2023-10-14

Pielgrzymka do Miejsc Mocy - Lasy Oliwskie, 14.X.2023

Dzień zaczął się od drobnego siąpienia i wiatru, ale na czas naszej pielgrzymki rozpogodziło się :) Spotkaliśmy się w dziewięć osób, przebyliśmy 5.53 km w ciągu dwóch i pół godziny, w górę przeszliśmy 198 metrów, zaś w dół 213 m. Złożyliśmy ofiary w czterech miejscach i pośpiewaliśmy trochę. Dreptaliśmy dość powolnym tempem, z przerwami na podżeranie winogron i kabanosów oraz na robienie zdjęć pięknym grzybom.



Naszą pielgrzymkę zaczęliśmy od odwiedzenia Diabelskiego Kamienia na zboczu Czarciej Góry. Przywędrował on na swoje miejsce około 10000 lat temu za sprawą skandynawskiego lądolodu. Obwód większego głazu wynosi 12.3 m, a wysokość 2 m, przy czym zagłębiony jest na 1 m w ziemi. Mniejszy posiada obwód 8, a wysokość około 1.75 m, licząc z częścią zagłębioną w ziemi. Trzecia część owego kamienia znajduje się pod ziemią. Jako największy głaz na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego został on uznany za pomnik przyrody w 1962 roku.


W archaicznej wizji rzeczywistości bardzo ważny jest środek świata - miejsce święte, zazwyczaj uważane za "pierwsze", od którego Bogowie rozpoczęli urządzanie znanego nam dziś kosmosu. Miejsce to nieraz stawało się wzorcem dla organizacji miejsc kultu i świątyń. W rodzimowierstwie słowiańskim dość mocno obecny jest kult kamieni, który wiąże się właśnie z takim wierzeniem mitologicznym dotyczącym środka świata. W różnych podaniach ludowych przechowało się takie wierzenie sięgające korzeniami jeszcze czasów prasłowiańskich mówiące o tzw. "białym kamieniu", czy też o kamieniu Ałatyr. Według legend, bajek ludowych, bajek magicznych, czy też np. pieśni i zaklęć, zwłaszcza zamawiań magicznych spisanych w XIX w. na terenach chociażby Białorusi, czy Rosji, we środku świata, w mitycznym centrum spajającym całą mitologiczną rzeczywistość znajduje się biały kamień Ałatyr leżący na wysokiej górze, bardzo często nieopodal znajduje się dąb - drzewo życia. W niektórych wersjach mitu, Ałatyr znajduje się na wyspie Bujan położonej na środku morza. Stąd zakłada się (np. w artykule "Zabytki archeologiczne Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego i okolic") kultowy charakter wzgórza z Diabelskim Kamieniem. 


Warto nadmienić, że tak zwane "diabelskie" lub "czarcie" kamienie są dość popularne w kulturze ludowej Słowian i Bałtów. Z naszym Diabelskim Kamieniem związane jest kilka legend, pochodzących niestety już z nowożytnych czasów - jest to ludowa wizja tych miejsc z XVIII i XIX wieku i pewne ludowe wyobrażenie diabła jako rubasznego, przygłupiego duszka. Podobne legendy są związane z wieloma diabelskimi kamieniami w różnych regionach Europy.

Franciszek Mamuszka w swojej książce „Oliwa. Okruchy z dziejów, zabytki” (Gdańsk 1985) podaje taką legendę:

"Nazwę góry i kamienia tłumaczy stara gadka kaszubska. Mówi ona, iż przed laty szedł tędy ubogi chłopina, mieszkaniec pobliskiej wsi Klukowo. Przechodząc opodal kamienia ujrzał panka ubranego od stóp do głów w czarne szaty. Zagadnięty przez nieznajomego o przyczynę smutku widocznego na twarzy opowiedział o gnębiącej go nędzy. W odpowiedzi usłyszał, iż może uzyskać majątek, jeśli przyrzeknie, że po 10 latach jego dusza stanie się własnością ofiarodawcy dobrobytu. Kaszuba domyślił się, z kim ma do czynienia. Przed nim stal kusy purtk, czyli diabeł, pragnący posiąść duszę chudziny. Po krótkim namyśle chłop przystał na propozycję kusego i krwią z serdecznego palca podpisał szatański cyrograf.

Po 10 latach spędzonych w dobrobycie udał się Kaszuba w wyznaczonym dniu do lasu i zastał tam czekającego diabła. Chytry chłopek zaproponował kusemu, aby zagrał z nim w karty. Jeśli wygra, zabierze również duszę żony, w wypadku przegranej, zwróci cyrograf. Zły przewidując łatwe zwycięstwo zgodził się chętnie i już widział siebie rzucającego dwie dusze pod nogi Belzebuba. Przeliczył się jednak, gdyż nie znał gry zaproponowanej przez chłopa. Rozwścieczony przegraną rąbnął z całej siły łapą w głaz, rozbijając go na dwie części, po czym umknął w głąb lasu."

