2024-01-22

Dzień dobry, ja z taką nietypową sprawą...

Dobrze jest poruszyć kwestię, dość powszechną, wśród współczesnych rodzimowierców. Chodzi o pojawiające się często pytanie: “Mam taki, a taki kłopot - do jakiego Boga mogę się z nim zwrócić?”. Pytanie jest tyle zrozumiałe i zasadne, co błędnie postawione. 

Nasza religia jest politeistyczna, a poszczególne Bogi mają sobie właściwe dziedziny, w których mają największą władzę. Zapaśnik proszący Matkę Mokosz o zwycięstwo w walce bokserskiej, albo podróżnik zwracający się do Dziadunia Welesa z prośbą o bezpieczną podróż samolotem z pewnością wzbudzą zdziwienie widzących taki akt ludzi, a być może i słuchających takich modlitw Bogów. Być może. 

Źródło: Beep Boop Art

Wydaje się, że chwilami dokonujemy antykalki z dominującego współcześnie monoteizmu, starając się rozdrobnić sacrum między Bóstwa “resortowe”, wyspecjalizowane w wąskiej dziedzinie. O ile tak przerysowane przykłady zdają się być oczywiste, to jest też wiele sytuacji mniej “ostrych”. Akademicka rekonstrukcja religii Słowian dość niby jasno sugeruje Welesa jako Adresata próśb o zdrowie czy bezpieczeństwa dobytku. Co jednak z człowiekiem, który odczuwa silne związki z Gromowładnym - składu Mu ofiary i ma poczucie wysłuchania swoich modlitw? Naturalne zda się jeśli w pierwszym odruchu zwróci się właśnie do Niego, zamiast do Dziadunia. Pamiętajmy, że - ze wszystkimi zastrzeżeniami niedoskonałości ludzkiego poznania i w porównaniu z Bogami nieporównanie bardziej ograniczonej psychiki - nasza religia zakłada jednak traktowanie Bogów jako osobowych i potężnych. 

O ile dbałość o prawidłowe kierowanie swoich modlitw jest zdrowym odruchem, tak kurczowe trzymanie się “z tym tylko do tego Bóstwa, z tym do tamtego”, to trochę jak zapominanie o tym aspekcie osobowym, a redukowanie Ich do dysponującej wyspecjalizowanymi pionami Nadprzyrodzonej Obsługi Klienta.


2024-01-15

Kosmiczne i elementarne przyczyny chorób

W dzisiejszym wpisie zajmiemy się poszerzeniem jednego z wątków, którego mogliście wysłuchać na wykładzie podczas zeszłorocznego Święta Mokoszy. Jak być może pamiętacie z wpisu "Tradycyjne metody leczenia naszych Przodków", przed rozpoczęciem procesu leczenia chorego guślarz, babka lub owczarz musieli ustalić podłoże choroby. A przyczynami chorób mogły być: 

  • niektóre zjawiska atmosferyczne i kosmiczne (zaćmienie księżyca lub słońca),
  • żywioły, zwane też elementami,
  • robaki, gady i płazy,
  • rzucenie uroku przez innego człowieka.

Dziś opowiemy sobie, jakie choroby o podłożu żywiołowym i kosmicznym trapiły naszych pradziadków i prababcie. Dlaczego to wiatr jest najgorszym elementem w opinii Przodków, gorszym nawet od ognia? Dlaczego zaćmienia powodowały masowe wyludnienia miast i wsi w dawnych stuleciach porównywalne z okresem Wielkiej Zarazy z 2020 roku? 


Najpierw przyjrzyjmy się chorobom od strony zjawisk kosmicznych. Przodkowie nasi uważali, że jedną z przyczyną boleści dzieci miało być padające na nie światło miesiączka. Bułgarscy bracia i siostry wierzyli w szkodliwość Plejad (inaczej nazywali je ,,kwoką”), które ukazując się po okresie 45 dni niewidzialności rzucały na ziemię wszelkiego rodzaju puch i robactwo, co skutkowało wywołaniem chorób śmiertelnych u koni, bydła i owiec. Aby zapobiec temu zjawisku, chłopi obserwowali nocne niebo i owej mrocznej nocy chowali zwierzęta pod dach. 

Natomiast Słowianie zachodni uważali, że najgorszym zjawiskiem dla ludzi, zwierząt i roślin jest zaćmienie słońca. Zagrożenie ze strony zaćmienia było tak wielkie, że zakrywano studnie, zaś wszystkie zwierzęta zaganiano do obór i stajni. Ludzie także jak najszybciej kryli się pod dachami, więc przez około 7,5 minut wszelkie życie na ulicach miast czy wsi zamierało i tylko odważni albo szaleńcy wychodzili i podziwiali zaćmienie. Nasi Przodkowie wierzyli, że zaćmienie słońca powoduje opad bliżej nieokreślonego osadu lub pyłu - ,,ćmy albo nawet trzęsionki”. Opadająca w czasie zaćmienia substancja miała zatruwać wszystko, z czym miała kontakt i powodowała wszelkie choroby. Przesąd ten do Słowian zachodnich miał przybyć z Europy zachodniej. Consilium medicum z Eichstattu w Bawarii ogłosiło 12 lipca 1654 r., że 2 dni przed i 2 po zaćmieniu należało brać leki na wszelakie choroby, a w dniu samego zaćmienia nie można było czerpać wody ani zbierać jarzyn z ogrodów – były skażone i szkodziły zdrowiu. Ufff, jak to dobrze, że zaćmienie jest tak rzadko!

Naszych Przodków trapiło też potencjalne zagrożenie z strony żywiołów. Według Słowian, żywioł wody miał wywoływać choroby, chociaż ze wszystkich elementów jest on akurat najmniej opisanym zagrożeniem. Woda u Słowian miała raczej znaczenie w magicznych praktykach jako jedna z metod oczyszczenia. Dla naszych Przodków woda była nie tyle źródłem chorób, co złych demonów. 

Słowianie ze wchodu uważali, że nawet nieumyślny upadek na ziemię obraża Matkę Ziemię – wszak jej uderzenie doprowadzało do powstania wszelkiego uszkodzenia ciała, skręceń, złamań kości, ran i w konsekwencji choroby. Należało więc wrócić w miejsce upadku, przeprosić Matkę Ziemię i przebłagać Ją darami. Także febrę przypisywano ziemi. Chorzy udawali się w miejsce, gdzie choroba ich nawiedziła i odmawiali modlitwy do Matki Ziemi - sypali dokoła siebie jęczmienne krupy mówiąc „Przebacz, strono-matko, ziemio wilgotna! Oto masz krupy na kasze.” 

Jak wiadomo element ognia karze każdego głupca, który nie przestrzega zasad bhp. Słowianie wierzyli także w chorobotwórczą moc ognia   – karał on ludzi za zbezczeszczenie go splunięciem lub oddaniem nań moczu (i słusznie że karał!).

