwojako. Z jednej strony jest tu naprawdę pięknie i jest się czym zachwycać. Zwłaszcza Morzem, dosłownie wszechobecnym. I tu właśnie pojawia się ukłucie zazdrości. W Polsce nie trzeba mieszkać dalej niż kilometr od brzegu Morza, żeby – jeśli nie ma się na to ochoty – go wcale nie uświadczać, w zasadzie przez dowolnie długi czas. Będą oczywiście rodzące się w nim duchy, niosące wilgotny wiatr, czy pokrzykujące wśród mew, ale Jego samego da się nie oglądać. Choć takich ludzi, którzy by Go celowo unikali jest chyba niewielu. Wielu za to przyjeżdża do Niego – albo w Góry – na wakacje. Oba te kierunki wyjazdowe są trudne do zrozumienia dla Norwega z tych okolic – on ma tego pod dostatkiem, gdy wyjrzy przez okno  sypialni.

Rzeźba terenu jest u nas łagodniejsza, a sama Ziemia mniej skalista. Jest też dużo bardziej żyzna. Większość mieszczuchów, takich jak ja, średnio to na codzień docenia, jednak w Polsce mamy dużo większe możliwości rolnicze niż taka Norwegia. Tutaj szczodrze darzą rybą morskie wody, ale dla nas zdecydowanie bardziej hojna jest Matka Ziemia. Zda sie dobrze to tłumaczyć większą różnorodnosć dostępnej u nas „spożywki”. Koledzy z Krainy Fiordów narzekają, że dokądby nie poszli – wszędzie to samo. Nie żeby jakieś niedobre – ale to samo. Punktowych, samodzielnych piekarni, warzywniaków czy sklepów mięsnych jest tu jak na lekarstwo. Typowo rybnych zresztą też. Z braku klientów w Aalesund, otoczonym wioskami rybackimi, zamknął się niedawno ostatni taki sklep. 

Szczypiec kraba, znaleziony na plaży na wyspie Giske

Więc, choć i u nas trzeba się czasem wspiąć na jedno czy drugie wzgórze, to teren jest dużo bardziej płaski. Ktoś może zapytać „co w tym ciekawego”. Ano nic... jeśli nie zna się niczego innego. Niewątpliwą zaletą podróży jest wyrwanie się ze swojej bańki. Nasza ziemia i jej duchy przestają być wówczas „domyślnym” stanem całej rzeczywistości, a stają się czymś wyjątkowym i niepowtarzalnym w różnorodnym świecie. Oczywiście, wiedza o istnieniu innych krain to nie żadna ezoteryka, a wiadomości ze szkoły podstawowej, daleką podróż można dziś zapośredniczyć dzięki książkom czy vlogom podróżniczym. Jednak rzeczywiste doznanie innego miejsca i jego duchów sprawia, że myśl taka przestaje być intelektualnym konceptem. Staje się przeżytą rzeczywistością. Tego się zapośredniczyć nie da. 

Zachęcamy do śledzenia naszej strony, reagowania na posty, komentowania i co najważniejsze - oddawania czci Bogom!

2025-02-10

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie - inna Ziemia inne duchy, a Przyroda jest święta

Jest poniedziałek, godzina 19:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową porcję przemyśleń z zagłębia wiary w duchy, z Chramu Jantar na Świętej Ziemi Pomorskiej. Chociaż - tym razem tekst dla Was został napisany w Norwegii, tam mnie bowiem na kilka tygodni wywiało życie zawodowe. Zmiana otoczenia to ciekawa sposobność do spojrzenia na pewne sprawy z innego ujęcia i przemyślenia ich na nowo. Na przykład znaczenie Przyrody wobec zdążania do Bogów. Od dawna w Jantarze głoszona jest jej świętość, przez wzgląd na jej zdolność do przejawiania w sobie świętości i boskości. Jest też przesiąknięta duchami: duszami drzew, kamieni, wody, ptaków, zwierząt i czego tam jeszcze.

Jako mieszkaniec Świętego Pomorza jestem przyzwyczajony do tego, że Morze jest. Trzeba doń dojść, dojechać - ale jest osiągalne. Tu jest trochę inaczej. Okolice Aalesund (czyt “Olesund”, przez długie ‘O’) gdzie przebywam, to grupa skalistych wysepek. Otwierasz drzwi od domu - Morze. Jedziesz autobusem do pracy - Morze. Znaczy się, po drodze są ze dwa tunele łączące sąsiednie wyspy, gdzieś tam jakieś miasto, ale ogólnie: Morze. I góry. W zasięgu wzroku prawie zawsze jest ich co najmniej kilka. Z dużej odległości zazwyczaj widać te wyższe, okryte śniegiem. I wieje. Mam ze sobą puchową kurtkę, która w Polsce leżała kilka lat na dnie szafy. Tutaj też okazałaby się bezużyteczna, gdyby w niedzielę nie zaczęło porządnie wiać. Zimny i mokry wiatr, hulający tu sobie między Morzem, górami i wyspami skutecznie uwięziłby mnie w mieszkaniu, gdybym miał jedynie polar, który jeszcze kilka dni temu całkowicie wystarczał. Kurtka miała się przydać na norweskie mrozy; tych nie ma, bo pierwszy szron zobaczyłem tu dopiero prawie po tygodniu, a śnieg jedynie dawno uprzątnięty po poprzednich opadach, na hałdzie w kącie parkingu - i oczywiście na odległych górach. Warto dodać, że łuna od miasta jest tu dużo słabsza, więc kiedy w nocy było czyste, bezchmurne niebo - wychodziłem co chwila pozachwycać się Miesiączejkiem i Gwiazdkami na Niebie. Na Zorzę się jeszcze nie załapałem. 

