2024-07-21

Święto Peruna, Borodziej (20.VII.2024)

Jak nakazuje prastary zwyczaj, zebraliśmy się wczoraj w Borodzieju na styku Gdańska i Sopotu, aby uczcić Boga Peruna obrzędem, igrzyskami i biesiadą. Ku naszej radości zjawiło się kilka nowych osób, kilka dawno niewidzianych osób oraz większość stałych chramian :)


Ten piękny bukiet kwiatów został przyniesiony przez Waldka. Fot. Natálie Golemienko.

Obrazek z Perunem był nagrodą w igrzyskach. Fot. Natálie Golemienko.


Ten piękny wisior dostaliśmy od Piotra Gawora - dziękujemy!!!

Wynajęta przez nas wiata w Borodzieju zapewniała nie tylko ławy, stoły i dostęp do wody oraz WC, ale także mnóstwo drewna. 

Panowie nieźle się narąbali ;)

Pytacie nas czasem, o której zaczyna się obrzęd. Niestety, ze Słowianami już tak jest, że wszelkie próby organizacji przypominają zbieranie kotów w jedno stado. Obrzęd zacznie się wtedy, gdy już wszyscy przyjadą i rozłożą swoje dary obiatne i biesiadne na stole i gdy zostaną wykonane wszystkie inne czynności przedobrzędowe. W zeszłym roku raz zdarzyło się nam zacząć punktualnie i wszyscy byli w głębokim szoku. W dużym skrócie: obrzęd zacznie się, gdy żerca zadmie w róg.

Obrzęd zacznie się, gdy żerca zadmie w róg.

Każdy nasz obrzęd zaczynamy od udania się z ofiarami dla Duchów miejsca, w którym obrzędujemy. Następnie ustawiamy się w kolejce do oczyszczenia - obmycia rąk i ust wodą i okadzenia dymem. 


Po oczyszczeniu nastąpił obrzęd właściwy, podczas którego zaprosiliśmy Peruna i Przodków, złożyliśmy im ofiary, a także wznosiliśmy toasty za sprawy dla nas ważne.


Podczas składania ofiar podchodzimy do Ognia całą rodziną.

Dominik wykorzystuje chwilę nieuwagi i próbuje zjeść cały kołacz.

Po obrzędzie panowie przystąpili do igrzysk ku czci Peruna. Tegorocznymi konkurencjami były:
  • siłowanie się na rękę kapitanów drużyn,
  • bieg w sztafecie,
  • przeciąganie liny cumowiniczej
  • i nowość - zapasy!!! Należało wypchnąć przeciwnika poza wyznaczony obszar. Nie wolno było gryźć ani powodować innych uszkodzeń ciała, ale wolno było rzucać ;)  Igrzyska wygrali Grzegorz oraz Lucek.







Po igrzyskach przystąpiliśmy już do biesiady właściwej, podczas której trochę muzykowaliśmy. Biesiada nie stanowi zakończenia celebracji, a jest jej integralną częścią – wciąż odbywa się w obecności zawezwanych Bóstw i Dziadów, należy więc zachowywać się godnie. Podczas biesiady rozmawiamy ze sobą, chwalimy się co tam u nas słychać, czasem też słuchamy pradawnych bajek i śpiewamy. Tu macie okazję zaobserwować Dominika plumkającego na przyniesionym instrumencie:



Nasi chramianie w ich naturalnym środowisku:



Wśród uczestników obrzędu była też przeurocza chihuahua o imieniu Bestia. Jeszcze urośnie o 1/4 i wszystkim pokaże, na co ją stać. Pytacie nas czasem, czy na obrzęd można zabrać zwierzę. Otóż tak! Decydując się na zabranie pupila weźcie jednak pod uwagę, że niektóre obrzędy mogą trwać dwie godziny, podczas których śpiewamy, krzyczymy “Sława” i gramy na bębnach. Jeżeli nie macie pewności czy Wasz zwierzak wytrzyma te warunki i nie będzie w sposób istotny zakłócał przebiegu obrzędu to lepiej go nie męczyć i zostawić w domu. Bestia była bardzo grzeczna przez cały czas trwania obrzędu :)



Byliśmy też podpatrywani przez nowoczesne technologie i jak tylko dostaniemy jakieś materiały, to się z Wami podzielimy na naszym profilu facebókowym :)


Dziękujemy wszystkim uczestnikom obrzędu za tak liczne stawienie się :) Następne święto - ku czci Mokoszy - odbędzie się 17. sierpnia. Wypatrujcie wydarzenia na naszych mediach społecznościowych!


2024-07-17

O losie słów kilka

Stwierdzenie, że "nie ma przypadków" może brzmieć dość prowokacyjnie dla współczesnego człowieka. W istocie jest jednak jedynie logicznym rozwinięciem poglądu o wszechobecności Bogów i duchów. Skoro bowiem uznajemy już ich istnienie, to zgadzamy się też na Ich wpływ na losy świata - w tym tego doczesnego, fizycznego. W innym razie byłoby to spychanie religii w psychologię czy poetykę.

Fot. Dawid Brzozowski

Wróćmy do przewodniego hasła o braku zdarzeń los... o właśnie - "los". Wystarczy rzut oka na religijne tradycje z naszego kręgu kulturowego oraz na nasze własne, słowiańskie, dziedzictwo, by przekonać się, że nasi Przodkowie nie wierzyli w "przypadki". W jednym szeregu z greckimi Mojrami, islandzkimi Nornami czy bałtyjską Lajmą stają nasze Rodzanice (zwane też gdzieniegdzie Sudiczkami czy Narecznicami), naznaczające człowiekowi jego przeznaczenie. Czy wyznawca wiary rodzimej miałby przez to przyjąć, że wszystko już dawno ustalono, i że nie da się niczego zmienić? To raczej wątpliwe. Zacznijmy od własnej niewiedzy: raczej nikt z nas nie wie, "co" dla nas Bogi przewidziały i w jakim zakresie; czy jednak któraś wątek nie zależy od wyboru dokonanego w węzłowej, ważnej chwili.

