W tle dyskusji o słowiańskiej duchowości i przyległościach da się nieraz słyszeć echa starć „konserwatyzmu” z „nowoczesnością”. I tym razem zrezygnujemy (na chwilę!) ze śmieszkowania i na pytanie „To chcecie być tradycyjni, czy nowocześni?” nie odpowiemy „tak”, tylko wyjaśnimy.
![]() |
Fot. Karolina Warkus |
Zacznijmy od tej drugiej strony, zwłaszcza że nie raz, nie dwa Jantar przedstawiał siebie jako „współczesnych ludzi, tyle że z konkretną religią”. Otóż tak, lubimy (przynajmniej większość z nas) mieć ciepłą wodę w kranie, dostępne szczepionki i antybiotyki czy media społecznościowe – na łamach których do Was piszemy. W dziedzinie techniki nowoczesność jest fajna – chociaż też nie zawsze. Miło byłoby, gdyby produkcja przemysłowa była bardziej zrównoważona i podyktowana choćby realnym popytem na dobra, a nie nadprodukcją towaru zalegającego sklepowe półki, na co z jednej strony marnuje się mnóstwo energii i surowców, a z drugiej do środowiska wtłaczane jest mnóstwo niepotrzebnych zanieczyszczeń.
I tu dochodzimy do etapu, w którym „nowoczesność” nie jest fajna. Degradacja środowiska, zanik kulturowej wyrazistości czy atomizacja społeczeństwa – żeby szybko tylko wymienić niektóre z nich. Współczesna Europa, w tym Polska, zdryfowała w dziwnym kierunku, gdzie tradycyjne wartości – religijne, społeczne, estetyczne – bardziej niż na ulicy lęgną się w muzeach i na stronach podręczników. Przemiany w tej dziedzinie są czymś naturalnym i nie chodzi tu o dziaderskie marudzenie „kiedyś to było, a teraz ta młodzież”. Problemem nie jest zmienność społeczeństwa, ale zanikające wspólne „coś”, z czym wszyscy by się powszechnie utożsamiali. Wiersze Mickiewicza i Słowackiego zostały skutecznie zohydzone przez system edukacji, a dzieła polskich artystów – czy to byłby Malczewski, Stryjeńska, Szukalski czy ktokolwiek inny – wypierają instagramerzy. Każdy konsument może wybrać sobie swojego. Już nawet z tym – dla nas niefajnym – chrześcijaństwem aktywnie utożsamia się coraz mniej ludzi, negując przy okazji w ogóle potrzebę religijności zorganizowanej – tak na poziomie instytucji, jak i w ogóle spójnego zespołu praktyk i wierzeń.
Czy więc jesteśmy współcześni – postępaccy, żądni postępowego społeczeństwa? Nie. Czy jesteśmy konserwami, planującymi wyprowadzkę na wieś i tejże wsi deelektryfikację? Też nie. Jesteśmy ludźmi współczesnymi, którzy cieszą się niektórymi aspektami zastanego świata, ale starają się dostrzegać jego różne problemy i reagować na nie - z perspektywy archaicznej, odziedziczonej po Przodkach i praktykowanej w dzisiejszych warunkach religii