Duchy

Wśród Duchów Przyrody wyróżnić można, prócz najpotężniejszych Bogów, duchy pomniejsze, bliższe ludziom w ich codziennych zmaganiach. Według wierzeń słowiańskich znakomita większość Duchów Przyrody jest niedostrzegalna dla ludzkiego oka – pojawiają się jedynie gdy same tego zechcą. Część duchów żadną niewidzialnością nie dysponuje. Te jednak są bardzo płochliwe i wyćwiczone w ukrywaniu się. Wiele z nich cechuje również gorejące, świecące czy wręcz płomieniste spojrzenie, które ma pozbawiać własnej woli, zdrowych zmysłów, a nawet życia. 

Duchy Przyrody są również zdolne do zmiany swojego kształtu. Większość z nich wyglądem zbliżona jest do człowieka, jednak nawet w ludzkiej formie odznaczają się czymś niezwykłym – pazurami, ogonem, czy przerażającym zreniem. Pojawiają się też przekazy jakoby ich skóra na całej powierzchni ciała była taka jak paznokcie. Co ciekawe, w wierzeniach ludowych przewija się wątek, jakoby taką skórę miał mieć też człowiek w czasach mitycznych.

Znakomita większość poniższych opisów pochdzi z pierwszego wydania Małego Słowianina, pozbawionego o wszelkiego rodzaju przypisy. Informacje bazują jednak na trzech publikacjach: „Wielka księga demonów polskich” Adama i Barbary Podgórskich, „Polska demonologia ludowa” Leonarda Pełki oraz Kultura ludowa Słowian – t. II, cz. 1.” Kazimierza Moszyńskiego.



Duchy lasów i bagien

Bagienny ognik – są to duchy powstałe z dusz ludzi, którzy zginęli na bagnach, względnie w lesie. Unoszą się nad miejscem swego zgonu. Często nęcą swym światłem zgubionych podróżnych i wiodą ich w toń moczarów, zyskując tym nowych towarzyszy. Czasami zdarza się jednak, że w przychylnym nastroju wyprowadzą człowieka z bezdroży.

Dobrochoczy – znany bardziej na Białorusi duch leśny, podobny nieco do Leszego. Wzrostem zrównuje się zawsze z otaczającymi go drzewami. Wstąpienie na jego ślad w gęstwinie skutkować miało rychłym zboczeniem z drogi i długim błąkaniem się. Mimo to ducha tego nie postrzegano jako złego; dobrzy i życzliwi ludzie mogą liczyć na jego opiekę. Napotkanych niegodziwców karze natomiast ciężkimi chorobami.

Leszy – duch opiekujący się leśnymi ostępami. Ma w zwyczaju przyjmować postać niedźwiedzia, wilka bądź starca, choć może się też pojawić jako dowolne leśne stworzenie. Swym wzrostem dostosowuje się do okolicznych drzew; jest niziutki przy krzewach i olbrzymi przy starych dębach. Ludzi na swym terenie traktuje różnie; czasem wskaże drogę zbłąkanemu, ale poplącze drogi temu, kto szkodzi puszczy. Wszystko zależy od jego kaprysu i zachowania człowieka. Najlepiej zaś o osobie Leszego świadczą jego własna słowa [1 s.137]:


„(...) szkody nie lubię i ze snu budzenia. Nie lubię, jak mi tu krzyczą po lesie, jak prześmiewają się ze mnie, a obrywają z leszczyn orzechy jeszcze nie dostałe, czeremchy łamią, a płoszą z legowisk zwierza. Karzę wówczas jak przystoi. Do młaki wodzę, nocznicom – wiedźmom przykazuję, aby we ćmie tarzały w błocie takich, co mi przeciwni, do mrowisk obalam.”


Wilkołek – we współczesnej polszczyźnie nazywany jest wilkołakiem. To człowiek zamieniający się w wilka, nieszczęśnik błąkający się po świecie. Częste są bajki o czarowniku, który nie został zaproszony na wesele i mszcząc się zamieniał gości swadziebnych w stado wilków, wałęsających się potem długie lata. Po powrocie do ludzkiej postaci tacy nieszczęśnicy mieli być wyzuci z ludzkich uczuć i zdziczali. Należy w tym miejscu sprostować jeden hollywoodzki mit – srebro nie zabija wilkołaków, przymusza je tylko do przybrania postaci człowieka.


