2023-09-24

Święto Plonów, Wyspa Sobieszewska, 23 IX 2023

Za nami fantastyczne Święto Plonów na Wyspie Sobieszewskiej - zebraliśmy się, aby podziękować Bogom za zebrane plony: i te materialne i duchowe, a także aby powitać Porę Ciemną, na którą jedni z nas czekali z utęsknieniem, a inni wręcz przeciwnie. Pogoda nam dopisała, a i towarzystwo było wyborne! Na facebókowym wydarzeniu zapowiedziało się sporo nowych osób, po czym... nie przyszli - za to przyszło wiele innych nowych osób, które się wcześniej nie zapowiadały :D Grunt, że liczba parafian się zgadza.

Michał kradnie nasze dusze telefonem ;)

Wprawne oko zauważy, że od ostatniego święta poczyniliśmy pewne postępy, jeżeli chodzi o estetykę obrusiku ofiarno-biesiadnego. Już nie wygląda, jakby sam Perun popatrzył i zagrzmiał :)


Dołączyli do nas Krzysztof, Magda i Michał aż spod Elbląga i obdarowali naszą gromadę przepięknym świecznikiem własnego wyrobu:

Bardzo zdolna rodzinka i ich dzieło sztuki!

Byli też Agata i Michał dziećmi, Mariusz z Justyną i z córeczką oraz... Alexandre aż z Portugalii (a obecnie to z Gdyni), który na co dzień studiuje i pracuje w Gdańsku! Alexandre już od trzech lat mieszka w Polsce i naprawdę imponująco opanował nasz szeleszczący język :) 

Słuchamy ogłoszeń parafialnych o wyciszeniu telefonów.

Świętowanie zaczęliśmy od ćwiczenia pieśni - Kozę na rozgrzewkę, a potem pieśń o brodzie Welesa.

Koza jest przykładem piosenki kumulatywnej, w której każda kolejna zwrotka nadbuduje poprzednią. Tu możecie znaleźć jej profesjonal(niejsze) wykonanie: [ klik! klik! klik! ].

Stworzona je koza
Żeby gruszki trząsać
Koza nie chce gruszków trząstać
Gruszki nie spadają

Stworzony je pies
Żeby kozę kąsał
A pies nie chce kozy kąsać
Koza nie chce gruszków trząsać
Gruszki nie spadają

Stworzony je kij
Żeby pieska walił
A kij nie chce pieska walić
A pies nie chce kozy kąsać
Koza nie chce gruszków trząsać
Gruszki nie spadają

Stworzony je ogień
Żeby kija palił
Ogień nie chce kija palić
A kij nie chce pieska walić
A pies nie chce kozy kąsać
Koza nie chce gruszków trząsać
Gruszki nie spadają

Stworzona je woda
Żeby ogień zalać
Woda nie chce ognia zalać
Ogień nie chce kija palić
A kij nie chce pieska walić
A pies nie chce kozy kąsać
Koza nie chce gruszków trząsać
Gruszki nie spadają

Stworzony je wół
Żeby woda wypił
A wół musi woda wypić
Woda musi ogień zalać
Ogień musi kija palić
A kij musi pieska walić
A pies musi kozę kąsać
Koza musi gruszki trząsać
Gruszki pospadały

A ja zadrę se fartuszek i do sadu zbierać gruszek!

Po krótkiej próbie wokalnej przystąpiliśmy do plecenia brody Welesa, mieliście już okazję o niej poczytać [ w tym wpisie ]. Niestety, żaden z naszych gromadzian nie jest rolnikiem i nie dysponuje nieskończonymi zapasami słomy czy siana. Ale nic straconego - do dyspozycji zawsze jest sianko dla gryzoni :) 



Ta cała słoma z moich butów?!






Brodę Welesa złożyliśmy w miejscu, w którym składaliśmy przedtem ofiary dla okolicznych duchów. Upletliśmy też słońce, które zostało podczas obrzędu złożone w ofierze do Ognia. Symbolizuje ono Słońce zachodzące na Porę Ciemną.

Ważnym punktem obrzędu było oficjalne przyjęcie do grona Jantarowiczów Moniki, która regularnie uczęszcza na nasze obrzędy już od ponad roku. Otrzymała swój własny krążek, który będzie wspierał głowę posążka - Ducha opiekuńczego naszej gromady. Po fakcie została też poinformowana o obowiązku wpłacania składek w wysokości 5 zł na miesiąc ;) 

Monika jeszcze nie wie o składkach...

Nasz posążek robi się coraz wyższy :)

Po obrzędzie jeszcze długo siedzieliśmy przy Ogniu i rozmawialiśmy, a potem część z nas udała się do Lasów Oliwskich w celu złożenia ofiar w naszych miejscach mocy.  


Nasz ukochany Głaz w Wykopie :)

I nie tylko w tym celu ;) Być może nie wiecie, ale mamy pewną tradycję nawiązującą do płodności Matki Ziemi. Co roku na Jare Gody tworzona jest drewniana rzeźba kultowa przedstawiająca penis Peruna. Podczas obrzędu jarogodowego żerca uderza tym artefaktem w Ziemię, aby ją zapłodnić. Zaś pół roku później, już po Święcie Plonów rzeźba ta jest zakopywana - w tym roku pod naszym ulubionym Dębem w Lasach Oliwskich :) 


Nie martwcie się, nie zamierzamy Was zbytnio spamować zdjęciami penisa.

Za trzy tygodnie planujemy urządzić pielgrzymkę po naszych ulubionych miejscach mocy - wypatrujcie wydarzenia na naszym facebóku! Jeżeli dotychczas tylko podpatrywaliście nas z ukrycia, to teraz będziecie mieli okazję się z nami obwąchać, zadać mnóstwo pytań, posłuchać o Głazie w Wykopie, Diabelskim Kamieniu i Kamiennej Twarzy oraz zobaczyć jak składamy tam ofiary.



