W zeszłym tygodniu nie udało się przygotować wpisu – po prostu, tak się zdarza w rzeczywistym, niedoskonałym świecie, że czasem coś się nie udaje. Dlatego przepraszam tych z Was, którzy w zeszły piątek na wpis czekali i się nie doczekali. Teraz jednak nastał kolejny piątek, nastała godzina 08:00, a wraz z nią tekst – tym razem o Chorsie i szukaniu Jego pomocy, kiedy poszukujemy zabugionego.
Utrwaloną już metodą, jako wstęp kilka słów o Bogu, na którym się dzisiaj skupiamy. Chorsa, Boga-Miesiąca, czcimy od początku istnienia grupy, z której potem powstał dzisiejszy Jantar i od początku też obchodzimy Jego święto – tyle, że początkowo odbywało się ono w sierpniu. Początkowo nie wiązaliśmy tej daty z konkretną fazą Miesiąca, dość szybko jednak nastało powiązanie z astronomicznym nowiem. Taka data łączy się bezpośrednio z przypisywanym u nas świętu znaczeniem, jako wspomożenia Księżyca w odrodzeniu się. W 2018ym odbyły się auspicja szczodrogodne, w wyniku których data święta została przeniesiona na maj, wciąż jednak pozostał to astronomiczny nów. Czcimy Go jako Pasterza Wilków i Wodza nocnych duchów i ten aspekt również znajduje wyraz w Jego święcie. Zapraszamy wówczas do wspólnej biesiady należące do Jego świty duchy, by się z nimi oswoić, poznać i zawiązać nić porozumienia. Jak to ongi ujął jeden z kolegów – jak taki stwór będzie głodny, to może głupio będzie mu zjeść kogoś, z kim siedział przy ognisku i pił miód.
Oprócz tego regularnie przypominamy o pełniach i nowiach, kiedy zachęcamy do oddania czci Chorsieńkowi na własną rękę. Jest to rzecz o tyle ważna, że od dawien dawna Słowianie wyróżniali dzieła, które lepiej spełnia się podczas Jego przyrastania, albo ubywania. Ma tu zastosowanie „magia podobieństwa” – czego ma przybywać i się powiększać, powinno dziać się między nowiem a pełnią, zaś kiedy chcemy coś umniejszyć i się tego pozbyć – na odwrót. Dzieła zaś szczególnie ważne i doniosłe, jak nowy nabytek, ożenek, wiekopomne decyzje itp. dobrze zaś przedsiębrać na pełni. Tako rzecze tradycja.
Ale wracajmy do sprawy. Wędrujący nocnym niebem Miesiączejko widzi wszystko, co się dzieje na świecie, co jest w wymiarze boskim tożsame z Jego wszechwiedzą. Wyjątkowo pięknie współgra to z tematem wylosowanym do omówienia dzisiaj. Można więc zapalić świecę i złożyć obiatę, by prosić Boga Księżyca o wskazówkę gdzie też szukać naszej zguby. Może przyjdzie jako przeczucie, może jako sen, a może „przypadkowy” zbieg okoliczności, dzięki któremu odzyskamy utracony przedmiot. Rzecz jednak nie sprowadza się „tylko” do takich oczywistych, materialnych przedmiotów.
Co jeżeli ktoś zgubił… siebie? W tym przypadku można zresztą modlić się także w imieniu nie swoim, ale kogoś bliskiego. Skoro Chors o Wilczy Pasterz, a do tego w Jego ręku pozostaje władza nad grasującymi nocą, groźnymi duchami – to może właśnie do nich upodobnił się ktoś, czyja osobowość zda się rozpadać i zatracać w czymś obcym? Szczególnie budzą się tu skojarzenia z wilkołactwem i przemianą człowieka w wilka, wraz ze złośliwym, czy wręcz agresywnym wykolejeniem charakteru. Szukając dla takiego człowieka wspomożenia od Chorsa, można prosić z dwóch stron. Z jednej, by dusza owego nieszczęśnika odnalazła się pośród mrocznych bezdroży, na które zabłądziła i wróciła do siebie, do swojego serca. Z drugiej zaś, by jeśli to złośliwy duch owładnął odmienioną osobę – to by zostawił ją w spokoju. Nie zawsze będzie to oczywiście ani jeden, ani drugi przypadek, czasem zaś będzie to byt spoza Miesiączejkowej świty. Może jednak i wówczas Srebrny Gospodarz ulituje się nad nieszczęśnikiem i udzieli swego wspomożenia. W szczególności, może z ciemnobłękitnych wysokości wypatrzy gdzie też zabłąkała się brakująca część duszy i oświetli jej drogę do siebie.
