Był taki czas, kiedy twarze Pierwszych Ludzi owiał po zimie ciepły wiosenny wiatr i kiedy wystawili twarze do niesionego przez wiatr orzeźwienia po letniej spiekocie. Był taki czas, kiedy po raz pierwszy zeszli pod żaglami na wodę, patrząc dokąd ich wiatr zagna. Był taki czas, kiedy po raz pierwszy zadrżeli widząc wiatr pomiatający chmurami po niebie i kiedy odetchnęli z ulgą, widząc jak przepędza straszne mgły. Był też taki czas, kiedy po raz pierwszy oddali cześć Gospodarzowi Wiatru. Tak i my dzisiaj zrobiliśmy - dla Strzyboga Ogień paliliśmy, miód piliśmy!
W naszym kole rocznym mamy obecnie 14 obrzędów i na każdy z nich zapraszamy Przodków. Apogeum czczenia Przodków przypada oczywiście na Dziady. Na tle naszych wspólnotowo-integracyjnych świąt, to wyróżnia się raczej rodzinnym charakterem. Dlatego przynosimy ze sobą zdjęcia zmarłych krewnych i dzielimy się ciekawymi historiami z ich życia. Przestrzegamy również szeregu tabu: nie hałasujemy, nie rzucamy ostrymi przedmiotami, siadamy powoli i ostrożnie, aby nie przygnieść czyjejś duszy. W tym czasie przestrzegamy również postu, aby symbolicznie wejść w obrzędową rolę zmarłych - tylko żywi mogą jeść to, co chcą. Na czas obrzędu przywdziewamy też maski. Od tego roku postanowiliśmy też nie robić zbyt wielu zdjęć podczas tego święta.
Fot. Paulina Kozłowska
Nasi osobiści Przodkowie byli (z reguły) innego wyznania niż my, więc kwestią indywidualną pozostaje, czy ucieszy ich pogański w swej formie i treści obrzęd. Dlatego podczas obrzędu zapraszamy tych Przodków, którym miła jest taka gościna: "Święci Dziadowie! Przybywajcie, prostą jasną drogą - bez żadnego złego towarzystwa, a jedynie w samym dobrym! Ci z Was, którzy sobie takiej gościny nie życzą - to w swoich stronach w pokoju ostańcie! Przyjmijcie ofiarę, Święci Dziadowie!".
Waszej uwadze polecamy współcześnie ułożoną modlitwę do Przodków:
Święci Przodkowie, Święci Dziadowie,
Ja jestem Wasz potomek / córa Wasza,
Ja jestem krew z krwi, kość z kości Waszej,
Ja jestem Wasze nasienie, na Waszej glebie wyrosłe,
Wy zaś jak Ptaszkowie, co za rzeczką drzewem siedzą,
Sokoliki jasne, gołębiczki słodkie,
Jak zielone dęby, kaliny czerwone,
Was wspominam, cześć oddaję,
Dobremście darzyli, złotą rzęsą mię prószyli,
Gdzie jesteście, niech grzeje skra czerwona,
Dobremście darzyli, złote słówka mi mówili,
Gdzie jesteście, niech Was poi woda rześka,
Dobremście darzyli, serce mi włożyli,
Gdzie jesteście, niech Was żywi miód złocisty!
W tej modlitwie ważne są trzy rzeczy. Pierwszą samookreślenie siebie, jako dziedzica swoich Przodków. W ten sposób nie tylko dajemy od razu Przodkom znać, kto się do nich zwraca, ale utwierdzamy też siebie w tej pozycji. Drugą sprawą jest nazywanie Przodków ptakami, które są za wodą. Bardzo stara tradycja - dużo szersza nawet niż słowiańska - przedstawia ludzką duszę w postaci ptaka. Położenie za wodą jest natomiast typowym w naszej mitologii miejscem krainy zmarłych.
Fot. Paulina Kozłowska
W ostatniej części tej modlitwy wyrażamy wdzięczność za doznane od Przodków dobro: ich wysiłek włożony w wychowanie kolejnych pokoleń, mądre rady, za samo życie. Odpowiadają temu stosowne życzenia skierowane w ich stronę, zważmy jednak jak są skonstruowane: “Gdzie jesteście…”. Bierze się to z przekonania, że zmarli mają konkretną, sobie właściwą siedzibę. Opuszczają ją w określonych porach roku, by odwiedzić świat żywych, jednak ostatnie czego chcemy to “wyciągać” ich swoją modlitwą w porze przypadkowej.