2023-09-21

Jeżówka - wzmocnienie odporności z Amerykańskiej ziemi

Dzisiaj w naszym kąciku zielarskim opiszemy Wam roślinę, o której pewnie powiecie: "ale nasi słowiańscy Praprzodkowie jej nie używali, bo ona jest z Ameryki!". A my na to: "ale przecież mamy w Jantarze gromadzianina pochodzenia rdzenno amerykańskiego". Co więcej, należy on nawet do starszyzny naszej gromady :)

Bohaterem tego wpisu będzie jeżówka (łac. Echinacea purpurea), która jest gatunkiem rośliny należącym do rodziny astrowatych i pochodzi z Ameryki Północnej. Jest ona krótkowieczną byliną, która może zdobić ogródki przez ok. 3-4 sezony, po tym czasie powinno się ją wymienić. Rośliny tworzą kępy i w zależności od gatunku mogą osiągać nawet do 150 cm wysokości. Jeżówka jest mrozoodporna i nie trzeba jej przygotowywać do zimowania. Najlepiej jest ją sadzić wczesną wiosną lub jesienią. 

Europejscy osadnicy poznali właściwości medyczne jeżówki dzięki rdzenno amerykańskim szamanom. Roślina ta przebiła się do świadomości ludzi z USA oraz Europy około 100 lat temu, zaś w Polsce jest znana szerszej opinii publicznej od lat dziewięćdziesiątych XX wieku. 

Jeżówka :)

W medycynie tradycyjnej szamani indiańscy używali jeżówki jako wielowymiarowego leku w następujących schorzeniach:

  • antidotum na ukąszenia węży i owadów,
  • wspomożenie gojenia się ran oparzeniowych,
  • leczenie bólu zęba,
  • przeziębienie, grypa, rzeżączka i odra,
  • problemy trawienne,
  • kaszel. 

W dzisiejszy czasach wykorzystujemy jeżówkę jako środek wzmacniające odporność organizmu w infekcjach wirusowych (wirus grypy, ptasia grypa, covid), w stanach zapalnych i w przeziębieniach. Właściwości lecznicze zawarte są w wysuszonym korzeniu oraz w zielu. Dzięki nowoczesnym badaniom wiemy, że wynikają one z zawartości kwasu cykoriowego, glikozydów flawonowych, polisacharydów i echinakozydów. 

Do samodzielnego wykonania nalewki potrzebne są tylko dwa składniki: 100 g ziela jeżówki purpurowej oraz 0.25 l spirytusu 40%. Ziele należy wsypać do ciemnego, szklanego pojemnika, a następnie zalać alkoholem i szczelnie zamknąć. Nalewkę należy odstawić w zaciemnione miejsce na dwa tygodnie, pamiętając o codziennym jej wstrząsaniu. Po tym czasie należy zlać nalewkę przez gazę do szklanej butelki. 

Jeżówkę możemy stosować w postaci tabletek, soków, syropów, nalewek i naparów dostępnych w dobrych aptekach. Zażywamy ją przez 10-14 dni, a potem po 28 dniach powtarzamy kurację, jeżeli zachodzi taka potrzeba. Preparaty jeżówki w postaci soku lub innych wyciągów można stosować także u dzieci powyżej 12 roku życia.  

Preparatów z jeżówki nie powinny jednak stosować osoby cierpiące na przewlekłe lub ciężkie choroby, takie jak: białaczka, choroby autoimmunologiczne, zakażenie wirusem HIV, po leczeniu onkologicznym, po transplantacji organów. Głównym przeciwwskazaniem jest tutaj fakt, że jeżówki nie należy łączyć z lekami przepisywanymi zwyczajowo na te schorzenia! Oczywistym przeciwwskazaniem jest też uczulenie na jeżówkę.

Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparaty z jeżówki, powinniście wcześniejszej skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych horyzontów :)

autor: Guślarz Nikrug 

Bibliografia:

  • "Farmakognozja", Stanisław Kohlmünzer (1977).


2023-09-17

Kręcenie brody i pora ciemna

W naszej Gromadzie od wielu lat rozpoczynamy porę ciemną jednym z dawnych słowiańskich obrzędów kręcenia brody Welesowi. Dziś przyjrzymy się ludowym źródłom tego rytu. A temat warto zacząć od tego, że źródła są szerokie – obejmują zarówno wschód, jak i zachód Słowiańszczyzny.

Zacznijmy od zachodu, gdzie dla chełmińskiego (dzisiaj zdaje się wielkopolska) Kolberg podał dość szeroki opis pozostawiania „brody” z ostatnich niezżętych kłosów na polu – na ofiarę dla ptaków i myszy, by nie mściły się czynieniem szkód w zapasach. Składanie ofiary – daru nacechowanego czcią religijną – wprost zwierzętom uznawanym za szkodniki jest raczej mało typowe, zwłaszcza wobec tak doniosłego wydarzenia jak koniec żniw. Pachnie raczej zwietrzałymi resztkami kultu boskiego Opiekuna tych żyjątek.

I takie domysły znajdują doskonałą pożywkę w materiale wschodnim, gdzie w obrzędzie zaplatania brody występują dwa imiona Adresata: schrystianizowane „Mikuła” w ludowej modlitwie, a swojskie „Weles”, kiedy uczestnicy rozmawiają między sobą! Tekst przytaczamy poniżej:

„Błogosław Panie Boże

Bych brodę kręciła

A oraczowi siła

A koniowi głowa

A Mikule broda”

Brak tu nawiązania do drobnych skrytożerców w rodzaju myszy, te jednak łatwo wyobrazić sobie wśród chtonicznych atrybutów Rogatego Dziadunia.

