Jest poniedziałek, godzina 19:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową porcję przemyśleń z zagłębia wiary w duchy, z Jantaru na Świętym Pomorzu. Dzisiaj ciąg dalszy jednego z poprzednich wątków: założymy, że do czynności modlitwy zostaliście już zachęceni, więc teraz porozmawiamy jak można się za to zabrać.
Zacznijmy od przypomnienia jednego z celów, dla których można podejmować się modlitwy: by lepiej poznać i zrozumieć jakąś część rzeczywistości. Oczywiście, istniejąca rzeczywistość to raczej złożenie wielu boskich sił, więc dokonanie arbitralnego wyboru jednej z nich byłoby właśnie arbitralne, dowolne. A jednak - są wśród nas tacy, na co dzień czują większą więź z tym czy innym Bóstwem, a wszyscy - natykamy się sporadycznie na wyraźniejsze przejawy obecności kolejnych Bogiń czy Bogów.
Jeżeli tak rozumieć modlitwę, to najprostszą jej postacią będzie zwyczajne skupienie się na pewnym doświadczeniu. Stanąć gdzieś pośród Przyrody - na brzegu Morza, na zielonej łące czy też po prostu, pod wysokim Niebem - zachwycić się tym, co tam zastaniemy i w tym uczuciu pozostać. Może nawet przyjdą do nas jakieś słowa czy gesty, ale nie musi tak być. Tu zresztą dochodzimy do znaczenia Przyrody jako hierofanii, zdolnej przejawiać w sobie świętość i boskość.
![]() |
Święty Kamień z Tolkmicka - zdjęcie z Wikipedii |
Skoro tak nieskomplikowane podejście miałoby wystarczać, to po co ten cały kult, rytuały i ustalone modlitwy? Wydaje się, że przede wszystkim dla nas, dla ludzi. Większości z nas łatwiej jest się skupić, jeżeli mają pod ręką konkretne słowa i gesty, za którymi mogą podążać, zwłaszcza jeśli owe słowa i gesty otoczone są nimberm czcigodnej tradycji. Trudno im też odmówić poręczności: w hymnie dużo wygodniej jest zawrzeć bogactwo wiązanej z Bóstwem symboliki, niż “tylko” szukając w Jego czy Jej przejawach przyrodniczych. Pieśń pochwalna bez trudu zmieści w sobie nawiązania do Peruna-Gromowładcy, Peruna-Ojca, Peruna-Obrońcy Ładu, do Peruna-Wojownika. do Peruna-Dawcy Deszczu i wielu, wielu innych Jego aspektów. Podziwianie burzy może być podnoszące na duchu, ale zda się, że dobrowolnie odcinamy się w ten sposób od części dostępnego doświadczenia. Z drugiej strony: jedno drugiego nie wyklucza i taki hymn (czy dowolna inna praktyka religijna) przedsiębrany w styczności z Przyrodą, pozwala łatwiej - poręczniej dla ludzkiego ducha - to pełniejsze doświadczenie wydobyć.
Pozostaje kwestia składania darów: żertw i obiat. Nie spodziewamy się, żeby te miały być niezbędne samym Bogom, by mieli być od nich jakkolwiek zależni (jak zresztą i od całego w ogóle kultu). Już starożytni Grecy (konkretnie: teurdzy) twierdzili wprost, że tym, kto tego potrzebuje najbardziej jest sam człowiek, uniesiony świętością aktu ofiarniczego. Gdyby się z nimi zgodzić, czy miałaby to być przesłanka za wyłączeniem składania darów ze swej pobożności? W żadnym razie, ani też oni sami tak nie twierdzili. Jest to bowiem kolejny element, mogący posłużyć naszej drodze do Bogów, i który może nas do Nich przybliżyć. Już nawet sam wybór i przygotowanie darów kierują nas w Ich stroną. Może nawet poświęcimy temu jeden z kolejnych wpisów.