Jak nakazuje obyczaj, w sobotę uczciliśmy Boginię Mokosz - wilgotną i żyzną Matkę Ziemię, którą w naszej gromadzie uważamy też za Boginię Przeznaczenia i Losu oraz patronkę wszelakich rękodzieł tekstylnych. Obrzęd odbył się na łące w Kieleńskiej Hucie i mimo pewnej odległości od Trójmiasta uczestniczyło w nim więcej osób niż się spodziewaliśmy :)
Sięgając do "Mitologii Słowian" Aleksandra Gieysztora możemy wyczytać, że wśród posągów Bogów, którym kniaź Włodzimierz wystawił posągi, kronikarz wymienia Mokosz. Pamięta ją też ruski folklor, jako postać z dużą głową i długimi rękami, która przędzie len i strzyże owce. Jej imię tłumaczy się najczęściej przez rdzeń mok- od „mokry”. Dobrze koresponduje to z obecną w folklorze ruskim „Matką Ziemią Wilgotną”. Współczesny niemal folklor słowiański przechował głęboki szacunek dla Ziemi; powszechne jest tytułowanie Jej „bogatą” czy „świętą”.

Z czcią dla Ziemi wiąże się szereg zakazów. Kazimierz Moszyński w „Kulturze ludowej Słowian" podaje, że w ogóle źle jest postrzegane bicie Jej czy znieważanie. Na wiosnę nie należy natomiast wbijać w Nią kołków, stawiać płotów itd. Najlepiej wyjaśniła to stara znachorka ze wsi Dereszewicze: „Na wiosnę grzech bić ziemię; ona jest ciężarna na wiosnę wypuszcza z siebie płód: żyto rośnie, kwiaty, wszelka trawa”. Zakaz ów obowiązywał do „rozwiązania” Ziemi, co obejmuje różne daty od końca marca do końca kwietnia. Jako lud rolniczy Słowianie przejawiali głęboką wdzięczność w stosunku do Ziemi. Chłop polski całował Ziemię ze słowami: „Dziękuję Ci święta ziemio, która mnie nosisz” a oracz bułgarski przed przystąpieniem do pracy obnażał głowę i całował Ziemię. Składano Jej obiaty, głównie na wiosnę. Bułgarski siewca brał ze sobą na pole chleb, wino i pieczoną kurę, którą dzielił na trzy części – jedną zjadał sam, jedną dawał swoim wołom, a trzecią zostawiał na Ziemi. Serbowie natomiast podczas pierwszej orki zakopywali w darze dla Niej jaja. Zasilenie Ziemi, która jest Matką roślin uprawnych i ziół przyjmowało jednak nie tylko formę składania obiat. W podobnym celu ludzie tarzali się po glebie, bądź taczali chleb, aby udzielić Jej sił. Podobnie, aby ułatwić jej zapłodnienie odbywano czy symulowano na Niej stosunek płciowy.
Jej kult szeroki był zwłaszcza na wschodzie Słowiańszczyzny, gdzie zachował się duży materiał toponomastyczny – Mokszany, Moksza, Mokszy Błoto czy Mokoszów. Przykładem z zachodu jest Mokoszin w Czechach.
Nie inaczej jest z Jantarem; cześć Bogini oddajemy od początku istnienia grupy. Jest dla nas przede wszystkim Matką Ziemią - Matką Życia, rodzącą wszelką zieleń i karmiącą wszelkie stworzenie. Tym samym widzimy w Niej jednego z najstarszych Bóstw obecnych z życiu człowieka. Jednocześnie ma dla nas dodatkowy rys, na który naprowadziły nas "Mity Słowian" Michała Łuczyńskiego - Pani Przeznaczenia. Ostatni szczegół wiąże się ściśle z przechowaną w tradycji wiadomością o przędzalniczej działalności Bogini.
Każdy nasze święto zaczynamy od udania się pod pobliskie drzewo z obiatami dla Duchów miejsca, w którym obrzędujemy. To oni są gospodarzami miejsca obrzędu i należy im się szacunek.
Następnie przystąpiliśmy do rytualnego oczyszczenia uczestników święta. Ustawiamy się wtedy w ogonku i czekamy, aż żerca okadzi każdego dymem z wonnych ziół, podczas gdy kilka osób stoi obok i śpiewa dość trudną melodycznie pieśń "Sypcie pszenicy". Każdy też musi obmyć ręce i twarz, a potem obetrzeć się siankiem jak nowo narodzony człowiek. Osoby, które przybywają do nas po raz pierwszy są czasem onieśmielone oczyszczaniem i nie wiedzą co robić. Po prostu róbcie to, co wszyscy :)