A jak to jest u nas dzisiaj? No, przyznajemy się – pogłowie czynnych rolników wynosi u nas w tej chwili okrągłe zero, więc i z polem, na którym można by zostawić ostatni kłos, jest raczej krucho. Zamiast tego zaplatamy jednak brodę i zanosimy ją pod drzewo, jako ofiarę dla Welesa – by był nam przychylny i błogosławił w rozpoczynającej się porze ciemnej!

2023-09-07

"Czy widzicie mnie?" - Święto Plonów i życzenie obfitości

Nadchodzące Święto Plonów łączy się z jednym z lepiej udokumentowanych elementów słowiańskiej obrzędowości, w którym duchowny kryje się za darami ofiarnymi, zapytując zebranych czy go zza nich widać. Znaczy się, gest ten tradycja ludowa poświadcza dla różnych punktów w całym właściwie kole rocznym, jednak najbardziej widowiskowo działo się to w Arkonie, gdzie czczono Świętowita. Tamtejszy lud przynosił miodownik, „niemal na wysokość człowieczą”, za którym chował się kapłan. Gdy zebrani stwierdzali, że jest widoczny, wyrażał życzenie, by za rok go całkiem widać nie było – dzięki większej obfitości płodów Ziemi i większemu ciastu ofiarnemu.


Może nam być trudno zrealizować ten postulat z racji ograniczonych gabarytów piekarników, choć robimy co możemy. Oprócz obowiązkowego kołacza, jak najszczodrzej zaopatrujemy stół ofiarny, na którym kładziemy od razu również to, co od początku przeznaczono na biesiadę – ta jest wszak wspólną ucztą Bogów, Przodków i ludzi. Co prawda jeszcze nie udało nam się całkiem zakryć naszego żercy (wysoki jest), ale bardzo się staramy 🙂

Wystawność uczty nabiera szczególnego wymiaru właśnie podczas Święta Plonów, kiedy to tradycyjnie cieszono się dostatkiem, a jednocześnie starano zbadać prognozy na przyszłość. W Arkonie wróżono z miodu w rogu, dzierżonego przez posąg Boga. Miód ten następnie wylewano u jego stóp na ofiarę. Żertwę z miodu już wkrótce złożymy i my!

2023-09-01

Morszczyn i bursztyn - bałtyckie dary od Morskiego Boga

Bałtyk na tle innych mórz i oceanów jest morzem zimnym, ciemnym i o niskim zasoleniu, nie posiada raf kolorowych i mogłoby się zdawać, że nie obfituje we florę i faunę. A jednak Bóg Morza obdarzył nasz Bałtyk wieloma ciekawymi roślinami:

  • ulwa sałatkowa jest wykorzystywana jako glon jadalny do sałatek - ciekawe czy Prasłowianie lub Bałtowie jedli go w czasie obchodów święta Boga Morza? 
  • trawa morska dawniej rosła w Zatoce Puckiej, Kaszubi wykorzystywali w medycynie tradycyjnej w  okładach i kąpielach na reumatyzm. 
  • widlik zaostrzony zawierający karagen służy w przemyśle spożywczym jako substancja zagęszczająca.
  • plechy żebrowca krwistego zawierają za to substancje antykoagulujące.

Ulwa sałatkowa, wikipedia.
     
Żebrowiec krwisty, wikipedia.

W Bałtyku żyje też wiele ciekawych zwierząt, np. kuzyni delfinów - morświny. Spotkamy tam nawet rekiny, na przykład taki koleń pospolity mierzy do 160 cm długości, a już żarłacz śledziowy osiąga nawet do 3.5 metrów długości. Bądźcie jednak spokojni, gdyż te gatunki rekinów nie stanowią zagrożenia dla człowieka :) Ciekawym stworzonkiem jest też malutki ukwiałek arkoński osiągający do 10 cm długości. No i wreszcie Bałtyk obdarza nas też minerałami występującymi w piaskach plażowych, np. cyrkonem wykorzystywanym w jubilerstwie oraz ilmenitem będącym ważną rudą tytanu.

Koleń pospolity, wikipedia.
 
Morświn, wikipedia.

Przeuroczy ukwiałek arkoński; sciencephoto.com

Nasi pradziadowie i prababki używali darów Morskiego Boga w codziennym życiu do jedzenia, leczenia oraz do wytwarzania lub ozdabiania przedmiotów. 

Jednym z dwóch darów Bałtyku którym omówimy w tym wpisie jest morszczyn, a dokładniej morszczyn pęcherzykowaty (łac. Fucus vesiculosus). Jest to dość pospolity glon należący do brunatnic, lubiący chłodniejsze morza europejskie oraz Pacyfik i Atlantyk. W naszym bałtyckim morzu występuje do głębokości 10 metrów. W czasie gniewnych sztormów Morskiego Boga morszczyn jest wyrzucany na brzegi naszych plaż, gdy zaś fale się uspokoją możemy udać się na plaże z koszykami aby zebrać glony. Surowcem jest plecha morszczynu, zebrane glony myjemy wodą i suszymy w temperaturze około 60° C. 

Morszczyn pęcherzykowaty, wikipedia.

W medycynie tradycyjnej używano morszczynu na zaparcia, nawet w dzisiejszych czasach stosuje się go w mieszankach ziołowych ułatwiających wypróżnienie. Efekt przeczyszczający morszczynu wynika z pęczniejących właściwości kwasu alginowego, który jest też wykorzystywany w przemyśle spożywczym jako emulgator do lodów i  majonezów. To dzięki morszczynowi możemy jeść pyszne i jednocześnie wizualnie "ładne" lody.

