W czwartek mieliśmy ogromny zaszczyt i przyjemność gościć w murach Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego z aż dwoma wykładami :)
W pierwszym wykładzie "Religia praindoeuropejska, a religia Słowian" omówiliśmy wierzenia zagraniczne w części poświęconej starszemu, praindoeuropejskiemu dziedzictwu, z którego wywodzą się też Słowianie. Przy tej okazji połamaliśmy sobie trochę języki, próbując odnaleźć znajome - bo w końcu wspólne indoeuropejskie - brzmienia w łacinie, sanskrycie czy języku starożytnej, hetyckiej Anatolii. Oczywiście mamy dla Was nagranie wykładu:
Podczas drugiego wykładu - o słowiańskiej obrzędowości letniej - rozmawialiśmy o tradycjach, na których się opieramy, o letnim obrzędowaniu wśród Słowian: o skokach przez Ogień, o poszukiwaniu kwiatu paproci oraz o chodzeniu z zębami od brony na głowie. Wykład okrasiliśmy zdjęciami z kupalnych obrzędów oraz pieśniami zebranymi przez Zoriana Dołęgę Chodakowskiego.
Na pewno jeszcze nie raz zawitamy w progi Wydziału Nauk Społecznych UG z wykładami, śledźcie nas na bieżąco!
Dzisiaj na zachętę do przygotowywanego dla Was wykładu [ klik! klik! ] o Indoeuropejczykach 6. czerwca "Letnie popołudnie z Indoeuropejczykami i ze Słowianami - dwa wykłady z Jantarem", mała zajawka: po co Słowianom Wedy, Sagi i rzymskie legendy?
Wymienione teksty to zabytki trzech dość odległych ludów indoeuropejskich: Indusów, Germanów (konkretnie islandzkich) i Rzymian. Zdawałoby się, że każdemu z nich do Słowian dość daleko – no, może oprócz Germanów – i podaniami tych narodów nie musimy się istotnie przejmować. Prawda okazuje się być bardziej złożona.
Zaczęło się od językoznawców, którzy badali mowy tych i innych ludów. Na pierwszy rzut ucha słychać, że brzmią zupełnie inaczej. Okazało się jednak, że dzielą sporo wspólnych cech. Było ich z jednej strony dużo, a z drugiej – udało się ująć je w dość logiczne i spójne ramy. Była to prosta droga o teorii pierwotnej wspólnoty językowej, z której dopiero później wydzieliły się języki konkretnych grup, jak właśnie Germanie, Italikowie, Celtowie czy Słowianie.
Łatwo sobie wyobrazić, że od postulatu pierwotnej wspólnoty językowej był już tylko krok do teorii o pierwotnej wspólnocie kulturowej – w tym i religijnej. Ten wątek łączy się z osobą francuskiego lingwisty, Georgesa Dumezila. Najbardziej znany jest z „teorii trzech funkcji”, w myśl której pierwotne społeczeństwo Praindoeuropejczyków miało składać się z władców-kapłanów, wojowników i rolników.
Co dalej wynikło z teorii Dumezila? Czy jest ważna dla dzisiejszych rodzimowierców? Odpowiedzi na te i inne pytania poznacie już 6. czerwca na naszym wykładzie "Religia praindoeuropejska, a religia Słowian" :) Odbędzie się on 6. czerwca o 15:00 w sali S317 Wydziału Nauk Społecznych UG na Gdańskim Przymorzu. Wstęp wolny - Zapraszamy!
Wbrew utartym schematom, dziś przychodzimy do Was nie z materiałem religijnym czy etnograficznym, ani nawet nie ze słowiańskim. Tym razem przychodzimy do Was z nagraniem wykładu „Wielki Bharat – Indie przez dziurkę od klucza i przemyślenia po konferencji ICCS2024”. Było też trochę politycznie, bo podczas wykładu padły oficjalne przeprosiny żercy Przemysława za udział w konferencji – ale nie uprzedzajmy faktów.
