Dla mnie jest to poranek radosny, wracam bowiem na Świętą Ziemię Pomorską. Jak Bogowie dadzą, to o 08:00 będę tuż przed połową podróży, Wy jednak możecie w tym czasie cieszyć się kolejnym wpisem z serii „Po co nam tylu Bogów” – tym razem o ludziach, których opuściło szczęście i w jaki sposób może im pomóc Ojciec Bogów.
Zacznijmy od kilku słów na temat Niego samego. Na co dzień unikamy zamęczania Kowala sprawami ziemskich ludków. W końcu Bóg-Niebo ma na swych barkach sprawy niebiańskie, boskie, po co Mu więc dokładać naszych drobnych zmartwień. Jest jednak Najwyższym spośród Bogów, którym oddajemy cześć, więc wołamy Go na obrzęd i lejemy dla Niego ofiarny miód do Świętego Ognia cztery razy do roku, kiedy niosący Jego światło Słonejko dociera do najważniejszych punktów swej wędrówki po sferze niebieskiej. Największe znaczenie praktyczne mają tu Szczodre Gody, podczas których zwracamy się do Ojca Bogów z obrzędowymi pytaniami o najważniejsze zmiany w spełnianym kulcie, jak wprowadzenie nowego święta do koła rocznego, albo Bóstwa do pocztu sławionych przez nas Bogów i Bogiń. W końcu praktykowana przez nas religia stwarza nam święty świat, więc są to rzeczy najwyższej wagi, wobec których nie uważamy słuszne decydować sami. A kto miałby wiedzieć lepiej niż Bóg, który wykuł Słonejko, widział jak Bracia kształtują świat i wpoił nam ład?
Raczej mało kto w pierwszym odruchu zwróci się do tak zarysowanego Boga ze swoimi codziennymi kłopotami. I bardzo dobrze. W większości przypadków, nawet dokuczliwego pecha, warto pierw zwrócić się do związanych ze zjawiskiem duchów. Jeżeli wszędzie się spóźniasz, to może z jakiejś przyczyny duchy Twojego miasta upodobały sobie hamowanie Twej drogi. Jeżeli w pracy, mimo starannego sprawdzenia wszystkiego wciąż napotykasz przykre niespodzianki – to może plącze się za Tobą jakiś złośliwy byt, który należy udobruchać albo przepędzić. Podobne ludzkie zdarzenia potrafią być przykre i miewać ciężkie następstwa, ale powiedzmy sobie otwarcie: nawet jeśli targi z duchami nie pomogą, to kolejnym krokiem będzie przyniesienie żertwy i obiaty któremuś z pozostałych Bogów i Bogiń, a nie napraszanie się Kowalowi.
Czasem jednak poczucie, że „szczęście mnie opuściło” daleko wykracza poza powyższe. I nie będziemy teraz mówić o okolicznościach, kiedy wszystkie inne środki zawodzą, ani nawet kiedy położenie zda się być beznadziejne, a całe życie dosłownie się wali. Nie. Rozważymy stan, kiedy człowiekowi brakuje szczęścia w nim samym: wszystko co robi zda się być beznadziejne i pozbawione celu. Czy to wtedy trzeba się do Ojca Bogów modlić? Nie, tego też nie zalecamy. Ale można oprzeć się na Jego mitach, na przykład tym o otwarciu przezeń Jaja, z którego powstał cały świat, a potem o pojawieniu się Braci, po tym jak Jego blask padł w pierwotne wody. Na początku przecież, kiedy w pustce leżało jeno Jajo, nic nie zapowiadało bogactwa świata, który się zeń rozwinie, a to Swarog je przebił i z jego skorup wyznaczył granice świata. Wzmógł swe siły i w potężnym impulsie woli i działania – rozbił otaczającą Go twardą skorupę i zaczął „wszystko”.
Może jednak nie czujesz w sobie tej potęgi, dzięki której Pierwszy z Bogów oswobodził się z Jaja. Może więcej natchnienia znajdziesz w innym Jego micie, w tym, gdzie z Jego światła padającego na wody, powstali Bracia. Spróbuj przejrzeć się w otaczającym Cię bezkształtnym chaosie. Nie próbuj sobie wmawiać winy, lecz zastanów się, co Twoje położenie mówi o Tobie? Jak się w nim znalazłaś? Co możesz zmienić? Czy ktoś inny, kto powtórzyłby Twoje kroki – zaszedłby w to samo miejsce? Spójrz w ten sposób na swoje życie: może wówczas i dla Ciebie z owego chaosu wyłonią się Bracia, którzy wezmą się za porządkowanie świata – Twojego świata.
