2023-05-21

Święto Chorsa (19.V.2023)

Zgodnie z naszym kalendarzem obrzędowym zebraliśmy się majowy nów w Lasach Oliwskich aby uczcić Chorsa - księżycowego Boga. Uhonorowaliśmy odradzający się Księżyc modłami, pieśniami i jadłem.




Musimy się Wam pochwalić, że nareszcie dorobiliśmy się własnej mobilnej kapliczki przydrzewnej :) Wiele miesięcy temu chyba wszyscy naśmiewaliśmy z zamówienia 300 sztuk bojowych ołtarzy dla wojska polskiego, a teraz się kajamy - bo to jest faktycznie bardzo przydatna rzecz! Dzięki kapliczce możemy wybrać godne miejsce na obrzęd i jednocześnie uszanować lokalne prawa odnośnie palenia ognia. Nie jest ona jeszcze skończona - wkrótce otrzyma jeszcze daszek. 


Dumny twórca moblinej kapliczki przydrzewnej ze swoim dziełem :)




Jak zwykle było więcej jedzonek niż mocy przerobowej...


Ze względu na chłodny wieczór niektórzy z nas marudzili, że nie rozpalono tradycyjnego dużego Ognia. Ale przecież Święto Chorsa to dość ciemne święto! Zamiast składać ofiary do Ognia, każdy pierwszy kęs potrawy ofiarowaliśmy słowami "Sława Chorsowi, sława Przodkom"




Nocne święta w środku lasu mają swój niepowtarzalny urok :) Ciemność sprawia, że wyostrzają się inne zmysły i można wówczas chłonąć Przyrodę całym sobą. No i spójrzcie tylko na ten czadowy pieniek! Za dnia pewnie byśmy nie docenili jego piękna. Przechodzenie przez rzeczkę po ciemku też ma swoje dobre strony - nie widać tych wszystkich potencjalnych zagrożeń ;)

2023-05-11

Kim jest Chors?


Co roku w maju nasza Gromada obchodzi święto Chorsa. Pozwólcie, że przybliżymy Wam sylwetkę tego Boga :)

Inne imiona: Miesiąc, Trzyszcz-Błyszcz

Atrybuty: księżyc, noc, wilk, kołacz

Dziedziny działania: wilkołactwo, czary, nocne wędrówki

"Chors", Andriej Szyszkin (2015)

Na Wzgórzu Kijowskim, wśród szeregu Bogów, kniaź Włodzimierz wystawił posąg Chorsa [1 s.180]. Jego imię jest raczej niejasne; funkcjonują próby objaśniania Go jako Boga Słonecznego z powodu perskiego chor, chores = „promienne Słońce” [1 s.181]. W świetle – domniemanych, acz prawdopodobnych – Jego związków z Księżycem bardziej zasadne wydaje się tłumaczenie Chorsa jako wycharsłego = „wynędzniałego” [1 s.182].

Główną przesłanką dla przypisania Chorsowi władztwa księżycowego jest stwierdzenie „Słowa o wyprawie Igora”, jakoby kniaź Všeslav sądził lud i rządził grodem, a nocą jako wilk biegał z Kijowa do Tmutorakania i przed pianiem koguta przebiegał „drogę Wielkiego Chorsa” [1 s.181]. Warto zwrócić uwagę, że „Powieść lat minionych” wymienia Chorsa obok słonecznego Dadźboga [1 s.92]. Wśród Serbów zanotowano zaś wierzenie o Księżycu jako Bracie Słońca [1 s.183] – przydają Mu też Żonę – Danicę (planeta Wenus). Nie bez znaczenia jest też to, że Słowianie – w przeciwieństwie do większości ludów Europy Zachodniej i Południowej – przypisują Księżycowi rodzaj męski [1 s.183]. Sugeruje to obecność w wierzeniach naszych Przodków męskiego Boga lunarnego. Upatrywać w Nim będziemy właśnie Chorsa.

W tym miejscu uściślimy nazewnictwo; współcześnie słowem „Księżyc” posługujemy się na określenie naszego satelity w ogólności. Pierwotnie jednak w języku polskim określano tak Księżyc jedynie młody – tuż po nowiu [1 s.183]. Pierwotną nazwą tego ciała niebieskiego jest „Miesiąc” [2 s.455].

Miesiąc otoczony jest czcią na całej bez mała Słowiańszczyźnie [2 s.452]. W Bułgarii starcy zwą Go „Bogiem”, przez Ruś jest tytułowany „carem” czy „kniaziem”, całkiem podobnie jak Słońce [2 s.455]. Ponadto wobec Miesiąca funkcjonują rozliczne, podobne do słonecznych, tabu – jak zakaz wskazywania Go palcem [2 s.456]. Młody Księżyc powszechnie witany jest pieśniami i korowodami [2 s.452], szczególnie przez Słowian Południowych [2 s.454]. Na Jego widok reagowano specjalnymi modlitwami. Większość ma charakter próśb o dostatek, jak [2 s.453]: „Miesiączku Nowy, Tobie na przybytek, a mnie na zdrowie”, „Witaj Księżycu, Niebieski Dziedzicu! Tobie złota koróna, a mnie zdrowie i fortuna!” (polska), czy „Odmłódź Ty mnie, jakeś odmłodził samego siebie. Kiedy Ciebie żmija ukąsiła, wtedy mnie głowa zabolała! Kiedy Ciebie żmija ukąsiła, wtedy mnie zimnica napadła.” (serbochorwacka, przypominająca zamawianie choroby).

Sacrum ludowe cechuje się na ogół swoją użytecznością – jak świadczą przykłady Ognia czy Słońca (patrz wyżej o Swarożycu i o Dadźbogu). Podobnie rzecz się ma z Miesiącem, który ma bezpośrednio wpływać na szereg zjawisk ziemskich [2 s.456]. Stąd też szereg powszechnych – a służących zaklinaniu wzrostu i dostatku – guseł, angażujących Młody Księżyc [2 s.452], [3 s.124]. Jako ogólną regułę można tu stwierdzić, że to co zapoczątkowane przy Miesiącu wzrastającym – również będzie rosnąć. Podobnie jednak, wszystko rozpoczęte przy malejącym Miesiącu będzie marnieć [2 s.457]. Szczególnie pilnowano tych przepisów podczas prac rolnych; nawet dzisiaj w kioskach można kupić kalendarze księżycowe dla działkowców.

Istotne znaczenie ma też Miesiąc dla uzdrawiania; rośliny lecznicze zbierać należy bowiem na nowiu, lub na końcu pierwszej kwadry [2 s.458], jednak choroby zamawiać – na Miesiącu malejącym (dla osłabienia choroby) [2 s.459]. W tym drugim przypadku występują jednak rozbieżności; ogólnie bowiem czary najskuteczniej odprawia się przy Miesiącu rosnącym [2 s.459].

Do czasów współczesnych, nawet w miastach, zachowały się gdzieniegdzie wierzenia o korzystnym dla porostu włosów przystrzyganiu ich na nowiu [2 s.459], czy – znane z Kaszub – trzykrotne kłanianie się Miesiącowi. Należy wówczas policzyć do trzech i myśleć o swoim życzeniu – a to niechybnie się spełni [2 s.453]. Słabiej zachowało się przekonanie o sprzyjającym wpływie pełni dla takich wydarzeń jak wesele, odstawienie niemowlęcia od piersi czy istotne nabytki (np. bydło) [2 s.459].