Jeden z najczęstszych widoczków tej okolicy - kawałek lądu, skały, Morze i Niebo

Jest tu zupełnie inaczej niż u nas. A jednak da się to lubić, nawet bardzo. Jest tu naprawdę pięknie. Tutejsza Przyroda rozbrzmiewa głosem ożywiających ją duchów i czuć w niej obecność Bogów. Raczej nie do końca Tych samych co u nas, ale ta strona to porządne (tym razem bez ironii) medium, poświęcone praktykowanej w Jantarze religii, więc nie będziemy dociekać, czy Perun i Thor to Kuzyni, różne twarze, tego samego Boga, ukazującego się różnym ludom, odrębni Bogowie - czy dowolna inna możliwość. O jałowości takich rozważań pisaliśmy zresztą tydzień temu. Ale do rzeczy: tutaj też można doświadczyć boskości. Jest to odmienne przeżycie, niż na naszej Ziemi, ale również pozwalające ujrzeć to co święte, tyle że z innego kąta.

Ze swoimi codziennymi modlitwami i praktykami wciąż zwracam się do naszych rodzimych Bogiń i Bogów. Jestem Słowianinem, Oni są moimi Bogami. Jednak, dodaję też cześć Bogów, którzy są prawowitymi Gospodarzami miejsca, w którym jestem teraz gościem. Jednego dnia zaś idąc na spacer zostałem powitany przez parę kruków, które mają gniazdo nieopodal - jakoś odruchowo pozdrowiłem wówczas właśnie Odyna. Czy to znaczy, że wróciwszy do domu postawię nagle posążki Bóstw z Eddy na swoim ołtarzyku? W żadnym razie. Skoro jednak wszędzie są duchy i Bogowie, to wypada oddać cześć tym, którzy gospodarzą w miejscu, do którego trafiliśmy. 

Zachęcamy do śledzenia naszej strony, reagowania na posty, komentowania i co najważniejsze - oddawania czci Bogom!

2025-01-27

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie - jak się modlić

Jest poniedziałek, godzina 19:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową porcję przemyśleń z zagłębia wiary w duchy, z Jantaru na Świętym Pomorzu. Dzisiaj ciąg dalszy jednego z poprzednich wątków: założymy, że do czynności modlitwy zostaliście już zachęceni, więc teraz porozmawiamy jak można się za to zabrać.

Zacznijmy od przypomnienia jednego z celów, dla których można podejmować się modlitwy: by lepiej poznać i zrozumieć jakąś część rzeczywistości. Oczywiście, istniejąca rzeczywistość to raczej złożenie wielu boskich sił, więc dokonanie arbitralnego wyboru jednej z nich byłoby właśnie arbitralne, dowolne. A jednak - są wśród nas tacy, na co dzień czują większą więź z tym czy innym Bóstwem, a wszyscy - natykamy się sporadycznie na wyraźniejsze przejawy obecności kolejnych Bogiń czy Bogów.

Jeżeli tak rozumieć modlitwę, to najprostszą jej postacią będzie zwyczajne skupienie się na pewnym doświadczeniu. Stanąć gdzieś pośród Przyrody - na brzegu Morza, na zielonej łące czy też po prostu, pod wysokim Niebem - zachwycić się tym, co tam zastaniemy i w tym uczuciu pozostać. Może nawet przyjdą do nas jakieś słowa czy gesty, ale nie musi tak być. Tu zresztą dochodzimy do znaczenia Przyrody jako hierofanii, zdolnej przejawiać w sobie świętość i boskość.

Święty Kamień z Tolkmicka - zdjęcie z Wikipedii

Skoro tak nieskomplikowane podejście miałoby wystarczać, to po co ten cały kult, rytuały i ustalone modlitwy? Wydaje się, że przede wszystkim dla nas, dla ludzi. Większości z nas łatwiej jest się skupić, jeżeli mają pod ręką konkretne słowa i gesty, za którymi mogą podążać, zwłaszcza jeśli owe słowa i gesty otoczone są nimberm czcigodnej tradycji. Trudno im też odmówić poręczności: w hymnie dużo wygodniej jest zawrzeć bogactwo wiązanej z Bóstwem symboliki, niż “tylko” szukając w Jego czy Jej przejawach przyrodniczych. Pieśń pochwalna bez trudu zmieści w sobie nawiązania do Peruna-Gromowładcy, Peruna-Ojca, Peruna-Obrońcy Ładu, do Peruna-Wojownika. do Peruna-Dawcy Deszczu i wielu, wielu innych Jego aspektów. Podziwianie burzy może być podnoszące na duchu, ale zda się, że dobrowolnie odcinamy się w ten sposób od części dostępnego doświadczenia. Z drugiej strony: jedno drugiego nie wyklucza i taki hymn (czy dowolna inna praktyka religijna) przedsiębrany w styczności z Przyrodą, pozwala łatwiej - poręczniej dla ludzkiego ducha - to pełniejsze doświadczenie wydobyć.

