Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Przodkowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Przodkowie. Pokaż wszystkie posty

2025-04-04

Po co nam tylu Bogów – Przodkowie, a miłość w rodzinie

Dzisiaj pora na wpis o Przodkach i zwracaniu się do nich. Podobnie jak w zeszłym rozdaniu, tym razem wylosowany przy nich temat to uczucia, miłość. Poprzednio skupiliśmy się na szukaniu rady Praszczurów starając się o serce ukochanej osoby, dziś podejdziemy od nieco innej strony: kiedy zabiegasz o spojenie uczuciem swojej już istniejącej rodziny. Ocieplić więź z babcią, która nie do końca rozumie Twoje pomysły, na powrót zbliżyć się z kuzynką, od której dzieli Cię coraz większa przepaść, czy nawet z własnym dzieckiem.

Najpierw kubeł zimnej wody. Między bajki można włożyć opowieści o sielankowej prasłowiańskiej rodzinie, gdzie wszyscy byli wcieleniem zrozumienia i empatii, a cała społeczność – odzwierciedleniem doskonałego ładu. Oczywiście, nie ma powodu przeinaczać w drugą stronę, jednak wielu ludzi ma dziwną skłonność do romantyzacji Przodków i projektowania na nich swoich wyobrażeń o doskonałym stanie ludzkości – z relacjami rodzinnymi łącznie i na czele. Nie będziemy teraz wnikać w takie szczegóły jak raczej patriarchalny charakter słowiańskich rodzin czy wcale niezła pozycja kobiet, bo nie o tym jest ten wpis. Skupimy się na tym, co tych ludzi spajało i trzymało razem.

Dzisiaj człowiek jest w stanie – w zasadzie dowolnie długo – funkcjonować całkowicie samotnie. Weźmy skrajny przykład: osobę bez nikogo, pracującą całkowicie zdalnie, której żywność dowożą kurierzy na rowerach. Jest w stanie, dopóki organizm się nie podda, w ogóle nie wychodzić poza swoje cztery ściany. Jednostek takich nie ma pewnie jakoś szczególnie dużo, jednak chyba po raz pierwszy w dziejach jest to droga osiągalna dla (niemal) każdego. „Wystarczy” wybrać odpowiedni zawód, z nikim się nie związać i zerwać wszystkie więzi z rodziną biologiczną. Tymczasem w dotychczasowych dziejąc „żyć” równało się zasadniczo „żyć wśród ludzi”, gdzie większość tych ludzi to własna rodzina. I wbrew pozorom nie była to specyfika jedynie społeczności wiejskich, dla których źródłem niezbędnych do przeżycia dóbr jest rodzinne gospodarstwo, uprawiane przez jeden ród „z dziada pradziada”. Po prostu u nich rzecz widać wyraźniej, niż u ludności miejskiej. Ta miała zda się nieco większe możliwości, jak byśmy to dziś określili, „mobilności społecznej”. A jednak i tam nie do przecenienia było przekazywanie zawodu z ojca na syna czy dziedziczenie rodzinnego interesu. Na dobre i złe: rodzina trzymała się razem.

Wróćmy więc do tematu poszukiwania mądrości Przodków kiedy chcemy relacje rodzinne poprawić. Mimo trzymających ich na kupie konieczności, prawa zwyczajowego i różnych innych zależności – musieli jakoś się ze sobą dogadywać i znajdować sposób na życie razem. Jeśli czujesz, że brak Ci cierpliwości by znosić kolejną porcję kąśliwych uwag dziadka, nie nadążasz za światem swojej córki czy po raz kolejny zdajesz sobie sprawę, że nie możesz porozumieć się swoją siostrą – zwróć się do Przodków. Dzisiejsze przesłanie jest jak najdalsze od cierpiętniczego „znieś wszystko w imię jedności rodziny”. Oczywiście, trzeba coś z siebie wykrzesać i wykazać się tym minimum wytrwałości, ale w zdrowy sposób. Natomiast prezentowane przez nas podejście jest przede wszystkim kultyczne i skupione na pokazaniu *dlaczego* konkretni Bogowie i poszczególne duchy – dzisiaj akurat Przodkowie – mogą być rzeczywiście odpowiednimi wspomożycielami w pewnych sprawach. W tym przypadku chodzi o doświadczenie, które Przodkowie zgromadzili za życia, i którego mogą nam udzielić.

2025-02-17

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie – zostawić ślad

Jest poniedziałek, godzina 19:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową porcję przemyśleń z zagłębia wiary w duchy, z Chramu Jantar na Świętej Ziemi Pomorskiej. Jeszcze przez jakiś czas na tapecie podróż na północ. Dzisiaj o potrzebie zaznaczenia swojej obecności.

Już pobieżna znajomość kultur dawnego „barbaricum wystarcza by wiedzieć, że jedną z najważniejszych rzeczy dla tych ludzi było zostać zapamiętanym. Najlepiej w opiewających wielkie dokonania pieśniach i opowieściach – w dobrym tonie było też porównywanie głównego bohatera chwalby z jego poprzednikami; herosami z powszechnie znanych mitów. Oczywiście, utrwalenie siebie w pieśniach było raczej przywilejem jednostek wybitnych: zwycięskich wodzów czy siejących postrach wojowników, a zapewne również - mogących po prostu sowicie opłacić aojda, skalda czy jakkolwiek inaczej określano w danym plemieniu zawód barda. Były jednak również inne możliwości utrwalenia siebie w historii, z czego skorzystał Halfdan – zapewne służący w gwardii wareskiej „wiking” – ryjąc wewnątrz przybytku Hagia Sophia w Konstantynopolu runy, głoszące mniej więcej tyle co: „Halfdan był tutaj”. Zresztą, obyczaj taki sięgał daleko poza barbaricum, czy w ogóle ludy aryjskie – z przyczyn głównie politycznych zwane dzisiaj „indoeuropejskimi”. Dość wspomnieć liczne... ślady stóp: odciski, czy też obrysy, pozostawiane przez wiernych w świątyniach egipskich. Pątnik przebywszy długą drogę do sławnego chramu chciał zostawić namacalny dowód swych odwiedzin.