Zmiany Miesiąca zapisały się w wierzeniach ludowych nie tylko przez swoje skutki. Mają one również swoje objaśnienie mitologiczne. Otóż Miesiąc ma – zupełnie jak żywa istota – rodzić się i starzeć [3 s.124]. Jego śmierć nie jest jednak ostateczna; umiera On tylko po to, aby narodzić się później na nowo [3 s.125]. Jego cykliczne ubywanie jest nieraz objaśniane pożeraniem przez wilki i wilkołaki [2 s.460]. Zostawiają one jeno niewidoczną resztkę, by z niej się odrodził.

Nów i pełnia, wraz z pośrednimi kwadrami następują jednak po sobie w ściśle ustalonym porządku, który zakłócają zaćmienia. Znajdują one szereg objaśnień [2 s.460], z których najczęstsze mówi o pożarciu przez potwory, albo z powodu czarów. Wiedźmy potrafią ściągać Miesiąc z Nieba, pod postacią krowy i doić Go wówczas, co lud uważa za czary wyjątkowo występne [2 s.461]. Na północnej Białorusi zanotowano również wierzenie, jakoby Miesiąc miał się zaćmiewać po opiciu ludzką krwią – zwłaszcza po ziemskiej bitwie, gdzie poległo wielu walczących [2 s.461].

Jak wspomniałem wyżej, Słowianie Południowi powszechnie witają Księżyc korowodami i pieśniami. Zwyczaje tego typu słabną w kierunku północy, gdzie z kolei więcej jest wierzeń o demonach leśnych, urządzających igry i harce podczas nowiu [2 s.454]. W Polsce Miesiąc wprost bywa określany jako Bóstwo, czczone przez demony wodne [2 s.456]. Jako taki bywa też groźny i oskarżany jest o „wypijanie” czy „pożeranie” ludzi – ale też jajek czy chmur [2 s.459]. Podobnie jego światło, ma powodować boleści u śpiących w nim dzieci. Przed tym jednak można uchronić się, stawiając miskę z wodą na parapecie – by się w nim światło Miesiąca utopiło [2 s.460].

Ciekawe są związki Miesiąca ze zmarłymi, którym ma świecić w Zaświatach, gdy nie widać Go na Niebie [2 s.460]. Bezksiężycowy okres nowiu zwie się „pustymi nocami” – podobnie jak okres po śmierci człowieka [3 s.124, 126]. Na Warmii, Mazurach i Kurpiach zaś wierzą, że [3 s.129]: „Światło księżyca stojącego w pełni może podnieść umarłego z grobu i będzie on jak zjawa po świecie wędrować.” Jak pamiętamy, władcą Nawii, krainy zmarłych, jest Weles. Jednym z Jego świętych zwierząt jest rogate bydło. Podobnie Miesiąc bywa przez lud słowiańskich przedstawiany jako byk, czy krowa [3 s.127], co może dowodzić jakichś Jego związków z zaświatami.


Źródła:

1. Aleksander Gieysztor „Mitologia Słowian” Toruń 2006

2. Kazimierz Moszyński „Kultura ludowa Słowian – t. II, cz. 1.” Warszawa 1967

3. Joanna i Ryszard Tomiccy „Drzewo życia” Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 1975

2023-05-04

Co wróżbita Maciej ma do podlaskiej szeptuchy i do rodzimowierczego żercy? albo potrójne zwierciadło współczesnej wiary rodzimej

Rodzimowierstwo słowiańskie nie jest religią starożytną. Na starożytnej podstawie buduje swoje treści i to je traktuje jako główne źródło i sprawdzian swoich pomysłów. Żywa religia nie udaje jednak życia w próżni i zachowując prastare treści, musi co najmniej formy dostosowywać do zastanych realiów. Dziś pomówimy sobie trochę o tym, na czym wiara rodzima opiera się w głównej mierze i dlaczego zwierzęta trójnogie są stabilniejsze od dwunożnych.


Po kolei: punktem wyjścia, bez którego nie sposób w ogóle mówić o wierze „rodzimej”, jest tradycja. Ta wyciągana ze średniowiecznych kronik, ze zbieranych przez Kolberga pieśni czy notowanego przez Moszyńskiego i spółkę folkloru. Jakkolwiek różnych pomysłów na duchowość czy interpretacje szczegółowe nie mieliby poszczególni wyznawcy, odwoływanie się do wspólnego dziedzictwa stanowi o tożsamości rodzimowierców – a w zasadzie to szerzej, jako Polaków czy nawet Słowian w ogóle. Tu odnajdujemy imiona Bogów, teksty czy zarysy obrzędów.

Wierze rodzimej, nie do końca szczęśliwie, wpiera się nieraz bycie „kultem Przyrody”. Swego czasu w Drodze do Bogów odnieśliśmy się (negatywnie) do takiego postawienia sprawy, tu należy się jednak zgodzić, że:

  1. element „kultu Przyrody” wiara rodzima bezsprzecznie w sobie zawiera,
  2. wątek ekologiczny jest we współczesnym rodzimowierstwie i ważny i pożądany.

Traktując Przyrodę jako wyłączne dzieło Bogów i przestrzeń przejawiania się świętości, nie sposób odmówić jej głębokiej czci. Zaangażowanie się w jej ochronę – nawet przez tak „małe” a potrzebne działania jak sprzątnięcie kawałka lasu – pozwala włączyć się w działanie na rzecz bożego ładu, a jej kontemplacja – pozwala zdecydowanie pogłębić swoje rozumienie treści mitów i doświadczenie duchowe.

W ten sposób przechodzimy do ostatniej, niekiedy nie docenianej, części, mianowicie do skojarzonej z wiarą rodzimą „ezoteryki”. Celowo używamy to słowa mocno zszarganego, którym podcierają się horoskopy z kolorowych gazetek, wszelkiej maści wróżbici z telewizorni czy inne cudaki. Jak bowiem od większości z nich należy trzymać się możliwie najdalej, tak nie ma podstaw sądzić, że z wiarą Przodków nie wiązał się żaden korpus wiedzy „ezoterycznej” – przeznaczonej dla wtajemniczonych. Wręcz przeciwnie; zagadywani przez etnografów guślarze i szeptuchy nie dzielili się chętnie tajnikami swego fachu. Badania porównawcze wskazują, że celtyccy druidzi czy indyjscy bramini – indoeuropejscy kuzyni naszych żerców i wołchwów – również tworzyli rozbudowaną naukę duchową, a w Grecji sławne były misteria w Eleusis. Jak się to zbierze, staje się dość jasne, że historyczna religia Słowian dostarczała takich „głębszych” treści duchowych swoim wyznawcom – przynajmniej tym z odpowiednimi predyspozycjami. Rolę taką winno pełnić i współczesne rodzimowierstwo.

Podsumowując, rodzimowierstwo potrzebuje tych trzech filarów. Jeżeli skreślić tradycję, dostaniemy bliżej niezdefiniowane neopogaństwo, które nie będzie żadną miarą „rodzime”. Jeżeli skreślić Przyrodę, odcinamy się w oczywisty sposób od tego pierwotnego źródła duchowości. Odrzucenie „ezoteryki” redukowałoby religię do kółka teatralnego. 