Zaczęliśmy od Mathury – miasta słynącego ze świątyni w miejscu narodzin Kryszny. Nasi indyjscy gospodarze zaprowadzili nas tam, gdzie mogliśmy podziwiać okazałość przybytku i przesuwający się z wolna radosny tłum pątników. Radosny, ale pod czujnym okiem wojska – w swej długiej historii świątynia była kilka razy niszczona i zastępowana meczetem, a następnie odbudowywana. Stąd jest to jedno z bardziej zapalnych miejsc na mapie Indii, czy tytułowego „Bharatu”. Bharat to nazwa tego kraju wywodząca się z sanskrytu i obecnie trwają prace nad konstytucyjnym zastąpieniem nim nazwy „Indie”.
Po kilku przygodach i przebrnięciu przez kilka ton śmieci, z którymi Indie mają niestety wielki problem (a my małe nagrania!) wróciliśmy do Delhi, by dołączyć do pozostałych uczestników konferencji 8th Triennal International Conference & Gathering of Elders” i następnego dnia ruszyć samolotem do miejsca konferencji – odległego o około dwa tysiące kilometrów Dibrugarh. Tam typowo miejs... no dobrze, dla Europejczyka nie „typowo”, bo wyglądające na bardzo (tragicznie skrajnie) zaniedbane, ale niech będzie – miejskie – krajobrazy zastąpiła zieleń i wszechobecne plantacje herbaty.
Tam też miała miejsce wspomniana w pierwszym akapicie konferencja...
Nasze streszczenie celowo pomija wiele punktów, które pojawiły się na wykładzie. Chcecie poznać całość materiału? Zerknijcie na nasz youtube:
Dzisiejszym wpisem zakończymy już miesiąc Przodków, który w czasie swojego trwania przerodził się w co najmniej półtora miesiąca. Mieliśmy wczoraj ogromną przyjemność gościć na Wydziale Nauk Społecznych UG z wykładem dotyczących jednej z kluczowych spraw w wierze rodzimej: czci oddawanej Przodkom. Od razu odpowiemy na pytanie osób, które chciały uczestniczyć, a nie mogły - oczywiście, że mamy nagranie :)
Jako, że Jantar jest specyficzną grupą z silny zacięciem animistycznym, trzeba było zacząć od kontekstu. Prelegent przedstawił naszą Gromadę, opowiedział kilka słów o jej historii i działalności na polach wszelakich oraz o "Drodze do Bogów" - charakterystycznym dla naszej grupy i u nas wyrosłym systemie myśli religijnej. Potem przeszliśmy do tematu właściwego, do oddawania czci Przodkom.
Na początku została omówiona modlitwa do nich. Tekst modlitwy możecie znaleźć również na naszej stronie:
Święci Przodkowie, Święci Dziadowie,
Ja jestem Wasz potomek / córa Wasza,
Ja jestem krew z krwi, kość z kości Waszej,
Ja jestem Wasze nasienie, na Waszej glebie wyrosłe,
Wy zaś jak Ptaszkowie, co za rzeczką drzewem siedzą,
Sokoliki jasne, gołębiczki słodkie,
Jak zielone dęby, kaliny czerwone,
Was wspominam, cześć oddaję,
Dobremście darzyli, złotą rzęsą mię prószyli,
Gdzie jesteście, niech grzeje skra czerwona,
Dobremście darzyli, złote słówka mi mówili,
Gdzie jesteście, niech Was poi woda rześka,
Dobremście darzyli, serce mi włożyli,
Gdzie jesteście, niech Was żywi miód złocisty!
Modlitwa ta jest ułożona współcześnie, złożona jest natomiast z elementów tradycyjnych, zakorzenionych w rodzimej tradycji. Krew i kości są najbardziej archaicznymi symbolami życia, motywem zaczerpniętym jeszcze z czasów plemion łowiecko-zbierackich. Natomiast motyw nasienia i gleby nawiązuje już do czasów rolnictwa. Drugą sprawą jest nazywanie Przodków ptakami, które są za wodą. Bardzo stara tradycja - dużo szersza nawet niż słowiańska - przedstawia ludzką duszę w postaci ptaka. Położenie za wodą jest natomiast typowym w naszej mitologii miejscem krainy zmarłych. W ostatniej części tej modlitwy wyrażamy wdzięczność za doznane od Przodków dobro: ich wysiłek włożony w wychowanie kolejnych pokoleń, mądre rady, za samo życie. Odpowiadają temu stosowne życzenia skierowane w ich stronę, zważmy jednak jak są skonstruowane: "Gdzie jesteście...". Bierze się to z przekonania, że zmarli mają konkretną, sobie właściwą siedzibę. Opuszczają ją w określonych porach roku, by odwiedzić świat żywych, jednak ostatnie czego chcemy to "wyciągać" ich swoją modlitwą w porze przypadkowej.
