Po krótkiej przerwie wznawiamy serię wpisów „Po co nam tylu Bogów” i rozpoczynamy już czwarty cykl serii. Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy czytają wpisy i na nie reagują – a cieszymy się siostrzaną i bratnią postawą wszystkich, którzy sercem oddają cześć Bogom i Przodkom! Ale do rzeczy: jest piątek i jest godzina 08:00, czas więc najwyższy by ze Świętej Ziemi Pomorskiej wypłynęły kolejne przemyślenia o żywej czci słowiańskich Bogów. Tym razem Rod i Rodzanice, a zwracanie się do Nich, gdy pragniemy rozeznać się w okolicznościach i możliwościach.
Rod i Rodzanice należą do tych Bóstw, które nachodzimy czynnym kultem w zasadzie tylko podczas głównych uroczystości słonecznych, nie urządzając dla Nich osobnych obchodów. Był kiedyś wśród nas pomysł na obchodzenie takowych w styczniu, jednak szczodrogodne auspicja nie dozwoliły nam tego. Każda bowiem poważniajesza zmiana w praktykowanej przez Jantar religii, więc też właśnie nowe święto w kole rocznym, musi zostać zatwierdzona odpowiedzią udzieloną podczas obrzędu przesilenia zimowego przez Ojca Bogów. Jako szafarze osobistego przeznaczenia, bo takie właśnie władztwo Rodowi i Rodzanicom przypisujemy, będą w jasny sposób bardziej nachodzeni czcią przez rodziny spodziewające się bocianów. W trzy dni po narodzinach Sudiczki stają przy kolebce, by zadecydować o czekających nowego człowieka losach. Nasi Przodkowie od dawna usiłowali Je podówczas udobruchać i zjednać.
Dzisiejszy temat, zwłaszcza rozpatrywany wobec Roda i Rodzanic, prosi się o kilka słów o nieuchronności przeznaczenia. Jak na rzecz zapatrywali się Słowianie bezpośrednich danych brak, a wśród innych ludów indoeuropejskich mamy właściwie pełen przekrój poglądów. Stawkę otwierają Germanie z islandzkimi sagami, tchnącymi ciężkim i nieodwołalnym wyrokiem losu, tuż za nimi Grecy, którzy w eposach przyznawali możliwość zgonu *przed* spełnieniem swego przeznaczenia, a zamykają Indie z nauką o karmie – choć to już raczej stadium późniejsze, niekoniecznie wyrosłe bezpośrednio z pierwotnego żywiołu. Na tym tle powiem, że sam opowiadam się za przebywaniem człowieka w sieci możliwych dróg. Podążamy przeznaczoną nam ścieżką, która jednak nie jest prostą linią od początku do końca, lecz ma rozgałęzienia. Zejść z niej na bezdroże nie możemy, jednak wybrać którą z odnóg pójdziemy – już tak. Poprowadzenie tych możliwych ścieżek przez możliwe dobre i jasne obszary życia to właśnie przychylność Rodzanic, jednak rodzice od dawien dawna starali się niejako wykierować swe potomstwo w pożądaną stronę – nadając imię. W nim bowiem zawarty był i jest wręcz czarodziejski wzorzec, kształtujący swojego właściciela, określający ją czy jego.
Nader często stajemy w życiu przed wyborem, przed koniecznością podjęcia konkretnej decyzji. Kierunku studiów, rodzaju zawodu, miejsca przeprowadzki. Albo jeszcze głębsze, ważniejsze, jak o związaniu się z drugą osobą i o powiększeniu rodziny. Te i podobne to duże sprawy, o których nikogo nie trzeba raczej przekonywać, jak duży mają wpływ. Nie zawsze jednak mamy jasność co jest tą właściwą decyzją, co będzie najlepsze. A bywa jeszcze gorzej: tu wspomniałem o możliwościach i sytuacji wyboru, więc o okolicznościach całkiem jednak dobrych, kiedy mamy jakiś wpływ na swoje życie i sprawstwo. Jednak, kto z nas nie czuł się nigdy jak na dryfującej wśród sztormu łodzi, gdzie władzy nad swoim życiem i jasnych perspektyw brak?
W tych i podobnych razach, zda się właśnie Rod i Rodzanice są Bóstwami, do których szczególnie warto się zwrócić. Któż lepiej zna sploty i wzory na tkaninie przeznaczenia, niż Ci, którzy je obmyślają i kładą? Wątpliwe czy zechcą je dla nas odmienić. Tu nie trzeba mieć raczej złudzeń: jeśli Bogowie coś człekowi przeznaczyli i zarysowali dlań jakoweś ścieżki, to nie po to by je zmieniać. Możliwe jednak, że jakąś drogą pomijamy, umyka nam i dopiero płynące od Bogów natchnienie pozwoli ją odkryć, bo to jedynie człowiek nie dostrzegł drogi ratunki, którą przewidziały dlań Bóstwa. Ale cóż, bywają i takie okoliczności, w których nadziei rzeczywiście już nie ma i taka ukryta przed naszym wzorkiem droga zwyczajnie nie istnieje. Nie widzimy jej, bo nic do zobaczenia nie ma. Nawet wtedy Rod i Rodzanice mogą udzielić swego błogosławieństwa – dopomóc w dostrzeżeniu swego jednostkowego przeznaczenia w większym obrazie, jako część całości. Nawet jeśli nie przyniesie to nadziei, to przynajmniej zrozumienie.
Nie kończmy jednak nazbyt smutno, bo piszemy o Bogach. Ich wyroków i zamysłów nie znamy, bo jesteśmy jeno śmiertelnymi ludźmi. Co nam pozostaje to się cieszyć naszym czasem w podsłonecznym kraju, na Szerokiem Ziemi, pod Wysokim Niebem, chwalić Bogów i pamiętać Przodków. Sława!