Duchy pól i łąk

Grochowa baba – mieszkający w grochowym strąku dobry duch. Jeżeli taki strąk, zamieszkany przez grochową babę, zawiesić nad kołyską dziecka to będzie się nim opiekować.

Jaroszek – duch polny występujący pod postacią niedużego zwierzątka – królika, kota, kreta i in. Łatwo płoszy się na widok człowieka. Jeżeli ktoś zechce go schwytać to musi być gotów na długą i niebezpieczną pogoń po bagnach i wertepach. Gdy jednak uda się komuś schwytać Jaroszka, to zdobycz zostaje z nim i mieszka w obejściu. W zamian za poczęstunek z mleka tępi szkodniki i opiekuje się dziećmi.

Południca – wyjątkowo nikczemne stworzenie, gnębiące ludzi pracujących w polu. Zaczaja się zwykle gdy ktoś w polu zaśnie, albo pracuje w południe. Bije takich i męczy, co skutkuje łamaniem w kościach, bólami głowy i zasłabnięciami. Szczególną zaś niechęcią darzy południca dzieci, które doprowadza nawet do śmierci. Zazwyczaj przedstawia się ją jako szkaradną kobietę, przydając jej często świńskie kły albo ciągnące się do ziemi pazury. Bardzo rzadko przyjmuje powabniejszą jakąś postać. Zwykle jednak nawet wtedy nosi na głowie wieniec uwiędłych ziół. Nieodłącznym zaś jej wyposażeniem są worek, do łapania dzieci, oraz sierp czy sztylet. Powszechnie też towarzyszy jej sfora siedmiu czarnych, agresywnych psów, którymi szczuje swoje ofiary.


Duchy wodne

Boginki – zwana także mamunami czy bogunkami. Pojawiają się jako piękne młode dziewczyny, na ogół nagie lub odziane w białą koszulę. Są to stworzenia płochliwe; zaskoczone przez człowieka kryją się do wody. Zdarza się jednak, że wabią do siebie ludzi, by się z nimi kąpali. Szczególnie dotyczy to urodziwych młodzieńców, których boginki zamęczały na śmierć oraz urodziwych dziewcząt, którym zazdrościły powabu. 

Herta – postać z folkloru wielkopolskiego. Znana z karania ludzi za krzywdzenie zwierząt. Najbardziej znana jest z bronienia koni jeżdżących na trasie Berlin – Poznań. Okrutnego woźnicę miała raz zamienić w konia, aby poczuł na własnej skórze jak to jest zbierać niezasłużone cięgi.

Klabaternik – duch okrętowy z wierzeń Kaszubów. Ma pilnować marynarzy, aby przestrzegali prawa i obyczaju morskiego. Nieposłusznych wpierw upomina i karci, opornych zaś surowo karze. Pojawia się pod postacią karzełka bądź ognika.

Morzkulc – złe duchy głębin morskich, pojawiające się pod postacią czarnego rybaka z latarnią. Mają wywoływać sztormy mieszając morze. Krzyczą wtedy do fal „Huhu huhu, dajta go tu!”, strasząc tak zagubionych na morzu ludzi.

Wodnik – zamieszkuje jeziora, stawy i rzeki. Najrozmaitsze są postacie, pod którymi ma się ukazywać. Najczęściej jako małe dziecko, bądź jako rosły, przystojny mężczyzna o czarnych włosach. Powszechnym motywem jest zjawianie się nad stawem ognistego karego konia, dającego się bez kłopotu dosiąść. Nieszczęśnik, który się na to skusi kończy wciągnięty galopem w toń. 