fot. dr Krzysztof Ulanowski
Kolejną część stanowiło przedstawienie miejsca oddawanej Przodkom czci w świętach koła rocznego: od takiej regularnej uskutecznianej u nas na każdym święcie, po te specyficzne dla konkretnych punktów koła rocznego. W naszym kole rocznym mamy obecnie 13 obrzędów i na każdy z nich zapraszamy Przodków. Współcześnie stajemy jednak przed sprawą, o której sami Przodkowie - sprzed powiedzmy dziesięciu wieków - nie za bardzo musieli jeszcze myśleć. W drzewie genealogicznym każdego z nas będą ludzie różnych wyznań. Prawdopodobnie większość z nich z ciepłem w sercu przyjmie, że praprawnuczka o nich myśli. Należy jednak pamiętać, że jeżeli byli (a w większości przypadków tak zapewne będzie) innego wyznania, to kwestią indywidualną będzie, czy ucieszy ich pogański w swej formie i treści obrzęd. Dlatego podejmujemy środki ostrożności - podczas obrzędu zapraszamy tych Przodków, którym miła jest taka gościna: "Święci Dziadowie! Przybywajcie, prostą jasną drogą - bez żadnego złego towarzystwa, a jedynie w samym dobrym! Ci z Was, którzy sobie takiej gościny nie życzą - to w swoich stronach w pokoju ostańcie! Przyjmijcie ofiarę, Święci Dziadowie!".
Podczas Szczodrych Godów, gdy świat odradza się na nowo, a granice między naszym światem a zaświatami stają się cieńsze, zostawiamy przy naszych stołach wolne miejsce dla wędrowca. Z kolei podczas Jarych Godów dusze naszych Przodków powracają z zaświatów w postaci ptaków. Podczas obrzędu składamy w ofierze jajka, zaś reliktem tych ofiar z jajek jest zwyczaj noszenia jaj na groby zmarłych w Niedzielę Wielkanocną przez prawosławnych. Jajka toczone są po grobach, aby zmarli mogli się nasycić ich energią. Apogeum czczenia Przodków przypada oczywiście na Dziady. Przestrzegamy wtedy szeregu tabu: nie hałasujemy, nie rzucamy ostrymi przedmiotami, siadamy powoli i ostrożnie, aby nie przygnieść czyjejś duszy. W tym czasie przestrzegamy również postu, aby symbolicznie wejść w obrzędową rolę zmarłych - tylko żywi mogą jeść to, co chcą. Na czas obrzędu przywdziewamy też maski.
fot. dr Krzysztof Ulanowski
W końcowej części wykładu przybliżyliśmy postacie dwóch Bóstw związanych u nas bliżej ze zmarłymi: ich Opiekuna, Dziadunia Welesa oraz Dziewanny - uznawanej przez nas za Przewodniczkę dusz błądzących. Poruszyliśmy też temat pogrzebu w obrządku rodzimowierczym, któremu poświęciliśmy niedawno cały wpis.
Wykład zamknęła garść uwag związanych z "turystyką sakralną", a konkretnie z odwiedzaniem dawnych cmentarzysk i kurhanów, o czym mieliście już okazję poczytać w tym wpisie.
Dajcie znać, czy podobają Wam się takie wykłady i czy chcielibyście częściej w nich uczestniczyć :)
Zgodnie z naszym kalendarzem obrzędowym spotkaliśmy się w sobotę na Pogańskiej Górze celem uczczenia Gromowładnego. Pierwszy raz obrzędowaliśmy w tym ciekawym miejscu - tak technicznie znajduje się ono na terenie Wrzeszcza, ale prawie każdy myśli, że to jeszcze (lub "już") Suchanino. Miejsce to było znane dawniej jako Heidenberg, czy Heitzkeberg.