Zaprawieni weterani rodzimonetów mogą poczuć deja vu; podobny tekst (jako „Potrójne krzywe zwierciadło rodzimowierstwa”) jeden z kolegów popełnił lata temu na innym forum. Tekst został wówczas słusz-nie odebrany jako satyryczny. Kolega zeznaje, że nie przeprasza, bo o ile Bogom i Przodkom należne są cześć i nabożeństwo – tak nam, człowiekom, potrzeba dystansu do siebie 🙂

2023-04-24

Święto Jarowita

Zgodnie z naszym rocznym kołem świąt obchodziliśmy w sobotę Święto Jarowita. Na miejsce wybraliśmy jedno z palenisk przy Kamieniu Bąbelków w Gołębiewie. Niektórym pewnie przeszkadzałoby te kilkadziesiąt osób cieszących się piękną pogodą przy pozostałych paleniskach, ale my jesteśmy zbyt poważną gromadą, aby kryć się w krzakach. Niech nas zobaczą, a nuż nawrócimy kogoś na jedyną właściwą drogę - na animistyczny fundamentalizm :)




Na miejsce przybyliśmy już o 11tej, bo przed obrzędem mieliśmy zaplanowane wiele ciekawych wydarzeń. Najpierw rozmawialiśmy o duchowości i o tym, czego oczekujemy od religii. Następnie wysłuchaliśmy wykładu o wiosennej obrzędowości Słowian - kto był na wykładzie w Domu Zarazy ten wie o co chodzi ;) Sporo czasu poświęciliśmy też na ćwiczenie pieśni:



Podczas obrzędu nie robimy zdjęć ani filmów, musi Wam więc wystarczyć zdjęcie z oczyszczania przed obrzędem:


Zaraz po obrzędzie odbyły się igrzyska ku czci Jarowita. W tym roku mieliśmy trzy konkurencje:

  • rzut kłodą w dal,
  • przeciąganie liny,
  • rzut toporkiem w kłodę, ale tak aby się wbił ostrzem.
Ivar rzuca kłodą, podczas gdy parafianki udzielają dobrych rad z bezpiecznej odległości ;)

Michał walczy z Danielem.

Rzucanie toporkiem do celu cieszyło się największym powodzeniem.

Przyznać się, kto jeszcze nie zapłacił składki w tym roku?

Igrzyska wygrał Ivar :) Pewnie dlatego, że to był jego toporek... W nagrodę Ivar złożył ofiarę Jarowitowi i poprowadził pochód z gaikiem.


W trakcie biesiady nasz gromadzianin Michał (na co dzień pracujący jako aptekarz) wygłosił wykład na temat mistycznego i leczniczego znaczenia ziół i innych roślin dla naszych Przodków. Czy wiedzieliście, aby nadać niektórym ziołom mocy, należy na nie "naszeptać" odpowiednią inkantację Na Bogów, szanujcie swoich aptekarzy, bo mogą Wam naszeptać! 




Po obfitej biesiadzie udaliśmy się na pielgrzymkę w poszukiwaniu okolicznych pomników przyrody - sosny (3.28 m obwodu, 36 m wysokości) i brzozy brodawkowatej (2.68 m obwodu, 30 m wysokości). Były dość trudne do znalezienia i oparły się nawet nowoczesnym technologiom gpsowym. Musieliśmy się posiłkować kompasem i mchem - jeżeli rośnie na sośnie, to jesteście na północy, a jeżeli na palmie, to zaszliście już za daleko na południe. Podejrzewamy, że przesadzają te pomniki przyrody od czasu do czasu, żeby zmuszać turystów do dłuższego przebywania na łonie natury ;) 


Gdy zawodzą nowoczesne technologie, należy się posiłkować kompasem.



Następne święto - Chorsa - już 19. maja :) Wypatrujcie wydarzenia w naszych mediach społecznościowych!



2023-04-18

Wiosenna obrzędowość Słowian

Wielu z Was chciało (liczba „zainteresowanych” wydarzeniem to niemal setka) przybyć na nasz wykład „Wiosenna obrzędowość Słowian”, ale jak to w życiu bywa – nie każdemu się to udało. Dla tych, którzy piątkowy wieczór musieli spędzić w mniej interesujący sposób – publikujemy podsumowanie tamtego wykładu 🙂 Przypominamy też, że podczas nadchodzącego święta Jarowita również opowiemy Wam o tradycjach wiosennych. 



Jak na dobrych rodzimowierców przystało, zaczęliśmy od Bogów. Konkretnie od wprowadzenia do głównych archetypów boskich w panteonie praindoeuropejskim. Oczywiście, nie snuliśmy tu długiej opowieści o drodze, którą językoznawcy dochodzili do teorii o wspólnocie praindoeuropejskiej, jak G. Dumezil dokonał analizy panteonu PIE i jakie stąd wynikły wnioski… No, przynajmniej nie bardzo długiej 🙂 Skupiliśmy się na postaciach Bogów szczególnie interesujących dla wiosennych obrzędów wegetacji, a więc:

  • Gromowładnym Bogu Nieba, zapewniającym światu życiodajne deszcze oraz zwalczającym kradnącego wody potwora chaosu, co u nas realizuje walka Peruna ze Żmijem.
  • Matce Ziemi, Partnerce Ojca Niebo, rodzącej wszelkie życie, a według nowszych ustaleń (polecamy „Mity Słowian” M. Łuczyńskiego!) w naszej kulturze – związanej też z przeznaczeniem.
  • Boskich Bliźniakach – wojowniczych i bohaterskich, związanych wprost z płodnością i sztuką uzdrawiania; u nas Ich imiona nie są pewne, domniema się natomiast że słowiańskich Bliźniaków przedstawia posąg bliźniaczych Bóstw, wyłowiony z jeziora Tollense (możecie go kojarzyć z okładki starszych wydań „Mitologii Słowian” A. Gieysztora).
  • Młody Bóg Roślinności – okresowo umierający i zmartwychwstający, związany wprost z roślinną wegetacją i zielonością świata.

Historyczne postacie Bogów nie były głównym przedmiotem wykładu, stąd musieliśmy ograniczyć się do rzeczy najważniejszych, skupiliśmy się więc na sprawach najważniejszych, jak charakterystyka kultu Świętowita z Arkony, czy wierzenia dotyczące Ziemi. Staraliśmy się jednak, nieco przy okazji, przemycić ważne dla nas przesłanie estetyczne i pokazać wpływ słowiańskich Bogów na sztukę polską: przedstawiające Świętowita i Jarowita prace Stanisława Jakubowskiego i Zofii Stryjeńskiej. Z przedstawień Mokoszy zaś wybraliśmy bardzo świeże, pochodzące z dwóch poprzednich edycji naszego konkursu artystycznego „Marzenia o Słowiańszczyźnie” (zachęcamy do udziału w edycji trzeciej, tegorocznej!). Nieco więcej mogliśmy opowiedzieć o Jarowicie – raz że sporo związanych z Nim obrzędów zachowało się w folklorze, dwa że wiosna to przede wszystkim Jego czas, a trzy – zapiski kronikarskie zachowały wprost, wypowiedziane przez Niego określenie przynależnej Mu dziedziny. Poniższe słowa miał skierować do jednego z mieszkańcow Wologoszczy, ostrzegając go przed misją chrześcijańską:

Jam jest twój Bóg, jam Ten, który okrywam pola murawą, a lasy liściem. W mojej władzy urodzaje niw i drzew, płodność stad i wszystko co służy na pożytek człowieka. Wszystko to daję ludziom czczącym mnie i odbieram wypierającym się mnie.

