Pokazywanie postów oznaczonych etykietą panteon Jantaru. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą panteon Jantaru. Pokaż wszystkie posty

2025-04-04

Po co nam tylu Bogów – Przodkowie, a miłość w rodzinie

Dzisiaj pora na wpis o Przodkach i zwracaniu się do nich. Podobnie jak w zeszłym rozdaniu, tym razem wylosowany przy nich temat to uczucia, miłość. Poprzednio skupiliśmy się na szukaniu rady Praszczurów starając się o serce ukochanej osoby, dziś podejdziemy od nieco innej strony: kiedy zabiegasz o spojenie uczuciem swojej już istniejącej rodziny. Ocieplić więź z babcią, która nie do końca rozumie Twoje pomysły, na powrót zbliżyć się z kuzynką, od której dzieli Cię coraz większa przepaść, czy nawet z własnym dzieckiem.

Najpierw kubeł zimnej wody. Między bajki można włożyć opowieści o sielankowej prasłowiańskiej rodzinie, gdzie wszyscy byli wcieleniem zrozumienia i empatii, a cała społeczność – odzwierciedleniem doskonałego ładu. Oczywiście, nie ma powodu przeinaczać w drugą stronę, jednak wielu ludzi ma dziwną skłonność do romantyzacji Przodków i projektowania na nich swoich wyobrażeń o doskonałym stanie ludzkości – z relacjami rodzinnymi łącznie i na czele. Nie będziemy teraz wnikać w takie szczegóły jak raczej patriarchalny charakter słowiańskich rodzin czy wcale niezła pozycja kobiet, bo nie o tym jest ten wpis. Skupimy się na tym, co tych ludzi spajało i trzymało razem.

Dzisiaj człowiek jest w stanie – w zasadzie dowolnie długo – funkcjonować całkowicie samotnie. Weźmy skrajny przykład: osobę bez nikogo, pracującą całkowicie zdalnie, której żywność dowożą kurierzy na rowerach. Jest w stanie, dopóki organizm się nie podda, w ogóle nie wychodzić poza swoje cztery ściany. Jednostek takich nie ma pewnie jakoś szczególnie dużo, jednak chyba po raz pierwszy w dziejach jest to droga osiągalna dla (niemal) każdego. „Wystarczy” wybrać odpowiedni zawód, z nikim się nie związać i zerwać wszystkie więzi z rodziną biologiczną. Tymczasem w dotychczasowych dziejąc „żyć” równało się zasadniczo „żyć wśród ludzi”, gdzie większość tych ludzi to własna rodzina. I wbrew pozorom nie była to specyfika jedynie społeczności wiejskich, dla których źródłem niezbędnych do przeżycia dóbr jest rodzinne gospodarstwo, uprawiane przez jeden ród „z dziada pradziada”. Po prostu u nich rzecz widać wyraźniej, niż u ludności miejskiej. Ta miała zda się nieco większe możliwości, jak byśmy to dziś określili, „mobilności społecznej”. A jednak i tam nie do przecenienia było przekazywanie zawodu z ojca na syna czy dziedziczenie rodzinnego interesu. Na dobre i złe: rodzina trzymała się razem.

Wróćmy więc do tematu poszukiwania mądrości Przodków kiedy chcemy relacje rodzinne poprawić. Mimo trzymających ich na kupie konieczności, prawa zwyczajowego i różnych innych zależności – musieli jakoś się ze sobą dogadywać i znajdować sposób na życie razem. Jeśli czujesz, że brak Ci cierpliwości by znosić kolejną porcję kąśliwych uwag dziadka, nie nadążasz za światem swojej córki czy po raz kolejny zdajesz sobie sprawę, że nie możesz porozumieć się swoją siostrą – zwróć się do Przodków. Dzisiejsze przesłanie jest jak najdalsze od cierpiętniczego „znieś wszystko w imię jedności rodziny”. Oczywiście, trzeba coś z siebie wykrzesać i wykazać się tym minimum wytrwałości, ale w zdrowy sposób. Natomiast prezentowane przez nas podejście jest przede wszystkim kultyczne i skupione na pokazaniu *dlaczego* konkretni Bogowie i poszczególne duchy – dzisiaj akurat Przodkowie – mogą być rzeczywiście odpowiednimi wspomożycielami w pewnych sprawach. W tym przypadku chodzi o doświadczenie, które Przodkowie zgromadzili za życia, i którego mogą nam udzielić.

2025-03-28

Po co nam tylu Bogów – Chors, a zdobycie pracy i jej pomyślne wykonywanie

Jest poniedziałek, godzina 08:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową porcję przemyśleń z zagłębia wiary w duchy, z Chramu Jantar na Pomorskiej Ziemi Świętej. Dzisiaj o zwracaniu się do Chorsa poszukując pracy, czy pragnąc dobrze ją wykonywać.

Bóstwo jaśniejące z ciemnego Nieba przedstawia się jako tajemnicze i zmienne. Króluje w nocnym świecie, który ludziom kojarzy się jako obcy, pociągający, niebezpieczny. Jednak Jego przemiany pozwoliły na pomiar czasu, a przez to na zaprowadzenie ładu i porządku w wielu dziedzinach życia. Dziedzinach dodajmy, użytkowych, jak prace na polu czy wypływanie w Morze, albo leczenie, które od dawna stanowiły dla ludzi główne zajęcie i źródło utrzymania. Daje to dobre tło, by do Chorsa zwracać się i dzisiaj, gdy pragniemy dobrze wypełniać ciążące na nas obowiązku, czy gdy poszukujemy nowej pracy. O tych dwóch kwestiach opowiemy dzisiaj trochę osobno.

Przede wszystkim, przemiany Chorsa są od wieków stałe: Bóg odradza się i przybiera krągły niczym kołacz, który potem pożerają wilki i nocne stwory. Oprócz niezwykłych zdarzeń jak zaćmienia – nie ma odstępstw od tego rytmu. To bezwzględne przestrzeganie niebiańskiego prawa, które wyznacza Bogu Jego los, daje pierwszy przykład, który można od Niego czerpać: dyscyplinę. Wszystkie sprawy mają swój czas i porządek, którego nie wolno zaniedbywać. Jednym z największych dobrodziejstw, które Miesiąc podarował ludzkości jest właśnie możliwość odmierzania czasu i planowania. Oddajmy cześć Chorsowi robiąc użytek z tej możliwości! Co więcej, od dawna zwracano uwagę na Jego fazę przy poszczególnych czynnościach: czy Go przybywa, czy topnieje, czy może jest właśnie największy na Niebie, czy też nie widać Go wcale.  Stosownie do tego co miało wzrastać i rozwijać się, rozpoczyna się najlepiej oświetlone sierpem Młodego Księżyca, a sprawy największe – w blasku krągłego, pełnego Miesiąca. Zebrawszy to razem, już same przemiany Chorsa pozwalają i uznanie Jego wpływu na ludzkie starania dają dość podstawy, by spróbować zorganizować coś lepiej.

Stanisław Jakubowski "Chors"

Z drugiej strony, Jego srebrne światło przenikające mroki nocy od wieków inspiruje poetów i marzycieli, co wyklucza nazbyt „sztywne” i „zdyscyplinowane” wyobrażenia o tym Bogu, wskazując też drugi kierunek. Nie tyle sprzeczny, co uzupełniający. Otwórzmy się na podświadome sygnały, na natchnienie. Jeżeli jakaś wiedza zda się rodzić w nas sama z siebie, czy przypływać z ciemnej nicości, nie ma powodu jej odrzucać, choćby brak jej był racjonalnego rodowodu. Jeśli coś mówi Ci, by dzisiaj zadziałać choć trochę inaczej niż zwykle, by zamiast powtarzalnej sztampy wprowadzić coś innego, albo nawet, tym razem po prostu poświęcić trochę więcej wysiłku, by to co wychodzi z Twoich rąk było piękne – może warto posłuchać? Szczególnie takie podejście zda się dobrze nadawać do realizacji „kultycznej”, gdy zwrócimy się do Boga o zesłanie szczęśliwego natchnienia.

