Wbrew nazwie, seria „Po co nam tylu Bogów” obejmuje również Cienie Przodków i to właśnie o nich powiemy sobie dzisiaj – w końcu jest piątek, godzina 08:00, więc ze Świętej Ziemi Pomorskiej płynie kolejna garść przemyśleń.
Zacznijmy od tego jak Jantar podchodzi do kultu Przodków. Podchodzi całkiem żywo: zapraszamy ich do uczestnictwa we wszystkich naszych świętach – kiedy zakończymy już zapraszanie Wielkich Bogów do przybycia na uroczystość, zwracamy się też do tych, którzy byli przed nami – ale nie do wszystkich. Każde wezwanie Przodków opatrywane jest w naszych obrzędach zastrzeżeniem, by przybili ci, „którym miła jest taka gościna”, podczas kiedy ci, którzy sobie takiej gościny nie życzą – by zostali w spokoju tam, gdzie przebywają. Nasza kultura na wiele wieków utraciła ciągłość, stąd wielu naszych Przodków, zwłaszcza tych, których personalia mamy szanse znać, wychowanych było w zupełnie innych religiach, czy nawet w rodzinach zupełnie do religii, dusz i podobnych spraw nie przywiązujących większej wagi. Należy się więc spodziewać, że tacy Przodkowie niekoniecznie muszą mieć ochotę na wyciąganie ich ze swojego zakątka Zaświatów na nasze obrzędy. Oprócz uwzględnienia w każdej uroczystości, poświęcamy im osobną uroczystość, święto Dziadów, na przełomie października i listopada.
Dzisiaj o zapewnieniu sobie sprzyjającego szczęścia – rozumianego dość ogólnie. Zmarli są w zaświatach i nie mogą… mogą! Może nie są szczególnie obecni po naszej stronie rzeki przez cały czas, jednak koło roku toczy się w ten sposób, że miewają sposobność do nas przyjść, sprawdzić jak się sprawujemy i trochę zaingerować. Dlatego tradycja obejmuje, mające chronić przed zemstą urażonych dusz, liczne zalecenia na czas ich przybycia. Mszczący się Przodek z pewnością nie jest zjawiskiem, które sprzyja doczesnej pomyślności, więc rozważając ten aspekt – warto z pewnością owe tabu poznać i przestrzegać. Ale to jedna strona medalu – druga jest bardziej czynna. Załóżmy, że masz dobre stosunki z Przodkami: przez kultywowanie ich pamięci, składanie ofiar oraz, co tak oczywiste, że nie zawsze oczywiste – dobre relacje jeszcze za ich życia. Jeśli tak, to kto będzie bardziej chętny udzielić Ci wsparcia i pomocy, niż własny praszczur? Szczególnie, że nasza religia naucza o wędrówce dusz. Uzurpowanie sobie pewności w takich sprawach to myślenie życzeniowe, jednak tradycje wielu ludów dość zgodnie mówią, że dusza odradza się we własnym rodzie – a więc duch wspomagający nas w budowaniu własnego szczęścia przy dobrych wiatrach – pomaga przygotować samemu sobie lepsze warunki przyszłego bytowania w podsłonecznym kraju.
Nie zapominajmy też, że za rozgrywającymi się w naszym życiu zdarzeniami stoją właśnie duchy. Zda się, że – również duchy – Przodkowie są w wyjątkowo dogodnym położeniu do wchodzenia z tamtymi w różne interakcje: jak choćby po to, żeby bronić swych potomnych przed złośliwym czartem, szykującym się by rzucać kłody pod nogi.
Natomiast, niezależnie od wyznania, wielu ludzi doświadcza kontaktu ze strony zmarłych - zwłaszcza kiedy ci przyjdą do nas we śnie, by udzielać rad, upomnieć się o dopełnienie należnych wobec nich powinności czy o sobie przypomnieć. Bardzo wiele w naszym życiu zależy od podjęcia dobrej decyzji w dobrym (szczęśliwym) momencie. Dlatego zaniesiona do Przodków modlitwa o podzielenie się mądrością poprzednich pokoleń może nieraz okazać się jednym z lepszych pomysłów. Dobrze przy tym pamiętać, że niekoniecznie trzeba spodziewać się (czy w ogóle oczekiwać) wówczas konkretnego snu, w którym praprababcia oznajmi wprost „W przyszły wtorek o 13ej kup los, w kolekturze koło przystanku autobusowego pod moim starym domem”. Duchy potrafią działać znacznie subtelniej, jak przez dziwne zbiegi okoliczności czy – łapiące nas całkowicie na jawie – przeczucia.