Jednak to wiatr i każde zjawisko które on wywoływał, klasyfikował go jako najgroźniejszy element:

  • wiatr mógł nieść czary rzucone przez człowieka lub przez siły nadprzyrodzone. Niesione przez wiatr słowa mogły nabrać mocy i stać się materialne, np. „Żeby ciebie piorun trzasł!”.
  • wicher, czyli wir powietrzny, mógł sam w sobie wywoływać wszelkie choroby i przypadłości. Był on o tyle złowrogi, że działał podobnie jak zaćmienie, a występował częściej! Przykładowo wierzono, że owce przewiane przez zły wiatr dostawały kołowacizny, ludziom zaś groziły obłęd, zawroty głowy, niemota, różne opuchlizny i wyrzuty skórne…
  • element wiatru (tak jak i woda) miał silny związek z demonami, a jak wiadomo tam gdzie demony tam i nieszczęścia, bieda i choroby. 

Trzeba pamiętać, że to właśnie zjawiska elementarne i astronomiczne oraz uroki, zaklęcia i demony były dla naszych Dziadów jednymi z najgorszych rzeczy, jakimi los mógł ich pokarać. Tak więc, moi Drodzy, zastanówcie się ze dwa razy, zanim wyjdziecie na zewnątrz i śledźcie bacznie alerty RCB!

Bibliografia:

    • "Kultura ludowa Słowian", Kazimierz Moszyński,

      

autor: Guślarz Nikrug


       

2024-01-08

Kiedy, jak i do której Bozi?

Większość z nas od małego miała większą lub mniejszą styczność z religią rzymskokatolicką. Niezależnie od zapatrywań na jej rolę dziejową, przyzwyczaja ona ludzi do kilku wyobrażeń na temat Bogów i świętości, które są całkowicie nieprzystające do religijności bliższej typowi tradycyjnemu, którą chcemy praktykować i przekazywać w naszych opracowaniach, np:

  • Bóstwo jest wszechmogące, wszechwiedzące, Bóstwo jest transcendentne, całkowicie wykraczające ponad rzeczywistość empiryczną,
  • mitologia jest jasno określona i ściśle skodyfikowana, ma jedną wersję kanoniczną,
  • przynależność do tej konkretnej religii wyklucza kult “obcych” Bogów,
  • dobro i zło jako podstawowa opozycja,
  • celem religii jest osobiste zbawienie wiernego.

A przy okazji przypominamy przebój sprzed lat "Żywiołak", zespołu Żywiołak z płyty Nowa Ex-Tradycja :)

Omówimy sobie to po kolei, zaczynając od początku. Religie monoteistyczne przypisują swojemu bóstwu nieomylność i absolutną władzę nad światem. Nie wykluczając istnienia takiego pankosmicznego imperatora, trudno sobie wyobrazić dlaczego przedmiotem jego zainteresowania, a co więcej ukoronowaniem dzieła stworzenia, miałby być gatunek tak ograniczony jak nasz. Naszym Bogom z zasady takich cech nie przypisujemy. Każde z Nich ma swoje określone pole działania, w którym pełni rolę dominującą i wybitną. Nie zakładamy jednak, żeby Bóg Ognia musiał mieć cokolwiek wspólnego z wodą, albo żeby Bogini Ziemi miała mieć władztwo nad wszechświatem.

Nasi Bogowie nie są też transcendentnymi, zewnętrznymi, “nadzorcami” rzeczywistości. Nie da się Ich oczywiście sprowadzić do personifikacji czy nawet niecielesnej duszy jednego konkretnego zjawiska przyrodniczego, ale są jednak jednymi z mieszkańców doświadczalnego (w ten czy inny sposób) świata.

Wystarczy nieco bliżej przyjrzeć się dobrze udokumentowanym wierzeniom, związanym z cywilizacjami piśmiennymi (od wedyjskich Indii, przez Japonię mikado i Egipt faraonów, aż po Grecję filozofów), żeby zauważyć jedno: nawet oficjalna mitologia bywała heterogeniczna. Od przypisywania konkretnych czynów konkretnym Bogom czy herosom, przez rodowód poszczególnych postaci, aż po różne wersje mitu o powstaniu świata, pojawiały się odmienne opowieści.

Punkt o wyłączności religijnej wymaga szczególnej uwagi. Prawdą bowiem jest, że nasza Gromada, Jantar, jest Gromadą ściśle słowiańską. Nie oddajemy czci tureckiemu Tengri czy japońskiej Amaterasu, ani nawet nordyckiemu Thorowi. Przejawy nieuzasadnionego eklektyzmu i dowolnego łączenia panteonów są u nas postrzegane jako niepoważna zabawa. Z drugiej jednak strony: jeżeli ktoś ma konkretne korzenie, objawiło się komuś żądające kultu konkretne Bóstwo czy nawet odwiedzimy (niech będzie egzotycznie) święte miejsce Indian Pueblo - nie ma powodu w takim kontekście czci odmówić. Jeżeli moi Przodkowie byli z jakimś Bogiem lub duchem związani - nie ma powodu tej więzi przerywać. Jeżeli odwiedzam miejsce, gdzie Gospodarzem są Bogowie inni od moich - to idę się z Gospodarzami przywitać i Im pokłonić. Proste.

Wśród początkujących wyznawców pojawia się czasem pytanie “kto jest w tej religii dobry, a kto zły?”. Pytanie jest o tyle zrozumiałe, co nieadekwatne. W religiach tradycyjnych są postacie (niemal) jednoznacznie “dobre” (jak Słonejko, Gromowładny Dawca Deszczu czy rozmaici bohaterowie - obrońcy), jak i “złe” (choćby Żmij lub inny potwór chaosu). Jednak to nie uosabianie dobra i zła stanowi istotę tych postaci. Są związane z konkretnymi elementami kosmosu, które - bardziej lub mnie człowiekowi sprzyjające - są jednak do zachowania równowagi niezbędne. W naszym micie kosmogonicznym każde stwórcze działanie Braci wymaga Ich współpracy. Żmij z wiosennego mitu nie jest na koniec zabijany, lecz jest mu wyznaczane konkretne miejsce, w wodzie (o tym jednak będziemy jeszcze mówić). Nawet w późnych, XIX-wiecznych chłopskich podaniach, gdzie zamiast Żmija (albo Welesa lub innej rodzimej postaci) występuje “Diabeł”, nie ponosi on śmierci, lecz zostaje uwięziony na dnie świata.

