2024-07-24

Dąb – boskie drzewo

Dąb (z łac. Quercus) charakteryzuje się koroną szeroką, nieregularną i rozgałęzioną. Drzewa są długowieczne i żyją 800-1200 lat osiągając wysokość do 38, a nawet 50 metrów. Kora dębu zawiera garbniki o właściwościach ściągających.

Dąb należy do do grupy trzech drzew, które są związane z Bogami słowiańskimi: cis jako drzewo śmierci jest kojarzony z Welesem, lipa z matką Mokosz, a dąb jest związany z Perunem.

Większość pierwotnych ludów Europy, także starożytni Rzymianie i Grecy, uważali że potężne i wiekowe dęby są siedzibą Bogów - Jowisza i Zeusa. Jedno z najwyższych odznaczeń wojskowych starożytnego Rzymu (Corona civica) ma właśnie postać wieńca z liści dębowych. Wikingowie poświęcali dęby Thorowi. Celtyckie słowo „druid” jest powiązane z praindoeuropejskim rdzeniem *deru oznaczający dąb lub drzewo. Symbolem zarówno naszego Peruna jak i bałtyjskiego Perkuna też jest dąb. 


Dlaczego starożytni ludzie łączyli dąb z najwyższymi Bóstwami różnych panteonów? Powodów może być kilka:

  • dąb symbolizuje siłę, wytrzymałość oraz mądrość, 
  • przyciąga pioruny częściej niż inne drzewa, 
  • dąb jest utożsamiany z drzewem świata (chociaż skandynawski Yggdrasil był akurat jesionem).

Dąb ma wiele zastosowań gospodarczych: 

  • wyrób mebli, 
  • kora dębowa zawiera dużą ilość taniny i od stuleci jest stosowana w garbarstwie do wyprawiania skór,
  • w dawnych czasach kora dębowa była używana do wyrabiania czarnego barwnika, np. do barwienia jajek na pisanki,
  • w czasie wielkich głodów żołędzie były chętnie zjadane przez ludzi w Europie, zaś rdzenni Amerykanie lubili jeść żołędzie także w czasach obfitości,
  • w średniowieczu powszechne było karmienie trzody chlewnej żołędziami – szacuje się, że aby utuczyć wieprza potrzeba było żołędzi z aż 25 dębów! 
  • żołędzie można po pewnych przygotowaniach zmielić i nasze babki i dziadowie pili tzw. żołędziówkę - znamiennik dla kawy nie zawierający kofeiny ale mający szereg prozdrowotnych właściwości. 

Żołędzie zawierają witaminy z grupy B oraz takie składniki mineralne jak mangan, miedź, fosfor, żelazo, magnez, wapń czy potas. Osoby chore na nadciśnienie mogą spokojnie pić tę „kawę” ze względu na brak kofeiny. A dzięki zawartości potasu i magnezu żołędziówka redukuje napięcia i stres, wspiera trawienie i nie podrażnia przewodu pokarmowego, jest więc idealna dla osób ze wrzodami żołądka. Etapy robienia kawy żołędziówki: nazbierać żołędzi, moczyć je w wodzie i obrać z łupinek, zmielić, wysuszyć, uprażyć i zaparzyć kawę. Obecnie można kupić gotową kawę w sklepach ze zdrową żywnością.

Dąb ma szereg zastosowań magicznych. Według ludowych podań nigdy nie ścinano wiekowych dębów. Nazywano je „opiekunami lasów” i „ojcami dębów”, bo właśnie pradawne drzewa są wybierane przez Bogów na swoje siedziby. Słowianie dokonywali obrzędów pod tymi dębami, a i w naszym Chramie w obecnych czasach praktykujemy takie rytuały - poczytajcie o naszej [ Dodolicy ]. Kolberg pisał w XIX wieku, że w Kieleckiem wierzono iż liście dębowe przykładane na czoło i pierś człowieka miały moc jego wskrzeszenia. Istnieje też wiele opowieści o sierotkach, które znajdowały końską czaszkę, a w niej żołądź, z którego wyrastał potem dąb ze złotymi liśćmi i żołędziami. 

