2024-10-04

Po co nam tylu Bogów – Marzanna w porze ciemnej, a zawody niebezpieczne

Niedawno świętowaliśmy Święto Plonów, równonoc jesienną, rozpoczynające porę ciemną. Dzisiaj przychodzimy do Was z kilkoma przemyśleniami na temat Bogini, która jest dla tego okresu szczególnie ważna – Marzanny.


Jest to piękna Dziewczyna, wybranka Jaryły, wiosennego Boga życia. Ich spotkanie kończy się nieszczęśliwie, a sama Bogini ukazuje się w zimie i śmierci. Tradycyjne pieśni dopytują Ją o złote klucze, którymi ma zostać otwarta Ziemia. W naszym kulcie pojawia się tak naprawdę rzadko. Oprócz Nocy Kupały pojawia się w naszej obrzędowości podczas Jarych Godów, kiedy jest żegnana ze świata, oraz poprzedzającego je obrzędu, kiedy rozpoczynają się Jej przygotowania do drogi „za Morze”. Z racji pewnego właściwego Jantarowi mitu – widzimy w Niej pierwszą zbłąkaną Duszę.

Jak w poprzednich wpisach w serii, zagadnienie pod kątem którego przedstawiamy Boginię, zostało wylosowane. Dzisiaj powiemy o tym, dlaczego do Marzanny mogą się zwracać osoby wykonujące prace wiążące się w jakiś sposób z niebezpieczeństwem. Mniej mamy tu na myśli siedzącego za biurkiem analityka zarządzania ryzykiem, a bardziej strażaka, pracownika stoczni (niestety, wypadki śmiertelne wciąż się zdarzają), żołnierza, pielęgniarkę na oddziale zakaźnym czy chemika (do zatruć w laboratoriach również wciąż dochodzi). Chociaż – może i ten pierwszy znajdzie tu dla siebie inspirację...

Przede wszystkim powiedzmy sobie otwarcie, że postrzegamy Marzannę jako Boginię groźną. Nie żeby złośliwą, ale Taką, z którą samo obcowanie jest niebezpieczne. Trochę jak z konwalią*; jest piękna i ciężko podejrzewać wszystkie egzemplarze tej rośliny o niecne zamiary, jednak wszystkie – są trujące. Dlatego tak jak zawsze w kulcie, zalecane jest zachowanie czystości obrzędowej – tak tutaj podwójnie. No i zwracanie się z naprawdę ważnymi sprawami.

Jednak groźne są też sytuacje, o których dzisiaj mówimy. Nawet jeśli rutyna zawodowa i tysiąc sytuacji kiedy „udało się” czy „było dobrze” usypiają czujność, to zagrożenie w niektórych okolicznościach po prostu jest. Wówczas, czy to zbliżając się do niebezpiecznego miejsca, czy podejmując szczególnie niebezpieczną czynność (nalewając szczególnie zjadliwy odczynnik, wchodząc do izolatki z pacjentem cierpiącym na szczególnie zaraźliwą chorobę) można zwrócić się do Bogini na przykład tak:

„Marzaneczko, o Łaskawa,

Nie wyrządzam Ci przykrości,

Jak najgrzeczniej Cię pozdrawiam,

Nie łap proszę, w białe rączki,

I nie strzelaj, strzałą ostrą,

Skłon oddaję, omiń mnie łaskawie.”

Wśród ludzi, którzy mogą się do Bogini zwracać wymieniliśmy żołnierza czy strażaka. Ktoś może zapytać, czy takim ludziom nie przystoi bardziej typ bohaterskiego „śmiania się niebezpieczeństwu w twarz” i ryzykowania bez względu na wszystko, niż przedstawiony tutaj pełen ostrożności szacunek wobec Śmierci. Pomijając znaczne wyidealizowanie takiej postawy – ten tekst jest o Marzannie, nie o Gromowładnym czy Jaryle.

* nie, nie sugerujemy tu źródłowo-tradycyjnych powiązań między Marzanną, a konwalią; jest to po prostu porównanie użyte przez autora tekstu. Z drugiej strony – jako roślina groźna i piękna, konwalia duchowo jak najbardziej może znajdować się w kręgu Tej Bogini.