Ostatni punkt, niekoniecznie oczywisty, to cel wyznawanej religii. Zazwyczaj mamy dość jasne wyobrażenia o przyczynie naszych działań, nie inaczej powinno być w przypadku tak ważnym jak religia. Do naszych czasów stało się jednak w tej materii bardzo dużo złego. Chrześcijaństwo nie tylko zagarnęło dla siebie rolę (w swym roszczeniu: jedynego) systemu duchowego Europy i sporej części świata, ale też roli tej dziejowo nie podołało. Świadczy o tym choćby postępująca sekularyzacja tej bardziej “cywilizowanej” części świata. Religia, już nie ważne która, jest tu niejednokrotnie redukowana do jednej ze swoich składowych; najchętniej do (społecznie użytecznej) moralności i (niesprawdzalnej pozytywistycznie) eschatologii, lub nawet do sentymentalnego przyzwyczajenia. Natomiast wiara rodzima jest religią życia, powinna być przeżywana - i wątek ten będzie się przewijać w dalszym tekście. Oczywiście, oferuje zarówno wskazania etyczne, jak i wizję pośmiertnych losów jednostki, ale jej głównym celem jest podtrzymywanie ładu świata. Oddający Bogom cześć człowiek, dopełniający tradycyjnych rytów nakręca kosmiczny zegar i oliwi jego mechanizm, przyczyniając się do dalszego trwania i harmonii rzeczywistości.


2024-01-03

Obrzęd Wyłowienia, Gdańsk, 3.I.2024

Zgodnie z naszym kalendarzem obrzędowym [ klik!!! ] spotkaliśmy się dzisiaj rano na plaży na gdańskim Przymorzu w celu odprawienia Obrzędu Wyłowienia, nawiązującego do mitu o wyłowieniu pierwszej ziemi:

"Na samym początku Perun pływał w łodzi, a Weles spędzał czas w głębinach. Pewnego dnia przysiadł się jednak do Peruna i zaproponował mu stworzenie świata. Perun zgodził się na ten pomysł i polecił Welesowi, by ten zanurkował i przyniósł z dna tego ogromnego morza trochę piasku: „Ale powiedz, że bierzesz ją w moim i swoim imieniu”. Welesowi nie bardzo podobał się taki układ i początkowo ogłaszał: "Biorę ciebie Ziemio moja w imię moje", pomijając brata. Piasek jednak wypłukiwał się z jego dłoni. Dopiero gdy wymówił poprawne zaklęcie "Biorę ciebie Ziemio nasza w imię nasze", udało mu się dostarczyć piasek na powierzchnię. 

Po pewnym czasie Perun położył się na nowej ziemi i zasnął. Weles zapragnął pozbyć się brata, aby samemu panować nad nowym światem. Zaczął się spychać Peruna na południe, lecz ziemia zaczęła się powiększać niczym wałkowane ciasto. Weles spróbował więc zepchnąć Peruna na północ, a potem na wschód i zachód – za każdym razem z tym samym skutkiem. Na dodatek Weles ukrył przedtem kilka ziaren piasku w ustach i ziarnka te zaczęły się teraz rozrastać. Wypluł więc ukryte ziarna i w ten sposób powstały jaskinie, góry i bagna."


Tak więc co roku, 12 dni po Szczodrych Godach, nasz dzielny żerca wchodzi do morza w celu złożenia ofiar i pobrania morskiego piachu. I co roku uparcie ignoruje nasze napomnienia, że Weles wydobył trochę piachu ustami ;)


Po perypetiach Szczodrych Godów już żadne warunki atmosferyczne nie są nam straszne!

Co robimy potem z tym piachem? Ano jedziemy na pielgrzymkę do miejsc dla nas ważnych, położonych w Lasach Oliwskich. Odwiedzamy Diabelski Kamień, nasz ulubiony Dąb oraz Głaz w Wykopie. Miejsca te opisywaliśmy już w [ tym wpisie ] i gorąco zachęcamy Was do ich odwiedzenia :) W każdym z naszych świętych miejsc zaśpiewaliśmy pieśń:


Przy Diabelskim Kamieniu

Przy naszym ulubionym Dębie

Przy naszym ulubionym Dębie

Przy Głazie w Wykopie

Uczestnicy Obrzędu mogą zabrać ze sobą nieco piachu do domu do położenia na ołtarzyku. Zaś ci, którzy kupują ziemię lub zaczynają budować dom albo zadomawiają się w nowej pracy, mogą rozsypać trochę piachu na swoich włościach. Historia religii, antropologia i własne serduszko dość jasno wskazują, że niezależnie od wzniosłych teorii, dla każdego człowieka środkiem świata jest jego przytulny domek :)

Koniecznie dołączcie do nas za rok!

2023-12-25

Kalendarz obrzędowy na 2024 rok

Wpiszcie nas do swoich kalendarzyków i rezerwujcie urlopy :)


Jest też wersja ze stateczkami ze Święta Boga Morza:


2023-12-22

Szczodre Gody, 22.XII.2023, Wyspa Sobieszewska

Tu miała być relacja pełna zdjęć z ogniem w tle, ale pogoda nas pokonała... 


Jeżeli kiedykolwiek zastanawialiście się (ale baliście się zapytać) jak wyglądają Szczodre Gody na plaży podczas orkanu, to wyobraźcie sobie nieślubne dziecko tunelu aerodynamicznego oraz piaskarki do usuwania starej farby i tynku z elewacji, z rodzicami chrzestnymi w postaci armatek wodnych ZOMO. 


Mimo strasznych warunków pogodowych w obrzędzie wzięło udział kilkanaście osób. Złożyliśmy ofiary Duchom miejsca, rozpaliliśmy ogień i uczciliśmy Bogów i Przodków ofiarami. Pośpiewaliśmy kolędy i wznieśliśmy toasty za sprawy dla nas ważne. 



Przeprowadziliśmy też wróżbę, czy wprowadzić święto Strzyboga i została ona rozpatrzona pomyślnie! Sam Strzybóg okazał zresztą dość mocno swoją obecność podczas obrzędu. Jego święto będziemy obchodzić w ostatni weekend listopada - w przyszłym roku wypadnie to w sobotę 30. listopada.

Po obrzędzie biesiada przeniosła się szybko do mieszkania naszych gromadzian, gdzie już oficjalnie przyjęliśmy do naszej gromady Paulinę :) 




Paulina awansowała z parafianki na gromadziankę :)


Siedzieliśmy potem do wieczora i zastanawialiśmy się, co ten chaos nam przyniesie. Cóż, animistyczny fundamentalizm to nie rurki z kremem...


2023-12-18

Ekologia - nie dla plastiku

W społeczności wiejskiej, złożonej w większości z niemal samowystarczalnych gospodarstw, normą jest raczej przygotowywanie darów obrzędowych w swoim domu: od ugotowania mięsa, przez upieczenie chleba, aż po uwarzenie piwa czy sycenie miodu. W społeczności miejskiej nieco trudniej - przynajmniej część - z takich przygotowań zrealizować, stąd dużą część darów ofiarnych i potraw biesiadnych stanowią rzeczy kupione w sklepie. Nie jest to nic złego: znak czasów i rzeczywistość świata opartego w dużej mierze na handlu monetarnym.

Problem pojawia się często w związku z opakowaniami. Szkodliwy wpływ tworzyw sztucznych jest sprawą szeroko omawianą nie od wczoraj. Nie pomagają naszej planecie ani ich ograniczona biodegradowalność, skończone możliwości wykorzystania w roli surowców wtórnych (po pewnej liczbie “recycling’ów” stają się bezużyteczne), ani (wszech)obecność mikroplastiku zatruwającego środowisko.