Jaki zrobić praktyczny użytek z takiego postawienia sprawy? Rozglądaj się. Nie popadaj w nadinterpretacje i paniczne wypatrywanie "znaków" za każdym rogiem, ale nie lekceważ ich, kiedy się już pojawią. Ćma krąży przy zdjęciu po prababci? Może to ona domaga się uwagi i wspomnienia jej? Na kupionym w przelocie pudełku zapałek jest zdjęcie ważnego dla Ciebie zwierzęcia? Może opiekujący się Tobą duch dodaje Ci otuchy (albo każe mieć się na baczności!)? Zwracaj uwagę na rzeczy drobne, z pozoru mało znaczące, ale wpisujące się w większą całość. 

2024-07-11

Język, sąsiedzi i religia

Jako rodzimowiercy wciąż jesteśmy dla większości sąsiadów (raczej egzotyczną) mniejszością, niż w pełni zrozumiałym zjawiskiem. Pośród licznych zagwozdek rodzących się „na styku światów” pojawia się i ta, związana z językiem. Czy określać siebie jako „poganina”, jak mówić o swoich obrzędach i ludziach z grupy rodzimowierczej? Ten temat zaczepiamy dzisiaj.

Najpierw jednak cofnijmy się w czasie – nie bardzo daleko, bo do sierpnia zeszłego roku. Święto Boga Morza, obchodzone przez Jantar na plaży Wyspy Sobieszewskiej. Oprócz nas, świętujących, są w pobliżu obserwujący nas postronni. Całkowicie nieinwazyjni, ale są. Po skończonej uroczystości podchodzi do mnie (żercy) miła starsza pani i dopytuje co my tu robimy – zwracając się per „proszę k s i ę d z a”. Pani domyśla się i rozumie, że to nie jest prawidłowy termin, ale nie robi tego złośliwie, była bardzo sympatyczna (jeśli Pani to czyta, to pozdrawiam!). Pani po prostu odruchowo użyła języka dla siebie zrozumiałego. Takoż i ja – wiedząc, że rozmowa będzie raczej krótka, a my jesteśmy dla pani zjawiskiem nowym – postawiłem na informacje proste i strawne, wyjaśniłem więc, że chodzi nam o oddawanie czci Starym Bogom, o nasze polskie tradycje, o rodzinę, itd. Skutek był chyba całkiem dobry, bo pani pożegnała się z uśmiechem, rada że dane jej było zapoznać takie coś jak „rodzimowierstwo”.

Historyjka służy pokazaniu, że nie ma się co obrażać, jeśli nasz obrzęd zostanie nazwany „mszą” przez nieuświadomionego postronnego, a żerca „księdzem”. Jak w przykładzie z tą panią: nie musi to być działanie złośliwe, a po prostu odwołanie się do znajomych klisz poznawczych. Któż tego nie robi? 

Z drugiej strony: szanujmy się. Takie sprawy jak pisania „Bogowie” z wielkiej litery i pisanie o Nich w czasie teraźniejszym, a nie przeszło-rekonstrukcyjnym („Perun jest naszym Bogiem Gromowładnym” vs. „Słowianie czcili Peruna jako Boga Gromowładnego”, czy wręcz „Perun był Bogiem Gromowładnym”) to detale drobne, a jednak przekazujące ważny komunikat: nasza religia jest żywa i naprawdę wierzymy w Naszych Bogów. Pewnego wyczulenia wymaga też sprawa samego nazewnictwa. Nazywanie samych siebie „poganami” (sami tak czasem robimy, przyznajemy się!) to przejmowanie obraźliwego słownictwa chrześcijańskiego. To tak, jakby prawosławni mówili o sobie „schizmatycy”, a mormoni „heretycy”.

Należy wątpić, czy udałoby się stworzyć (i czy w ogóle byłoby to celowe) jakiś „indeks słów zakazanych” czy inny „słowniczek słów zalecanych”, jednak kończymy dziś konkretnym wnioskiem (a nawet dwoma!) - opowiadając postronnym o rodzimowierstwie:

  • mów zrozumiale,
  • szanuj swoją religię.


2024-07-02

Prywatne praktyki duchowe

Dotarły do nas słuchy, że wielu z Was chciałoby praktykować duchowość na co dzień a nie tylko od święta, ale nie bardzo wiecie, jak się za to zabrać. Rozpuściliśmy więc wici wśród naszych chramian i sympatyków, aby podzielili się z nami swoimi prywatnymi praktykami duchowymi. W tym wpisie przybliżymy Wam różne sposoby prowadzenia kultu prywatnego, takie jak modlitwy, medytacje przy domowym ołtarzyku, rytuały związane z ogniem, zachowania na łonie Przyrody i wiele innych. Oprócz tego jak zwykle polecamy Waszej uwadze [ ten wpis ]

Rytuały codzienne

Wielu naszych chramian zaczyna dzień od powitania Słonejka, a kończy przez powitanie Księżyca. Do tego dochodzą codzienne modlitwy, medytacje i składanie ofiar na domowym ołtarzyku. 

Michał pisze: "Na wieczór składam małą ofiarę przez Ogień za pomocą pęsety, dziękując za dzień lub składając intencję. Praktykuję wieczorną medytację jako formę modlitwy do Bogów. Palę też w moździerzu zioła, aby dym ułatwiał mi medytację i oczyszczam dom z negatywnej energii". Klaudia również wykorzystuje medytację jako modlitwę: "Z najbardziej regularnych rzeczy to medytuję przy akompaniamencie ziołowych kadzideł. To taki odpowiednik codziennej modlitwy".

