2024-11-29

Po co nam tylu Bogów - Swarog, a zdobycie miłości ludzi

Od początku istnienia grupy oddajemy cześć Swarogowi, jako Kowalowi, który wykuł Słońce - i jest Ojcem Dwóch Braci, Peruna i Welesa, oraz jest przywódcą boskiego rodu. Nie zawracamy Mu głowy przyziemnościami, ani nawet nie poświęcamy Mu osobnych uroczystości - zamiast tego zapraszamy Go do uczestnictwa w głównych świętach słonecznych. Ojca Bogów zaczepiamy nieco bardziej w czasie obrzędu przesilenia zimowego, Szczodrych Godów. Wtedy odbywają się auspicja - wróżby decydujące o kształtowaniu się i rozwoju uprawianej w Jantarze kultu. Pytania kierujemy wtedy właśnie do Kowala, sądząc, że Ojciec Bogów - wie najlepiej co będzie dobre.

Za zdjęcie pięknie dziękujemy Przemysławowi Ivarowi Chacińskiemu :)

Temat, który wylosowaliśmy dotyczy zdobywania “miłości ludzi” - rozumianej przede wszystkim jako szacunek i poważanie. Jak taka sprawa, mocno społeczna, ma się do Boga, którego zarysowaliśmy jako raczej biernego, bo zbyt zajętego sprawami boskimi? Wbrew pozorom całkiem dobrze pasuje. Jedno co, to właśnie z racji tej bierności skupimy się dzisiaj nie na propozycji modlitwy do Swaroga, którą swoją drogą umiarkowanie zalecamy, ale na czerpaniu natchnienia z dawanego przezeń przykładu.

Jaki jest więc ten Bóg? Zapoczątkował istnienie, rozbijając od wewnątrz Jajo kosmiczne, od Niego pochodzi dwóch Bogów najbardziej kształtujących świat. Podarował światu światło niebieskie, Słonejko, a ludziom - narzędzia kowalskie i ład społeczny. Jednocześnie odsunął się potem od spraw tego świata, zajmując się raczej sprawami stricte boskimi.

Nie zachęcamy do zawracania głowy Ojcu Bogów swoimi ambicjami społecznymi. Zamiast tego lepiej spróbować Go naśladować. Dać z siebie coś dobre i twórczego społeczności, o którą zabiegamy. Wzmacniać panujący w niej ład (chodzi oczywiście o ‘ład’, który stwarza warunki do rozwoju, nie o toksyczną stagnację) i jej stabilność. Samemu natomiast skupiać się na rzeczach, które uznamy dla tej społeczności za rzeczywiście ważne.

Czy brzmi to jak utopijna wizja kogoś, kto zamiast poklasku i wdzięczności zyska jedynie dużo pracy i niewiele w zamian? Być może. Z jednej jednak strony - nikt nie mówi tu, by “dobro czynić milcząc”. Cieszmy się i chwalmy (chwalmy - nie “przechwalajmy”) swoimi osiągnięciami. Ze strony drugiej - pamiętajmy, że Swarog działał i działa przede wszystkim pośród Bogów. Warto o tym pamiętać, wybierając grupę, o którą zabiegamy.

2024-11-25

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie - relatywizacja, lenistwo i “to tylko zwyczaj”

Dzisiaj atakujemy temat nowoczesnego nihilizmu, który wszystkie tradycyjne wartości, w tym stanowiące o istocie człowieczeństwa, chce przedstawiać jako relatywne i arbitralne konstrukty społeczne, które można dowolnie przyjmować i odrzucać czy zawieszać zgodnie z okolicznościami i upodobaniami. Pomioty Żmija, smoki, kradną wodę, doprowadzając do zatrzymania życia - ten zaś gad, zrodzony w “nowych czasach” wyjaławia ludzki świat w ogóle.

Pierwszym objawem zawitania owego złośliwego ducha w nasze progi jest zjawisko “nie chce mi się” albo “przecież to tylko zwyczaje”. Rzecz jasna, każdemu z nas zdarza się gorszy dzień, choroba czy autentyczny wypadek losowy, uniemożliwiający uczestnictwo w święcie, codzienną modlitwę o stałej porze czy - co nawet gorsze - zasiąście jak człowiek do obiadu z rodziną, w domu, przy jednym stole. Czartowi oddajemy jednak pole, kiedy “sami” decydujemy, że zjedzenie obiadu bardziej niż twarz żony, uprzyjemni kolejny odcinek serialu ze streamingu. “To już nie mam prawa obejrzeć ulubionego filmu?!” Masz, oczywiście - wszystko jest dla ludzi. Ale czy w zamian za wspólny obiad, usiadłaś później z mężem przy wspólnej herbacie, albo poszliście razem na spacer?

Kiedy zły duch rozsiądzie się już wygodnie w czyimś życiu, zaczyna szeptać (a czasem głośno gadać): “A po co?” - podważając w ten sposób sens pielęgnowania więzi między ludźmi, czy dbania o swoje otoczenie. Po co masz wyrzucać opakowanie po batoniku do śmietnika, skoro sąsiadka nie sprząta po swoim psie? Dlaczego masz być dumny ze swojego miasta, skoro nowe skrzyżowanie utrudnia życie połowie mieszkańców, a prezydentem jest ktoś, na kogo nie głosowałaś? Po co masz praktykować jakieś prastare kulty, skoro te po drodze upadły i jest XXI wiek i nasze postępowe społeczeństwo skutecznie pozbyło się religijnego zabobonu? Czart nie poprzestaje na podpowiadaniu kontestacji, ale czując się pewniej popycha owładniętych przez siebie ludzi do aktywnego podważania wszystkiego co nie-nowoczesne, a swoim ogonem zagarnia coraz większy krąg.

Źródło: Freepik

Niewątpliwie wprowadzenie opartej na animizmie religii Jantaru do współczesnego życia wymaga wysiłku. Wbrew obiegowym, a błędnym, opiniom wiara nie jest rzeczą dla wewnętrznie słabych ludzi, ale właśnie dla silnych, zdolnych przyjąć odmienne wzorce niż większość nowoczesnego otoczenia. Za każdym razem, kiedy poświęcasz swój czas by pójść na święto, otwarcie przyznajesz się do swoich Bogów, zamiast ślepić w smartfona popatrzysz na otoczenie, porozmawiasz z kimś i w ogóle: kiedy wybierasz drugiego człowieka zamiast łyku z kieliszka biesa - dajesz mu odpór i nie pozwalasz zdobyć kolejnego przyczółka.

Cośmy się tak uczepili tego złego ducha? Przecież rodzimowierstwo to nie chrześcijaństwo, żeby mówić o “złym duchu” czy o jakimś “czarcie”? No nie - a jednak zło istnieje i przejawia się w rozmaity sposób. Dostrzegamy je, więc reagujemy. Po swojemu, zgodnie z animistyczną wiarą w duchy - w tym przypadku złośliwe, będące zapewne jakimś dalekim potomkiem Żmija, który ongi ukradł wody. Animizm w pełni uprawnia do mówienia o prowadzeniu duchowej walki i do podejmowania jej.


2024-11-20

Po co nam tylu Bogów - dzisiaj nie o Bogach, lecz o duchach i wprowadzaniu się na nowe miejsce

“Animizm” pozostawałby tylko pustym hasłem, gdyby nie szła za nim rzeczywista wiara w duchy - wiara nie tylko pojęciowa, ale i praktyczna, polegająca na wchodzeniu w tymi duchami w różne układy. Jedną rzeczą jest deklaratywne mówienie o istnieniu “duszy domu”, a czym innym próba układania się z tą duszą.

W przypadku Jantaru animizm należy do żelaznego kanonu i jako taki pojawia się przy wielu różnych okazjach. W naszej obrzędowości ma wyraz przy każdym święcie - za każdym razem przed rozpoczęciem ‘właściwych’ uroczystości udajemy się do istot gospodarzących w miejscu wybranym do obchodów święta. Idziemy z pieśnią i podarkiem, by zaskarbić sobie ich przychylność. Jakby nie było - wchodzimy z naszym Ogniem do ich domu.

Ten piękny obraz namalowała dla Was nasza utalentowana Dominika :)

I dzisiaj temat wylosował się bardzo adekwatny: urządzanie się w nowym miejscu. Dla wielu z nas ma to częściej wymiar wchodzenia do nowo nabytego/wynajętego mieszkania niż karczowania lasu pod budowę nowej chaty, ale zasada pozostaje ważna: chcemy wprowadzić się do miejsca, w którym ktoś już jest - duchy. Oczywiście, nie oznacza to, że wszystkie domy są “nawiedzone”, a jedynie że uczestniczą w sakralnej ciągłości całego świata.