Wierzono też, że w celu zwiększenia swojej siły należy upiec chleb na dużych liściach dębu, a po zjedzeniu tak przygotowanego pieczywa siły od razu przybędą. Okadzanie się dymem z liści dębu jest skuteczne przeciwko czarnej magii, czartom i innym demonom. Dym taki oczyszczał też skażone powietrze. Ponadto dębowe kołki zabezpieczały groby i trumny topielców oraz wisielców, aby nie wstali oni ze swoich mogił i zła nie czynili. Z witek dębowych wiło się rózgi weselne, a także zatykano je w strzechę na Kupałę. Lecz jeżeli samotny dąb rósł przy drodze lub polu – oznaczało to, że leży pod nim martwy człowiek i zamiast soków płynie w nim krew.


Według naszych Przodków żołędzie służyły do rozmaitych wróżb czynionych we wrześniu i mających przewidzieć przyszły urodzaj:

  • pajęczyna na żołędziu - będzie zły rok,
  • robaki poczynają toczyć żołądź - będzie rok obfity i do ożenku dobry,
  • pusty żołądź oznacza śmiertelność i pożary, 
  • zbyteczny żołędzi zbiór czy też ilość oznacza mroźną, zimę z mnóstwem śniegu i obfitym rybołówstwem,
  • chudy żołądź - trzeba się przygotować na wielkie upały i brak wody,
  • wilgotne jądro żołędzia zapowiada mokry rok i powodzie,
  • jeśli jądro żołędzia jest twarde, będzie dużo zboża, ale zarazem morderstw i wilkołaków.

Oprócz zastosowań magicznych dysponujemy też sporą wiedzą na temat zastosowań dębu w medycynie tradycyjnej. W lecznictwie ludowym stosowano preparaty z dębu wewnętrznie i zewnętrznie w leczeniu ludzi i zwierząt. Krowa cierpiąca na kolkę dostawała do wypicia wywar z kory dębowej i rdestu. Płukanie jamy ustnej wywarem z kory dębowej pomagało na ból zęba. Jeszcze wracając do zastosowań magicznych musimy nadmienić, że także przy „zamawianiu” bólu zębów wspominano właśnie o dębie, obok kamienia i zająca.

Odwar z żywej kory dębowej pomagał też rzekomo na boleści przy wydzielaniu moczu. W Poznańskiem chłopca chorego na kiłę przeciągano trzykrotnie przez rozłupany pień dębu, który na powrót zbijano, a gdy drzewo się zrosło, choroba znikała. Preparaty z dębu bywały stosowane w rozmaitych chorobach żołądkowych. Wywar z kory stosowano do mycia włosów. W powiecie łańcuckim bydło chore od leśnej paszy leczono przy pomocy odwaru z kory dębowej z dodatkiem niesolonego masła.

Dziś stosujemy dąb tylko zewnętrznie w postaci odwarów, kąpieli i płukania. Dzięki zawartości garbników preparaty te mają właściwości ściągające i stosuje się je w chorobach skóry, odmrożeniu, hemoroidach i nadmiernej potliwości. 

Jeżeli jesteście zabiegani i w wiecznym niedoczasie, możecie też wysłuchać tego wykładu :)


Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparaty z dębu, powinniście wcześniejszej konsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :) 

autor: Guślarz Nikrug

Bibliografia:

  • "Farmakognozja", Stanisław Kohlmünzer (1977)
  • "Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych" - Słownik Adama Fischera (2016)
  • "Sekrety ziół. Wiedza ludowa, magia, obrzędy, leczenie", Elżbieta Szot-Radziszewska (2005)
  • "Receptury poleskich znachorek", Alla Alicja Chrzanowska (2022)
  • "Zioła na każdą chorobę", Wydawnictwo „Jot” (2018)

2024-07-21

Święto Peruna, Borodziej (20.VII.2024)

Jak nakazuje prastary zwyczaj, zebraliśmy się wczoraj w Borodzieju na styku Gdańska i Sopotu, aby uczcić Boga Peruna obrzędem, igrzyskami i biesiadą. Ku naszej radości zjawiło się kilka nowych osób, kilka dawno niewidzianych osób oraz większość stałych chramian :)


Ten piękny bukiet kwiatów został przyniesiony przez Waldka. Fot. Natálie Golemienko.

Obrazek z Perunem był nagrodą w igrzyskach. Fot. Natálie Golemienko.


Ten piękny wisior dostaliśmy od Piotra Gawora - dziękujemy!!!