Paulina napisała: "Codziennie rano witam się ze Słońcem, modlę się do Doli i Słoneczka o dobry dzień. Wieczorem modlę się do wszystkich znanych mi Bogów, jeżeli proszę o coś konkretnego lub dziękuję - w zależności jaki Bóg opiekuje się daną sprawą, to składam Mu ofiarę w formie jakiegoś napoju/jedzenia".

Z kolei Natalia prawie codziennie rozwija swoją duchowość na łonie Przyrody: "Jak rano chodzę na spacery do naszego lasu, to mam takie swoje jedno miejsce gdzie zrobiłam wieżę z kamieni i tam składam ofiary duchom miejsca lub Bogom - przynoszę coś co lubię, np. mleczny napój Miller Milch, jakieś słodkie pieczywo, płatki owsiane, mleko w proszku. Ofiarę leję/sypię na wieżę z kamieni."

A jeszcze inni nasi chramianie, Agnieszka i Piotr, podtrzymują na domowym ołtarzyku ogień przez 12 godzin dziennie.

Ten piękny ołtarzyk należy do naszej chramianki Pauliny :)

Rytuały sytuacyjne i celowe

A cóż to takiego? Otóż są to wszelkie "czynności" duchowe wykonywane od czasu do czasu, gdy sprzyja ku temu sytuacja (np. podczas pełni, nowiu, burzy, wizyty w miejscu mocy) lub gdy mamy określony cel - chcemy podziękować Bogom za coś lub poprosić o pomoc w trudnych sprawach.

Niektórzy z naszych chramian składają Chorsowi ofiary podczas pełni, inni zaś w trakcie nowiu. A pewna nasza parafianka obchodzi obydwie te fazy księżyca: "w Pełnię zrzucam, co niepotrzebne, w Nów skupiam się na tym, co chciałabym żeby kwitło".

A taki piękny Księżyc ustrzelił nasz chramianin Samuel :)

Sytuacją może też być... cała pora ciemna! Agnieszka pisze: "W porze ciemnej podczas morsowania zawsze zdaję relację z całego tygodnia Morskiemu Bogu, dziękuję za wszystkie dobre rzeczy, jakie mnie spotkały i proszę o zdrowie i pomyślność dla bliskich. Kiedyś głównie prosiłam o różne rzeczy dla siebie, ale wówczas Morze dużo częściej było wzburzone i wręcz wypluwało mnie na brzeg - wyglądało to na reakcję 'A paszła won z tymi swoimi głupimi intencjami!' - więc teraz głównie dziękuję. Na pierwszym i ostatnim morsowaniu składam też ofiarę do Morza z prośbą i z podziękowaniem za pomyślny sezon". 

Leila również jest entuzjastką pory ciemnej: "Zauważyłam, że najbardziej praktykuję późnym latem, jesienią i zimą, a od przedwiośnia do lata jest mi trudniej. W tym cyklu chcę szukać równowagi i docenić również jasną porę."

Dla wielu osób ważnym elementem rytuałów celowych jest zapalenie świecy. Klaudia pisze: "Jeśli chodzi o ofiary "celowe" to najczęściej tworzę od podstaw (z wosku i barwników) świecę z dodatkiem ziół, kwiatów i olejków eterycznych. Czasem może z jakichś drobnych minerałów. Następnie jest stopniowo spalana, a ja przy niej czuwam (medytuję)". 

Anna również medytuje przy świecy: "Przed sytuacjami wymagającymi mojego zaangażowania wyciszam się i odpalam świecę. Witam Gościa W Czerwonym Płaszczu, dziękuję za przybycie. Skupiam się na płomyku - na tym jaki jest, czy stabilny, czy łatwo mi było zaprosić, jak zaproszenie zostało przyjęte. To mi daje również wgląd w siebie. Jeśli ogień gaśnie albo przychodzi z trudnością, porozumiewam się ze sobą - czy bardzo mi zależy na sprawie, i będę krzesać aż padnę czy to jest ok, że może nie wyjść. Gasząc dziękuję za obecność żywiołu lub sygnalizuję otaczającym mnie ludziom "ta świeca ma się wypalić do ostatniego milimetra knota". 

Monika traktuje zapalenie świecy jako formę zaproszenia: "Są wieczory kiedy zapalę świeczkę, ale raczej na zasadzie zaproszenia Bogów do siebie, żeby ze mną podziergali, pobyli kiedy spędzam czas z rodziną czy przyjaciółmi". 

A jeszcze inni nasi chramianie palili gromnicę podczas ulewnego deszczu w intencji "proszę nie zalać znowu naszego sufitu w kuchni!" - ale nareszcie się wyprowadzili i teraz pewnie kto inny pali gromnicę pod tym samym sufitem...

Całkiem niedawno opublikowaliśmy [ tekst ] o powinności dziękowania Bogom za wysłuchiwanie i spełnianie naszych (nie oszukujmy się - przeważnie przyziemnych) próśb. Nie wspomnieliśmy jednak o tym, jak praktykowanie wdzięczności wpływa na człowieka. Otóż istnieje wiele prac naukowych opisujących dobroczynny wpływ wyrażania wdzięczności na gospodarkę hormonalną u człowieka! Praktykowanie wdzięczności reguluje produkcję kortyzolu (tj. hormonu stresu) jednocześnie obniżając poczucie stresu i lęku. Regularne wyrażanie wdzięczności pobudza też produkcję tzw. hormonów szczęścia - dopaminy i serotoniny. Tak więc zamiast dreptać w miejsca mocy tylko "po prośbie", skupcie się w swoich praktykach celowych również na wyrażaniu wdzięczności.

