W dyskursie rodzimowierczym raz po raz ożywa temat serów Światowid, kosmetyków Mokosh, spawarek Perun itp. Starzy Bogowie choć dopiero odzyskują obecność na polskim rynku wyznań i idei – zyskali sobie już dawno miejsce na rynku komercyjnym.
W sercu osoby wierzącej nie budzi to jednak szczególnej radości, a raczej irytację; w końcu wzmiankowany ser może sobie leżeć w jednym koszyku zakupowym obok zeszytu do religii – niekoniecznie naszej – a konsumujący go obywatel może być wyznania dowolnego, łącznie z „żadnym”.
Na chwilę porzucimy rodzimą ziemię i przeniesiemy się w miejsce, gdzie nie dostaniemy nie tylko „goudy Światowida w plastrach”, ale nawet oscypka. Chociaż kto wie. Przenosimy się do Indii. Spośród tysiąca rzeczy, które można w panice wykrz… powiedzieć na temat tego kraju skupimy się na jednej: tutejsi mają znacznie większą zdolność manifestacji swojej religijności. Świątynie, świątynki i święte obrazki oraz mniejsze i większe idole – spotykamy na każdym kroku. Między nimi krążą ludzie ze charakterystycznymi świętymi znakami tilaka na czołach – część z nich może do swoich sklepików, gdzie nad kasą fiskalną jest obowiązkowy ołtarzyk poświęcony Sziwie, Wisznu, Hanumanowi lub innemu z tutejszych Bogów. A między nimi dzieci. Część żebrze. Część zaś – tych z lepiej prosperujących rodzin – ma zabawki. Na przykład plastikową replikę… buławy Małpiego Boga Hanumana. A w tle sklep elektryczny noszący imię Groźnej Bogini Durgi, sąsiadujący z przybytkiem oferującym fajki wodne… imienia Pana Kryszny.
W naszych oczach jest w tym lekka przesada – dlaczego zawracać Wielkim Bóstwom głowę małym sklepikiem? Nie do końca nam to oceniać – zwłaszcza że jesteśmy lekko przeczuleni na punkcie Światowida w plastrach. Tu zaś kontekst jest delikatnie inny: ludzie praktykujący nieprzerwanie swoją wiarę od wielu, wielu pokoleń – chcą w ten sposób oddać swoje małe biznesiki w opiekę, jak wierzą, wszechświatowych Bogów. Zapomnijmy na chwilę, że plastikowa maczuga Małpiego Boga, sprzedawana jako zabawka, wykonana jest dość badziewnie. Gdyby była wciąż zabawką, lecz porządną, wykonaną z drewna, nasz odbiór pewnie byłby inny. Akurat to, że dziecko chce naśladować jednego z Bogów swej religii (który to Bóg, wg. objaśnień tubylców, pełni rolę podobną do ludowego Supermena) to zdrowy odruch wpisywania się w mityczne wzorce.
Nie chcemy tu stawiać gotowych wniosków, lecz pobudzić do refleksji i podzielić się ciekawostką ze świata. Oczywiście komercjalizacja słowiańskich wierzeń w naszych warunkach odbywa się na zupełnie innych zasadach niż w przykładzie indyjskim, gdzie powszechna wiara i pobożność otworzyły tradycyjnym Bogom drzwi do biznesu.
Chociaż może? Wyobraźmy sobie, że na terenie zakładów spawalniczych Perun stoi posąg tego Boga, przed rozpoczęciem pracy załoga oddaje Mu cześć, a część zysku jest przekazywana na najbliższą Jego świątynię? Będziemy o tym myśleć - pogryzając kanapkę z serem.