Tak jednak jak Bogowie przejawiają pewne dość stałe archetypy i np. w modlitwy do Swarożyca, wypowiadane dla zapewnienia poczucia jedności rodzinie, czy dla przepędzenia skądś złośliwych bytów będą mieć sporo cech wspólnych - tak ożywiające różne miejsca istoty będą różne. Wkroczenie gdzieś, gdzie przebywała rodzina patologiczna, z królującą na stole najtańszą wódką i codzienną przemocą, może wymagać wręcz egzorcyzmów i rozwiązań niemal siłowych, albo wręcz przeciwnie: próby uśmierzenia i ułagodzenia tych istot. Tymczasem wprowadzając się tam, gdzie mieszkali ludzie twórczy i energiczni, dający z siebie dużo dla świata - może wystarczyć przedstawienie się zastanym duchom i zwrócona do nich prośba o traktowanie odtąd jak swojego.

Rzecz jasna, większość z nas nie przeprowadza się zbyt często. Większości z nas zdarza się jednak choć raz na jakiś czas podróżować, czy to na wakacje, w gości czy w delegacje. Nawet w takim przypadku warto zainstalowanie się w nowym miejscu rozpocząć od zwrócenia się do obecnych w nim duchów. Do takich “wizyt krótkoterminowych” można, a wręcz trzeba, zaliczyć takie okazje jak nocowanie w lesie czy w ogóle na łonie Przyrody.

Z racji różnorodności miejsc, a więc i zamieszkujących je bytów trudno podać jednoznaczną propozycję modlitwy, czy sposobu złożenia im obiaty, może oprócz ogólnych wskazówek związanych z solą. Tradycja dość jasno łączy ją z duchami sfery “oswojonej”, zamieszkałej przez człowieka, uważając jednocześnie za niemiłą istotom wodnym, leśnym czy w ogóle “nieoswojonym”. I jak złożyć dar dla duchów? W lesie jest to dość proste, bo zostawione pod drzewem jabłko zjedzą duchy wcielone w zwierzęta. Większość z nas nie ma jednak w domu myszy i innych żyjątek, w którym mogłyby przejawić się domowe duszki. Można jednak zostawić symboliczną obiatę w wybranym kącie, na małym talerzyku, skąd potem zabierzemy ją do spalenia w Świętym Ogniu.

2024-11-18

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie – o co chodzi z tą Pomorską Ziemią Świętą i czy Jantar to grupa kaszubska?

Jako wyżej stało, Jantar siedząc na Pomorzu jest do swojej Ziemi przywiązany i swą Ziemię chwali. Nie da się jednak zaprzeczyć, że Ziemia Pomorska ma – na tle Polski bardzo wyraźny – rys etniczny, związany z Kaszubami. Dzisiaj wyjaśnimy trochę jak ma się to do „pomorskości” Jantaru.

Otóż odpowiedź może niektórych rozczarować: całkowicie nijak. Większość naszych to mieszczuchy, których Przodkowie wyprowadzili się z mniejszych miejscowości kilka pokoleń temu, przez co zatracili związek z tradycjami swojej Małej Ojczyzny, albo wprost są ludnością napływową. Nie ma się co czarować.

Fot. Emilka Skubis

Z drugiej strony, nikt z nas nie aspiruje do podrabiania kultury kaszubskiej, czy bycia farbowanym Kaszubem. Indianie jednego z plemion Ameryki Północnej wypowiedzieli formalną wojnę „plastikowym ludziom mocy” i w ogóle nie-Indianom małpującym ich tradycyjne obrzędy. Kontekst jest tam nieco inny, bo Indianie byli od pokoleń po bezlitośnie kolonialnemu eksploatowani przez białych, a elementy ich duchowości zawłaszczane nie (tylko) dla praktykowania archaicznej duchowości, ale raczej dla komercji i zarobku. Zasada zda się jednak pozostawać zbliżona. Trudno wyobrazić sobie, by Kaszuba z dziada pradziada patrzył na bosego Antka ubierającego od święta kubraczek z kaszubskim haftem i kaleczącego kaszubski język inaczej niż z politowaniem.

A jednak korzystamy ze źródeł etnograficznych spisywanych wśród pomorskich Kaszubów i utożsamiamy się z zamieszkaną przez nas Ziemią. Stwarza to pomost między tym, co robi Jantar, a tradycjami miejscowymi, zastanymi. Możliwe, że na wiarę Jantaru nawróci się kiedyś istotna liczebnie grupa Kaszubów, albo że część wierzących samodzielnie ulegnie urokowi miejscowej kultury i zacznie nią żyć również poza aspektem stricte religijnym. Co więc w tej chwili decyduje o „pomorskości” Jantaru?

Zamieszkana Ziemia Święta – Pomorze. Nawet jeśli o tym nie myślimy, to spacerując po lasach, miastach i wsiach Pomorza – obcujemy z pomorskimi duchami. Nawet jeśli w wielu miejscach próbują je zakrzyczeć duchy obce, zawleczone na grzbiecie gada globalizacji. Oddajemy cześć Morskiemu Bogu, przy którym ta Ziemia wzrastała: kształtuje się panujący na niej klimat i warunki gospodarcze.


Czy nie jest to trochę życzeniowe myślenie na zasadzie „skoro siedzimy na Pomorzu to cokolwiek byśmy wymyślili będzie pomorskie?”. Nie, ponieważ niczego nie wymyślamy od zera. Bierzemy to albo jak na dobrych rodzimowierców przystało z tradycji, co wyjaśniliśmy kilka akapitów wyżej, albo jako dobrzy animiści – z kontaktu z Bogami i duchami. Czy jest to taki kształt „pomorskości” jaki można było zastać na tych ziemiach pięćset, dwieście, czy choćby pięćdziesiąt lat temu? Zapewne nie, ale nas to nie zraża. Rozwijamy się, utrzymujemy więź z Bogami i wierzymy w Ich przewodnictwo 😊


2024-11-14

Po co nam tylu Bogów - Żywia, a pomoc w chorobie

Dzisiaj przychodzimy z wpisem o Bogini nieco mniej znanej, o Żywii. My sami czcimy Ją od niedawna; w tegoroczne Szczodre Gody będzie dopiero druga rocznica od czasu przyjęcia Jej kultu drogą obrzędowego auspicjum. W tej chwili nie obchodzimy ku Jej czci osobnej uroczystości, prosząc Ją o uczestnictwo w głównych świętach słonecznych. Źródła historyczne nie przekazują zbyt wiele na Jej temat; mamy wzmiankę Długosza, że wśród Bóstw polskich “Był też bóg życia, zwany Żywie”, co zestawia się z “Siwą - Boginią Połabian” Helmolda; zapis “Siwa” odczytuje się jako *Żywa. 

Wobec tak szczątkowych wiadomości z przeszłości, nasz kult oparty jest przede wszystkim na poszukiwaniach duchowych: Żywia to Bogini, która cieszy się życiem. Przejawia się we wszelkich odczuciach szczęścia, kiedy nasz byt daje nam zadowolenie i poczucie, że “jest dobrze”. Bogini przejawia się tam, gdzie godzą się zwaśnieni bracia i cichnie burza, ale też w matkach, cieszących się ze swoich dzieci. Tu zda się delikatnie wchodzić w dziedzinę Mokoszy, jednak - kreślenie przez nas ostrych granic między dziedzinami Bóstw byłoby doprawdy śmiechu warte, więc damy temu pokój. Chociaż - może Pani Żywia doceniłaby kolejną sposobność do chichotu.

Jaki temat nam się wylosował? Choroby. Zda się, że ciesząca się życiem Bogini jest więcej niż odpowiednią Adresatką problemów zdrowotnych. Niedomagania zdadzą się być w ścisłej czołówce rzeczy, które nasz dobrostan pogarszają. Można więc do sprawy podejść na (co najmniej!) dwa sposoby: albo prosić Boginię o pomoc w zdrowia odzyskaniu, by móc dalej życiem się cieszyć… albo w znalezieniu radości z życia mimo choroby!

Żywio Rześka, czci wesołej Pełna,
Co się śmiejesz, jak Słoneczko Jasne,
Pomóż Piękna, pocieszyć zdróweńko,
By wróciło,
Mnie do pląsu Twego zaprosiło!