Nasza chramianka Dominika woli właśnie wyrażać wdzięczność: "Nie używam „formułek” do modlitw, raczej po prostu mówię swoimi słowami co mam do powiedzenia, raczej staram się modlić z wdzięcznością niż z prośbami. Wydaje mi się że większość problemów jest ludzkich i ludzie muszą sobie z nimi poradzić. Bogom zwykle dziękuję za udany dzień, jakieś miłe rzeczy w ciągu dnia, za moją małą rodzinkę i takie „codzienne” sprawy. Jak już się zdarzy że chcę o coś poprosić, to zapalam gromnicę i chwilkę się skupiam na intencji tego co bym chciała, np. za zdrowie mamy". Klaudia pisze: "miejsca mocy odwiedzam raczej w wariancie dziękczynnym", Natalia również zeznaje: "zazwyczaj o nic nie proszę, dla mnie to forma podziękowania".

Praktyki duchowe na łonie Przyrody

Prócz prawienia, "że animizm", zajmujemy się wieloma innymi, pożytecznymi rzeczami - np. duchami Przyrody, na teren której wkraczamy. Ale najpierw uwaga techniczna: są ludzie o dobrych serduszkach, chętni widzieć Przyrodę jako całkowicie łagodną i pozbawioną przemocy, a Słowian jako miłujące naturę "elfy Europy". Serio, zdarzają się czasem. W sensie ludzie o tak wyidealizowanym spojrzeniu, nie elfy (te po prostu są - w Skandynawii). Nie chcemy Was tu zanudzać truizmami o zwierzętach drapieżnych do których człowiek także się zalicza, czy przywoływaniem relacji etnologów o prowadzonej przez Słowian gospodarce rabunkowej. Także spełniwszy sprostowanie "debambinizacyjne" zapraszamy do relacji jak można uczcić gospodarzy odwiedzanych przez nas miejsc.

Wielu naszych chramian składa ofiary duchom przy wejściu do lasu, składa też ofiary świętym kamieniom i drzewom, a przed noclegiem w lesie - układa się z Leszym w formie podarków z jedzenia. Klaudia pisze: "Co do składania ofiar w miejscach zielonych, takich jak lasy to przeważnie mam ze sobą orzechy albo nasiona. Ale nie zawsze składam przed wejściem do lasu, często po prostu w trakcie spaceru."

W drodze do lasu...

Michał dodatkowo sprząta odwiedzane miejsca: "jak idę do lasu, to zawsze zabieram śmieci idiotów którzy je zostawiają, aby duchy lasów i Bogowie mieli czyściej u siebie plus w tym pustym miejscu zostawiam ziarno na ofiarę."

Monika wykorzystuje spacery na łonie Przyrody do wyrażania wdzięczności i do modlitw: "Jednak staram się dziękować Bogom na każdym kroku za to kogo i co mam i dbam o to najlepiej jak potrafię. O dzieci, o męża, o rodziców i przyjaciół. Ale też chociażby podczas podlewania kwiatów, przycinania ich, dbania o siewki, które potem zasadzę na działce. Na każdym spacerze czuję sprawczość Bogów wokół i dziękuję im za nawet najprostsze rzeczy. Modlę się chodząc po górach i lasach."

Jeżeli chodzi o praktyki związane z Przyrodą, to Dominika rozbiła bank! "Wchodząc do lasu/na szlak zawsze wypowiadam słowa sława duchom tej ziemi, ponawiam te słowa w miejscach które mnie jakoś zainspirują np. przy ładnym drzewie, głazie lub po prostu jak czuję. Zwracam uwagę na zwierzęta które spotykam i zawsze je witam słowami "sława". W lesie witam się z Leszym 🙂 i mówię mu, że piękny ma las pod opieką. Na każdym spacerze wybieram jakieś drzewo lub głaz do którego się przytulam. Często mówię do roślin że są piękne i pięknie rosną 😃 Woda jest dla mnie bardzo ważna i jeżeli są do tego warunki zawsze staram się zanurzyć chociaż dłoń, mówię coś w stylu „sława duchom tej rzeki, jeziora” itp. Czasem wychodzę na spacery specjalnie po to żeby złożyć ofiarę duchom, przeważnie biorę jakieś nasiona i rozsypuje pod drzewami ze słowami „sława duchom przyrody”. Witam się ze słońcem rano i z księżycem wieczorem. Witam się ze wszystkimi ptakami które odwiedzają mój balkon 🙂 Gadam do roślin domowych też, mówię im że ładnie rosną." 

Za to Leili należy się nagroda za najbardziej poetycki opis: "Wróciłam własnie ze spaceru po łące z Orionem. Miło było wspólnie witać dzień. Mam tam swoją Przyjaciółkę Wierzbę, którą witam serdecznie przynosząc jakiś dar dla niej i Opiekunów Drzew oraz Duchów Łąki. Dziś była to woda. Zmówiłam modlitwę i ruszyliśmy w okryte rosą trawy i zioła. [...] W lesie składam dary, poszukuję jedności i wsparcia poprzez modlitwę i wypuszczam Duszę w tan." 

Tworzenie sztuki sakralnej

Myśląc o indywidualnych praktykach duchowych, niewiele osób zakwalifikowałoby do nich tworzenie sztuki "sakralnej". A przecież jest to doskonała okazja do medytacji, rozmowy z Bogami, do zainspirowania innych ludzi i popularyzacji naszej wiary! 

Piotr pisze: "Jedyne co mogę zaproponować to popularyzacja rzeźbiarstwa wśród pogan, chodzi oczywiście o rzeźby posagów naszych Bogów najlepiej wielkogabarytowe, tak żeby trzeba było angażować kilku ludzi do wspólnej pracy. Wspólna praca przy projekcie płynącym z serca jest najlepszą formą modlitwy i zostawia po niej namacalny ślad, który może być inspiracją, refleksją dla ludzi, którzy natkną się na nasze rzeźby wotywne. Będzie to też i chyba to jest w tym najważniejsze zwrócenie tej ziemi jej prawowitym Bogom."

Arcydzieło Piotra Mordzona gdzieś w kwidzyńskich lasach.