Pozostaje kwestia składania darów: żertw i obiat. Nie spodziewamy się, żeby te miały być niezbędne samym Bogom, by mieli być od nich jakkolwiek zależni (jak zresztą i od całego w ogóle kultu). Już starożytni Grecy (konkretnie: teurdzy) twierdzili wprost, że tym, kto tego potrzebuje najbardziej jest sam człowiek, uniesiony świętością aktu ofiarniczego. Gdyby się z nimi zgodzić, czy miałaby to być przesłanka za wyłączeniem składania darów ze swej pobożności? W żadnym razie, ani też oni sami tak nie twierdzili. Jest to bowiem kolejny element, mogący posłużyć naszej drodze do Bogów, i który może nas do Nich przybliżyć. Już nawet sam wybór i przygotowanie darów kierują nas w Ich stroną. Może nawet poświęcimy temu jeden z kolejnych wpisów.


2025-01-20

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie - co nam daje kontakt z Przyrodą?

Jest poniedziałek, godzina 19:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową porcję przemyśleń z zagłębia animizmu na Świętym Pomorzu. Dzisiaj materiał przygotowany specjalnie dla nas przez Klaudię Bochniarz - Pracownika Zakładu Psychologii Społecznej Uniwersytetu Gdańskiego. A więc zapraszamy do lektury :)

Pogoda, czy niepogoda… A Rodzimowiercy ciągną do lasu.

Zaraz spróbujemy Was przekonać, że to nie tylko fajne, ale też pożyteczne dla naszego zdrowia (w tym psychicznego).

***

Natura i ludzka psychika są głęboko ze sobą powiązane, a ta relacja ma kluczowe znaczenie dla zdrowia człowieka i środowiska. Ludzie często wskazują, że czują emocjonalną więź z naturą i traktują ją jako integralną część siebie, co jak się okazuje, pozytywnie wpływa na ich dobrostan. Natura jest dla nas bardzo hojna. Czas spędzony w jej przybytkach pomaga obniżyć poziom kortyzolu. Jest to hormon stresu, który w nadmiarze może zakłócać funkcjonowanie mózgu, w tym powodować uszkodzenia hipokampa, który jest nam bardzo potrzebny, m.in. do pamiętania kiedy odbywają się nasze obrzędy. Za obniżeniem kortyzolu idą same wartościowe efekty – jesteśmy mniej zestresowani i mamy lepsze samopoczucie. 

Marek Langowski, pejzaż olejny - zdjęcie ze strony Autora

Przebywanie na łonie natury serwuje nam także aktywację układu przywspółczulnego (włączamy tryb „odpoczywaj”, zamiast „walcz lub uciekaj”), dzięki czemu nasz organizm łatwiej wraca do równowagi po stresujących wydarzeniach. Spacery po lasach i łąkach sprzyjają też wzrostowi aktywności fal alfa w mózgu. Są one kojarzone ze stanem odprężenia, a także medytacji. Dźwięki przyrody, takie jak szum liści, szum morza, mają pozytywny wpływ na aktywność fal alfa, sprzyjając głębszemu odprężeniu.

Spacer po lesie, podczas którego uważnie obserwujemy otaczającą nas Matkę Naturę, można traktować jako formę medytacji w ruchu. Taka aktywność pozytywnie oddziałuje na nasz mózg nie tylko ze względu na to, że w końcu zeszliśmy z kanapy i się dotleniamy, lecz także ze względu na tzw. reset naszych zasobów poznawczych. Zgodnie z teorią regeneracji uwagi (ang. Attention Restoration Theory), mózg potrzebuje regularnych przerw od intensywnego skupienia, a kontakt z naturą dostarcza takiego odpoczynku. Obcowanie z przyrodą daje nam również zastrzyk dopaminy i serotoniny, czyli neuroprzekaźników odpowiedzialnych za nasze poczucie szczęścia i motywację do działania. Las poskramia też największą Złośnicę naszego mózgu, czyli ciało migdałowate. Odpowiada ono za przetwarzanie reakcji emocjonalnych. Na łonie natury aktywność ciała migdałowatego ulega zmniejszeniu, co przekłada się m.in. na obniżenie poziomu lęku. To jednak nie koniec korzyści – otulanie się zapachami leśnymi, czy to z leśnej ściółki, czy olejków eterycznych z drzew i roślin, nie tylko sprzyja relaksowi, ale także wspomaga naszą odporność. A to wszystko za sprawą fitoncydów, czyli lotnych substancji wydzielanych m.in. przez drzewa i rośliny.  

To co, kto idzie z nami?

