Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mokosz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mokosz. Pokaż wszystkie posty

2025-02-07

Po co nam tylu Bogów - Mokosz, a walka ze słabościami

Jest piątek, godzina 19:00, co oznacza porę na garść powstających w Jantarze, na Pomorskiej Ziemi Świętej, wskazówek co do żywej czci Bogów. Tym razem opowiemy o Mokoszy, Wilgotnej Matce Ziemi, która trzyma nici losu i jak szukać w Niej wsparcia zmagając się ze słabościami.

Zastanówmy się najpierw jaka jest Bogini. Wytrwale rodzi życie, wypuszczając z siebie zieleń i karmiąc wszelkie chodzące po Niej stworzenie. Jej niezłomna płodność może czasem zubożeć, może zacząć wydawać inne niż zazwyczaj owoce - wraz ze zmianami klimatu, zanieczyszczeniem środowiska czy innymi czynnikami. Jednak samego aktu pomnażania życia zda się nie zaprzestawać nigdy. Mimo przeciwności i zmiennych warunków jest coś, co będzie trwać tak długo, jak długo trwa Matka Ziemia. Jest to pierwsza wskazówka, którą daje Bogini. Musimy wiedzieć co jest w naszym życiu i w naszej istocie najważniejsze i to przede wszystkim podtrzymywać. Jesteśmy ludźmi: ograniczonymi i uwikłanymi w liczne zależności, stąd zazwyczaj będziemy mieć więcej niż jedno “muszę koniecznie”. Zapewnić byt rodzinie. Wychować dzieci na dobrych ludzi. Zachować zdrowie psychiczne. Tworzyć dzieła sztuki. Możemy długo tak jeszcze wyliczać; dla każdego zestaw będzie inny i z czasem może się zmieniać. A tu pojawiają się różne przeszkody - mniejsze i większe. Film wieczorem jest dużo bardziej pociągający, niż douczanie się do zamierzanej zmiany pracy. Dziecko łatwiej zbyć wykrętem, niż złożyć strawną dlań, rzetelną odpowiedź na trudne pytanie. Zamiast się wyciszyć łatwiej znów scrollować media społecznościowe. A jednak trzeba robić swoje. Tego właśnie uczy przykład Mokoszy i zda się, że tym, czym najbardziej może nam dopomóc - są wytrwałość i stałość, potrzebne by Jej przykład spełniać.

Agata Muszyńska "Mokosz, Matka Ziemia" - praca nadesłana na konkurs Marzenia o Słowiańszczyźnie w 2022gim

Z drugiej strony, tradycyjna obrzędowość zna ‘spowiedź do Ziemi’, która zda się polegała ni mniej ni więcej na wygłoszeniu wobec Niej swych przewin. No i dobrze. Jako wyżej stało: jesteśmy ludźmi. Ulegamy swoim małostkom i potykamy się. Ale trzeba iść dalej i robić swoje. A łatwiej idzie się z lżejszym tobołem - zwłaszcza, jeżeli przedtem był pełen bezużytecznych wyrzutów sumienia i samobiczowania się. Dobrze móc się pozbyć nagromadzonego zła, oddając je Matce Ziemi, by zacząć swe starania od nowa - choćby w małej, wyznaczonej ciągłymi wzlotami i upadkami skali. Jednak wyznanie w rodzaju “Wczoraj znowu zjadłem całą paczkę czipsów, chociaż miałem jeść skromniej. Zatem do przyszłego tygodnia!” zda się mieć, w najlepszym razie, umiarkowaną wartość. Ale takie w rodzaju “W zeszłym tygodniu się upiłam, choć bardzo chciałam tego uniknąć. Dlatego potem wytrzymałam, żeby to nadrobić, dwa tygodnie nie pijąc alkoholu. Pomóż mi Matko Ziemio znaleźć siłę żeby się mądrzej prowadzić!” to już coś “mocnego”. Dwa nieco przerysowane przykłady, ale dobrze oddające oś, na której się poruszamy.

2024-10-24

Po co nam tylu Bogów – Mokosz, a nieporozumienia i zwady

Mokosz należy do grona Bóstw czczonych przez nas od zarania grupy. Oprócz osobnej, poświęconej Jej uroczystości, jest czczona też na (niemal) wszystkich świętach słonecznych naszego koła rocznego. Do Niej też przede wszystkim zwracamy się podczas jednego z najważniejszych dla nas obrzędów: Cieplicy.