Wynajęta przez nas wiata w Borodzieju zapewniała nie tylko ławy, stoły i dostęp do wody oraz WC, ale także mnóstwo drewna. 

Panowie nieźle się narąbali ;)

Pytacie nas czasem, o której zaczyna się obrzęd. Niestety, ze Słowianami już tak jest, że wszelkie próby organizacji przypominają zbieranie kotów w jedno stado. Obrzęd zacznie się wtedy, gdy już wszyscy przyjadą i rozłożą swoje dary obiatne i biesiadne na stole i gdy zostaną wykonane wszystkie inne czynności przedobrzędowe. W zeszłym roku raz zdarzyło się nam zacząć punktualnie i wszyscy byli w głębokim szoku. W dużym skrócie: obrzęd zacznie się, gdy żerca zadmie w róg.

Obrzęd zacznie się, gdy żerca zadmie w róg.

Każdy nasz obrzęd zaczynamy od udania się z ofiarami dla Duchów miejsca, w którym obrzędujemy. Następnie ustawiamy się w kolejce do oczyszczenia - obmycia rąk i ust wodą i okadzenia dymem. 


Po oczyszczeniu nastąpił obrzęd właściwy, podczas którego zaprosiliśmy Peruna i Przodków, złożyliśmy im ofiary, a także wznosiliśmy toasty za sprawy dla nas ważne.


Podczas składania ofiar podchodzimy do Ognia całą rodziną.

Dominik wykorzystuje chwilę nieuwagi i próbuje zjeść cały kołacz.

Po obrzędzie panowie przystąpili do igrzysk ku czci Peruna. Tegorocznymi konkurencjami były:
  • siłowanie się na rękę kapitanów drużyn,
  • bieg w sztafecie,
  • przeciąganie liny cumowiniczej
  • i nowość - zapasy!!! Należało wypchnąć przeciwnika poza wyznaczony obszar. Nie wolno było gryźć ani powodować innych uszkodzeń ciała, ale wolno było rzucać ;)  Igrzyska wygrali Grzegorz oraz Lucek.







Po igrzyskach przystąpiliśmy już do biesiady właściwej, podczas której trochę muzykowaliśmy. Biesiada nie stanowi zakończenia celebracji, a jest jej integralną częścią – wciąż odbywa się w obecności zawezwanych Bóstw i Dziadów, należy więc zachowywać się godnie. Podczas biesiady rozmawiamy ze sobą, chwalimy się co tam u nas słychać, czasem też słuchamy pradawnych bajek i śpiewamy. Tu macie okazję zaobserwować Dominika plumkającego na przyniesionym instrumencie:



Nasi chramianie w ich naturalnym środowisku:



Wśród uczestników obrzędu była też przeurocza chihuahua o imieniu Bestia. Jeszcze urośnie o 1/4 i wszystkim pokaże, na co ją stać. Pytacie nas czasem, czy na obrzęd można zabrać zwierzę. Otóż tak! Decydując się na zabranie pupila weźcie jednak pod uwagę, że niektóre obrzędy mogą trwać dwie godziny, podczas których śpiewamy, krzyczymy “Sława” i gramy na bębnach. Jeżeli nie macie pewności czy Wasz zwierzak wytrzyma te warunki i nie będzie w sposób istotny zakłócał przebiegu obrzędu to lepiej go nie męczyć i zostawić w domu. Bestia była bardzo grzeczna przez cały czas trwania obrzędu :)



Byliśmy też podpatrywani przez nowoczesne technologie i jak tylko dostaniemy jakieś materiały, to się z Wami podzielimy na naszym profilu facebókowym :)


Dziękujemy wszystkim uczestnikom obrzędu za tak liczne stawienie się :) Następne święto - ku czci Mokoszy - odbędzie się 17. sierpnia. Wypatrujcie wydarzenia na naszych mediach społecznościowych!


2024-07-17

O losie słów kilka

Stwierdzenie, że "nie ma przypadków" może brzmieć dość prowokacyjnie dla współczesnego człowieka. W istocie jest jednak jedynie logicznym rozwinięciem poglądu o wszechobecności Bogów i duchów. Skoro bowiem uznajemy już ich istnienie, to zgadzamy się też na Ich wpływ na losy świata - w tym tego doczesnego, fizycznego. W innym razie byłoby to spychanie religii w psychologię czy poetykę.