Wyruszyliśmy na drugą pąć tego sezonu - tym razem do Otomina i do Bursztynowej Góry :) Wędrowaliśmy w sześć osób i przeszliśmy około 12 kilometrów.
Fot. Radogost Pomorski
Otomin jest malowniczą wsią położoną nieopodal Gdańska, w Gminie Kolbudy, nad jeziorem o tej samej nazwie. Pierwsze ślady obecności człowieka w Otominie datowane są na IV-VI wiek n.e., natomiast pierwszym przystankiem naszej pąci było wczesnośredniowieczne grodzisko zlokalizowane na skraju wąskiego półwyspu w południowo-wschodniej części jeziora. Datowane jest ono na przełom IX i X wieku n.e., a kształtem przypomina trapez o wymiarach 70×60 metrów. We wschodniej części zachowane są pozostałości trzymetrowego wału odcinającego gród od strony lądu. W latach 60tych na terenie grodziska przeprowadzono badania archeologiczne. Do ciekawszych odkryć należą pozostałości po warsztacie bursztynnika! Bursztyn w tych okolicach pozyskiwano metodą kopalną, choćby z położonej w pobliżu Bursztynowej Góry - o niej za chwilę :) Funkcjonowanie grodu dobiegło kresu w połowie X stulecia, kiedy to wojska pierwszych Piastów nadciągnęły z Wielkopolski ku Morzu Bałtyckiemu. Badania archeologiczne odsłoniły ślady po pożarze grodu, a także i szczątki obrońców ze śladami brutalnej śmierci.
Fot. Agnieszka Vivianne Kowalska
Po raz pierwszy możemy przeczytać o Otominie na długo po upadku grodu, bo w krzyżackich rejestrach gospodarczych z około 1380 roku. Wieś rządziła się tzw. prawem polskim, a więc musiała funkcjonować jeszcze zanim ta część Pomorza została zajęta przez Krzyżaków w 1308. Natomiast w 1420 roku Krzyżacy wystawili pierwszy w dziejach wsi przywilej określający obowiązki i przywileje mieszkańców. Wyczytać w nim możemy, że ówczesnym starostą był niejaki Sbisko Sbilud.
Z miejscem tym wiąże się legenda o rycerzu Otominie i rusałce Odminie:
Dawno temu, na półwyspie stał niewielki zamek, który po przodkach odziedziczył rycerz Otomin. W czasach pokoju nie miał on zbyt wiele zajęć, spędzał więc czas na polowaniach, spacerach po należącym do niego lesie i na wsłuchiwaniu się w śpiew ptaków.
Pewnego dnia pływał łódką po jeziorze, już miał zacumować w zatoczce, aż tu nagle z jeziornej toni wynurzyła się rusałka imieniem Odmina - opiekunka wszelakiego życia w tym jeziorze. Otomin i Odmina zaczęli spotykać się codziennie i wkrótce połączyła ich miłość.
Niestety, wkrótce książę wezwał rycerza na gdański zamek. Otomin spodziewał się dłuższej nieobecności, więc pożegnanie z Odminą pełne było łez. Rusałka zdjęła z głowy swój nigdy nie więdnący wianek i przypięła go swojemu rycerzowi do kolczugi. Jednocześnie zobowiązała go, żeby nigdy nie zdradził nikomu jej imienia - w przeciwnym razie zniknie ona z jego życia.
Rycerz pogalopował do Gdańska i tam podczas uczt był nagminnie wypytywany przez damy dworu o ukochaną, która obdarowała go wiankiem. W końcu, zamroczony miodem, Otomin wyznał im imię swojej miłości. Śnieżnobiałe kwiaty w jednej chwili zwiędły, zerwal się wiatr, a niebo pokryło się ciemnymi chmurami. Zaniepokojony Otomin rzucił się na konia i ruszył z powrotem nad jezioro. Na próżno wzywał swoją ukochaną - Odminy już nie było i tylko echo odpowiedziało: Odmino!...Odmino!...