Albo właśnie w taki sposób:

Pociesz Pani, zmęczonego człeka,
Sporom cierpiał, ale śmiać się pragnę,
Okruch złoty, co się świeci jasno,
Zabrać nie daj, czartu zaraźnemu,
By mi jaśniał, nadzieją ogrzewał!


2024-11-11

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie – globalna wioska i Ziemia Święta

Internet jest wylęgarnią śmieszków i memów, więc od razu wyjaśnijmy – jakby było co wyjaśniać – że „Ziemia Święta” to oczywiście Pomorze. Jedyna prawdziwa kraina, gdzie mieszkają Bogowie i prawdziwi ludzie. No - przynajmniej większość 😉

Skoro w tej serii wpisów skupiamy się trochę bardziej na społecznym, niż teologicznym aspekcie religii (‘duchy są wszędzie’ && ‘religia zajmuje się duchami’ => ‘religia zajmuje się wszystkim’), nie sposób pominąć kwestię globalizacji i naszej Małej Ojczyzny. Oczywiście, Bogowie i duchy są obecni w całym świecie i od dawna głosimy, że dobry rodzimowierca jeśli trafi np. do Japonii (niech będzie daleko i egzotycznie) to pierwsze co, powinien pójść do chramu shinto i pokłonić się Kami. Jednak, niezależnie od internetu dzięki któremu jesteśmy w stanie pracować w czasie rzeczywistym zdalnie z ludźmi z innych kontynentów – na co dzień działamy tu i teraz. Zanurzeni jesteśmy w ciągłym strumieniu duchów. Naginając się do smoka globalizacji, mniej lub bardziej ochoczo wpuszczamy weń prądy z innych rzek, jednak główne źródło bije na naszej ziemi.

Święto Mokoszy 2021, Jeleńska Huta


A nasza ziemia jest naprawdę fajna. Mówią, że podróże kształcą i rzeczywiście: warto wyjechać. Mam to szczęście, że pojeździłem trochę po świecie i miałem okazję zobaczyć duże zachodnioeuropejskie stolice, skandynawskie fiordy (są przepiękne!), jak i indyjskie zatłoczone uliczki (dla większości „cywilizowanych mieszczuchów” – mocno przebodźcowane). Te ostatnie zresztą rozszerzają skalę do stopnia, w którym podróż po Europie to taka dłuższa przejażdżka między Gdynią, a Gdańskiem, tylko że zmienia się dominujący język na ulicach. Ale właśnie: podróże kształcą. I uczą, że u nas jest naprawdę miło, czysto i spokojnie. Na ulicach nie ma śmieci; ta puszka po energetyku szpeci, ale w skali ustanowionej np. przez Indie – nie liczy się. Wieczorem nie zastanawiam się czy na ulicy jest bezpiecznie i czy mogę puścić żonę do sklepu, tylko mówię jej co ma kupić dla mnie skoro już idzie. Do tego duża pusta przestrzeń nad Morzem sprzyja okresowym wiatrom, dzięki czemu cieszymy się przez większość czasu, nawet w miastach, względnie czystym powietrzem. No i mamy – wbrew pozorom – sporo zieleni. Żeby pójść do lasu, mieszkaniec takiego Trójmiasta nie musi – jak nasza koleżanka z Włoch (którą serdecznie pozdrawiamy!) jechać 50 km, albo wręcz do Szwajcarii. Idzie po prostu do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego lub innego z lasów okolicznych. Tu warto wspomnieć o organizowanych przez nas pąciach, służących właśnie zapoznaniu z zaletami przyrodniczymi naszego regionu [ klik!!! ].

Pąć do miejsc mocy, 2023

Warto włączyć taką optykę w swoje życie i pokochać swoją małą ojczyznę. Poszukać duchów przejawiających się w naszym otoczeniu i postarać z nimi dogadać, poukładać. Poznać szczególne miejsca, zwłaszcza w lasach czy nad Morzem, może o nie zadbać. I wiadomo: włodarze miejscy mają różne pomysły, lepsze lub gorsze i nie ze wszystkim trzeba się zgadzać (czemu można [i trzeba!] dać wyraz choćby na wyborach samorządowych). Ale w skali świata jest naprawdę fajnie. I za to warto przed Bogami i ludźmi wyrazić wdzięczność :) 🇵🇱


2024-11-08

Po co nam tylu Bogów - Swarożyc, a koszmary, nawiedzenia i złe duchy

Dzisiaj przychodzimy do Was z wpisem na temat Boga, który choć nie ma u nas własnego święta, to w kulcie pojawia się najczęściej: Boga Ognia, Swarożyca. Święty Ogień gore w sercu właściwie wszystkich naszych obrzędów, pełniąc wieloraką rolę: otwiera drogą, po której przychodzą do nas Bogowie i Przodkowie, przekazuje Im nasze żertwy, a do tego odstrasza i niszczy wszelkie szkodliwe moce, które mogłyby nam zaszkodzić. 


To ostatnie ściśle wiąże się z tematem, który wylosował nam się do omówienia przy tym Bogu, a który widać w tytule wpisu. Słowiańska tradycja bardzo dobrze przechowała obraz Ogieńka jako Obrońcy przed wszelkiego rodzaju złem. Pokonując chłód i mrok wywalcza przestrzeń dla ciepła i światła, podobnie jak Jego Brat Słonejko czyni z Nieba. Jasne więc przyczyny uwielbienia i czci, którymi Ogień otaczali nie tylko nasi Przodkowie, ale i wszystkich innych narodów.

A więc o szukaniu ochrony Swarożyca przed nawiedzającymi duchami i koszmarnymi snami. Dla animistycznej panpneumii nie ma w istocie większej różnicy między tymi dwoma przypadkami; może tylko w uporczywości i czasie przejawiania się szkodliwych sił. W czasie snu jesteśmy bardziej otwarci na wszelki kontakt z Tamtą Stroną, ale będąc zanurzeni w świecie szczelnie wypełnionym duchami - doświadczamy ich działania zawsze. Jak szukać pomocy Swarożyca?


Najlepiej zacząć od rozpalenia Ognia i złożenia w nim żertwy. Zarówno propozycję słów modlitwy do Syna Swarogowego, jak i rytu ofiary domowej można od dawna znaleźć na naszej stronie [ klik!!! ]:

Święty Swarożycu!
Wstań ze swego łoża,
Wznieś czerwony płomień!
Rozlej złotą światłość,
Zapal jasne światło!
Ty z ciemności świat dobywasz,
Nocy mrok i strach przepędzasz,
Nocą mały dzionek budzisz
I widzialnym wszystko czynisz,
Jakbyś stwarzał to na nowo,
O Słonejko Ziemskie!
Ogniu Czysty, Ogniu Święty, Ogniu Jasny!
Ogrzej nas swym ciepłem,
Uciesz nas swym światłem,
Obdarz nas swym dobrem!

Modlitwa ta zawiera już fragment “Ty z ciemności świat dobywasz / Nocy mrok i strach przepędzasz”, wprost odwołujący się do zajmującej nas tu sprawy. Dobrze ją uzupełnić o własną, wyrażoną wprost, własnymi słowami, prośbę o przepędzenie wszelkich złośliwych duchów i oczyszczenie naszego domu (czy innego miejsca) z ich wpływu.

Co istotne: we wpisie odnieśliśmy się do typowych niechcianych odwiedzin z zaświatów. Jednak skoro duchy są i działają wszędzie, to również za nieszczęśliwymi wypadkami dziejącymi się “w świetle dnia” można spodziewać się działania nieprzyjaznych istot. Również wtedy pomocy można szukać u Swarożyca - lub za Jego pośrednictwem. Skoro pośredniczy między nami, a pozostałymi Bogami, przekazując Im nasze żertwy i modlitwy, może również, kierując się swoją boską wiedzą, przekazać trapiące zmartwienia Bogu czy Bogini, którzy będą najbliżej tej sprawy, by udzielić w niej wsparcia.

2024-11-04

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie – zdobycze techniki, mieszczuchy i wiara w duchy

Słowo się rzekło: „jesteśmy współczesnymi ludźmi, tyle że z konkretną religią”. Nasza stoi w podwójnej kontrze do (negatywnie pojętej) „nowoczesności”. Nie dość że jest po prostu religią, a te wypadają z łask „cywilizowanego Zachodu”, do którego nasz kraj aspiruje, to jeszcze jest „prymitywna”. Już z samej zasady rodzimowierstwo słowiańskie odwołuje się do archaicznych treści, wraz z politeizmem, składaniem materialnych obiat (ofiar) czy odprawianiem wokół Ognia obrzędów, na których śpiewa się stare pieśni – częstokroć wzięte z tradycji spisywanej po wsiach te sto – dwieście lat temu. My dokładamy do tego wszechobecne duchy, w skrajnej formie animizmu czy też „panpneumii”, bo te byty są wszędzie. Jak to pogodzić z postępową nowoczesnością? Nijak. Ze współczesnością jako taką już się da.


