2023-08-26

Święto Morskiego Boga, Sobieszewo (26 VIII 2023)

Och, co to było za święto! Nawiedzili nas przemili goście aż z trzech gromad :) Gościliśmy Bartosza i Iwonę z Gniazda Wilk z Poznania, a także Grzegorza, Emilię i Ewę z Kruczego Gniazda z Lubelszczyzny oraz Piotra i Judytę z RW Mazowsze! Judyta przez wiele lat mieszkała na Pomorzu i sumiennie uczęszczała na obrzędy naszej Gromady, ale potem przenieśliśmy ją do innej parafii poznała Piotra z RW Mazowsze i się przeprowadziła.


W mitologii słowiańskiej nie zachowały się żadne zapisy dotyczące Morskiego Boga, ale jako gromada animistyczna oraz nadmorska wierzymy, że winniśmy oddawać cześć Morzu, jako wyraźnemu i silnemu Bytowi w naszej rzeczywistości :) Więcej o Morskim Bogu pisaliśmy tutaj.


Obrzęd odbył się na plaży w Sobieszewie, która ma same zalety: da się tam dojechać miejskim autobusem, jest blisko do Morza (no bo to plaża...), a poza tym potrafimy już całkiem sprawnie zdobyć pozwolenie na rozpalenie ognia - tym razem zajęło to niecałą dobę. Urząd Morski w Gdyni pewnie już wpisał nas do specjalnego kajecika "bezproblemowych petentów" :) Zaczęliśmy obrzędowanie przed ósmą rano i wówczas plaża była pusta. Potem dość szybko przybyli plażowicze, ale ani oni nam nie przeszkadzali, ani my im. 


Na święto Boga Morza zawsze przygotowujemy stateczki z w miarę naturalnych materiałów. Upiększają one nasz obrusik ofiarno-biesiadny, moczymy je na chwilę w Morzu, a potem zabieramy do domu, aby upiększały także nasze ołtarzyki. W tym roku była to prawdziwa armada!


W internecie można znaleźć wiele zdjęć z biesiad innych gromad, na których to zdjęciach wyraźnie widać uporządkowane miejsce obrzędowe, drewniane miseczki, piękne stroje. Takie rzeczy to nie u nas :) Nie ważne jakbyśmy się starali, biesiadę zawsze dominuje chaos wizualny. Żeby nie było - potem to wszystko po sobie sprzątamy!




Jeżeli czyta to ktoś z innej gromady - błagam, zdradźcie nam: jak to robicie, że wasze obrzędy i biesiady nie wyglądają na zdjęciach jakby walnął w nie piorun?


Święto Plonów przypadające w tym roku 23. września również planujemy urządzić na plaży w Sobieszewie. Wypatrujcie w naszych mediach społecznościowych wydarzenia :)

2023-08-23

Morski Bóg

Mimo minorowych nastrojów badaczy mitologii słowiańskiej (zwłaszcza tych z poprzedniej ery), mamy całkiem dobre podstawy do rekonstrukcji słowiańskiego panteonu/ów i nawet trochę imion „z epoki”. Wśród nich niestety nie ma tego konkretnego, które niewątpliwie nosił nasz rodzimy Neptun.

W jednej z kronik stwierdza się, że Wolinianie czcili właśnie „Neptuna potrójnej natury”, co skłaniałoby widzieć w Nim Trzygłowa (zwłaszcza dla niedalekiej odległości od Szczecina). Nie wszyscy naukowcy się z tym zgadzają, zresztą – sama wzmianka na tym w zasadzie się kończy, a i opisy kultu Boga Szczecinian nie wnoszą nic ciekawego na temat Jego władzy nad morzem.

To co mamy? Ano dwie rzeczy – etnografię i żywą religię. Zacznijmy od tej pierwszej i poszukajmy – konkretnie w pomorskim, kaszubskim folklorze – potencjalnych kandydatów na Morskiego Boga. A jest Ich kilkoro. Pierwszym byłby Gosk, któremu w tej roli romantycy kaszubscy poświęcili nawet kilka utworów. Problem w tym, że wieści o Gosku pojawiają się późno, a i Sychta nic o Nim nie podaje w swoim „Słowniku gwar kaszubskich” – najpełniejszym bodaj kompendium duchowej kultury Kaszubów. Znaczy się, zna samo imię, ale przypisuje je domownikowi, o Morskim Bogu nic nie wspominając.