Morszczyn zawiera także duże ilości jodu - około 0.03-0.1%, przy czym co najmniej 0.02% jest organicznie związane w postaci pochodnych tyroniny. Morszczyn zawiera też inne pierwiastki np. magnez, mangan, miedź, cynk, sód, potas, siarkę, chlor. Zawartość jodu zależy oczywiście od zasolenia w danym akwenie. Sam jod zaś jest pomocny przy wydzielaniu hormonów tarczycy, stosuje się go też w mieszankach ziołowych na odchudzanie. Pamiętajcie jednak, aby nie stosować morszczynu w niedoczynności tarczycy.


Drugim bohaterem tego wpisu będzie oczywiście bursztyn (jantar, amber, z łac. sucinum). Nasi słowiańscy praprzodkowie wierzyli w magiczną moc bursztynu, miał on chronić przed wszelakimi urokami lub złowrogimi zamówieniami, wykorzystywano też moc jantaru w medycynie oraz jubilerstwie. 

Bursztyn jako amulet.

W dużym skrócie, bursztyn to kopalna żywica drzew iglastych i jest on surowcem dość niejednorodnym pod względem składu elementarnego. Zawiera m.in. węgiel (61-81%), wodór (8.5-11%), tlen (ok 15%), siarkę (do kilku procent) oraz inne pierwiastki. Zawiera też kwas bursztynowy, dzięki któremu bursztyn ma działanie lecznicze.

Istnieje wiele odmian bursztynu np. arktyczny (Alaska), australijski, bałtycki (sukcynit – wyróżnia się około 100 jego gatunków), chilijski, dominikański, jakucki, kostny, libański, meksykański, rekonstruowany, sachaliński... Największe zasoby na świecie stanowi odmiana bursztynu - sukcynit - jest to nasze bałtyckie złoto powstałe w eocenie (czyli 56-34 milionów lat temu). Jednym z cennych odmian bursztynu są tak zwane inkluzje, czyli ciała obce zatopione w bursztynie. 

Z czasów prehistorycznych zachowały się amulety bursztynowe ze znakami solarnymi, uważa się prabałtyccy przodkowie używali amuletów lub figurek przedstawiających postaci zoomorficzne jako element magii łowieckiej, aby przyciągać zwierzynę. Od antyku po czasy nowożytne używano jantaru w magii ochronnej przed urokami i w medycynie tradycyjnej.

Medycyna tradycyjna mówi, że noszenie naszyjników z jantaru ma pomaga na problemy związane z tarczycą, a kryształy miał pomagać na nawracające bóle głowy. Sproszkowany bursztyn z winem miał chronić przed dżumą. Według źródeł, na przełomie XVII i XVIII wieku w czasie zaraz atakujących nadbałtyckie miasta, bursztynnicy uniknęli wizyty Kostuchy. Okadzanie się dymem palącego się jantaru lub spożywanie rożnych nalewek miało pomagać przy leczeniu zapalenia dróg oddechowych. Bursztynem leczono też reumatyzm, choroby oczu i gardła. 

Dzięki współczesnym badaniom wiemy że medyczne działanie bursztynu wynika z właściwości kwasu bursztynowego. Wykazuje on następujące działania:

  • przeciwzapalne,
  • przeciwutleniające,
  • antynowotworowe,
  • wspomaga pracę nerek i wątroby, przez co poprawia usuwanie toksyn z organizmu, 
  • wzmacnia działanie układu odpornościowego,
  • korzystnie  wpływa na nasze serce oraz na układ nerwowy.

Dziś stosujemy bursztyn w postaci maści w pomocniczym leczeniu reumatyzmu, a także w rożnych kosmetykach np. mydłach, kremach, szamponach, piankach do opalania oraz maseczkach do twarzy. Dzięki właściwościom przeciwutleniającym bursztyn opóźnia procesy starzenia się naszej skóry, dzięki czemu zachowamy dłużej młody wygląd. Nalewki z bursztynu możemy wykorzystać na bóle reumatyczne, zaś w czasie przeziębienia lub grypy można nacierać sobie nalewką klatkę piersiową lub plecy, a także okolice nosa i zatok w czasie kataru. 

Czas na wisienkę na torcie - mamy dla Was przepis na nalewkę bursztynową wykonaną przez prawdziwego farmaceutę, co zapewne poznacie po fachowym sprzęcie przedstawionym na zdjęciach :) Nalewka (łac. tintura) jest to rodzaj leku powstający wyniki ekstrakcji surowca roślinnego lub zwierzęcego rozpuszczalnikiem. Nalewki najczęściej są na bazie etanolu lub mieszanki etanolu z wodą. Nalewki od czasów starożytnych są wykorzystywane w medycznie tradycyjnej, zaś w antycznej Grecji pierwsze nalewki powstały na bazie miodu i wina! 

W skład naszej nalewki wejdą:

  • 8.0 g kryształków jantaru,
  • 200.0 g etanolu 95%/

Wykorzystamy też: wagę kuchenną, zlewkę (szklankę), bagietkę (mieszadło - najlepiej szklane), papier oraz butelkę.

Na wadze umieszczamy kawałek papieru, tarujemy wagę i odmierzamy 8.0 g bursztynu (który wcześniej należy umyć ciepłą woda i osuszyć), następie odmierzamy w zlewce 200.0 g etanolu. Następie przesypujemy jantar do zlewki z etanolem i energicznie mieszamy przez około 10 sekund. Zawartość zlewki włącznie z kryształkami jantaru przelewamy do ciemnej butelki z szeroką szyjką. Butelkę zakręcamy, przyklejamy etykietkę z opisem zawartości i odstawiamy na 10-14 dni w ciepłe i zacienione miejsce. Co jakiś czas potrząsamy butelką. Po tym czasie nalewka jest gotowa do użycia.