Fot. Dawid Brzozowski

Wróćmy do przewodniego hasła o braku zdarzeń los... o właśnie - "los". Wystarczy rzut oka na religijne tradycje z naszego kręgu kulturowego oraz na nasze własne, słowiańskie, dziedzictwo, by przekonać się, że nasi Przodkowie nie wierzyli w "przypadki". W jednym szeregu z greckimi Mojrami, islandzkimi Nornami czy bałtyjską Lajmą stają nasze Rodzanice (zwane też gdzieniegdzie Sudiczkami czy Narecznicami), naznaczające człowiekowi jego przeznaczenie. Czy wyznawca wiary rodzimej miałby przez to przyjąć, że wszystko już dawno ustalono, i że nie da się niczego zmienić? To raczej wątpliwe. Zacznijmy od własnej niewiedzy: raczej nikt z nas nie wie, "co" dla nas Bogi przewidziały i w jakim zakresie; czy jednak któraś wątek nie zależy od wyboru dokonanego w węzłowej, ważnej chwili.

Jaki zrobić praktyczny użytek z takiego postawienia sprawy? Rozglądaj się. Nie popadaj w nadinterpretacje i paniczne wypatrywanie "znaków" za każdym rogiem, ale nie lekceważ ich, kiedy się już pojawią. Ćma krąży przy zdjęciu po prababci? Może to ona domaga się uwagi i wspomnienia jej? Na kupionym w przelocie pudełku zapałek jest zdjęcie ważnego dla Ciebie zwierzęcia? Może opiekujący się Tobą duch dodaje Ci otuchy (albo każe mieć się na baczności!)? Zwracaj uwagę na rzeczy drobne, z pozoru mało znaczące, ale wpisujące się w większą całość. 

2024-07-11

Język, sąsiedzi i religia

Jako rodzimowiercy wciąż jesteśmy dla większości sąsiadów (raczej egzotyczną) mniejszością, niż w pełni zrozumiałym zjawiskiem. Pośród licznych zagwozdek rodzących się „na styku światów” pojawia się i ta, związana z językiem. Czy określać siebie jako „poganina”, jak mówić o swoich obrzędach i ludziach z grupy rodzimowierczej? Ten temat zaczepiamy dzisiaj.

Najpierw jednak cofnijmy się w czasie – nie bardzo daleko, bo do sierpnia zeszłego roku. Święto Boga Morza, obchodzone przez Jantar na plaży Wyspy Sobieszewskiej. Oprócz nas, świętujących, są w pobliżu obserwujący nas postronni. Całkowicie nieinwazyjni, ale są. Po skończonej uroczystości podchodzi do mnie (żercy) miła starsza pani i dopytuje co my tu robimy – zwracając się per „proszę k s i ę d z a”. Pani domyśla się i rozumie, że to nie jest prawidłowy termin, ale nie robi tego złośliwie, była bardzo sympatyczna (jeśli Pani to czyta, to pozdrawiam!). Pani po prostu odruchowo użyła języka dla siebie zrozumiałego. Takoż i ja – wiedząc, że rozmowa będzie raczej krótka, a my jesteśmy dla pani zjawiskiem nowym – postawiłem na informacje proste i strawne, wyjaśniłem więc, że chodzi nam o oddawanie czci Starym Bogom, o nasze polskie tradycje, o rodzinę, itd. Skutek był chyba całkiem dobry, bo pani pożegnała się z uśmiechem, rada że dane jej było zapoznać takie coś jak „rodzimowierstwo”.

Historyjka służy pokazaniu, że nie ma się co obrażać, jeśli nasz obrzęd zostanie nazwany „mszą” przez nieuświadomionego postronnego, a żerca „księdzem”. Jak w przykładzie z tą panią: nie musi to być działanie złośliwe, a po prostu odwołanie się do znajomych klisz poznawczych. Któż tego nie robi? 