Drugim kandydatem do tej roli jest Szalińć; ponury duch, mieszkający w lodowej grocie na dalekiej Północy, lubujący się w zatapianiu statków. Jeżeli faktycznie miałby to być Gospodarz Bałtyku to albo bardzo zdemonizowany pod wpływem obcej ideologii religijnej, albo będący wcieleniem tego groźnego aspektu Morza.

Ktoś mógłby zapytać: dlaczego miałby Bałtyk mieć koniecznie „Boga”, a nie „Boginię”? Pomijając tendencje widoczne u indoeuropejskich kuzynów (grecki Posejdon, islandzki Njord, wedyjski Waruna), mamy związaną z morzem Boginię: Juratę. Jednak raz, że (wobec danych porównawczych) ten naczelny Władca słonej sinej wody był raczej mężczyzną, a dwa – w zależności od wersji mitu – Jurata, z powodu romansu ze śmiertelnikiem, została albo zabita wraz z nim błyskawicą, lub po kres czasów go opłakuje.

Jak to więc jest u nas, w Jantarze? Jak radzimy sobie z kultem Morskiego Boga wobec tak niepewnych danych? Radzimy sobie całkiem dobrze! Przyjęcie Jego czci jest jednym z istotnym przejawów naszego animizmu; uznaliśmy bowiem swego czasu, że będąc Gromadą nadmorską, winniśmy i Morzu cześć oddawać, jako wyraźnemu i silnemu Bytowi w naszej rzeczywistości. Przy tym nie silimy się nawet na nadawanie Bóstwu konkretnego imiennie, cześć oddając prostym: „Sława Morskiemu Bogu!”


Bibliografia:

  • Jerzy Samp „Mitopeje pobrzeża Bałtyku” Gdańsk 2009

2023-08-17

Tradycyjne metody leczenia naszych Przodków

Na początek musimy uściślić: ten wpis absolutnie nie stanowi fachowej porady medycznej! Zamiast od razu pić wywar z pszczoły czy nalewkę z żaby, pójdźcie lepiej do lekarza lub farmaceuty. Jednak w dobie wieloletnich kolejek na operację kolana dobrze byłoby przypomnieć sobie, jak to nasi Przodkowie leczyli różne schorzenia metodami medycznymi i mistycznymi :)

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) głosi, że "medycyna ludowa" jest już terminem nieco przestarzałym. Obecnie mówi się raczej o "medycynie tradycyjnej" - czyli sumie wiedzy i praktyk opartych na teoriach, przekonaniach i doświadczeniach swoistych dla danych kultur, wykorzystywanych w utrzymaniu zdrowia, profilaktyce, diagnozowaniu, poprawianiu lub leczeniu chorób fizycznych i psychicznych. W tym wpisie skupimy się na tradycyjnej medycynie słowiańskiej oraz metodach naszych kuzynów Bałtów.

Bursztyn, sól i siarka

Obecnie korzystamy z usług medycznych u lekarzy, dentystów, rehabilitantów, farmaceutów a naszych pupili leczymy u weterynarzy. W pierwszej kolejność nasi Przodkowie leczyli się sami za pomocą wiedzy przekazywanej z babci na matki z matek na córki, a gdy takie leczenie zawodziło, oznaczało to że choroba na podłoże uroku i trzeba udać się o pomoc do fachowców - guślarzy, zielarzy, akuszerek, babek, olejkarzy, a zwierzęta - u owczarzy. Zresztą do dziś na wschodzie Polski można udać się do szeptuchy w poszukiwaniu zdrowia i spokoju ducha. Wszyscy ci profesjonaliści posiadali wiedzę nie tylko z zakresu medycyny, ale także przepisywano im moce niemal mistyczne, dzięki czemu wzbudzali podziw, szacunek, a jednocześnie strach przed ich mocami. Niektórzy przyjmowali pacjentów stacjonarnie, inni zaś krążyli od wsi do wsi. 

Guślarze leczyli za pomocą mieszanek ziołowych, a także stosowali kąpiele, okłady, stawianie baniek, okadzanie oraz zamawianie choroby. Nieeee, nie wchodziło się do guślarza i nie mówiło: "dzień dobry, chciałbym zamówić kurzajki dla mojego kuzyna Mariana, gdyż okropnie fałszuje on na lutni"... Zamawianie choroby, inaczej zaklinanie/zażegnywanie, to tradycyjna praktyka na granicy między leczeniem i magią, polegająca na wypowiadaniu słów zaklęć odwołujących się do sił wyższych. Formuły zamów często też szeptano lub śpiewano. Powszechną praktyką było przenoszenie choroby z pacjenta na rośliny lub zwierzęta.