Bibliografia

Beyer, K. M. M., Kaltenbach, A., Szabo, A., Bogar, S., Nieto, F. J., & Malecki, K. M. (2014). Exposure to Neighborhood Green Space and Mental Health: Evidence from the Survey of the Health of Wisconsin. International Journal of Environmental Research and Public Health, 11(3), 3453-3472. https://doi.org/10.3390/ijerph110303453

Grassini, S., Segurini, G. V., & Koivisto, M. (2022). Watching nature videos promotes physiological restoration: Evidence from the modulation of alpha waves in electroencephalography. Frontiers in Psychology, 13. https://doi.org/10.3389/fpsyg.2022.871143

Li, Q., Kobayashi, M., Wakayama, Y., …, Miyazaki, Y.  (2009). Effect of phytoncide from trees on human natural killer cell function. International Journal of Immunopathology and Pharmacology, 22(4), 951–959. https://doi.org/10.1177/039463200902200410

Ohly, H., White, M. P., Wheeler, B. W., Bethel, A., Ukoumunne, O. C., Nikolaou, V., & Garside, R. (2016). Attention Restoration Theory: A systematic review of the attention restoration potential of exposure to natural environments. Journal of Toxicology and Environmental Health, Part B, 19(7), 305–343. https://doi.org/10.1080/10937404.2016.1196155

Song, C., Ikei, H., Kagawa, T., & Miyazaki, Y. (2020). Effect of Viewing Real Forest Landscapes on Brain Activity. Sustainability, 12(16), 6601. https://doi.org/10.3390/su12166601

Sudimac, S., & Kühn, S. (2023). Can a nature walk change your brain? Investigating hippocampal brain plasticity after one hour in a forest. SSRN. https://doi.org/10.2139/ssrn.4444690

Sudimac, S., Sale, V. & Kühn, S. How nature nurtures: Amygdala activity decreases as the result of a one-hour walk in nature. Molecular Psychiatry 27, 4446–4452 (2022). https://doi.org/10.1038/s41380-022-01720-6

2025-01-09

Miód – płynne lekarstwo ( cześć III zastosowanie zewnętrze)

Czas przedstawić Wam jak wykorzystać miód w życiu codziennym.

Miód i inne produkty pszczele oraz bazujące na nich wyroby, mają szerokie zastosowanie medyczne już od starożytności. 

Zacznijmy od aspektu kulinarnego. Niektórzy myślą  że użycie miodu zamiast cukru, do słodzenia gorącej  herbaty/kawy jest zdrowe. Otóż nie!!!! Miód traci swoje cenne właściwość zdrowotne gdy osiąga temp powyżej 35 stopni. Jeszcze gorzej, jeżeli niemal wrzącego naparu z miodem dodać soku z cytryny; chyba że lubicie pić cytrynian glinu (związek który niszczy komórki nerwowe). Aby zachować dobroczynne właściwości miodu należy zaparzyć herbatę i odczekać aż przestanie być gorąca. Dopiero wtedy dodajemy miód i cytrynę – i pijemy na zdrowie! W przypadku pieczenia ciast dodatek miodu pozwala na dłużej zachować świeżość i wzbogaca smak wypieków.

Przejdźmy do zastosowania zewnętrznego miodu. Można go np. użyć w czasie masażu. Przyczynia się wówczas do poprawy samopoczucia i jest pomocny w bezsenności oraz w chorobach stawów i dolegliwościach reumatycznych. Masaż miodowy zalicza się do zabiegów oczyszczających. Stosowany jest dla odtrucia i regeneracji zarówno ciała, jak i duszy. Miód możemy zastosować również w masażu tkankowym, by wspomóc pozbywanie się toksyn i złogów podksórnych. Oczywiście, najlepsze efekty takiego masażu uzyskamy udając się do profesjonalisty. Do tego zabiegu nadaje się każdy miód, choć najlepszy będzie miód leśny zawierający wysokie dawki potasu, magnezu i fosforu.

W czasie wizyty w saunie możecie wcierać sobie mieszankę miodu z solą gruboziarnistą; najlepiej wtedy, gdy skóra jest rozgrzana. Zabieg działa przeciwzapalnie i poprawia ukrwienie. Ponadto działa jak peeling. 

W wielu dolegliwościach może nam pomóc rozgrzany wosk. Stosujemy arkusze woskowe które ogrzewamy tak aby się nie stopiły. Potem kładziemy na dokuczającą część ciała i nakrywamy grubym kawałkiem materiału bawełnianego lub lnianego, żeby dłużej utrzymac ciepło wosku. Wosk może nam pomóc np. w kaszlu i bólach mięsni, a także w przeziębieniu czy stanach zapalnych. Rozgrzany wosk oddaje ciepło i substancje czynne do ciała. Co więcej, ułatwia wydalenie toksyn i zanieczyszczeń z organizmu.

Plastry miodu - zdjęcie znalezione na Wikipedii

Miód i produkty pszczele mają szerokie zastosowanie w dermatologi i kosmetyce. Połącz propolis z lotionem z nagietka, lub mieszankę miodu i liści szałwii i wcieraj w trądzik młodzieńczy. Przy egzemie możesz użyć miejscowo roztworu (5%) z mleczka pszczelego, zaś przy łuszczycy nalewkę z propolisu (3-5%) – także miejscowo. Co więcej, miód można spotkać w wieku produktach kosmetycznych, takich jak:

- mydła (z wosku pszczelego)

- balsamy (z propolisu, z wosku)

- maści, kremy itp. (miód,  propolis, wosk)

Dzięki zdolności do zatrzymywania wody oraz wysokiej zawartość witamin i minerałów, miód wykazuje działanie nawilżające. Dodajmy do tego działanie przeciwutleniające i bakteriobójcze miodu i bazujących na nim produktów, a otrzymujemy idealny dar Matki Natury dla naszej skóry. Jego dobroczynne właściwości pomogą również w trudno gojących się ranach, bliznach, wrzodach oraz odleżynach i oparzeniach. Na oparzenie I lub II stopnia używaj maści z propolisem, ranę zabezpiecz jałowym opatrunkiem i zmieniaj go codziennie, a oparzenie szybko zniknie.

Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparaty z miodu, powinniście wcześniejszej skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :)

autor: guślarz Michał „Nikrug” Dąbek

Bibliografia:

 • „Lecznicza moc pszczół. Najskuteczniejsze terapie od A do Z”, prof. Friedrich Hainbuch. 

2024-07-02

Prywatne praktyki duchowe

Dotarły do nas słuchy, że wielu z Was chciałoby praktykować duchowość na co dzień a nie tylko od święta, ale nie bardzo wiecie, jak się za to zabrać. Rozpuściliśmy więc wici wśród naszych chramian i sympatyków, aby podzielili się z nami swoimi prywatnymi praktykami duchowymi. W tym wpisie przybliżymy Wam różne sposoby prowadzenia kultu prywatnego, takie jak modlitwy, medytacje przy domowym ołtarzyku, rytuały związane z ogniem, zachowania na łonie Przyrody i wiele innych. Oprócz tego jak zwykle polecamy Waszej uwadze [ ten wpis ]

Rytuały codzienne

Wielu naszych chramian zaczyna dzień od powitania Słonejka, a kończy przez powitanie Księżyca. Do tego dochodzą codzienne modlitwy, medytacje i składanie ofiar na domowym ołtarzyku. 

Michał pisze: "Na wieczór składam małą ofiarę przez Ogień za pomocą pęsety, dziękując za dzień lub składając intencję. Praktykuję wieczorną medytację jako formę modlitwy do Bogów. Palę też w moździerzu zioła, aby dym ułatwiał mi medytację i oczyszczam dom z negatywnej energii". Klaudia również wykorzystuje medytację jako modlitwę: "Z najbardziej regularnych rzeczy to medytuję przy akompaniamencie ziołowych kadzideł. To taki odpowiednik codziennej modlitwy".

Paulina napisała: "Codziennie rano witam się ze Słońcem, modlę się do Doli i Słoneczka o dobry dzień. Wieczorem modlę się do wszystkich znanych mi Bogów, jeżeli proszę o coś konkretnego lub dziękuję - w zależności jaki Bóg opiekuje się daną sprawą, to składam Mu ofiarę w formie jakiegoś napoju/jedzenia".

Z kolei Natalia prawie codziennie rozwija swoją duchowość na łonie Przyrody: "Jak rano chodzę na spacery do naszego lasu, to mam takie swoje jedno miejsce gdzie zrobiłam wieżę z kamieni i tam składam ofiary duchom miejsca lub Bogom - przynoszę coś co lubię, np. mleczny napój Miller Milch, jakieś słodkie pieczywo, płatki owsiane, mleko w proszku. Ofiarę leję/sypię na wieżę z kamieni."

A jeszcze inni nasi chramianie, Agnieszka i Piotr, podtrzymują na domowym ołtarzyku ogień przez 12 godzin dziennie.

Ten piękny ołtarzyk należy do naszej chramianki Pauliny :)

Rytuały sytuacyjne i celowe

A cóż to takiego? Otóż są to wszelkie "czynności" duchowe wykonywane od czasu do czasu, gdy sprzyja ku temu sytuacja (np. podczas pełni, nowiu, burzy, wizyty w miejscu mocy) lub gdy mamy określony cel - chcemy podziękować Bogom za coś lub poprosić o pomoc w trudnych sprawach.

Niektórzy z naszych chramian składają Chorsowi ofiary podczas pełni, inni zaś w trakcie nowiu. A pewna nasza parafianka obchodzi obydwie te fazy księżyca: "w Pełnię zrzucam, co niepotrzebne, w Nów skupiam się na tym, co chciałabym żeby kwitło".

A taki piękny Księżyc ustrzelił nasz chramianin Samuel :)

Sytuacją może też być... cała pora ciemna! Agnieszka pisze: "W porze ciemnej podczas morsowania zawsze zdaję relację z całego tygodnia Morskiemu Bogu, dziękuję za wszystkie dobre rzeczy, jakie mnie spotkały i proszę o zdrowie i pomyślność dla bliskich. Kiedyś głównie prosiłam o różne rzeczy dla siebie, ale wówczas Morze dużo częściej było wzburzone i wręcz wypluwało mnie na brzeg - wyglądało to na reakcję 'A paszła won z tymi swoimi głupimi intencjami!' - więc teraz głównie dziękuję. Na pierwszym i ostatnim morsowaniu składam też ofiarę do Morza z prośbą i z podziękowaniem za pomyślny sezon". 

Leila również jest entuzjastką pory ciemnej: "Zauważyłam, że najbardziej praktykuję późnym latem, jesienią i zimą, a od przedwiośnia do lata jest mi trudniej. W tym cyklu chcę szukać równowagi i docenić również jasną porę."

Dla wielu osób ważnym elementem rytuałów celowych jest zapalenie świecy. Klaudia pisze: "Jeśli chodzi o ofiary "celowe" to najczęściej tworzę od podstaw (z wosku i barwników) świecę z dodatkiem ziół, kwiatów i olejków eterycznych. Czasem może z jakichś drobnych minerałów. Następnie jest stopniowo spalana, a ja przy niej czuwam (medytuję)". 