Dalej opowiedzieliśmy o kole rocznym i dlaczego jest ważne – przecież to oczywiste, że czcząc Bogów i dopełniając opartych na mitach obrzędów podtrzymujemy istnienie świata! Pogląd ten przechowało, wyjątkowo rozpowszechnione, wierzenie, że jak ludzie przestaną malować pisanki, to skończy się świat. 

Było więc o topieniu Marzanny – zaświadczanym już przez Długosza, a przechowanym w zerodowanej formie w zasadzie po dziś dzień – i chodzeniu z Gaikiem. Nie zabrakło opowieści o malowaniu pisanek – tylko przez kobiety, jak to drzewiej bywało. Bo jeśli do izby, gdzie się jaja malowało, wszedł mężczyzna, panie przeganiały jego, potem pisanki i sprzęta posypywały solą i zabezpieczały: „Jak ziemia woskowi nie szkodzi, tak niech twój wzrok nie szkodzi moim pisankom!”. No i malowanie głównie we „wzorki” – takie geometryczne, silnie stylizowane.

Nasza Marzaneczka jak malina
W cołkiej okolicy takiej nie ma x3
Na głowie purpurka z kwioteckami
Na karku merynka ze strzempkami x3
Czerwone korale, u nich wstąski
Jedwobny fartusek we trzy kąski x3
Na wierchu sukienka aż się mieni
Zielono watówka, a zamt na niej x3
Czerwonawe fryska z kosteckami
Bieluśka spódnicka ze ząbkami x3
Cajgowe strzewicki ze spinkami
A biołe pończoski z sęplickami x3
Bieluśka koszulka batystowa
I nasza Marzanka już gotowa x3

Przechowanemu w ludowej tradycji pierwiastkowi wiary rodzimej, zawsze było blisko do życia i jego radości. Stąd może spora w folklorze ilość psot wyrządzanych przez chłopców dziewczynom. Powszechne jest polewanie wodą, na Kaszubach akurat niepraktykowane. Dla równowagi natomiast popularnością cieszy się tutaj ‘dyngowanie’ czy też ‘śmiganie’ – oczywiście dziewczyny powszechnie głośno protestują przeciw takim zabiegom. Z drugiej strony jest to wyraz zainteresowania chłopców, a z drugiej – pożądany zabieg magii oczyszczająco – płodnościowej. Tam gdzie chłopcy nie ‘kąpali dziewczyn’ – gospodyni odprawiała ich z kwitkiem, kiedy chodzili za darami. Za jakimi darami? Kolędowania wiosennego. Tradycyjnie kolędowano też i wiosną, a chłopcy wyposażali się często na tę okoliczność w kogutka na wózeczku – drewnianego, lub żywego, ale upitego, coby był spokojny. Zważywszy, że starsza młodzież domagała się nieraz alkoholu w zamian za kolędnicze występy – można rzec, że ‘kur wielkanocny’ bywał pierwszym beneficjentem.

A i wy dziewuchy, złózta po seś grosy.
Puścimy koguta do jednej kokosy.
Bo ten nas kogutek nie na darmo skocy,
Osiemnaście kurcąt od razu wypłosy.
A i wy matecki przykazcie swym córom, 
Zeby nie właziły do stodoły dziurom.
Cielentom po siano, krowom po zguniny.
Dyngus ci to dyngus, Pani gospodyni!


Zakończyliśmy garścią wspomnień z jednego z minionych świąt Jarowita. Podczas tych obchodów uskuteczniamy tradycyjne igrzyska ku czci Boga Wiosny. 

Przeciąganie liny na tarczach

Bieg wojownika

Zapasy na ławce

Rzut kłodą

Niewątpliwą ozdobą wykładu były też pieśni ludowe, które dla zebranych śpiewał jeden z naszych Gromadzian.

A w tym roku Święto Jarowita odbędzie się w sobotę 22. kwietnia o godzinie 11-tej na palenisku przy Kamieniu Bąbelków w Gołębiewie - koniecznie [ kliknijcie ] na nasze wydarzenie na Facebooku!

2023-04-05

Pieśni Jurajskie

Nieeeee, to nie są pieśni, które nadają się do śpiewania w Parku Jurajskim - zwabilibyście niechcący mięsożerne dinozaury, a co poniektórzy odstraszyliby swoimi głosami te miłe roślinożerne triceratopsy! Cóż to więc takiego? Otóż są to pieśni śpiewane na cześć Jarowita :) Wielkimi krokami zbliża się Jego święto i już najwyższy czas zacząć przypominać sobie teksty owych pieśni.

Imię tego Boga podzielić można na dwa człony. Pierwszy z nich, jar oznacza siłę i wiosnę. W języku polskim do tej pory zachował się termin „jare zboże” - czyli siane na wiosnę. Drugi człon imienia wit – popularny wśród Bogów Słowiańszczyzny Zachodniej – oznacza pana, władcę. Wynikałoby więc, że jest to silny Bóg, odpowiedzialny za przebudzenie życia po zimie. Według różnych źródeł, jego kult miał miejsce od połowy kwietnia do połowy maja. 

Po nieszczęsnym nadejściu chrześcijaństwa na tereny Słowiańszczyzny, kult Jarowita przerodził się w kult postaci św. Jerzego (23. kwietnia w Polsce) czy św. Jurii (6 maja według kalendarza juliańskiego na Białorusi i w Ukrainie). I właśnie ze wschodniej Słowiańszczyzny mamy bogaty zbiór tzw. pieśni jurajskich, zawierających motywy zaklinania urodzaju poprzez wywoływanie św. Jurii, aby ten: wyszedł w pole, wziął klucze, otworzył ziemię, wypuścił trawę, wypuścił rosę, rodził ludziom żyto, rodził pszczoły, rodził ludziom dzieci, jeździł po świecie, szukał sobie żony.

Najbardziej znaną pieśnią jest "Jaryło, oj wstawaj z rana". Śpiewamy ją nie tylko podczas święta Jarowita, ale także podczas świąt solarnych pory jasnej. 

Jaryło, oj wstawaj z rana, oj wstawaj z rana! (x2)

Jaryło, myj się do biała, myj się do biała! (x2)

Jaryło, oj weźmij klucze, oj weźmij klucze! (x2)

Jaryło, biegnij we pole, biegnij we pole! (x2)

Jaryło, odemknij ziemię, odemknij ziemię! (x2)

Jaryło, oj puścij rosę, oj puścij rosę! (x2)

Jaryło, oj miodusienką, oj miodusieńką! (x2)

Jaryło, oj puścij trawę, oj puścij trawę! (x2)

Jaryło, oj jedwabieńką, oj jedwabieńką! (x2)

Pieśń ta jest tak cudna, że przedarła się do youtubowej popkultury :) Posłuchajcie tylko tej wersji w wykonaniu zespołu Percival Schuttenbach:


We wschodniej Słowiańszczyźnie oczywiście śpiewano do Jurii:


Joria, ustawaj rana (x2)

Joria, umyjsia biela (x2)

Joria, wazmi kl’uczy (x2)

Joria, wyjdzi u(ł) pol’e (x2)

Joria, adamkni z’aml’u (x2)

Joria, pusci rasu (x2)

Joria, miadowaju (x2)

Joria, pusci trawu (x2)

Joria, szaukowaju (x2)

Podobne motywy zawiera ta klimatyczna piosenka:


We wschodniej Słowiańszczyźnie obrzędy ku czci Jarowita polegały na złożeniu w polu ofiary z kołacza oraz wodzeniu korowodów, wołając św. Jurię i śpiewając do tego adekwatne pieśni. Ludzie zbierali się w pochód, któremu przewodziła starszyzna i kierowali się na pole. Tam proszono najpierw św. Jurię, by wstał rano, wyszedł w pole, otworzył kluczem ziemię i wypuścił trawy oraz rosę. Przyniesione kołacze toczono czasem po ziemi, aby przyspieszyć wzrost zboża. Składano też jajka w ofierze. Echa tego zwyczaju pojawiają się w tym teledysku:


Погоним Юрья, погоним Юрья в чисто поле. / Pogonimy Juria w szczere pole

Ой, рано, ой, – на моё чисто поле. / Oj rano, oj – na moje – szczere pole

В чистом поле, в чистом поле, на кургане. / W szczerym polu, w szczerym polu, na kurhanie

Ой, рано, ой, – на моём – на кургане! / Oj rano, oj – na moje – na kurhanie

Засею я, засею я васильками. / Zasieję ja, zasieję ja chaberkami

Ой, рано, ой, – на моём – васильками! Oj rano, oj – na moje – chabrekami

Хлопчики идут, хлопчики идут, васильки рвут. / Chłopcy idą, chłopcy idą, chaberki rwą

Ой, рано, ой, – на моём – васильками! Oj rano, oj – na moje – chabrekami

Девочки идут, девочки идут, песни поют. Dzieweczki idą, dzieweczki idą, pieśni śpiewają

Ой, рано, ой, – на моём – песни поют. Oj rano, oj – na moje – pieśni śpiewają

Na Białorusi zanotowano, pod rokiem 1846, obrzęd ku czci Jaryły. Przedstawiano Go jako młodzieńca – bosego, w białej szacie, z kłosami żyta w lewej ręce, ludzką głową w prawej, z wieńcem ziół i na białym koniu. Obrzęd odbywał się 27. kwietnia. Pierwszą wiosenną orkę witał korowód dziewczyn, z których jedna przebrana była właśnie za Jaryłę. Sadzano ją na uwiązanego do słupa białego konika i śpiewano do niej:

Włóczył się Jaryło,

Po całym świecie.

Rodził żyto w polu,

Płodził ludziom dzieci.

A gdzież On nogą

Tam żyto kopą,

A gdzież On na ziarnie

Tam kłos zakwitnie.

Melodia tej pieśni nie została zanotowana, ale od czego mamy profesjonalnych muzyków z ich wyobraźnią? 


Z bliżej nieznanych nam przyczyn Jarowit jest najczęściej obśpiewywanym słowiańśkim Bogiem na youtubie :) Niektóre zespoły nie ograniczają się do starych tekstów poświadczonych źródłami, lecz tworzą własne śpiewane modlitwy do Jarowita. Posłuchajcie tego zacnego kawałka:


A jeszcze inni całkowicie wykraczają poza słowiańskie tradycje muzyczne :)




2023-03-30

Święta otwarte, święta zamknięte, święta świąteczne i święta nieświąteczne

Swój straganik w dziale „religia” targowiska idei prowadzimy już od dość długiego czasu. Nasi wierni oglądacze i oglądaczki mieli nieraz okazję zauważyć niepozorne posty głoszące, że jakieś oto święto będzie obchodzone w gronie zamkniętym i zapraszamy jedynie osoby, które zdążyliśmy już choć trochę poznać. 

Dzisiaj uchylimy rąbka tajemnicy, albo – trzymając się metafory merkantylnej – opowiemy Wam, dlaczego część towarów trzymamy na zapleczu!

fot. Basia Jutrzenka-Trzebiatowska

Większość świąt prowadzimy w trybie otwartym, kiedy przyjść mogą wszyscy, którzy deklarują udział (czynny!) w obrzędzie i poszanowanie naszego obyczaju. To chyba najbardziej oczywista kategoria, bo wiadomo, że grupa aspirująca do zaistnienia społecznie, chce się dzielić swoją aktywnością wszem i wobec. Ogłoszenia o tych świętach znajdziecie na naszych mediach społecznościowych i na stronie. Są to te radosne okazje, kiedy (prawie) każdy ma szansę poprzedzić zjedzenie pysznych pierożków i ciasteczek uczczeniem z nami Bogów i Przodków :)

fot. Emilia Snochowska

Porównanie do targowiska jest nad wyraz trafne, bo każdy z nas doświadczył na sobie, lub dziękował w duchu że doświadcza właśnie ktokolwiek inny, piorunującego spojrzenia pani sprzedawczyni: „Towar macany to towar sprzedany!” Jesteśmy grupą wyznaniową, więc bardzo chętnie opowiemy Wam o swojej religii i bardzo chętnie zaprosimy na nasze święta. Jeśli jednak ktoś decyduje się już do nas przyjść na uroczystość, to oczekujemy czynnego w niej udziału: stanięcia przy Świętym Ogniu i oddania czci Bogom! To trochę jak z babcią: głodnego nie wypuści! 

fot. Emilia Snochowska

Dość jawnie przyznajemy się też, że część dóbr jest tylko dla „swoich”, więc w sposób oczywisty wydawana jest spod lady. Dzieje się tak w przypadku niektórych uroczystości, zwłaszcza bardziej intymnych. No powiedzcie sami – czy wspominanie ulubionych sucharów pradziadka czy szukanie kwiatu paproci to okazje, przy których potrzebujemy dużego tłumu nowych znajomych? 

fot. Emilia Snochowska

Choć i tu zdarzają się wyjątki – każdy Jantarowicz ma prawo zaprosić kogo zechce na (niemal każde) święto zamknięte, nawet jeśli reszta Gromady tego kogoś wcześniej nie widziała. Po prostu taki ktoś kupuje na zeszyt – na nazwisko wprowadzającej koleżanki czy kolegi.

2023-03-22

Jare Gody na Wyspie Sobieszewskiej

Och, co to było za święto! Do końca nie było wiadomo, gdzie się odbędzie, chociaż jesteśmy już przyzwyczajeni do świąt ruchomych typu "wiadomo kiedy, nie wiadomo gdzie" ;) Jadąc na Jare Gody prawie wszyscy staliśmy w korkach i ostatecznie przedzieraliśmy się jakimiś dziurawymi wertepami. I mimo tego aż 20 osób przybyło czcić Starych Bogów... i to w dzień powszedni :)


Zacznijmy tę opowieść od zdobycia pozwolenia na rozpalenie ogniska na plaży w Sobieszewie. Moi drodzy, jeżeli zamierzacie się kiedykolwiek ubiegać o takie pozwolenie, dajcie sobie na to co najmniej 2 miesiące. Będziecie bowiem musieli się zmagać z machiną urzędniczą aż dwa razy - w Gdańskim Ośrodku Sportu i w Urzędzie Morskim w Gdyni. W obu miejscach urzędnicy byli do nas bardzo przyjaźnie nastawieni, a i tak pozwolenie otrzymaliśmy na dwie godziny przed obrzędem. Przy czym na trzy godziny przed obrzędem musieliśmy zmienić miejsce o kilka kilometrów ze względu na bliskość rezerwatu Ptasi Raj (koniecznie odwiedźcie!). 


Oczekując na stojących w korkach ćwiczyliśmy pieśni - niektóre z nich zebraliśmy we wpisie na temat hukania Wiosny


Podziwialiśmy też swoje jaja (hehe...) pisanki - tak pokrótce: kurkuma daje kolor żółty, czerwona kapusta niebieski, a łupiny cebuli brązowy.