Upatrywanie jednej z podstaw wiary rodzimej w czci Przyrody nakazywałoby, w imię zachowania podstawowej konsekwencji, brania jej dobra pod uwagę podczas przygotowywania się do świąt. Jeżeli tylko mamy taką możliwość zrezygnujmy więc z produktów sprzedawanych w opakowaniach z tworzyw sztucznych. Nie chodzi oczywiście o manewr regularnie praktykowany przez - bardzo sympatyczną, lecz nie do końca rozumiejącą ideę - panią z piekarni: “Ojej, Pan zawsze chce papierową torbę, a dałam do foliówki - to ja przepakuję!”. Foliówka rzeczywiście nawet nie wygląda ładnie i psuje estetykę stołu obrzędowego (domowego czy rodzinnego też), ale istotą zagadnienia jest nie-napędzanie jej krążenia po świecie.


Ktoś może zapytać, czy takie “pieszczenie się” z ochroną środowiska nie jest jeno współczesną nadbudówką, którą rodzimowiercom miło jest dopisywać do swojej religii? Przecież słowiańska wieś, co podnoszą nieraz etnografowie, prowadziła na porządku dziennym gospodarkę wręcz rabunkową i obchodziła się z dziką Przyrodą w sposób, który niejednego “ekologa” doprowadziłby do ciężkiej frustracji?  I tak i nie. Podnoszone przez badaczy zarzuty są prawdziwe i nawet wieki narzuconego wraz z chrześcijaństwem “czynienia sobie Ziemi poddaną” nie usprawiedliwiają wobec dewastacji środowiska. Jednak prawda jest taka, że przedstawiciel typowej kultury wiejskiej miał - w porównaniu z dzisiejszym przemysłem - bardzo ograniczone możliwości niszczenia środowiska. Nie miał pił spalinowych, harvesterów czy kopalni odkrywkowych, o wielkotonażowych fabrykach przemysłu chemicznego nie wspominając. Na przestrzeni kilku pokoleń (a taki był właśnie z grubsza horyzont czasowy społeczności niepiśmiennych) poważniejsze skutki ekologiczne mogły pozostawać niezauważone.

Jednak dbałość o Przyrodę ma solidną podstawę w duchowości tradycyjnej. Jej celem jest bowiem przede wszystkim zachowanie ładu kosmicznego - “by Słonejko wschodziło, żeby trawa rosła”. Przede wszystkim w tym celu przeprowadza się doroczne ryty. Czyż dbałości o środowisko nie przyświeca w istocie dokładnie taka sama motywacja, tyle że wyartykułowana z innej pozycji?


2023-12-15

Szczodrogodowa obrzędowość Gromady Jantar

Krótkie zimowe dnie i długie noce to dobry czas, by docenić jak fajnie jest kiedy Słońce świeci trochę dłużej. Przesilenie, po którym jasności zaczyna w dobie przybywać, to jeden z najważniejszych punktów koła rocznego. Można zaryzykować nawet stwierdzenie, że dla nas najważniejszy, bo utożsamiany z początkiem nowego świata, z nowym rokiem.


Początek nowego nieuchronnie łączy się z końcem starego. Z tej przyczyny palimy obrzędowe ozdoby i drobne przedmioty związane z odchodzącym rokiem, a wśród nich wycinanki i (zeszłoroczne) podłaźniki. Bierzemy też na serio ludowe zalecenie spłacania długów przed końcem roku, dlatego podczas święta składamy Bogom ofiarę wyrównawczą. Nie zawsze jesteśmy świadomi doznanej od Nich pomocy, nie zawsze należycie ją docenimy. Ofiarą z miodu pragniemy choć symbolicznie zaznaczyć, że jesteśmy tego świadomi, i że jak umiemy – odpłacamy.

Wielu najbardziej jednak cieszy się z tego, że Słońcu zaczyna przybywać sił i będzie dłużej świecić na niebie. Śpiewamy dla Niego pieśni i palimy słomiane Słonejko, dla pokrzepienia Jego mocy. Słonecznego Boga zwiemy „Swarożycem”, czyli Synem Swarogowym. Jest to to samo imię, pod jakim czcimy Jego Brata – Boga Ognia.


Szczodre Gody w obrzędowości odpowiadają kosmogonii, kiedy kosmos dopiero co powstał. W czasach owego mitycznego początku ład świata nie był jeszcze ustalony, stąd dużo łatwiejsze było porozumienie między sferami obecnie rozdzielonymi: światami żywych, duchów Przodków, zwierząt... W naszej obrzędowości (jednym z wielu) wyrazem takiej łączności jest Drzewo Świata, reprezentowane przez podłaźniki. To Drzewo stanowi spajający naszą rzeczywistość pomost, przygotowany dla odwiedzających świat Bogów.

Przy naszym stole świątecznym znajdzie się też puste nakrycie dla wędrowca. Trzeba je dobrze przygotować, bo to nie byle jaki gość, ale cień Przodka! Zimowa obrzędowość adresowana jest w znacznej mierze właśnie do nich. Obowiązujące w dniu święta zakazy szycia i tkania tłumaczone są tym, by nie przywabiać lubujących się w takiej działalności demonów, mogących zakłócić obcowanie ze sprzyjającymi duchami zmarłych. Prócz tego potrawy, którymi nasi Przodkowie raczyli się w te święta, opierają się typowo na maku, grzybach czy orzechach, co jest wyraźną aluzją do kultu zmarłych.

Zaczyna się nowy rok i nowy świat, co daje najdogodniejszą możliwość zdobycia wiedzy o nadchodzącym losie. Ludowa tradycja podaje liczne przykłady wróżb z tego okresu, my zaś idziemy o krok dalej. W czasie Szczodrych Godów dokonujemy najważniejszej dla nas wróżby, sankcjonującej zmiany w rytach i kulcie. Nasze obrzędy przyczyniają się do tworzenia i podtrzymywania ładu świata, więc zasięgamy boskiej rady co do ich kształtu i treści.


2023-12-08

Kilka słów o jęgbirze

Dziś w Kąciku Zielarskim omówimy imbir, a dokładnie imbir lekarski (łac. Zingiber officinale). W języku staropolskim był on znany jako imbier, jęgbir lub ingbier - nazwy te zostały przerobione z języka niemieckiego. Prosty lud zwykł nazywać imbirem czerwonym korzeń gałganowy (galanga – przyprawa o imbirowo-pieprzowym smaku, stosowana w kuchni tajskiej i indonezyjskiej, złożona z kilku gatunków roślin z rodziny imbirowatych) . Imbir należy do roślin przyprawowych, jego łodygi osiągają od 80-100 cm, liście są duże i lancetowate, lecz to kłącze jest najważniejszym elementem imbiru. Najpewniej pochodzi on z Melanezji, choć obecnie nie występuje już w stanie dzikim. Pierwsze wzmianki o imbirze pochodzą od uczniów Konfucjusza, który miał jeść imbir do każdego posiłku, a z zapisków mnicha Faxian wiemy, że Chińczycy hodowali imbir w doniczkach na statkach, aby marynarze mogli go spożywać i uniknąć szkorbutu. Arabscy kupcy i podróżnicy sprowadzili imbir do starożytnej Europy na przełomie I-II wieku n.e, gdzie był składnikiem leków – lecz tylko bogata elita starożytnego Rzymu i Grecji mogła kupić imbir. Do większej populacji Europy imbir trawił w okresie średniowiecza. W Polsce był on cenna przyprawą oraz składnikiem leków. 