Od początku w naszych modlitwach nazywaliśmy Ją „Matką Ziemią”, czy też „Matką Ziemią Wilgotną”, czyli Matką wszelkiego życia. Od niedawna też – czemu poświęcone były osobne auspicja – oddaliśmy w Jej ręce nici losu, jako Pani Przeznaczenia.

Rzeźba Mokoszy autorstwa Aleksandry Kus

Dzisiaj przychodzimy do Was z tematem nieporozumień i zwad – jak w ich kontekście zwracać się do Bogini? Na wstępie przywołajmy tradycyjne zwyczaje przysięgania na Ziemię, czy też wyznawania Jej swych przewin. Z jednej strony święta Potęga, gwarantująca prawdziwość słowa, z drugiej – Matka, gotowa przyjąć brzemię swych dzieci. Wiele sporów między ludźmi wybucha właśnie z powodu źle zrozumianych intencji, czy nadinterpretacji. Można więc zwrócić się do Bogini, zwłaszcza kiedy zamierzamy przemawiać w sprawie trudnej, wymagającej jasnego przekazu:

O Ziemio Szeroka,

Pod wysokim Niebem,

Mówić daj prawdziwie,

Słowem nie poplątać,

Przędzy przeznaczenia,

Zwadą jej nie porwać!

Trzeba przy tym pamiętać o szczerości swoich intencji. Ludowa przysięga z grudką Ziemi w ręku miała sens, bo Ziemia jest święta, więc krzywoprzysięzca musiałby liczyć się z Jej gniewem, jak pochłonięcie żywcem czy wprost przeciwnie – odrzucenie po śmierci.

Z tematem zwad i nieporozumień nierozłącznie wiążą się też dążenia do wyjaśnienia sytuacji i pogodzenia. Bogini zda się dobrą Adresatką i takich spraw:

Matko Ziemio, swoim wiekiem Mądra,

Coś niejedną – zwadę już znosiła,

Jednej ulżyć – i ja skończyć pragnę,

Słowom wagę – prawdy przydaj szczerej,

Nić splątaną – pomóż wyprostować,

By ciężaru – Tobie nie dokładać.


2024-08-18

Święto Mokoszy - Kieleńska Huta (17 VIII 2024)

Jak nakazuje obyczaj, w sobotę uczciliśmy Boginię Mokosz - wilgotną i żyzną Matkę Ziemię, którą w naszej gromadzie uważamy też za Boginię Przeznaczenia i Losu oraz patronkę wszelakich rękodzieł tekstylnych. Obrzęd odbył się na łące w Kieleńskiej Hucie i mimo pewnej odległości od Trójmiasta uczestniczyło w nim więcej osób niż się spodziewaliśmy :) 


Sięgając do "Mitologii Słowian" Aleksandra Gieysztora możemy wyczytać, że wśród posągów Bogów, którym kniaź Włodzimierz wystawił posągi, kronikarz wymienia Mokosz. Pamięta ją też ruski folklor, jako postać z dużą głową i długimi rękami, która przędzie len i strzyże owce. Jej imię tłumaczy się najczęściej przez rdzeń mok- od „mokry”. Dobrze koresponduje to z obecną w folklorze ruskim „Matką Ziemią Wilgotną”. Współczesny niemal folklor słowiański przechował głęboki szacunek dla Ziemi; powszechne jest tytułowanie Jej „bogatą” czy „świętą”


Z czcią dla Ziemi wiąże się szereg zakazów. Kazimierz Moszyński w „Kulturze ludowej Słowian" podaje, że w ogóle źle jest postrzegane bicie Jej czy znieważanie. Na wiosnę nie należy natomiast wbijać w Nią kołków, stawiać płotów itd. Najlepiej wyjaśniła to stara znachorka ze wsi Dereszewicze: „Na wiosnę grzech bić ziemię; ona jest ciężarna na wiosnę wypuszcza z siebie płód: żyto rośnie, kwiaty, wszelka trawa”. Zakaz ów obowiązywał do „rozwiązania” Ziemi, co obejmuje różne daty od końca marca do końca kwietnia. Jako lud rolniczy Słowianie przejawiali głęboką wdzięczność w stosunku do Ziemi. Chłop polski całował Ziemię ze słowami: „Dziękuję Ci święta ziemio, która mnie nosisz” a oracz bułgarski przed przystąpieniem do pracy obnażał głowę i całował Ziemię. Składano Jej obiaty, głównie na wiosnę. Bułgarski siewca brał ze sobą na pole chleb, wino i pieczoną kurę, którą dzielił na trzy części – jedną zjadał sam, jedną dawał swoim wołom, a trzecią zostawiał na Ziemi. Serbowie natomiast podczas pierwszej orki zakopywali w darze dla Niej jaja. Zasilenie Ziemi, która jest Matką roślin uprawnych i ziół przyjmowało jednak nie tylko formę składania obiat. W podobnym celu ludzie tarzali się po glebie, bądź taczali chleb, aby udzielić Jej sił. Podobnie, aby ułatwić jej zapłodnienie odbywano czy symulowano na Niej stosunek płciowy.

