2024-01-08

Kiedy, jak i do której Bozi?

Większość z nas od małego miała większą lub mniejszą styczność z religią rzymskokatolicką. Niezależnie od zapatrywań na jej rolę dziejową, przyzwyczaja ona ludzi do kilku wyobrażeń na temat Bogów i świętości, które są całkowicie nieprzystające do religijności bliższej typowi tradycyjnemu, którą chcemy praktykować i przekazywać w naszych opracowaniach, np:

  • Bóstwo jest wszechmogące, wszechwiedzące, Bóstwo jest transcendentne, całkowicie wykraczające ponad rzeczywistość empiryczną,
  • mitologia jest jasno określona i ściśle skodyfikowana, ma jedną wersję kanoniczną,
  • przynależność do tej konkretnej religii wyklucza kult “obcych” Bogów,
  • dobro i zło jako podstawowa opozycja,
  • celem religii jest osobiste zbawienie wiernego.

A przy okazji przypominamy przebój sprzed lat "Żywiołak", zespołu Żywiołak z płyty Nowa Ex-Tradycja :)

Omówimy sobie to po kolei, zaczynając od początku. Religie monoteistyczne przypisują swojemu bóstwu nieomylność i absolutną władzę nad światem. Nie wykluczając istnienia takiego pankosmicznego imperatora, trudno sobie wyobrazić dlaczego przedmiotem jego zainteresowania, a co więcej ukoronowaniem dzieła stworzenia, miałby być gatunek tak ograniczony jak nasz. Naszym Bogom z zasady takich cech nie przypisujemy. Każde z Nich ma swoje określone pole działania, w którym pełni rolę dominującą i wybitną. Nie zakładamy jednak, żeby Bóg Ognia musiał mieć cokolwiek wspólnego z wodą, albo żeby Bogini Ziemi miała mieć władztwo nad wszechświatem.

Nasi Bogowie nie są też transcendentnymi, zewnętrznymi, “nadzorcami” rzeczywistości. Nie da się Ich oczywiście sprowadzić do personifikacji czy nawet niecielesnej duszy jednego konkretnego zjawiska przyrodniczego, ale są jednak jednymi z mieszkańców doświadczalnego (w ten czy inny sposób) świata.

Wystarczy nieco bliżej przyjrzeć się dobrze udokumentowanym wierzeniom, związanym z cywilizacjami piśmiennymi (od wedyjskich Indii, przez Japonię mikado i Egipt faraonów, aż po Grecję filozofów), żeby zauważyć jedno: nawet oficjalna mitologia bywała heterogeniczna. Od przypisywania konkretnych czynów konkretnym Bogom czy herosom, przez rodowód poszczególnych postaci, aż po różne wersje mitu o powstaniu świata, pojawiały się odmienne opowieści.

Punkt o wyłączności religijnej wymaga szczególnej uwagi. Prawdą bowiem jest, że nasza Gromada, Jantar, jest Gromadą ściśle słowiańską. Nie oddajemy czci tureckiemu Tengri czy japońskiej Amaterasu, ani nawet nordyckiemu Thorowi. Przejawy nieuzasadnionego eklektyzmu i dowolnego łączenia panteonów są u nas postrzegane jako niepoważna zabawa. Z drugiej jednak strony: jeżeli ktoś ma konkretne korzenie, objawiło się komuś żądające kultu konkretne Bóstwo czy nawet odwiedzimy (niech będzie egzotycznie) święte miejsce Indian Pueblo - nie ma powodu w takim kontekście czci odmówić. Jeżeli moi Przodkowie byli z jakimś Bogiem lub duchem związani - nie ma powodu tej więzi przerywać. Jeżeli odwiedzam miejsce, gdzie Gospodarzem są Bogowie inni od moich - to idę się z Gospodarzami przywitać i Im pokłonić. Proste.

Wśród początkujących wyznawców pojawia się czasem pytanie “kto jest w tej religii dobry, a kto zły?”. Pytanie jest o tyle zrozumiałe, co nieadekwatne. W religiach tradycyjnych są postacie (niemal) jednoznacznie “dobre” (jak Słonejko, Gromowładny Dawca Deszczu czy rozmaici bohaterowie - obrońcy), jak i “złe” (choćby Żmij lub inny potwór chaosu). Jednak to nie uosabianie dobra i zła stanowi istotę tych postaci. Są związane z konkretnymi elementami kosmosu, które - bardziej lub mnie człowiekowi sprzyjające - są jednak do zachowania równowagi niezbędne. W naszym micie kosmogonicznym każde stwórcze działanie Braci wymaga Ich współpracy. Żmij z wiosennego mitu nie jest na koniec zabijany, lecz jest mu wyznaczane konkretne miejsce, w wodzie (o tym jednak będziemy jeszcze mówić). Nawet w późnych, XIX-wiecznych chłopskich podaniach, gdzie zamiast Żmija (albo Welesa lub innej rodzimej postaci) występuje “Diabeł”, nie ponosi on śmierci, lecz zostaje uwięziony na dnie świata.

Ostatni punkt, niekoniecznie oczywisty, to cel wyznawanej religii. Zazwyczaj mamy dość jasne wyobrażenia o przyczynie naszych działań, nie inaczej powinno być w przypadku tak ważnym jak religia. Do naszych czasów stało się jednak w tej materii bardzo dużo złego. Chrześcijaństwo nie tylko zagarnęło dla siebie rolę (w swym roszczeniu: jedynego) systemu duchowego Europy i sporej części świata, ale też roli tej dziejowo nie podołało. Świadczy o tym choćby postępująca sekularyzacja tej bardziej “cywilizowanej” części świata. Religia, już nie ważne która, jest tu niejednokrotnie redukowana do jednej ze swoich składowych; najchętniej do (społecznie użytecznej) moralności i (niesprawdzalnej pozytywistycznie) eschatologii, lub nawet do sentymentalnego przyzwyczajenia. Natomiast wiara rodzima jest religią życia, powinna być przeżywana - i wątek ten będzie się przewijać w dalszym tekście. Oczywiście, oferuje zarówno wskazania etyczne, jak i wizję pośmiertnych losów jednostki, ale jej głównym celem jest podtrzymywanie ładu świata. Oddający Bogom cześć człowiek, dopełniający tradycyjnych rytów nakręca kosmiczny zegar i oliwi jego mechanizm, przyczyniając się do dalszego trwania i harmonii rzeczywistości.