Zdruzgotany rycerz wziął udział w książęcej wyprawie i poległ w zaciekłym starciu z oddziałem wroga. Jego niewielki zamek popadł w ruinę i obecnie tylko zarys wałów przypomina o jego dawnym istnieniu.
Legendy tej, na podstawie opracowania pana profesora Andrzeja Januszajtisa, możecie wysłuchać na youtubie:
Po przejściu około 3 kilometrów dotarliśmy do głównego celu naszej pąci - do Bursztynowej Góry (108 m.n.p). Jest ona rezerwatem przyrody i jednocześnie zabytkiem archeologicznym położonym na terenie osady Bąkowo. Okolice Bursztynowej Góry były zasiedlone już w czasach prehistorycznych, jednak archeolodzy nie znaleźli na badanych stanowiskach śladu bursztynu. Pierwsze wzmianki o występowaniu bursztynu w tych okolicach pochodzą dopiero z 1721 r., kiedy to Gabriel Rzączyński (polski jezuita, fizjograf, przyrodnik, wierszopisarz i prekursor zoologii w Polsce) pisał, że pole w Bąkowie "ofiarowało kopaczowi kawałek bursztynu długości łokcia".
Fot. Iwona Tori Tori
Widoczne do dziś głębokie wyrobiska po kopalniach bursztynu na szczycie Bursztynowej Góry pochodzą z XVIII-XIX wieku. Stawiano głównie oszalowane kopalnie wieloszybikowe, choć dawna nazwa miejscowa z tych okolic Waschbanke (Płuczki, Płuczkarnia) sugeruje także pozyskiwanie bursztynu drogą wypłukiwania.
Szacuje się, że szybiki na Bursztynowej Górze mogły mieć nawet 20-25 metrów głębokości. Najgłębsze zachowane wyrobisko ma obecnie 40 metrów średnicy i 15 metrów głębokości, co nadaje górze wygląd wulkanu.
Mamy w zanadrzu jeszcze kilka pomysłów na przeczołganie naszych chramian w tym roku - śledźcie nasze media społecznościowe ;)
Październik jest w naszym chramie jedynym miesiącem, podczas którego nie mamy żadnego święta. Zapytacie pewnie: "a styczeń"? A my na to: "mamy przecież Obrzęd Wyłowienia Pierwszej Ziemi" :P
W każdym razie, już w zeszłym roku zaczął nam świtać w głowie pomysł, żeby zapełnić październik innymi "atrakcjami", np. śpiewankami lub pąciami do miejsc mocy, a czasem po prostu do ciekawych pomników Mateńki Przyrody. Zostawiamy obiaty dla Duchów tych miejsc, śpiewamy, robimy zdjęcia pięknym grzybom i rozmawiamy o rzeczach bardziej lub mniej istotnych...
I tak w miniony weekend stworzyliśmy sobie okazję do spędzenia z Wami aż dwóch dni pod rząd :) W sobotę zebraliśmy się w Dolinie Czystej Wody nieopodal Drogi Marnych Mostów, by lepiej poznać i zrozumieć dawne słowiańskie (i nie tylko!) pieśni związane ze śmiercią i umieraniem, tematami związanymi bezpośrednio ze zbliżającym się świętem Dziadów 🍂 Pogoda dopisała – w śpiewach towarzyszyło nam jesienne Słoneczko, a na warsztatach pojawiły się twarze tak stare, jak i nowe.
Fot. Aleksandra Drążek
Fot. Samuel Conejo Amaguana
Fot. Samuel Conejo Amaguana i Aleksandra Drążek
Natomiast w niedzielę zebraliśmy się i obeszliśmy naszą Świętą Górę w Lasach Oliwskich. Mimo siąpiącego deszczu zebraliśmy aż 8 śmiałków i, dzięki Bogom, wszyscy dali radę wszędzie wejść, zewsząd zejść i nikt nie zjechał w dół w imponującej lawinie błotnej :) Przebyliśmy 5.53 km, odwiedziliśmy Diabelski Kamień, nasz ulubiony Perunowy Dąb, nasz równie ulubiony Głaziczek w Wykopie oraz Kamienną Twarz, enigmatyczną niczym Mona Lisa i jej sławny uśmiech.