Z drugiej strony: szanujmy się. Takie sprawy jak pisania „Bogowie” z wielkiej litery i pisanie o Nich w czasie teraźniejszym, a nie przeszło-rekonstrukcyjnym („Perun jest naszym Bogiem Gromowładnym” vs. „Słowianie czcili Peruna jako Boga Gromowładnego”, czy wręcz „Perun był Bogiem Gromowładnym”) to detale drobne, a jednak przekazujące ważny komunikat: nasza religia jest żywa i naprawdę wierzymy w Naszych Bogów. Pewnego wyczulenia wymaga też sprawa samego nazewnictwa. Nazywanie samych siebie „poganami” (sami tak czasem robimy, przyznajemy się!) to przejmowanie obraźliwego słownictwa chrześcijańskiego. To tak, jakby prawosławni mówili o sobie „schizmatycy”, a mormoni „heretycy”.

Należy wątpić, czy udałoby się stworzyć (i czy w ogóle byłoby to celowe) jakiś „indeks słów zakazanych” czy inny „słowniczek słów zalecanych”, jednak kończymy dziś konkretnym wnioskiem (a nawet dwoma!) - opowiadając postronnym o rodzimowierstwie:

  • mów zrozumiale,
  • szanuj swoją religię.


2024-07-02

Prywatne praktyki duchowe

Dotarły do nas słuchy, że wielu z Was chciałoby praktykować duchowość na co dzień a nie tylko od święta, ale nie bardzo wiecie, jak się za to zabrać. Rozpuściliśmy więc wici wśród naszych chramian i sympatyków, aby podzielili się z nami swoimi prywatnymi praktykami duchowymi. W tym wpisie przybliżymy Wam różne sposoby prowadzenia kultu prywatnego, takie jak modlitwy, medytacje przy domowym ołtarzyku, rytuały związane z ogniem, zachowania na łonie Przyrody i wiele innych. Oprócz tego jak zwykle polecamy Waszej uwadze [ ten wpis ]

Rytuały codzienne

Wielu naszych chramian zaczyna dzień od powitania Słonejka, a kończy przez powitanie Księżyca. Do tego dochodzą codzienne modlitwy, medytacje i składanie ofiar na domowym ołtarzyku. 

Michał pisze: "Na wieczór składam małą ofiarę przez Ogień za pomocą pęsety, dziękując za dzień lub składając intencję. Praktykuję wieczorną medytację jako formę modlitwy do Bogów. Palę też w moździerzu zioła, aby dym ułatwiał mi medytację i oczyszczam dom z negatywnej energii". Klaudia również wykorzystuje medytację jako modlitwę: "Z najbardziej regularnych rzeczy to medytuję przy akompaniamencie ziołowych kadzideł. To taki odpowiednik codziennej modlitwy".

Paulina napisała: "Codziennie rano witam się ze Słońcem, modlę się do Doli i Słoneczka o dobry dzień. Wieczorem modlę się do wszystkich znanych mi Bogów, jeżeli proszę o coś konkretnego lub dziękuję - w zależności jaki Bóg opiekuje się daną sprawą, to składam Mu ofiarę w formie jakiegoś napoju/jedzenia".

Z kolei Natalia prawie codziennie rozwija swoją duchowość na łonie Przyrody: "Jak rano chodzę na spacery do naszego lasu, to mam takie swoje jedno miejsce gdzie zrobiłam wieżę z kamieni i tam składam ofiary duchom miejsca lub Bogom - przynoszę coś co lubię, np. mleczny napój Miller Milch, jakieś słodkie pieczywo, płatki owsiane, mleko w proszku. Ofiarę leję/sypię na wieżę z kamieni."

A jeszcze inni nasi chramianie, Agnieszka i Piotr, podtrzymują na domowym ołtarzyku ogień przez 12 godzin dziennie.

Ten piękny ołtarzyk należy do naszej chramianki Pauliny :)

Rytuały sytuacyjne i celowe

A cóż to takiego? Otóż są to wszelkie "czynności" duchowe wykonywane od czasu do czasu, gdy sprzyja ku temu sytuacja (np. podczas pełni, nowiu, burzy, wizyty w miejscu mocy) lub gdy mamy określony cel - chcemy podziękować Bogom za coś lub poprosić o pomoc w trudnych sprawach.

Niektórzy z naszych chramian składają Chorsowi ofiary podczas pełni, inni zaś w trakcie nowiu. A pewna nasza parafianka obchodzi obydwie te fazy księżyca: "w Pełnię zrzucam, co niepotrzebne, w Nów skupiam się na tym, co chciałabym żeby kwitło".