Inna legenda nawiązuje do młynów oliwskich, niegdyś licznych wzdłuż Potoku Oliwskiego. Żyła kiedyś sobie córka młynarza, niezwykle piękna ale i zarazem cnotliwa, która odprawiała wszystkich zalotników z kwitkiem. Była ona także obiektem westchnień dwóch diabłów, którzy sobie zamierzyli, że ową córkę młynarza posiądą, a ona stanie się ich żoną. Zaczęli się jednak spierać, który z nich jako pierwszy posiądzie młodą młynarzównę. Jeden z tych diabłów wziął ogromny głaz i rzucił w drugiego diabła, przygniatając go. Zabity diabeł podobno spoczywa pod większym głazem, zaś pozostały przy życiu był tak zmęczony, że odczołgał się tylko kawałek i zasnął pod tym mniejszym kawałkiem głazu.

Nie dowiemy się już raczej, jak nasi Praprzodkowie postrzegali ten kamień, ale część naszych gromadzian lubi wierzyć, że większa część kamienia to śpiąca matka-niedźwiedzica, a mniejszy kamień to jej dziecko :)


Od Diabelskiego Kamienia przeszliśmy około 400 m aby odwiedzić nasz ulubiony, całkiem już rzeczywisty, a nie mityczny Dąb rosnący na prawdziwej Górze. Pod Dębem tym organizowaliśmy Szczodre Gody podczas pandemii, a także modliliśmy się o deszcz śpiewając Dodolicę [ klik! ]. W lutym zeszłego roku zorganizowaliśmy tu modły w ramach ogólnoświatowego wydarzenia "Krąg Świętego Ognia dla wolności Ukrainy"


Jednym z nieodzownych składników świętej przestrzeni jest Oś Kosmiczna, czy też Oś Świata (axis mundi), łącząca ze sobą światy Bogów, Ludzi i Przodków. Szamani całego świata przekazują nam mniej więcej taki opis struktury duchowej świata: osią wszystkiego jest Drzewo Kosmiczne, którego korona jest w Niebie, pień w Świecie Środkowym, a korzenie w Podziemiach (Andrzej Szyjewski „Szamanizm”, Kraków 2005). Słowianie przyjęli w tym względzie stare, dobre wzorce przedstawiające ową Oś jako Górę i/lub Drzewo. Wiele gatunków darzono szczególną czcią, ale zdecydowanie wybija się tutaj dąb, związany z Gromowładnym Perunem i bodaj najczęściej uznawany przez naukowców za słowiańskie Drzewo Świata - w jego koronie krążą białe orły, przy pniu pszczoły, a w korzeniach siedzą czarne bobry, a więc każdy z trzech światów ma tu swoich przedstawicieli. Drzewo Świata stanowi ścieżkę, po której wędrują szamani i duchy.


Oś Kosmiczna niekoniecznie musiała przybierać postać drzewa. Dużą popularnością w tym względzie cieszyły się też góry, lokowane zupełnie konkretnie w krajobrazie – jak góra Durmitor w Czarnogórze lub Krywań na Słowacji (Andrzej Szyjewski „Religia Słowian”, Kraków 2003).


Wielu naszych gromadzian regularnie składa pod tym Dębem ofiary dla Peruna, przesiaduje i oddaje się rozmyślaniom. Co wspólnego ma Perun z dębem? Otóż świętym drzewem Peruna jest właśnie dąb, o czym wiemy głównie na podstawie kultu litewskiego Perkuna, którego związek z dębem jest dobrze poświadczony (Aleksander Gieysztor „Mitologia Słowian”, Toruń 2006). Jednak i folklor słowiański zna obrzęd wywoływania deszczu, podczas którego symuluje się polowanie na węże i składa ofiary pod dębem właśnie. Według wierzeń ludowych, dęby miały być szczególnie chętnie nawiedzane przez pioruny. Może się to wydawać dziwne, że połączono z kultem Peruna drzewo przezeń palone gromem. Porażenie błyskawicą miało jednak charakter sakralizujący drzewo.


Dlaczego jako gromada wybraliśmy akurat ten konkretny Dąb? Otóż znajduje się on na wysokiej górze, o kilkanaście metrów od wielkiego Głazu w Wykopie, do którego zaraz potem się udaliśmy. 


Głaz w Wykopie spoczywa na północnym grzbiecie odchodzącym od Czarciej Góry i mierzy około 8-10 metrów obwodu. Został on ustanowiony pomnikiem przyrody w roku 1989, a w jego środku została wmurowana plakietka z kaszubskim gryfem. "Bedeker Oliwski" głosi, że został on wykopany przez studentów przedwojennej Wyższej Szkoły Technicznej w Gdańsku, obecnie zwanej Politechniką Gdańską.