A jakimi składnikami leczono ludzi oprócz ziół? W użyciu były:

  • grzyby - huba w postaci odwaru była stosowana na raka (kto odważny - może pić), zaś buławinka czerwona zarówno ułatwiała porody jak i była środkiem poronnym,
  • środki pochodzenia ludzkiego lub zwierzęcego: miód, kit pszczeli, wosk pszczeli, ludzka krew i mocz, smalec z psa stosowany przy chorobie płuc lub przeziębieniu, skóra kota lub psa na bóle nóg i reumatyzm, masło z raka oraz barani łój i nóżki na suchoty,
  • woda, spirytus,
  • minerały: sól, bursztyn, srebro, siny kamień z dodaniem siarki (należało pocierać nim miejsca zaatakowane przez świerzb),

Zanim jednak pradawny medyk przystąpił do leczenia chorego, musiał ustalić, co było przyczyną choroby. A było w czym wybierać - choroby mogły być powodowane przez:

  • niektóre zjawiska atmosferyczne i kosmiczne (zaćmienie księżyca lub słońca), 
  • żywioły - najgorszy był wiatr!
  • robaki, gady i płazy,
  • choroby wywołane przez człowieka - najczęściej poprzez rzucenie uroku.

Szeptucha z Podlasia

Poniżej zebraliśmy sposoby na leczenie niektórych chorób. Nie próbujcie ich jednak bez wcześniejszej konsultacji z lekarzem lub farmaceutą! Źródła owych kuracji znajdziecie w bibliografii na dole tego wpisu :)

Choroba płuc - "dodaj łyżeczkę smalcu z psa do zupy czy herbaty", można też było smarować nim klatkę piersiową i nogi przy przeziębieniu lub zapaleniu płuc.

Gorączka - "aby pozbyć się gorączki, szczególnie zimnej z dreszczami należy trzy razy wokół  obejść rynek lub jezioro. A kiedy się żyjące pszczoły wrzuci do gotującej wody i tę wodę wypije chory gorączka mija."

Reumatyzm - "przeciwko reumatyzmowi wiosną przed wschodem słońca wywierć dziurę w dębie, włóż ściereczkę z obciętymi paznokciami od rąk i nóg i z włosami z każdego miejsca, zatkaj tę dziurę kołkiem, zalej tę ranę [w drzewie] żywicą i odejdź w milczeniu." 

Rany - "aby rana się szybko bez bólu i ropienia goiła, należy wziąć przedmiot którym się zraniło włożyć go do tłuszczu i pozostawić tam tak długo aż rana będzie wyleczona." 

Zadrapania - "szybko przygotuj mocz i niebieski kamień (lazuryt), rozpuść go w urynie i posmaruj zadrapania, pozostaw na dobę. Obmyj się potem wodą z mydłem." 

Gdy chcesz mieć dziecko - "kobieta zamężna nie mając dzieci, a pragnąc je mieć powinna się postarać, aby od babki będącej przy takiej położnicy co pierwszy raz odbywa połóg, dostać bryłkę krwi, która odchodzi z matki po narodzeniu dziecięcia. Krew tę powinno się zmieszać z wódką i niepłodnej kobiecie dać wypić." 

Alkoholizm - "aby wyzwolić pijaka od nałogu, wsadza się zieloną żabę do beczki i zabija się ją przez polanie wódką. kiedy ta żaba jest martwa, zlewa się wódkę i daje pijakowi do picia." 

Zgaga - "kto cierpi na zgagę musi wczesnym rankiem wypić na czczo wodę pozostawioną w żłobie przez konie."

Suchoty - "Cierpiącego na suchoty pożytecznie jest nacierać masłem rakowym, jak również okładać mu podeszwy i piersi bibułą napojoną łojem kozłowym". Gdyby to jednak nie zadziałało, to źródła podają też inną terapię: "Kto ma suchoty, powinien używać kąpieli przyrządzonej z trzech łyżeczek nóżek baranich rozgotowanych w wodzie. Jedna kąpiel taka służy na trzy razy. Należy przyjąć nie mniej dziewięć takich kąpieli po trzy razy."