Po oczyszczeniu nadszedł czas na obrzęd właściwy. Stanęliśmy w kręgu, rozpaliliśmy ogień i uczciliśmy Mokosz oraz Przodków obiatami i pieśniami. Na większości naszych obrzędów obiaty składane są przede wszystkim przez Ogień - prosimy wówczas Swarożyca o poniesienie naszych darów. Natomiast na święcie Mokoszy, składamy obiaty także w inny sposób. Skoro czcimy Matkę Ziemię to dary oddajemy Jej też bezpośrednio - do wykopanych w glebie "Ust Ziemi". Jest to element obrzędowy, który wytworzył się u nas spontanicznie, pod wpływem pewnej intuicji religijnej. Zda się jednak dobrze współgrać z praktykami tradycyjnymi, jak choćby bułgarskimi, zostawiania obiaty dla Ziemi wprost na Niej, na polu.
Co się tam kryje? Jadło, napitek oraz drobne rękodzieło wykonane z naturalnych materiałów. Podczas biesiady umieszczamy też w Ustach Ziemi cząstki spożywanego przez nas jedzenia.

Pod koniec obrzędu zawsze wznosimy toasty za sprawy dla nas ważne i jest to chyba najulubieńsza część wszystkich uczestników święta. Można się wtedy hurtowo dowiedzieć, co u kogo słychać! Wtedy też krąży róg z kwasem chlebowym i kołacz. Jeżeli stronicie od glutenu, możecie też wznieść toast sokiem albo herbatą z termosu. A jeżeli z powodów pandemicznych boicie się pić ze wspólnego rogu, to możecie mieć własne naczynko. Jeżeli nie wiecie, co powiedzieć podczas toastu albo ogólnie jesteście nieśmiali, to zawsze dobrym pomysłem jest poproszenie o zdrowie dla wszystkich zebranych albo podziękowanie za coś - np. za obronę pracy magisterskiej, znalezienie pracy, miłości, spokoju ducha itd. Po wygłoszeniu toastu należy powiedzieć "Sława!" i jeżeli o tym zapomnicie, to wszyscy będą oczekiwać, że jeszcze powiecie coś mądrego.

Pytacie nas często: co przynieść na biesiadę? Coś takiego, co da się zjeść bez użycia naczyń i sztućców i co nie pobrudzi za bardzo rąk. Inne gromady bardzo dbają o wygląd stołu (u nas raczej "obrusiku") obiatno-biesiadnego, ganią swoich parafian za używanie plastikowych opakowań, bo jak to potem na zdjęciach wygląda... Ale my jesteśmy gromadą religijną, a nie odtwórczą i nie mamy przesadnego ciśnienia na punkcie wyglądu naczyń - mimo niegdysiejszych starań o wygląd stołu i tak zawsze wygrywał rytualny chaos ;)
W tym roku wprowadziliśmy nowy element - usypywanie mozaiki przedstawiającej symbol Mokoszy. Wykorzystaliśmy do tego kwiaty i różnorakie ziarna przyniesione przez naszych chramian. Mądrzejsi o to doświadczenie już wiemy, że ziarna w kolorze ziemi nie wyglądają zbyt spektakularnie na tle... ziemi. Także tego, za rok przynieście głównie soczewicę!!!
Tańczyliśmy też w korowodzie z zaśpiewem "O Mokoszy, ziarno wzięłaś, ziele dałaś":
I jeszcze musimy się Wam tak nieśmiało pochwalić, że testujemy nasze chramowe koszulki. Tak się przedstawia koszulka na modelu zwanym Michałem.
Biesiada nie stanowi zakończenia celebracji, a jest jej integralną częścią – wciąż odbywa się w obecności zawezwanych Bóstw i Dziadów, należy więc zachowywać się godnie. Podczas biesiady rozmawiamy ze sobą, chwalimy się co tam u nas słychać, czasem też słuchamy pradawnych bajek, śpiewamy i komentujemy wybory życiowe naszych bliskich. Z rzadka zdarzy się, że ktoś zagra na przyniesionym instrumencie (a szkoda, że z rzadka, bo chcielibyśmy częściej!). Biesiada kończy się, gdy już wszyscy się nagadają, chociaż można się z niej urwać w dowolnym momencie.
A już za dwa tygodnie (czyli 31.VIII) odbędzie się Święto Boga Morza na wyspie Sobieszewskiej. Śledźcie nasze media społecznościowe i dołączcie do nas!