Nasz ulubiony Głaziczek sam w sobie przypomina ofiarny stół lub kamienny tron. Jest to bardzo ważne miejsce dla naszej gromady - czcimy przy nim Welesa. Wiele spisanych podań lokuje siedzibę Welesa w Nawii, a Jego samego właśnie na złotym tronie u korzeni Drzewa Świata. Odbyło się tutaj wiele obrzędów, świąt. Jeszcze kilka lat temu, gdy wszyscy byliśmy trochę młodsi i mniej obarczeni obowiązkami życiowymi, często organizowaliśmy przy Głazie czuwania w porze ciemnej. Zbieraliśmy się tutaj wieczorem, składaliśmy ofiarę duchom tego miejsca oraz Welesowi, rozmawialiśmy o różnych duchowych sprawach, a potem szliśmy spać w hamakach rozwieszonych na drzewach. 


Ostatnim przystankiem na trasie naszej pielgrzymki była Kamienna Twarz, położona aż o 2 km od Głazu w Wykopie.


Jest to niewielki głaz narzutowy o obwodzie prawie 2.5 metra, leżący na południowym zboczu Wzniesienia Marii w Lasach Oliwskich. Są na nim widoczne rysy ludzkiej twarzy - nie wiadomo jednak, czy jest to dzieło i przedmiot religijnego kultu naszych Przodków, czy może kształt ten został przypadkowo stworzony przez Mateńkę Przyrodę.

A teraz wszyscy mówimy "pąć"!

Z obserwacji naszych gromadzian wynika, że Kamienna Twarz od czasu do czasu zmienia swoje położenie, a kiedyś nawet zniknęła na jakiś czas. Warto nadmienić taką ciekawostkę - jest ona zaznaczona na Google Maps i ma aż 101 opinii oraz średnią ocenę 4.5 gwiazdek. Mamy nadzieję, że po naszej dzisiejszej pielgrzymce liczba tych gwiazdek wzrośnie!


Dajcie nam znać, czy chcielibyście częściej (niż raz na kilka lat) brać udział w takich pielgrzymkach. Mamy jeszcze jeden ulubiony dąb Dewajtis w nadleśnictwie Gołębiewo, a i pewnie znalazłoby się tam wiele ciekawych pomników przyrody - i tych roślinnych i kamiennych :)

Dołączcie do nas następnym razem :)


2023-10-10

Kult Przodków w Jantarze, albo dlaczego składając ofiarę Perunowi trzeba pamiętać o babci

Z okazji nadchodzącego święta Dziadów chcemy podzielić się z Wami naszym podejściem do tematu. Bo dla praktykujących animistów, którzy duchy widzą wszędzie część z nich jest szczególnie ważna – Przodkowie! Wciąż stanowią część rodziny (chociaż już nie dokładają się do czynszu) i interesuje ich co robimy, jak się miewamy. Skromny opis ich kultu znajdziecie w naszym opracowaniu [ Droga do Bogów ].

Pamiętajcie - zdjęcie Babci stawiamy bliżej ciasta...

W Jantarze zapraszamy ich do uczestniczenia w każdym obrzędzie koła rocznego. Wiadomo, że pierwsi wzywani są Bogowie, ale przy Świętym Ogniu zawsze musi znaleźć się trochę miejsca dla Przodków. Co prawda dziś musimy mierzyć się z wątpliwościami, których ongiś w ogóle nie było: „Babcia była katoliczką – czy mam ją zapraszać na święto?”. My staramy się stawiać sprawę uczciwie i zapraszając ich – wyjaśnić co to za okazja i dać do zrozumienia, by przybyli tylko „jeśli im miła taka gościna”. Nie ma co siłą ciągnąć ducha babci na coś, czego nie zrozumie (albo kiedy może mieć konkurencyjną imprezę w swoim kawałku zaświata). Ale jeśli dziadek był nawet niewierzący, a spodoba mu się koncepcja – niech przybywa 🙂 No i pamiętajmy, że ci bardzo dawni Przodkowie z niesłusznie minionych czasów otwartego pogaństwa też nas zapewne słuchają.