Wnętrze jaskini Skjonghelleren

Wróćmy jednak do Halfdana. Współcześnie tworzone napisy, tożsame z jego twórczością, widujemy dość często w miejscach rozmaitych: na wiatach autobusowych,  stacjach transformatorowych, starych murach czy... w pradawnych jaskiniach. Wyspa, na której przebywam, Valderoya, słynie m.in z położonej w zboczu góry jaskini Skjonghelleren. Najstarsze w pełni uchwytne ślady bytności człowieka datuje się w niej na jakieś 2000 lat. Jaskinia ta była jedną z pierwszych rzeczy, o których usłyszałem po przybyciu do mieszkania. Pierwszy spacer po okolicy zaliczyłem jednak dopiero wieczorem, kiedy już było ciemno, wejście do jaskini zaś stanowi wysokie na jakieś 10m usypisko kamieni. Ziejąca ciemnością ze zbocza góry jaskinia robiła po zmroku wielkie wrażenie. Podszedłem więc bliżej, ale wejście do jej wnętrza zostawiłem sobie na inny raz. Ten nadszedł już niebawem i w świetle dnia wkroczyłem do czegoś, co dla ludzi sprzed dwudziestu, a może i więcej wieków – było domem. Mieszkali tu, przynosili zdobycz, kochali się, sprzeczali – żyli. Podniosły nastrój zakłóciła kontemplacja sztuki naskalnej – całkowicie współczesnej. Okazuje się, że miejscowa ludność, zapewne wspomagana przez turystów, również uległa podobnemu insynktowi co Halfdan, egipscy pielgrzymi i wielu, wielu innych. Ściany jaskini „zdobią” świadectwa bytności, wyznania miłości, rysunki... Nie wygląda to ładnie, ale po dłuższym przemyśleniu: nie jest to akt (całkowicie) bezmyślnego wandalizmu. Poza tą jaskinią nigdzie na tutejszym szlaku, czy nawet na okolicznych skałach – takiej twórczości nie uświadczyłem. To prastara jaskinia: miejsce niezwykłe przyciągnęło ludzi, którzy pragnęli zapisać się właśnie tam, nie „gdziekolwiek”.  Można ubolewać nad dewastacją. Chociaż... runy Halfdana w Hagia Sophia chroni teraz ponoć plastik, by przypadkiem stamtąd nie zniknęły. Pozostaje więc chyba tylko zadumać się nad pewnym popędem do zaistnienia, który, choć w dyskusyjnej postaci, przejawiał się już wiele wieków temu i przejawia się dzisiaj.

Zachęcamy do śledzenia naszej strony, reagowania na posty, komentowania i co najważniejsze - oddawania czci Bogom! 

2024-10-09

Po co nam tylu Bogów – dzisiaj o Przodkach i uczuciach

Przodkowie w jasny sposób Bogami nie są, jednak trudno wyobrazić sobie uczciwych animistów-politeistów, którzy by im czci nie oddawali. W kulcie Jantaru obecni są od początku, na długo zanim powstała taka nazwa naszej Gromady i są zapraszani bez wyjątku na każde święto. Oczywiście te główne obchody dla nich to Dziady i mają istotną rolę podczas Jarych Godów, jednak – gościmy ich zawsze. Tylko, że nie wszystkich. 

O ile jeszcze dwieście – trzysta lat temu dla większości populacji (przynajmniej na terenach wiejskich) niezależnie od formalnego wyznania, dość oczywiste było, że dokonuje się np. obrzędów zadusznych, na które wzywani są Przodkowie, tak dla „młodszych”, bliższych nam pokoleniowo zmarłych (zwłaszcza z terenów miejskich) wcale już nie musi to być oczywiste. Część naszych bliższych Przodków mogłaby nawet postrzegać to za życia jako „pogański zabobon” itd. Dlatego właśnie prosimy by przybyli ci Przodkowie, którym miła jest taka gościna – reszcie życząc by zostali w spokoju tam, gdzie przynależą. 

Zmarli zasadniczo przynależą raczej do „tamtego świata”, co nie znaczy, że nie można szukać ich wsparcia w różnych trapiących nas sprawach. Byle z ostrożnością. Dlatego w treści proponowanej na naszej stronie modlitwy do Przodków [ klik!!! ] pojawia się zwrot „Gdzie jesteście...” – nie chcemy przypadkowo zwabić duszy zmarłego nie tam, gdzie jej przeznaczone miejsce.

"In Their Image", Caitlin Connolly, 2017.

Kiedy więc i jak mogą nas wesprzeć Przodkowie? Z jednej strony jesteśmy teraz w porze ciemnej, kiedy cieniom trochę łatwiej do nas przybyć (a może łatwiej przebyć oddzielające zaświat Rzekę?), ale z drugiej: powszechnie wierzy się, że we śnie dusza ludzka może ze zmarłymi obcować, kiedy mogą powiedzieć o swoich potrzebach, czy właśnie coś doradzić. Nie ma więc powodu, by nie móc liczyć przynajmniej na spływające od nich „szczęśliwe natchnienie”. 

