2025-03-10

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie – zachwyt i znużenie

Jest poniedziałek, godzina 08:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową porcję przemyśleń z zagłębia wiary w duchy, z Chramu Jantar na Świętej Ziemi Pomorskiej. Dzisiaj o przesileniu – ale nie astronomicznym, a nowymi wrażeniami.

Do Norwegii pojechałem w delegację z pracy, więc większość czasu spędzam tu tak naprawdę w biurze. Mimo to zostają popołudnia i dwudzionki (zadłużam się w tej chwili), kiedy da się to i owo zobaczyć, pozachwycać, pozwiedzać. A jednak - po kilku tygodniach spędzonych z dala od domu i rodziny, człowieka zaczyna ciągnąć do swojego. Czegoś podobnego doświadczyłem rok temu w Indiach. Tam zjawisko nastąpiło dużo szybciej, ale w sumie nie ma się czemu dziwić. Do Kraju nad Gangesem pojechałem podróżniczo-wczasowo, więc „chłonąłem” miejscowy, całkowicie odmienny, koloryt od pobudki do legnięcia w łóżku. W porównaniu z Indiami, Norwegia jest jednak dość podobna do Świętego Pomorza. Taka bardziej morska Gdynia z górami i częstszym wiatrem, tylko mówią po innemu. 

Zjawisko takiego znużenia może towarzyszyć rzeczywistemu zachwytowi. W Indiach była to odmienna kultura – a w zasadzie kultury, zważywszy wydarzenie, w którym uczestniczyłem. Były pokazy, pieśni i obrzędy. Na wyspach – Przyroda, ciągła obecność Morza, w sumie przyjaźni tubylcy, ślady „wikińskiej” przeszłości, z których są tutaj dumni. A jednak: człowiek wyrasta zanurzony w pewnym strumieniu duchów, którymi tętni jego Mała Ojczyzna, albo też: w pewnej sieci powiązań z nimi. Jak pisałem niedawno, dobrze tę bańkę czasem opuścić – by nie zacząć jej mylić z całym światem. Jednak nadmierne pozostawianie poza nią odcina dopływ ze źródła, które nas najbardziej kształtuje. Zda się mieć to szczególne znaczenie właśnie dla czciciela Starych Bogów, skoro nasz ruch dość istotnie zasadza się na „tożsamości tubylca”, a w Przyrodzie upatrujemy przejawienia się Bogów – w „naszej” Przyrodzie „naszych” Bogów. W cudzysłowie, bo ostatecznie wszystko się jakoś ze sobą łączy – na poziomie ekosystemów nie trzeba nawet krzty wiary w duchy żeby to po prostu wiedzieć.

Kiedy Wy czytaliście te słowa, ja byłem już na Świętej Ziemi Pomorskiej. I tak jak jestem wdzięczny Bogom za Dolę, w której mogłem zwiedzić kolejny kawałek świata, tak cieszę się, że znowu jestem u siebie. Nawet jeśli „tam” zobaczyłem po raz pierwszy Zorzę Polarną!

Zorza Polarna, wyspa Valderøy