Skręcenie w stawie - "przy zachodzie słońca kładzie się ramię od łokcia do palców płasko na progu drzwi. Chory ma pozostać wewnątrz domu. Zażegnujący bierze siekierę staje przed drzwiami i mówi:

uderzam, uderzam, uderzam!
drugi: co uderzasz?
pierwszy: zwichnięcie." 


Zamówienie na zastrzał na palcu:

"Zastrzał i księżyc
razem szły do wiejskiego stawku:
zastrzał minął,
księżyc został." 

Zamówienie na choroby kobiece:  

"Trzy kobiety siedzą w piasku
mają rumaka flaki w ręce:
pierwsza to rusza,
druga zamyka,
trzecia znów to układa
krzyk jelenia, kawałek chleba wołowego
i szklankę czerwonego wina.
Te trzy rzeczy mają być dla ciebie
na kolbę i macicę.
Macica dobra,
macica boska krew,
macico, wróć na swoje miejsce,
inaczej wpędzisz ciało i krew do grobu." 


Jeżeli podobają się Wam takie wpisy, to mamy w zanadrzu więcej pomysłów :) A może jakiś alkoholik już przetestował nalewkę z żaby? Pytamy dla kolegi...Śledźcie nasze media społecznościowe w poszukiwaniu kolejnych odsłon Kącika Zielarskiego!


Bibliografia:

  • "Kultura ludowa Słowian", Kazimierz Moszyński,
  • "Sekrety ziół. Wiedza ludowa, magia, obrzędy, leczenie", Elżbieta Szot-Radziszewska,
  • "Ludowa medycyna Pomorza", Maciej Kwaśkiewicz.

autor: Guślarz Nikrug

2023-08-13

Święto Mokoszy - Pogańska Góra (12 VIII 2023)

Jak nakazuje obyczaj, w sobotę uczciliśmy Boginię Mokosz - wilgotną i żyzną Matkę Ziemię, którą w naszej gromadzie uważamy też za Boginię Przeznaczenia i Losu oraz patronkę wszelakich rękodzieł tekstylnych. Święto ponownie odbyło się na Pogańskiej Górze w Gdańsku - o historii tego miejsca pisaliśmy już w relacji ze Święta Peruna [ klik! klik! klik! ]

Sporo starych twarzy, ale też wiele nowych :)

Ponownie jak przed poprzednim obrzędem, zebraliśmy cztery worki śmieci i chyba zawsze będziemy w szoku, jak można tak śmiecić! Jeszcze jedno takie sprzątanie i rzucimy oficjalną klątwę na wszystkich śmiecących - po kurzajkach ich poznacie ;)

Cztery worki zupełnie nowych śmieci...

Po wysprzątaniu miejsca obrzędu wysłuchaliśmy wykładu o Mokoszy oraz ogłoszeń techniczno-parafialnych. 

Słuchamy wykładu o Mokoszy :)


Pytacie nas często: co przynieść na biesiadę? Coś takiego, co da się zjeść bez użycia naczyń i sztućców i co nie pobrudzi za bardzo rąk :) Inne gromady bardzo dbają o wygląd stołu (u nas raczej "obrusiku" :P) ofiarno-biesiadnego, ganią swoich parafian za używanie plastikowych opakowań, bo jak to potem na zdjęciach wygląda... Ale my jesteśmy gromadą religijną, a nie odtwórczą i nie mamy przesadnego ciśnienia na punkcie wyglądu naczyń - mimo niegdysiejszych starań o wygląd stołu i tak zawsze wygrywał chaos ;)

Na razie jest chaos, ale zaraz to wszystko pochłoniemy!

Pizza :)

Każda gromada ma swoje zwyczaje. U nas takim zwyczajem jest oczyszczenie uczestników obrzędu. Stoimy w kolejce i czekamy, aż Żerca okadzi każdego dymem z wonnych ziół, podczas gdy kilka osób stoi obok i śpiewa bardzo trudną melodycznie pieśń "Sypcie pszenicy". Każdy też musi obmyć ręce i twarz, a potem obetrzeć się siankiem jak nowo narodzony człowiek. Osoby, które przybywają do nas po raz pierwszy są czasem onieśmielone oczyszczaniem i nie wiedzą co robić. Po prostu róbcie to, co wszyscy :)