Źródło: Wikipedia

Kłącze imbiru wykorzystujemy głównie w sztuce kulinarnej jak i medycynie. Zawiera ono w sobie makro- i mikroelementy takie jak: sód, fosfor, wapń, cynk, mangan, żelazo i miedź. Świeży imbir jest źródłem witamin B1,B2 i kwasu foliowego, ponadto zawiera witaminy A, C, E i K. Imbir zawiera około 2,5-3,0% olejku eterycznych – to właśnie one odpowiadają za ostry smak i zapach (głównie zingiberol i gingerol). Wykazuje on działanie przeciwzapalne, przeciwbakteryjne, przeciwwirusowe i wykrztuśne.

Imbir jest znany głównie z jego działania przeciwwymiotnego, jest stosowany jako środek pomocniczy w chorobie lokomocyjnej, w aptekach są dostępne preparaty już od 3 roku życia. Dzięki tym właściwościom przynosi ulgę kobietom w ciąży w czasie poronnym mdłości i wymiotów. W tym celu stosuje się głównie sproszkowane preparaty z kłącza imbiru lub wyciąg z kłącza imbiru. Należy jednak stosować go w umiarze, gdyż może podrażnić żołądek i wywołać zgagę. 

Dzięki właściwościom rozgrzewającym i przeciwwirusowym (to potencjalne właściwości olejków eterycznych mogą wykazywać takie działanie) imbir jest wykorzystywany jako środek pomocniczy w leczeniu objawów przeziębienia i stanowi on składnik różnych ziołowych syropów i naparów, które stosujemy w czasie przeziębienia - np. herbaty z imbirem łagodzą kaszel i ułatwiają wydzielanie śluzu. Ostatnie badania potwierdzają, że spożywanie imbiru zmniejsza stężenie cholesterolu w krwi. 

Inne właściwości imbiru:

  • korzystnie wpływa na proces trawienia,
  • jest stosowany w terapii leczenia migreny,
  • wspomaga leczenie bólu mięśni i stawów,
  • może przeciwdziałać zakrzepicy żył. 

W lecznictwie tradycyjnym imbir stosowano głównie w chorobach żołądkowych. Przeciw biegunce prosty lud łączył imbir z cukrem lub z wódką. Szlachta polska na Wołyniu jadła grzanki posypane imbirem w celu... zwalczania czkawki :) Z zapisów zielników polskich z XVIII wieku wiemy, że imbir był stosowany jako przyprawa do potraw w kuchni staropolskiej. W jednym z rękopisów z XVII wieku zaleca się, aby przed wpuszczeniem karpia do stawu nacierać jego brzuch chlebem z solą i imbirem!


Imbiru nie należy stosować, gdy leczmy się lekami przeciwzakrzepowymi ani na choroby wrzodowe. Natomiast zażywanie imbiru w czasie ciąży powinno być skonsultowane z lekarzem. 

Mamy dla Was przepis na syrop z imbiru:

  • kłącze imbiru (20 g),
  • 3-5 łyżek miodu - najlepiej miód lipowy ze względu na działania: przeciwbakteryjne, wykrztuśne, przeciwgorączkowe, przeciwzapalnie, napotne
  • 1-2 cytryny 
  • słoik z zakrętką

Zaczynamy od umycia i sparzenia cytryn. Imbir obieramy z skórki i trzemy na tarce o drobnych oczkach. Cytryny wycieramy i kroimy na plastry, potem na ćwiartki i usuwany z nich pestki. Do wyparzonego suchego słoika dodajemy część pokrojonych cytryn, łyżeczkę startego imbiru i 1-2 łyżeczki miodu i tak powtarzamy te czynność, aż wypełnimy słoik. Mieszamy zawartość, zamykamy i odstawiamy na 24 godziny, a potem możemy już pić po 1 łyżeczce dzienne, zaś w czasie choroby do 3 łyżeczek. 


Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparat z imbiru, powinniście wcześniejszej konsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :)

autor: Guślarz Nikrug

Bibliografia:

2023-12-06

Kult Przodków we współczesnej wierze rodzimej

Dzisiejszym wpisem zakończymy już miesiąc Przodków, który w czasie swojego trwania przerodził się w co najmniej półtora miesiąca. Mieliśmy wczoraj ogromną przyjemność gościć na Wydziale Nauk Społecznych UG z wykładem dotyczących jednej z kluczowych spraw w wierze rodzimej: czci oddawanej Przodkom. Od razu odpowiemy na pytanie osób, które chciały uczestniczyć, a nie mogły - oczywiście, że mamy nagranie :)


Jako, że Jantar jest specyficzną grupą z silny zacięciem animistycznym, trzeba było zacząć od kontekstu. Prelegent przedstawił naszą Gromadę, opowiedział kilka słów o jej historii i działalności na polach wszelakich oraz o "Drodze do Bogów" - charakterystycznym dla naszej grupy i u nas wyrosłym systemie myśli religijnej. Potem przeszliśmy do tematu właściwego, do oddawania czci Przodkom.

Na początku została omówiona modlitwa do nich. Tekst modlitwy możecie znaleźć również na naszej stronie:

Święci Przodkowie, Święci Dziadowie,

Ja jestem Wasz potomek / córa Wasza,

Ja jestem krew z krwi, kość z kości Waszej,

Ja jestem Wasze nasienie, na Waszej glebie wyrosłe,

Wy zaś jak Ptaszkowie, co za rzeczką drzewem siedzą,

Sokoliki jasne, gołębiczki słodkie,

Jak zielone dęby, kaliny czerwone,

Was wspominam, cześć oddaję,

Dobremście darzyli, złotą rzęsą mię prószyli,

Gdzie jesteście, niech grzeje skra czerwona,

Dobremście darzyli, złote słówka mi mówili,

Gdzie jesteście, niech Was poi woda rześka,

Dobremście darzyli, serce mi włożyli,

Gdzie jesteście, niech Was żywi miód złocisty!