Wspomnienie o „zmianach” i „czymś nowym” to dobra sposobność by przejść do zagadnienia z tytułu wpisu, do poszukiwań nowej pracy. Szczególnie tutaj ten aspekt związany z natchnieniem zda się mieć zastosowanie, bo może dopomóc w znalezieniu nowej pracy. Złożyć papiery do firmy, o której normalnie być nie pomyślała? Poszukać ofert w nowym, nieznanym wcześniej miejscu? Albo pomyśleć o większych zmianach i rozejrzeć się w innym zawodzie, niż kurczowo trzymać się obrabiania niezbyt urodzajnego poletka? Ale także kierować się, na tyle, na ile dynamiczna codzienność pozwoli, urodą Nocnego Słońca na Górnym Morzu i intensyfikować umawianie rozmów o pracę czy rozsyłanie papierów, kiedy Jego przybywa.

I co najważniejsze z punktu widzenia czci boskiej – modlić się do Chorsa. By wzrastając pomagał rosnąć sposobnościom, które wykorzystamy i swym światłem dopomógł nam je dostrzec – nawet jeśli wkoło ściele się cień. By malejąc zmniejszał wraz ze sobą to, co zagradza drogę i trzyma nas w miejscu. Jest jednak jeszcze coś. Gdy Miesiąc marnieje na Niebie, jest pożerany przez wilki i łakome nocne duchy. Jeśli więc czujemy się tak, jakby coś się na nas zawzięło i pożerało wszystkie dobre okazje, nim byliśmy je w stanie uchwycić – można złożyć temu Bogu dar i prosić by odciągnąć łapczywą bestię od człowieka, od nas.

2025-03-21

Po co nam tylu Bogów – Morski Bóg, a budowa nowego domu

Jest piątek, godzina 08:00, co oznacza porę na garść powstających w Jantarze, na Pomorskiej Ziemi Świętej, wskazówek co do żywej czci Bogów. Dzisiaj o szukania wsparcia Morskiego Boga budując nowy dom.

Przez „dom” zwykliśmy rozumieć nadający się do zamieszkania budynek. Określenie to rozszerzymy jednak zarówno na grupy ludzi, wśród których funkcjonujemy, jak i okoliczności, w których siebie umieszczamy. Bo czyż „domem” nie nazwiemy też grupy ludzi, w której czujemy się bezpiecznie i „u siebie”? I czy wracając np. do starego, a lubianego zajęcia, nie przyrównujemy go czasem do „powrotu do domu”?

Morskiego Boga, Władcę rozkołysanego i niestałego morskiego żywiołu, trudno skojarzyć z typowym osiedleniem się. A jednak zazwyczaj poprzedzają je poszukiwania i podróż, w wyniku których dopiero osiągamy swoje miejsce na świecie. Właśnie na takie okoliczności proponujemy poniższą modlitwę do Morskiego Boga:

Władco Szczodry, Gospodarzu Wodny,

Fal szczęśliwych, podarz mi gromadą,

Szczerosrebrych, na brzeg dobry walą,

Niech mi moszczą, przystań cichą ładną,

Niech przemieszczą, szybko i łagodnie,

Gdzie się zmieszczę i swój świat zbuduję.

Aalesund

Dziękujemy za przeczytanie wpisu. Zachęcamy do śledzenia naszej strony, reagowania na posty, komentowania i co najważniejsze - oddawania czci Bogom!


2025-03-14

Po co nam tylu Bogów – Jarowit, a gniew

Jest piątek, godzina 08:00, co oznacza porę na garść powstających w Jantarze, na Pomorskiej Ziemi Świętej, wskazówek co do żywej czci Bogów. Dzisiaj o czci Jarowita i zagospodarowaniu uczucia gniewu.

Jarowit to Jeden z tych kilku Bogów, o których mamy nieco więcej wiadomości „z epoki”, a co więcej, widzimy Go właśnie w okolicznościach (zapowiedzi) Jego gniewu. Objawia się mianowicie jednemu z wołogoskich wieśniaków, zapowiadając cofnięcie swoich łask, przejawiających się w urodzaju i plenności, wobec tych, którzy odwrócą się od Jego czci. Otwarta odmowa kultu zda się być jedną z najcięższych przewin, jakiej człowiek może się dopuścić wobec Bóstwa. Również użyta przez Boga groźba jest tak naprawdę śmiertelna; tylko tak można postrzegać zanik „urodzajów niw i drzew, płodności stad i wszystkiego tego, co służy na pożytek człowieka.” Jednak, według przekazu, Jarowit wybiera objawienie się wobec jednego z wyznawców, by ostrzec ludzi przed swym gniewem.

I to jest właśnie przykład, który daje nam Jarowit. Jeżeli spotykamy się z rzeczywistą niesprawiedliwością i pogwałceniem ładu, gniew został wzbudzony słusznie - to należy znaleźć dlań stosowną odpowiedź. „Stosowną” oznacza zarówno siłę właściwą do przyczyny, jak i nie-działanie w zaślepieniu. Gniew należy do przyrodzonych nam uczuć, postrzegany jest nieraz jako jednoznacznie zły, jadowity i niszczący. Częstokroć stykamy się z radami, które sprowadzają się w istocie do wyparcia go. Rozwiązanie takie zda się jednak być co najmniej równie szkodliwe, jak pielęgnowanie i hodowanie narastającej żółci. W końcu uczucia to, przynajmniej u zdrowych ludzi, nie przypadkowe wahnięcia, lecz własna dusza, mówiąca jak ocenia zastane okoliczności.

Kamień z domniemanym wyobrażeniem Jarowita, zdjęcie z Wikipedii

Więc co wreszcie robić? Można pomodlić się do Zielonego Boga, by dopomógł osądzić, czy wzbierająca złość jest słuszna i wymaga działania i jeżeli okaże się, że tak – by nie zbrakło pewności i siły by je podjąć. Nie ma usprawiedliwienia dla bezmyślnego poddawania się każdemu drgnieniu serca, a już tym bardziej dla karmienia w nim gniewnych duchów, który szukałyby jedynie zaczepki. Jednak nie wolno również pozostawiać biernym, kiedy rzeczywiście spotykamy się z niezasłużoną krzywdą, ze złem i wszystkim tym, co niszczy pochodzący od Bogów ład. I tu także Bóg ze złotą tarczą jest władny nas wesprzeć: jest nie tylko Bogiem silnym, ale też wprost Bogiem wojny, prowadzącym swój lud do walki z przeciwnościami. 

Dziękujemy za przeczytanie wpisu. Zachęcamy do śledzenia naszej strony, reagowania na posty, komentowania i co najważniejsze - oddawania czci Bogom!

2025-03-07

Po co nam tylu Bogów – Dadźbóg, a poszukiwanie zagubionego

Jest piątek, godzina 08:00, co oznacza porę na garść powstających w Jantarze, na Pomorskiej Ziemi Świętej, wskazówek co do żywej czci Bogów. Dzisiaj o zwracaniu się do Słonejka gdy poszukujemy zagubionego.

Zagubić można wiele. Cenne dokumenty, ważne wspomnienie, kluczyki do samochodu, portfel, spojrzenie dziewczyny w tłumie, siebie samą. W sumie wszystko. Miotamy się wówczas, czując szarpiący za ramię niedostatek, domagający się zaspokojenia. Nieraz dość brutalnie. Dość powiedzieć, że w większości takich przypadków popadamy w zaniepokojenie i irytację. Przecież było, a nie ma, jak to tak?! Zagubienie czegoś, zwłaszcza istotnego i mającego (zazwyczaj) swoje ustalone miejsce, jest naruszeniem ładu rzeczywistości. Nawet jeśli tylko jej małego, naszego osobistego kawałka.

A Słonejko z Nieba widzi wszystko. Spuścizna naszych słowiańskich Przodków zwie Go nawet „Okiem Boga”. Nie wyróżnia się tu zresztą akurat jakoś szczególnie, bo po drodze w podobny sposób ten Wielki Ogień Niebieski określały chyba wszystkie możliwe ludy i plemiona, wierząc jednocześnie, że jest On – jak i samo Niebo – wszechwidzący. Swoim wzrokiem z góry ogarnia całość stworzenia i swym wzrokiem przenika wszystko. Na uboczu przypomnijmy, że po słowiańskich wsiach zakazywano wskazywania Słońca palcem wprost, żeby „Bogu / Niebu oczu nie wykłuć”.

