2024-12-31

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie - przeciw pseudonauce

Niektórych może zdziwić, że “wsteczna” i “antypostępowa” religia, pragnąca powrotu plemiennego politeizmu zaatakuje dzisiaj - jako jednoznacznie szkodliwą - pseudonaukę. Jednak dzisiaj przychodzimy do Was właśnie z tym.

Zacznijmy od definicji: co (na rzecz tego krótkiego wpisu) będziemy nazywać “pseudonauką”? Otóż wszystkie teorie, twierdzenia i opinie głoszone z przekonaniem i roszczeniem traktowania ich jako słusznych i zgodnych z prawdą, a nie posiadających ani oparcia w przesłankach naukowych, ani w rzetelnej metodzie badawczej. Dlaczego nam takie treści przeszkadzają?

Pierwszy powód jest bardzo prosty i przyziemny: są zwyczajnie szkodliwe. Pacjenci odciągani przez szarlatana od fachowej medycyny raczej sobie zaszkodzą niż pomogą, a zwolennicy teorii płaskiej ziemi (choć to chyba przypadki kliniczne) czy “Wielkiej Lechii” narażają się częstokroć na śmieszność. Oczywiście, nie znaczy to, że należy bezgranicznie ufać koncernom farmaceutycznym, czy podręcznikom historii, ale wynoszenie braku dowodu do rangi dowodu, czy sprzedawanie destylatu z paprotki jako cudownego panaceum na wszystko to w najlepszym razie obłęd, a w najgorszym cyniczna manipulacja. Rozwój nauki możliwy jest dzięki podważaniu i sprawdzaniu spraw “uznanych” oraz doprecyzowywaniu ich, a nie dzięki sprzedawaniu prywatnych rojeń jako prawd objawionych.

Jest jednak również drugi powód: jeśli ktoś śledzi uważnie materiały Jantaru, czy miał sposobność z nami trochę przebywać, mógł spostrzec, że Przyroda traktowana jest u nas jako hierofania - przejawienie się świętości. Obejmuje to rzecz jasna Bogów. Głosimy, że poznanie jakiejś cząstki prawdy o Bogach (więc zda się najwyższej wiedzy, jaka interesuje religię) jest możliwe przez badanie Przyrody. A tym właśnie zajmują się nauki - głównie przyrodnicze, medyczne i ścisłe. Zniekształcanie ich treści to nic innego niż kłamanie w sprawie Bogów. Mówi samo za siebie.

Stach z Warty (Stanisław Szukalski) "Czarownica"

A co z naukami humanistycznymi? Czy i tutaj “opowieści dziwnej treści”, jak mawiała pewna złota kobieta, należy ocenić równie surowo? Tak. O ile w tej dzielnicy świata wiedzy ciężej zrobić komuś bezpośrednio krzywdę (chociaż?), to bardzo łatwo odciąć człeka od jego rzeczywistych korzeni czy sztucznie wzbudzić nienawiść i uprzedzenia (lub równie sztucznie je stłumić). Każdy ma prawo pisać wiersze, ale kiedy wpiera otoczeniu, że zawierają prawdy wykute w kamieniu, albo że pochodzą nie z sprzed dwóch tygodni, lecz sprzed czternastu wieków - może już pojawić się poważny problem.

Jakaś rada na dziś? Chyba tylko taka: nie wierz we wszystko co przeczytasz. Sprawdź. A jeśli nie potrafisz rzetelnie sprawdzić - to się nie ekscytuj.

2024-12-27

Po co nam tylu Bogów?

Seria “Po co nam tylu Bogów” towarzyszy nam już od kilku tygodni. Dzisiaj pierwszy wpis pod Nowym Słonejkiem. Dzisiaj nie ma więc losowo wybranego do omówienia Bóstwa i losowo wybranego tematu - zamiast tego będzie rzeczywiście: “Po co nam tylu Bogów?”

Stanowiący dzieło Bogów i wypełniony Ich obecnością świat to dokładnie ten, w którym przyszło nam żyć. Jak bardzo nie udałoby nam się go antropopresją zepsuć, czy wmówić sobie niezależności od “kaprysów Przyrody” - pozostajemy jego częścią. Ale to nie tylko, dość oczywiste i niepodważalne, zależności w rodzaju łańcucha pokarmowego czy dzielenia wspólnych zasobów wody i powietrza z całą resztą planety. Chodzi o to, że Bogowie są tu i teraz.

"Światowid ze Zburcza", zdjęcie ze strony Muzeum Archeologicznego w Krakowi

Są tu i teraz, bo przejawiają się we wszystkim i we wszystkich. Jest to nie tyle sprawa “wiary” (chociaż ta oczywiście pomaga), ale pewnego spojrzenia na świat. Jeżeli w uśmiechu żony widzę światło Słonejka, w zalecającym się do dziewczyny chłopaku widzę Jarowita, czy słyszę duchy Przodków kiedy wspominam żarty mojego Dziadka - to zacząłem “to” widzieć. Tu nie dość powtarzać, że nie chodzi o redukcję i sprowadzanie Bogów i Przodków do metaforycznych nakładek na rzeczywistość. Ich przejawianie się w codziennych zjawiskach to po prostu jeden z (i jak dostępny!) sposobów obcowania z Nimi. Oddajemy więc cześć Bogom, żeby szukać Ich wsparcia i uczestniczyć w świętej rzeczywistości.