Innym naszym zwyczajem są krążki. Stali członkowie gromady Jantar mają krążki, które zabierają ze sobą na święto i nadziewają na pałąk służący do budowy posążku. Im więcej krążków, tym wyższy posążek - a symbolizuje on ducha naszej gromady. Niektórzy z nas poprzyozdabiali swoje krążki, żeby potem nie zastanawiać się: "a który to mój?". A na przykład taki Michał ma własnoręcznie zrobiony krążek obklejony bursztynem, bo na poprzednim święcie zgubił swój oryginalny krążek :P A może to Bogowie go schowali, żeby wydobyć z Michała jego talenty - i tej wersji będziemy się trzymać ;)

Nasz posążek :)

Po obrzędzie wysłuchaliśmy wykładu o tym, jak nasi Przodkowie leczyli rożne choroby (gorączkę, bóle, rany, problemy kobiece...) metodami mistycznymi lub za pomocą wiedzy medycznej. Wykład poprowadził Michał - na co dzień farmaceuta - i nawet miał dla nas niespodziankę w postaci soku z brzozy! Dowiedzieliśmy się, że nasi przodkowie leczyli się u guślarzy, zielarzy, akuszerek, babek, olejkarzy, a zwierzęta u owczarzy. Wybór mieli nie gorszy niż my dzisiaj, a i terminy często szybsze niż na NFZ ;) Tematyka wykładu była na tyle obszerna, że aż prosi się o osobny wpis na blogu w następnym tygodniu! Tak więc oczekujcie informacji o wywarze z pszczół oraz nalewce z żaby - to akurat dla alkoholików :D

Wykład Michała i degustacja soku z brzozy.

A potem jeszcze długo siedzieliśmy i plotkowaliśmy komentowaliśmy wybory życiowe swoje i naszych bliskich :)

Nie ma święta bez zdejmowania dziecka z kamienia n razy ;)

Jacy przystojni i wystrojeni parafianie!

A takie cudeńka robi Ivar z Kuźni Huginn i Muninn - klik!

Wypatrujcie na facebóku wydarzenia na Święto Boga Morza - to już w sobotę 26. sierpnia, na plaży w Sobieszewie :) 


2023-08-09

Wiara rodzima a pochodzenie

Spotykamy się czasem z Waszymi wątpliwościami czy osoba o korzeniach spoza Polski, czy innych słowiańskich krajów, może wyznawać rodzimowierstwo słowiańskie. Dzisiaj przedstawimy nasze podejście do tematu. Czy więc dbamy w Jantarze o czystość naszej etniczności? Ależ oczywiście - większość naszych gromadzian codziennie bierze prysznic 😉 

Jako Polacy z reguły dumni ze swojego pochodzenia i ciążącej na nas odpowiedzialności za powierzoną nam przez Przodków tradycję. Żyjemy na ich dziejowej ziemi, a w naszych żyłach płynie ich krew. A krew ta potrafi płynąć do nas z najróżniejszych stron. Swego czasu popularnością cieszyły się rozmaite testy genetyczne, mające stwierdzić procentowe udziały Przodków z różnych stron świata. Różni ludzie chwalili się wówczas na mediach społecznościowych „a mnie wyszło 89% Słowianina, 8% Germanina i 3% Fina!”. Albo jakoś podobnie. 

Byłby to dla nas tylko jeden z wielu przewijających się przez noosferę trendów, gdybyśmy nie mieli – na żywo, na naszych świętach – rzeczywistych przykładów. Starym stażem, dobrym Jantarowiczem (a także członkiem Starszyzny!) jest pół-Indianin, a na uroczystości uczęszcza osoba o korzeniach syryjskich. 


Empirycznie możemy stwierdzić, że mieszane pochodzenie nie jest jakąkolwiek przeszkodą do wyznawania i praktykowania takiej religii jak rodzimowierstwo słowiańskie :)

Wobec powyższego, niektórzy mogą poczuć się ździebko skonfundowani na tle dbania o „czystość etniczności”. Robimy to zgodnie z przykładem zachodniosłowiańskim: wiadomo, że np. w Wolinie wolno się było osiedlać ludziom wszelkiej narodowości, byle tylko nie podważali miejscowej, rdzennie słowiańskiej religii i jej dominacji. Podobnie jest u nas – dopóki deklarujesz oddawanie czci naszym Bogom i przestrzeganie naszych obyczajów i bierzesz regularnie prysznic – bądź sobie nawet i z Wąchocka 😉



2023-07-24

Święto Peruna - Pogańska Góra (22 VII 2023)

Zgodnie z naszym kalendarzem obrzędowym spotkaliśmy się w sobotę na Pogańskiej Górze celem uczczenia Gromowładnego. Pierwszy raz obrzędowaliśmy w tym ciekawym miejscu - tak technicznie znajduje się ono na terenie Wrzeszcza, ale prawie każdy myśli, że to jeszcze (lub "już") Suchanino. Miejsce to było znane dawniej jako Heidenberg, czy Heitzkeberg. 

