Gdy życie w fizycznym świecie dobiega końca, zmarłego członka społeczności należy godnie pożegnać i pomóc mu w dalszej podróży do Zaświatów. W dawnych czasach umierano w zaciszu domowym, dlatego tradycja nakazuje by przez trzy dni po śmierci zwłoki pozostawały w rodzinnym domu, a rodzina czuwała przy nich [4 s.126]. Owe trzy doby to czas dla nieboszczyka na obudzenie się z „letargu”, a zwie się je pustymi nocami [4 s.126]. W X/XI wieku Ibn Rosteh pisał o Słowianach [2 s.251]:
„Kiedy kto z nich umrze, palą go w ogniu, zaś ich kobiety, gdy kto im umrze, krają sobie nożem ręce i twarze. Gdy zmarły zostanie spalony, udają się do niego nazajutrz, biorą popiół z owego miejsca, dają go do popielnicy i stawiają ją na pagórku.”
Nad pochówkami kurhanowymi jeszcze w XIX wieku Słowianie mieli wznosić budki [2 s.252]. W opisanym wyżej obrządku pogrzebowym Szyjewski upatruje dualizmu solarno-chtonicznego (pochówek ciałopalny-składanie urny w kopcu) [1 s.204]. Nieco inaczej zwyczaje pogrzebowe Słowian opisał Nestor [5 s.172]:
„I jeśli kto umierał (z Radymiczów, Wiatyczów czy Siewierzań – przyp. PK), to czynili nad nim tryznę, a potem czynili stos wielki i wkładali na ten stos umarłego i spalali, a potem zebrawszy kości, wkładali je w małe naczynie i stawiali na słupie przy drogach, jak czynią Wiatycze i dziś.”
Rozpacz po utracie zmarłego była wyrażana w zawodzeniach żałobnych. Oprócz okazania żalu po utraconym bliskim należało go również uczcić. Wystawianą na jego cześć stypę oraz zapasy wspomniane w latopisarstwie ruskim zwano tryzną (stpol.: strawa, chorw. karmina, strus. trizna) [2 s.259].
Kraina zmarłych
Kraina zmarłych oddzielona jest od świata żywych wodą [3 s.597]. Aby ułatwić nieboszczykowi przejście na drugą stronę wykonuje się kładkę, po której nieboszczyk przekroczy mityczną rzekę [2 s.260]. Białorusini wycinają na niej ślad ludzkiej stopy, na znak, że jest to kładka dla zmarłego [3 s.598].
Groza śmierci
Mimo swej powszechności, zwłaszcza w percepcji ludności wiejskiej, śmierć zawsze wzbudzała grozę. Właśnie dlatego zarzucenie przez Słowian obrządku ciałopalnego dało pole dla rozwoju zagrożenia ze strony wszelkich upiorów, a tym samym – prawdziwego arsenału środków unieszkodliwiania ich. Większość z działąń skupiała się na okaleczaniu zwłok, by uniemożliwić trupowi wędrowanie wśród żywych. Kołkami (na południu głównie głogowe, na północy raczej osikowe, powszechnie zaś klonowe czy lipowe) przebijano ciało. Często również domniemanemu upiorowi wiązano ręce, kaleczono pięty czy przecinano ścięgna [3 s.656].
A co potem?
Według prastarego wierzenia przez czterdzieści dni po śmierci dusza krąży jeszcze w naszym świecie [3 s.714]. Po tym czasie urządza się stypę, choć ta bywa organizowana również rok po śmierci [3 s.597]. Warto wspomnieć, że po owych czterdziestu dniach Wielkorus karmi dzikie ptactwo ziarnem [3 s.554]. Razem z Serbem zaś rzeźbi na nagrobnych krzyżach wizerunki ptaków [3 s.554]. Oba zwyczaje zdają się nawiązywać do ptasiej postaci duszy w wierzeniach Słowian. Ciekawe wierzenie związane jest też z samym miejscem pochówku [3 s.525]. Ciało starca ma gnić w grobie, nic z siebie nie wydając. Ciało np. młodej dziewczyny również gnije, jednak jej dusza kwitnie nadal, stąd na jej grobie mogą wyrosnąć kwiaty.
Pogrzeb dla zwierząt
W Dalmacji grzebie się konie i woły, na Wielkorusi natomiast konie, wierzchowe czy krowy. Jak zaświadcza N. Iwanicki dla powiatu kadnikowskiego w obwodzie wołogodzkim [3 s.560]:
„Latem 1890 przechadzając się w okolicy Kadnikowa, zauważyłem na równym, pustym miejscu w pobliżu drogi, zarośniętym skąpą trawą, ogrodzenie z żerdzi w kształcie czworokąta długiego przeszło na 3m, a szerokiego na ok. 2m, wewnątrz którego leżały sanie obrócone do góry płozami (tj. sanicami). Okazało się, że pod saniami był zakopany koń. Jak wyjaśniły rozpytywania i wywiady, w podobny sposób grzebią konie w wielu okolicach powiatu, ale nie wszystkie, lecz tylko te, których używają wyłącznie pod wierzch. Gdy który z takich wierzchowców zdechnie, właściciel kładzie go na sanie (choćby to było latem) i wywozi jak zmarłego człowieka głową w tył na pole oraz zakopuje w pobliżu drogi; na mogile odwraca sanie i ogradza je mocnym płotem. Sań, choć są nowe, nikt nigdy nie tknie: zgniją one na miejscu.”
— Na podstawie opracowania Przemysława "Mamrota" Króla
ŹRÓDŁA:
- Andrzej Szyjewski „Religia Słowian” Kraków 2003
- Aleksander Gieysztor „Mitologia Słowian” Toruń 2006
- Kazimierz Moszyński „Kultura ludowa Słowian – t. II, cz. 1.” Warszawa 1967
- Joanna i Ryszard Tomiccy „Drzewo życia” Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 1975
- Marek Certwiński, Marek Derwich „Herby, legendy, dawne mity” Wrocław 1989