... a zdjęcie Dziadka bliżej alkoholu ;)

O ile inne obrzędy poświęcone są raczej Bogom, tak Dziady są właśnie dla naszych Antenatów. Stąd nawet na tle naszych wspólnotowo-integracyjnych świąt, to wyróżnia się raczej rodzinnym charakterem. Dlatego przynosimy ze sobą zdjęcia zmarłych krewnych i dzielimy się ciekawymi historiami z ich życia. Dużo łatwiej odnaleźć się w towarzystwie biesiadującego obok ducha – Przodka kolegi, kiedy wie się, że miał co najmniej równie ciekawe przygody jak własny pradziadek 🙂


2023-09-24

Święto Plonów, Wyspa Sobieszewska, 23 IX 2023

Za nami fantastyczne Święto Plonów na Wyspie Sobieszewskiej - zebraliśmy się, aby podziękować Bogom za zebrane plony: i te materialne i duchowe, a także aby powitać Porę Ciemną, na którą jedni z nas czekali z utęsknieniem, a inni wręcz przeciwnie. Pogoda nam dopisała, a i towarzystwo było wyborne! Na facebókowym wydarzeniu zapowiedziało się sporo nowych osób, po czym... nie przyszli - za to przyszło wiele innych nowych osób, które się wcześniej nie zapowiadały :D Grunt, że liczba parafian się zgadza.

Michał kradnie nasze dusze telefonem ;)

Wprawne oko zauważy, że od ostatniego święta poczyniliśmy pewne postępy, jeżeli chodzi o estetykę obrusiku ofiarno-biesiadnego. Już nie wygląda, jakby sam Perun popatrzył i zagrzmiał :)


Dołączyli do nas Krzysztof, Magda i Michał aż spod Elbląga i obdarowali naszą gromadę przepięknym świecznikiem własnego wyrobu:

Bardzo zdolna rodzinka i ich dzieło sztuki!

Byli też Agata i Michał dziećmi, Mariusz z Justyną i z córeczką oraz... Alexandre aż z Portugalii (a obecnie to z Gdyni), który na co dzień studiuje i pracuje w Gdańsku! Alexandre już od trzech lat mieszka w Polsce i naprawdę imponująco opanował nasz szeleszczący język :) 

Słuchamy ogłoszeń parafialnych o wyciszeniu telefonów.

Świętowanie zaczęliśmy od ćwiczenia pieśni - Kozę na rozgrzewkę, a potem pieśń o brodzie Welesa.

Koza jest przykładem piosenki kumulatywnej, w której każda kolejna zwrotka nadbuduje poprzednią. Tu możecie znaleźć jej profesjonal(niejsze) wykonanie: [ klik! klik! klik! ].

Stworzona je koza
Żeby gruszki trząsać
Koza nie chce gruszków trząstać
Gruszki nie spadają

Stworzony je pies
Żeby kozę kąsał
A pies nie chce kozy kąsać
Koza nie chce gruszków trząsać
Gruszki nie spadają

Stworzony je kij
Żeby pieska walił
A kij nie chce pieska walić
A pies nie chce kozy kąsać
Koza nie chce gruszków trząsać
Gruszki nie spadają

Stworzony je ogień
Żeby kija palił
Ogień nie chce kija palić
A kij nie chce pieska walić
A pies nie chce kozy kąsać
Koza nie chce gruszków trząsać
Gruszki nie spadają

Stworzona je woda
Żeby ogień zalać
Woda nie chce ognia zalać
Ogień nie chce kija palić
A kij nie chce pieska walić
A pies nie chce kozy kąsać
Koza nie chce gruszków trząsać
Gruszki nie spadają

Stworzony je wół
Żeby woda wypił
A wół musi woda wypić
Woda musi ogień zalać
Ogień musi kija palić
A kij musi pieska walić
A pies musi kozę kąsać
Koza musi gruszki trząsać
Gruszki pospadały

A ja zadrę se fartuszek i do sadu zbierać gruszek!

Po krótkiej próbie wokalnej przystąpiliśmy do plecenia brody Welesa, mieliście już okazję o niej poczytać [ w tym wpisie ]. Niestety, żaden z naszych gromadzian nie jest rolnikiem i nie dysponuje nieskończonymi zapasami słomy czy siana. Ale nic straconego - do dyspozycji zawsze jest sianko dla gryzoni :) 



Ta cała słoma z moich butów?!






Brodę Welesa złożyliśmy w miejscu, w którym składaliśmy przedtem ofiary dla okolicznych duchów. Upletliśmy też słońce, które zostało podczas obrzędu złożone w ofierze do Ognia. Symbolizuje ono Słońce zachodzące na Porę Ciemną.

Ważnym punktem obrzędu było oficjalne przyjęcie do grona Jantarowiczów Moniki, która regularnie uczęszcza na nasze obrzędy już od ponad roku. Otrzymała swój własny krążek, który będzie wspierał głowę posążka - Ducha opiekuńczego naszej gromady. Po fakcie została też poinformowana o obowiązku wpłacania składek w wysokości 5 zł na miesiąc ;) 

Monika jeszcze nie wie o składkach...