Duchy nieba i zjawisk powietrznych

Chmurnik – znany również jako płanetnik czy planeciarz. Są to duchy nieba przedstawiane jako starcy w szerokich płaszczach i ogromnych kapeluszach lub rośli młodzieńcy. Ciągną chmury po niebie za pomocą lin i zaprzęgniętych do pracy, porwanych z ziemi smoków. Ich zajęcie to także wyrabianie gradu i śniegu. Robią to zimą – zamroziwszy rzeki i jeziora wycinają z nich potrzebne kawałki. Zdarza się, że płanetnik spadnie z obłoków. Żyje wtedy jakiś czas pomiędzy ludźmi. Nie należy mu odmawiać jałmużny, mści się wtedy bowiem ściągając na niegościnną miejscowość, gdzie mu pomocy odmówiono, złą pogodę. Posila się zaś szczególnie chętnie jajkami czarnych kur i mlekiem czarnej krowy.

Kręciek – duch kryjący się w wirach powietrznych, uważanych przez Słowian za „złe”. Stwory te oskarżano kiedyś o powodowanie chorób, a nawet łamanie ludziom kości. Stąd też wytworzyło się wiele sposobów walki z nimi. Jednym z bardziej znanych jest ciśnięcie weń nożem. Wir ma wtedy ustać, a na ostrzu pozostać ślad krwi. Inna, pochodząca z Warmii i Mazur, metoda polega na rzucaniu nawozem. W czasach późniejszych sam akt rzucania zastąpił okrzyk „Świnie gówno!”, który z kolei przeniósł się był na samo zjawisko, zastępując jego nazwę.

Kulawi zajc – duch wiatrów z wierzeń kaszubskich. Pod postacią kulawego zająca ma się pojawiać przyszłym wisielcom przed popełnieniem samobójstwa.

Latawiecduchy przykute złotym łańcuchem do nieba. Gdy wypatrzy taki na ziemi piękną dziewczynę to zrywa okowy i rzuca się na ziemię; widać go wtedy jako spadającą gwiazdę. Traci przy tym niebiańskie swe przymioty i na dół dociera jako niezwykle urodziwy i silny młodzieniec. Wyróżniają go jedynie złoty warkocz i gwiaździste oczy; skrzydła postradał spadając. Swym czarem może omamić każdą kobietę i rozpalić w niej pożądanie ku sobie. Nawiedza taką w nocy, lecz nie może się zapomnieć – jeżeli nie odejdzie od kochanki przed świtem utraci warkocz i moc całą. Przez siedem dni i trzy godziny jeszcze tylko pożyje i umrze jako prosty człowiek. Jego dusza wróci wtedy do nieba, ale nie będzie mógł już jako latawiec schodzić na ziemię. Płacze wtedy, dopóki żyje jego ukochana, a jego łzy spadają jako pięknie pachnąca rosa. Smutny los czeka zaś zawsze na jego wybrankę – uczucie miłosne i namiętność tak bowiem jej siły zużyją, że stronić będzie od świata całego; jeno do latawca będzie wzdychać, aż zemrze. Jeżeli zaś zdarzy się właśnie, że się niebianin do rana zapomni i do nieba wróci to czar jego nie przeminie – tym szybciej, z żalu umrze niewiasta, nie mając kochanka swego przy sobie.


Duchy wywodzące się od dusz zmarłych i śmierć niosące

Cicha – pojawiająca się pod postacią dziewczynki z makami zjawa niosąca zarazę. Opisana w sposób następujący przez Kazimierza Wójcickiego w „Klechdach i starożytnych podaniach i powieściach ludu Polskiego i Rusi” [1 s.77]:


„Z jodłowego lasu, miedzą pomiędzy zbożami, wyszła mała dziewczynka w białej szacie. Twarz miała śniadą, jakby jej ojciec Tatar, oczy wyłupiaste, chłodne, urocze; na czarnych włosach wianek z maku polnego odbijał jak żar na czarnych węglach, warkocz obwijała krwawa chusta. Czarny pręt dzierżyła w ręku. Szła z wolna, ale gdzie stąpiła, kwiatki usychały, trawa paliła się jak tam, kędy jadowita żmija prześliźnie. I zaszła najprzód na cmentarz wiejski, stare mogiły odgrzebuje, dobywa kości i chowa, stare trumny rozbija i z nich także dobywa strupieszałe kości. (...) Zaledwie dojrzała to grono niewiniątek przysporzyła kroku, martwe ślepia wytrzeszczyła więcej i rumianą dziewczynkę, co najbliżej stała, dotknęła czarnym prętem. Dziecina wstrząsnęła się, zadrżała i padła nieżywa; rumieniec znikł od razu, bo lice sczerniały jak węgiel. Zimno grobowe owiało grono dziatek, ustał gwar wesoły i śmiechy, krzyk trwogi rozległ się wokoło. Dziewczyna Cicha bije prętem, a dziatki bije prętem, a dziatki jak pisklęta zduszone padają, czernieją”


Domowik – duch opiekuńczy obejścia domowego. Towarzyszy mu żona – domowicha, domacha. Duchy te najczęściej wywodzi się od zmarłych Przodków, pozostających przy żywych potomkach. Samym domowym zaś ma zostawać protoplasta rodu. W zamian za drobny poczęstunek chroni on przed złem i przysparza dostatku. 

Dziad - jest to duch zmarłego Przodka, a właściwie pozostały po Nim cień. Dziadowie przebywają w Nawii, pod opieką Welesa, choć są zapraszani na święta, a w szczególności poświęcone jest im święto Dziadów. Oprócz tego dla nich jest również część Jarych Godów, co wywodzi się z ludowego święta Dziadów Wiosennych, jak również Godów Szczodrych. Według badań etnograficznych pierwotnie mieli występować pod postacią piejącej kury, zwanej „kurzejkiem”. Gdzie indziej zaś nazywano Ich „lalkami”. Wynika to z posługiwania się przez kult Przodków właśnie lalkami – figurkami. Echem tego mogą być przekazy z Lubelszczyzny i Rzeszowszczyzny o odradzaniu dzieciom zabawy lalkami – pod pozorem, że je boginka porwie. Z Dziadami łączy się też postać „leśnych ludzi” – koziogłowych stworzeń zamieszkujących w głębi puszczy. Las bowiem pierwotnie jako sfera „obca” i niedostępna uznawany był za siedzibę Cieni Przodków, przechodzących z dziedziny ustanowionego przez ludzi ładu społecznego do świata Przyrody i zjawisk niecodziennych.

Dziki gon – nie jest to jeden duch, ale cała ich gromada. Przewala się nocą przez las, a biada nieszczęśnikom, którzy by znaleźli się na jego drodze. Niewielu z nich uszło z życiem, a większość z nich wspomina tym ze skrajnym przerażeniem. Strachy te groźne mają być jednak przede wszystkim dla tych, co stanęli im na drodze – tych często tratowały na śmierć. W swej szarży nie przejmują się ludźmi, którzy w porę usuną się z drogi. Zjawienie się dzikiego gonu zwiastować ma wielkie nieszczęścia.

Łapiduch – istota z wierzeń Lasowiaków z Puszczy Sandomierskiej. Ma bulwiaste ciało, niesione przez szponiaste pięciopalczaste stopy, a posługuje się krótkimi rękami, z których wystają długie pazurzaste palce. Co ciekawe jest niegroźny dla żywych ludzi – poluje na nieszczęśliwe duchy, które łapie i dręczy, „doprowadzając je do płaczu”.

Potarczuk – duch wywodzący się ze zmarłego gwałtownie człowieka lub poronionego płodu. Pojawia się najczęściej jako wielkie czarne ptaszysko albo puszczyk; wyjątkowo na Pomorzu jako biały gołąb.

Strzyga – groźne stworzenie podobne w swej działalności do upiora. Niektórzy ludzie mają dwa rzędy zębów, dwa serca i dwie dusze – normalną i złą. Im to przeznaczone zostać po śmierci strzygą, bądź strzygoniem. Gdy zwykła dusza ujdzie już z ciała swą działalność rozpoczyna druga. Twora wstaje wówczas ze swej mogiły, aby polować na żywych. Mniej jest jednak od upiora wybredna; poluje bowiem na wszystkich ludzi, nie tylko na swoją rodzinę, już od początku działalności. Wyjątkowo może się nawet zadowolić krwią zwierząt. Ponadto ukąszenie przez nią nie powoduje nieodwołalnie zgonu ofiary, ani jej przemiany w kolejną strzygę. Oprócz swej zwykłej trupiej postaci pojawia się często jako sowa.