Anna również medytuje przy świecy: "Przed sytuacjami wymagającymi mojego zaangażowania wyciszam się i odpalam świecę. Witam Gościa W Czerwonym Płaszczu, dziękuję za przybycie. Skupiam się na płomyku - na tym jaki jest, czy stabilny, czy łatwo mi było zaprosić, jak zaproszenie zostało przyjęte. To mi daje również wgląd w siebie. Jeśli ogień gaśnie albo przychodzi z trudnością, porozumiewam się ze sobą - czy bardzo mi zależy na sprawie, i będę krzesać aż padnę czy to jest ok, że może nie wyjść. Gasząc dziękuję za obecność żywiołu lub sygnalizuję otaczającym mnie ludziom "ta świeca ma się wypalić do ostatniego milimetra knota". 

Monika traktuje zapalenie świecy jako formę zaproszenia: "Są wieczory kiedy zapalę świeczkę, ale raczej na zasadzie zaproszenia Bogów do siebie, żeby ze mną podziergali, pobyli kiedy spędzam czas z rodziną czy przyjaciółmi". 

A jeszcze inni nasi chramianie palili gromnicę podczas ulewnego deszczu w intencji "proszę nie zalać znowu naszego sufitu w kuchni!" - ale nareszcie się wyprowadzili i teraz pewnie kto inny pali gromnicę pod tym samym sufitem...

Całkiem niedawno opublikowaliśmy [ tekst ] o powinności dziękowania Bogom za wysłuchiwanie i spełnianie naszych (nie oszukujmy się - przeważnie przyziemnych) próśb. Nie wspomnieliśmy jednak o tym, jak praktykowanie wdzięczności wpływa na człowieka. Otóż istnieje wiele prac naukowych opisujących dobroczynny wpływ wyrażania wdzięczności na gospodarkę hormonalną u człowieka! Praktykowanie wdzięczności reguluje produkcję kortyzolu (tj. hormonu stresu) jednocześnie obniżając poczucie stresu i lęku. Regularne wyrażanie wdzięczności pobudza też produkcję tzw. hormonów szczęścia - dopaminy i serotoniny. Tak więc zamiast dreptać w miejsca mocy tylko "po prośbie", skupcie się w swoich praktykach celowych również na wyrażaniu wdzięczności.

Nasza chramianka Dominika woli właśnie wyrażać wdzięczność: "Nie używam „formułek” do modlitw, raczej po prostu mówię swoimi słowami co mam do powiedzenia, raczej staram się modlić z wdzięcznością niż z prośbami. Wydaje mi się że większość problemów jest ludzkich i ludzie muszą sobie z nimi poradzić. Bogom zwykle dziękuję za udany dzień, jakieś miłe rzeczy w ciągu dnia, za moją małą rodzinkę i takie „codzienne” sprawy. Jak już się zdarzy że chcę o coś poprosić, to zapalam gromnicę i chwilkę się skupiam na intencji tego co bym chciała, np. za zdrowie mamy". Klaudia pisze: "miejsca mocy odwiedzam raczej w wariancie dziękczynnym", Natalia również zeznaje: "zazwyczaj o nic nie proszę, dla mnie to forma podziękowania".

Praktyki duchowe na łonie Przyrody

Prócz prawienia, "że animizm", zajmujemy się wieloma innymi, pożytecznymi rzeczami - np. duchami Przyrody, na teren której wkraczamy. Ale najpierw uwaga techniczna: są ludzie o dobrych serduszkach, chętni widzieć Przyrodę jako całkowicie łagodną i pozbawioną przemocy, a Słowian jako miłujące naturę "elfy Europy". Serio, zdarzają się czasem. W sensie ludzie o tak wyidealizowanym spojrzeniu, nie elfy (te po prostu są - w Skandynawii). Nie chcemy Was tu zanudzać truizmami o zwierzętach drapieżnych do których człowiek także się zalicza, czy przywoływaniem relacji etnologów o prowadzonej przez Słowian gospodarce rabunkowej. Także spełniwszy sprostowanie "debambinizacyjne" zapraszamy do relacji jak można uczcić gospodarzy odwiedzanych przez nas miejsc.

Wielu naszych chramian składa ofiary duchom przy wejściu do lasu, składa też ofiary świętym kamieniom i drzewom, a przed noclegiem w lesie - układa się z Leszym w formie podarków z jedzenia. Klaudia pisze: "Co do składania ofiar w miejscach zielonych, takich jak lasy to przeważnie mam ze sobą orzechy albo nasiona. Ale nie zawsze składam przed wejściem do lasu, często po prostu w trakcie spaceru."

W drodze do lasu...

Michał dodatkowo sprząta odwiedzane miejsca: "jak idę do lasu, to zawsze zabieram śmieci idiotów którzy je zostawiają, aby duchy lasów i Bogowie mieli czyściej u siebie plus w tym pustym miejscu zostawiam ziarno na ofiarę."