Jeden z częstszych zarzutów głosi, że nauki ścisłe dostatecznie wyjaśniły działanie świata, bez powoływania się na Bogów. Będąc z wykształcenia doktorem nauk technicznych, czuję się szczególnie uprawniony zbijać takie twierdzenia: fizyka i pozostałe nauki przyrodnicze niczego nie orzekają o Bogach i orzekać nie mogą. Bo Ich nie badają. Interesują się wyjaśnianiem pewnych mechanizmów i ich praktycznym wykorzystaniem – i w tym są bardzo skuteczne. Nie ma jednak żadnego prawa fizyki, które jakkolwiek wykluczałoby działanie duchów. Niczego nie zmienia też to, że umiemy wyjaśnić powstawanie błyskawicy różnicą potencjałów elektrycznych, a żaden balon meteorologiczny nie natknął się na uwieńczonego dębowymi liśćmi kulturystę siedzącego w chmurach. Naukowe poznanie świata przybliża nas do zrozumienia go, oraz obecnych w nim przejawów boskości. Nie wyczerpuje jednak wszystkiego, zwłaszcza tak powszechnego w naszym gatunku jak intuicja sacrum. I na nic zdadzą się tu wszystkie psychologizujące redukcjonizmy, w myśl których Pradawni Bogowie to w najlepszym razie kulturowe manifestacje jungowskich archetypów. Bogowie po prostu są.


Niektórzy łączą też archaiczne religie z bolączkami archaicznych ustrojów społecznych. Względnie zamknięte społeczności sprzed kilku wieków miały swoje problemy. Mocne uzależnienie od wpasowania się w społeczność, silna nietolerancja wszelkiej inności, czy brak możliwości ucieczki z toksycznych relacji rodzinnych, z despotyczną władzą rodowej starszyzny. Trudno zaprzeczyć możliwości takich zjawisk w przeszłości... i zastąpieniu starych problemów nowymi w dzisiejszym świecie. Osadzenie w sieci nieanonimowych zależności sąsiedzko-rodzinnych zastąpiliśmy również osadzeniem w sieci – anonimowych łańcuchów dostaw towarów i usług oraz zależności urzędniczych. Do tego izolacją społeczna i brak poczucia wspólnoty. Ilu swoich sąsiadów potrafisz choćby wymienić z nazwiska? Jak i czy w ogóle jakość ich życia wpływa na Twoje? Z ostracyzmu wobec wszelkiej inności przeginamy w drugą stronę, gdzie wielu ludzi krępowałoby się w ogóle zadać pytanie o wyznawaną religię, a wszelkie próby bycia „wyrazistym” to proszenie się o oskarżenia o ekstremizm. Ale dlaczego w ogóle poruszamy ten temat teraz, skoro miało być o archaicznej religii? Dlatego, że wiara rodzima jest z definicji oparta na wspólnotowości i nie da się jej na dłuższą metę praktykować w społecznej izolacji. Rodzimowierstwo jest religią gromadną, w którą wpisane są choćby obrzędy sankcjonujące zmianę ról społecznych. Jednocześnie działa w oparciu o tradycję, która dostarcza wspólnego tła i poziomu odniesienia swoim uczestnikom.

Podsumowując, z różnych stron spotkaliśmy się z – wyrażonymi nawet w dobrej wierze i to przez całkiem rozsądne osoby – propozycjami rezygnacji z hasła „animizm”, odpuszczenia sobie „duchów” na rzecz „bytów energetycznych”, czy oparcia swoich przemyśleń religijnych na osiągnięciach fizyki kwantowej. Pozwolimy sobie jednak pozostać w archaicznej strefie komfortu pomorskiego Jantarowego animizmu 😊


2024-11-03

Dziady, Lasy Oliwskie, 2.XI.2024

W naszym kole rocznym mamy obecnie 14 obrzędów i na każdy z nich zapraszamy Przodków. Apogeum czczenia Przodków przypada oczywiście na Dziady. Na tle naszych wspólnotowo-integracyjnych świąt, to wyróżnia się raczej rodzinnym charakterem. Dlatego przynosimy ze sobą zdjęcia zmarłych krewnych i dzielimy się ciekawymi historiami z ich życia. Przestrzegamy również szeregu tabu: nie hałasujemy, nie rzucamy ostrymi przedmiotami, siadamy powoli i ostrożnie, aby nie przygnieść czyjejś duszy. W tym czasie przestrzegamy również postu, aby symbolicznie wejść w obrzędową rolę zmarłych - tylko żywi mogą jeść to, co chcą. Na czas obrzędu przywdziewamy też maski. Od tego roku postanowiliśmy też nie robić zbyt wielu zdjęć podczas tego święta.

Fot. Paulina Kozłowska

Nasi osobiści Przodkowie byli (z reguły) innego wyznania niż my, więc kwestią indywidualną pozostaje, czy ucieszy ich pogański w swej formie i treści obrzęd. Dlatego podczas obrzędu zapraszamy tych Przodków, którym miła jest taka gościna: "Święci Dziadowie! Przybywajcie, prostą jasną drogą - bez żadnego złego towarzystwa, a jedynie w samym dobrym! Ci z Was, którzy sobie takiej gościny nie życzą - to w swoich stronach w pokoju ostańcie! Przyjmijcie ofiarę, Święci Dziadowie!".

Waszej uwadze polecamy współcześnie ułożoną modlitwę do Przodków:

Święci Przodkowie, Święci Dziadowie,
Ja jestem Wasz potomek / córa Wasza,
Ja jestem krew z krwi, kość z kości Waszej,
Ja jestem Wasze nasienie, na Waszej glebie wyrosłe,
Wy zaś jak Ptaszkowie, co za rzeczką drzewem siedzą,
Sokoliki jasne, gołębiczki słodkie,
Jak zielone dęby, kaliny czerwone,
Was wspominam, cześć oddaję,
Dobremście darzyli, złotą rzęsą mię prószyli,
Gdzie jesteście, niech grzeje skra czerwona,
Dobremście darzyli, złote słówka mi mówili,
Gdzie jesteście, niech Was poi woda rześka,
Dobremście darzyli, serce mi włożyli,
Gdzie jesteście, niech Was żywi miód złocisty!

W tej modlitwie ważne są trzy rzeczy. Pierwszą samookreślenie siebie, jako dziedzica swoich Przodków. W ten sposób nie tylko dajemy od razu Przodkom znać, kto się do nich zwraca, ale utwierdzamy też siebie w tej pozycji. Drugą sprawą jest nazywanie Przodków ptakami, które są za wodą. Bardzo stara tradycja - dużo szersza nawet niż słowiańska - przedstawia ludzką duszę w postaci ptaka. Położenie za wodą jest natomiast typowym w naszej mitologii miejscem krainy zmarłych.

Fot. Paulina Kozłowska

W ostatniej części tej modlitwy wyrażamy wdzięczność za doznane od Przodków dobro: ich wysiłek włożony w wychowanie kolejnych pokoleń, mądre rady, za samo życie. Odpowiadają temu stosowne życzenia skierowane w ich stronę, zważmy jednak jak są skonstruowane: “Gdzie jesteście…”. Bierze się to z przekonania, że zmarli mają konkretną, sobie właściwą siedzibę. Opuszczają ją w określonych porach roku, by odwiedzić świat żywych, jednak ostatnie czego chcemy to “wyciągać” ich swoją modlitwą w porze przypadkowej.





2024-11-01

Tojad - starodawna toksyna

Listopad to miesiąc w którym bramy Nawii są szeroko otwarte, dlatego będziemy się skupiać w tym okresie w naszym Kąciku Zielarskim na roślinach lub minerałach trujących i śmiertelnych. Tojad (z łac. Aconitum) należy do rodziny jaskrowatych. Prosty lud nazywa tę roślinę mordownikiem, toją lub omiegiem. Występuje on na północnej półkuli naszej Ziemi. W Polsce występuje naturalnie w górach Tatrach, Karpatach i Sudetach. Kwiaty są grzbieciste i przybierają barwę fioletu, słabiej spotykana jest natomiast barwa żółta. Liście zaś są dłoniastodzielne. W tym wpisie skupimy się głównie na tojadzie mocnym (Aconitum firmum).