Nasz posążek robi się coraz wyższy :)

Po obrzędzie jeszcze długo siedzieliśmy przy Ogniu i rozmawialiśmy, a potem część z nas udała się do Lasów Oliwskich w celu złożenia ofiar w naszych miejscach mocy.  


Nasz ukochany Głaz w Wykopie :)

I nie tylko w tym celu ;) Być może nie wiecie, ale mamy pewną tradycję nawiązującą do płodności Matki Ziemi. Co roku na Jare Gody tworzona jest drewniana rzeźba kultowa przedstawiająca penis Peruna. Podczas obrzędu jarogodowego żerca uderza tym artefaktem w Ziemię, aby ją zapłodnić. Zaś pół roku później, już po Święcie Plonów rzeźba ta jest zakopywana - w tym roku pod naszym ulubionym Dębem w Lasach Oliwskich :) 


Nie martwcie się, nie zamierzamy Was zbytnio spamować zdjęciami penisa.

Za trzy tygodnie planujemy urządzić pielgrzymkę po naszych ulubionych miejscach mocy - wypatrujcie wydarzenia na naszym facebóku! Jeżeli dotychczas tylko podpatrywaliście nas z ukrycia, to teraz będziecie mieli okazję się z nami obwąchać, zadać mnóstwo pytań, posłuchać o Głazie w Wykopie, Diabelskim Kamieniu i Kamiennej Twarzy oraz zobaczyć jak składamy tam ofiary.



2023-09-21

Jeżówka - wzmocnienie odporności z Amerykańskiej ziemi

Dzisiaj w naszym kąciku zielarskim opiszemy Wam roślinę, o której pewnie powiecie: "ale nasi słowiańscy Praprzodkowie jej nie używali, bo ona jest z Ameryki!". A my na to: "ale przecież mamy w Jantarze gromadzianina pochodzenia rdzenno amerykańskiego". Co więcej, należy on nawet do starszyzny naszej gromady :)

Bohaterem tego wpisu będzie jeżówka (łac. Echinacea purpurea), która jest gatunkiem rośliny należącym do rodziny astrowatych i pochodzi z Ameryki Północnej. Jest ona krótkowieczną byliną, która może zdobić ogródki przez ok. 3-4 sezony, po tym czasie powinno się ją wymienić. Rośliny tworzą kępy i w zależności od gatunku mogą osiągać nawet do 150 cm wysokości. Jeżówka jest mrozoodporna i nie trzeba jej przygotowywać do zimowania. Najlepiej jest ją sadzić wczesną wiosną lub jesienią. 

Europejscy osadnicy poznali właściwości medyczne jeżówki dzięki rdzenno amerykańskim szamanom. Roślina ta przebiła się do świadomości ludzi z USA oraz Europy około 100 lat temu, zaś w Polsce jest znana szerszej opinii publicznej od lat dziewięćdziesiątych XX wieku. 

Jeżówka :)

W medycynie tradycyjnej szamani indiańscy używali jeżówki jako wielowymiarowego leku w następujących schorzeniach:

  • antidotum na ukąszenia węży i owadów,
  • wspomożenie gojenia się ran oparzeniowych,
  • leczenie bólu zęba,
  • przeziębienie, grypa, rzeżączka i odra,
  • problemy trawienne,
  • kaszel. 

W dzisiejszy czasach wykorzystujemy jeżówkę jako środek wzmacniające odporność organizmu w infekcjach wirusowych (wirus grypy, ptasia grypa, covid), w stanach zapalnych i w przeziębieniach. Właściwości lecznicze zawarte są w wysuszonym korzeniu oraz w zielu. Dzięki nowoczesnym badaniom wiemy, że wynikają one z zawartości kwasu cykoriowego, glikozydów flawonowych, polisacharydów i echinakozydów. 

Do samodzielnego wykonania nalewki potrzebne są tylko dwa składniki: 100 g ziela jeżówki purpurowej oraz 0.25 l spirytusu 40%. Ziele należy wsypać do ciemnego, szklanego pojemnika, a następnie zalać alkoholem i szczelnie zamknąć. Nalewkę należy odstawić w zaciemnione miejsce na dwa tygodnie, pamiętając o codziennym jej wstrząsaniu. Po tym czasie należy zlać nalewkę przez gazę do szklanej butelki. 

Jeżówkę możemy stosować w postaci tabletek, soków, syropów, nalewek i naparów dostępnych w dobrych aptekach. Zażywamy ją przez 10-14 dni, a potem po 28 dniach powtarzamy kurację, jeżeli zachodzi taka potrzeba. Preparaty jeżówki w postaci soku lub innych wyciągów można stosować także u dzieci powyżej 12 roku życia.  