Jej kult szeroki był zwłaszcza na wschodzie Słowiańszczyzny, gdzie zachował się duży materiał toponomastyczny – Mokszany, Moksza, Mokszy Błoto czy Mokoszów. Przykładem z zachodu jest Mokoszin w Czechach.


Nie inaczej jest z Jantarem; cześć Bogini oddajemy od początku istnienia grupy. Jest dla nas przede wszystkim Matką Ziemią - Matką Życia, rodzącą wszelką zieleń i karmiącą wszelkie stworzenie. Tym samym widzimy w Niej jednego z najstarszych Bóstw obecnych z życiu człowieka. Jednocześnie ma dla nas dodatkowy rys, na który naprowadziły nas "Mity Słowian" Michała Łuczyńskiego - Pani Przeznaczenia. Ostatni szczegół wiąże się ściśle z przechowaną w tradycji wiadomością o przędzalniczej działalności Bogini.


Każdy nasze święto zaczynamy od udania się pod pobliskie drzewo z obiatami dla Duchów miejsca, w którym obrzędujemy. To oni są gospodarzami miejsca obrzędu i należy im się szacunek. 


Następnie przystąpiliśmy do rytualnego oczyszczenia uczestników święta. Ustawiamy się wtedy w ogonku i czekamy, aż żerca okadzi każdego dymem z wonnych ziół, podczas gdy kilka osób stoi obok i śpiewa dość trudną melodycznie pieśń "Sypcie pszenicy". Każdy też musi obmyć ręce i twarz, a potem obetrzeć się siankiem jak nowo narodzony człowiek. Osoby, które przybywają do nas po raz pierwszy są czasem onieśmielone oczyszczaniem i nie wiedzą co robić. Po prostu róbcie to, co wszyscy :)



Po oczyszczeniu nadszedł czas na obrzęd właściwy. Stanęliśmy w kręgu, rozpaliliśmy ogień i uczciliśmy Mokosz oraz Przodków obiatami i pieśniami. Na większości naszych obrzędów obiaty składane są przede wszystkim przez Ogień - prosimy wówczas Swarożyca o poniesienie naszych darów. Natomiast na święcie Mokoszy, składamy obiaty także w inny sposób. Skoro czcimy Matkę Ziemię to dary oddajemy Jej też bezpośrednio - do wykopanych w glebie "Ust Ziemi". Jest to element obrzędowy, który wytworzył się u nas spontanicznie, pod wpływem pewnej intuicji religijnej. Zda się jednak dobrze współgrać z praktykami tradycyjnymi, jak choćby bułgarskimi, zostawiania obiaty dla Ziemi wprost na Niej, na polu.


Co się tam kryje? Jadło, napitek oraz drobne rękodzieło wykonane z naturalnych materiałów. Podczas biesiady umieszczamy też w Ustach Ziemi cząstki spożywanego przez nas jedzenia.


Pod koniec obrzędu zawsze wznosimy toasty za sprawy dla nas ważne i jest to chyba najulubieńsza część wszystkich uczestników święta. Można się wtedy hurtowo dowiedzieć, co u kogo słychać! Wtedy też krąży róg z kwasem chlebowym i kołacz. Jeżeli stronicie od glutenu, możecie też wznieść toast sokiem albo herbatą z termosu. A jeżeli z powodów pandemicznych boicie się pić ze wspólnego rogu, to możecie mieć własne naczynko. Jeżeli nie wiecie, co powiedzieć podczas toastu albo ogólnie jesteście nieśmiali, to zawsze dobrym pomysłem jest poproszenie o zdrowie dla wszystkich zebranych albo podziękowanie za coś - np. za obronę pracy magisterskiej, znalezienie pracy, miłości, spokoju ducha itd. Po wygłoszeniu toastu należy powiedzieć "Sława!" i jeżeli o tym zapomnicie, to wszyscy będą oczekiwać, że jeszcze powiecie coś mądrego.