I jeszcze podjadaliśmy pyszne zielone bułeczki upieczone przez naszego gromadzianina Michała (może da się od niego wyciągnąć przepis?):


Zwykle podczas obrzędu palimy kukłę Marzanny, ale w tym roku po raz pierwszy świętowaliśmy Jare Gody nad wodą, więc wykonaliśmy ją z jak najbardziej naturalnych materiałów i utopiliśmy.


A po obrzędzie siedzieliśmy jeszcze do późna :)


Śledźcie wydarzenia na naszym profilu facebookowym i koniecznie dołączcie do nas na kolejne święta :)


2023-03-15

Hukanie wiosny

Zanim poczytacie o tym pięknym i, niestety, rzadkim już zwyczaju, koniecznie zerknijcie na nasze wydarzenie na facebóku - już 20. marca (w poniedziałek) będziemy obchodzić Jare Gody :)

Obrzędowość tej pięknej pory roku zaczynała się tradycyjnie już kilka tygodni wcześniej. "Hukanie Wiosny" odbywało się głównie we wschodniej słowiańszczyźnie i polegało na nawoływaniu wiosny - na najwyższych miejscach w okolicy, pagórkach, a nawet na dachach domów krzyczano do Bogów z prośbą o rychłe nadejście wiosny. Oprócz tego korowody kobiet schodziły się w miejsce obrzędów, śpiewając po drodze pieśni. 

I właśnie pieśniami chcielibyśmy Was zarzucić w oczekiwaniu na Jare Gody. Być może nie każdy wie, że istnieje całkiem sporo gatunków pieśni wiosennych. Są to, m.in.:

  • wesnianki - przywołujące wiosnę i  śpiewane śpiewokrzykiem już na początku marca,
  • pieśni marzankowe - śpiewane podczas wynoszenia ze wsi kukły Marzanny, chwalonej jako pięknej i dobrej gospodyni,
  • pieśni gaikowe - są to pieśni kolędnicze, w których życzono gospodarzom urodzaju,
  • pieśni Jurajskie - o nich wspomnimy więcej przy okazji Święta Jarowita w kwietniu,
  • konopielki - śpiewane już bardziej w maju przez kawalerów pod oknami panien na wydaniu.

Naszym śpiewokrzykowym faworytem jest "Wiosna Krasna" w wykonaniu trzech zacnych gospodyń w przepięknych strojach:


Zachęcamy Was do odwiedzenia strony projektu Polyphony, w ramach którego nagrano wiele pięknych Ukraińskich pieśni ludowych.

Innym elementem hukania wiosny było zawieszanie na drzewach figurek ptaków, a w niektórych regionach upieczenie ptaków z ciasta - zwykle były to skowronki lub kaczki. Kładziono je na obrusie bądź kocu i podrzucano je do góry. Miało to spowodować powrót ptaków na wiosnę. Co więcej, w obrzędowości słowiańskiej ptaki są posłańcami między światami, związane są m.in. z przenoszeniem dusz.

Nasz gromadzianin Wszemir wraz z przyjaciółmi przygotował dla Was jedną z niewielu pieśni-wiesnianek w języku polskim :) Nawiązuje ona właśnie do powrotu ptaków z wyraju.


Oj już niedaleczko czerwone jajeczko
Oj rano, ranieńko, czerwone jajeczko
Dajcie nam doczekać i w rączkach potrzymać
Oj rano, ranienko, i w rączkach potrzymać
Jak Słoneczko błyśnie to jajeczko tryśnie
Oj rano, ranieńko, to jajeczko tryśnie
Oj ty skowroneczku, ty ranna ptaszyno
Oj rano, ranieńko, ty ranna ptaszyno
Czemuś ty z gniazdeczka wyleciał ranieńko
Oj rano, ranieńko, wyleciał ranieńko
Tam mnie ptaszki bili z gniazdeczka gonili
Oj rano, ranieńko, z gniazdeczka gonili
Oj ty skowroneńku poranna ptaszeczko
Oj rano, ranieńko, poranna ptaszeczko
Czegoż ty tak rannie opuszczasz wyraje
Oj rano, ranieńko, opuszczasz wyraje
Oj nie sam opuszczam, ptaszeczki mnie wiedli
Oj rano, ranieńko, ptaszeczki mnie wiedli
Krasny skowronejku, poranna ptaszeczko
Oj rano, ranieńko, poranna ptaszeczko
Czegoż wyśpiewujesz pod zielonym gajem
Oj rano, ranieńko, pod zielonym gajem
Czy starej sośninie, czy białej kalinie
Oj rano, ranieńko, czy białej kalinie
Czy z bożego daru, sierocie do żalu
Oj rano, ranieńko, sierocie do żalu
Na gaje na pole, na sieroco dole
Oj rano, ranieńko, na sieroco dole 
Śpiewajo skowronki, wyrajowe dzwonki.
Oj rano, ranieńko, wyrajowe dzwonki.


Dosyć nietypowym motywem pieśni wiosennych jest woda. Na Białorusi podczas hukania Wiosny często śpiewa się „Што й па мору” - pieśń ta opowiada o łabędziach z młodymi płynącymi po morzu. W pewnym momencie rzuca się na nie orzeł i rozgania stado, po którym zostają tylko pióra i puch. Piękna dziewica zbiera pióra i robi z nich poduszkę dla swego ukochanego. 

Znaleźliśmy dla Was dość ciekawą, nowoczesną wersję tej pieśni:


Natomiast na terenach Ukrainy i zachodniej Rosji śpiewa się pieśń o tonącej dziewczynie. W pierwszej wersji brat z siostrą przechodzą przez kładkę nad wodą. Bratu udaje się przejść na drugą stronę, siostra jednak wpada do wody i tonie. W drugiej wersji dziewczyna jest porywana przez grupę mężczyzn w wiadomym celu. Dziewczyna wówczas tonie, by ustrzec się przed niechcianym związkiem. Tak czy inaczej - widać tu nawiązania do topienia Marzanny. wstążkami a czasem i pisankami, i obnoszone od domu do domu przez grupę kolędniczą, jako znak przybyłej właśnie wiosny. W pieśniach gaikowych powtarza się często charakterystyczny refren: Nasz gaik zielony, pięknie przystrojony.

I wreszcie - nie moglibyśmy zapomnieć o pieśni "Gaiczek zielony". Pieśni gaikowe to tak naprawdę wiosenne kolędy, w których życzono gospodarzom urodzaju i wszelkiego szczęścia. Gaikiem nazywano iglasty wieniec udekorowany wstążkami lub pisankami, niesiony od domu do domu przez kolędników. W pieśniach gaikowych powtarza się często charakterystyczny refren: Nasz gaik zielony, pięknie przystrojony.


Gaiczek zielony, pięknie przystrojony,
W czerwone wstążeczki, prze śliczne dzieweczki!

A ten gaik z lasu idzie,
Dziwują się wszyscy ludzie,
Idzie po lipowym moście,
Przypatrują mu się goście,

Gaiczek zielony...

Już skowronek nam zawitał,
Wojtuś-bociek zaklekotał,
Jaskółeczki gniazdka sprzęgły,
Kurki, gąski się wylęgły!

Gaiczek zielony...

A ta zima ciężka była,
Wszystkie ziółka wymroziła,
Ale my się tak staramy
I te ziółka nazbieramy!

Gaiczek zielony...

