Jest piątek, godzina 19:00, co oznacza porę na garść powstających w Jantarze, na Pomorskiej Ziemi Świętej, wskazówek co do żywej czci Bogów. Tym razem opowiemy o Mokoszy, Wilgotnej Matce Ziemi, która trzyma nici losu i jak szukać w Niej wsparcia zmagając się ze słabościami.
Zastanówmy się najpierw jaka jest Bogini. Wytrwale rodzi życie, wypuszczając z siebie zieleń i karmiąc wszelkie chodzące po Niej stworzenie. Jej niezłomna płodność może czasem zubożeć, może zacząć wydawać inne niż zazwyczaj owoce - wraz ze zmianami klimatu, zanieczyszczeniem środowiska czy innymi czynnikami. Jednak samego aktu pomnażania życia zda się nie zaprzestawać nigdy. Mimo przeciwności i zmiennych warunków jest coś, co będzie trwać tak długo, jak długo trwa Matka Ziemia. Jest to pierwsza wskazówka, którą daje Bogini. Musimy wiedzieć co jest w naszym życiu i w naszej istocie najważniejsze i to przede wszystkim podtrzymywać. Jesteśmy ludźmi: ograniczonymi i uwikłanymi w liczne zależności, stąd zazwyczaj będziemy mieć więcej niż jedno “muszę koniecznie”. Zapewnić byt rodzinie. Wychować dzieci na dobrych ludzi. Zachować zdrowie psychiczne. Tworzyć dzieła sztuki. Możemy długo tak jeszcze wyliczać; dla każdego zestaw będzie inny i z czasem może się zmieniać. A tu pojawiają się różne przeszkody - mniejsze i większe. Film wieczorem jest dużo bardziej pociągający, niż douczanie się do zamierzanej zmiany pracy. Dziecko łatwiej zbyć wykrętem, niż złożyć strawną dlań, rzetelną odpowiedź na trudne pytanie. Zamiast się wyciszyć łatwiej znów scrollować media społecznościowe. A jednak trzeba robić swoje. Tego właśnie uczy przykład Mokoszy i zda się, że tym, czym najbardziej może nam dopomóc - są wytrwałość i stałość, potrzebne by Jej przykład spełniać.
![]() |
Agata Muszyńska "Mokosz, Matka Ziemia" - praca nadesłana na konkurs Marzenia o Słowiańszczyźnie w 2022gim |
Z drugiej strony, tradycyjna obrzędowość zna ‘spowiedź do Ziemi’, która zda się polegała ni mniej ni więcej na wygłoszeniu wobec Niej swych przewin. No i dobrze. Jako wyżej stało: jesteśmy ludźmi. Ulegamy swoim małostkom i potykamy się. Ale trzeba iść dalej i robić swoje. A łatwiej idzie się z lżejszym tobołem - zwłaszcza, jeżeli przedtem był pełen bezużytecznych wyrzutów sumienia i samobiczowania się. Dobrze móc się pozbyć nagromadzonego zła, oddając je Matce Ziemi, by zacząć swe starania od nowa - choćby w małej, wyznaczonej ciągłymi wzlotami i upadkami skali. Jednak wyznanie w rodzaju “Wczoraj znowu zjadłem całą paczkę czipsów, chociaż miałem jeść skromniej. Zatem do przyszłego tygodnia!” zda się mieć, w najlepszym razie, umiarkowaną wartość. Ale takie w rodzaju “W zeszłym tygodniu się upiłam, choć bardzo chciałam tego uniknąć. Dlatego potem wytrzymałam, żeby to nadrobić, dwa tygodnie nie pijąc alkoholu. Pomóż mi Matko Ziemio znaleźć siłę żeby się mądrzej prowadzić!” to już coś “mocnego”. Dwa nieco przerysowane przykłady, ale dobrze oddające oś, na której się poruszamy.