Pytacie nas często: co przynieść na biesiadę? Coś takiego, co da się zjeść bez użycia naczyń i sztućców i co nie pobrudzi za bardzo rąk. Inne gromady bardzo dbają o wygląd stołu (u nas raczej "obrusiku") obiatno-biesiadnego, ganią swoich parafian za używanie plastikowych opakowań, bo jak to potem na zdjęciach wygląda... Ale my jesteśmy gromadą religijną, a nie odtwórczą i nie mamy przesadnego ciśnienia na punkcie wyglądu naczyń - mimo niegdysiejszych starań o wygląd stołu i tak zawsze wygrywał rytualny chaos ;)



W tym roku wprowadziliśmy nowy element - usypywanie mozaiki przedstawiającej symbol Mokoszy. Wykorzystaliśmy do tego kwiaty i różnorakie ziarna przyniesione przez naszych chramian. Mądrzejsi o to doświadczenie już wiemy, że ziarna w kolorze ziemi nie wyglądają zbyt spektakularnie na tle... ziemi. Także tego, za rok przynieście głównie soczewicę!!!





Tańczyliśmy też w korowodzie z zaśpiewem "O Mokoszy, ziarno wzięłaś, ziele dałaś":



I jeszcze musimy się Wam tak nieśmiało pochwalić, że testujemy nasze chramowe koszulki. Tak się przedstawia koszulka na modelu zwanym Michałem.


Biesiada nie stanowi zakończenia celebracji, a jest jej integralną częścią – wciąż odbywa się w obecności zawezwanych Bóstw i Dziadów, należy więc zachowywać się godnie. Podczas biesiady rozmawiamy ze sobą, chwalimy się co tam u nas słychać, czasem też słuchamy pradawnych bajek, śpiewamy i komentujemy wybory życiowe naszych bliskich. Z rzadka zdarzy się, że ktoś zagra na przyniesionym instrumencie (a szkoda, że z rzadka, bo chcielibyśmy częściej!). Biesiada kończy się, gdy już wszyscy się nagadają, chociaż można się z niej urwać w dowolnym momencie. 



A już za dwa tygodnie (czyli 31.VIII) odbędzie się Święto Boga Morza na wyspie Sobieszewskiej. Śledźcie nasze media społecznościowe i dołączcie do nas!

2024-08-02

Wiele twarzy Mokoszy

Bogini Mokosz jest obecna w kulcie większości rodzimowierców w naszym kraju. Nie inaczej jest z Jantarem; cześć Bogini oddajemy od początku istnienia grupy. Jest dla nas przede wszystkim Matką Ziemią - Matką Życia, rodzącą wszelką zieleń i karmiącą wszelkie stworzenie. Tym samym widzimy w Niej jednego z najstarszych Bóstw obecnych z życiu człowieka. Jednocześnie ma dla nas dodatkowy rys, na który naprowadziły nas "Mity Słowian" M. Łuczyńskiego - Pani Przeznaczenia. Ostatni szczegół wiąże się ściśle z przechowaną w tradycji wiadomością o przędzalniczej działalności Bogini. Może to być wskazówka dla tych z Was, którzy zajmują się wyszywanym rękodziełem, do Kogo zwrócić się przy pracy 🙂


Wracając jednak do właściwego kultu, Matka Ziemia była przez nas kiedyś czczona w maju - pozostałością po tym jest praktykowany przez nas w tym miesiącu obrzęd Cieplicy, o którym był kiedyś nawet artykuł w "Gnieździe". Po głosach na wiecu naszej Gromady, drogą auspicjów szczodrogodnych święto zostało jednak przeniesione na termin bliższy temu, co skłonni bylibyśmy rekonstruować na podstawie etnografii - na sierpień. Stąd właśnie wynika data obchodów, na które Was zapraszamy [ klik!!! ].

Na większości naszych obrzędów obiaty składane są przede wszystkim przez Ogień. Będziemy prosić Swarożyca o poniesienie naszych darów i na święcie Mokoszy, ale nie tylko. Skoro czcimy Matkę Ziemię to dary oddajemy Jej też bezpośrednio - do wykopanych w glebie "ust Ziemi". Jest to element obrzędowy, który wytworzył się u nas spontanicznie, pod wpływem pewnej intuicji religijnej. Zda się jednak dobrze współgrać z praktykami tradycyjnymi, jak choćby bułgarskimi, zostawiania obiaty dla Ziemi wprost na Niej, na polu.