Góra mierzy 61 metrów n.p.m., a po raz pierwszy wspomniano o niej w 1598 roku w "Historii Spraw Pruskich" (Historia rerum Prussicarum) Kacpra Schütza. I wiecie co? Publikacja ta jest dostępna online, na przykład [ tutaj ]! W latach dwudziestych ubiegłego wieku odkryto tam groby skrzynkowe datowane na VI wiek p.n.e. Na szczycie znajduje się owalny wał i liczne kamienie kojarzone z miejscem pogańskiego kultu. W 2021 roku na Pogańskiej Górze został otwarty punkt widokowy, z którego można podziwiać gdańską Morenę.
Długo wahaliśmy się, czy odprawiać tam obrzędy - miejsce leży w zasadzie w środku miasta, od czasu do czasu pojawiają się przypadkowi przechodnie, nie wypada też tam zbyt głośno krzyczeć i śpiewać. Jest jednak odgrodzone wałem od okolicznych domów, a na szczycie znajduje się trójpienny dąb oraz okazały głaz.
Ten piękny głaz (zapewne polodowcowy) widział już niejeden obrzęd w minionych wiekach :)
Widok na nielegalne palenisko używane przez uczniów pobliskiej szkoły.
Z punktu widokowego widzimy gdańską Morenę.
Sobotnie uroczystości rozpoczęliśmy od zebrania czterech worków śmieci - głównie kapsli od butelek, sporych ilości szkła oraz... kratki od grilla. Wyraźnie dało się odczuć, że Pogańska Góra jest odwiedzana głównie przez amatorów procentów i tytoniu.
Następnie wysłuchaliśmy wykładu o Perunie oraz kilku ogłoszeń parafialnych ;)
Potem nareszcie przystąpiliśmy do obrzędu. W naszej gromadzie każdy obrzęd poprzedzony jest złożeniem ofiar dla duchów okolicznej przyrody. Zwykle składamy w ofierze jedzenie lub alkohol i tu dobrze jest przyjąć zasadę: "jeżeli Twoja prababcia nie rozpoznałaby w tym jedzenia, to nie nadaje się to na ofiarę". Najlepiej jest przygotować coś zdrowego dla okolicznych ptaków i innych żyjątek, bo to przede wszystkim one staną się konsumentami złożonych ofiar.
Kolejnym elementem jest oczyszczenie przy pomocy dymu z wonnych ziół i wody przez naszego Żercę. Stoimy wtedy w rządku, śpiewamy i każdy czeka na swoją kolej. Od tego momentu nie robimy już zdjęć i nie kręcimy filmów, jeżeli więc chcecie zobaczyć, jak wygląda obrzęd w naszej gromadzie, musicie pofatygować się osobiście :) Na Pogańskiej Górze nie wolno palić ogniska, ponieważ teren ten jest objęty opieką konserwatora zabytków. Na szczęście mamy naszą mobilną kapliczkę! Wprawne oko zauważy, że nareszcie dorobiła się daszku ;)
Po obrzędzie przystąpiliśmy do igrzysk. Święto Peruna to męskie święto, w igrzyskach brali więc udział panowie, zaś panie udzielały dobrych rad z bezpiecznej odległości. Obie konkurencje - rzut kłodą oraz przeciąganie liny - wygrał Grzegorz :) Nagrodą był haft z tarczą Peruna, wyszyty własnymi ręcyma naszej gromadzianki - wzór tego haftu znajdziecie oczywiście na [ naszej stronie ] i nie musicie wygrywać igrzysk, aby wejść w jego posiadanie. Wystarczy kanwa do haftu krzyżykowego, igła, nici, nożyczki, 9 godzin wolnego czasu oraz zapas seriali lub podcastów.
Michał rzuca kłodą :)
A teraz Piotr - ale nie w Żercę, mamy tylko jednego!
Mateusz i Witek - przemili goście z interioru :) Wpadajcie do nas częściej!!!
W tym roku synowie Grzegorza pozwolili mu wygrać, ale aż strach pomyśleć co to będzie za rok...