Preparatów z jeżówki nie powinny jednak stosować osoby cierpiące na przewlekłe lub ciężkie choroby, takie jak: białaczka, choroby autoimmunologiczne, zakażenie wirusem HIV, po leczeniu onkologicznym, po transplantacji organów. Głównym przeciwwskazaniem jest tutaj fakt, że jeżówki nie należy łączyć z lekami przepisywanymi zwyczajowo na te schorzenia! Oczywistym przeciwwskazaniem jest też uczulenie na jeżówkę.

Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparaty z jeżówki, powinniście wcześniejszej skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych horyzontów :)

autor: Guślarz Nikrug 

Bibliografia:

  • "Farmakognozja", Stanisław Kohlmünzer (1977).


2023-09-17

Kręcenie brody i pora ciemna

W naszej Gromadzie od wielu lat rozpoczynamy porę ciemną jednym z dawnych słowiańskich obrzędów kręcenia brody Welesowi. Dziś przyjrzymy się ludowym źródłom tego rytu. A temat warto zacząć od tego, że źródła są szerokie – obejmują zarówno wschód, jak i zachód Słowiańszczyzny.

Zacznijmy od zachodu, gdzie dla chełmińskiego (dzisiaj zdaje się wielkopolska) Kolberg podał dość szeroki opis pozostawiania „brody” z ostatnich niezżętych kłosów na polu – na ofiarę dla ptaków i myszy, by nie mściły się czynieniem szkód w zapasach. Składanie ofiary – daru nacechowanego czcią religijną – wprost zwierzętom uznawanym za szkodniki jest raczej mało typowe, zwłaszcza wobec tak doniosłego wydarzenia jak koniec żniw. Pachnie raczej zwietrzałymi resztkami kultu boskiego Opiekuna tych żyjątek.

I takie domysły znajdują doskonałą pożywkę w materiale wschodnim, gdzie w obrzędzie zaplatania brody występują dwa imiona Adresata: schrystianizowane „Mikuła” w ludowej modlitwie, a swojskie „Weles”, kiedy uczestnicy rozmawiają między sobą! Tekst przytaczamy poniżej:

„Błogosław Panie Boże

Bych brodę kręciła

A oraczowi siła

A koniowi głowa

A Mikule broda”

Brak tu nawiązania do drobnych skrytożerców w rodzaju myszy, te jednak łatwo wyobrazić sobie wśród chtonicznych atrybutów Rogatego Dziadunia.

A jak to jest u nas dzisiaj? No, przyznajemy się – pogłowie czynnych rolników wynosi u nas w tej chwili okrągłe zero, więc i z polem, na którym można by zostawić ostatni kłos, jest raczej krucho. Zamiast tego zaplatamy jednak brodę i zanosimy ją pod drzewo, jako ofiarę dla Welesa – by był nam przychylny i błogosławił w rozpoczynającej się porze ciemnej!

2023-09-07

"Czy widzicie mnie?" - Święto Plonów i życzenie obfitości

Nadchodzące Święto Plonów łączy się z jednym z lepiej udokumentowanych elementów słowiańskiej obrzędowości, w którym duchowny kryje się za darami ofiarnymi, zapytując zebranych czy go zza nich widać. Znaczy się, gest ten tradycja ludowa poświadcza dla różnych punktów w całym właściwie kole rocznym, jednak najbardziej widowiskowo działo się to w Arkonie, gdzie czczono Świętowita. Tamtejszy lud przynosił miodownik, „niemal na wysokość człowieczą”, za którym chował się kapłan. Gdy zebrani stwierdzali, że jest widoczny, wyrażał życzenie, by za rok go całkiem widać nie było – dzięki większej obfitości płodów Ziemi i większemu ciastu ofiarnemu.


Może nam być trudno zrealizować ten postulat z racji ograniczonych gabarytów piekarników, choć robimy co możemy. Oprócz obowiązkowego kołacza, jak najszczodrzej zaopatrujemy stół ofiarny, na którym kładziemy od razu również to, co od początku przeznaczono na biesiadę – ta jest wszak wspólną ucztą Bogów, Przodków i ludzi. Co prawda jeszcze nie udało nam się całkiem zakryć naszego żercy (wysoki jest), ale bardzo się staramy 🙂

Wystawność uczty nabiera szczególnego wymiaru właśnie podczas Święta Plonów, kiedy to tradycyjnie cieszono się dostatkiem, a jednocześnie starano zbadać prognozy na przyszłość. W Arkonie wróżono z miodu w rogu, dzierżonego przez posąg Boga. Miód ten następnie wylewano u jego stóp na ofiarę. Żertwę z miodu już wkrótce złożymy i my!