Z kolei Agnieszka wyszywa haftem krzyżykowym obrazy formatu A4 i A3 z symbolami Bogów, a ostatnio też chętniej z niedźwiedziem Welesowym. Każdy taki obraz to tygodnie pracy, podczas której można medytować, modlić się lub nucić nasze obrzędowe pieśni.

Agnieszka zarzeka się, że umie też wyszywać coś innego niż niedźwiedzie.

Iwona jest multidyscyplinarna - napisała własną modlitwę do Chorsa i stworzyła Swarożycę z setek cekinów.

Arcydzieła Iwony :)

Dominika od czasu do czasu przed danym świętem łączy sztukę z nowoczesną technologią i tworzy tematyczne tapety na telefon. Dominiko - prosimy o więcej!

Tapeta na Święto Plonów...
... i na Święto Peruna :)

A jeszcze pewna rodzina należąca do naszych chramian robi absolutnie piękne skrzyneczki i lampy z symbolami naszej religii, żeby zebrać pieniądze na leczenie syna - Michała. Koniecznie kliknijcie na [ tę grupę ], aby wylicytować prawdziwe cacuszka 😍

Możecie wylicytować takie piękności i jednocześnie pomóc Michałowi :)

Rytuały związane z Ogniem

Jedną z największych świętości jest u nas Ogień. Nie tylko gore podczas obrzędów, ale towarzyszy nam w wielu innych sytuacjach; raczej mało kto ma w domu otwarte palenisko, wciąż jednak zwracamy się przez Swarożyca do pozostałych Bogów i do Przodków, a także dokonujemy różnych oczyszczeń. Poniżej przeczytacie o tym, jak nasi chramianie wykorzystują Ogień w swoich prywatnych praktykach duchowych.

Agnieszka i Piotr podtrzymują w domu na ołtarzyku Ogień przez 12 godzin dziennie, a podczas burzy zapalają świecę poświęconą podczas obrzędu Gromnicy. Michał pisze: "na wieczór składam małą ofiarę przez Ogień za pomocą pęsety, dziękując za dzień lub składając intencję". Zapalona świeca może też pomóc przy medytacji - Klaudia tworzy od podstaw (z wosku i barwników) świecę z dodatkiem ziół, kwiatów i olejków eterycznych, czasem może jakiś drobnych minerałów. Następnie jest stopniowo spalana, a Klaudia przy niej czuwa (medytuje). Miłosława pisze: "(...) podczas świąt zapalam świeczkę przy grafikach Bogów i proszę mych Przodków o pomyślność i opiekę." A jeszcze Leila czasem rano okadza siebie i otoczenie bursztynowym kadzidełkiem.

Mamy nadzieję, że znajdziecie w tych praktykach jakąś inspirację pasującą do Waszego stylu duchowości :)


2024-06-21

Noc Kupały

Zgodnie z naszym kalendarzem obrzędowym zebraliśmy się 20. czerwca na Wyspie Sobieszewskiej aby uczcić Bogów i Przodków podczas Nocy Kupały. Mimo początkowo silnego wiatru pogoda nam dopisała, a na obrzędzie zjawiło się łącznie ciut ponad 20 osób!


Uprzedzając pytania - tak, mamy oficjalne pozwolenie z Urzędu Morskiego w Gdyni na rozpalenie ognia. Co więcej, chyba już nas wpisali na listę zaufanych klientów, ponieważ pozwolenie na ogień dostajemy coraz szybciej z każdym świętem :)


Pytacie nas często, czy wszystkie kobiety mają być ubrane na biało, a panowie co najmniej na uroczyście. Otóż nie - nie mamy ciśnienia na tym punkcie, ponieważ jesteśmy grupą religijną, a nie odtwórczą! Nawet monoteiści nie chodzą już w powłóczystych szatach i sandałach, nie są już też pożerani przez lwy na stadionie Lechii Gdańsk. Nasze obrzędy związane z przesileniami i równonocami odbywają się zawsze w dokładną datę danego wydarzenia astronomicznego, więc przeważnie będzie to dzień roboczy i niektórzy przyjeżdżają zaraz po pracy w bluzie dresowej lub garniturze. Ale oczywiście zawsze głośno podziwiamy odświętne słowiańskie stroje i teraz też nie mogliśmy się powstrzymać przed zrobieniem kilku zdjęć pięknemu haftowi na sukniach i koszulach :)




Wiele osób ma też pytania, co przynieść na biesiadę. I tutaj ponownie musimy podkreślić, że nie jesteśmy grupą rekonstrukcyjną. Staramy się, aby jedzenie biesiadne nie było napakowane chemią, ale na biesiadę przynosimy też "zamorskie specjały" łatwo dostępne w XXI wieku, na przykład winogrona lub (o zgrozo!) muffinki z boczkiem i warzywami (sława Tobie, Michale, za te muffinki!). 

Ten piękny haft stworzyła pani Elżbieta Cielecka - mama naszej chramianki Miłosławy :)

Każdy nasz obrzęd zaczynamy od udania się z ofiarami dla Duchów miejsca, w którym obrzędujemy. Następnie ustawiamy się w kolejce do oczyszczenia - obmycia rąk i ust wodą i okadzenia dymem. 


Obrzędy solarne, czyli związane z przesileniami i równonocami, są dość długie, ponieważ składamy wówczas ofiary wszystkim Bogom. Stałą częścią jest zawsze rozpalanie ognia na początku obrzędu i wznoszenie toastu pod jego koniec.



Zapraszając Morskiego Boga na obrzęd zawsze stajemy przodem do Niego.

Wznosimy toasty i dzielimy się sprawami dla nas ważnymi.

W naszym chramie kluczową częścią obrzędów kupalnych jest wesele Jarowita i Marzanny. Chramianki zdobią idola Marzanny w białe kwiaty, a panowie przystrajają idola Jarowita w gałązki dębowe, przydając mu także atrybutów wybitnie męskich. Podczas biesiady pan młody - Jarowit - upija się i umiera, po czym jest spalany w Świętym Ogniu. Zaś panna młoda - Marzanna - z żałości topi się w morzu bądź jeziorze. Jeszcze w innej wersji mitu Marzanna odkrywa, że Jarowit jest jej bratem - truje więc go, a sama topi się z żalu.