O zwycięstwie zadecydowała zażarta walka między Grzegorzem i Piotrem:
Zwycięzca igrzysk :)
Ten wzór znajdziecie na naszej stronie w zakładce "Igłą i nitką malowane"
A po obrzędzie i igrzyskach siedzieliśmy jeszcze do wieczora i gawędziliśmy :)
Odwiedzili nas goście z południa Polski :)
Wisława dzielnie się trzymała, ale i tak odpadła jako pierwsza ;)
Zgodnie z naszym rocznym kołem świąt obchodziliśmy w sobotę Święto Jarowita. Na miejsce wybraliśmy jedno z palenisk przy Kamieniu Bąbelków w Gołębiewie. Niektórym pewnie przeszkadzałoby te kilkadziesiąt osób cieszących się piękną pogodą przy pozostałych paleniskach, ale my jesteśmy zbyt poważną gromadą, aby kryć się w krzakach. Niech nas zobaczą, a nuż nawrócimy kogoś na jedyną właściwą drogę - na animistyczny fundamentalizm :)
Na miejsce przybyliśmy już o 11tej, bo przed obrzędem mieliśmy zaplanowane wiele ciekawych wydarzeń. Najpierw rozmawialiśmy o duchowości i o tym, czego oczekujemy od religii. Następnie wysłuchaliśmy wykładu o wiosennej obrzędowości Słowian - kto był na wykładzie w Domu Zarazy ten wie o co chodzi ;) Sporo czasu poświęciliśmy też na ćwiczenie pieśni:
Podczas obrzędu nie robimy zdjęć ani filmów, musi Wam więc wystarczyć zdjęcie z oczyszczania przed obrzędem:
Zaraz po obrzędzie odbyły się igrzyska ku czci Jarowita. W tym roku mieliśmy trzy konkurencje:
rzut kłodą w dal,
przeciąganie liny,
rzut toporkiem w kłodę, ale tak aby się wbił ostrzem.
Ivar rzuca kłodą, podczas gdy parafianki udzielają dobrych rad z bezpiecznej odległości ;)
Michał walczy z Danielem.
Rzucanie toporkiem do celu cieszyło się największym powodzeniem.
Przyznać się, kto jeszcze nie zapłacił składki w tym roku?
Igrzyska wygrał Ivar :) Pewnie dlatego, że to był jego toporek... W nagrodę Ivar złożył ofiarę Jarowitowi i poprowadził pochód z gaikiem.
W trakcie biesiady nasz gromadzianin Michał (na co dzień pracujący jako aptekarz) wygłosił wykład na temat mistycznego i leczniczego znaczenia ziół i innych roślin dla naszych Przodków. Czy wiedzieliście, aby nadać niektórym ziołom mocy, należy na nie "naszeptać" odpowiednią inkantację Na Bogów, szanujcie swoich aptekarzy, bo mogą Wam naszeptać!
Po obfitej biesiadzie udaliśmy się na pielgrzymkę w poszukiwaniu okolicznych pomników przyrody - sosny (3.28 m obwodu, 36 m wysokości) i brzozy brodawkowatej (2.68 m obwodu, 30 m wysokości). Były dość trudne do znalezienia i oparły się nawet nowoczesnym technologiom gpsowym. Musieliśmy się posiłkować kompasem i mchem - jeżeli rośnie na sośnie, to jesteście na północy, a jeżeli na palmie, to zaszliście już za daleko na południe. Podejrzewamy, że przesadzają te pomniki przyrody od czasu do czasu, żeby zmuszać turystów do dłuższego przebywania na łonie natury ;)
Gdy zawodzą nowoczesne technologie, należy się posiłkować kompasem.
Następne święto - Chorsa - już 19. maja :) Wypatrujcie wydarzenia w naszych mediach społecznościowych!
Wielu z Was chciało (liczba „zainteresowanych” wydarzeniem to niemal setka) przybyć na nasz wykład „Wiosenna obrzędowość Słowian”, ale jak to w życiu bywa – nie każdemu się to udało. Dla tych, którzy piątkowy wieczór musieli spędzić w mniej interesujący sposób – publikujemy podsumowanie tamtego wykładu 🙂 Przypominamy też, że podczas nadchodzącego święta Jarowita również opowiemy Wam o tradycjach wiosennych.