2023-09-01

Morszczyn i bursztyn - bałtyckie dary od Morskiego Boga

Bałtyk na tle innych mórz i oceanów jest morzem zimnym, ciemnym i o niskim zasoleniu, nie posiada raf kolorowych i mogłoby się zdawać, że nie obfituje we florę i faunę. A jednak Bóg Morza obdarzył nasz Bałtyk wieloma ciekawymi roślinami:

  • ulwa sałatkowa jest wykorzystywana jako glon jadalny do sałatek - ciekawe czy Prasłowianie lub Bałtowie jedli go w czasie obchodów święta Boga Morza? 
  • trawa morska dawniej rosła w Zatoce Puckiej, Kaszubi wykorzystywali w medycynie tradycyjnej w  okładach i kąpielach na reumatyzm. 
  • widlik zaostrzony zawierający karagen służy w przemyśle spożywczym jako substancja zagęszczająca.
  • plechy żebrowca krwistego zawierają za to substancje antykoagulujące.

Ulwa sałatkowa, wikipedia.
     
Żebrowiec krwisty, wikipedia.

W Bałtyku żyje też wiele ciekawych zwierząt, np. kuzyni delfinów - morświny. Spotkamy tam nawet rekiny, na przykład taki koleń pospolity mierzy do 160 cm długości, a już żarłacz śledziowy osiąga nawet do 3.5 metrów długości. Bądźcie jednak spokojni, gdyż te gatunki rekinów nie stanowią zagrożenia dla człowieka :) Ciekawym stworzonkiem jest też malutki ukwiałek arkoński osiągający do 10 cm długości. No i wreszcie Bałtyk obdarza nas też minerałami występującymi w piaskach plażowych, np. cyrkonem wykorzystywanym w jubilerstwie oraz ilmenitem będącym ważną rudą tytanu.

Koleń pospolity, wikipedia.
 
Morświn, wikipedia.

Przeuroczy ukwiałek arkoński; sciencephoto.com

Nasi pradziadowie i prababki używali darów Morskiego Boga w codziennym życiu do jedzenia, leczenia oraz do wytwarzania lub ozdabiania przedmiotów. 

Jednym z dwóch darów Bałtyku którym omówimy w tym wpisie jest morszczyn, a dokładniej morszczyn pęcherzykowaty (łac. Fucus vesiculosus). Jest to dość pospolity glon należący do brunatnic, lubiący chłodniejsze morza europejskie oraz Pacyfik i Atlantyk. W naszym bałtyckim morzu występuje do głębokości 10 metrów. W czasie gniewnych sztormów Morskiego Boga morszczyn jest wyrzucany na brzegi naszych plaż, gdy zaś fale się uspokoją możemy udać się na plaże z koszykami aby zebrać glony. Surowcem jest plecha morszczynu, zebrane glony myjemy wodą i suszymy w temperaturze około 60° C. 

Morszczyn pęcherzykowaty, wikipedia.

W medycynie tradycyjnej używano morszczynu na zaparcia, nawet w dzisiejszych czasach stosuje się go w mieszankach ziołowych ułatwiających wypróżnienie. Efekt przeczyszczający morszczynu wynika z pęczniejących właściwości kwasu alginowego, który jest też wykorzystywany w przemyśle spożywczym jako emulgator do lodów i  majonezów. To dzięki morszczynowi możemy jeść pyszne i jednocześnie wizualnie "ładne" lody.

Morszczyn zawiera także duże ilości jodu - około 0.03-0.1%, przy czym co najmniej 0.02% jest organicznie związane w postaci pochodnych tyroniny. Morszczyn zawiera też inne pierwiastki np. magnez, mangan, miedź, cynk, sód, potas, siarkę, chlor. Zawartość jodu zależy oczywiście od zasolenia w danym akwenie. Sam jod zaś jest pomocny przy wydzielaniu hormonów tarczycy, stosuje się go też w mieszankach ziołowych na odchudzanie. Pamiętajcie jednak, aby nie stosować morszczynu w niedoczynności tarczycy.


Drugim bohaterem tego wpisu będzie oczywiście bursztyn (jantar, amber, z łac. sucinum). Nasi słowiańscy praprzodkowie wierzyli w magiczną moc bursztynu, miał on chronić przed wszelakimi urokami lub złowrogimi zamówieniami, wykorzystywano też moc jantaru w medycynie oraz jubilerstwie. 

Bursztyn jako amulet.

W dużym skrócie, bursztyn to kopalna żywica drzew iglastych i jest on surowcem dość niejednorodnym pod względem składu elementarnego. Zawiera m.in. węgiel (61-81%), wodór (8.5-11%), tlen (ok 15%), siarkę (do kilku procent) oraz inne pierwiastki. Zawiera też kwas bursztynowy, dzięki któremu bursztyn ma działanie lecznicze.