A taki piękny Księżyc ustrzelił nasz chramianin Samuel :)

Sytuacją może też być... cała pora ciemna! Agnieszka pisze: "W porze ciemnej podczas morsowania zawsze zdaję relację z całego tygodnia Morskiemu Bogu, dziękuję za wszystkie dobre rzeczy, jakie mnie spotkały i proszę o zdrowie i pomyślność dla bliskich. Kiedyś głównie prosiłam o różne rzeczy dla siebie, ale wówczas Morze dużo częściej było wzburzone i wręcz wypluwało mnie na brzeg - wyglądało to na reakcję 'A paszła won z tymi swoimi głupimi intencjami!' - więc teraz głównie dziękuję. Na pierwszym i ostatnim morsowaniu składam też ofiarę do Morza z prośbą i z podziękowaniem za pomyślny sezon". 

Leila również jest entuzjastką pory ciemnej: "Zauważyłam, że najbardziej praktykuję późnym latem, jesienią i zimą, a od przedwiośnia do lata jest mi trudniej. W tym cyklu chcę szukać równowagi i docenić również jasną porę."

Dla wielu osób ważnym elementem rytuałów celowych jest zapalenie świecy. Klaudia pisze: "Jeśli chodzi o ofiary "celowe" to najczęściej tworzę od podstaw (z wosku i barwników) świecę z dodatkiem ziół, kwiatów i olejków eterycznych. Czasem może z jakichś drobnych minerałów. Następnie jest stopniowo spalana, a ja przy niej czuwam (medytuję)". 

Anna również medytuje przy świecy: "Przed sytuacjami wymagającymi mojego zaangażowania wyciszam się i odpalam świecę. Witam Gościa W Czerwonym Płaszczu, dziękuję za przybycie. Skupiam się na płomyku - na tym jaki jest, czy stabilny, czy łatwo mi było zaprosić, jak zaproszenie zostało przyjęte. To mi daje również wgląd w siebie. Jeśli ogień gaśnie albo przychodzi z trudnością, porozumiewam się ze sobą - czy bardzo mi zależy na sprawie, i będę krzesać aż padnę czy to jest ok, że może nie wyjść. Gasząc dziękuję za obecność żywiołu lub sygnalizuję otaczającym mnie ludziom "ta świeca ma się wypalić do ostatniego milimetra knota". 

Monika traktuje zapalenie świecy jako formę zaproszenia: "Są wieczory kiedy zapalę świeczkę, ale raczej na zasadzie zaproszenia Bogów do siebie, żeby ze mną podziergali, pobyli kiedy spędzam czas z rodziną czy przyjaciółmi". 

A jeszcze inni nasi chramianie palili gromnicę podczas ulewnego deszczu w intencji "proszę nie zalać znowu naszego sufitu w kuchni!" - ale nareszcie się wyprowadzili i teraz pewnie kto inny pali gromnicę pod tym samym sufitem...

Całkiem niedawno opublikowaliśmy [ tekst ] o powinności dziękowania Bogom za wysłuchiwanie i spełnianie naszych (nie oszukujmy się - przeważnie przyziemnych) próśb. Nie wspomnieliśmy jednak o tym, jak praktykowanie wdzięczności wpływa na człowieka. Otóż istnieje wiele prac naukowych opisujących dobroczynny wpływ wyrażania wdzięczności na gospodarkę hormonalną u człowieka! Praktykowanie wdzięczności reguluje produkcję kortyzolu (tj. hormonu stresu) jednocześnie obniżając poczucie stresu i lęku. Regularne wyrażanie wdzięczności pobudza też produkcję tzw. hormonów szczęścia - dopaminy i serotoniny. Tak więc zamiast dreptać w miejsca mocy tylko "po prośbie", skupcie się w swoich praktykach celowych również na wyrażaniu wdzięczności.