      

Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparaty z bursztynu i morszczynu, powinniście wcześniejszej konsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych horyzontów :) 

autor: Guślarz Nikrug

Bibliografia:  

  • "Farmakognozja", Stanisław Kohlmunzer (1977),
  • "Sekrety ziół. Wiedza ludowa, magia, obrzędy, leczenie", Elżbieta Szot-Radziszewska (2005),
  • "Ludowa medycyna Pomorza", Maciej Kwaśkiewicz (2007),
  • Wikipedia: Succinic acid,
  • "Bursztyn w magii i lecznictwie", Elżbieta Mierzwińska.

2023-08-26

Święto Morskiego Boga, Sobieszewo (26 VIII 2023)

Och, co to było za święto! Nawiedzili nas przemili goście aż z trzech gromad :) Gościliśmy Bartosza i Iwonę z Gniazda Wilk z Poznania, a także Grzegorza, Emilię i Ewę z Kruczego Gniazda z Lubelszczyzny oraz Piotra i Judytę z RW Mazowsze! Judyta przez wiele lat mieszkała na Pomorzu i sumiennie uczęszczała na obrzędy naszej Gromady, ale potem przenieśliśmy ją do innej parafii poznała Piotra z RW Mazowsze i się przeprowadziła.


W mitologii słowiańskiej nie zachowały się żadne zapisy dotyczące Morskiego Boga, ale jako gromada animistyczna oraz nadmorska wierzymy, że winniśmy oddawać cześć Morzu, jako wyraźnemu i silnemu Bytowi w naszej rzeczywistości :) Więcej o Morskim Bogu pisaliśmy tutaj.


Obrzęd odbył się na plaży w Sobieszewie, która ma same zalety: da się tam dojechać miejskim autobusem, jest blisko do Morza (no bo to plaża...), a poza tym potrafimy już całkiem sprawnie zdobyć pozwolenie na rozpalenie ognia - tym razem zajęło to niecałą dobę. Urząd Morski w Gdyni pewnie już wpisał nas do specjalnego kajecika "bezproblemowych petentów" :) Zaczęliśmy obrzędowanie przed ósmą rano i wówczas plaża była pusta. Potem dość szybko przybyli plażowicze, ale ani oni nam nie przeszkadzali, ani my im. 


Na święto Boga Morza zawsze przygotowujemy stateczki z w miarę naturalnych materiałów. Upiększają one nasz obrusik ofiarno-biesiadny, moczymy je na chwilę w Morzu, a potem zabieramy do domu, aby upiększały także nasze ołtarzyki. W tym roku była to prawdziwa armada!


W internecie można znaleźć wiele zdjęć z biesiad innych gromad, na których to zdjęciach wyraźnie widać uporządkowane miejsce obrzędowe, drewniane miseczki, piękne stroje. Takie rzeczy to nie u nas :) Nie ważne jakbyśmy się starali, biesiadę zawsze dominuje chaos wizualny. Żeby nie było - potem to wszystko po sobie sprzątamy!




Jeżeli czyta to ktoś z innej gromady - błagam, zdradźcie nam: jak to robicie, że wasze obrzędy i biesiady nie wyglądają na zdjęciach jakby walnął w nie piorun?


Święto Plonów przypadające w tym roku 23. września również planujemy urządzić na plaży w Sobieszewie. Wypatrujcie w naszych mediach społecznościowych wydarzenia :)

2023-08-23

Morski Bóg

Mimo minorowych nastrojów badaczy mitologii słowiańskiej (zwłaszcza tych z poprzedniej ery), mamy całkiem dobre podstawy do rekonstrukcji słowiańskiego panteonu/ów i nawet trochę imion „z epoki”. Wśród nich niestety nie ma tego konkretnego, które niewątpliwie nosił nasz rodzimy Neptun.

W jednej z kronik stwierdza się, że Wolinianie czcili właśnie „Neptuna potrójnej natury”, co skłaniałoby widzieć w Nim Trzygłowa (zwłaszcza dla niedalekiej odległości od Szczecina). Nie wszyscy naukowcy się z tym zgadzają, zresztą – sama wzmianka na tym w zasadzie się kończy, a i opisy kultu Boga Szczecinian nie wnoszą nic ciekawego na temat Jego władzy nad morzem.

To co mamy? Ano dwie rzeczy – etnografię i żywą religię. Zacznijmy od tej pierwszej i poszukajmy – konkretnie w pomorskim, kaszubskim folklorze – potencjalnych kandydatów na Morskiego Boga. A jest Ich kilkoro. Pierwszym byłby Gosk, któremu w tej roli romantycy kaszubscy poświęcili nawet kilka utworów. Problem w tym, że wieści o Gosku pojawiają się późno, a i Sychta nic o Nim nie podaje w swoim „Słowniku gwar kaszubskich” – najpełniejszym bodaj kompendium duchowej kultury Kaszubów. Znaczy się, zna samo imię, ale przypisuje je domownikowi, o Morskim Bogu nic nie wspominając.

Drugim kandydatem do tej roli jest Szalińć; ponury duch, mieszkający w lodowej grocie na dalekiej Północy, lubujący się w zatapianiu statków. Jeżeli faktycznie miałby to być Gospodarz Bałtyku to albo bardzo zdemonizowany pod wpływem obcej ideologii religijnej, albo będący wcieleniem tego groźnego aspektu Morza.