Monika wykorzystuje spacery na łonie Przyrody do wyrażania wdzięczności i do modlitw: "Jednak staram się dziękować Bogom na każdym kroku za to kogo i co mam i dbam o to najlepiej jak potrafię. O dzieci, o męża, o rodziców i przyjaciół. Ale też chociażby podczas podlewania kwiatów, przycinania ich, dbania o siewki, które potem zasadzę na działce. Na każdym spacerze czuję sprawczość Bogów wokół i dziękuję im za nawet najprostsze rzeczy. Modlę się chodząc po górach i lasach."

Jeżeli chodzi o praktyki związane z Przyrodą, to Dominika rozbiła bank! "Wchodząc do lasu/na szlak zawsze wypowiadam słowa sława duchom tej ziemi, ponawiam te słowa w miejscach które mnie jakoś zainspirują np. przy ładnym drzewie, głazie lub po prostu jak czuję. Zwracam uwagę na zwierzęta które spotykam i zawsze je witam słowami "sława". W lesie witam się z Leszym 🙂 i mówię mu, że piękny ma las pod opieką. Na każdym spacerze wybieram jakieś drzewo lub głaz do którego się przytulam. Często mówię do roślin że są piękne i pięknie rosną 😃 Woda jest dla mnie bardzo ważna i jeżeli są do tego warunki zawsze staram się zanurzyć chociaż dłoń, mówię coś w stylu „sława duchom tej rzeki, jeziora” itp. Czasem wychodzę na spacery specjalnie po to żeby złożyć ofiarę duchom, przeważnie biorę jakieś nasiona i rozsypuje pod drzewami ze słowami „sława duchom przyrody”. Witam się ze słońcem rano i z księżycem wieczorem. Witam się ze wszystkimi ptakami które odwiedzają mój balkon 🙂 Gadam do roślin domowych też, mówię im że ładnie rosną." 

Za to Leili należy się nagroda za najbardziej poetycki opis: "Wróciłam własnie ze spaceru po łące z Orionem. Miło było wspólnie witać dzień. Mam tam swoją Przyjaciółkę Wierzbę, którą witam serdecznie przynosząc jakiś dar dla niej i Opiekunów Drzew oraz Duchów Łąki. Dziś była to woda. Zmówiłam modlitwę i ruszyliśmy w okryte rosą trawy i zioła. [...] W lesie składam dary, poszukuję jedności i wsparcia poprzez modlitwę i wypuszczam Duszę w tan." 

Tworzenie sztuki sakralnej

Myśląc o indywidualnych praktykach duchowych, niewiele osób zakwalifikowałoby do nich tworzenie sztuki "sakralnej". A przecież jest to doskonała okazja do medytacji, rozmowy z Bogami, do zainspirowania innych ludzi i popularyzacji naszej wiary! 

Piotr pisze: "Jedyne co mogę zaproponować to popularyzacja rzeźbiarstwa wśród pogan, chodzi oczywiście o rzeźby posagów naszych Bogów najlepiej wielkogabarytowe, tak żeby trzeba było angażować kilku ludzi do wspólnej pracy. Wspólna praca przy projekcie płynącym z serca jest najlepszą formą modlitwy i zostawia po niej namacalny ślad, który może być inspiracją, refleksją dla ludzi, którzy natkną się na nasze rzeźby wotywne. Będzie to też i chyba to jest w tym najważniejsze zwrócenie tej ziemi jej prawowitym Bogom."

Arcydzieło Piotra Mordzona gdzieś w kwidzyńskich lasach.

Z kolei Agnieszka wyszywa haftem krzyżykowym obrazy formatu A4 i A3 z symbolami Bogów, a ostatnio też chętniej z niedźwiedziem Welesowym. Każdy taki obraz to tygodnie pracy, podczas której można medytować, modlić się lub nucić nasze obrzędowe pieśni.

Agnieszka zarzeka się, że umie też wyszywać coś innego niż niedźwiedzie.

Iwona jest multidyscyplinarna - napisała własną modlitwę do Chorsa i stworzyła Swarożycę z setek cekinów.

Arcydzieła Iwony :)

Dominika od czasu do czasu przed danym świętem łączy sztukę z nowoczesną technologią i tworzy tematyczne tapety na telefon. Dominiko - prosimy o więcej!

Tapeta na Święto Plonów...
... i na Święto Peruna :)

A jeszcze pewna rodzina należąca do naszych chramian robi absolutnie piękne skrzyneczki i lampy z symbolami naszej religii, żeby zebrać pieniądze na leczenie syna - Michała. Koniecznie kliknijcie na [ tę grupę ], aby wylicytować prawdziwe cacuszka 😍

Możecie wylicytować takie piękności i jednocześnie pomóc Michałowi :)

Rytuały związane z Ogniem

Jedną z największych świętości jest u nas Ogień. Nie tylko gore podczas obrzędów, ale towarzyszy nam w wielu innych sytuacjach; raczej mało kto ma w domu otwarte palenisko, wciąż jednak zwracamy się przez Swarożyca do pozostałych Bogów i do Przodków, a także dokonujemy różnych oczyszczeń. Poniżej przeczytacie o tym, jak nasi chramianie wykorzystują Ogień w swoich prywatnych praktykach duchowych.