Omieg w swoich korzeniach, łodygach i liściach zawiera pewien alkaloid i to właśnie dzięki niemu tojad już w renesansie został okrzyknięty arszenikiem roślinnym. Alkaloidem tym jest akonityna - organiczny związek chemiczny bardzo łatwo wchłaniający się przez skórę i błony śluzowe. Uważajcie bardzo przy podziwianiu toji w naturalnym środowisku, wystarczy 0.003 grama, a przybędzie do was panna w białym płaszczu i zabierze do ogrodów Nawii, gdzie spotkacie swoich Przodków. Oprócz akonityny tojad zawiera również hypakoninę, benzylakoninę, mezakoninę, napelinę i sangorynę.

Objawami zatrucia tojadem są przykładowo:

  • zaburzenia czucia (niewrażliwość na ból, odczuwanie zimna i palenie),
  • lęki i podniecenie,
  • szumy w uszach,
  • potworne poty, 
  • spadek temperatury ciała, 
  • problemy żołądkowe,
  • zaburzenie rytmu serca i bradykardia,
  • na sam koniec porażenie ośrodka oddychania i śmierć z pełną świadomością. 

Nic dziwnego że od starożytności mordownik to jedna z ulubionych trucizn wybieranych przez zabójców. 


Naszym Przodkom trujące właściwości omiegu nie przeszkadzały i wykorzystywali je w tradycyjnym leczeniu. Był używany przeciw morowemu powietrzu, okadzano też tojadem bydło, aby uniknęło chorób. Stosowany przeciwko szaleństwu i nudom mordownik należało gotować i podać wątłemu do wypicia. Omieg wykorzystywano też w aspektach metafizycznych, na przykład w mieszankach ziołowych na poprawę kontaktów międzyludzkich. W sierpniu bywał on święcony w wiankach na święto matki Mokoszy. Tojad odstraszał też czarty i biesy – noszony przy sobie bronił od napaści perelistnika, czyli czarta-zalotnika napastującego młode kobiety. Okadzano nim też mieszkania, aby ochronić się od złych mocy. Na wschodzie Polski często był sadzony w ogrodzie obok chaty w celach dekoracyjnych. Czy naprawdę odstraszał złe moce? A może dawał niegodziwcom do zrozumienia: „nie zadzieraj ze mną, mogę cię łatwo otruć”? Obyśmy nigdy się nie dowiedzieli :)

Wpis ten nie zastąpi fachowej porady medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :) Ale każdy medyk Wam poradzi: nie próbujcie tojadu! Po prostu nie i już! 

 autor: guślarz Michał "Nikrug" Dąbek


Bibliografia:

2024-10-30

Po co nam tylu Bogów – Chors i gospodarzenie majątkiem

Od początku istnienia naszej grupy czcimy Chorsa, Boga Księżyca – czy raczej „Miesiąca”, jak nasi Przodkowie zwali największe nocne światło niebieskie; „Księżycem” zwano Go pierwotnie tylko tuż po nowiu. Oprócz zapraszania Go na największe uroczystości, poświęcamy Mu osobne obchody. Te pierwotnie odbywały się w sierpniu, jednak w wyniku obrzędowego auspicjum, zostały kilka lat temu przeniesione na maj. Jest to nów, kiedy składając żertwę chcemy dopomóc Księżycowi w odrodzeniu się. Od niedawna zaczęliśmy też propagować uczczenie Go kultem prywatnym przy okazji wszystkich w ogóle nowiów i pełni w ciągu roku.


Temat wylosował nam się bardzo do Niego pasujący: gospodarzenie majątkiem. Co jest nawet dzisiaj oczywiste, zmienność faz Miesiączejka dała ludziom podstawy rachuby czasu, co niewątpliwie ułatwiało planowanie i organizowanie wszelkich prac. Znany jest też Jego wpływ na wszystkie niemal zjawiska na ziemi, których ogólną zasadę da się ująć tak, że co zapoczątkowane przy Miesiącu rosnącym – będzie rosnąć, a co przy malejącym – będzie maleć. Niektóre, szczególnie doniosłe działania, jak wesele czy duże nabytki, warto z kolei spełniać podczas pełni.

Pierwszym krokiem w poszukiwaniu sprzyjania Chorsa będzie więc dostosowanie swoich działań do Jego rytmów na Niebie. Jeśli starasz się zbudować coś nowego, zacznij to w czasie przyrastającego Księżyca. Jeśli chcesz przemóc coś szkodliwego, rób to kiedy Go z Nieba ubywa. To ogólne reguły, nie tylko dla gospodarzenia. Tu zaś można zwrócić się do Niego np. w ten sposób:

Miesiączejko! Niebieski Dziedzicu!

Pomóż mi tu – dobrze gospodarzyć,

Żeby rosło – dla mnie na pożytek,

Tobie złocista korona,

Mnie dostatek krągły!

Dodatkowym „smaczkiem” tego tematu jest przyrównywanie w polskich pieśniach, choćby w kolędach, gospodarza właśnie do Miesiączejka, co czyni Go odpowiednim Adresatem takich modlitw.

Bywa jednak, że zawadza nam coś, niby szkodniki lęgnące się w polu. Także wówczas można Miesiąc prosić:

O Miesiącu, Nocą Jaśniejący!

Wilk Cię obgryzł, przykrość Ci wyrządził,

A mnie szkodzą, niby głodne myszy,

Dóbr ubytki, trwonne rozpływanie,

O dopomóż, by szkodnika znaleźć,

I z dobytku – precz go wyprowadzić!


2024-10-29

Tradycja czy nowoczesność?

W tle dyskusji o słowiańskiej duchowości i przyległościach da się nieraz słyszeć echa starć „konserwatyzmu” z „nowoczesnością”. I tym razem zrezygnujemy (na chwilę!) ze śmieszkowania i na pytanie „To chcecie być tradycyjni, czy nowocześni?” nie odpowiemy „tak”, tylko wyjaśnimy.

Fot. Karolina Warkus

Zacznijmy od tej drugiej strony, zwłaszcza że nie raz, nie dwa Jantar przedstawiał siebie jako „współczesnych ludzi, tyle że z konkretną religią”. Otóż tak, lubimy (przynajmniej większość z nas) mieć ciepłą wodę w kranie, dostępne szczepionki i antybiotyki czy media społecznościowe – na łamach których do Was piszemy. W dziedzinie techniki nowoczesność jest fajna – chociaż też nie zawsze. Miło byłoby, gdyby produkcja przemysłowa była bardziej zrównoważona i podyktowana choćby realnym popytem na dobra, a nie nadprodukcją towaru zalegającego sklepowe półki, na co z jednej strony marnuje się mnóstwo energii i surowców, a z drugiej do środowiska wtłaczane jest mnóstwo niepotrzebnych zanieczyszczeń.

I tu dochodzimy do etapu, w którym „nowoczesność” nie jest fajna. Degradacja środowiska, zanik kulturowej wyrazistości czy atomizacja społeczeństwa – żeby szybko tylko wymienić niektóre z nich. Współczesna Europa, w tym Polska, zdryfowała w dziwnym kierunku, gdzie tradycyjne wartości – religijne, społeczne, estetyczne – bardziej niż na ulicy lęgną się w muzeach i na stronach podręczników. Przemiany w tej dziedzinie są czymś naturalnym i nie chodzi tu o dziaderskie marudzenie „kiedyś to było, a teraz ta młodzież”. Problemem nie jest zmienność społeczeństwa, ale zanikające wspólne „coś”, z czym wszyscy by się powszechnie utożsamiali. Wiersze Mickiewicza i Słowackiego zostały skutecznie zohydzone przez system edukacji, a dzieła polskich artystów – czy to byłby Malczewski, Stryjeńska, Szukalski czy ktokolwiek inny – wypierają instagramerzy. Każdy konsument może wybrać sobie swojego. Już nawet z tym – dla nas niefajnym – chrześcijaństwem aktywnie utożsamia się coraz mniej ludzi, negując przy okazji w ogóle potrzebę religijności zorganizowanej – tak na poziomie instytucji, jak i w ogóle spójnego zespołu praktyk i wierzeń.