Fiodor Bronnikow "Pitagorejczycy świętujący wschód słońca"

Bóg o takiej sławie doskonale nadaje się na Wspomożyciela kiedy czegoś poszukujemy. Zwłaszcza jeżeli czujemy, że doznana strata narusza wprost ład naszego małego świata; wszak Dadźbóg Jaśniejący jest jednym tych Bogów, którzy zdadzą się być najczynniej działający na rzecz ładu właśnie. Ale wróćmy do Jego świetlistego ujęcia. Choć wobec powyższych własności, przypisywanych Oku Bożemu, chciałoby się Jego prosić o wypatrzenie zaginionego dobra i wskazanie nam, to wcale nie musi to być jedyne podejście. Wszak swym światłem czyni cały świat widzialnym, takim, w którym jesteśmy zdolni się poruszać i samemu odszukać swoją zgubę – byle z bożym błogosławieństwem. Inaczej zresztą zda się człek niewiele zrobi.

2025-02-21

Po co nam tylu Bogów – Marzanna, a bezpieczeństwo w drodze

Na próbę zmieniamy godzinę zamieszczania wpisów (poniedziałkowych również), a więc: jest piątek, godzina 08:00, co (przynajmniej na razie) oznacza Waszą porę na garść powstających w Jantarze, na Pomorskiej Ziemi Świętej, wskazówek co do żywej czci Bogów. Dziś opowiadamy o Bogini Marzannie oraz szukaniu Jej opieki, będąc w podróży.

Wielu rodzimowierców utożsamia Boginię ze Śmiercią i Zimą – w czym jest sporo prawdy, choć też zawęża Jej pojmowanie. Dość powiedzieć, że prócz tego jest piękną Dziewczyną, w której zakochuje się rokrocznie Jaryło, a w kulcie Jantaru – jest też zagubioną Zmarłą, która dopiero musi odnaleźć swoją drogę w zaświaty. Ostatecznie przebywa ją szczęśliwie w czasie święta wiosennego i trafia we właściwą część świata.

To ostatnie zda się szczególnie istotne dla omawianej dzisiaj sprawy: bezpieczeństwa w drodze. Większość z nas nie ma potrzeby rozważania tej kwestii idąc do pracy, odprowadzając dzieci do szkoły, czy w ogóle podejmując codzienne, krótkie przejścia z jednego miejsca do drugiego. Czasem podejmujemy jednak podróże dalsze, obejmujące mniej przez nas oswojone drogi, albo też w dalekie, obce strony. No i zdarza się czasami, że nawet nieopodal własnego domu musimy przejść przez miejsce, gdzie czujemy się niepewnie czy zwyczajnie nieswojo. Przez park, który bezdomni obrali sobie za schronienie, pod słynącym z całonocnych „dyskusji” klientów całodobowym sklepem monopolowym, czy choćby przez źle (nie)pomyślane przejście dla pieszych.

Zdjęcie ciemnego lasu ze strony freud org uk

W naszym micie Marzanna jest raczej bierną Postacią: czeka na światło, które Jej przyświeci i dopiero przy nim podejmuje swą wędrówkę. I w ten właśnie sposób można zwrócić się do Bogini z prośbą o bezpieczną drogę: pragnąc wpleść w swój los tę samą nić, na której to do Niej pomoc przyszła i poprowadzono Ją we właściwą stronę. Nie jest to oczywiście nawoływanie do bezczynności i oczekiwania „aż znajdzie się ktoś, kto poprowadzi mnie za rączkę przez miasto”, bo opieka Bogini może przyjąć dalece mnie oczywistą postać. Pomyślnego przeczucia, że oto nastała odpowiednia chwila by wyruszyć. Wzmożenia przytomności, dzięki któremu rozejszysz się jednak ten o jeden raz nie-za-mało przed wejściem na przejście dla pieszych. Samą „drogę” zresztą też można tu rozumieć mniej dosłownie, a jako np. okoliczności, na pozór bez wyjścia, z których dopiero trzeba wybrnąć.

2025-02-14

Po co nam tylu Bogów - Strzybóg, a przeprowadzanie się

 Jest piątek, godzina 19:00, co oznacza porę na garść powstających w Jantarze, na Pomorskiej Ziemi Świętej, wskazówek co do żywej czci Bogów. Dziś opowiadamy o Gospodarzu Wiatru, Strzybogu i czy warto do Niego zwracać się podczas przeprowadzki.

Po co siedzieć na miejscu, skoro można się przemieszczać? Wiatr hołduje tej zasadzie, wiecznie dokądś spiesząc. My także jej się poddajemy, gdy pędzimy dokądś, czy gonimy za czymś. Tak jak nowoczesność doprowadziła pośpiech niektórych ludzi do absurdu, tak wciąż można zwrócić się do Boga Dmiejącego by się w nim odnaleźć, jednak dzisiaj skupimy się na okolicznościach niekoniecznie związanych z pośpiechem. W końcu jeśli Zdzisław zechce znaleźć nowy dom, to zazwyczaj nie rzuca się na oślep to tu, to tam, lecz starannie szuka nowego mieszkania. Nabywa je, przenosi doń swe rzeczy, a jakoś  po drodze przygotowuje - także przewietrzając - zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Ciężko powiedzieć, czy powoływanie się na Boga Wiatru pozwoli na spokojny, przewidywalny i pozbawiony niespodzianek przebieg tego przedsięwzięcia, jednak Ten z pewnością może być tu dobrym Opiekunem.

Jean-François Millet, "The Gust of Wind" - zdjęcie ze strony Muzeum Walii.

Skoro już jesteśmy przy przewidywalności i niespodziankach, spójrzmy na rzecz od drugiej strony: jak dotąd mówiliśmy o zwyczajowo rozumianej “przeprowadzce”, kiedy Zdziś zmienia swe miejsce zamieszkania jeśli nawet nie na stałe - to raczej na długo. Tymczasem wiatr to zawadiaka i wędrowiec; może są i wiatry zasiedziałe, przywiązane do swej ulubionej góry, wracające do pewnego lasu czy  rokrocznie nawiedzające wiosną pewną dolinę , by przynosić do niej deszcz. Jednak najczęściej Wiatr nie trzyma się takich powtarzalnych obyczajów, ale raczej podąża za jakimiś swoimi powodami. Może to nie długotrwałe i ostrożnie przemyślane przeprowadzki z całym dobytkiem mogą liczyć na największą przychylność Strzyboga, ale raczej tułaczki. Krótkie wycieczki, nieoczekiwane wypady: ochoczo podejmowane podróże, które zabierają nas dosłownie na chwilę (a przez “chwilę” może się sporo wydarzyć!). Zda się właśnie takie zmiany miejsca mogą być najmilsze Strzybogowi, jako najbliższe Jego istoty.

2025-02-07

Po co nam tylu Bogów - Mokosz, a walka ze słabościami

Jest piątek, godzina 19:00, co oznacza porę na garść powstających w Jantarze, na Pomorskiej Ziemi Świętej, wskazówek co do żywej czci Bogów. Tym razem opowiemy o Mokoszy, Wilgotnej Matce Ziemi, która trzyma nici losu i jak szukać w Niej wsparcia zmagając się ze słabościami.