Istnieje wiele odmian bursztynu np. arktyczny (Alaska), australijski, bałtycki (sukcynit – wyróżnia się około 100 jego gatunków), chilijski, dominikański, jakucki, kostny, libański, meksykański, rekonstruowany, sachaliński... Największe zasoby na świecie stanowi odmiana bursztynu - sukcynit - jest to nasze bałtyckie złoto powstałe w eocenie (czyli 56-34 milionów lat temu). Jednym z cennych odmian bursztynu są tak zwane inkluzje, czyli ciała obce zatopione w bursztynie. 

Z czasów prehistorycznych zachowały się amulety bursztynowe ze znakami solarnymi, uważa się prabałtyccy przodkowie używali amuletów lub figurek przedstawiających postaci zoomorficzne jako element magii łowieckiej, aby przyciągać zwierzynę. Od antyku po czasy nowożytne używano jantaru w magii ochronnej przed urokami i w medycynie tradycyjnej.

Medycyna tradycyjna mówi, że noszenie naszyjników z jantaru ma pomaga na problemy związane z tarczycą, a kryształy miał pomagać na nawracające bóle głowy. Sproszkowany bursztyn z winem miał chronić przed dżumą. Według źródeł, na przełomie XVII i XVIII wieku w czasie zaraz atakujących nadbałtyckie miasta, bursztynnicy uniknęli wizyty Kostuchy. Okadzanie się dymem palącego się jantaru lub spożywanie rożnych nalewek miało pomagać przy leczeniu zapalenia dróg oddechowych. Bursztynem leczono też reumatyzm, choroby oczu i gardła. 

Dzięki współczesnym badaniom wiemy że medyczne działanie bursztynu wynika z właściwości kwasu bursztynowego. Wykazuje on następujące działania:

  • przeciwzapalne,
  • przeciwutleniające,
  • antynowotworowe,
  • wspomaga pracę nerek i wątroby, przez co poprawia usuwanie toksyn z organizmu, 
  • wzmacnia działanie układu odpornościowego,
  • korzystnie  wpływa na nasze serce oraz na układ nerwowy.

Dziś stosujemy bursztyn w postaci maści w pomocniczym leczeniu reumatyzmu, a także w rożnych kosmetykach np. mydłach, kremach, szamponach, piankach do opalania oraz maseczkach do twarzy. Dzięki właściwościom przeciwutleniającym bursztyn opóźnia procesy starzenia się naszej skóry, dzięki czemu zachowamy dłużej młody wygląd. Nalewki z bursztynu możemy wykorzystać na bóle reumatyczne, zaś w czasie przeziębienia lub grypy można nacierać sobie nalewką klatkę piersiową lub plecy, a także okolice nosa i zatok w czasie kataru. 

Czas na wisienkę na torcie - mamy dla Was przepis na nalewkę bursztynową wykonaną przez prawdziwego farmaceutę, co zapewne poznacie po fachowym sprzęcie przedstawionym na zdjęciach :) Nalewka (łac. tintura) jest to rodzaj leku powstający wyniki ekstrakcji surowca roślinnego lub zwierzęcego rozpuszczalnikiem. Nalewki najczęściej są na bazie etanolu lub mieszanki etanolu z wodą. Nalewki od czasów starożytnych są wykorzystywane w medycznie tradycyjnej, zaś w antycznej Grecji pierwsze nalewki powstały na bazie miodu i wina! 

W skład naszej nalewki wejdą:

  • 8.0 g kryształków jantaru,
  • 200.0 g etanolu 95%/

Wykorzystamy też: wagę kuchenną, zlewkę (szklankę), bagietkę (mieszadło - najlepiej szklane), papier oraz butelkę.

Na wadze umieszczamy kawałek papieru, tarujemy wagę i odmierzamy 8.0 g bursztynu (który wcześniej należy umyć ciepłą woda i osuszyć), następie odmierzamy w zlewce 200.0 g etanolu. Następie przesypujemy jantar do zlewki z etanolem i energicznie mieszamy przez około 10 sekund. Zawartość zlewki włącznie z kryształkami jantaru przelewamy do ciemnej butelki z szeroką szyjką. Butelkę zakręcamy, przyklejamy etykietkę z opisem zawartości i odstawiamy na 10-14 dni w ciepłe i zacienione miejsce. Co jakiś czas potrząsamy butelką. Po tym czasie nalewka jest gotowa do użycia.

      

Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparaty z bursztynu i morszczynu, powinniście wcześniejszej konsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych horyzontów :) 

autor: Guślarz Nikrug

Bibliografia:  

  • "Farmakognozja", Stanisław Kohlmunzer (1977),
  • "Sekrety ziół. Wiedza ludowa, magia, obrzędy, leczenie", Elżbieta Szot-Radziszewska (2005),
  • "Ludowa medycyna Pomorza", Maciej Kwaśkiewicz (2007),
  • Wikipedia: Succinic acid,
  • "Bursztyn w magii i lecznictwie", Elżbieta Mierzwińska.