Góra mierzy 61 metrów n.p.m., a po raz pierwszy wspomniano o niej w 1598 roku w "Historii Spraw Pruskich" (Historia rerum Prussicarum) Kacpra Schütza. I wiecie co? Publikacja ta jest dostępna online, na przykład [ tutaj ]! W latach dwudziestych ubiegłego wieku odkryto tam groby skrzynkowe datowane na VI wiek p.n.e. Na szczycie znajduje się owalny wał i liczne kamienie kojarzone z miejscem pogańskiego kultu. W 2021 roku na Pogańskiej Górze został otwarty punkt widokowy, z którego można podziwiać gdańską Morenę.

Długo wahaliśmy się, czy odprawiać tam obrzędy - miejsce leży w zasadzie w środku miasta, od czasu do czasu pojawiają się przypadkowi przechodnie, nie wypada też tam zbyt głośno krzyczeć i śpiewać. Jest jednak odgrodzone wałem od okolicznych domów, a na szczycie znajduje się trójpienny dąb oraz okazały głaz. 

Ten piękny głaz (zapewne polodowcowy) widział już niejeden obrzęd w minionych wiekach :)

Widok na nielegalne palenisko używane przez uczniów pobliskiej szkoły.

Z punktu widokowego widzimy gdańską Morenę.

Sobotnie uroczystości rozpoczęliśmy od zebrania czterech worków śmieci - głównie kapsli od butelek, sporych ilości szkła oraz... kratki od grilla. Wyraźnie dało się odczuć, że Pogańska Góra jest odwiedzana głównie przez amatorów procentów i tytoniu. 


Następnie wysłuchaliśmy wykładu o Perunie oraz kilku ogłoszeń parafialnych ;)



Potem nareszcie przystąpiliśmy do obrzędu. W naszej gromadzie każdy obrzęd poprzedzony jest złożeniem ofiar dla duchów okolicznej przyrody. Zwykle składamy w ofierze jedzenie lub alkohol i tu dobrze jest przyjąć zasadę: "jeżeli Twoja prababcia nie rozpoznałaby w tym jedzenia, to nie nadaje się to na ofiarę". Najlepiej jest przygotować coś zdrowego dla okolicznych ptaków i innych żyjątek, bo to przede wszystkim one staną się konsumentami złożonych ofiar.

Kolejnym elementem jest oczyszczenie przy pomocy dymu z wonnych ziół i wody przez naszego Żercę. Stoimy wtedy w rządku, śpiewamy i każdy czeka na swoją kolej. Od tego momentu nie robimy już zdjęć i nie kręcimy filmów, jeżeli więc chcecie zobaczyć, jak wygląda obrzęd w naszej gromadzie, musicie pofatygować się osobiście :) Na Pogańskiej Górze nie wolno palić ogniska, ponieważ teren ten jest objęty opieką konserwatora zabytków. Na szczęście mamy naszą mobilną kapliczkę! Wprawne oko zauważy, że nareszcie dorobiła się daszku ;)



Po obrzędzie przystąpiliśmy do igrzysk. Święto Peruna to męskie święto, w igrzyskach brali więc udział panowie, zaś panie udzielały dobrych rad z bezpiecznej odległości. Obie konkurencje - rzut kłodą oraz przeciąganie liny - wygrał Grzegorz :) Nagrodą był haft z tarczą Peruna, wyszyty własnymi ręcyma naszej gromadzianki - wzór tego haftu znajdziecie oczywiście na [ naszej stronie ] i nie musicie wygrywać igrzysk, aby wejść w jego posiadanie. Wystarczy kanwa do haftu krzyżykowego, igła, nici, nożyczki, 9 godzin wolnego czasu oraz zapas seriali lub podcastów.

Michał rzuca kłodą :)

A teraz Piotr - ale nie w Żercę, mamy tylko jednego!

Mateusz i Witek - przemili goście z interioru :) Wpadajcie do nas częściej!!!

W tym roku synowie Grzegorza pozwolili mu wygrać, ale aż strach pomyśleć co to będzie za rok...