Ktoś mógłby zapytać: dlaczego miałby Bałtyk mieć koniecznie „Boga”, a nie „Boginię”? Pomijając tendencje widoczne u indoeuropejskich kuzynów (grecki Posejdon, islandzki Njord, wedyjski Waruna), mamy związaną z morzem Boginię: Juratę. Jednak raz, że (wobec danych porównawczych) ten naczelny Władca słonej sinej wody był raczej mężczyzną, a dwa – w zależności od wersji mitu – Jurata, z powodu romansu ze śmiertelnikiem, została albo zabita wraz z nim błyskawicą, lub po kres czasów go opłakuje.

Jak to więc jest u nas, w Jantarze? Jak radzimy sobie z kultem Morskiego Boga wobec tak niepewnych danych? Radzimy sobie całkiem dobrze! Przyjęcie Jego czci jest jednym z istotnym przejawów naszego animizmu; uznaliśmy bowiem swego czasu, że będąc Gromadą nadmorską, winniśmy i Morzu cześć oddawać, jako wyraźnemu i silnemu Bytowi w naszej rzeczywistości. Przy tym nie silimy się nawet na nadawanie Bóstwu konkretnego imiennie, cześć oddając prostym: „Sława Morskiemu Bogu!”


Bibliografia:

  • Jerzy Samp „Mitopeje pobrzeża Bałtyku” Gdańsk 2009

2023-08-17

Tradycyjne metody leczenia naszych Przodków

Na początek musimy uściślić: ten wpis absolutnie nie stanowi fachowej porady medycznej! Zamiast od razu pić wywar z pszczoły czy nalewkę z żaby, pójdźcie lepiej do lekarza lub farmaceuty. Jednak w dobie wieloletnich kolejek na operację kolana dobrze byłoby przypomnieć sobie, jak to nasi Przodkowie leczyli różne schorzenia metodami medycznymi i mistycznymi :)

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) głosi, że "medycyna ludowa" jest już terminem nieco przestarzałym. Obecnie mówi się raczej o "medycynie tradycyjnej" - czyli sumie wiedzy i praktyk opartych na teoriach, przekonaniach i doświadczeniach swoistych dla danych kultur, wykorzystywanych w utrzymaniu zdrowia, profilaktyce, diagnozowaniu, poprawianiu lub leczeniu chorób fizycznych i psychicznych. W tym wpisie skupimy się na tradycyjnej medycynie słowiańskiej oraz metodach naszych kuzynów Bałtów.

Bursztyn, sól i siarka

Obecnie korzystamy z usług medycznych u lekarzy, dentystów, rehabilitantów, farmaceutów a naszych pupili leczymy u weterynarzy. W pierwszej kolejność nasi Przodkowie leczyli się sami za pomocą wiedzy przekazywanej z babci na matki z matek na córki, a gdy takie leczenie zawodziło, oznaczało to że choroba na podłoże uroku i trzeba udać się o pomoc do fachowców - guślarzy, zielarzy, akuszerek, babek, olejkarzy, a zwierzęta - u owczarzy. Zresztą do dziś na wschodzie Polski można udać się do szeptuchy w poszukiwaniu zdrowia i spokoju ducha. Wszyscy ci profesjonaliści posiadali wiedzę nie tylko z zakresu medycyny, ale także przepisywano im moce niemal mistyczne, dzięki czemu wzbudzali podziw, szacunek, a jednocześnie strach przed ich mocami. Niektórzy przyjmowali pacjentów stacjonarnie, inni zaś krążyli od wsi do wsi. 

Guślarze leczyli za pomocą mieszanek ziołowych, a także stosowali kąpiele, okłady, stawianie baniek, okadzanie oraz zamawianie choroby. Nieeee, nie wchodziło się do guślarza i nie mówiło: "dzień dobry, chciałbym zamówić kurzajki dla mojego kuzyna Mariana, gdyż okropnie fałszuje on na lutni"... Zamawianie choroby, inaczej zaklinanie/zażegnywanie, to tradycyjna praktyka na granicy między leczeniem i magią, polegająca na wypowiadaniu słów zaklęć odwołujących się do sił wyższych. Formuły zamów często też szeptano lub śpiewano. Powszechną praktyką było przenoszenie choroby z pacjenta na rośliny lub zwierzęta.

A jakimi składnikami leczono ludzi oprócz ziół? W użyciu były:

  • grzyby - huba w postaci odwaru była stosowana na raka (kto odważny - może pić), zaś buławinka czerwona zarówno ułatwiała porody jak i była środkiem poronnym,
  • środki pochodzenia ludzkiego lub zwierzęcego: miód, kit pszczeli, wosk pszczeli, ludzka krew i mocz, smalec z psa stosowany przy chorobie płuc lub przeziębieniu, skóra kota lub psa na bóle nóg i reumatyzm, masło z raka oraz barani łój i nóżki na suchoty,
  • woda, spirytus,
  • minerały: sól, bursztyn, srebro, siny kamień z dodaniem siarki (należało pocierać nim miejsca zaatakowane przez świerzb),

Zanim jednak pradawny medyk przystąpił do leczenia chorego, musiał ustalić, co było przyczyną choroby. A było w czym wybierać - choroby mogły być powodowane przez:

  • niektóre zjawiska atmosferyczne i kosmiczne (zaćmienie księżyca lub słońca), 
  • żywioły - najgorszy był wiatr!
  • robaki, gady i płazy,
  • choroby wywołane przez człowieka - najczęściej poprzez rzucenie uroku.