Nasza chramianka Dominika woli właśnie wyrażać wdzięczność: "Nie używam „formułek” do modlitw, raczej po prostu mówię swoimi słowami co mam do powiedzenia, raczej staram się modlić z wdzięcznością niż z prośbami. Wydaje mi się że większość problemów jest ludzkich i ludzie muszą sobie z nimi poradzić. Bogom zwykle dziękuję za udany dzień, jakieś miłe rzeczy w ciągu dnia, za moją małą rodzinkę i takie „codzienne” sprawy. Jak już się zdarzy że chcę o coś poprosić, to zapalam gromnicę i chwilkę się skupiam na intencji tego co bym chciała, np. za zdrowie mamy". Klaudia pisze: "miejsca mocy odwiedzam raczej w wariancie dziękczynnym", Natalia również zeznaje: "zazwyczaj o nic nie proszę, dla mnie to forma podziękowania".

Praktyki duchowe na łonie Przyrody

Prócz prawienia, "że animizm", zajmujemy się wieloma innymi, pożytecznymi rzeczami - np. duchami Przyrody, na teren której wkraczamy. Ale najpierw uwaga techniczna: są ludzie o dobrych serduszkach, chętni widzieć Przyrodę jako całkowicie łagodną i pozbawioną przemocy, a Słowian jako miłujące naturę "elfy Europy". Serio, zdarzają się czasem. W sensie ludzie o tak wyidealizowanym spojrzeniu, nie elfy (te po prostu są - w Skandynawii). Nie chcemy Was tu zanudzać truizmami o zwierzętach drapieżnych do których człowiek także się zalicza, czy przywoływaniem relacji etnologów o prowadzonej przez Słowian gospodarce rabunkowej. Także spełniwszy sprostowanie "debambinizacyjne" zapraszamy do relacji jak można uczcić gospodarzy odwiedzanych przez nas miejsc.

Wielu naszych chramian składa ofiary duchom przy wejściu do lasu, składa też ofiary świętym kamieniom i drzewom, a przed noclegiem w lesie - układa się z Leszym w formie podarków z jedzenia. Klaudia pisze: "Co do składania ofiar w miejscach zielonych, takich jak lasy to przeważnie mam ze sobą orzechy albo nasiona. Ale nie zawsze składam przed wejściem do lasu, często po prostu w trakcie spaceru."

W drodze do lasu...

Michał dodatkowo sprząta odwiedzane miejsca: "jak idę do lasu, to zawsze zabieram śmieci idiotów którzy je zostawiają, aby duchy lasów i Bogowie mieli czyściej u siebie plus w tym pustym miejscu zostawiam ziarno na ofiarę."

Monika wykorzystuje spacery na łonie Przyrody do wyrażania wdzięczności i do modlitw: "Jednak staram się dziękować Bogom na każdym kroku za to kogo i co mam i dbam o to najlepiej jak potrafię. O dzieci, o męża, o rodziców i przyjaciół. Ale też chociażby podczas podlewania kwiatów, przycinania ich, dbania o siewki, które potem zasadzę na działce. Na każdym spacerze czuję sprawczość Bogów wokół i dziękuję im za nawet najprostsze rzeczy. Modlę się chodząc po górach i lasach."

Jeżeli chodzi o praktyki związane z Przyrodą, to Dominika rozbiła bank! "Wchodząc do lasu/na szlak zawsze wypowiadam słowa sława duchom tej ziemi, ponawiam te słowa w miejscach które mnie jakoś zainspirują np. przy ładnym drzewie, głazie lub po prostu jak czuję. Zwracam uwagę na zwierzęta które spotykam i zawsze je witam słowami "sława". W lesie witam się z Leszym 🙂 i mówię mu, że piękny ma las pod opieką. Na każdym spacerze wybieram jakieś drzewo lub głaz do którego się przytulam. Często mówię do roślin że są piękne i pięknie rosną 😃 Woda jest dla mnie bardzo ważna i jeżeli są do tego warunki zawsze staram się zanurzyć chociaż dłoń, mówię coś w stylu „sława duchom tej rzeki, jeziora” itp. Czasem wychodzę na spacery specjalnie po to żeby złożyć ofiarę duchom, przeważnie biorę jakieś nasiona i rozsypuje pod drzewami ze słowami „sława duchom przyrody”. Witam się ze słońcem rano i z księżycem wieczorem. Witam się ze wszystkimi ptakami które odwiedzają mój balkon 🙂 Gadam do roślin domowych też, mówię im że ładnie rosną." 