O zwycięstwie zadecydowała zażarta walka między Grzegorzem i Piotrem:



Zwycięzca igrzysk :)

Ten wzór znajdziecie na naszej stronie w zakładce "Igłą i nitką malowane"

A po obrzędzie i igrzyskach siedzieliśmy jeszcze do wieczora i gawędziliśmy :)

Odwiedzili nas goście z południa Polski :)

Wisława dzielnie się trzymała, ale i tak odpadła jako pierwsza ;)

Śledźcie nasze [ media społecznościowe ] i wypatrujcie wydarzenia na Święto Mokoszy!






2023-07-11

Jak wyszyć tarczę Peruna w ciut ponad 300 godzin

Jak mawia staropolskie przysłowie: "nie da się wszystkich zadowolić, ale wszystkich wkurzyć to już żadna sztuka". Otóż chyba uda nam się tym wpisem zadowolić jednocześnie miłośniczki haftu krzyżykowego, rodzimowierców i programistów, czy tam innych wielbicieli algorytmów, a to już bardzo blisko do zadowolenia wszystkich! Z tego wpisu dowiecie się, jak przy pomocy automatów komórkowych zaprojektować wzór do wyszycia całkiem sporej tarczy Peruna :)



Zacznijmy od garści parametrów:
  • tarcza mierzy 325x335 pikseli, co przekłada się na pracę mieszczącą się w ramce 50x50 cm,
  • jej wyszycie zajęło 323 godziny, czyli od Jarych Godów do "ciut po Kupale",
  • użyto zwykłych nici do szycia na maszynie oraz nici brokatowych - srebrnych i złotych,
  • kanwa to Aida 18 mająca 18 pikseli na 1 cal,
  • granatowe kolory po zewnętrzu mają symbolizować niebo, zaś im bliżej środka, tym bardziej tarcza popada w "drewniane" brązy,
  • wzór zawiera łącznie 67909 pikseli, co daje imponujące 210 pikseli na godzinę.









Ale wszystko po kolei... W zeszłym roku jedna z naszych gromadzianek wyszyła podobną techniką obrazy z Mokoszą i Welesem o wymiarach 40x50 cm [ klik!!! ]. Na regale zostało jeszcze sporo miejsca, które aż się prosiło, aby postawić tam kolejny obraz o wymiarach 50x50 cm.



Po zakupieniu ramki i kanwy Aida 18 (mającej 18 pikseli na 1 cal) gromadzianka nasza obszyła kanwę ramką z przerwami co 9 pikseli - w ten sposób można było łatwo policzyć, jakie rozmiary powinien mieć obraz. Takie obszycie służy też jako prowadnice do odpowiedniego umiejscowienia wzoru - a po zakończeniu pracy można je wypruć. Przy okazji wydało się, że piksele są prostokątne, ponieważ kwadrat mieszczący się w ramce ma... 325x335 pikseli. Nic to, tarcza Peruna jest sześciokątem, więc można ją ździebko sprostokątyzować i nikt normalny tego nie zauważy ;)

Skąd wziąć kontur tarczy, pewnie zapytacie? W zasadzie wystarczy zrobić tylko 1/6 tarczy, a potem w Paincie poobracać gotowy kawałek o 60o. Ale jeżeli wolicie gotowe rozwiązania, to mamy dla Was gotowy schemat na dole tego wpisu - może Wam się do czegoś przyda. Możecie przecież wypełnić tarczę dowolnymi wzorami haftu albo wręcz pejzażem leśno-górskim! Wydrukujcie sobie ten wzór i nabazgrajcie na nim coś pięknego :)

A teraz wisienka na torcie - skąd się biorą te esy-floresy? No więc te wszystkie obrazki zostały zaprojektowane przez algorytm zwany automatem komórkowym. Jest to taki model matematyczny składający się z mnóstwa komórek pokolorowanych na różne kolory (w tym przypadku tylko na dwa) i zmieniający się co chwilę według ustalonych reguł. Postulaty automatów komórkowych są następujące:

  • przestrzeń złożona jest z komórek - zwykle jest to czworokątna siatka,
  • każda komórka ma swój wewnętrzny stan (widoczny np. jako kolor), który może przyjmować kilka wartości (tutaj są to dwie wartości: żywa lub martwa),
  • stany komórek zmieniają się w krokach czasowych zgodnie z regułami danego automatu. 