Zastanówmy się najpierw jaka jest Bogini. Wytrwale rodzi życie, wypuszczając z siebie zieleń i karmiąc wszelkie chodzące po Niej stworzenie. Jej niezłomna płodność może czasem zubożeć, może zacząć wydawać inne niż zazwyczaj owoce - wraz ze zmianami klimatu, zanieczyszczeniem środowiska czy innymi czynnikami. Jednak samego aktu pomnażania życia zda się nie zaprzestawać nigdy. Mimo przeciwności i zmiennych warunków jest coś, co będzie trwać tak długo, jak długo trwa Matka Ziemia. Jest to pierwsza wskazówka, którą daje Bogini. Musimy wiedzieć co jest w naszym życiu i w naszej istocie najważniejsze i to przede wszystkim podtrzymywać. Jesteśmy ludźmi: ograniczonymi i uwikłanymi w liczne zależności, stąd zazwyczaj będziemy mieć więcej niż jedno “muszę koniecznie”. Zapewnić byt rodzinie. Wychować dzieci na dobrych ludzi. Zachować zdrowie psychiczne. Tworzyć dzieła sztuki. Możemy długo tak jeszcze wyliczać; dla każdego zestaw będzie inny i z czasem może się zmieniać. A tu pojawiają się różne przeszkody - mniejsze i większe. Film wieczorem jest dużo bardziej pociągający, niż douczanie się do zamierzanej zmiany pracy. Dziecko łatwiej zbyć wykrętem, niż złożyć strawną dlań, rzetelną odpowiedź na trudne pytanie. Zamiast się wyciszyć łatwiej znów scrollować media społecznościowe. A jednak trzeba robić swoje. Tego właśnie uczy przykład Mokoszy i zda się, że tym, czym najbardziej może nam dopomóc - są wytrwałość i stałość, potrzebne by Jej przykład spełniać.

Agata Muszyńska "Mokosz, Matka Ziemia" - praca nadesłana na konkurs Marzenia o Słowiańszczyźnie w 2022gim

Z drugiej strony, tradycyjna obrzędowość zna ‘spowiedź do Ziemi’, która zda się polegała ni mniej ni więcej na wygłoszeniu wobec Niej swych przewin. No i dobrze. Jako wyżej stało: jesteśmy ludźmi. Ulegamy swoim małostkom i potykamy się. Ale trzeba iść dalej i robić swoje. A łatwiej idzie się z lżejszym tobołem - zwłaszcza, jeżeli przedtem był pełen bezużytecznych wyrzutów sumienia i samobiczowania się. Dobrze móc się pozbyć nagromadzonego zła, oddając je Matce Ziemi, by zacząć swe starania od nowa - choćby w małej, wyznaczonej ciągłymi wzlotami i upadkami skali. Jednak wyznanie w rodzaju “Wczoraj znowu zjadłem całą paczkę czipsów, chociaż miałem jeść skromniej. Zatem do przyszłego tygodnia!” zda się mieć, w najlepszym razie, umiarkowaną wartość. Ale takie w rodzaju “W zeszłym tygodniu się upiłam, choć bardzo chciałam tego uniknąć. Dlatego potem wytrzymałam, żeby to nadrobić, dwa tygodnie nie pijąc alkoholu. Pomóż mi Matko Ziemio znaleźć siłę żeby się mądrzej prowadzić!” to już coś “mocnego”. Dwa nieco przerysowane przykłady, ale dobrze oddające oś, na której się poruszamy.

2025-01-31

Po co nam tylu Bogów - Swarożyc, a koszmary, nawiedzenia i złe duchy

Jest piątek, godzina 19:00, co oznacza porę na garść powstających w Jantarze, na Pomorskiej Ziemi Świętej, wskazówek co do żywej czci Bogów. W dzisiejszym wpisie opowiemy o Bogu Ognia, Swarożycu i poszukiwaniu Jego pomocy, kiedy borykamy się z koszmarami czy nawiedzeniami ze strony złośliwych duchów. Jest to dokładnie to samo zagadnienie, które Dola wybrała nam do omówienia wobec Boga Ognia w poprzednim cyklu wpisów z tej serii, co bierzemy za sposobność do rozwinięcia rozważań. 

Syn Swarogowy gore w sercu wszystkich naszych obrzędów, przyprowadzając do nas pozostałych Bogów i naszych Przodków, Im zaś zanosi nasze żertwy. Wokół Niego też zbudowane są podstawy proponowanej przez nas czci domowej, prywatnej. Będąc z nami odstrasza i zmusza do odejścia złośliwe, nieczyste byty, które mogłyby swą obecnością zaszkodzić uroczystościom - i nad zatrzymamy się dzisiaj. Zdarzają się okoliczności, kiedy wszystko idzie “nie tak”. Sprzed twojego nosa ktoś inny kupił ostatni słoiczek ulubionego dżemu. Masz dwie minuty do pociągu, a ten pan przed tobą nie kupuje zwykłego jednorazowego biletu, lecz miesięczny. Kolega wychodzi nagle z toalety, pod którą akurat przechodzisz z kubkiem gorącej kawy. Do najgorszych pomysłów należy doszukiwanie się złośliwego zawzięcia duchów po jednorazowym takim zdarzeniu; byłoby to prowokowanie ich. Jeśli jednak mniejsze i większe, pechowe zdarzenia towarzyszą Jasiowi na co dzień, niemal nieustannie, to zda się rzeczywiście jakieś byty przyczepiły się do niego i rzucają kłody pod nogi. Zazwyczaj nie wiadomo, czy jest to przygodnie “zassany” złol z meliny, pod którą Jaś tylko przechodził, czy wylęgły z myśli sąsiada zazdrosnego o nowy Jasia samochód, cień dokuczliwego ojca, czy coś jeszcze-jeszcze innego. Zresztą, czort wie czy jest lepiej kiedy wiadomo, bo uprzykrzony duch stawia się przed Jasiem osobiście: choćby śniąc się żeby szydzić, żądać i przeszkadzać.

Zdjęcie z ostatnich Szczodrych Godów - Jantarowicze zgromadzeni wokół Świętego Ognia

Rozmaitość duchów i możliwych przyczyn ich złośliwości są w zasadzie nieograniczone. Czasem może pojawić się wyraźna wskazówka, jak sen, liczne zbiegi okoliczności (nie ma “przypadków”!), czy wróżba, że mają dobry powód. Zamiast kupić kwiatki na grób babci, Jaś wziął je z grobu sąsiada. Albo wręcz przeciwnie: owa babcia widzi z “tamtej strony”, że Jaś zwyczajnie sobie nie poradzi z pracą operatora dźwigu, o którą tak bardzo się stara i dlatego właśnie podkopuje wszystkie jego dążenia w tym kierunku. Jednak, jeśli tak nie jest to nie warto poddawać się na pastwę czegoś po prostu złośliwego. Święty Ogień jest wówczas jednym z Tych, którzy mogą nas ocalić najskuteczniej. Człowiek od dawien dawna pokłada ufność i nadzieję w płynących z Niego cieple i świetle. Rozpalenie Świętego Ognia może stać się w różnych miejscach i okolicznościach. Od ułożonego gdzieś na własnej ziemi dużego, pięknego stosu drewna, przez leśne ognisko z kilku gałęzi, aż po migającą na domowym ołtarzyku świeczkę. Powitawszy Gościa w Czerwonym Płaszczu i uczciwszy Jego darem i modlitwą - może Jaś poprosić o spalenie i rozpędzenie dręczących go istot. Czy powinien przy tym skakać nad Ogieńkiem, niby w czas Sobótki, pląsać przy Nim, albo jeszcze jakoś starać się doń zbliżyć? Zda się jak najbardziej: z ostrożnością, czcią, szacunkiem przyjść do Ognia i pozwolić Jemu działać.

2025-01-17

Po co nam tylu Bogów - Rod i Rodzanice, a bezpieczny dom

Jest piątek, godzina 19:00, co oznacza porę na garść powstających w Jantarze, na Pomorskiej Ziemi Świętej, wskazówek co do żywej czci Bogów. Dzisiaj o Rodzie i Rodzanicach, przy zapewnianiu bezpieczeństwa swojemu domowi.

Na wstępie przypomnijmy, że Rod i Rodzanice to Bóstwa czczone w Jantarze niemal od początku istnienia grupy, chociaż bez własnego święta. Naznaczają przeznaczenie nam, śmiertelnym ludziom, kreśląc w ten sposób drogi przewidziane dla Doli. Co więcej, choć “nie mamy na to kwitów” (źródeł), wielu z nas uważa Roda za tożsamego w jakiś sposób z Czasem.