Szeptucha z Podlasia

Poniżej zebraliśmy sposoby na leczenie niektórych chorób. Nie próbujcie ich jednak bez wcześniejszej konsultacji z lekarzem lub farmaceutą! Źródła owych kuracji znajdziecie w bibliografii na dole tego wpisu :)

Choroba płuc - "dodaj łyżeczkę smalcu z psa do zupy czy herbaty", można też było smarować nim klatkę piersiową i nogi przy przeziębieniu lub zapaleniu płuc.

Gorączka - "aby pozbyć się gorączki, szczególnie zimnej z dreszczami należy trzy razy wokół  obejść rynek lub jezioro. A kiedy się żyjące pszczoły wrzuci do gotującej wody i tę wodę wypije chory gorączka mija."

Reumatyzm - "przeciwko reumatyzmowi wiosną przed wschodem słońca wywierć dziurę w dębie, włóż ściereczkę z obciętymi paznokciami od rąk i nóg i z włosami z każdego miejsca, zatkaj tę dziurę kołkiem, zalej tę ranę [w drzewie] żywicą i odejdź w milczeniu." 

Rany - "aby rana się szybko bez bólu i ropienia goiła, należy wziąć przedmiot którym się zraniło włożyć go do tłuszczu i pozostawić tam tak długo aż rana będzie wyleczona." 

Zadrapania - "szybko przygotuj mocz i niebieski kamień (lazuryt), rozpuść go w urynie i posmaruj zadrapania, pozostaw na dobę. Obmyj się potem wodą z mydłem." 

Gdy chcesz mieć dziecko - "kobieta zamężna nie mając dzieci, a pragnąc je mieć powinna się postarać, aby od babki będącej przy takiej położnicy co pierwszy raz odbywa połóg, dostać bryłkę krwi, która odchodzi z matki po narodzeniu dziecięcia. Krew tę powinno się zmieszać z wódką i niepłodnej kobiecie dać wypić." 

Alkoholizm - "aby wyzwolić pijaka od nałogu, wsadza się zieloną żabę do beczki i zabija się ją przez polanie wódką. kiedy ta żaba jest martwa, zlewa się wódkę i daje pijakowi do picia." 

Zgaga - "kto cierpi na zgagę musi wczesnym rankiem wypić na czczo wodę pozostawioną w żłobie przez konie."

Suchoty - "Cierpiącego na suchoty pożytecznie jest nacierać masłem rakowym, jak również okładać mu podeszwy i piersi bibułą napojoną łojem kozłowym". Gdyby to jednak nie zadziałało, to źródła podają też inną terapię: "Kto ma suchoty, powinien używać kąpieli przyrządzonej z trzech łyżeczek nóżek baranich rozgotowanych w wodzie. Jedna kąpiel taka służy na trzy razy. Należy przyjąć nie mniej dziewięć takich kąpieli po trzy razy."

Skręcenie w stawie - "przy zachodzie słońca kładzie się ramię od łokcia do palców płasko na progu drzwi. Chory ma pozostać wewnątrz domu. Zażegnujący bierze siekierę staje przed drzwiami i mówi:

uderzam, uderzam, uderzam!
drugi: co uderzasz?
pierwszy: zwichnięcie." 


Zamówienie na zastrzał na palcu:

"Zastrzał i księżyc
razem szły do wiejskiego stawku:
zastrzał minął,
księżyc został." 

Zamówienie na choroby kobiece:  

"Trzy kobiety siedzą w piasku
mają rumaka flaki w ręce:
pierwsza to rusza,
druga zamyka,
trzecia znów to układa
krzyk jelenia, kawałek chleba wołowego
i szklankę czerwonego wina.
Te trzy rzeczy mają być dla ciebie
na kolbę i macicę.
Macica dobra,
macica boska krew,
macico, wróć na swoje miejsce,
inaczej wpędzisz ciało i krew do grobu." 


Jeżeli podobają się Wam takie wpisy, to mamy w zanadrzu więcej pomysłów :) A może jakiś alkoholik już przetestował nalewkę z żaby? Pytamy dla kolegi...Śledźcie nasze media społecznościowe w poszukiwaniu kolejnych odsłon Kącika Zielarskiego!


Bibliografia:

  • "Kultura ludowa Słowian", Kazimierz Moszyński,
  • "Sekrety ziół. Wiedza ludowa, magia, obrzędy, leczenie", Elżbieta Szot-Radziszewska,
  • "Ludowa medycyna Pomorza", Maciej Kwaśkiewicz.

autor: Guślarz Nikrug

2023-08-13

Święto Mokoszy - Pogańska Góra (12 VIII 2023)

Jak nakazuje obyczaj, w sobotę uczciliśmy Boginię Mokosz - wilgotną i żyzną Matkę Ziemię, którą w naszej gromadzie uważamy też za Boginię Przeznaczenia i Losu oraz patronkę wszelakich rękodzieł tekstylnych. Święto ponownie odbyło się na Pogańskiej Górze w Gdańsku - o historii tego miejsca pisaliśmy już w relacji ze Święta Peruna [ klik! klik! klik! ]

Sporo starych twarzy, ale też wiele nowych :)

Ponownie jak przed poprzednim obrzędem, zebraliśmy cztery worki śmieci i chyba zawsze będziemy w szoku, jak można tak śmiecić! Jeszcze jedno takie sprzątanie i rzucimy oficjalną klątwę na wszystkich śmiecących - po kurzajkach ich poznacie ;)

Cztery worki zupełnie nowych śmieci...

Po wysprzątaniu miejsca obrzędu wysłuchaliśmy wykładu o Mokoszy oraz ogłoszeń techniczno-parafialnych. 