Temat, który został wylosowany do wpisu o Przodkach to zabieganie o miłość. Co prawda przez większość historii naszego gatunku, małżeństwa były częściej zawierane według ustaleń rodowej starszyzny niż z uczucia, ale wciąż: wydaje się ona tak ogólnoludzkim uczuciem, że wśród naszych Przodków znajdą się rozumiejące sprawę dusze, skore do pomocy. Więc z jednej strony, w każdym drzewie genealogicznym z pewnością zgromadzona jest potężna pula doświadczeń związanych zarówno ze skutecznymi, jak i raczej zawodnymi metodami przekonania do siebie upatrzonej osoby. Z drugiej: kto jak nie Przodkowie wie najlepiej, jakie są te najbardziej wartościowe, godne wyeksponowania cechy ich dziedzictwa w nas, którymi można starać się zabłysnąć? Inna sprawa, że komu jak komu, ale Przodkom powinno szczególnie zależeć na znalezieniu przez swoich potomków drugiej połówki; tradycja jasno wskazuje wagę ciągłości rodu, a więc też i ciągłości tych, którzy mogą sprawować obrzędy kultu Przodków.


2023-12-06

Kult Przodków we współczesnej wierze rodzimej

Dzisiejszym wpisem zakończymy już miesiąc Przodków, który w czasie swojego trwania przerodził się w co najmniej półtora miesiąca. Mieliśmy wczoraj ogromną przyjemność gościć na Wydziale Nauk Społecznych UG z wykładem dotyczących jednej z kluczowych spraw w wierze rodzimej: czci oddawanej Przodkom. Od razu odpowiemy na pytanie osób, które chciały uczestniczyć, a nie mogły - oczywiście, że mamy nagranie :)


Jako, że Jantar jest specyficzną grupą z silny zacięciem animistycznym, trzeba było zacząć od kontekstu. Prelegent przedstawił naszą Gromadę, opowiedział kilka słów o jej historii i działalności na polach wszelakich oraz o "Drodze do Bogów" - charakterystycznym dla naszej grupy i u nas wyrosłym systemie myśli religijnej. Potem przeszliśmy do tematu właściwego, do oddawania czci Przodkom.

Na początku została omówiona modlitwa do nich. Tekst modlitwy możecie znaleźć również na naszej stronie:

Święci Przodkowie, Święci Dziadowie,

Ja jestem Wasz potomek / córa Wasza,

Ja jestem krew z krwi, kość z kości Waszej,

Ja jestem Wasze nasienie, na Waszej glebie wyrosłe,

Wy zaś jak Ptaszkowie, co za rzeczką drzewem siedzą,

Sokoliki jasne, gołębiczki słodkie,

Jak zielone dęby, kaliny czerwone,

Was wspominam, cześć oddaję,

Dobremście darzyli, złotą rzęsą mię prószyli,

Gdzie jesteście, niech grzeje skra czerwona,

Dobremście darzyli, złote słówka mi mówili,

Gdzie jesteście, niech Was poi woda rześka,

Dobremście darzyli, serce mi włożyli,

Gdzie jesteście, niech Was żywi miód złocisty!

Modlitwa ta jest ułożona współcześnie, złożona jest natomiast z elementów tradycyjnych, zakorzenionych w rodzimej tradycji. Krew i kości są najbardziej archaicznymi symbolami życia, motywem zaczerpniętym jeszcze z czasów plemion łowiecko-zbierackich. Natomiast motyw nasienia i gleby nawiązuje już do czasów rolnictwa. Drugą sprawą jest nazywanie Przodków ptakami, które są za wodą. Bardzo stara tradycja - dużo szersza nawet niż słowiańska - przedstawia ludzką duszę w postaci ptaka. Położenie za wodą jest natomiast typowym w naszej mitologii miejscem krainy zmarłych. W ostatniej części tej modlitwy wyrażamy wdzięczność za doznane od Przodków dobro: ich wysiłek włożony w wychowanie kolejnych pokoleń, mądre rady, za samo życie. Odpowiadają temu stosowne życzenia skierowane w ich stronę, zważmy jednak jak są skonstruowane: "Gdzie jesteście...". Bierze się to z przekonania, że zmarli mają konkretną, sobie właściwą siedzibę. Opuszczają ją w określonych porach roku, by odwiedzić świat żywych, jednak ostatnie czego chcemy to "wyciągać" ich swoją modlitwą w porze przypadkowej.

fot. dr Krzysztof Ulanowski

Kolejną część stanowiło przedstawienie miejsca oddawanej Przodkom czci w świętach koła rocznego: od takiej regularnej uskutecznianej u nas na każdym święcie, po te specyficzne dla konkretnych punktów koła rocznego. W naszym kole rocznym mamy obecnie 13 obrzędów i na każdy z nich zapraszamy Przodków. Współcześnie stajemy jednak przed sprawą, o której sami Przodkowie - sprzed powiedzmy dziesięciu wieków - nie za bardzo musieli jeszcze myśleć. W drzewie genealogicznym każdego z nas będą ludzie różnych wyznań. Prawdopodobnie większość z nich z ciepłem w sercu przyjmie, że praprawnuczka o nich myśli. Należy jednak pamiętać, że jeżeli byli (a w większości przypadków tak zapewne będzie) innego wyznania, to kwestią indywidualną będzie, czy ucieszy ich pogański w swej formie i treści obrzęd. Dlatego podejmujemy środki ostrożności - podczas obrzędu zapraszamy tych Przodków, którym miła jest taka gościna: "Święci Dziadowie! Przybywajcie, prostą jasną drogą - bez żadnego złego towarzystwa, a jedynie w samym dobrym! Ci z Was, którzy sobie takiej gościny nie życzą - to w swoich stronach w pokoju ostańcie! Przyjmijcie ofiarę, Święci Dziadowie!".

