Dzisiaj przychodzimy do Was z tematem trudnym, a wobec zbliżających się Dziadów na czasie: co z "nielubianymi" Przodkami?
W warunkach modelowych, gdy w rodzinie "wszystko gra", święto Dziadów stanowi wyraz ciągłości społeczności, między żywymi, a zmarłymi. To, że prapradziadek nie żyje od pół wieku nie czyni go ani trochę mniej członkiem rodziny! Zapraszamy duchy Przodków, by znów mogły pojeść ulubionych jedzonek, posiedzieć z nami w ciepełku i posłuchac jak ich obgadu.... wspominamy najciekawsze momenty ich życia.
Co jednak z Przodkami "problematycznymi"? Nie mówimy tu o przypadkach lżejszego kalibru, jak chłodna i surowa babcia, która więcej oceniała niż przytulała, ale to ciastko do plecaka jednak włożyła. Niektórzy mają takich antenatów, których woleliby zapomnieć, a o ich zejściu nie potrafią myśleć co najmniej bez domieszki uczucia ulgi?
![]() |
https://mitologia.fandom.com |
Jest to trudny temat, który trzeba zacząć z pewnością od przypomnienia pewnej ważnej różnicy kulturowej między Słowianami sprzed kilkunastu wieków, a nami dzisiaj: wedle wszelkiego prawdopodobieństwa patrzyli oni na sprawy rodzinne nieco inaczej niż my i większość tego co obecnie uznajemy za niewłaściwe, u naszych praszczurów zostałoby zbyte wzruszeniem ramion. W społecznościach tradycyjnych pokolenie starsze miało częstokroć nad młodszym władzę, którą nazwalibyśmy despotyczną.
Jest jednak niezaprzeczalny element, którym Przodkowie niewątpliwie kierowali się oceniając poczynania współrodowców, a który pozostaje dziś tak samo aktualny: działanie na pożytek rodziny. Jeżeli jednostka działa przeciwko dobru i godnemu imieniu swojej "najmniejszej komórki społecznej" to kiedyś tak samo jak dzisiaj - miała wszelkie szanse na ocenę naganną. Ta ocena zazwyczaj szła z góry (wiekowej) w dół, ale u naszych zachodnich sąsiadów (bodaj u Franków Salickich - przytaczam z pamięci za "Barbarzyńską Europą" Modzelewskiego) istniał konkretny obrzęd publicznego - podczas wiecu - wyrzeczenia się rodziny. Nie znam podobnego źródła dla Słowian, przez analogię można się jednak spodziewać, że co najmniej niektóre plemiona zostawiały podobny wentyl bezpieczeństwa, dla młodzieży z nazbyt dokręconą śrubą.
Jak ten przydługi wywód o niedogodnościach rodzinnych ma się do święta Dziadów? Tak, żebyśmy dokonali rzetelnej autorefleksji: czy nielubiany przez nas Przodek należy raczej do kategorii "był złośliwym grzybem, ale w gruncie rzeczy nic konkretnie złego nie zrobił", czy jednak "bruździł strasznie i dobrze że go tu już nie ma"? Jeżeli to pierwsze to na obrzęd należałoby raczej ducha zaprosić; może bez nadmiernego rozwodzenia się nad tą konkretną osobą czy zmuszania do opowieści o wszystkich drobnych niechlubnościach, ale jednak pozwolić cieniowi takiego antenata najeść się i ogrzać. Większość tradycji dość jasno mówi, że duch zmarłego, którego potrzeby żywi zaniedbują może szukać zemsty i szkodzić. Jeżeli jednak w grę wchodzi ten drugi przypadek, to i tak jest spora szansa że taki P(p)rzodek zamiast normalnym, spokojnym duchem zostanie jakowymś wrednym upiorem. Wówczas najlepiej włączyć do użycia stosowne ryty oczyszczająco-zabezpieczające, a podczas święta Dziadów zastosować wobec takiej osoby klauzulę "O zmarłym dobrze, albo wcale!"