Jest piątek, godzina 08:00, co oznacza czas na Waszą garść przemyśleń o żywej czci Bogów – z zagłębia wiary w duchy, czyli z Chramu Jantar na Świętej Ziemi Pomorskiej. Dzisiaj opowiemy dlaczego warto zwracać się do Miesiączejka, Chorsa, wykonując zawody niebezpieczne, czy w ogóle biorąc się za coś związanego z dużym ryzykiem.
Słowem wstępu, opowiemy jak Chors czczony jest w naszym Chramie. Jako Gospodarz jednego z najważniejszych świateł niebieskich, zapraszany jest na wszystkie cztery uroczystości słoneczne, a prócz tego ma sobie poświęconą uroczystość w czasie majowego nowiu – czyli już niedługo. Powiązanie Jego święta z nowiem wzięło się u nas z tradycji ludowej: im dalej na północ Słowiańszczyzny, tym silniejsza ma być wiara w harcujące wówczas leśne i wodne duchy nocne. Jednak pierwotnie obchodziliśmy je w sierpniu, a dopiero za sprawą auspicjum ładnych już kilka lat temu, rolę tę przejął maj. W odmieniającym swoją postać Panu nocnego nieba upatrujemy Tego, który nauczył ludzi odmierzać czas i wybierać stosowne pory dla wszelkich przedsięwzięć, ale nie tylko; ma też nieco groźniejsze oblicze. W czasie Jego święta czcimy Go jako wilczego Pasterza i w ogóle wodza nocnych stworów, od których na co dzień staramy się jednak trzymać z daleka.
Temat niebezpiecznej pracy pojawił się już kiedyś w tej serii, więc wytrwali Czytelnicy (lub Przeszukiwacze) będą mogli zrobić sobie porównanie. Kiedy więc ma sens zwracanie się do Chorsa? Jako oczywistość nasuwają się wszystkie zawody, w których pracuje się nocą. Nie trzeba tu myśleć tylko o żołnierzach Straży Granicznej, czy o tropiących zbrodniarzy detektywach, choć reprezentują oni z pewnością jeden z najwyższych poziomów zagrożenia życia. Różne mało ciekawe przygody spotykają jednak również kierowców nocnych autobusów, jeżdżących po zmroku taksówkarzy, czy trzecią zmianę sklepów całodobowych. Wszyscy oni – i wielu innych – stają nieraz przed wcielonymi w ludzi złośliwymi czartami, dążącymi do aktów rozboju, chuligaństwa czy zwyczajnej złośliwości. Nie żeby akty te miały dziać się wyłącznie nocą, ale skupiamy się dzisiaj na Chorsie i wracamy do kwestii, jak On może w takich okolicznościach wspomagać człowieka? Zacznijmy od tego, że z jednej strony pozostające w Jego świcie duchy nie są tym, co skłonni bylibyśmy uznawać za „miazmę” czy właśnie bezmyślnie złośliwe biesy, stanowiące raczej pomiot Żmija… chociaż tradycja dość dobrze poświadcza zwracanie się do Miesiąca wprost przez wodników wchodzących akurat bezczelnie w szkodę człowiekowi. Jednak w orszaku Władcy nocy krążą również duchy po prostu groźne, z których część z pewnością manifestuje się w opisany wyżej sposób i dzisiaj. I właśnie w Jego władzy nad takowymi istotami można właśnie upatrywać głównej nadziei dla tych, którzy zechcieliby oddać się w Jego opiekę. Zawrzeć w modlitwie prośbę o to, by podległe Mu duchy nie obierały nas za cel swej drapieżności, lecz by właśnie otoczyły nas opieką.
Jest jednak i drugi aspekt Chorsa nie związany już wprost z niebezpiecznymi duchami, jednak skłaniający by zwrócić się do Niego i w innych razach. Otóż Bóg ten odradza się regularnie: co „miesiąc” przeżywa swoją śmierć i po trzech pustych nocach – powraca do życia. Otwiera to pewną drogę modlitwy dla tych, którzy nie spodziewają się co prawda obcowania z nocnymi drapieżnikami, lecz doznania ciężkiego uszczerbku na ciele czy duszy. Będą to więc strażacy, wojska obrony chemicznej, ale również psychoterapeuci, pracujący ze szczególnie pogrążonymi psychopatami i wszyscy ci, którzy doświadczają ciężkiego mobbingu w pracy – gdzie dwa ostatnie przykłady mogą w niektórych przypadkach łączyć się z aspektem Chorsa opisywanym wyżej. A więc czego ci ludzie mają szukać u Miesiączejka? Właśnie odrodzenia: częściowego uczestnictwa w Jego losie, w który wpisane jest odzyskanie swych sił i powrót do pełni siebie.