Upiór (wąpierz) – gdy człowiek nie dopełni swoich powinności, zostanie źle pochowany lub przeklęty – może zostać upiorem. Wstaje nocą ze swojego grobu i wysysa krew żyjących krewnych. Początkowo jednak tłamsi w ten sposób tylko swoją rodzinę – dopiero gdy z nią skończy atakuje dawnych sąsiadów. Powszechnym jest też w przypadku tych istot nawiedzanie swoich małżonków i spółkowanie z nimi jak za życia.

Zmora – złośliwe stworzenie, czające się na śpiących ludzi. Podobnie jak upiór i strzyga, pije krew, lecz jest znacznie mniej groźna. Siada na piersi ofiary i uciska ją, dopóki z jej nosa nie pocieknie posoka, którą paskuda zlizuje. Osoby dręczone przez zmorę są na ogół blade, zmęczone i pozbawione chęci do życia. Co ciekawe w wielu przypadkach o bycie zmorą posądzano także żywych ludzi. Ci jednak nie musieli być wcale świadomi popełnianego zła. Ofiarami zmór padać zaś mieli nie tylko ludzie, ale również drzewa; wątek ten pojawiał się szczególnie na Śląsku i w okolicach Krakowa. Ścięcie drzewa duszonego przez zmorę miało skutkować jej śmiercią.


Duchy rozmaite

Kłobuk – powszechnie występujący w wierzeniach Słowian. Za dnia siedzi gdzieś w domu i żywi się jajecznicą. W nocy zaś lata po okolicy i szkodzi sąsiadom – zsyłając choroby i kradnąc. Wyszabrowane dobra zaś znosi „właścicielowi”. Nie sposób go też nie zauważyć – pojawia się pod postacią ognistej miotły, ożoga, wiechcia słomy albo kury. 

Krasnoludki – duszki te poświadczone są szeroko w świecie. Przez Słowian zawsze prawie postrzegane są pozytywnie. Przedstawiane jako ludziki piękne, acz maleńkiego wzrostu „(...)od much, a przynajmniej od pszczół nie więksi”. W niewielu tylko regionach przypisuje się im działalność chorobotwórczą i szkodliwą. Charakterystyczną ich cechą jest kolor – czerwony. Zawsze przynajmniej czapeczkę noszą tej właśnie barwy. Mało to jednak dla ludzi istotne, czapeczka wspomniana ma bowiem krasnoludków czynić niewidzialnymi. Jeśliby ją człowiek krasnoludkowi odebrał to ten gotów jest wiele dóbr innych oddać, byleby czapeczkę odzyskać.

Marek – diabeł w Polsce znany powszechnie, choć nieco już zapomniany. Nikt nie wie, jak wygląda naprawdę, prócz tego, że na wiosnę ma się wcielać w czerwonego pajączka. Wiosną w ogóle wykazuje Marek zwiększoną aktywność, kiedy to chodzi po świecie i próbuje toporkiem odrąbać ludziom ręce i nogi. Kiedy komuś pokazywały się wiosną małe ranki to mówiono, że go „Marek pociupał”. Nim też matki straszyły dzieci, że czort ów przyjdzie do nich i utnie nieumyte kończyny. Od jego imienia mają też pochodzić takie określenia, jak „nocny Marek”, czy „piekielny Marek”.