Czy więc jesteśmy współcześni – postępaccy, żądni postępowego społeczeństwa? Nie. Czy jesteśmy konserwami, planującymi wyprowadzkę na wieś i tejże wsi deelektryfikację? Też nie. Jesteśmy ludźmi współczesnymi, którzy cieszą się niektórymi aspektami zastanego świata, ale starają się dostrzegać jego różne problemy i reagować na nie - z perspektywy archaicznej, odziedziczonej po Przodkach i praktykowanej w dzisiejszych warunkach religii


2024-10-24

Po co nam tylu Bogów – Mokosz, a nieporozumienia i zwady

Mokosz należy do grona Bóstw czczonych przez nas od zarania grupy. Oprócz osobnej, poświęconej Jej uroczystości, jest czczona też na (niemal) wszystkich świętach słonecznych naszego koła rocznego. Do Niej też przede wszystkim zwracamy się podczas jednego z najważniejszych dla nas obrzędów: Cieplicy.

Od początku w naszych modlitwach nazywaliśmy Ją „Matką Ziemią”, czy też „Matką Ziemią Wilgotną”, czyli Matką wszelkiego życia. Od niedawna też – czemu poświęcone były osobne auspicja – oddaliśmy w Jej ręce nici losu, jako Pani Przeznaczenia.

Rzeźba Mokoszy autorstwa Aleksandry Kus

Dzisiaj przychodzimy do Was z tematem nieporozumień i zwad – jak w ich kontekście zwracać się do Bogini? Na wstępie przywołajmy tradycyjne zwyczaje przysięgania na Ziemię, czy też wyznawania Jej swych przewin. Z jednej strony święta Potęga, gwarantująca prawdziwość słowa, z drugiej – Matka, gotowa przyjąć brzemię swych dzieci. Wiele sporów między ludźmi wybucha właśnie z powodu źle zrozumianych intencji, czy nadinterpretacji. Można więc zwrócić się do Bogini, zwłaszcza kiedy zamierzamy przemawiać w sprawie trudnej, wymagającej jasnego przekazu:

O Ziemio Szeroka,

Pod wysokim Niebem,

Mówić daj prawdziwie,

Słowem nie poplątać,

Przędzy przeznaczenia,

Zwadą jej nie porwać!

Trzeba przy tym pamiętać o szczerości swoich intencji. Ludowa przysięga z grudką Ziemi w ręku miała sens, bo Ziemia jest święta, więc krzywoprzysięzca musiałby liczyć się z Jej gniewem, jak pochłonięcie żywcem czy wprost przeciwnie – odrzucenie po śmierci.

Z tematem zwad i nieporozumień nierozłącznie wiążą się też dążenia do wyjaśnienia sytuacji i pogodzenia. Bogini zda się dobrą Adresatką i takich spraw:

Matko Ziemio, swoim wiekiem Mądra,

Coś niejedną – zwadę już znosiła,

Jednej ulżyć – i ja skończyć pragnę,

Słowom wagę – prawdy przydaj szczerej,

Nić splątaną – pomóż wyprostować,

By ciężaru – Tobie nie dokładać.


2024-10-20

Pąć z Jantarem do Bursztynowej Góry

Wyruszyliśmy na drugą pąć tego sezonu - tym razem do Otomina i do Bursztynowej Góry :) Wędrowaliśmy w sześć osób i przeszliśmy około 12 kilometrów.

Fot. Radogost Pomorski

Otomin jest malowniczą wsią położoną nieopodal Gdańska, w Gminie Kolbudy, nad jeziorem o tej samej nazwie. Pierwsze ślady obecności człowieka w Otominie datowane są na IV-VI wiek n.e., natomiast pierwszym przystankiem naszej pąci było wczesnośredniowieczne grodzisko zlokalizowane na skraju wąskiego półwyspu w południowo-wschodniej części jeziora. Datowane jest ono na przełom IX i X wieku n.e., a kształtem przypomina trapez o wymiarach 70×60 metrów. We wschodniej części zachowane są pozostałości trzymetrowego wału odcinającego gród od strony lądu. W latach 60tych na terenie grodziska przeprowadzono badania archeologiczne. Do ciekawszych odkryć należą pozostałości po warsztacie bursztynnika! Bursztyn w tych okolicach pozyskiwano metodą kopalną, choćby z położonej w pobliżu Bursztynowej Góry - o niej za chwilę :) Funkcjonowanie grodu dobiegło kresu w połowie X stulecia, kiedy to wojska pierwszych Piastów nadciągnęły z Wielkopolski ku Morzu Bałtyckiemu. Badania archeologiczne odsłoniły ślady po pożarze grodu, a także i szczątki obrońców ze śladami brutalnej śmierci.



Fot. Agnieszka Vivianne Kowalska 

Po raz pierwszy możemy przeczytać o Otominie na długo po upadku grodu, bo w krzyżackich rejestrach gospodarczych z około 1380 roku. Wieś rządziła się tzw. prawem polskim, a więc musiała funkcjonować jeszcze zanim ta część Pomorza została zajęta przez Krzyżaków w 1308. Natomiast w 1420 roku Krzyżacy wystawili pierwszy w dziejach wsi przywilej określający obowiązki i przywileje mieszkańców. Wyczytać w nim możemy, że ówczesnym starostą był niejaki Sbisko Sbilud.

Z miejscem tym wiąże się legenda o rycerzu Otominie i rusałce Odminie:

Dawno temu, na półwyspie stał niewielki zamek, który po przodkach odziedziczył rycerz Otomin. W czasach pokoju nie miał on zbyt wiele zajęć, spędzał więc czas na polowaniach, spacerach po należącym do niego lesie i na wsłuchiwaniu się w śpiew ptaków.

Pewnego dnia pływał łódką po jeziorze, już miał zacumować w zatoczce, aż tu nagle z jeziornej toni wynurzyła się rusałka imieniem Odmina - opiekunka wszelakiego życia w tym jeziorze. Otomin i Odmina zaczęli spotykać się codziennie i wkrótce połączyła ich miłość. 

Niestety, wkrótce książę wezwał rycerza na gdański zamek. Otomin spodziewał się dłuższej nieobecności, więc pożegnanie z Odminą pełne było łez. Rusałka zdjęła z głowy swój nigdy nie więdnący wianek i przypięła go swojemu rycerzowi do kolczugi. Jednocześnie zobowiązała go, żeby nigdy nie zdradził nikomu jej imienia - w przeciwnym razie zniknie ona z jego życia.

Rycerz pogalopował do Gdańska i tam podczas uczt był nagminnie wypytywany przez damy dworu o ukochaną, która obdarowała go wiankiem. W końcu, zamroczony miodem, Otomin wyznał im imię swojej miłości. Śnieżnobiałe kwiaty w jednej chwili zwiędły, zerwal się wiatr, a niebo pokryło się ciemnymi chmurami. Zaniepokojony Otomin rzucił się na konia i ruszył z powrotem nad jezioro. Na próżno wzywał swoją ukochaną - Odminy już nie było i tylko echo odpowiedziało: Odmino!...Odmino!...

Zdruzgotany rycerz wziął udział w książęcej wyprawie i poległ w zaciekłym starciu z oddziałem wroga. Jego niewielki zamek popadł w ruinę i obecnie tylko zarys wałów przypomina o jego dawnym istnieniu.

Legendy tej, na podstawie opracowania pana profesora Andrzeja Januszajtisa, możecie wysłuchać na youtubie:


Po przejściu około 3 kilometrów dotarliśmy do głównego celu naszej pąci - do Bursztynowej Góry (108 m.n.p). Jest ona rezerwatem przyrody i jednocześnie zabytkiem archeologicznym położonym na terenie osady Bąkowo. Okolice Bursztynowej Góry były zasiedlone już w czasach prehistorycznych, jednak archeolodzy nie znaleźli na badanych stanowiskach śladu bursztynu. Pierwsze wzmianki o występowaniu bursztynu w tych okolicach pochodzą dopiero z 1721 r., kiedy to Gabriel Rzączyński (polski jezuita, fizjograf, przyrodnik, wierszopisarz i prekursor zoologii w Polsce) pisał, że pole w Bąkowie "ofiarowało kopaczowi kawałek bursztynu długości łokcia".



Fot. Iwona Tori Tori


Widoczne do dziś głębokie wyrobiska po kopalniach bursztynu na szczycie Bursztynowej Góry pochodzą z XVIII-XIX wieku. Stawiano głównie oszalowane kopalnie wieloszybikowe, choć dawna nazwa miejscowa z tych okolic Waschbanke (Płuczki, Płuczkarnia) sugeruje także pozyskiwanie bursztynu drogą wypłukiwania.