Modlitwa ta jest ułożona współcześnie, złożona jest natomiast z elementów tradycyjnych, zakorzenionych w rodzimej tradycji. Krew i kości są najbardziej archaicznymi symbolami życia, motywem zaczerpniętym jeszcze z czasów plemion łowiecko-zbierackich. Natomiast motyw nasienia i gleby nawiązuje już do czasów rolnictwa. Drugą sprawą jest nazywanie Przodków ptakami, które są za wodą. Bardzo stara tradycja - dużo szersza nawet niż słowiańska - przedstawia ludzką duszę w postaci ptaka. Położenie za wodą jest natomiast typowym w naszej mitologii miejscem krainy zmarłych. W ostatniej części tej modlitwy wyrażamy wdzięczność za doznane od Przodków dobro: ich wysiłek włożony w wychowanie kolejnych pokoleń, mądre rady, za samo życie. Odpowiadają temu stosowne życzenia skierowane w ich stronę, zważmy jednak jak są skonstruowane: "Gdzie jesteście...". Bierze się to z przekonania, że zmarli mają konkretną, sobie właściwą siedzibę. Opuszczają ją w określonych porach roku, by odwiedzić świat żywych, jednak ostatnie czego chcemy to "wyciągać" ich swoją modlitwą w porze przypadkowej.

fot. dr Krzysztof Ulanowski

Kolejną część stanowiło przedstawienie miejsca oddawanej Przodkom czci w świętach koła rocznego: od takiej regularnej uskutecznianej u nas na każdym święcie, po te specyficzne dla konkretnych punktów koła rocznego. W naszym kole rocznym mamy obecnie 13 obrzędów i na każdy z nich zapraszamy Przodków. Współcześnie stajemy jednak przed sprawą, o której sami Przodkowie - sprzed powiedzmy dziesięciu wieków - nie za bardzo musieli jeszcze myśleć. W drzewie genealogicznym każdego z nas będą ludzie różnych wyznań. Prawdopodobnie większość z nich z ciepłem w sercu przyjmie, że praprawnuczka o nich myśli. Należy jednak pamiętać, że jeżeli byli (a w większości przypadków tak zapewne będzie) innego wyznania, to kwestią indywidualną będzie, czy ucieszy ich pogański w swej formie i treści obrzęd. Dlatego podejmujemy środki ostrożności - podczas obrzędu zapraszamy tych Przodków, którym miła jest taka gościna: "Święci Dziadowie! Przybywajcie, prostą jasną drogą - bez żadnego złego towarzystwa, a jedynie w samym dobrym! Ci z Was, którzy sobie takiej gościny nie życzą - to w swoich stronach w pokoju ostańcie! Przyjmijcie ofiarę, Święci Dziadowie!".

Podczas Szczodrych Godów, gdy świat odradza się na nowo, a granice między naszym światem a zaświatami stają się cieńsze, zostawiamy przy naszych stołach wolne miejsce dla wędrowca. Z kolei podczas Jarych Godów dusze naszych Przodków powracają z zaświatów w postaci ptaków. Podczas obrzędu składamy w ofierze jajka, zaś reliktem tych ofiar z jajek jest zwyczaj noszenia jaj na groby zmarłych w Niedzielę Wielkanocną przez prawosławnych. Jajka toczone są po grobach, aby zmarli mogli się nasycić ich energią. Apogeum czczenia Przodków przypada oczywiście na Dziady. Przestrzegamy wtedy szeregu tabu: nie hałasujemy, nie rzucamy ostrymi przedmiotami, siadamy powoli i ostrożnie, aby nie przygnieść czyjejś duszy. W tym czasie przestrzegamy również postu, aby symbolicznie wejść w obrzędową rolę zmarłych - tylko żywi mogą jeść to, co chcą. Na czas obrzędu przywdziewamy też maski. 

fot. dr Krzysztof Ulanowski

W końcowej części wykładu przybliżyliśmy postacie dwóch Bóstw związanych u nas bliżej ze zmarłymi: ich Opiekuna, Dziadunia Welesa oraz Dziewanny - uznawanej przez nas za Przewodniczkę dusz błądzących. Poruszyliśmy też temat pogrzebu w obrządku rodzimowierczym, któremu poświęciliśmy niedawno cały wpis.

Wykład zamknęła garść uwag związanych z "turystyką sakralną", a konkretnie z odwiedzaniem dawnych cmentarzysk i kurhanów, o czym mieliście już okazję poczytać w tym wpisie

Dajcie znać, czy podobają Wam się takie wykłady i czy chcielibyście częściej w nich uczestniczyć :)

2023-12-02

Turystyka sakralno-historyczna, albo odwiedzanie dawnych cmentarzysk

Większość rodzimków lubi turystykę terenową i mając taką możliwość chętnie wybierze trasę z jakimś ciekawym obiektem po drodze: pomnikiem Przyrody, stogiem siana, urokliwym widoczkiem czy też starożytnym kurhanem. Dzisiaj skupimy się na tych ostatnich.

Na cmentarzyskach, przypisywanych dawnym Słowianom (lub przynajmniej znajdowanych na terenie dzisiejszej Polski) zdarzają się różne obrządki pogrzebowe: zarówno szkieletowe, jak i ciałopalne. Formą dość dobrze zachowującą się w krajobrazie jest kurhan: kopiec usypywany nad nieboszczykiem. Według przynajmniej części naukowców taki kurhan mógł pełnić rolę Świętej Góry, wyznaczającej (tubylczy) środek świata. Zatem kurhan na mapie znaleziony, kanapki zapakowane, licznik kroków w zegarku odpalony i w drogę!

No.... nie do końca. Wstrzymaj konie. Niezależnie od naszych dobrych chęci i zajarania („Odwiedzę święte miejsce, gdzie Przodkowie robili obrzędy!”) trzeba sobie uświadomić kilka rzeczy. Raz, że Słowianie tłukli się między sobą na porządku dziennym. Nie ma większego powodu domniemać, że polska narodowość będzie dla mieszkańca takiego kurhanu większą przesłanką do ujrzenia w nas „swojaka”. Zwłaszcza, że – to druga ważna rzecz – wiele tego typu miejsc zostało wcześniej nawiedzonych przez turystów czy archeologów. Ci pierwsi są bardzo zróżnicowani i wśród tych porządnych, którzy nie hałasują i nie śmiecą, znajdą się i tacy, którzy zdają się robić wszystko żeby zdenerwować miejscowe duchy. Grupa druga natomiast z racji specyfiki swojego zawodu nie bardzo ma się jak zmarłym kojarzyć inaczej, niż rewizja i eksmisja w jednym. Zaznaczmy w tym miejscu, że działalność archeologów przynosi ważny plon naukowy i nie ma powodów sądzić, że nie podchodzą do swej działalności z szacunkiem, ale efekt jest zazwyczaj bardzo podobny: nieboszczyk, dotąd mieszkaniec dobrze wyposażonego i przytulnego grobowca ląduje (w najlepszym razie) w gablotce w muzeum.

Czy to znaczy, że z wędrówek po cmentarzyskach mamy całkowicie zrezygnować i trzymać się od nich z daleka? Niekoniecznie, jednak należy się do takiej wycieczki przygotować. Przede wszystkim apotropaion, czyli z grecka – amulet chroniący przed złem. Z przekazów etnograficznych wiemy na przykład, że odwiedzająca groby (swoich bliskich zmarłych!) Bośniaczka zatykała głóg w zawój: roślinę ciernistą o czerwonych owocach. Zarówno ciernie (ostre, kłujące), jak i czerwony kolor są dobrze znanymi ludowej magii środkami ochronnymi. Jest to tylko prosty przykład, bo podobną rolę mogą pełnić inne ostre przedmioty, czy noszone np. w woreczku zioła. Najbardziej uniwersalnym roślinnym „orężem” tradycyjnych czarów zabezpieczających jest czosnek.