Ale najpierw każde z Państwa Młodych jest odprowadzane na miejsce wesela w procesji:


W innych gromadach panny na wydaniu puszczają wianki na wodę, ale my mamy inny zwyczaj - po pożegnaniu idoli Jarowita i Marzanny (i po zachodzie Słońca!) bierzemy udział w obrzędowej kąpieli nago. 

Piękne panie wypatrują zachodu Słońca.



Obrzędowa kąpiel.

Niektórzy nasi chramianie początkowo krępują się tej nagiej kąpieli, jednak na pewnym poziomie duchowym takie kwestie jak "co ludzie powiedzą?" i "wstydzę się mojego wyglądu" nie mają żadnego znaczenia. Wszyscy jesteśmy piękni tacy, jak nas Bogowie stworzyli :)

Siedzieliśmy na plaży do czwartej rano, biesiadowaliśmy, tańczyliśmy, śpiewaliśmy i czekaliśmy na wschód Słońca.


Kacper zarzeka się, że umie wybijać tylko trzy rodzaje rytmu - ale to i tak o trzy więcej niż potrafi większość z nas ;)

O le le le, o le le la!

Korowód najbardziej wytrwałych uczestników biesiady.

Wschód słońca miał miejsce o godzinie 4:11.

Dogasa obrzędowy ogień.


2024-06-16

Dziurawiec - srebro na boginki

Dziurawiec zwyczajny (łac. Hypericum perforatum) należy do rodziny roślin dziurawcowatych. Występuje naturalnie w Europie, zachodniej Azji i północnej Afryce. Roślina osiąga wysokość od 30 do 100 cm. Z kłącza wyrastają pędy kwiatonośne i płonne, a kwiaty są pięciopłatkowe o żółtym zabarwieniu. W staropolskim dziurawiec nazywano dzwonkami, zajęczym krzewem, zwonkami, zwońcem lub zielem świętojańskim/kupalnym

Źródło: Wikipedia

Dla naszych Przodków zwoniec był najpotężniejszym orężem do walki z Boginkami. Owe demony były szczególnie niebezpieczne dla położnic i noworodków - często porywały z kołysek noworodki i podmieniały je z swoim dzieckiem. Do tego wstępowały do snu młodej matki i ją dusiły, niekiedy porywały matki do porodzie i tylko fragmenty ciała kobiet można było znaleźć w ich gnieździe. 

I tutaj wkracza nasz dziurawiec, cały na żółto, oczywiście poświęcony przez żercę w czasie święta Mokoszy wraz z innymi ziołami - inaczej jego mistyczne moce nie zadziałają! W tradycji ludowej dzwonki wkładano do pieluszki noworodka, aby mroczne siły go nie porwały. Zatykano dziurkę od klucza, a świeże lub suszone zioła kładziono na wszystkich oknach oknach i progach. Okadzano pomieszczenie podczas całego porodu aby boginki nie miały sposobu dostać się do matki, dziecka i akuszerki. Dzięki takim zabiegom wokół domu rozciągała się bariera nie do przejścia dla demonów. Ale jeżeli nadal uważacie, że te metody nie zadziałają, zawsze możecie wynająć pewnego łowcę potworów o białych włosach, czasami jest w towarzystwie muzyka, podobno opłata nie jest duża, no chyba że chce fakturę ;)

Ziele kupalne jest potężnym sojusznikiem do walki z urokami, klątwami i czartami. Wiedza tradycyjna mówi nam, że wiele ziół czy metali jest skutecznych do walki z siłami zła - tak jak dla wampirów czosnek, dla wilkołaków srebro a dziurawiec dla boginek jest albo zabójczy, albo silnie toksyczne i osłabia ich zdolności. Noszenie dziurawca na szyi chroni przed czartami. Dzwonki są jednym z głównych elementów do tradycyjnych czarów i uroków na poszerzenie majątku, protekcji oraz wzmocnienia sił witalnych. 

Dzięki odkryciom współczesnej „alchemii” wiemy, co w swoim środku zawiera zajęczy krzew - hiperycynę i związki pokrewne: pseudohypercynę, protohyperrycenę i cylkohypercynę. Do kolejnych składników czynnych możemy zaliczyć np. flawonoidy (głównie rutozyd), kwercetynę, olejki eteryczne występujące głównie w kwiatach, garbniki, kwas kawowy i chlorogenowy.

Dziurawiec - a dokładniej jego roztwory olejowe lub alkoholowe zawierające litofilne składniki (w tym hypercynę i olejki eteryczne) - jest dzisiaj wykorzystywany w leczeniu depresji lekkiej lub umiarkowanej. Trzeba jednak uważać, bo leki te są fototoksyczne! Roztwory olejowe sprzyjają zabliźnianiu ran i leczeniu oparzeń. Ostatnie badania wykazują, że hiperycyna jest substancją wirusostatyczną. Wyciągi i napary wodne z dziurawca mają działanie ściągające i spazmolityczne.

W dawnych czasach także stosowano dziurawiec do leczenia - odwary stosowano na rany, poparzenia i przeciw chrypce. Ze świeżo zebranych kwiatów gotowano odwar do kąpieli dla dzieci, aby słabe dziecko nabrało siły. Na Podolu leczono odwarem wściekliznę. Na kobiecie problemy stosowano wymoczone korzenie. Dziurawiec stosowano przeciwko boleściom lub cholerze. Nalewki z ziela pito na czczo na ból brzucha. Owczarze zaś tradycyjnie stosowali dziurawiec do leczenia chorób bydła. 

Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparaty z dziurawca, powinniście wcześniejszej konsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :) 


autor: Guślarz Nikrug

Bibliografia:

  • "Farmakognozja", Stanisław Kohlmünzer (1977)
  • "Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych" - Słownik Adama Fischera (2016)
  • "Sekrety ziół. Wiedza ludowa, magia, obrzędy, leczenie", Elżbieta Szot-Radziszewska (2005)
  • "Receptury poleskich znachorek", Alla Alicja Chrzanowska (2022)
  • "Zioła na każdą chorobę", Wydawnictwo „Jot” (2018)

2024-06-09

Wykłady o Indoeuropejczykach i Słowianach

W czwartek mieliśmy ogromny zaszczyt i przyjemność gościć w murach Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego z aż dwoma wykładami :)

W pierwszym wykładzie "Religia praindoeuropejska, a religia Słowian" omówiliśmy wierzenia zagraniczne w części poświęconej starszemu, praindoeuropejskiemu dziedzictwu, z którego wywodzą się też Słowianie. Przy tej okazji połamaliśmy sobie trochę języki, próbując odnaleźć znajome - bo w końcu wspólne indoeuropejskie - brzmienia w łacinie, sanskrycie czy języku starożytnej, hetyckiej Anatolii. Oczywiście mamy dla Was nagranie wykładu:


Podczas drugiego wykładu - o słowiańskiej obrzędowości letniej - rozmawialiśmy o tradycjach, na których się opieramy, o letnim obrzędowaniu wśród Słowian: o skokach przez Ogień, o poszukiwaniu kwiatu paproci oraz o chodzeniu z zębami od brony na głowie. Wykład okrasiliśmy zdjęciami z kupalnych obrzędów oraz pieśniami zebranymi przez Zoriana Dołęgę Chodakowskiego.


Na pewno jeszcze nie raz zawitamy w progi Wydziału Nauk Społecznych UG z wykładami, śledźcie nas na bieżąco!

2024-05-24

Letnie popołudnie z Indoeuropejczykami i ze Słowianami - dwa wykłady z Jantarem

Dzisiaj na zachętę do przygotowywanego dla Was wykładu [ klik! klik! ] o Indoeuropejczykach 6. czerwca "Letnie popołudnie z Indoeuropejczykami i ze Słowianami - dwa wykłady z Jantarem", mała zajawka: po co Słowianom Wedy, Sagi i rzymskie legendy?

Wymienione teksty to zabytki trzech dość odległych ludów indoeuropejskich: Indusów, Germanów (konkretnie islandzkich) i Rzymian. Zdawałoby się, że każdemu z nich do Słowian dość daleko – no, może oprócz Germanów – i podaniami tych narodów nie musimy się istotnie przejmować. Prawda okazuje się być bardziej złożona.

Zaczęło się od językoznawców, którzy badali mowy tych i innych ludów. Na pierwszy rzut ucha słychać, że brzmią zupełnie inaczej. Okazało się jednak, że dzielą sporo wspólnych cech. Było ich z jednej strony dużo, a z drugiej – udało się ująć je w dość logiczne i spójne ramy. Była to prosta droga o teorii pierwotnej wspólnoty językowej, z której dopiero później wydzieliły się języki konkretnych grup, jak właśnie Germanie, Italikowie, Celtowie czy Słowianie.

Łatwo sobie wyobrazić, że od postulatu pierwotnej wspólnoty językowej był już tylko krok do teorii o pierwotnej wspólnocie kulturowej – w tym i religijnej. Ten wątek łączy się z osobą francuskiego lingwisty, Georgesa Dumezila. Najbardziej znany jest z „teorii trzech funkcji”, w myśl której pierwotne społeczeństwo Praindoeuropejczyków miało składać się z władców-kapłanów, wojowników i rolników.

Co dalej wynikło z teorii Dumezila? Czy jest ważna dla dzisiejszych rodzimowierców? Odpowiedzi na te i inne pytania poznacie już 6. czerwca na naszym wykładzie "Religia praindoeuropejska, a religia Słowian" :) Odbędzie się on 6. czerwca o 15:00 w sali S317 Wydziału Nauk Społecznych UG na Gdańskim Przymorzu. Wstęp wolny - Zapraszamy!



2024-05-16

Nagietek - barometr naszych Przodków

W dzisiejszym wpisie przedstawimy Wam pazurki, nahatki, nagatki lub miesięcznicę - to jedne z ludowych nazw nagietka lekarskiego (łac. Calendula officinalis L.) należącego do rodziny astrowatych. Pochodzenie mięsięcznicy nie jest znane, choć uważa się, że najpewniej są to tereny śródziemnomorskie lub Iran, gdzie spotykany jest do dzisiaj na stanowiskach naturalnych. W pozostałych krajach, w tym i w Polsce, jest on uprawiany. 

Nagietek rozpoznajemy dzięki rurkowatym kwiatom o barwie od pomarańczowej do żółtej. Wysokość łodygi osiąga od 20 cm do 80 cm. Ta roślina ozdobna łatwo się rozsiewa - możecie zapytać babci lub prababci, czy używały w kuchni liści lub kwiatów nagietka.

Nagietek to swoisty barometr. Jeśli rano nagietek jest otwarty, a jego płatki są równolegle ustawione do powierzchni ziemi, to znaczy, że będzie piękna pogoda bez deszczu. Jeśli nagietek otwiera się ostrożnie i nie do końca, to znaczy, że pogoda może się popsuć.

Pazurki są szeroko stosowane w medycynie współczesnej, tradycyjnej oraz kosmetyce. Płatki świeżych kwiatów możemy posiekać i dodać do sałatek, suszone kwiaty posłużą jako dodatek do ciast i zup. A jeżeli chcecie zaoszczędzić finanse, to zamiast szafranu możecie użyć suszonych kwiatów nagietka do ryżu lub podobnych potraw. 