Szacuje się, że szybiki na Bursztynowej Górze mogły mieć nawet 20-25 metrów głębokości. Najgłębsze zachowane wyrobisko ma obecnie 40 metrów średnicy i 15 metrów głębokości, co nadaje górze wygląd wulkanu.

Mamy w zanadrzu jeszcze kilka pomysłów na przeczołganie naszych chramian w tym roku - śledźcie nasze media społecznościowe ;)


2024-10-18

Weekend z Jantarem

Październik jest w naszym chramie jedynym miesiącem, podczas którego nie mamy żadnego święta. Zapytacie pewnie: "a styczeń"? A my na to: "mamy przecież Obrzęd Wyłowienia Pierwszej Ziemi" :P

W każdym razie, już w zeszłym roku zaczął nam świtać w głowie pomysł, żeby zapełnić październik innymi "atrakcjami", np. śpiewankami lub pąciami do miejsc mocy, a czasem po prostu do ciekawych pomników Mateńki Przyrody. Zostawiamy obiaty dla Duchów tych miejsc, śpiewamy, robimy zdjęcia pięknym grzybom i rozmawiamy o rzeczach bardziej lub mniej istotnych...

I tak w miniony weekend stworzyliśmy sobie okazję do spędzenia z Wami aż dwóch dni pod rząd :) W sobotę zebraliśmy się w Dolinie Czystej Wody nieopodal Drogi Marnych Mostów, by lepiej poznać i zrozumieć dawne słowiańskie (i nie tylko!) pieśni związane ze śmiercią i umieraniem, tematami związanymi bezpośrednio ze zbliżającym się świętem Dziadów 🍂 Pogoda dopisała – w śpiewach towarzyszyło nam jesienne Słoneczko, a na warsztatach pojawiły się twarze tak stare, jak i nowe. 

Fot. Aleksandra Drążek

Fot. Samuel Conejo Amaguana

Fot. Samuel Conejo Amaguana i Aleksandra Drążek

Natomiast w niedzielę zebraliśmy się i obeszliśmy naszą Świętą Górę w Lasach Oliwskich. Mimo siąpiącego deszczu zebraliśmy aż 8 śmiałków i, dzięki Bogom, wszyscy dali radę wszędzie wejść, zewsząd zejść i nikt nie zjechał w dół w imponującej lawinie błotnej :) Przebyliśmy 5.53 km, odwiedziliśmy Diabelski Kamień, nasz ulubiony Perunowy Dąb, nasz równie ulubiony Głaziczek w Wykopie oraz Kamienną Twarz, enigmatyczną niczym Mona Lisa i jej sławny uśmiech. 

Fot. Michał "Nikrug" Dąbek

Fot. Michał "Nikrug" Dąbek

Fot. Michał "Nikrug" Dąbek

Fot. Michał "Nikrug" Dąbek

Fot. Iwona Tori Tori

Fot. Iwona Tori Tori

Fot. Iwona Tori Tori



Już jutro zapraszamy Was na kolejną pąć: [ klik!!! ]. Będzie dwa razy dłuższa, ale za to w mniej górzystym terenie!


2024-10-17

Po co nam tylu Bogów? – Perun i więzi rodzinne

Perunowi oddajemy cześć od początku istnienia grupy. Oprócz zapraszania Go do uczestniczenia w czterech głównych, słonecznych świętach, obchodzimy dla Niego osobną uroczystość w lipcu i do Niego zwracamy się z modlitwami pod dębem rosnącym na świętej dla nas Górze, w razie przeciągającej się suszy. Jest to jednocześnie Ten z Bogów, o których naukowcy mają dużo do powiedzenia, a ostatnio nawet wyszła o Nim książka, o której było głośno...

Wylosował nam się temat bardzo pasujący do Tego Boga – więzi rodzinne. Jest to zagadnienie pokrewne do zdobywania miłości, o którym mówiliśmy w zeszłym tygodniu przybliżając praktyczne aspekty kultu Przodków. Rzecz jest jednak trochę inna, chodzi bowiem o pielęgnowanie i bronienie więzi już istniejącej.

Wyobrażenie Peruna stworzone przez naszego chramianego guślarza Michała "Nikruga" Dąbka wspomaganego technologią :)

Gromowładny to Ojciec i głowa rodziny. Mądrze gospodarzy jej dobrami, ziemią i ruchomościami. Nie pozwala na marnotrawstwo (oczywiście, nie są nim wystawne uczty, rozsławiające ród), a dąży do pomnażania dóbr. Nie ma litości dla szkodników i jątrzycieli, którzy mogliby Jego bliskim i podopiecznym wyrządzić krzywdę. Możemy sobie wyobrazić, że dla swoich jest natomiast Taki, jakim widzimy Go huczącego gromem i lejącego deszczem na Niebie: surowy i karcący zgodnie ze swym rozsądkiem, ale w gruncie rzeczy miłujący. Na razie rysuje nam się obraz despoty (co wzięło się z greckiego określenia „pana domu”), twardą ręką kierującego swoją rodziną. Nie jest to prawidłowy wniosek: Perun to przede wszystkim obrońca ładu. Tam, gdzie jest surowy nie wynika to z arbitralnego kaprysu, ale z Jego poczucia sprawiedliwości wobec naruszonych norm.

Jak znaleźć w tak naszkicowanym Perunie natchnienie do podtrzymania więzi rodzinnych? Choćby tak, na trudne chwile kryzysów:

Chwała Tobie Nasz Bożeńku,

Daj nam przetrwać wszystkie burze,

Jak dąb jeden, pniem stać mocno,

By gałęzi nie ułamać,

Lecz doczekać Słońca.

Modlitewka ta napisana jest z perspektywy dowolnego członka rodziny, starającego się przyczyniać do jej spójności. Co nie dziwi, Gromowładny będzie szczególnie trafnym Adresatem takich modlitw dla ludzkich mężojców, chcących lepiej wypełniać Jego rolę:

Nasz Bożeńku Silny,

A dopomóż działać,

Żeby bliskich chronić,

Nie dać ich ukrzywdzić,

A dać raczej dobro,

Żeby mogli rosnąć!


2024-10-09

Po co nam tylu Bogów – dzisiaj o Przodkach i uczuciach

Przodkowie w jasny sposób Bogami nie są, jednak trudno wyobrazić sobie uczciwych animistów-politeistów, którzy by im czci nie oddawali. W kulcie Jantaru obecni są od początku, na długo zanim powstała taka nazwa naszej Gromady i są zapraszani bez wyjątku na każde święto. Oczywiście te główne obchody dla nich to Dziady i mają istotną rolę podczas Jarych Godów, jednak – gościmy ich zawsze. Tylko, że nie wszystkich. 

O ile jeszcze dwieście – trzysta lat temu dla większości populacji (przynajmniej na terenach wiejskich) niezależnie od formalnego wyznania, dość oczywiste było, że dokonuje się np. obrzędów zadusznych, na które wzywani są Przodkowie, tak dla „młodszych”, bliższych nam pokoleniowo zmarłych (zwłaszcza z terenów miejskich) wcale już nie musi to być oczywiste. Część naszych bliższych Przodków mogłaby nawet postrzegać to za życia jako „pogański zabobon” itd. Dlatego właśnie prosimy by przybyli ci Przodkowie, którym miła jest taka gościna – reszcie życząc by zostali w spokoju tam, gdzie przynależą. 

Zmarli zasadniczo przynależą raczej do „tamtego świata”, co nie znaczy, że nie można szukać ich wsparcia w różnych trapiących nas sprawach. Byle z ostrożnością. Dlatego w treści proponowanej na naszej stronie modlitwy do Przodków [ klik!!! ] pojawia się zwrot „Gdzie jesteście...” – nie chcemy przypadkowo zwabić duszy zmarłego nie tam, gdzie jej przeznaczone miejsce.

"In Their Image", Caitlin Connolly, 2017.

Kiedy więc i jak mogą nas wesprzeć Przodkowie? Z jednej strony jesteśmy teraz w porze ciemnej, kiedy cieniom trochę łatwiej do nas przybyć (a może łatwiej przebyć oddzielające zaświat Rzekę?), ale z drugiej: powszechnie wierzy się, że we śnie dusza ludzka może ze zmarłymi obcować, kiedy mogą powiedzieć o swoich potrzebach, czy właśnie coś doradzić. Nie ma więc powodu, by nie móc liczyć przynajmniej na spływające od nich „szczęśliwe natchnienie”. 