Fot. Michał "Nikrug" Dąbek
Fot. Michał "Nikrug" Dąbek
Fot. Michał "Nikrug" Dąbek
Fot. Michał "Nikrug" Dąbek
Fot. Iwona Tori Tori
Fot. Iwona Tori Tori
Fot. Iwona Tori Tori
Już jutro zapraszamy Was na kolejną pąć: [ klik!!! ]. Będzie dwa razy dłuższa, ale za to w mniej górzystym terenie!
Zgodnie z kalendarzem obrzędowym w niedzielę uczciliśmy Bogów i Przodków podczas Święta Plonów. W tym roku świętowaliśmy w Borodzieju w gronie aż 34 osób! Dziękujemy Wam za tak liczne przybycie, rośniemy w siłę :)
Fot. Samuel Conejo Amaguaña
Pytacie nas często, o której zaczyna się właściwy obrzęd i zwykle nie mamy na to pytanie odpowiedzi. Obrzęd zacznie się, gdy zostaną skończone przygotowania do niego - trzeba narąbać drewna, rozłożyć obiaty, żertwy i jadło biesiadne, przećwiczyć pieśni, oczyścić miejsce obrzędu dymem z wonnych ziół i poczekać, aż wszyscy przyjadą.
Fot. Karolina Warkus
Fot. Karolina Warkus
Fot. Karolina Warkus
Fot. Karolina Warkus
Fot. Karolina Warkus
Obrzęd zaczynamy od udania się z obiatami dla Duchów miejsca, w którym przyszło nam obrzędować. Następnie żerca oczyszcza dymem i wodą wszystkich uczestników święta. Wtedy stajemy w kręgu i śpiewamy pieśń aby wyznaczyć środek świata. Wówczas nasz ogniomistrz rozpala święty Ogień, do którego również śpiewamy pieśń. Wtedy żerca po kolei składa żertwy dla każdego z Bogów i dla Przodków. Po złożeniu żertw każdy z uczestników obrzędu ma swoje pięć minut! Podchodzimy kolejno do Ognia ze swoimi żertwami - zwykle jest to jedzenie i picie, a bywa że niektórzy z nas wkładają do Ognia swoje prośby, modlitwy i przemyślenia spisane na kartkach papieru. Każdy też może wypowiedzieć swoje podziękowania lub przemyślenia podczas wznoszenia toastów. I to jest doskonała okazja, żeby się dowiedzieć co u kogo słychać ;)
Fot. Samuel Conejo Amaguaña
Fot. Samuel Conejo Amaguaña
Każde święto ma swój specyficzny element. I tak na Święto Plonów pleciemy wieniec symbolizujący Słońce, które zachodzi na Porę Ciemną. Wieniec ten składamy do Ognia podczas obrzędu. Pleciemy także Brodę Welesa, o której mogliście poczytać [ w tym wpisie ].
Fot. Karolina Warkus
Po obrzędzie następuje biesiada, która nie stanowi zakończenia celebracji, a jest jej integralną częścią - wciąż odbywa się w obecności zawezwanych Bóstw i Przodków, należy więc zachowywać się godnie. Podczas biesiady rozmawiamy ze sobą, chwalimy się co tam u nas słychać, czasem też słuchamy pradawnych bajek, śpiewamy, z rzadka gramy na przyniesionych instrumentach i komentujemy wybory życiowe naszych bliskich ;) Biesiada trwa zwykle 2-3 godziny i kończy się, gdy już wszyscy się nagadają, chociaż można się z niej urwać w dowolnym momencie.
Fot. Karolina Warkus
Fot. Samuel Conejo Amaguaña
Fot. Karolina Warkus
Za piękne zdjęcia dziękujemy naszym wspaniałym fotopstrykom: Karolinie Warkus i Samuelowi Conejo Amaguañi :)
Poznajcie naszą nową fotopstryczkę Karolinę i jej Marcina :)
W październiku planujemy urządzić pielgrzymkę po naszych ulubionych miejscach mocy - wypatrujcie wydarzenia na naszym facebóku! Jeżeli dotychczas tylko podpatrywaliście nas z ukrycia, to teraz będziecie mieli okazję się z nami obwąchać, zadać mnóstwo pytań, posłuchać o Głazie w Wykopie, Diabelskim Kamieniu i Kamiennej Twarzy oraz złożyć wraz z nami obiaty.