Cmentarzysko Uniradze. Fot. Tomasz Słomczyński/Magazyn Kaszuby

Ponadto: pamiętajmy, że odwiedzając tego typu miejsce idziemy w gości. A dobrze wychowany gość nie przychodzi z pustymi rękami. Zda się kapka miodu lub coś z jadła i napitku będzie dobrym gościńcem w takiej wizycie. I to nie tylko dla ducha zmarłego, ale też dla duchów okolicznej Przyrody, zwłaszcza jeśli odwiedzamy kurhan czy cmentarzysko porosłe lasem. Ta ostatnia uwaga ma zresztą zastosowanie niezależnie od obecności miejsca grzebalnego czy nie – jest las są i leśne duchy. Łąki, bagna i góry zresztą również mają swoich „mniej oczywistych” obywateli.

Na koniec wypada stwierdzić wprost, że niezależnie od podjętych środków ostrożności, nie ma gwarancji że „coś” się jednak do nas nie przyczepi. Dlatego po takich odwiedzinach (a tak naprawdę w ogóle raz na jakiś czas) dobrze jest poddać się zabiegom oczyszczającym. Na ten temat możemy polecić podcast dostępny na naszym kanale youtubowym: Wprowadzenie do religii Gromady Jantar - czystość obrzędowa:




2023-11-28

Jak zrobić Ziarnuszkę?

Ziarnuszka to taka słowiańska lalka obrzędowa dbająca o domowników i będąca w zastosowaniu głównie na wschodzie Polski, a już częściej za naszą wschodnią granicą. Coraz częściej spotykamy się jednak z opisami takiej lalki na polskich blogach i portalach rękodzielniczych. Jej ciało to woreczek z naturalnego materiału wypełniony odpowiednim ziarnem. Do tego lalka owijana jest innymi naturalnymi materiałami, będącymi jej sukienką, fartuszkiem, chustą. Ziarnuszkę należy usadowić na honorowym miejscu, blisko paleniska, a najlepiej naprzeciwko drzwi wejściowych, tak aby mogła pilnować domu. Żeby lalka spełniała potrzeby domowników, należy ją przekupić guzikiem albo koralikiem no i oczywiście trzeba ją traktować z szacunkiem. Ziarnuszka powinna mieć obfite kształty, jak przystało na dobrą gospodynię domową i opiekunkę ogniska domowego.

Źródło: Pinterest

To, w jakiej intencji będzie nam pomagać Ziarnuszka, zależy od jej wypełnienia:

  • gryka – ochrania i zwiększa posiadane bogactwa - większość Ziarnuszek zza wschodniej granicy jest wypełniona właśnie gryką,
  • groch – zmienia obecny stan na lepszy,
  • jęczmień – zapewnia sytość i niezawodność,
  • proso – jest dobre na płodność,
  • ryż – symbolizuje delikatność,
  • owies – zapewnia siłę rodzinie.

W środku Ziarnuszki można też umieścić monety i zioła, aby zwiększyć moc jej działania. Tradycyjnie Ziarnuszka była wypełniana ziarnem zebranym podczas żniw danego roku. W kolejnym roku pierwsza garść ziaren sianych wiosną pochodziła właśnie z Ziarnuszki, przy czym pozostałości Ziarnuszki według różnych źródeł albo zakopywano, albo palono, albo napełniano kilka miesięcy później świeżo zebranym ziarnem. 

Bardzo ważne jest, aby Ziarnuszka nie miała rysów twarzy! Gdyby je miała, to zyskałaby osobowość i wtedy zaczęłaby się zajmować swoimi sprawami, a nie sprawami domowników. Jeżeli już zaczniemy robić Ziarnuszkę, to nie można przerwać pracy nad nią i najlepiej jest wyrobić się w jeden dzień. Wszystkie użyte tkaniny mają być naturalne, ale nie muszą być nowe. Podobno Ziarnuszka sama podpowiada, w co chce być ubrana i jak ma wyglądać. Podczas pracy nad Ziarnuszką trzeba mieć dobre myśli i na szczęście można używać nożyczek i igły (przy innych motankach nie można - praca domowa: wygooglajcie przy których!). Pamiętajcie: każda Ziarnuszka jest motanką, ale nie każda motanka jest Ziarnuszką. 

Do tej pory zrobiliśmy trzy Ziarnuszki: 

A w dzisiejszym wpisie zrobimy niebieską Ziarnuszkę wypełnioną grochem. Mam nadzieję, że będzie wzmagać wenę twórczą - właśnie po to ma koszyczek z kłębkami i szpilkami udającymi druty. Jej zrobienie zajęło łącznie pięć godzin, z czego dwie i pół godziny pochłonęło samo wyszycie fartuszka.


Ciężko było zrobić zdjęcie wszystkich użytych materiałów, bo część było docinane w trakcie i nie było z góry wiadomo, jakie będą ich wymiary. Również część ozdób okazała się zbędna.


Potrzebne nam będą:

  • prostokąt płótna o wymiarach 30x20 cm – na ciałko Ziarnuszki,
  • prostokąt na sukienkę,
  • włóczka/kordonek/sznurek na warkocz,
  • nici w różnych kolorach do przymocowania elementów odzieży i włosów,
  • tasiemki/lamówki/wstążki – na chusty pod chustę główną,
  • dwa prostokąty w kolorze sukienki – wymiary 10x10 cm – na rękawy, 
  • dwa kawałki cienkiej lamówki o długości 5 cm – na rączki,
  • kilka prostokątów na fartuszki: płócienny, szydełkowa koronka, wyszywana kanwa, itd.
  • trójkąt rozwartokątny na chustę,
  • ozdoby: koraliki, guziki, zawieszki, pasek, miniaturowa torebeczka/koszyk, itd.
  • igła, nożyczki,
  • żelazko,
  • ziarno (użyłam 500 g grochu), wyparzone i wysuszone monety.

Wszystkie użyte materiały powinny być naturalne! Czyli odpadają jakieś polary i gumowate plastikowe materiały, a także plastikowe koraliki. 