A już od następnego tygodnia wracamy do regularnych wpisów z tej serii :)

Kalendarz obrzędowy 2025

Poniżej przedstawiamy kalendarz obrzędowy Chramu Jantar na nadchodzący rok. Grafikę przygotowała Dominika "Roszi" Jurkowska, ze zdjęcia Michała "Nikruga" Dąbka

2024-12-23

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie – Pomorska Ziemia Święta, Bałtyk i Wyłowiony Świat

Świeżo świętowane Szczodre Gody, początek roku słonecznego i zbliżający się Obrzęd Wyłowienia to wspaniała sposobność do porozmawiania o jednym z najważniejszych czynów Bogów: o wyłowieniu Pierwszej Ziemi. Nie będziemy teraz przytaczać całości mitu, opowiadanego zresztą w różnych postaciach. Dzisiaj skupimy się na Świętym Pomorzu.

Tym, co najbardziej określa naszą krainę jest oczywiście obecność Morza, Bałtyku. Jak pamiętamy, to właśnie na morskim bezkresie unosili się obaj Bracia przed urządzeniem świata i to z jego dna wzięli Piach – zaczątek dzisiejszej Ziemi. Kiedy działania Braci doprowadziły do jej niepohamowanego wzrostu, Gromowładny ją wstrzymał, nim zabrakło miejsca dla Wód. Te nie zajmują już oczywiście wielkiego bezmiaru, ale wciąż są obecne, a my, na Pomorzu – możemy je podziwiać pod postacią Bałtyku. Możemy pójść na jego brzeg, pokłonić się Morskiemu Bogu i ujrzeć świat podobny do wielkiej przestrzeni wody, jaki widzieli na początku Bogowie.

Czy i jeśli tak, to dlaczego jest to ważne? Bo daje nam to sposobność do innego spojrzenia na swoje życie, do włączenia go w dzieje świata, zapoczątkowane przez Bogów. Święte wydarzenia nie są abstrakcyjną narracją z podręczników mitologii Słowian, czy zmyśloną historyjką, którą żerca wypełnia obrzędy, ale rzeczywistością. Nie chodzi rzecz jasna o upieranie się czy Bogowie występowali jako wąsaci mężowie, kolebiący się na falach Praoceanu w drewnianej łódce, zasiedlające przedwieczny Dąb gołębie, czy może to i wiele innych - było jedynie jedynym sposobem, w jaki nasi Przodkowie mogli pojąć działanie boskich sił, które dzisiaj określilibyśmy zupełnie inaczej. Przerysowanym, ale moim ulubionym przykładem jest to, że gdyby do pierwszej teofanii doszło dopiero teraz, to może w Swarogu zamiast Kowala upatrywalibyśmy np. Budowniczego Reaktorów Atomowych.

Morze Bałtyckie o poranku - fot. Michał Dąbek

Na Pomorzu mamy możliwość naocznego doświadczenia jednego z najważniejszych elementów pierwotnego, starego świata, który dopiero tworzył się, urządzany boskimi czynami. Niezależnie od wszystkich zmian w świecie, wciąż istnieje Morze, przypominające o Bogach. Czyż nie jest to piękne?

Zdjęcie Morza Bałtyckiego wykonał nasz Michał Dąbek przy okazji morsowania 🙂

2024-12-21

Po co nam tylu Bogów - Jaryło, a walka ze słabościami

Dzisiaj święto Szczodrych Godów - przesilenie zimowe, najdłuższa noc, spełnienie pory ciemnej. Powinien być jeszcze śnieg i mróz, ale akurat u nas, na Pomorzu - piękną mamy wiosnę tej zimy. I może zaiste - jest w tym boża opatrzność, że na Bohaterem dzisiejszego wpisu jest Bóg Wiosny i Płodność - Jarowit. A z wpisem tym przychodzimy nieco poza kolejnością, ponieważ oprócz Niego został omówiony już cały panteon. Jakżeby więc tak Jaryłę pozostawić jako jedynego - nieomówionego? Zwłaszcza, że jest bardzo ważny w naszym kulcie, stojąc w centrum mitów i obrzędów wiosenno-letnich: Jego powrotu podczas Jarych Godów oraz o Jego swadźbie i pogrzebie na Kupałę. Prócz tego poświęcamy Mu osobną uroczystość w drugiej połowie kwietnia. Chociaż patrząc za okno ciężko oprzeć się wrażeniu, że Bóg Wiosny nie ma ochoty czekać aż do Jarych Godów.