Jak na dobrych rodzimowierców przystało, zaczęliśmy od Bogów. Konkretnie od wprowadzenia do głównych archetypów boskich w panteonie praindoeuropejskim. Oczywiście, nie snuliśmy tu długiej opowieści o drodze, którą językoznawcy dochodzili do teorii o wspólnocie praindoeuropejskiej, jak G. Dumezil dokonał analizy panteonu PIE i jakie stąd wynikły wnioski… No, przynajmniej nie bardzo długiej 🙂 Skupiliśmy się na postaciach Bogów szczególnie interesujących dla wiosennych obrzędów wegetacji, a więc:
Gromowładnym Bogu Nieba, zapewniającym światu życiodajne deszcze oraz zwalczającym kradnącego wody potwora chaosu, co u nas realizuje walka Peruna ze Żmijem.
Matce Ziemi, Partnerce Ojca Niebo, rodzącej wszelkie życie, a według nowszych ustaleń (polecamy „Mity Słowian” M. Łuczyńskiego!) w naszej kulturze – związanej też z przeznaczeniem.
Boskich Bliźniakach – wojowniczych i bohaterskich, związanych wprost z płodnością i sztuką uzdrawiania; u nas Ich imiona nie są pewne, domniema się natomiast że słowiańskich Bliźniaków przedstawia posąg bliźniaczych Bóstw, wyłowiony z jeziora Tollense (możecie go kojarzyć z okładki starszych wydań „Mitologii Słowian” A. Gieysztora).
Młody Bóg Roślinności – okresowo umierający i zmartwychwstający, związany wprost z roślinną wegetacją i zielonością świata.
Historyczne postacie Bogów nie były głównym przedmiotem wykładu, stąd musieliśmy ograniczyć się do rzeczy najważniejszych, skupiliśmy się więc na sprawach najważniejszych, jak charakterystyka kultu Świętowita z Arkony, czy wierzenia dotyczące Ziemi. Staraliśmy się jednak, nieco przy okazji, przemycić ważne dla nas przesłanie estetyczne i pokazać wpływ słowiańskich Bogów na sztukę polską: przedstawiające Świętowita i Jarowita prace Stanisława Jakubowskiego i Zofii Stryjeńskiej. Z przedstawień Mokoszy zaś wybraliśmy bardzo świeże, pochodzące z dwóch poprzednich edycji naszego konkursu artystycznego „Marzenia o Słowiańszczyźnie” (zachęcamy do udziału w edycji trzeciej, tegorocznej!). Nieco więcej mogliśmy opowiedzieć o Jarowicie – raz że sporo związanych z Nim obrzędów zachowało się w folklorze, dwa że wiosna to przede wszystkim Jego czas, a trzy – zapiski kronikarskie zachowały wprost, wypowiedziane przez Niego określenie przynależnej Mu dziedziny. Poniższe słowa miał skierować do jednego z mieszkańcow Wologoszczy, ostrzegając go przed misją chrześcijańską:
Jam jest twój Bóg, jam Ten, który okrywam pola murawą, a lasy liściem. W mojej władzy urodzaje niw i drzew, płodność stad i wszystko co służy na pożytek człowieka. Wszystko to daję ludziom czczącym mnie i odbieram wypierającym się mnie.
Dalej opowiedzieliśmy o kole rocznym i dlaczego jest ważne – przecież to oczywiste, że czcząc Bogów i dopełniając opartych na mitach obrzędów podtrzymujemy istnienie świata! Pogląd ten przechowało, wyjątkowo rozpowszechnione, wierzenie, że jak ludzie przestaną malować pisanki, to skończy się świat.
Było więc o topieniu Marzanny – zaświadczanym już przez Długosza, a przechowanym w zerodowanej formie w zasadzie po dziś dzień – i chodzeniu z Gaikiem. Nie zabrakło opowieści o malowaniu pisanek – tylko przez kobiety, jak to drzewiej bywało. Bo jeśli do izby, gdzie się jaja malowało, wszedł mężczyzna, panie przeganiały jego, potem pisanki i sprzęta posypywały solą i zabezpieczały: „Jak ziemia woskowi nie szkodzi, tak niech twój wzrok nie szkodzi moim pisankom!”. No i malowanie głównie we „wzorki” – takie geometryczne, silnie stylizowane.