A teraz po polsku: działa to tak, że w pierwszym kroku mam jakiś ustalony wzór z żywych komórek, ustala się go samemu metodą prób i błędów - dobrze jest mieć jakiś symetryczny wzór, wtedy zawsze wyjdzie coś ładnego! A potem dla każdej komórki należy zbadać, czy jest żywa, czy martwa i ilu ma żywych sąsiadów. I na tej podstawie automat decyduje, czy w kolejnym kroku komórka będzie żywa, czy martwa.

W każdym automacie powinniśmy ustalić, jakie jest sąsiedztwo danej komórki. W automacie generującym wzory do haftu krzyżykowego każda komórka może mieć 8 sąsiadów: dwóch po bokach, po jednym od góry i od dołu i czterech sąsiadów na ukos. W innych automatach mogą się liczyć np. tylko sąsiedzi sąsiadujący bokiem, a ci ukośni już nie. A w automatach na siatce w kształcie plastra miodu może być jeszcze inaczej. Ale w naszym modelu będzie tak:

W tym konkretnym automacie komórkowym służącym do zaprojektowania tarczy Peruna każda komórka może mieć dwa stany:

  • może być "żywa", czyli pokolorowana (np. na granatowo),
  • albo "martwa" - czyli pokolorowana na biało.

Rozważmy taki przykład:

Już wiemy, czym jest sąsiedztwo. A skąd biorą się reguły, według których działa automat? Otóż reguły biorą się z metody prób i błędów, albo z googlania w internecie. Trzeba wchodzić na strony dla entuzjastów automatów komórkowych, gdzie ktoś się chwali: "ooooooo, patrzcie jakie ładne rzeczy się generują, gdy zastosuję taką/śmaką regułę". Serio!!! No więc metodą googlania oraz prób i błędów nasza gromadzianka odkryła, że według jej bardzo subiektywnego poczucia piękna, najładniejsze wzory powstają, gdy zacznie się od jakiegoś symetrycznego obrazka (np. kwadrat 3x3 złożony z żywych komórek) i zastosuje się regułę:

  • każda obecnie żywa komórka będzie martwa w kolejnym kroku,
  • jeżeli obecnie martwa komórka ma 2 lub 3 lub 4 żywych sąsiadów, to w kolejnym kroku będzie żywa.

I jeżeli w początkowym kroku zaczniemy właśnie od kwadratu 3x3 złożonego z żywych komórek i zastosujemy powyższą regułę to będą powstawać takie wzory:


Jeżeli zmienimy trochę regułę, np. na taką:
  • każda obecnie żywa komórka będzie martwa w kolejnym kroku,
  • jeżeli obecnie martwa komórka ma 1 lub 3 lub 4 żywych sąsiadów, to w kolejnym kroku będzie żywa (w poprzedniej regule było: 2 lub 3 lub 4),
to będą powstawać takie wzory:


W lewym górnym rogu wyświetla się liczba - jest to numer kolejnego kroku. Takie wzory zapisują się do plików graficznych, potem można przejrzeć te wszystkie pliki i wybrać najpiękniejszy wzór do wyszycia. Program do generowania takich wzorów został napisany z 20 lat temu w Javie i możecie go ściągnąć [ klikając tutaj ].

Po wybraniu wzoru należało go zduplikować metodą kopiuj-wklej i następnie nałożyć na niego kontur tarczy, o właśnie tak: 


A potem trzeba już tylko zaznaczyć fragmenty do wyszycia złotą i srebrną nicią. Wyszywanie brokatowymi nićmi to jedno wielkie szorstkie nieporozumienie, które zdziera skórę z dłoni i niszczy stawy łokciowe... Ale czego nie robi się dla sztuki?


Najtrudniejszą częścią było cieniowanie - od granatów na zewnątrz tarczy aż do brązów w środku. W tym celu trzeba było dobrać nici będące bliskie sobie kolorystycznie, a potem ustalić, gdzie jeden kolor przechodzi w drugi. Taki mały life-hack - jeżeli kolory nie są sobie bliskie, to można zrobić kolor pośredni wyszywając spodnie części krzyżyka jednym kolorem, a wierzchnie części innym kolorem ;) Do tego posłużyły koncentryczne koła, na które potem nałożono wzór tarczy. Oczywiście nie należy wyszywać na zielono i różowo, kolory te wskazują tylko, gdzie zaczynają się i kończą kolejne odcienie granatów i brązów.




Tak więc gdybyście mieli niezagospodarowane 320+ godzin oraz spory zapas seriali lub podcastów, to śmiało korzystajcie z poniższych schematów :)





Powodzenia :)