Agnieszka i Piotr podtrzymują w domu na ołtarzyku Ogień przez 12 godzin dziennie, a podczas burzy zapalają świecę poświęconą podczas obrzędu Gromnicy. Michał pisze: "na wieczór składam małą ofiarę przez Ogień za pomocą pęsety, dziękując za dzień lub składając intencję". Zapalona świeca może też pomóc przy medytacji - Klaudia tworzy od podstaw (z wosku i barwników) świecę z dodatkiem ziół, kwiatów i olejków eterycznych, czasem może jakiś drobnych minerałów. Następnie jest stopniowo spalana, a Klaudia przy niej czuwa (medytuje). Miłosława pisze: "(...) podczas świąt zapalam świeczkę przy grafikach Bogów i proszę mych Przodków o pomyślność i opiekę." A jeszcze Leila czasem rano okadza siebie i otoczenie bursztynowym kadzidełkiem.

Mamy nadzieję, że znajdziecie w tych praktykach jakąś inspirację pasującą do Waszego stylu duchowości :)


2023-05-04

Co wróżbita Maciej ma do podlaskiej szeptuchy i do rodzimowierczego żercy? albo potrójne zwierciadło współczesnej wiary rodzimej

Rodzimowierstwo słowiańskie nie jest religią starożytną. Na starożytnej podstawie buduje swoje treści i to je traktuje jako główne źródło i sprawdzian swoich pomysłów. Żywa religia nie udaje jednak życia w próżni i zachowując prastare treści, musi co najmniej formy dostosowywać do zastanych realiów. Dziś pomówimy sobie trochę o tym, na czym wiara rodzima opiera się w głównej mierze i dlaczego zwierzęta trójnogie są stabilniejsze od dwunożnych.


Po kolei: punktem wyjścia, bez którego nie sposób w ogóle mówić o wierze „rodzimej”, jest tradycja. Ta wyciągana ze średniowiecznych kronik, ze zbieranych przez Kolberga pieśni czy notowanego przez Moszyńskiego i spółkę folkloru. Jakkolwiek różnych pomysłów na duchowość czy interpretacje szczegółowe nie mieliby poszczególni wyznawcy, odwoływanie się do wspólnego dziedzictwa stanowi o tożsamości rodzimowierców – a w zasadzie to szerzej, jako Polaków czy nawet Słowian w ogóle. Tu odnajdujemy imiona Bogów, teksty czy zarysy obrzędów.

Wierze rodzimej, nie do końca szczęśliwie, wpiera się nieraz bycie „kultem Przyrody”. Swego czasu w Drodze do Bogów odnieśliśmy się (negatywnie) do takiego postawienia sprawy, tu należy się jednak zgodzić, że:

  1. element „kultu Przyrody” wiara rodzima bezsprzecznie w sobie zawiera,
  2. wątek ekologiczny jest we współczesnym rodzimowierstwie i ważny i pożądany.

Traktując Przyrodę jako wyłączne dzieło Bogów i przestrzeń przejawiania się świętości, nie sposób odmówić jej głębokiej czci. Zaangażowanie się w jej ochronę – nawet przez tak „małe” a potrzebne działania jak sprzątnięcie kawałka lasu – pozwala włączyć się w działanie na rzecz bożego ładu, a jej kontemplacja – pozwala zdecydowanie pogłębić swoje rozumienie treści mitów i doświadczenie duchowe.

W ten sposób przechodzimy do ostatniej, niekiedy nie docenianej, części, mianowicie do skojarzonej z wiarą rodzimą „ezoteryki”. Celowo używamy to słowa mocno zszarganego, którym podcierają się horoskopy z kolorowych gazetek, wszelkiej maści wróżbici z telewizorni czy inne cudaki. Jak bowiem od większości z nich należy trzymać się możliwie najdalej, tak nie ma podstaw sądzić, że z wiarą Przodków nie wiązał się żaden korpus wiedzy „ezoterycznej” – przeznaczonej dla wtajemniczonych. Wręcz przeciwnie; zagadywani przez etnografów guślarze i szeptuchy nie dzielili się chętnie tajnikami swego fachu. Badania porównawcze wskazują, że celtyccy druidzi czy indyjscy bramini – indoeuropejscy kuzyni naszych żerców i wołchwów – również tworzyli rozbudowaną naukę duchową, a w Grecji sławne były misteria w Eleusis. Jak się to zbierze, staje się dość jasne, że historyczna religia Słowian dostarczała takich „głębszych” treści duchowych swoim wyznawcom – przynajmniej tym z odpowiednimi predyspozycjami. Rolę taką winno pełnić i współczesne rodzimowierstwo.

Podsumowując, rodzimowierstwo potrzebuje tych trzech filarów. Jeżeli skreślić tradycję, dostaniemy bliżej niezdefiniowane neopogaństwo, które nie będzie żadną miarą „rodzime”. Jeżeli skreślić Przyrodę, odcinamy się w oczywisty sposób od tego pierwotnego źródła duchowości. Odrzucenie „ezoteryki” redukowałoby religię do kółka teatralnego. 

Zaprawieni weterani rodzimonetów mogą poczuć deja vu; podobny tekst (jako „Potrójne krzywe zwierciadło rodzimowierstwa”) jeden z kolegów popełnił lata temu na innym forum. Tekst został wówczas słusz-nie odebrany jako satyryczny. Kolega zeznaje, że nie przeprasza, bo o ile Bogom i Przodkom należne są cześć i nabożeństwo – tak nam, człowiekom, potrzeba dystansu do siebie 🙂