Podczas Szczodrych Godów, gdy świat odradza się na nowo, a granice między naszym światem a zaświatami stają się cieńsze, zostawiamy przy naszych stołach wolne miejsce dla wędrowca. Z kolei podczas Jarych Godów dusze naszych Przodków powracają z zaświatów w postaci ptaków. Podczas obrzędu składamy w ofierze jajka, zaś reliktem tych ofiar z jajek jest zwyczaj noszenia jaj na groby zmarłych w Niedzielę Wielkanocną przez prawosławnych. Jajka toczone są po grobach, aby zmarli mogli się nasycić ich energią. Apogeum czczenia Przodków przypada oczywiście na Dziady. Przestrzegamy wtedy szeregu tabu: nie hałasujemy, nie rzucamy ostrymi przedmiotami, siadamy powoli i ostrożnie, aby nie przygnieść czyjejś duszy. W tym czasie przestrzegamy również postu, aby symbolicznie wejść w obrzędową rolę zmarłych - tylko żywi mogą jeść to, co chcą. Na czas obrzędu przywdziewamy też maski. 

fot. dr Krzysztof Ulanowski

W końcowej części wykładu przybliżyliśmy postacie dwóch Bóstw związanych u nas bliżej ze zmarłymi: ich Opiekuna, Dziadunia Welesa oraz Dziewanny - uznawanej przez nas za Przewodniczkę dusz błądzących. Poruszyliśmy też temat pogrzebu w obrządku rodzimowierczym, któremu poświęciliśmy niedawno cały wpis.

Wykład zamknęła garść uwag związanych z "turystyką sakralną", a konkretnie z odwiedzaniem dawnych cmentarzysk i kurhanów, o czym mieliście już okazję poczytać w tym wpisie

Dajcie znać, czy podobają Wam się takie wykłady i czy chcielibyście częściej w nich uczestniczyć :)

2023-12-02

Turystyka sakralno-historyczna, albo odwiedzanie dawnych cmentarzysk

Większość rodzimków lubi turystykę terenową i mając taką możliwość chętnie wybierze trasę z jakimś ciekawym obiektem po drodze: pomnikiem Przyrody, stogiem siana, urokliwym widoczkiem czy też starożytnym kurhanem. Dzisiaj skupimy się na tych ostatnich.

Na cmentarzyskach, przypisywanych dawnym Słowianom (lub przynajmniej znajdowanych na terenie dzisiejszej Polski) zdarzają się różne obrządki pogrzebowe: zarówno szkieletowe, jak i ciałopalne. Formą dość dobrze zachowującą się w krajobrazie jest kurhan: kopiec usypywany nad nieboszczykiem. Według przynajmniej części naukowców taki kurhan mógł pełnić rolę Świętej Góry, wyznaczającej (tubylczy) środek świata. Zatem kurhan na mapie znaleziony, kanapki zapakowane, licznik kroków w zegarku odpalony i w drogę!

No.... nie do końca. Wstrzymaj konie. Niezależnie od naszych dobrych chęci i zajarania („Odwiedzę święte miejsce, gdzie Przodkowie robili obrzędy!”) trzeba sobie uświadomić kilka rzeczy. Raz, że Słowianie tłukli się między sobą na porządku dziennym. Nie ma większego powodu domniemać, że polska narodowość będzie dla mieszkańca takiego kurhanu większą przesłanką do ujrzenia w nas „swojaka”. Zwłaszcza, że – to druga ważna rzecz – wiele tego typu miejsc zostało wcześniej nawiedzonych przez turystów czy archeologów. Ci pierwsi są bardzo zróżnicowani i wśród tych porządnych, którzy nie hałasują i nie śmiecą, znajdą się i tacy, którzy zdają się robić wszystko żeby zdenerwować miejscowe duchy. Grupa druga natomiast z racji specyfiki swojego zawodu nie bardzo ma się jak zmarłym kojarzyć inaczej, niż rewizja i eksmisja w jednym. Zaznaczmy w tym miejscu, że działalność archeologów przynosi ważny plon naukowy i nie ma powodów sądzić, że nie podchodzą do swej działalności z szacunkiem, ale efekt jest zazwyczaj bardzo podobny: nieboszczyk, dotąd mieszkaniec dobrze wyposażonego i przytulnego grobowca ląduje (w najlepszym razie) w gablotce w muzeum.

Czy to znaczy, że z wędrówek po cmentarzyskach mamy całkowicie zrezygnować i trzymać się od nich z daleka? Niekoniecznie, jednak należy się do takiej wycieczki przygotować. Przede wszystkim apotropaion, czyli z grecka – amulet chroniący przed złem. Z przekazów etnograficznych wiemy na przykład, że odwiedzająca groby (swoich bliskich zmarłych!) Bośniaczka zatykała głóg w zawój: roślinę ciernistą o czerwonych owocach. Zarówno ciernie (ostre, kłujące), jak i czerwony kolor są dobrze znanymi ludowej magii środkami ochronnymi. Jest to tylko prosty przykład, bo podobną rolę mogą pełnić inne ostre przedmioty, czy noszone np. w woreczku zioła. Najbardziej uniwersalnym roślinnym „orężem” tradycyjnych czarów zabezpieczających jest czosnek.

Cmentarzysko Uniradze. Fot. Tomasz Słomczyński/Magazyn Kaszuby

Ponadto: pamiętajmy, że odwiedzając tego typu miejsce idziemy w gości. A dobrze wychowany gość nie przychodzi z pustymi rękami. Zda się kapka miodu lub coś z jadła i napitku będzie dobrym gościńcem w takiej wizycie. I to nie tylko dla ducha zmarłego, ale też dla duchów okolicznej Przyrody, zwłaszcza jeśli odwiedzamy kurhan czy cmentarzysko porosłe lasem. Ta ostatnia uwaga ma zresztą zastosowanie niezależnie od obecności miejsca grzebalnego czy nie – jest las są i leśne duchy. Łąki, bagna i góry zresztą również mają swoich „mniej oczywistych” obywateli.

Na koniec wypada stwierdzić wprost, że niezależnie od podjętych środków ostrożności, nie ma gwarancji że „coś” się jednak do nas nie przyczepi. Dlatego po takich odwiedzinach (a tak naprawdę w ogóle raz na jakiś czas) dobrze jest poddać się zabiegom oczyszczającym. Na ten temat możemy polecić podcast dostępny na naszym kanale youtubowym: Wprowadzenie do religii Gromady Jantar - czystość obrzędowa:




2023-11-09

Czy da się być pochowanym w obrządku rodzimowierczym?