Nasza Marzaneczka jak malina
W cołkiej okolicy takiej nie ma x3
Na głowie purpurka z kwioteckami
Na karku merynka ze strzempkami x3
Czerwone korale, u nich wstąski
Jedwobny fartusek we trzy kąski x3
Na wierchu sukienka aż się mieni
Zielono watówka, a zamt na niej x3
Czerwonawe fryska z kosteckami
Bieluśka spódnicka ze ząbkami x3
Cajgowe strzewicki ze spinkami
A biołe pończoski z sęplickami x3
Bieluśka koszulka batystowa
I nasza Marzanka już gotowa x3
Przechowanemu w ludowej tradycji pierwiastkowi wiary rodzimej, zawsze było blisko do życia i jego radości. Stąd może spora w folklorze ilość psot wyrządzanych przez chłopców dziewczynom. Powszechne jest polewanie wodą, na Kaszubach akurat niepraktykowane. Dla równowagi natomiast popularnością cieszy się tutaj ‘dyngowanie’ czy też ‘śmiganie’ – oczywiście dziewczyny powszechnie głośno protestują przeciw takim zabiegom. Z drugiej strony jest to wyraz zainteresowania chłopców, a z drugiej – pożądany zabieg magii oczyszczająco – płodnościowej. Tam gdzie chłopcy nie ‘kąpali dziewczyn’ – gospodyni odprawiała ich z kwitkiem, kiedy chodzili za darami. Za jakimi darami? Kolędowania wiosennego. Tradycyjnie kolędowano też i wiosną, a chłopcy wyposażali się często na tę okoliczność w kogutka na wózeczku – drewnianego, lub żywego, ale upitego, coby był spokojny. Zważywszy, że starsza młodzież domagała się nieraz alkoholu w zamian za kolędnicze występy – można rzec, że ‘kur wielkanocny’ bywał pierwszym beneficjentem.
A i wy dziewuchy, złózta po seś grosy. Puścimy koguta do jednej kokosy. Bo ten nas kogutek nie na darmo skocy, Osiemnaście kurcąt od razu wypłosy. A i wy matecki przykazcie swym córom, Zeby nie właziły do stodoły dziurom. Cielentom po siano, krowom po zguniny. Dyngus ci to dyngus, Pani gospodyni!
Zakończyliśmy garścią wspomnień z jednego z minionych świąt Jarowita. Podczas tych obchodów uskuteczniamy tradycyjne igrzyska ku czci Boga Wiosny.
Przeciąganie liny na tarczach
Bieg wojownika
Zapasy na ławce
Rzut kłodą
Niewątpliwą ozdobą wykładu były też pieśni ludowe, które dla zebranych śpiewał jeden z naszych Gromadzian.
A w tym roku Święto Jarowita odbędzie się w sobotę 22. kwietnia o godzinie 11-tej na palenisku przy Kamieniu Bąbelków w Gołębiewie - koniecznie [ kliknijcie ]na nasze wydarzenie na Facebooku!
Zapusty to w ludowym kalendarzu bardzo barwny okres, który staraliśmy się przybliżyć Wam w czasie niedawnego wykładu. Kto nie mógł być wtedy w Paszczy Lwa i nie wysłuchał, może na otarcie łez przeczytać sobie poniższą luźną wariację na temat ścieżki dźwiękowej prelegenta ;)
W tle - prelegent, po stoczeniu bohaterskiej walki z rzutnikiem.
Po krótkim ogólnym wprowadzeniu do tematu słowiańskiej spuścizny, tłem dla którego była bohaterska walka z rzutnikiem, zaczął się temat właściwy. Znaczy zaczął się łagodnie, bo od napomknienia o Szczodrym Wieczorze i związanych z nim ciasteczkach, Szczodrakach. Tym niewinnym wątkiem została uśpiona czujność słuchaczy, bo już po jednym slajdzie zaczęły się obrzędy „babskie”. Odbywane w karczmie – zaciemnionej i opanowanej przez dojrzałe mężatki – uroczystości wkupu do „bab” oraz podskoki na urodzaj to tylko jeden z obecnych w tym czasie wątków żeńskich. Te zresztą były na ogół uzupełniane wtargnięciem mężczyzn. Rzeczywistym, kiedy musieli wódką wykupić od „bab” swoje młode żony, lub tylko symbolicznym. Wówczas to starsze kobiety zakładały spodnie i zwoziły młodsze uczestniczki na miejsce wydarzeń.