I my także się nie lenim,
Zasiewamy już nasieniem!
Pobłogosław nam, mój Boże,
W polu, w gumnie i w oborze!

Gaiczek zielony...

A tak wyglądał nasz Gaiczek kilka Jarych Godów temu:


Koniecznie dołączcie do nas podczas obrzędu Jarych Godów już 20 marca - pohukamy wiosnę i uczcimy Starych Bogów :)  

2023-03-08

Skąd czerpiemy tradycję i dlaczego obchodzimy Gromnicę w marcu?

Wbrew pesymizmowi części badaczy (zwłaszcza z ubiegłego wieku), o religii Słowian da się powiedzieć całkiem sporo; a przynajmniej da się od czasu szerszego zastosowania mitologii porównawczej i głębszego wykorzystania danych etnograficznych. Nawet jeśli dzisiejsza nauka nie potrafi odtworzyć szczegółowych narracyjnych mitów czy dokładnego przebiegu rytów ku czci Bóstw, to potrafi podać przynajmniej ich strukturę. Materiału i treści jest dość zarówno na teksty akademickie, rzetelnie osadzoną beletrystykę, jak i na religię rodzimowierczą.

Ta ostatnia wymieniona, a nas interesująca najbardziej, nie może jednak zadowolić się poprzestaniem na owocach pracy naukowców. Te są podstawą i bez nich ani rusz, ale same „nie zrobią roboty”. Przede wszystkim dotyczą przeszłości, starając się ją zrekonstruować, ale bez wskazówek na teraźniejszość. Dla historyka religii zarysowanie obrzędów zaklinania urodzaju w polu i w oborze jest wystarczające. Dla, akurat zamieszkałego w mieście, współczesnego wyznawcy tej religii jest to ważny szczegół teoretyczny, ale bez bezpośredniego praktycznego przełożenia na jego codzienność. Na boku zostawmy inne kwestie, jak warunkowości niektórych wniosków; „to i to jest prawdziwe, jeżeli przyjmiemy taką a taką etymologię i hipotezę o późnej pożyczce irańskiej” – to nie cytat, a podkreślenie myśli.

Te i inne względy sprawiły, że swoją religię Jantar tylko częściowo opiera na rekonstruowalnej historycznie religii Słowian. 

Drugim, bardzo ważnym filarem, jest dla nas bezpośredni kontakt z sacrum. Pierwszym skojarzeniem są tu przeczucia, sny i wizje – i jest to skojarzenie słuszne. Jeżeli ktoś z „naszych” coś czuje i uważa za ważne czy wyśni szczególny sen, ma to realne szanse wpłynąć na kształt naszego kultu. Jakby jednak nie patrzeć, jest to materia nader ulotna i zależna od, zawodnego, czynnika ludzkiego. Z tej racji tego typu nowinki poddajemy dyskusji na wiecu. Jeżeli zyskają aprobatę i Gromadzianie ujrzą w nich słuszność – są jeszcze poddawane wróżbie w czasie Szczodrych Godów, kiedy świat powstaje na nowo. Taka droga czeka donioślejsze zmiany, jak oddanie czci nowemu Bóstwu, wprowadzenie nowego święta czy zmiana terminu święta już obchodzonego (stąd u nas Gromnica nie 2. lutego, a w ostatnią pełnię przed Jarymi Godami).


Opierając się na tradycji, pozostajemy wiarą żywą. Dane historyczne traktujemy jako źródło – bez tego nie wiedzielibyśmy dokąd zmierzać. Jak z tym zdrojem jednak się obchodzić dociekamy jednak sami, uznając wagę zachowania własnych relacji z Bogami. Choć oczywiście są pewne granice. Jeśli ktoś zacząłby głosić np. objawienie Peruna w krążowniku galaktycznym, byłby to jasny sygnał, że czas się nad sobą zastanowić ;)


2023-03-01

Warsztaty śpiewu ludowego

Chwaliliśmy się ostatnio w mediach społecznościowych zdjęciami z warsztatów śpiewu. Jedną z motywacji było spotkać się i zrobić coś fajnego „dla siebie”. Nie jednak co ukrywać: połączyliśmy tu przyjemne z pożytecznym. 

Obrzędy naszej Gromady obfitują w śpiewy; nawet te krótsze uroczystości wiążą się u nas z zaśpiewaniem co najmniej kilku pieśni. Odwiedzający nas goście z innych gromad często wręcz dziwią się: och, jak u was się dużo śpiewa! Takie podejście jest silnie zakorzenione w tradycji ludowej, z której zresztą zaczerpnęliśmy znaczną część używanych przez nas utworów. Oczywiście, układamy też nowe, własne teksty – oparte wciąż na rodzimej symbolice, ale powstałe współcześnie.

A wracając do samych warsztatów, to przewspaniała Agnieszka Ines Maślakiewicz wprowadziła nas w tajniki odpowiedniego oddychania i modulowania głosu, zaś nasza parafianka Ania nagrywała nas i udostępniła nam swoją pracownię artystyczną pełną fascynujących rekwizytów. Zaczęliśmy od rozgrzewki wokalnej polegającej na wykonaniu z pozoru śmiesznie brzmiących wdechów i wydechów. Nawiasem mówiąc, nawet nie wiecie, ile wysiłku trzeba włożyć, aby brzmieć jak stadko zaprawionych w boju gospodyń wiejskich! Najbardziej zapadło nam w pamięć ćwiczenie zwane "zboczeńcem" ;) W jego trakcie pięcioletnia córka naszego żercy patrzyła na nas wzrokiem pt. "starzy ludzie są dziwni, ja nie chcę dorastać", a my do dzisiaj martwimy się, że będzie te wszystkie ćwiczenia demonstrować w przedszkolu... 

Następnie przećwiczyliśmy kilkanaście pieśni ludowych, z których każda mogła być śpiewana w kilku głosach. Dzięki temu basy, alty i soprany mogły wspólnie zaśpiewać każdą pieśń.

Wspólny śpiew podczas rytu niesie wiele dobrego: pomaga ludziom skupić się na wydarzeniach i jednoczy grupę. Jest też bardzo ważnym sygnałem dla Bogów i Przodków: „To my! To ci co śpiewają to i tamto na Kupałę!”.

W ten sposób przechodzimy do dwóch kwestii, o które czasem Wy pytacie, a my sami dyskutujemy między sobą: czy dzielić się swoimi pieśniami i czy tłumaczyć teksty z innych języków niż polski.

Pierwsza sprawa budzi chyba więcej emocji. Niby z jednej strony to powód do dumy, kiedy pieśń powstała w Gromadzie wędruje w świat i cieszy się powodzeniem. Jednak pozostaje wspomniana wyżej rola pieśni obrzędowych jako „wizytówki” przed sacrum. Puszczenie pieśni luzem „w świat” to ryzyko, że w ten sam sposób zaczną podpisywać się ludzie przypadkowi, z którymi nie zawsze chcielibyśmy mieć wiele wspólnego. Mając to na względzie raczej nie dzielimy się swoimi pieśniami z ludźmi spoza Jantaru. 

Natomiast dużo prostsza jest sprawa z tłumaczeniem tekstów pieśni z innych języków, czy też z gwar. Językiem obrzędowym jest u nas współczesna polszczyzna, czasem archaizowana, ale zrozumiała dla uczestników obrzędu. Dlatego teksty staramy się tłumaczyć; jest to też dobra okazja dla nadania im charakteru unikatowego, właściwego konkretnie użyciu w naszej Gromadzie. 

