Jest poniedziałek, godzina 08:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową porcję przemyśleń z zagłębia wiary w duchy, z Chramu Jantar na Świętej Ziemi Pomorskiej. Dzisiaj o spoiwie społeczności.
Człowiek jest zwierzęciem stadnym. Powtarzany przy różnych okazjach truizm brzydko się starzeje. Nie żeby tracił na aktualności, wręcz przeciwnie. Po prostu obecne czasy pełne są czartów, które go depczą, a jednocześnie po wypaczeniu – wycierają sobie nim gębę. Nie chodzi jedynie o skalę; po przekroczeniu pewnej liczebności grupy, po prostu niemożliwe jest dla jej członków zachowanie zażyłości więzi niczym w plemiennej wiosce. Zdałoby się jednak, że skoro już mamy „naród” to, że jego dusza będzie mieć ścięgna i kości trwalsze i bogatsze niż język, baza numerów PESEL i podatki. Czy tak jest w istocie, niech każdy oceni po swoim otoczeniu. Tymczasem na różnych portalach wyprodukowano w ostatnich latach całe ściany (labirynty wręcz) tekstu na temat dochodzenia do głosu ruchów określanych jako „populistyczne”. Diagnozy skupiają się na kierowaniu programów wyborczych do „zaniedbanych”, grup społecznych, obiecywaniu gruszek na wierzbie czy wykorzystywaniu najniższych, łatwych do rozgrywania instynktów. Jantar wraz ze swoimi mediami pozostaje apartyjny, stąd nie będziemy teraz wnikać ani w słuszność wystawianych takim ruchom ocen, ani w trafność samych analiz ich rosnącego powodzenia. Przywołujemy jednak ten wątek, bo częstokroć ruchy owe dają swoim członkom bardzo wyrazistą tożsamość, zazwyczaj zresztą sprzedawaną wprost jako „narodowa”. Ugrupowania „umiarkowane” rzadko proponują równie mocne spoiwo, a „rozsądni i spokojni” obywatele nazbyt często odrzucają je, stawiając znak równości między samą ideą, a jej najgorszymi realizacjami.
Nie ma co karmić czartów narzekaniem. Lepiej skupić się na tym, co możemy – a możemy dużo, bo i duży zasób posiadamy: bogatą tradycję i bardzo wyrazistą tożsamość, którymi możemy „nakarmić” duszę naszego dużego plemienia. Żyjemy w takich czasach, że już samo głośne „Oddaję cześć słowiańskim Bogom” zmienia zasady gry. Większość współobywateli nie dość, że odzwyczaiła się od religii branej „na serio” to politeizm kojarzy przede wszystkim z podręcznikami zamierzchłej historii. Dlatego właśnie to proponujemy jako początek. Oczywiście, bez nachalności, którą w dowcipach prezentuje student prawa, obwieszczający zdobywane wykształcenie zamiast „Dzień dobry”. Jednak, gdy temat wynika naturalnie – mówmy otwarcie o swej religii, zwłaszcza, że łatwo można dodać sprawy, które rzeczywiście nas łączą z resztą narodu: malowane wiosną jajka, zostawianie światełek na grobach czy pustego miejsca przy szczodrogodnym stole. Cały wybór rodzimego obyczaju.
Wielu ludzi ma chroniący przed odrzuceniem, wewnętrzny hamulec, zabraniający wyskakiwać z „oryginalnością” – zgodnie z instynktem stadnym. Jeśli jednak nie ryzykujesz zbyt wiele, to gorąco zachęcamy: mów otwarcie o swoich Bogach. Gdzie jest granica owego „zbyt wiele”? To już każdy musi sobie sam ustalić. Dla jednych będzie to dopiero bezpośrednie zagrożenie życia, dla większości zapewne okolice utraty pracy, czy konkretnej znajomości – chociaż, ile warta jest znajomość której mieliby przeszkadzać Bogowie?