Dużo działo się też między młodzieżą – nad wyraz rozochoconą swobodnym czasem ludowego karnawału. Kto nie znalazł sobie pary przed ostatkami mógł kupić dziewczynę na targu od „grajka” lub „skrzypka”. Opłatę zwano „podkoziołkiem”, choć mianem tym obdarzano też figurkę o wielce wymownej postaci.
Podkoziołek, zbiory Muzeum Etnograficznego w Poznaniu.
Zrazu wydawało nam się to przedmiotowe – kupować dziewczynę na symbolicznym nawet „targu”. Jednak z drugiej strony można to rozumowanie odwrócić – co to za chłopak, co to nie umiał żadnej do siebie przekonać? Inna sprawa, że osoby bez pary były narażone na szereg przygód od przyjaciół, rodziny i sąsiadów. Najczęstszą „karą” było wprzęganie do drewnianego kloca i zmuszanie do ciągnięcia go po okolicy.
Kłoda popielcowa ze zbiorów Muzeum Etnograficznego w Krakowie, [link].
Los taki spotykał zarówno złapanych podczas „babskiego combra” młodzieńców, jak i młode dziewczyny – w obu przypadkach wyjątkowo aktywne we „wprzęganiu” miały być rezydujące w karczmie dostojne matki rodzin.
Młody Słowak wprzęgnięty do ciągnięcia kłody, Grossmann I. - Archív pozitívov Ústavu etnológie SAV v Bratislave.
Chociaż z drugiej strony, akta grodzkie z Biecza wspominają traumatyczną przygodę starszej już, a niezamężnej pani Reginy, „przekupki wstydliwej”. W rolach głównych wystąpił ogromny dębowy pniak oraz poprzebierani za diabły i zwierzęta młokosi. Taka ciekawostka - podczas poszukiwań ilustracji do zamieszczenia w prezentacji stowarzyszonej z wykładem odkryliśmy, że babskie combry nadal istnieją i mają się dobrze! W czeluściach internetu można natrafić na wiele ogłoszeń w stylu: "Kup bilet! Babskie combry - 17 luty, Świętochłowice, Centrum Kultury Śląskiej" - pogooglajcie sami :)
"Babski Comber", Emil Brzezina, 1978.
No i właśnie – przebierańcy. W zapusty, a w ostatki w szczególności, po świecie grasowali przebierańcy. Stroili się głównie na zwierzęta, choć im późniejsze źródło tym większa rozmaitość odgrywanych postaci. Wodzem zgrai był zazwyczaj Zapust czy też Kukier. Kosmaty, wywalony sierścią na wierzch kożuch, wysoka czapka, dzwonki i nieraz naturalistycznie oddane przyrodzenie męskie – drewniane, a czerwone. Odwiedzin tych postaci – dziwacznych niby duchy z zaświatów – wyczekiwano zwłaszcza tam, gdzie nie mogli doczekać się dziecka. Maszkarnicy krążyli bowiem by zbierać datki i poczęstunki, w zamian za błogosławieństwa. Te, wyrażone w pieśniach, pląsach i obrzędach, dotyczyły przede wszystkim płodności.
Bułgarscy Kukierzy.
Bułgarscy Kukierzy.
Na koniec warto wspomnieć, że badacze zarzucają polskiej obrzędowości zapustnej zagubienie i erozję zapustnych wątków zadusznych. Rzeczywiście, u nas zdają się wypadać mniej wyraźnie, gdy zestawi się je ze wschodniosłowiańskimi rytami tego czasu, skierowanymi wprost ku Przodkom. A jednak ci, cudaczni niby z krainy za rzeką, zapustnicy zdają się przedstawiać nikogo innego, jak właśnie przybyłych ze swej siedziby zmarłych.
Oceńcie zresztą sami; zachęcamy do obejrzenia filmiku, który w czasie wykładu oglądaliśmy i my 😊
A jeżeli chcielibyście uczestniczyć w kolejnych wykładach, to śledźcie wydarzenia na naszym profilu facebookowym :)