Nie jesteśmy jedną z tych (o dziwo - nadal popularnych 🧐) religii, które straszą swoich wiernych okropnymi perypetiami po śmierci, ale byłoby dobrze, gdybyście mieli świadomość jak taki słowiański pogrzeb może wyglądać i co mówią na ten temat przepisy prawne.

Przypomnijmy najpierw, jakie były zwyczaje pogrzebowe naszych słowiańskich Praprzodków. Gdy życie w fizycznym świecie dobiegało końca, zmarłego członka społeczności należało pożegnać i pomóc "przejść dalej". Joanna i Ryszard Tomiccy w „Drzewie życia” (Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 1975) podają, że przez trzy dni po śmierci zwłoki pozostawały w rodzinnym domu, a rodzina czuwała przy nich. Owe trzy doby to czas dla nieboszczyka na obudzenie się z „letargu” czy „zachwytu”, a zwie się je "pustymi nocami" – podobnie jak czas nowiu, kiedy Miesiąca nie widać na niebie. W X/XI w. Ibn Rustah pisał o Słowianach: „Kiedy kto z nich umrze, palą go w ogniu, zaś ich kobiety, gdy kto im umrze, krają sobie nożem ręce i twarze. Gdy zmarły zostanie spalony, udają się do niego nazajutrz, biorą popiół z owego miejsca, dają go do popielnicy i stawiają ją na pagórku.” Nad pochówkami kurhanowymi jeszcze w XIX wieku Słowianie mieli wznosić budki. O budkach dla zmarłych wspomina również Kosmas. Może stanowiły miejsce przystanku dla przybywających do ziemskiego świata dusz zmarłych (wszak i dziś stawiamy powszechnie budki dla ptaków, pod postacią których nasi Przodkowie widzieli duszę ludzką!). Może właśnie tego typu budka była słowiańskim odpowiednikiem dzisiejszego nagrobka? W opisanym wyżej obrządku pogrzebowym Szyjewski upatruje dualizmu solarno (ciałopalenie) chtonicznego (składanie urny w kopcu). Jeżeli te przypuszczenia są słuszne, to może taki obrządek pogrzebowy stanowi odbicie wierzeń o zróżnicowanej istocie duszy?


Nieco inaczej zwyczaje pogrzebowe Słowian opisał Nestor: „I jeśli kto umierał, to czynili nad nim tryznę, a potem czynili stos wielki i wkładali na ten stos umarłego i spalali, a potem zebrawszy kości, wkładali je w małe naczynie i stawiali na słupie przy drogach, jak czynią Wiatycze i dziś.” Owo umieszczanie przez zachodniosłowiańskich Wiatyczów i Radymiczów urn na słupach może jest nawiązaniem do starszego zwyczaju – umieszczania zwłok w gałęziach drzew. Jeżeli tak to mielibyśmy do czynienia z odmiennym obrządkiem, w którym występowałby dualizm solarno (czy może raczej: ogniowo) uraniczny.

Zarzucenie przez Słowian obrządku ciałopalnego dało pole dla rozwoju zagrożenia ze strony upiorów. Stąd rozwinął się również prawdziwy arsenał środków unieszkodliwienia ich. Większość z nich skupia się na okaleczaniu zwłok, by uniemożliwić żywemu trupowi wędrowanie wśród żywych. Kołkami (na południu głównie głogowe, na północy raczej osikowe, powszechnie zaś klonowe czy lipowe) przebijano ciało – zwłaszcza serce, ale również... pośladki. Często również domniemanemu upiorowi wiązano ręce, kaleczono pięty czy przecinano ścięgna. Zdarzało się także wbijanie kolca w pępek, czy życzenie, aby zawsze miał ciernie na swych drogach.

Mniej drastyczne środki związane są nie z samymi zwłokami, ale z pochówkiem, a więc rzucanie do trumny maku, czy przysypywanie grobu głazami. Jeżeli Kaszubi podejrzewają zmarłego o wstawanie z mogiły to dają mu kawałek sieci, aby musiał je rozsupłać przed wyjściem. Pogrzeb zaś urządzano na rozstajnych drogach lub na bagnie. Metod ochrony przed groźnymi duchami są jednak dużo liczniejsze i wymienianie ich wszystkich w tym miejscu mija się z celem. Dość jednak o upiorach; wróćmy do tematu obrządków pogrzebowych i towarzyszących im zwyczajów.

Według prastarego wierzenia przez czterdzieści dni po śmierci dusza krąży jeszcze w tym świecie. Po tym czasie urządzano stypę, choć ta bywała organizowana również rok po śmierci. Warto wspomnieć, że po owych czterdziestu dniach Wielkorus karmił dzikie ptactwo ziarnem. Razem z Serbem zaś rzeźbił na nagrobnych krzyżach wizerunki ptaków. Oba zwyczaje zdają się nawiązywać do ptasiej postaci duszy w wierzeniach Słowian. 


Jak to wygląda współcześnie? Otóż możliwe jest przeprowadzenie ceremonii pogrzebowej przez gromadę rodzimowierców i jeden taki pogrzeb już spełnialiśmy. 

Domy pogrzebowe i zarządy cmentarzy wykazują na ogół sporą elastyczność pod kątem uczestnictwa duchownych rozmaitych wyznań, w tym żerców. Oczywiście, rozpalenie na terenie cmentarza (czy gdziekolwiek indziej) prawdziwego stosu pogrzebowego raczej nie wchodzi w grę, a pozostaje – zalecana tak naprawdę w naszej religii – kremacja. Żadnego natomiast problemu nie powinno stanowić przeprowadzenie modlitw przez żercę, zaśpiewanie przez Was tradycyjnych pieśni i złożenie darów grobowych (o tych – patrz niżej). 