Za to Leili należy się nagroda za najbardziej poetycki opis: "Wróciłam własnie ze spaceru po łące z Orionem. Miło było wspólnie witać dzień. Mam tam swoją Przyjaciółkę Wierzbę, którą witam serdecznie przynosząc jakiś dar dla niej i Opiekunów Drzew oraz Duchów Łąki. Dziś była to woda. Zmówiłam modlitwę i ruszyliśmy w okryte rosą trawy i zioła. [...] W lesie składam dary, poszukuję jedności i wsparcia poprzez modlitwę i wypuszczam Duszę w tan." 

Tworzenie sztuki sakralnej

Myśląc o indywidualnych praktykach duchowych, niewiele osób zakwalifikowałoby do nich tworzenie sztuki "sakralnej". A przecież jest to doskonała okazja do medytacji, rozmowy z Bogami, do zainspirowania innych ludzi i popularyzacji naszej wiary! 

Piotr pisze: "Jedyne co mogę zaproponować to popularyzacja rzeźbiarstwa wśród pogan, chodzi oczywiście o rzeźby posagów naszych Bogów najlepiej wielkogabarytowe, tak żeby trzeba było angażować kilku ludzi do wspólnej pracy. Wspólna praca przy projekcie płynącym z serca jest najlepszą formą modlitwy i zostawia po niej namacalny ślad, który może być inspiracją, refleksją dla ludzi, którzy natkną się na nasze rzeźby wotywne. Będzie to też i chyba to jest w tym najważniejsze zwrócenie tej ziemi jej prawowitym Bogom."

Arcydzieło Piotra Mordzona gdzieś w kwidzyńskich lasach.

Z kolei Agnieszka wyszywa haftem krzyżykowym obrazy formatu A4 i A3 z symbolami Bogów, a ostatnio też chętniej z niedźwiedziem Welesowym. Każdy taki obraz to tygodnie pracy, podczas której można medytować, modlić się lub nucić nasze obrzędowe pieśni.

Agnieszka zarzeka się, że umie też wyszywać coś innego niż niedźwiedzie.

Iwona jest multidyscyplinarna - napisała własną modlitwę do Chorsa i stworzyła Swarożycę z setek cekinów.

Arcydzieła Iwony :)

Dominika od czasu do czasu przed danym świętem łączy sztukę z nowoczesną technologią i tworzy tematyczne tapety na telefon. Dominiko - prosimy o więcej!

Tapeta na Święto Plonów...
... i na Święto Peruna :)

A jeszcze pewna rodzina należąca do naszych chramian robi absolutnie piękne skrzyneczki i lampy z symbolami naszej religii, żeby zebrać pieniądze na leczenie syna - Michała. Koniecznie kliknijcie na [ tę grupę ], aby wylicytować prawdziwe cacuszka 😍

Możecie wylicytować takie piękności i jednocześnie pomóc Michałowi :)

Rytuały związane z Ogniem

Jedną z największych świętości jest u nas Ogień. Nie tylko gore podczas obrzędów, ale towarzyszy nam w wielu innych sytuacjach; raczej mało kto ma w domu otwarte palenisko, wciąż jednak zwracamy się przez Swarożyca do pozostałych Bogów i do Przodków, a także dokonujemy różnych oczyszczeń. Poniżej przeczytacie o tym, jak nasi chramianie wykorzystują Ogień w swoich prywatnych praktykach duchowych.

Agnieszka i Piotr podtrzymują w domu na ołtarzyku Ogień przez 12 godzin dziennie, a podczas burzy zapalają świecę poświęconą podczas obrzędu Gromnicy. Michał pisze: "na wieczór składam małą ofiarę przez Ogień za pomocą pęsety, dziękując za dzień lub składając intencję". Zapalona świeca może też pomóc przy medytacji - Klaudia tworzy od podstaw (z wosku i barwników) świecę z dodatkiem ziół, kwiatów i olejków eterycznych, czasem może jakiś drobnych minerałów. Następnie jest stopniowo spalana, a Klaudia przy niej czuwa (medytuje). Miłosława pisze: "(...) podczas świąt zapalam świeczkę przy grafikach Bogów i proszę mych Przodków o pomyślność i opiekę." A jeszcze Leila czasem rano okadza siebie i otoczenie bursztynowym kadzidełkiem.

Mamy nadzieję, że znajdziecie w tych praktykach jakąś inspirację pasującą do Waszego stylu duchowości :)