2023-08-13

Święto Mokoszy - Pogańska Góra (12 VIII 2023)

Jak nakazuje obyczaj, w sobotę uczciliśmy Boginię Mokosz - wilgotną i żyzną Matkę Ziemię, którą w naszej gromadzie uważamy też za Boginię Przeznaczenia i Losu oraz patronkę wszelakich rękodzieł tekstylnych. Święto ponownie odbyło się na Pogańskiej Górze w Gdańsku - o historii tego miejsca pisaliśmy już w relacji ze Święta Peruna [ klik! klik! klik! ]

Sporo starych twarzy, ale też wiele nowych :)

Ponownie jak przed poprzednim obrzędem, zebraliśmy cztery worki śmieci i chyba zawsze będziemy w szoku, jak można tak śmiecić! Jeszcze jedno takie sprzątanie i rzucimy oficjalną klątwę na wszystkich śmiecących - po kurzajkach ich poznacie ;)

Cztery worki zupełnie nowych śmieci...

Po wysprzątaniu miejsca obrzędu wysłuchaliśmy wykładu o Mokoszy oraz ogłoszeń techniczno-parafialnych. 

Słuchamy wykładu o Mokoszy :)


Pytacie nas często: co przynieść na biesiadę? Coś takiego, co da się zjeść bez użycia naczyń i sztućców i co nie pobrudzi za bardzo rąk :) Inne gromady bardzo dbają o wygląd stołu (u nas raczej "obrusiku" :P) ofiarno-biesiadnego, ganią swoich parafian za używanie plastikowych opakowań, bo jak to potem na zdjęciach wygląda... Ale my jesteśmy gromadą religijną, a nie odtwórczą i nie mamy przesadnego ciśnienia na punkcie wyglądu naczyń - mimo niegdysiejszych starań o wygląd stołu i tak zawsze wygrywał chaos ;)

Na razie jest chaos, ale zaraz to wszystko pochłoniemy!

Pizza :)

Każda gromada ma swoje zwyczaje. U nas takim zwyczajem jest oczyszczenie uczestników obrzędu. Stoimy w kolejce i czekamy, aż Żerca okadzi każdego dymem z wonnych ziół, podczas gdy kilka osób stoi obok i śpiewa bardzo trudną melodycznie pieśń "Sypcie pszenicy". Każdy też musi obmyć ręce i twarz, a potem obetrzeć się siankiem jak nowo narodzony człowiek. Osoby, które przybywają do nas po raz pierwszy są czasem onieśmielone oczyszczaniem i nie wiedzą co robić. Po prostu róbcie to, co wszyscy :)

Innym naszym zwyczajem są krążki. Stali członkowie gromady Jantar mają krążki, które zabierają ze sobą na święto i nadziewają na pałąk służący do budowy posążku. Im więcej krążków, tym wyższy posążek - a symbolizuje on ducha naszej gromady. Niektórzy z nas poprzyozdabiali swoje krążki, żeby potem nie zastanawiać się: "a który to mój?". A na przykład taki Michał ma własnoręcznie zrobiony krążek obklejony bursztynem, bo na poprzednim święcie zgubił swój oryginalny krążek :P A może to Bogowie go schowali, żeby wydobyć z Michała jego talenty - i tej wersji będziemy się trzymać ;)

Nasz posążek :)

Po obrzędzie wysłuchaliśmy wykładu o tym, jak nasi Przodkowie leczyli rożne choroby (gorączkę, bóle, rany, problemy kobiece...) metodami mistycznymi lub za pomocą wiedzy medycznej. Wykład poprowadził Michał - na co dzień farmaceuta - i nawet miał dla nas niespodziankę w postaci soku z brzozy! Dowiedzieliśmy się, że nasi przodkowie leczyli się u guślarzy, zielarzy, akuszerek, babek, olejkarzy, a zwierzęta u owczarzy. Wybór mieli nie gorszy niż my dzisiaj, a i terminy często szybsze niż na NFZ ;) Tematyka wykładu była na tyle obszerna, że aż prosi się o osobny wpis na blogu w następnym tygodniu! Tak więc oczekujcie informacji o wywarze z pszczół oraz nalewce z żaby - to akurat dla alkoholików :D

Wykład Michała i degustacja soku z brzozy.

A potem jeszcze długo siedzieliśmy i plotkowaliśmy komentowaliśmy wybory życiowe swoje i naszych bliskich :)

Nie ma święta bez zdejmowania dziecka z kamienia n razy ;)

Jacy przystojni i wystrojeni parafianie!

A takie cudeńka robi Ivar z Kuźni Huginn i Muninn - klik!

Wypatrujcie na facebóku wydarzenia na Święto Boga Morza - to już w sobotę 26. sierpnia, na plaży w Sobieszewie :)