Dzisiejszy temat to zapewnienie bezpieczeństwa swojemu domowi, gdzie “dom” można rozumieć zarówno jako budynek, jak i jako rodzinę, ród - zwłaszcza wspólnie zamieszkującą. Jedną podstawowych potrzeb ludzkiej głowy i serduszka, jest przeświadczenie o bezpieczeństwie i trwałości tychże. Mimo względnego zabezpieczenia przez cywilizację od klęsk żywiołowych, pewne zagrożenia zawsze istnieją; choćby z mojego balkonu widzę codziennie kilka wozów straży pożarnej gnających w miasto, a w Polsce mamy jednak obszary nawiedzane przez powodzie. I żyjemy (przynajmniej w tej chwili) w czasach na tyle spokojnych, że nie rozważamy (w większości) jako realnej groźby zbrojnego napadu na nasze domy, jednak wciąż borykamy się z trudnościami i kłopotami, które mogą wbijać się klinem między domowników.

Zofia Świat, "Wiejskie klimaty" - znalezione w Google.

Co do Roda i Rodzanic - większość Ich zaangażowania w nasze życie zda się odbywać tuż po narodzinach, kiedy postanawiają o czekającym człeka przeznaczeniu. Jeżeli postanowili coś wówczas, trudno raczej oczekiwać żeby to mieli odwrócić. Po co więc się do Nich zwracać? To bardziej mój osobisty pogląd, jednak lubię postrzegać los i przeznaczenie jako sieć kluczowych wyborów: ścieżki przewidziane dla nas przez Bóstwa są skończone, ale to którą z nich ostatecznie pójdziemy - zależy od tego co zrobimy w pewnych konkretnych sytuacjach. Czy jednak ugryziesz się w ostatniej chwili w język i rzucisz żonie o jedną kąśliwą uwagę za dużo? Czy podejmiesz trud i mimo łagodnej zimy - spuścisz wodę z rur przed zimowym wyjazdem? Jak zachowasz się wobec nowego sąsiada? Te i inne, z pozoru drobne rzeczy, mogą mieć potem większe znaczenie niż skłonni bylibyśmy się z początku spodziewać. I to tutaj leży największa pomoc jakiej moim zdaniem moglibyśmy oczekiwać od Roda i Rodzanic: by obdarzyli nas natchnieniem, dzięki któremu dokonamy wyborów “dobrych”, wiodących nas ku dobremu losowi.

Sprawą otwartą zda się natomiast pozostawać przeznaczenie dzieci, którym wszak Bogowie wyznaczają los dopiero po narodzinach. I tu jak najbardziej można do Rodzanic zwrócić się z prośbą o wyznaczenie im losu dobrego, korzystnego - tak zresztą od dawien dawna robili nasi Przodkowie, co poświadczone jest na całej chyba Słowiańszczyźnie.

2025-01-10

Po co nam tylu Bogów - Swarog, a utracone szczęście

Jest piątek, godzina 19:00, co oznacza porę na garść powstających w Jantarze, na Pomorskiej Ziemi Świętej, wskazówek co do żywej czci Bogów. Dzisiaj o Ojcu Bogów, Swarogu i okolicznościach gdy czujemy, że opuściło nas szczęście.

Jak już kiedyś wspominaliśmy, Swarog to Bóg odległy, któremu staramy się nie zawracać głowy codziennymi, przyziemnymi sprawami. Tymczasem zagadnienie wylosowane do tego wpisu, utracone szczęście, zda się sprawą bardzo codzienną, życiową. Jakże wobec tego może nam dopomóc Kowal? Odpowiadamy w podobnym duchu jak poprzednio: skupmy się nie na zanoszeniu doń modłów i obiat, ale na przykładzie, który można od Niego czerpać.

Swarog dał początek Dwóm Braciom, ukuł Słońce, nam dał podwaliny porządku gromadzkiego i narzędzia kowalskie - a potem zda się uszedł w dziedziny niebieskie, ten świat pozostawiając Bogom bardziej rześkim i skorym do czynu. Nie znamy Jego powodów, ale nie wydaje się, żeby Bóg ten miał być w tych okolicznościach nieszczęśliwy.

Co po tym nam - śmiertelnikom z prawdziwymi problemami, potrzebującym prawdziwego, konkretnego powodzenia? Jeśli chcemy zabiegać o nie, spoglądając na Ojca Bogów, zda się że trzeba je wielkim staraniem przygotować, ale potem - zaufać, nie wtrącać się i nie przeszkadzać rozwojowi zdarzeń. Oczywiście: nie jestesmy Jaśniejącymi Bogami w Niebiesiech, ale śmiertelnymi ludźmi, “pchającymi swój wózeczek” tu, na Ziemi, więc całkowite oddalenie się od biegu wydarzeń zda się być w naszym przypadku nieosiągalnym luksusem. Zwłaszcza, że Ojciec Bogów powierzył dalsze gospodarowanie światem nie byle komu, a Dwóm Braciom - i jak wiemy, nawet tutaj rzecz nie przebiegła w całkowitym spokoju. Jednak rada, że nie wszystko musimy robić sami, ani nawet nie wszystko kontrolować, zda się w wielu przypadkach co najmniej rozsądna.

"Swarog" autorstwa Olega Ozhiganova

Jest też jedno z najwspanialszych dzieł bożych, które wyszło z rąk Kowala - Słonejko. Ukuł Je i rzucił na Niebo, dla całego świata i stąd również można czerpać natchnienie: nie zachował swojego dzieła dla siebie, zamkniętego w skarbcu. Podarował całemu światu Ogień Niebieski, darzący światłem i ciepłem. Może i w tym jest coś mądrego - żeby nie chować owoców swojego szczęścia dla siebie, lecz pozwolić im służyć każdemu, bezwarunkowo.

Jest jeszcze jedna strona tych spraw, wynikła z odejścia Ojca Bogów w odległe dziedziny niebieskie: On zasadniczo nie zajmuje się ziemskimi rzeczami, a jedynie boskimi, niebiańskimi. Wie czym jest, zajął sobie stosowne miejsce w porządku rzeczy, pełni swoją rolę, jej się trzyma. Myślę, że jeżeli w czymkolwiek - to w tym właśnie tkwi najlepsza wskazówka do tego, by zadbać o swoje szczęście.

2025-01-03

Po co nam tylu Bogów - Dziewanna i ukrywanie się

Wracamy z serią wpisów o zwracaniu się do Bogów w sprawach życiowych, mniej i bardziej codziennych. Pod poprzednim Słonejkiem udało się omówić cały czczony przez Jantar panteon, dodatkowo z duchami Przodków i duchami miejscowymi. Teraz, kiedy świeci już nowe Słonejko, wyłowiona została Pierwsza Ziemia, a na Świętym Pomorzu pojawił się wreszcie śnieg, zaczynamy od nowa. Podobnie jak poprzednio, kolejność Bóstw i dobór tematów są losowane. I podobnie jak poprzednio - rozpocząć zechciała Bogini Dziewanna. 

Dzisiaj o ukrywaniu się. W naszym kulcie Bogini jest raczej tą, która odnajduje w ciemnym lesie, pomaga odnaleźć drogę, ale też odprowadza błędne duchy w przeznaczone im miejsce. Pierwotna tradycja oddaje Jej w opiekę rozległe lasy, porastające ongi państwo Polskie i przyrównuje do Bogini Łowów. I jako taka właśnie doskonale pozwala odnaleźć u Siebie sprawę ukrywania się. W dzikiej Przyrodzie pełno jest stworzeń, które chowają się przed sobą nawzajem: kiedy czują się zagrożone przez drapieżniki, kiedy wybierają miejsce na swoje legowiska, chowają zapasy na zimę, czy też gdy podchodzą ofiarę. Podobnie zresztą musi nauczyć się zachowywać człowiek - myśliwy, by nie spłoszyć zwierzyny.