Maruda – złośliwe stworzenie dręczące dzieci. Nie pozwala im spać i zmusza do płaczu. Dla ochrony przed nią należy koło łóżka ofiary położyć miskę z wodą, a do niej włożyć po trzy wrzeciona i łyżki oraz kłębek nici. Straszydło zajmie się wtedy tymi przedmiotami, zamiast dzieciakiem. Inna metoda mająca odstraszyć marudy, przedstawia się następująco: należy łóżeczko obsadzić dziewięcioma szmacianymi lalkami, zaczynając od wezgłowia, a pod poduszkę położyć kłębek nici, igiełkę, trochę maku i kawałek bułki, mówiąc:

„Marudy, marudziska
idzcie na psiska,
i żyjta, i idźta, i zabawiajta,
i memu dziecku spać dajta”


Mlekowy żmij – olbrzymi gad podziemny, paskudnego usposobienia. Nocą miał wciskać się do siedzib ludzkich by psuć sprzęty i zapasy. Przejawiał szczególne upodobanie do mleka.

Mrzelc – kaszubski duch mrozu. Według „Kaszubskich nazw diabła” A. Sychty:


„Na Kępie Swarzewskiej, szczególnie w Tupadłach, mówi lud o diable zwanym mrzelc, który nie jest niczym innym jak właściwie uosobieniem silnego mrozu. Jest to 'kudłati' i 'wosati' demon pokryty 'zglodzą' (szronem), wyrządzający szczególnie w gospodarstwie domowym wielkie szkody. 'Zamroża' wodę w studniach, krowom mleko w wymionach, on nawet gotów 'zamrożec' czy 'zamrożec celą w krowie'. Także rybakom 'są psoci', pokrywając jeziora, stawy, a nawet morze grubą powłoką lodową, niedoświadczonych zaś prowadzi do przerębli i topi.”


Pieniężny chłopczyk – stworzenie żywe szczególnie w wierzeniach litewskich. Pod postacią małego chłopczyka właśnie mają chodzić po świecie pieniądze. Gdy kogo napotka taki malec to prosi aby go uderzyć w twarz. Najlżejsze jednak nawet dotknięcie sprawiało rozsypanie się w monety. Nominały zaś zależeć mają od koloru chłopczyka – z brunatnego sypią się miedziaki, a z białego srebrniki. Czerwony zaś ma przenosić w sobie monety złote.

Polewik – duch polny, opiekujący się zasiewami. Ma postać niedużego dziadka o słomianych włosach. Spotkanie z nim nie należy do przyjemnych – nawet swoich gospodarzy, gdy zasną na polu, depcze i poddusza. Włóczęgów zaś wodzi na manowce. Można go zmusić do pozostania w zbożu, sadzając na miedzy niezdolnego do piania koguta i dwa jajka. Nie należy jednak tego zabiegu nadużywać, może to bowiem spowodować gniew polnego duszka.

Skarbnik – duch kopalni znany głównie na Śląsku (choć i na Pomorzu – tutaj zwany „Skarbówc”). Pojawia się najczęściej w postaci starego, dostojnego górnika. Na wyposażeniu ma zawsze niezwykłą lampę, niosącą bardzo ostre niebieskie lub czerwone światło.

Smantk – zły duch z wierzeń kaszubskich. Określany z jednej strony „najmłodszym”, a z drugiej - „najwyższym” z diabłów.

Stolem – wymarły już olbrzym z wierzeń kaszubskich. Mieli stolemowie dobroduszne nastawienie, pomagali często ludziom, stąd żal u ludzi, że nie ma już stolemów. Ich dziełem miało być Małe Morze, Depka i Rewa Mew. Są bohaterami wielu legend, w których popisują się często wielką siłą i dokonują czynów poza ludzkim zasięgiem. Pewna szczególna mówi o końcu jednego z plemion Stolemów; królując nad ludźmi obrośli w pychę. Zaczęli więc zaniedbywać własne obrzędy i swoich Bogów. W czasie jednego ze swych świąt zupełnie o nim zapomnieli i oddawali się gnuśności. Wówczas ich kapłan w złości przeklął całe plemię, które zamieniło się w kamienie.

— Na podstawie opracowania Przemysława "Mamrota" Króla



ŹRÓDŁA:

  1. Adam i Barbara Podgórscy „Wielka księga demonów polskich” Katowice 2005 
  2. Leonard Pełka „Polska demonologia ludowa” Warszawa 1987 
  3. Kazimierz Moszyński „Kultura ludowa Słowian – t. II, cz. 1.” Warszawa 1967