Temat, który został wylosowany do wpisu o Przodkach to zabieganie o miłość. Co prawda przez większość historii naszego gatunku, małżeństwa były częściej zawierane według ustaleń rodowej starszyzny niż z uczucia, ale wciąż: wydaje się ona tak ogólnoludzkim uczuciem, że wśród naszych Przodków znajdą się rozumiejące sprawę dusze, skore do pomocy. Więc z jednej strony, w każdym drzewie genealogicznym z pewnością zgromadzona jest potężna pula doświadczeń związanych zarówno ze skutecznymi, jak i raczej zawodnymi metodami przekonania do siebie upatrzonej osoby. Z drugiej: kto jak nie Przodkowie wie najlepiej, jakie są te najbardziej wartościowe, godne wyeksponowania cechy ich dziedzictwa w nas, którymi można starać się zabłysnąć? Inna sprawa, że komu jak komu, ale Przodkom powinno szczególnie zależeć na znalezieniu przez swoich potomków drugiej połówki; tradycja jasno wskazuje wagę ciągłości rodu, a więc też i ciągłości tych, którzy mogą sprawować obrzędy kultu Przodków.


2024-10-07

Miód - płynne lekarstwo (część I: Historia)

Chyba każdy z nas widział i próbował tego żółto-złotego, płynnego, słodkiego wyrobu, który powstaje w wyniku ciężkiej pracy pszczół. Wiele osób używało też kosmetyków lub maści na bazie wosku pszczelego. Miód (łac. mellis) to słodki produkt spożywczy zawierający około 80% cukru wytwarzany przez pszczoły właściwe (łac. Apinae). Różni się on składem i właściwościami od miodów wytwarzanych przez inne owady, należy więc mieć się na baczności! Przykładowo, osy zbierają nektar także z roślin trujących dla człowieka i tak wytworzony „miód” może prowadzić do zatruć.


Płynne złoto jest znane jako jeden z naturalnych antybiotyków - pamiętam jeszcze z czasów dzieciństwa, jak babcia przyrządzała mleko z czosnkiem i miodem, gdy jesienią lub zimą atakowało mnie przeziębienie. Miód można także stosować do masażów, do nacierania w saunie lub użyć ciepłego wosku. Miód i jego produkty są darem natury już od starożytności. Opisanie ich własności w krótkim wpisie nic Wam nie powie, dlatego też wpis o miodzie zostanie podzielony na trzy części: 

  • w pierwszej przybliżę Wam historyczne zastosowanie miodu, 
  • w drugiej opiszę tworzenie miodu oraz innych produktów pszczelich (np. mleczko pszczele, pyłek i pierzga), 
  • trzecia część zawierać będzie zastosowanie medyczne. 

Od czasów kiedy ludzie zamieszkiwali jaskinie cenili sobie miód, malując w jaskiniach zbieraczy miodu. Badania archeologiczne w nowych miejscach z malowidłami jaskiniowymi w hiszpańskim Castellote w górach Iberyjskich pozwoliły na odkrycie sceny przedstawiającej człowieka wspinającego się po drabinie, aby wyjąć miód z ula. Znalezisko datuje się na okres sprzed około 7500 lat.


Zebrany miód od dzikich pszczół używano też do polowań na niedźwiedzie, które zapach ten wabił. Miód uważany za pokarm Bogów jest źródłem nieśmiertelności według Mercurium Homericus. 

W pewnym micie to właśnie Perun stworzył pszczołę, aby szpiegowała Welesa w celu dowiedzenia się, jak zatrzymać rozrost świata. Weles dowiedział się, że jest inwigilowany i rzucił klątwę na pszczołę, aby jej pan jadł jej łajno. Wówczas Perun pobłogosławił ją, aby tworzyła miód. Oczywiście każdy szanujący się rodzimowierca rozpocznie żertwę od polania Ognia lub świętego drzewa miodem pitnym. 

Miód od zarania wieków był cennym surowcem leczniczym, religijnym i finansowym. Pierwsze hodowle pszczół powstały w środkowej Anatolii (Turcja) około 7000 lat temu. W starożytnych państwach urzędnicy część swojego wynagrodzenia mieli otrzymywać właśnie w postaci tego płynnego daru Matki Natury. Dla wielu faraonów, monarchów i zwykłej szlachty miód był cenionym bogactwem. Nefertiti kąpała się w mleku z miodem, aby zachować urodę lub mieszała miód z aloesem jako środek do pielęgnacji urody. Tutanchamon prażył nasiona kozieradki i mieszał z miodem aby poprawić swą koncentrację intelektualną. Aleksander Wielki swoich dzielnych żołnierzy leczył właśnie za pomocą miodu, a ich rany lub ich zwłoki konserwował czystym miodem i przewoził z Babilonu do Egiptu. Cesarz Neron rozkazał zrobić dla żołnierzy lody z górskiego lodowca wymieszanego z malinami, imbirem i miodem. Germanie musieli część podatków płacić w postaci daniny miodowej, a tradycję tę kontynuowano aż do średniowiecza do czasów panowania Karola Wielkiego, który rozkazał, aby każdy posiadacz ziemski miał co najmniej jedną pasiekę. 

Pochodzący z 1550 roku p.n.e. papirus Ebersa opisywał różne choroby żołądka, oczu, skóry, a także zakażenia, choroby serca, opatrywanie ran, itp. Zawarto w tym papirusie wskazówki, jak leczyć dane schorzenie oraz liczne receptury leków, w tym przepisy oparte na miodzie lub wosku pszczelim. Przykładowo, na biegunkę należało wziąć

  • 300 g wody
  • 37.5 g zielonej cebuli 
  • 37.5 g świeżo zagotowanej kaszy
  • 37.5 g oliwy z oliwek 
  • 37.5 g miodu 
  • 18 g wosku 

a wszystko dokładnie wymieszać, zagotować i używać przez 4 dni. 

Papirus Ebersa, źródło: Wikipedia

Na oparzenie należało wziąć 100 g kadzidła,100 g miodu, wymieszać i posmarować ranę. Egipski papirus dawał też przepis na środek do pielęgnacji urody: 10 g miodu, 10 g wosku pszczelego i 10 g czosnku roztartego w oliwie z oliwek. Na wzmocnienie zębów pomagała zaś mieszanka 10 g wody, 10 g bylicy i 10 g wosku pszczelego - mieszano składniki i taką miksturą zwilżano zęby. 

Starożytni greccy lekarze: Hipokrates i Dioskurydes, a także rzymscy Galen i Pliniusz są kojarzeni z używaniem miodu i wosku w leczeniu chorób. Stosowali oni specjalną mieszankę miodu zwaną hydromelem - dosłownie może to przetłumaczyć jako woda miód czyli miód pitny. Można było go przyrządzić w różnych wariantach, na przykład korzystając tylko z wody deszczowej wystawionej przez dłuższy czas w zamkniętym naczyniu leżącym na słońcu. Od czasu do czasu przelewano ciecz do innego naczynia, aby ją wyklarować i ostatecznie dodać do niej miód. Zamiast wody deszczowej można użyć wody źródlanej – możecie sami spróbować wytworzyć tego rodzaju napój w następujących proporcjach: 542 g wody i 362 g miodu. Jeżeli zaś wolicie wytrawny smak, to weźcie 542 g wody i 244 g miodu. Taką mieszankę zostawiamy na 40 dni w letnim słońcu. Historycznie hydromel stosowany był głównie do słodzenia gorzkich smaków. 

Starożytni lekarze tworzyli też mieszanki miodu i wina lub miodu z wodą morską (tzw. thalassomel). Mieszanka miodu i wina tworzona była w proporcji dwóch części wina (najlepiej starego i wytrawnego!) z jedną częścią miodu. Należało ją spożywać po przegotowaniu. 

Hipokrates i Dioskurydes w swoich praktykach lekarskich stosowali zazwyczaj oxymel (kwaśny miód) przygotowany według przepisu: 1.265 l octu, 2.530 l wody, aż 6.32 kg miodu i 632 g soli morskiej. Składniki należało zagotować, a mieszanka musiała 10 razy zawrzeć po ostudzeniu, aby można jej używać. 

Na drugą część wpisu o miodzie zapraszam w grudniu :) Natomiast w listopadzie, z okazji święta Dziadów, opowiem Wam o pewnej trującej roślinie! Aż strach pomyśleć, co osy mogłyby zrobić z jej nektarem...

Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparaty z miodu , powinniście wcześniejszej konsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :)

autor: Guślarz Nikrug

Bibliografia:

  • „Lecznicza moc pszczół. Najskuteczniejsze terapie od A do Z”, prof. Friedrich Hainbuch