Grażyna Płocka "Dziewanna"

Przekładając tę stronę Bogini na naszą codzienność: żyjemy we względnie spokojnym i bezpiecznym kraju, zwłaszcza na Świętej Ziemi Pomorskiej. O ile nie masz ciągotów, by zapuszczać się w niebezpieczne miejsca, gdzie łatwo o guza (czy to od dzikich zwierząt, czy od ludzi), nie będziesz raczej zwracać się do Pani Dziewanny w tak żarliwy sposób, jak mogłaby ukrywająca się przed wilkami sarna. A jednak i w naszym życiu zdarzają się okoliczności, w których potrzebujemy się “przyczaić”, gdy wyczekujemy sposobnej chwili, by wprawić w czyn swe zamierzenia, lecz pierwej potrzebujemy trzymać je w ukryciu. Jak wtedy, gdy chcesz starać się o awans i nie chcesz by Ci pokrzyżowano plany, kiedy chcesz pokazać światu coś nowego (dzieło sztuki, projekt, produkt), lecz dopiero w odpowiednim czasie. Z drugiej strony, rozpracowujący grupę przestępczą śledczy policjant, czy planujący strategię udowodnienia winy prokurator z pewnością znajdą więcej okazji zwracania się z intencją ukrywania do Bogini, czując, że “skóra jest w grze”, mając przy tym coś wspólnego z myśliwskim zacięciem Pani Lasów.

Jest jeszcze jedno oblicze omawianej sprawy, które podpowiada nam tradycja. Słowianie czernili sobie twarze, by oszukać nękającą chorobę i nie pozwolić jej się odnaleźć. Wyraźnie wskazuje to logikę chowania się przed duchem czyhającego na człeka nieszczęścia. Zważywszy dostrzegane przez Jantar związki Dziewanny z błądzącymi duchami, zda się Ona doskonałą Adresatką modlitw właśnie w takiej intencji.


2024-12-27

Po co nam tylu Bogów?

Seria “Po co nam tylu Bogów” towarzyszy nam już od kilku tygodni. Dzisiaj pierwszy wpis pod Nowym Słonejkiem. Dzisiaj nie ma więc losowo wybranego do omówienia Bóstwa i losowo wybranego tematu - zamiast tego będzie rzeczywiście: “Po co nam tylu Bogów?”

Stanowiący dzieło Bogów i wypełniony Ich obecnością świat to dokładnie ten, w którym przyszło nam żyć. Jak bardzo nie udałoby nam się go antropopresją zepsuć, czy wmówić sobie niezależności od “kaprysów Przyrody” - pozostajemy jego częścią. Ale to nie tylko, dość oczywiste i niepodważalne, zależności w rodzaju łańcucha pokarmowego czy dzielenia wspólnych zasobów wody i powietrza z całą resztą planety. Chodzi o to, że Bogowie są tu i teraz.

"Światowid ze Zburcza", zdjęcie ze strony Muzeum Archeologicznego w Krakowi

Są tu i teraz, bo przejawiają się we wszystkim i we wszystkich. Jest to nie tyle sprawa “wiary” (chociaż ta oczywiście pomaga), ale pewnego spojrzenia na świat. Jeżeli w uśmiechu żony widzę światło Słonejka, w zalecającym się do dziewczyny chłopaku widzę Jarowita, czy słyszę duchy Przodków kiedy wspominam żarty mojego Dziadka - to zacząłem “to” widzieć. Tu nie dość powtarzać, że nie chodzi o redukcję i sprowadzanie Bogów i Przodków do metaforycznych nakładek na rzeczywistość. Ich przejawianie się w codziennych zjawiskach to po prostu jeden z (i jak dostępny!) sposobów obcowania z Nimi. Oddajemy więc cześć Bogom, żeby szukać Ich wsparcia i uczestniczyć w świętej rzeczywistości.

A już od następnego tygodnia wracamy do regularnych wpisów z tej serii :)

2024-12-21

Po co nam tylu Bogów - Jaryło, a walka ze słabościami

Dzisiaj święto Szczodrych Godów - przesilenie zimowe, najdłuższa noc, spełnienie pory ciemnej. Powinien być jeszcze śnieg i mróz, ale akurat u nas, na Pomorzu - piękną mamy wiosnę tej zimy. I może zaiste - jest w tym boża opatrzność, że na Bohaterem dzisiejszego wpisu jest Bóg Wiosny i Płodność - Jarowit. A z wpisem tym przychodzimy nieco poza kolejnością, ponieważ oprócz Niego został omówiony już cały panteon. Jakżeby więc tak Jaryłę pozostawić jako jedynego - nieomówionego? Zwłaszcza, że jest bardzo ważny w naszym kulcie, stojąc w centrum mitów i obrzędów wiosenno-letnich: Jego powrotu podczas Jarych Godów oraz o Jego swadźbie i pogrzebie na Kupałę. Prócz tego poświęcamy Mu osobną uroczystość w drugiej połowie kwietnia. Chociaż patrząc za okno ciężko oprzeć się wrażeniu, że Bóg Wiosny nie ma ochoty czekać aż do Jarych Godów.


Jaki temat dzisiaj? Walka ze słabościami. Zda się dobrze to pasować do Silnego, Młodego Boga, w ręce którego Słowianie z Wołogoszczy oddawali też bezpieczeństwo swoich ziem, czyniąc Go Bogiem Wojny. Oczywiście, jako taki zda się bliższy obrazowi korzystającego z życia młodego, jurnego wojownika, niż powściągliwego ascety. Czy jednak znaczy to, że nie można się do Niego zwrócić zmagając się ze słabostkami? Można! Korzystać z życia trzeba umieć i się nim cieszyć i zda się tego właśnie może nas nauczyć Jarowit. Zawierzenie Mu przez Przodków w wojnie jasno wskazuje, że oprócz radosnego czerpania z dobrodziejstw świata, żąda też Jarowit powstania na nogi w konieczności i sprawnego działania.

I na koniec. Jaryło to Bóg Wiosny, umierający i zmartwychwstający. Dodatkowo wpis ten wypada w przesilenie zimowe, kiedy umiera Stare Słonejko. Stare umiera, ale rodzi się nowe. Tedy może to jest właśnie ten aspekt Jarowita, na który trzeba dziś szczególnie zwrócić uwagę: nie poddawać się, ale nawet gdy wydajemy się sami sobie pokonani i w porażce - pozwolić sobie na zebranie nowych sił i podjęcie walki na nowo!

Szczodrych Godów!

2024-12-19

Po co nam tylu Bogów - Weles, a szukanie bezpieczeństwa

Pora ciemna właśnie zbliża się do swej kulminacji w przesileniu zimowym. Dzisiaj przychodzimy z wpisem o Dziaduniu Welesie. Czcimy Go, zapewne jak wszyscy niemal rodzimowiercy, od początku istnienia Jantaru; poza świętami słonecznymi, kiedy prosimy o uczestnictwo wszystkich Gospodarzy Świata, mamy dlań osobną uroczystość w lutym, a prócz tego - jest można rzec Gościem honorowym na święcie Dziadów. Razem z Bratem, Gromowładnym, zbudował nam świat i powołał do istnienia zarówno nas, jak i wiele innych stworzeń; choć przypisuje Mu się głównie autorstwo różnych strasznych i groźnych istot.

"Ofiarowanie konia Wołosowi", A. Czeko-Potocka (r. 1900).

Jaki temat nam się wylosował? Szukanie bezpieczeństwa i ochrony. Bardzo pasuje do Boga Zaświatów, który włada nad rozmaitymi stworami, i któremu w świetle tradycji - dobrze polecić się szukając przed nimi obrony. Oczywiście, w przekazywanych przez naszych Przodków opowieściach występują przede wszystkim wilki i inne głodne (zwłaszcza zimą) leśne zwierzęta, zapuszczające się nawet w pobliże ludzkich siedzib. Dla większości populacji dzisiejszej Polski - nie są już raczej pierwszym skojarzeniem z hasłem “zagrożenie”. Ale czy to znaczy, że jesteśmy rzeczywiście dużo bezpieczniejsi, a wokół nas nie ma żadnych drapieżników?

Są jak najbardziej i okulary animizmu pozwalają je wyraźnie dostrzec: są to duchy. Oczywiście, wiele z nich jest nam przyjaznych (a większości zapewne jesteśmy dość obojętni), lecz są wśród nich i takie, które czerpią radość z samego faktu szkodzenia i wyrządzania krzywdy. Tak wiara w duchy tłumaczy “niepojęte” niedopatrzenia, przez które dochodzi do tragedii, “niezrozumiałe” wybryki ludzi na co dzień całkiem spokojnych czy z drugiej strony: uporczywe trwanie kogoś w beznadziejnej sytuacji, z której na pozór łatwo mógłby wyjść. Jest to działanie żywiących się konkretnymi sytuacjami czartów. Tak jak w Przyrodzie są toczące zepsute mięso larwy much, tak w “osnowie” są byty mało przyjemne. Jest jednak coś jeszcze, o czym może większość z Was nie pomyślała: internet. Media społecznościowe, strony z memami, streamingi z serialami i inne pożeracze uwagi mają taki przemiał naszej świadomości, że choćby pierwotnie stała za nimi duchowa pustka (w której nieIstnienie wątpimy), to wnet coś by się tam zalęgło - dla zagospodarowania zasobów. W tej chwili zapewne stanowią stadko dobrze odkarmionych wąpierzy.