Dobrym przykładem jest tu "Brzoza Biała" - pieśń białoruska będąca prawdziwym hitem naszych Kupał.


Oj ty brzozo biała, czemuś ty nie zielona

Jakże mnie zieloną być, jak co dzień kupcy jeżdżą

A co dzień kupcy jeżdżą, moje listki łamią

Moje listki łamią i gałązki palą

Młoda dzieweczka, czemuś ty nie wesoła

Jakże mi wesołą być, jak co dzień swaty jeżdżą

Na co dzień swaty jeżdżą, co dzień po dwóch i trzech

Na co dzień po dwóch i trzech, a w sobotę to czterech

Transliteracja z białoruskiego:

Oj, biaroza biełaja, czacho ty nia zeliena?

Jak za mnie zialonaj byc', pry daroze stojaczy

Pry daroze stojaczy, da szto dzien kupcy jeduc'

Jak szto dzien kupcy jeduc', majo holejka łamiac'

Majo holejka łamiac', majo lisc'ajka paliac'

Maładaja dziewaczka, czacho ty nia wesieła?

Jak za mnie wiasołaj byc', jak szto dzien swaty jeduc'

Jak szto dzien swaty jeduc', na dzien pa dwoja troja

Na dzien pa dwoja troja, a u subotu czacwiora

Jak więc widzicie (i słyszycie), życie gromady to nie tylko obrzędy odprawiane w ostępach leśnych i innych chaszczach, ale także spotkania towarzysko-śpiewacze :) Warsztaty sprawiły nam tak wielką przyjemność, że już nie możemy się doczekać kolejnych!



2023-02-22

Święto Welesa 18 II 2023

Zgodnie z zapowiedziami zebraliśmy się w sobotę, aby uczcić Welesa. Zapytacie pewnie: co z cyklonem Ulf? No cóż... Osłonięci przez drzewa nawet go nie zauważyliśmy, więc kto się przestraszył pogody, ten trąba ;)

Było nas więcej, ale jedna gdzieś polazła podczas gdy druga robiła to zdjęcie.

Ledwo pomieściliśmy się z darami i przysmakami na obrusiku ofiarnym!

Każdy z członków naszej gromady ma krążek, który dokłada do naszego posążka.
Im więcej ludzi na święcie, tym wyższy posążek!

W tym roku wprowadziliśmy nową dla nas tradycję - pląsy zapustników w składzie:

  • głównego Zapusta (wejherowskiego księcia z dalekiego kraju, jedynego Kaszubskiego Półindianina na świecie), czyli Samuela,
  • Dziada, czyli Przemysława przebranego za chłopa (hmmm, w sumie to nawet nie musiał się za bardzo przebierać...)
  • Baby, czyli Piotra przebranego za babę, a wręcz matkę karmiącą niemowlę z bibuły i gałęzi,
  • Miedźwiedzia, chodzącego głównie na czworakach i pomrukującego. Czasem reaguje na imię "Dominik".

Od lewej: Miedźwiedź, Baba, Chłop i herszt zapustników.


Podczas gdy wzywaliśmy Welesa, główny Zapust tak przedstawił siebie i swoją trupę:

Ja jestem Zapust, wejherowski książę

Przychodzę z dalekiego kraju,

Gdzie psi ogonami szczekają,

Ludzie gadają łokciami,

A jedzą uszami,

Słońce o zachodzie wschodzi,

A o wschodzie zachodzi,

A kurczę kokoszę rodzi,

Każdy na opak gada,

A deszcz z ziemi do nieba pada!

Z dalekości przybywamy,

I Wam radzi zaśpiewamy!

Śpiewać?

Co to za pytanie, no oczywiście, że śpiewać! I tu popłynęła pieśń ze "Śpiewów Sławiańskich" Chodakowskiego, nawiązująca do porządku kosmosu przez postać osi świata i kończy się ważnym zapustnym wątkiem zdobycia panny.

Stoi sosna wśród podwórca,

Na tej sośnie w trój pożywienie rośnie:

Od doła baryło smoły,

Ku środkowi jare pszczoły,

Ku wierzchowi we trój koła,

Na każdym kole po sokole.

Jeden sokół precz poleciał,

Coś przyniesie swemu panu,

Parę zajęcy ku śniadaniu.

Drugi sokół precz poleciał,

Coś przyniesie swemu panu,

Parę kuropatw ku śniadaniu.

Trzeci sokół precz poleciał,

Coś przyniesie swemu panu,

Grzeczną pannę ku upodobaniu.

W tym momencie Miedźwiedź zerwał się z postronka, wpadał na Gospodarzy, psocił i dokazywał. I dopiero wtedy zapustnicy poinformowali nas, że o ile jest zaczipowany, o tyle niestety nie był szczepiony... Popłynęła więc druga pieśń z "Tańce, pieśni, obrzędy" Marii Romowicz, która z jednej strony jest podjęciem zapustnego wątku panny, a z drugiej usypia czujność Gospodarzy przed wtargnięciem Dziada i Baby:

Przeźroczysty, złoty kamiyń,

Nadobno Maryśko stoi sobie na niym,

Hej, nom hej!

A jyj nojmilejsy się ji przypatruje

I ze, i ze złota trzewicki daruje.

Hej, nom hej!

A jyj nojmilejsy się ji przypatruje

I ze, i ze złota zygarek daruje.

Hej, nom hej!

A jyj nojmilejsy się ji przypatruje

I ze, i ze złota piyrścionek daruje.

Hej, nom hej!

W końcu Dziad i Baba zaczęli przekomarzać się na temat płodności Baby i ciągłego rodzenia przez nią dzieci - stąd dowiedzieliśmy się, że ten tłumoczek z bibuły i gałęzi to już ich siedemnasta latorośl, a to wszystko z naszych podatków!

Popłynęła kolejna pieśń, tym razem z "Pieśni ludu" Glogera, skupiająca się na wątku płodnościowo-urodzajowym:

Hulaj, hulaj koniku

Po zielonym gaiku,

Gdzie nasz konik podchodzi,

Tak się żytko urodzi,

Gdzie nasz konik nie chodzi,

Tam się żytko nie rodzi.

W tym momencie główny Zapust padł niby martwy, a jego świta zaczęła wlec go po ziemi żartując wesoło. Pacanie miedźwiedzią łapą obudziło jednak Zapusta i zaczął się on domagać od Gospodarzy datków - dla Rogatego Dziadunia, dla siebie i swojej świty. 


Po obrzędzie przystąpiliśmy do konsumowania przyniesionych smakołyków, a kolega wziął się za wyżarzanie i hartowanie toporka wyciętego ze starej piły tarczowej do drewna. Broń wyżarzana w Świętym Ogniu i zahartowana piwem na pewno będzie miała moc! 

Przy Świętym Ogniu nie tylko odprawiamy obrzędy, ale także
przygotowujemy potrawy i... wyżarzamy toporki.

Toporek wycięty ze starej piły tarczowej do drewna :)

A gdy już wszyscy się najedli i naplotkowali, udaliśmy się na pielgrzymkę do naszego ukochanego Głaziczka, przy którym zwyczajowo czcimy Welesa.

Przy Głazie W Wykopie już od lat czcimy Welesa.

Cyklon czy nie cyklon, dołączcie do nas następnym razem! Po biesiadnym obżarstwie na pewno nie porwie Was żaden wiatr :)