Najpierw trzeba wyciąć z płótna prostokąt o wymiarach 20x30 cm. Następnie zszyjemy dwa przeciwległe boki prostokąta i zawiązać jeden koniec. Smukłość Ziarnuszki będzie zależała od tego, które boki zeszyjecie. Jeżeli zeszyjecie w ten sposób:

to Ziarnuszka będzie wysoka i będziecie mogli na niej wyeksponować więcej ozdób, ale może się przewracać bez podparcia. A jeżeli wybierzecie ten sposób:


to będzie przysadzista, a więc bardziej zgodna ze sztuką robienia Ziarnuszek; nie będzie się przewracała, ale za to zmieści mniej ozdób. Dzisiaj zrobimy smukłą Ziarnuszkę :)

Po zszyciu boku (przyznajemy się - odbyło się to na maszynie, a nie ręcznie) i zawiązaniu jednego końca:


wywijamy woreczek na lewą stronę i wypełniamy go ziarnami, można też wrzucić na szczęście monety uprzednio wyparzone we wrzątku i dokładnie osuszone 

Dobrze jest wsypywać groch łyżeczką albo przez szeroki lejek. Przesypanie ziarna bezpośrednio z opakowania fabrycznego do woreczka zawsze zakończy się katastrofą ;) W przypadku smukłej Ziarnuszki można ją na czas wsypywania ziarna wstawić do szerokiego kubka, żeby się nie przewracała.  Po dokładnym wypełnieniu woreczka zaszywamy drugi koniec. Po tym etapie nasz woreczek miał 20 cm wzrostu i 21 cm obwodu.

Czas na zrobienie sukienki. Potem na jej wierzch dojdą jeszcze fartuszki i jeżeli przesadzimy z fartuszkami, to tej sukienki może nie być widać! Sukienkę zamocujemy mniej więcej ciut wyżej niż w połowie wysokości Ziarnuszki. Odmierzcie takie „większe pół” wzrostu Ziarnuszki (dodajcie do tego jeszcze 1 cm na zakładkę), zmierzcie też ją w pasie (dodajcie ze 2 cm na falbanki) i wytnijcie prostokąt o odpowiednich wymiarach. U nas prostokąt ten ma wymiary 13 x 24 cm. Zaprasujcie jednocentymetrową zakładkę, przeszyjcie ręcznie nicią na zgięciu używając ściegu "- - - - -":


i zaciśnijcie mocno dookoła Ziarnuszki. Kolor nici jest tu obojętny – potem dojdą jeszcze fartuszki, pasek i chusta, więc tej nici nie będzie widać. Możecie zeszyć sukienkę z tyłu, jeżeli za mocno się rozłazi. Dobrze byłoby, żeby woreczek nie wystawał zbytnio spod sukienki! 


Teraz zrobimy włosy i warkocz. Weźcie włóczkę, albo kordonek, albo jakiś ładny sznurek jutowy i przytnijcie 6*3 = 18 pasm po 70 cm. Liczba pasm jest w zasadzie dowolna, ale powinna być podzielna przez 3, bo będziemy wiązać warkocz. Będzie on opadał z boku, przymocowaliśmy więc pasma w nierówny sposób: z jednej strony powiewało 1/3 długości pasma, a z drugiej strony 2/3 pasma. Jeżeli chcecie dwa symetryczne warkocze po bokach, to oczywiście zamocujcie pasma w równych proporcjach. Ziarnuszkowe włosy należy przyszyć bardzo nisko na czole, żeby potem było je widać spod chusty.


Po przyszyciu włosów dłuższe kawałki pasm owijamy dookoła głowy tak, aby się spotkały z krótszymi pasmami. Możemy już zapleść warkocz, a nadmiar włosia obciąć. Warkocz i włosy są opcjonalne, większość Ziarnuszek oglądanych w internecie ich nie ma (a szkoda!).


Teraz przygotujemy ze dwie lub trzy kolorowe tasiemki, wstążki, szerokie lamówki, itd…, które będą udawać chusty wystające spod głównej chusty. Zmierzcie Ziarnuszkę od jednej "łopatki" do drugiej, prowadząc miarę nad włosami i przytnijcie wstążki na właśnie taką długość. Wstążki trzeba będzie teraz zamocować nicią w tym samym miejscu, w którym mocowaliście sukienkę:


Niektórzy mocują te wstążki szpilką do ciała Ziarnuszki, ale może lepiej jej nakłuwać, poproście więc Małżonka/ę, żeby te wstążki przytrzymał(a) na czas owijania Ziarnuszki nicią. Ogólnie ciężko jest omotać Ziarnuszkę ubiorem i ozdobami bez pomocnika przytrzymującego to i owo!


Zrobimy rękawy – wycinamy dwa prostokąty o wymiarach 10x10 cm z tego samego materiału, z którego zrobiliśmy sukienkę. Do tego potrzebujemy jeszcze dwa kawałki cienkiej lamówki w kremowym kolorze – będą to ręce Ziarnuszki. Lamówkę składamy na pół i umieszczamy zgięciem do środka prostokąta. Zwijamy ciasno rękawy z rączkami i owijamy nicią, a następnie wywracamy na drugą stronę. Na końcu przymocowujemy ręce do ciała owijając ciasno nicią:


Czas na fartuszki :) Co najmniej dwa, ale im więcej, tym lepiej! Fartuszki mają mieć takie wymiary, żeby od dołu i z boków wystawało trochę sukienki. Kolejny zakładany fartuszek ma być trochę mniejszy od poprzedniego. Fartuszki zaprasowujemy podobnie jak wcześniej sukienkę i mocujemy w pasie nicią. Przy okazji większych świąt możemy doszywać do fartuszka kolejne ozdoby: guziki, koraliki, itd.


A teraz przekupimy Ziarnuszkę akcesoriami. Przygotowaliśmy:

  • kilka sznurków koralików – drewnianych i z muszelek, 
  • koszyk na włóczkę z małymi kłębuszkami i szpilkami zamiast drutów,
  • kabłączki skroniowe (muszelki) - ostatecznie ich nie zamocowaliśmy, bo Ziarnuszka miała już dość ozdób,
  • koraliki do zamocowania na końcach paska,
  • zawieszki – grzebyk (do czesania wełny!) i sowę (dla dodania mądrości),
  • bransoletkę na rękę (kiedyś był to pierścionek na palec u stopy),
  • pasek zrobiony szydełkiem z kordonka.


Tak przekupiona Ziarnuszka z pewnością będzie spełniać potrzeby domowników ;) (nie mylimy potrzeb z zachciankami! to przeważnie nie jest to samo!)


Na koniec należy Ziarnuszce zamocować chustę. Zmierzcie Ziarnuszkę w ten sposób:


i wytnijcie trójkąt równoramienny rozwartokątny o podstawie równej długości pomiaru - u nas było to 52 cm, ale ledwo wystarczyło to na styk. Wysokość trójkąta możecie ustalić na 20 cm - im więcej cm, tym bardziej chusta będzie zakrywać sukienkę z tyłu. Chustę owijamy tak, aby wystawały spod niej włosy i wstążki udające pomniejsze chusty, wiążemy ją z tyłu na supełek. Chusta powinna się układać na kształt rogów krowy, bo to kojarzy się z urodzajem, ale ta chusta nie chciała się dostosować do zaleceń!


I to by było na tyle... Mamy nadzieję, że zainspirujemy Was do wykonania swoich Ziarnuszek :)

Wpis ten był oryginalnie opublikowany na [ tym blogu ], którego autorka należy do naszej Gromady, więc nie jest to kradzież własności intelektualnej :)