Nastał piątek, godzina 08:00, co oznacza porę na wpis z cyklu „Po co nam tylu Bogów”. Dzisiaj o Bogu Gromowładnym i okolicznościach, kiedy czujemy, że musimy się kogoś ze swojego otoczenia pozbyć. Bóg Pioruna jest obecny w naszym kulcie od samego początku istnienia grupy – w lipcu święcimy Mu osobną uroczystość, ale prosimy Go też o zaszczycenie każdego ze świąt słonecznych. Zdarza się również, w razie przedłużającej się suszy, że udajemy się pod jeden wyjątkowy dla nas Dąb i tam śpiewamy zwracając się do Peruna, z prośbą żeby rozlał niebiańską wilgoć. Dzisiaj jednak skupimy się na jednym z podstawowych mitów dla naszej religii w ogóle, a w którym to micie Bóg ten gra doniosłą rolę. Chodzi oczywiście o mit o pokonaniu Żmija. Jedni powiadają, że porwał stada bydła należące do Peruna, inni, że kobiety, albo wody. Różne krążą wersje opowieści. Dość powiedzieć, że Gad zostaje pokonany i przepędzony do wody – po tym jak kolejno próbuje chować się za kamieniem, za drzewem, czy nawet za człowiekiem, a dopiero we wodzie – Gromowładny pozwala mu się ukryć. Dla dzisiejszego wpisu nie jest najważniejsze wnikanie, czy znalezienie się Żmija we wodach należy rozumieć jako śmierć, odejście w zaświaty – dziś wystarczy nam, że popełnił zło, za które został ukarany i przepędzony z dziedziny zwycięskiego Boga.
Tyle tła mitologicznego. Do omówienia mamy natomiast problem dotykający chwilami każde z nas: kiedy przyplącze się jakowyś natręt. Czasem będzie to bardzo przyziemny i zazwyczaj nieszkodliwy w większej skali DajDwaZłoteKierowniku, pędzący swój żywot od ranka do ranka. Niekiedy jednak trafi się człek bardziej uciążliwy – czy to "Pożycz Znowu Stówkę Znowu Ci Nie Oddam", "Wysłuchaj Po Raz Setny Historii Mego Życia", albo "Puszczę Sobie Disco Polo Na Maksa W Środku Lasu".
Są tacy i jeszcze inni. I o nich dzisiaj zdecydowanie nie piszemy. Takie przypadki „natrętów” są bardzo smutne, ale są w tym wszystkim zdają się zbyt ‘miałkie’ by zawracać uwagę Gromowładnego. Natrętne duchy potrafią się jednak przejawiać przez ludzi w zdecydowanie gorszy i groźniejszy sposób. Kiedy ktoś wciąż podkopuje Twoją pracę, niszcząc owoce Twych starań. Albo „dossie się” tak, że przelewa na Ciebie swoje problemy, czy też wprost nęka i grozi – starając się w ten sposób coś ugrać. No i niekoniecznie muszą to być działania jednego, konkretnego człowieka. Kiedy zaczynamy dostrzegać konkretny wzorzec „przypadkowych” złośliwości, tylko realizowany przez wciąż to innych ludzi – to może być sygnał, że to tak naprawdę jakowyś czart obrał sobie upatrzony cel, a tych wszystkich ludzi, uporczywie czyniących te niewytłumaczalne złośliwości, używa po prostu jako narzędzi. I nie trzeba tu zaraz myśleć o czymś tak poważnym jak opętanie: wielu ludziom potrzeba niewiele więcej niż drobne szturchnięcie w psyche czy nawet sam pretekst, by wylały się z nich negatywne emocje. Ale to już dygresja.
Zanim zwrócimy się do Gromowładnego z modlitwą o pomoc w pozbyciu się konkretnego uciążliwca – zadajmy sobie poważne pytanie: czy sami nie staniemy się w oczach Boga „natrętami”. Czy jest to rzeczywisty problem, z którym ludzkimi siłami nie potrafisz już sobie poradzić, czy tylko ludzkie rozgryweczki, w które wygodnie byłoby sobie wciągnąć Bóstwo? W tym pierwszym przypadku na pewno warto złożyć ofiarę i zanieść modły do Gromowładnego, powołując się na mit o Jego zwycięstwie nad Smokiem. Jeśli jednak nawet jest to ta druga okoliczność, to wciąż można czerpać z Boga Gromu przykład – przykład w tym, że wobec zła nie zawahał się, tylko dał mu odpór i wygnał Gada precz ze swego otoczenia.