W większości takich biesów należałoby chyba raczej upatrywać potomstwa Żmija, niż Rogatego Dziadunia. Nie przekreśla to jednak możliwości zwracania się właśnie do Niego z prośbą o pomoc, kiedy wkraczamy na grząski grunt, czy stajemy w obliczu niebezpieczeństwa. Już narody starożytne upatrywały w Bóstwa Podziemnych tych, którzy mają władzę nad mocami ciemnymi i groźnymi. Skoro nasz Weles przez wieki chronił ludzi przed istotami z lasu - to i teraz warto Mu zaufać, gdy wkraczamy na grząski grunt, czy zgoła czujemy że ten usuwa nam się spod nóg.

2024-12-13

Po co nam tylu Bogów - Rod i Rodzanice, a szczęśliwe urodzenie dziecka

Niemal od początku swego istnienia Jantar oddaje cześć Rodowi i Rodzanicom - oddaje niezbyt często, ponieważ nie mają własnego święta, a jedynie podczas głównych świąt słonecznych. Były u nas kiedyś auspicja, czy by nie obchodzić święta Roda w styczniu, ale nie przeszło.

Jakby nie było, Bóstwa te wzywamy razem, jako zawiadujące tą samą sferą rzeczywistości - przeznaczeniem, możliwością, losem. Mieszkańcy niebieskiej siedziby, wyznaczają drogi, którymi chadza ludzka Dola. Jak przekazuje tradycja Przodków w trzy dni po narodzeniu dziecka, u jego kołyski stają trzy Narecznice czy Sudiczki, jak również zwano Rodzanice.

"W kołysce", Jean Monet (1867)

Zda się więc rzeczywiście trafnie wylosował się temat do omówienia, kiedy przedmiotem troski jest szczęśliwe urodzenie dziecka. Zważmy tu, że ani nie ma przesłanek, ani my nie twierdzimy, jakoby Rod czy Rodzanice byli szczególnie odpowiedzialni za kwestię konkretnie porodu. Zdecydowanie natomiast można owo “szczęśliwe urodzenie” traktować jako skutkujące szczęśliwym losem noworodka. Tradycja wprost przekazuje pozostawianie wówczas na noc drobnych monet, ciastek, wódki czy innego podarku, mającego obłaskawić Panie Przeznaczenia. Oczywiście, zdarzało się, że zabiegi takie pozostawały bez skutku i kolejne dzieci z pewnej rodziny “nie trzymały się” tego świata. Ufny w swoje siły lud uznawał to wówczas za winę zawziętych na ten ród Rodzanic i próbował Je oszukać - np. na tę trzecią noc wynosząc niemowlę do chaty sąsiadów czy sprzedając je na niby. Sami wątpimy w możliwość tak naiwnego oszukania Bogiń, sam lud chyba zresztą też, skoro takie opowieści często domyka pojawienie się w ostatniej chwili spełniającej swoją rolę - kreślącej przeznaczenie na czole dziecka - Bogini. Najlepiej więc w odnośnej sytuacji, pozostawić po prostu dla Nich dary: na ołtarzyku czy najlepiej na stoliku, który w onej trzeciej nocy od narodzin będzie w pobliżu kołyski i liczyć na Ich przychylność.

Z drugiej strony, czasem traktujemy owoce swoich starań jak swoje “dzieci”. Da się czasem słyszeć jak ludzie mówią o dokonaniach swoich czy swoich bliskich “ta firma / projekt / wydarzenie to jej/jego dziecko”. Jeśli rzeczywiście wkładamy w coś tak dużo serca i wysiłku, że gotowiśmy traktować to w ten sposób, to widocznie wplecione było w nasze przeznaczenie. Zda się warto wówczas zanieść prośbę do Bóstw Losu i Możliwości, żeby się to dobrze i szczęśliwie spełniło.

2024-12-06

Po co nam tylu Bogów - Dadźbóg, a siły do działania

Jednym z Bogów, którym cześć oddajemy od początku istnienia Gromady jest Dadźbóg - Słonejko. Z jednej strony nie ma u nas dedykowanego “Święta Dadźboga”, z drugiej, Jego cyklem wyznaczone są daty czterech głównych świąt słonecznych.

Wszechwidzący Słonejko patrzy jasnym wzrokiem z Nieba, dobywając dla nas z ciemności świat, w którym możemy żyć i działać, On daje siłę zielonym roślinom do wzrastania, a swoim światłem przepędza większość złośliwych duchów. To nadto wystarczy, by widzieć w Nim jednego z największych Obrońców ładu świata. A dzisiaj o zwracaniu się do Niego kiedy czujemy, że brak nam siły i werwy do działania, a rzeczy układają się nie tak jak powinny.

"Dadźbóg" pędzla Andrieja Szyszkina, 2016

Słońce jest źródłem znanego nam życia, więc zwrócenie się doń w takich sprawach zda się w pełni zasadne. Można prosić wprost o pobudzenie naszego wewnętrznego Ognia - by płonął tak jasno, jak ten Ogień na niebie. Można w modlitwie porównać siebie do zielonego drzewa, które wystawia swe liście do życiodajnych promieni światła. Wydaje się oczywiście, że najlepszą porą do takich działań jest świt, lub południe, kiedy Słonejko właśnie wstaje lub jest Jego jasności najwięcej.

Oczywiście, pozdrowić Słonejko o świcie i w południe - oraz o zmierzchu - nie zawadzi nawet wówczas, kiedy nic nam nie dolega. I nie trzeba zniechęcać się tym, że akurat jest pochmurno i Słonejka nie widać - On tam za chmurami jest i być może - może nas usłyszeć.

Ciekawą sprawą jest też modlenie się do Słonejka o zmierzchu, kiedy kładzie się spać, znika ze świata. Nasi Przodkowie często mówili, że kładzie się do Morza. Zda się to być dobrą sposobnością, by poprosić Go o przepędzenie z tego świata - i do Morza wygnanie - “złego”, które odbiera nam siły i zawadza: by gnał czarta przed sobą, jak ściganego szkodnika. Również takiej pomocy można szukać u Dadźboga.

2024-11-29

Po co nam tylu Bogów - Swarog, a zdobycie miłości ludzi

Od początku istnienia grupy oddajemy cześć Swarogowi, jako Kowalowi, który wykuł Słońce - i jest Ojcem Dwóch Braci, Peruna i Welesa, oraz jest przywódcą boskiego rodu. Nie zawracamy Mu głowy przyziemnościami, ani nawet nie poświęcamy Mu osobnych uroczystości - zamiast tego zapraszamy Go do uczestnictwa w głównych świętach słonecznych. Ojca Bogów zaczepiamy nieco bardziej w czasie obrzędu przesilenia zimowego, Szczodrych Godów. Wtedy odbywają się auspicja - wróżby decydujące o kształtowaniu się i rozwoju uprawianej w Jantarze kultu. Pytania kierujemy wtedy właśnie do Kowala, sądząc, że Ojciec Bogów - wie najlepiej co będzie dobre.

Za zdjęcie pięknie dziękujemy Przemysławowi Ivarowi Chacińskiemu :)

Temat, który wylosowaliśmy dotyczy zdobywania “miłości ludzi” - rozumianej przede wszystkim jako szacunek i poważanie. Jak taka sprawa, mocno społeczna, ma się do Boga, którego zarysowaliśmy jako raczej biernego, bo zbyt zajętego sprawami boskimi? Wbrew pozorom całkiem dobrze pasuje. Jedno co, to właśnie z racji tej bierności skupimy się dzisiaj nie na propozycji modlitwy do Swaroga, którą swoją drogą umiarkowanie zalecamy, ale na czerpaniu natchnienia z dawanego przezeń przykładu.