Każdy taki obrzęd powinien być tak naprawdę indywidualnie zaplanowany i uwzględniać wszystkich uczestników. Ten z naszych wspomnień był spory – około 50 osób – gdzie oprócz dwójki dorosłych dzieci Zmarłej jedynymi (żywymi) uczestnikami-rodzimowiercami była kilkuosobowa delegacja naszej grupy. Jednak nawet ta okoliczność nie była wyraźną przeszkodą i wszyscy zaśpiewali przygotowaną przez nas pieśń pogrzebową oraz wysłuchali modlitwy do Opiekuna Zmarłych, do Welesa. 

A więc – „da się”. Jak wobec tego zadbać, żeby Was z tego świata pożegnano w rodzimym obrządku? To zależy niestety tylko i wyłącznie od tego, jak Wasza rodzina zapatruje się na naszą religię. Przepisy prawne (Dz.U.2023.887) mówią, że:

1.  Prawo pochowania zwłok ludzkich ma najbliższa pozostała rodzina osoby zmarłej, a mianowicie:

1) pozostały małżonek(ka);
2) krewni zstępni;
3) krewni wstępni;
4) krewni boczni do 4 stopnia pokrewieństwa;
5) powinowaci w linii prostej do 1 stopnia.

Prawo pochowania zwłok osób wojskowych zmarłych w czynnej służbie wojskowej przysługuje właściwym organom wojskowym w myśl przepisów wojskowych. Prawo pochowania zwłok osób zasłużonych wobec Państwa i społeczeństwa przysługuje organom państwowym, instytucjom i organizacjom społecznym. Prawo pochowania zwłok przysługuje również osobom, które do tego dobrowolnie się zobowiążą.

Wynika z tego, że jeżeli Wasz partner życiowy jest rodzimowiercą, ale żyjecie z nim na kocią łapę, to pierwszeństwo zorganizowania pogrzebu będzie miała rodzina biologiczna. I jeżeli są to gorliwi monoteiści, to niestety mają prawo zorganizowania Wam pochówku według ich własnej religii :( Był już w naszej gromadzie taki przypadek, niestety. A i inne gromady doświadczyły już takich pogrzebów, podczas których ich żerca był chowany według obrządku katolickiego. Tak więc, moi kochani, jeżeli chcecie mieć pochówek w tradycji rodzimowierczej, to lepiej weźcie ślub z praktykującym rodzimowiercą!

Załóżmy jednak, że macie już tego współmałżonka rodzimowiercę i ma kto Was pochować po słowiańsku. Wówczas i tak może się zdarzyć, że zarządca cmentarza np. w małej miejscowości będzie stwarzał problemy dla pochówku w tradycji niedominującej w małych miejscowościach. Ale wtedy możecie mu zacytować odpowiednią ustawę (Dz.U. 1959 nr 11 poz. 62), która mówi, że:

2. W miejscowościach, w których nie ma cmentarzy komunalnych, zarząd cmentarza wyznaniowego jest obowiązany umożliwić pochowanie na tym cmentarzu, bez jakiejkolwiek dyskryminacji, osób zmarłych innego wyznania lub niewierzących.

3. Zarząd cmentarza wyznaniowego nie może odmówić pochowania zwłok osób, które posiadają nabyte prawo do pochówku w określonym miejscu tego cmentarza.

4. Prawo to służy, obok osoby określonej w ust. 3, także jej bliskim, to jest małżonkowi, wstępnym, zstępnym, rodzeństwu i przysposobionym.

5. Zwłoki osób, o których mowa w ust. 3 i 4, powinny być przez zarząd cmentarza traktowane na równi ze zwłokami osób należących do wyznania, do którego należy cmentarz, a w szczególności pod względem wyznaczenia miejsca pochowania, właściwego ceremoniału pogrzebowego i wznoszenia stosownych nagrobków.

No dobrze, załóżmy, że ma kto Was pochować i jest dostępne miejsce na cmentarzu. Została ostatnia kwestia - dary grobowe. I tu jesteśmy uratowani :) Rozesłaliśmy zapytania do kilku domów pogrzebowych i dowiedzieliśmy się, że nie istnieją żadne przepisy zabraniające wkładania czegokolwiek do trumny bądź do urny. Jeżeli jednak ta trumna i ciało mają być poddana kremacji, to:

Podczas przygotowań należy pamiętać, że trumna, w której szczątki zostaną spopielone, nie może być lakierowana i musi być pozbawiona metalowych lub plastikowych ozdób. Można do niej włożyć bliskie zmarłemu przedmioty, ale tylko i wyłącznie jeśli są one wykonane z materiałów palnych (takich jak papier, drewno i tym podobne). Z uwagi na bezpieczeństwo nie wolno natomiast wkładać rzeczy z metalu czy plastiku, usunąć należy także rozrusznik serca.


Co najlepiej nadaje się na dary grobowe? Poglądu na to, co zabierali ze sobą w tę daleką drogę nasi Przodkowie dostarcza archeologia (z jednej strony powinniśmy się w tym miejscu podenerwować, że archeolodzy to rabusie grobów, ale z drugiej strony - ich publikacje dostarczają nam trochę istotnej wiedzy...). Przede wszystkim były to broń i narzędzia, ozdoby i odzież, sporo jedzenia i napitku - a więc z grubsza to, czego konkretny osobnik potrzebował/a za życia, może w nieco lepszej jakości. Co prawda badacze mają wątpliwości, czy zwyczaj dawania monety "dla przewoźnika" jest aby słowiański, a nie zawleczony, ale biorąc pod uwagę ilość biżuterii, złota i bursztynu w niektórych pochówkach - pieniążek nie zawadzi. Warto również zadbać o znalezienie się wśród darów jakiegoś narzędzia do rozpalania Ognia.