Słuchamy wykładu o Mokoszy :)


Pytacie nas często: co przynieść na biesiadę? Coś takiego, co da się zjeść bez użycia naczyń i sztućców i co nie pobrudzi za bardzo rąk :) Inne gromady bardzo dbają o wygląd stołu (u nas raczej "obrusiku" :P) ofiarno-biesiadnego, ganią swoich parafian za używanie plastikowych opakowań, bo jak to potem na zdjęciach wygląda... Ale my jesteśmy gromadą religijną, a nie odtwórczą i nie mamy przesadnego ciśnienia na punkcie wyglądu naczyń - mimo niegdysiejszych starań o wygląd stołu i tak zawsze wygrywał chaos ;)

Na razie jest chaos, ale zaraz to wszystko pochłoniemy!

Pizza :)

Każda gromada ma swoje zwyczaje. U nas takim zwyczajem jest oczyszczenie uczestników obrzędu. Stoimy w kolejce i czekamy, aż Żerca okadzi każdego dymem z wonnych ziół, podczas gdy kilka osób stoi obok i śpiewa bardzo trudną melodycznie pieśń "Sypcie pszenicy". Każdy też musi obmyć ręce i twarz, a potem obetrzeć się siankiem jak nowo narodzony człowiek. Osoby, które przybywają do nas po raz pierwszy są czasem onieśmielone oczyszczaniem i nie wiedzą co robić. Po prostu róbcie to, co wszyscy :)

Innym naszym zwyczajem są krążki. Stali członkowie gromady Jantar mają krążki, które zabierają ze sobą na święto i nadziewają na pałąk służący do budowy posążku. Im więcej krążków, tym wyższy posążek - a symbolizuje on ducha naszej gromady. Niektórzy z nas poprzyozdabiali swoje krążki, żeby potem nie zastanawiać się: "a który to mój?". A na przykład taki Michał ma własnoręcznie zrobiony krążek obklejony bursztynem, bo na poprzednim święcie zgubił swój oryginalny krążek :P A może to Bogowie go schowali, żeby wydobyć z Michała jego talenty - i tej wersji będziemy się trzymać ;)

Nasz posążek :)

Po obrzędzie wysłuchaliśmy wykładu o tym, jak nasi Przodkowie leczyli rożne choroby (gorączkę, bóle, rany, problemy kobiece...) metodami mistycznymi lub za pomocą wiedzy medycznej. Wykład poprowadził Michał - na co dzień farmaceuta - i nawet miał dla nas niespodziankę w postaci soku z brzozy! Dowiedzieliśmy się, że nasi przodkowie leczyli się u guślarzy, zielarzy, akuszerek, babek, olejkarzy, a zwierzęta u owczarzy. Wybór mieli nie gorszy niż my dzisiaj, a i terminy często szybsze niż na NFZ ;) Tematyka wykładu była na tyle obszerna, że aż prosi się o osobny wpis na blogu w następnym tygodniu! Tak więc oczekujcie informacji o wywarze z pszczół oraz nalewce z żaby - to akurat dla alkoholików :D

Wykład Michała i degustacja soku z brzozy.

A potem jeszcze długo siedzieliśmy i plotkowaliśmy komentowaliśmy wybory życiowe swoje i naszych bliskich :)

Nie ma święta bez zdejmowania dziecka z kamienia n razy ;)

Jacy przystojni i wystrojeni parafianie!

A takie cudeńka robi Ivar z Kuźni Huginn i Muninn - klik!

Wypatrujcie na facebóku wydarzenia na Święto Boga Morza - to już w sobotę 26. sierpnia, na plaży w Sobieszewie :) 


2023-08-09

Wiara rodzima a pochodzenie

Spotykamy się czasem z Waszymi wątpliwościami czy osoba o korzeniach spoza Polski, czy innych słowiańskich krajów, może wyznawać rodzimowierstwo słowiańskie. Dzisiaj przedstawimy nasze podejście do tematu. Czy więc dbamy w Jantarze o czystość naszej etniczności? Ależ oczywiście - większość naszych gromadzian codziennie bierze prysznic 😉 

Jako Polacy z reguły dumni ze swojego pochodzenia i ciążącej na nas odpowiedzialności za powierzoną nam przez Przodków tradycję. Żyjemy na ich dziejowej ziemi, a w naszych żyłach płynie ich krew. A krew ta potrafi płynąć do nas z najróżniejszych stron. Swego czasu popularnością cieszyły się rozmaite testy genetyczne, mające stwierdzić procentowe udziały Przodków z różnych stron świata. Różni ludzie chwalili się wówczas na mediach społecznościowych „a mnie wyszło 89% Słowianina, 8% Germanina i 3% Fina!”. Albo jakoś podobnie. 

Byłby to dla nas tylko jeden z wielu przewijających się przez noosferę trendów, gdybyśmy nie mieli – na żywo, na naszych świętach – rzeczywistych przykładów. Starym stażem, dobrym Jantarowiczem (a także członkiem Starszyzny!) jest pół-Indianin, a na uroczystości uczęszcza osoba o korzeniach syryjskich. 


Empirycznie możemy stwierdzić, że mieszane pochodzenie nie jest jakąkolwiek przeszkodą do wyznawania i praktykowania takiej religii jak rodzimowierstwo słowiańskie :)

Wobec powyższego, niektórzy mogą poczuć się ździebko skonfundowani na tle dbania o „czystość etniczności”. Robimy to zgodnie z przykładem zachodniosłowiańskim: wiadomo, że np. w Wolinie wolno się było osiedlać ludziom wszelkiej narodowości, byle tylko nie podważali miejscowej, rdzennie słowiańskiej religii i jej dominacji. Podobnie jest u nas – dopóki deklarujesz oddawanie czci naszym Bogom i przestrzeganie naszych obyczajów i bierzesz regularnie prysznic – bądź sobie nawet i z Wąchocka 😉