Jaki jest więc ten Bóg? Zapoczątkował istnienie, rozbijając od wewnątrz Jajo kosmiczne, od Niego pochodzi dwóch Bogów najbardziej kształtujących świat. Podarował światu światło niebieskie, Słonejko, a ludziom - narzędzia kowalskie i ład społeczny. Jednocześnie odsunął się potem od spraw tego świata, zajmując się raczej sprawami stricte boskimi.

Nie zachęcamy do zawracania głowy Ojcu Bogów swoimi ambicjami społecznymi. Zamiast tego lepiej spróbować Go naśladować. Dać z siebie coś dobre i twórczego społeczności, o którą zabiegamy. Wzmacniać panujący w niej ład (chodzi oczywiście o ‘ład’, który stwarza warunki do rozwoju, nie o toksyczną stagnację) i jej stabilność. Samemu natomiast skupiać się na rzeczach, które uznamy dla tej społeczności za rzeczywiście ważne.

Czy brzmi to jak utopijna wizja kogoś, kto zamiast poklasku i wdzięczności zyska jedynie dużo pracy i niewiele w zamian? Być może. Z jednej jednak strony - nikt nie mówi tu, by “dobro czynić milcząc”. Cieszmy się i chwalmy (chwalmy - nie “przechwalajmy”) swoimi osiągnięciami. Ze strony drugiej - pamiętajmy, że Swarog działał i działa przede wszystkim pośród Bogów. Warto o tym pamiętać, wybierając grupę, o którą zabiegamy.

2024-11-20

Po co nam tylu Bogów - dzisiaj nie o Bogach, lecz o duchach i wprowadzaniu się na nowe miejsce

“Animizm” pozostawałby tylko pustym hasłem, gdyby nie szła za nim rzeczywista wiara w duchy - wiara nie tylko pojęciowa, ale i praktyczna, polegająca na wchodzeniu w tymi duchami w różne układy. Jedną rzeczą jest deklaratywne mówienie o istnieniu “duszy domu”, a czym innym próba układania się z tą duszą.

W przypadku Jantaru animizm należy do żelaznego kanonu i jako taki pojawia się przy wielu różnych okazjach. W naszej obrzędowości ma wyraz przy każdym święcie - za każdym razem przed rozpoczęciem ‘właściwych’ uroczystości udajemy się do istot gospodarzących w miejscu wybranym do obchodów święta. Idziemy z pieśnią i podarkiem, by zaskarbić sobie ich przychylność. Jakby nie było - wchodzimy z naszym Ogniem do ich domu.

Ten piękny obraz namalowała dla Was nasza utalentowana Dominika :)

I dzisiaj temat wylosował się bardzo adekwatny: urządzanie się w nowym miejscu. Dla wielu z nas ma to częściej wymiar wchodzenia do nowo nabytego/wynajętego mieszkania niż karczowania lasu pod budowę nowej chaty, ale zasada pozostaje ważna: chcemy wprowadzić się do miejsca, w którym ktoś już jest - duchy. Oczywiście, nie oznacza to, że wszystkie domy są “nawiedzone”, a jedynie że uczestniczą w sakralnej ciągłości całego świata.

Tak jednak jak Bogowie przejawiają pewne dość stałe archetypy i np. w modlitwy do Swarożyca, wypowiadane dla zapewnienia poczucia jedności rodzinie, czy dla przepędzenia skądś złośliwych bytów będą mieć sporo cech wspólnych - tak ożywiające różne miejsca istoty będą różne. Wkroczenie gdzieś, gdzie przebywała rodzina patologiczna, z królującą na stole najtańszą wódką i codzienną przemocą, może wymagać wręcz egzorcyzmów i rozwiązań niemal siłowych, albo wręcz przeciwnie: próby uśmierzenia i ułagodzenia tych istot. Tymczasem wprowadzając się tam, gdzie mieszkali ludzie twórczy i energiczni, dający z siebie dużo dla świata - może wystarczyć przedstawienie się zastanym duchom i zwrócona do nich prośba o traktowanie odtąd jak swojego.

Rzecz jasna, większość z nas nie przeprowadza się zbyt często. Większości z nas zdarza się jednak choć raz na jakiś czas podróżować, czy to na wakacje, w gości czy w delegacje. Nawet w takim przypadku warto zainstalowanie się w nowym miejscu rozpocząć od zwrócenia się do obecnych w nim duchów. Do takich “wizyt krótkoterminowych” można, a wręcz trzeba, zaliczyć takie okazje jak nocowanie w lesie czy w ogóle na łonie Przyrody.

Z racji różnorodności miejsc, a więc i zamieszkujących je bytów trudno podać jednoznaczną propozycję modlitwy, czy sposobu złożenia im obiaty, może oprócz ogólnych wskazówek związanych z solą. Tradycja dość jasno łączy ją z duchami sfery “oswojonej”, zamieszkałej przez człowieka, uważając jednocześnie za niemiłą istotom wodnym, leśnym czy w ogóle “nieoswojonym”. I jak złożyć dar dla duchów? W lesie jest to dość proste, bo zostawione pod drzewem jabłko zjedzą duchy wcielone w zwierzęta. Większość z nas nie ma jednak w domu myszy i innych żyjątek, w którym mogłyby przejawić się domowe duszki. Można jednak zostawić symboliczną obiatę w wybranym kącie, na małym talerzyku, skąd potem zabierzemy ją do spalenia w Świętym Ogniu.

2024-11-14

Po co nam tylu Bogów - Żywia, a pomoc w chorobie

Dzisiaj przychodzimy z wpisem o Bogini nieco mniej znanej, o Żywii. My sami czcimy Ją od niedawna; w tegoroczne Szczodre Gody będzie dopiero druga rocznica od czasu przyjęcia Jej kultu drogą obrzędowego auspicjum. W tej chwili nie obchodzimy ku Jej czci osobnej uroczystości, prosząc Ją o uczestnictwo w głównych świętach słonecznych. Źródła historyczne nie przekazują zbyt wiele na Jej temat; mamy wzmiankę Długosza, że wśród Bóstw polskich “Był też bóg życia, zwany Żywie”, co zestawia się z “Siwą - Boginią Połabian” Helmolda; zapis “Siwa” odczytuje się jako *Żywa. 

Wobec tak szczątkowych wiadomości z przeszłości, nasz kult oparty jest przede wszystkim na poszukiwaniach duchowych: Żywia to Bogini, która cieszy się życiem. Przejawia się we wszelkich odczuciach szczęścia, kiedy nasz byt daje nam zadowolenie i poczucie, że “jest dobrze”. Bogini przejawia się tam, gdzie godzą się zwaśnieni bracia i cichnie burza, ale też w matkach, cieszących się ze swoich dzieci. Tu zda się delikatnie wchodzić w dziedzinę Mokoszy, jednak - kreślenie przez nas ostrych granic między dziedzinami Bóstw byłoby doprawdy śmiechu warte, więc damy temu pokój. Chociaż - może Pani Żywia doceniłaby kolejną sposobność do chichotu.

Jaki temat nam się wylosował? Choroby. Zda się, że ciesząca się życiem Bogini jest więcej niż odpowiednią Adresatką problemów zdrowotnych. Niedomagania zdadzą się być w ścisłej czołówce rzeczy, które nasz dobrostan pogarszają. Można więc do sprawy podejść na (co najmniej!) dwa sposoby: albo prosić Boginię o pomoc w zdrowia odzyskaniu, by móc dalej życiem się cieszyć… albo w znalezieniu radości z życia mimo choroby!

Żywio Rześka, czci wesołej Pełna,
Co się śmiejesz, jak Słoneczko Jasne,
Pomóż Piękna, pocieszyć zdróweńko,
By wróciło,
Mnie do pląsu Twego zaprosiło!


Albo właśnie w taki sposób:

Pociesz Pani, zmęczonego człeka,
Sporom cierpiał, ale śmiać się pragnę,
Okruch złoty, co się świeci jasno,
Zabrać nie daj, czartu zaraźnemu,
By mi jaśniał, nadzieją ogrzewał!