Nahatki były jednymi z roślin, które przodkowie przynosili na święta Mokoszy aby żerca je poświęcił. Powszechnie są one uznawane za roślinę okultystyczną wykazującą zdolności:

  • protekcji więzi między dwoma osobami,
  • realizacji marzeń i kariery,
  • krzepkość i błyskotliwości.

Nasze babki wsypywały wysuszone kwiaty nagietka w lniane woreczki, kładły pod poduszkę i w ten oto sposób koszmary nie nawiedzały już domowników. Owczarze dawali odwar z kwiatów krowie po ocieleniu. Poświęconym nagietkiem kadzono bydło dla ochrony przed złymi urokami i chorobami. Guślarze leczyli chorych na serce mieszając napar z kwiatów nagietka z miodem. Odwar ze świeżych kwiatów nagietka miał natomiast chronić przed poronieniem.

Obecnie z nagietka robi się maść na wrzody i rany. Odwarem przemywa się oczy.  Pazurki moczone w spirytusie używa się do nacierania na bóle reumatyczne.

Nowoczesna alchemia zbadawszy skład nagietka wykazuje następujące składniki: kalendulozydy, flawonoidy, karetenoidy, olejki eteryczne, kwasy oleanolowe, karotenoiny, kwercetyny, witaminy i minerały. 

We współczesnej medycynie nahatki stosujemy w postaci maści w połączeniu z arniką górską – głównie na rany, stłuczenia i siniaki (zwłaszcza w połączeniu z octanowinianem glinu), w stanach zapalnych błon śluzowych. Wykazano również, że zawarte w nagietku flawonoidy działają przeciwzapalnie i żółciopędnie. Kalendulozydy zawarte w nagietkach wykazują natomiast wpływ zmniejszający stężenie cholesterolu. Dzięki działaniu przeciwbakteryjnym i przeciwzapalnym stosuje się nagietek na zapalenie spojówek i przemęczone oczy. 

Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparat z nagietkiem , powinniście wcześniejszej konsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :)

autor: Guślarz Nikrug

Bibliografia:

    • "Farmakognozja", Stanisław Kohlmünzer (1977)

    • "Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych" - Słownik Adama Fischera 

    • "Sekrety ziół. Wiedza ludowa, magia, obrzędy, leczenie", Elżbieta Szot-Radziszewska (2005)

    • "Receptury poleskich znachorek", Alla Alicja Chrzanowska (2022)


2024-05-09

Święto Chorsa (8.V.2024)

Zgodnie z naszym zwyczajem zebraliśmy się w majowy nów, aby uczcić Chorsa - księżycowego Boga. 

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie...

W tym miejscu uściślimy nazewnictwo; współcześnie słowem „Księżyc” posługujemy się na określenie naszego satelity w ogólności. Pierwotnie jednak w języku polskim określano tak Księżyc jedynie młody – tuż po nowiu. Pierwotną nazwą tego ciała niebieskiego jest „Miesiąc”.

Miesiąc otoczony jest czcią na całej bez mała Słowiańszczyźnie. W „Kulturze ludowej Słowian" (t. II, cz. 1.) Kazimierza Moszyńskiego czytamy, że w Bułgarii starcy zwą Go „Bogiem”, przez Ruś jest tytułowany „carem” czy „kniaziem”, całkiem podobnie jak Słońce. Ponadto wobec Miesiąca funkcjonują rozliczne, podobne do słonecznych, tabu – jak zakaz wskazywania Go palcem. Młody Księżyc powszechnie witany jest pieśniami i korowodami, szczególnie przez Słowian Południowych. Na Jego widok reagowano specjalnymi modlitwami. Większość ma charakter próśb o dostatek, jak: „Miesiączku Nowy, Tobie na przybytek, a mnie na zdrowie”, „Witaj Księżycu, Niebieski Dziedzicu! Tobie złota koróna, a mnie zdrowie i fortuna!” (polska), czy „Odmłódź Ty mnie, jakeś odmłodził samego siebie. Kiedy Ciebie żmija ukąsiła, wtedy mnie głowa zabolała! Kiedy Ciebie żmija ukąsiła, wtedy mnie zimnica napadła.” (serbochorwacka, przypominająca zamawianie choroby).

Słuchamy wykładu o Chorsie

Zaś Aleksander Gieysztor w „Mitologii Słowian” podaje, że na Wzgórzu Kijowskim, wśród szeregu Bogów, kniaź Włodzimierz wystawił posąg Chorsa. Jego imię jest raczej niejasne; funkcjonują próby objaśniania Go jako Boga Słonecznego z powodu perskiego chor, chores = „promienne Słońce”. W świetle – domniemanych, acz prawdopodobnych – Jego związków z Księżycem bardziej zasadne wydaje się tłumaczenie Chorsa jako "wycharsłego" - wynędzniałego.

Natchnienie nie poczeka, trzeba je zrealizować od razu!

Jednym z atrybutów Chorsa jest wilk. Główną przesłanką dla przypisania Chorsowi władztwa księżycowego jest stwierdzenie „Słowa o wyprawie Igora”, jakoby kniaź Všeslav sądził lud i rządził grodem, a nocą jako wilk biegał z Kijowa do Tmutorakania i przed pianiem koguta przebiegał „drogę Wielkiego Chorsa”. Jego cykliczne ubywanie jest nieraz objaśniane pożeraniem przez wilki i wilkołaki. Zostawiają one jeno niewidoczną resztkę, by z niej się odrodził.

Iwona założyła odświętną bluzkę :)

Mimo późnego wieczoru w dzień powszedni frekwencja nam dopisała :) Po obrzędzie przystąpiliśmy do biesiady, podczas której śpiewaliśmy, gawędziliśmy i raczyliśmy się smakołykami. Przyjęliśmy Kacpra na okres kandydacki, a dwie kolejne osoby zadeklarowały podobną chęć. Rośniemy w siłę :)

Sława Chorsowi!!!