Podsumujmy ten przydługawy wpis radą matrymonialną aktualną w każdej kulturze i religii: poślubcie kogoś wyznającego Waszą religię i bądźcie dla niego mili :)

2023-11-05

Dziady, 4.XI.2023

Przydarzył nam się ostatnio problem niespotykany w żadnej innej religii, ale już go bohatersko pokonaliśmy ;) Mieliśmy obchodzić Dziady na naszej Świętej Górze w Lasach Oliwskich, lecz od dwóch tygodni policja przeczesuje trójmiejskie lasy w poszukiwaniu pewnego mieszkańca Gdyni (nazwijmy go czysto umownie Grzegorzem B.). Przez wiele dni dostawaliśmy smsy z Alertem RCB, aby nie wchodzić do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego i nie utrudniać pracy służb. Co prawda nasza Święta Góra znajduje się dość daleko od Gdyni, ale nie chcieliśmy, aby ciepło rozpalonego ognia przywabiło mundurowych uzbrojonych w kamery termowizyjne. Stąd pomysł, aby przeprowadzić obrzęd i biesiadę ku czci Przodków w mieszkaniu, a nie na łonie Natury. Dla większości z nas była to całkowita nowość, ale podołaliśmy :)


Nie jest to całkowicie nowy zwyczaj - wszak na Kaszubach w ramach Dziadów w domu powszechne było zostawianie drobnych ofiar na parapetach, milczące czuwanie przy ogniu, też przy świeczce - płomień dawał znaki od przodków, milczące spożywanie uczty, niekiedy - składanie darów dla przodków na progu drzwi. Bardzo ciekawy jest ogólnosłowiański obyczaj wkładania do gara z jedzeniem dla przodków świecy woskowej: para z gorącego dania i płomień przekazują moc omodlonego posiłku "tam". O obrzędowości święta Przodków we własnym zaciszu domowym pisaliśmy już zresztą tydzień temu: [ klik!!! ]. Modlitwę uczczenia pamięci Przodków możecie też znaleźć na naszym blogu: [ klik klik!!! ].



Już od kilku lat mamy zwyczaj przynoszenia na Dziady zdjęć naszych bliskich. Po skończonym obrzędzie przystąpiliśmy do biesiady i długo opowiadaliśmy sobie anegdoty o naszych Przodkach. Siedzieliśmy przy świecach i staraliśmy się nie łamać szeregu tabu i zakazów - podczas pobytu Duchów w Jawii nie należy m.in. spuszczać psów z łańcucha, tupać, gwizdać czy wykonywać gwałtownych ruchów.



Miło było choć raz nie zmarznąć i nie zmoknąć podczas Dziadów, a możliwość skorzystania z piekarnika do podgrzani potraw to już w ogóle nowoczesność w domu, zagrodzie i chramie! Jednak z radością wrócimy do lasu, gdy sytuacja już się unormuje :)

2023-10-30

Obrzędowość święta Przodków we własnym zaciszu domowym

Zawsze zachęcamy do uczestnictwa w gromadnych obchodach świąt dorocznych. Jednocześnie mamy świadomość, że nie zawsze jest to możliwe. Z myślą o takich sytuacjach opublikowaliśmy swego czasu propozycję rytu domowego: [ klik!!! ].

Powyższa propozycja ma charakter ogólny i jako taka najlepsza jest gdy adresatami naszych spraw są Bogowie. Jeśli jednak o Dziady chodzi - można w niej dokonać kilku uściśleń. Przede wszystkim jak najbardziej na miejscu będzie dodatkowy element uświęconej przestrzeni - zdjęcia ukochanych Przodków (lub inne przypominające nam ich przedmioty). Co więcej, w przedstawionym wyżej rycie domowym nie tyle zapraszamy Bogów do domu, co przekazujemy Im dar. W przypadku święta Dziadów w pełni zasadne, zważywszy sens święta, wydaje się zgoła inne podejście, kiedy faktycznie zapraszamy ich do siebie. Najprościej chyba uczynić to powielając przechowany przez folklor wzorzec: po rozpaleniu i powitaniu Ognia, ze słowami "Święci Dziadowie chodźcie do nas wieczerzać! Proszę Was na biesiadę!" dać im znać, że są oczekiwani.

Dziady, pradziady, przychodźcie k'nam!, przedstawienie dziadów na Białorusi, Stanisław Bagieński


Taki posiłek w obecności czcigodnych antenatów winien zachowywać tradycyjne tabu, służące temu, by się duszom nie narazić: nie należy wówczas tupać, rzucać, hałasować, spluwać czy w ogóle: wystrzegać się gestów gwałtowniejszych, a potencjalnie urągliwych dla (przypadkowo!) "napastowanego" ducha. Całkowicie w porządku będzie jednak powspominanie ich - ożywienie ich życia swoimi wspomnieniami.

Wszystko co dobre szybko się kończy - podobnie biesiada z Dziadami. Jako że należą do innego od naszego świata - do zaświata - nie potrzeba ponad miarę ich tu trzymać. Tradycja przechowała pewne tu wzorce dosadne i stanowcze, które mówią wprost, że po zakończonych Dziadach - Dziadom trzeba do ich siedzib drogę wskazać.


2023-10-20

Czy należy czcić wszystkich Przodków?

Dzisiaj przychodzimy do Was z tematem trudnym, a wobec zbliżających się Dziadów na czasie: co z "nielubianymi" Przodkami?

W warunkach modelowych, gdy w rodzinie "wszystko gra", święto Dziadów stanowi wyraz ciągłości społeczności, między żywymi, a zmarłymi. To, że prapradziadek nie żyje od pół wieku nie czyni go ani trochę mniej członkiem rodziny! Zapraszamy duchy Przodków, by znów mogły pojeść ulubionych jedzonek, posiedzieć z nami w ciepełku i posłuchac jak ich obgadu.... wspominamy najciekawsze momenty ich życia.

