2023-01-11

Wspólnota kultury

Nauka dostarcza dzisiaj szczegółowych wyjaśnień całej otaczającej nas rzeczywistości. Słońce grzeje naszą planetę za pomocą promieniowania, wiatr wieje na skutek różnicy ciśnień między odległymi obszarami Ziemi, a my sami czujemy się dobrze kiedy zawartość substancji odżywczych i hormonów w naszej krwi jest na odpowiednim „dobrym” poziomie. Na niemal każde pytanie mamy gotową odpowiedź.

Mechanistyczna interpretacja rzeczywistości jest fajna i użyteczna. Bez niej nie byłoby antybiotyków, ciepłej wody w kranie, mediów społecznościowych i filmików z kotami (koty by zostały, filmiki nie). Dostarcza zręcznej instrukcji obsługi świata, tłumacząc „jak” zachodzą zjawiska. Właściwie jest tylko jedna rzecz, której ta interpretacja nie potrafi: nadać światu znaczenia. Tu już musi wkroczyć filozofia, stanowiąca samodzielną dziedzinę nauki. Wydaje się, że nie zamknęła się na uczelniach i w gabinetach tak szczelnie, jak co bardziej ezoteryczne działy matematyki czy fizyki kwantowej. Zstępuje czasem między maluczkich, w postaci opracowań popularnych, nowych wydań prac filozofów minionych epok czy podcastów.

Z taką akademicką filozofią jest jednak pewien podstawowy problem: społeczeństwo jest dla niej w zasadzie „nieprzemakalne”. Nasz system edukacji dopuszcza w zasadzie dowolny stopień ignorancji w tym zakresie (zresztą nie tylko w tym). Zainteresowanie „sprawami natury wyższej”, (lub błoga ich nieświadomość) pozostaje całkowicie w gestii własnej inicjatywy jednostki. Kiedy dziecko choruje, trzeba zapłacić rachunki i jeszcze kiedyś miło byłoby pójść spać, to mało kto ma jeszcze czas i siłę szukać i zgłębiać treść tak abstrakcyjną jak filozofia. Zresztą nie do przeciętnego „Kowalskiego” trzeba mieć tu pretensje, ale to organizatorów naszej przestrzeni publicznej, bo to w niej powinny realizować się te wartościowe wytwory naszej cywilizacji.

Wzmianką o ‘przestrzeni publicznej’ przechodzimy łatwo do naszej kultury tradycyjnej. Wśród pięknych pieśni, tańców i obrzędów ma jedną bardzo ważną cechę: całkowitość. Tam gdzie panują, kultury tradycyjne przenikają całokształt życia. Śpiew tak samo wypełnia prace polowe, jak i obrzęd weselny, a podania opisują cały świat – od konfliktu Boga z Diabłem, aż po powstanie grzybów. Przez swą powszechność, elementy rodzimego światopoglądu stają się znane każdemu w okolicy. Nawet jeśli nie każdy pojedynczy człowiek będzie potrafił zaśpiewać w całości każdą konkretną pieśń – to będzie przeniknięty obrazem świata wewnątrz którego powstała, i który współtworzy. Dzięki temu wśród „tutejszych”, „taplarskich” – za „Konopielką” – wytwarza się autentyczna wspólnota kultury. Taka, którą czują i w niej uczestniczą nie od święta, ale po prostu, na co dzień. 


(fot. whyframestudio@istockphoto)

W tym układzie wiara rodzima zajmuje swoja miejsce. Nie odrzuca ze swych rozważań doczesnego świata, przyjmując w pełni jego codzienność i wyjaśniając go za pomocą świętych opowieści – mitów. Nasi Przodkowie nie znali filozofowania jako odrębnego od innych zajęcia, którym ktoś może się parać. Jednak w odziedziczonych po nich mitologicznych pieśniach i podaniach przeziera starożytna mądrość, którą rodzimowierstwo stara się odszukać i zastosować do współczesności.