Zgodnie z kalendarzem obrzędowym zebraliśmy się z samego rana na plaży w Sobieszewie, aby uczcić Morskiego Boga w dość licznym towarzystwie 27 osób i dwóch psów :)
W tym roku odwiedzili nas goście z Gniazda Kruki i Wilk (woj. lubuskie), z Kruczego Gniazda (woj. lubelskie), z krakowskiego MIRu oraz z Rodzimego Kręgu z Warszawy. Miło też było nam gościć Judytę z RW Mazowsze, która to Judyta teoretycznie nadal należy do naszego Chramu, lecz od lat próbujemy ją przenieść do innej parafii ;) Dziękujemy Wam, że pokonaliście tyle kilometrów, aby uczcić z nami Morskiego Boga i polecamy się na przyszłość!
W mitologii słowiańskiej nie zachowały się żadne zapisy dotyczące Morskiego Boga, ale jako chram animistyczny oraz nadmorski wierzymy, że winniśmy oddawać cześć Morzu, jako wyraźnemu i silnemu Bytowi w naszej rzeczywistości :) Więcej o Morskim Bogu pisaliśmy [ tutaj ].
Po złożeniu ofiar dla Duchów miejsca, w którym przyszło nam obrzędować zostaliśmy oczyszczeni przez żercę przy pomocy dymu z wonnych ziół oraz wody. Następnie rozpaliliśmy ogień, złożyliśmy obiaty dla Morskiego Boga oraz dla Przodków i wznieśliśmy toasty za sprawy dla nas ważne, np. za pracę Samuela - starsi stażem chramianie pamiętają początki tego toastu sięgające aż do roku 2018... Samuelu, ogarnąłbyś się wreszcie! Ehhhh, nikt nie zliczy tych centymetrów bieżących gromnicy, które paliliśmy podczas jego rozmów o pracę :)
Elementem wyróżniającym to święto wśród innych obrzędów koła rocznego są stateczki z naturalnych materiałów. Upiększają one nasz obrusik obiatno-biesiadny, moczymy je na chwilę w Morzu, a potem zabieramy do domu, aby upiększały także nasze ołtarzyki, czy inne święte kąty. W tym roku była to prawdziwa armada!
Dla licznych gości przygotowaliśmy nalewkę bursztynową do nacierania się w chłodne i reumatyczne dni. Powtarzamy: do nacierania!!! Nasi słowiańscy praprzodkowie wierzyli w magiczną moc bursztynu, miał on chronić przed wszelakimi urokami lub złowrogimi zamówieniami, wykorzystywano też moc jantaru w medycynie oraz jubilerstwie. W dużym skrócie, bursztyn to kopalna żywica drzew iglastych i jest on surowcem dość niejednorodnym pod względem składu elementarnego. Zawiera m.in. węgiel (61-81%), wodór (8.5-11%), tlen (ok 15%), siarkę (do kilku procent) oraz inne pierwiastki. Dzięki współczesnym badaniom wiemy że medyczne działanie bursztynu wynika z właściwości kwasu bursztynowego. Wykazuje on działania m.in. przeciwzapalne, przeciwutleniające i antynowotworowe. Przepis na nalewkę z bursztynu (do nacierania się!) znajdziecie w [ Zielarskim Kąciku ] na naszej stronie.
Po obrzędzie przystąpiliśmy do biesiady i rozmawialiśmy jeszcze przez wiele godzin :)
Przeurocze psiaki Merida i Bąbel przyjechały aż z Lublina :)
Trzy gromady na jednym zdjęciu: Gniazdo Kruki i Wilk, Krucze Gniazdo i Krakowski MIR.
Święto Plonów przypadające w tym roku 22. września planujemy urządzić w Borodzieju - wypatrujcie wydarzenia w naszych mediach społecznościowych :)