Co jednak z Przodkami "problematycznymi"? Nie mówimy tu o przypadkach lżejszego kalibru, jak chłodna i surowa babcia, która więcej oceniała niż przytulała, ale to ciastko do plecaka jednak włożyła. Niektórzy mają takich antenatów, których woleliby zapomnieć, a o ich zejściu nie potrafią myśleć co najmniej bez domieszki uczucia ulgi?

https://mitologia.fandom.com

Jest to trudny temat, który trzeba zacząć z pewnością od przypomnienia pewnej ważnej różnicy kulturowej między Słowianami sprzed kilkunastu wieków, a nami dzisiaj: wedle wszelkiego prawdopodobieństwa patrzyli oni na sprawy rodzinne nieco inaczej niż my i większość tego co obecnie uznajemy za niewłaściwe, u naszych praszczurów zostałoby zbyte wzruszeniem ramion. W społecznościach tradycyjnych pokolenie starsze miało częstokroć nad młodszym władzę, którą nazwalibyśmy despotyczną.

Jest jednak niezaprzeczalny element, którym Przodkowie niewątpliwie kierowali się oceniając poczynania współrodowców, a który pozostaje dziś tak samo aktualny: działanie na pożytek rodziny. Jeżeli jednostka działa przeciwko dobru i godnemu imieniu swojej "najmniejszej komórki społecznej" to kiedyś tak samo jak dzisiaj - miała wszelkie szanse na ocenę naganną. Ta ocena zazwyczaj szła z góry (wiekowej) w dół, ale u naszych zachodnich sąsiadów (bodaj u Franków Salickich - przytaczam z pamięci za "Barbarzyńską Europą" Modzelewskiego) istniał konkretny obrzęd publicznego - podczas wiecu - wyrzeczenia się rodziny. Nie znam podobnego źródła dla Słowian, przez analogię można się jednak spodziewać, że co najmniej niektóre plemiona zostawiały podobny wentyl bezpieczeństwa, dla młodzieży z nazbyt dokręconą śrubą.

Jak ten przydługi wywód o niedogodnościach rodzinnych ma się do święta Dziadów? Tak, żebyśmy dokonali rzetelnej autorefleksji: czy nielubiany przez nas Przodek należy raczej do kategorii "był złośliwym grzybem, ale w gruncie rzeczy nic konkretnie złego nie zrobił", czy jednak "bruździł strasznie i dobrze że go tu już nie ma"? Jeżeli to pierwsze to na obrzęd należałoby raczej ducha zaprosić; może bez nadmiernego rozwodzenia się nad tą konkretną osobą czy zmuszania do opowieści o wszystkich drobnych niechlubnościach, ale jednak pozwolić cieniowi takiego antenata najeść się i ogrzać. Większość tradycji dość jasno mówi, że duch zmarłego, którego potrzeby żywi zaniedbują może szukać zemsty i szkodzić. Jeżeli jednak w grę wchodzi ten drugi przypadek, to i tak jest spora szansa że taki P(p)rzodek zamiast normalnym, spokojnym duchem zostanie jakowymś wrednym upiorem. Wówczas najlepiej włączyć do użycia stosowne ryty oczyszczająco-zabezpieczające, a podczas święta Dziadów zastosować wobec takiej osoby klauzulę "O zmarłym dobrze, albo wcale!"

2023-10-10

Kult Przodków w Jantarze, albo dlaczego składając ofiarę Perunowi trzeba pamiętać o babci

Z okazji nadchodzącego święta Dziadów chcemy podzielić się z Wami naszym podejściem do tematu. Bo dla praktykujących animistów, którzy duchy widzą wszędzie część z nich jest szczególnie ważna – Przodkowie! Wciąż stanowią część rodziny (chociaż już nie dokładają się do czynszu) i interesuje ich co robimy, jak się miewamy. Skromny opis ich kultu znajdziecie w naszym opracowaniu [ Droga do Bogów ].

Pamiętajcie - zdjęcie Babci stawiamy bliżej ciasta...

W Jantarze zapraszamy ich do uczestniczenia w każdym obrzędzie koła rocznego. Wiadomo, że pierwsi wzywani są Bogowie, ale przy Świętym Ogniu zawsze musi znaleźć się trochę miejsca dla Przodków. Co prawda dziś musimy mierzyć się z wątpliwościami, których ongiś w ogóle nie było: „Babcia była katoliczką – czy mam ją zapraszać na święto?”. My staramy się stawiać sprawę uczciwie i zapraszając ich – wyjaśnić co to za okazja i dać do zrozumienia, by przybyli tylko „jeśli im miła taka gościna”. Nie ma co siłą ciągnąć ducha babci na coś, czego nie zrozumie (albo kiedy może mieć konkurencyjną imprezę w swoim kawałku zaświata). Ale jeśli dziadek był nawet niewierzący, a spodoba mu się koncepcja – niech przybywa 🙂 No i pamiętajmy, że ci bardzo dawni Przodkowie z niesłusznie minionych czasów otwartego pogaństwa też nas zapewne słuchają.

... a zdjęcie Dziadka bliżej alkoholu ;)

O ile inne obrzędy poświęcone są raczej Bogom, tak Dziady są właśnie dla naszych Antenatów. Stąd nawet na tle naszych wspólnotowo-integracyjnych świąt, to wyróżnia się raczej rodzinnym charakterem. Dlatego przynosimy ze sobą zdjęcia zmarłych krewnych i dzielimy się ciekawymi historiami z ich życia. Dużo łatwiej odnaleźć się w towarzystwie biesiadującego obok ducha – Przodka kolegi, kiedy wie się, że miał co najmniej równie ciekawe przygody jak własny pradziadek 🙂