Jaki temat dzisiaj? Walka ze słabościami. Zda się dobrze to pasować do Silnego, Młodego Boga, w ręce którego Słowianie z Wołogoszczy oddawali też bezpieczeństwo swoich ziem, czyniąc Go Bogiem Wojny. Oczywiście, jako taki zda się bliższy obrazowi korzystającego z życia młodego, jurnego wojownika, niż powściągliwego ascety. Czy jednak znaczy to, że nie można się do Niego zwrócić zmagając się ze słabostkami? Można! Korzystać z życia trzeba umieć i się nim cieszyć i zda się tego właśnie może nas nauczyć Jarowit. Zawierzenie Mu przez Przodków w wojnie jasno wskazuje, że oprócz radosnego czerpania z dobrodziejstw świata, żąda też Jarowit powstania na nogi w konieczności i sprawnego działania.

I na koniec. Jaryło to Bóg Wiosny, umierający i zmartwychwstający. Dodatkowo wpis ten wypada w przesilenie zimowe, kiedy umiera Stare Słonejko. Stare umiera, ale rodzi się nowe. Tedy może to jest właśnie ten aspekt Jarowita, na który trzeba dziś szczególnie zwrócić uwagę: nie poddawać się, ale nawet gdy wydajemy się sami sobie pokonani i w porażce - pozwolić sobie na zebranie nowych sił i podjęcie walki na nowo!

Szczodrych Godów!

2024-12-19

Po co nam tylu Bogów - Weles, a szukanie bezpieczeństwa

Pora ciemna właśnie zbliża się do swej kulminacji w przesileniu zimowym. Dzisiaj przychodzimy z wpisem o Dziaduniu Welesie. Czcimy Go, zapewne jak wszyscy niemal rodzimowiercy, od początku istnienia Jantaru; poza świętami słonecznymi, kiedy prosimy o uczestnictwo wszystkich Gospodarzy Świata, mamy dlań osobną uroczystość w lutym, a prócz tego - jest można rzec Gościem honorowym na święcie Dziadów. Razem z Bratem, Gromowładnym, zbudował nam świat i powołał do istnienia zarówno nas, jak i wiele innych stworzeń; choć przypisuje Mu się głównie autorstwo różnych strasznych i groźnych istot.

"Ofiarowanie konia Wołosowi", A. Czeko-Potocka (r. 1900).

Jaki temat nam się wylosował? Szukanie bezpieczeństwa i ochrony. Bardzo pasuje do Boga Zaświatów, który włada nad rozmaitymi stworami, i któremu w świetle tradycji - dobrze polecić się szukając przed nimi obrony. Oczywiście, w przekazywanych przez naszych Przodków opowieściach występują przede wszystkim wilki i inne głodne (zwłaszcza zimą) leśne zwierzęta, zapuszczające się nawet w pobliże ludzkich siedzib. Dla większości populacji dzisiejszej Polski - nie są już raczej pierwszym skojarzeniem z hasłem “zagrożenie”. Ale czy to znaczy, że jesteśmy rzeczywiście dużo bezpieczniejsi, a wokół nas nie ma żadnych drapieżników?

Są jak najbardziej i okulary animizmu pozwalają je wyraźnie dostrzec: są to duchy. Oczywiście, wiele z nich jest nam przyjaznych (a większości zapewne jesteśmy dość obojętni), lecz są wśród nich i takie, które czerpią radość z samego faktu szkodzenia i wyrządzania krzywdy. Tak wiara w duchy tłumaczy “niepojęte” niedopatrzenia, przez które dochodzi do tragedii, “niezrozumiałe” wybryki ludzi na co dzień całkiem spokojnych czy z drugiej strony: uporczywe trwanie kogoś w beznadziejnej sytuacji, z której na pozór łatwo mógłby wyjść. Jest to działanie żywiących się konkretnymi sytuacjami czartów. Tak jak w Przyrodzie są toczące zepsute mięso larwy much, tak w “osnowie” są byty mało przyjemne. Jest jednak coś jeszcze, o czym może większość z Was nie pomyślała: internet. Media społecznościowe, strony z memami, streamingi z serialami i inne pożeracze uwagi mają taki przemiał naszej świadomości, że choćby pierwotnie stała za nimi duchowa pustka (w której nieIstnienie wątpimy), to wnet coś by się tam zalęgło - dla zagospodarowania zasobów. W tej chwili zapewne stanowią stadko dobrze odkarmionych wąpierzy.

W większości takich biesów należałoby chyba raczej upatrywać potomstwa Żmija, niż Rogatego Dziadunia. Nie przekreśla to jednak możliwości zwracania się właśnie do Niego z prośbą o pomoc, kiedy wkraczamy na grząski grunt, czy stajemy w obliczu niebezpieczeństwa. Już narody starożytne upatrywały w Bóstwa Podziemnych tych, którzy mają władzę nad mocami ciemnymi i groźnymi. Skoro nasz Weles przez wieki chronił ludzi przed istotami z lasu - to i teraz warto Mu zaufać, gdy wkraczamy na grząski grunt, czy zgoła czujemy że ten usuwa nam się spod nóg.

2024-12-16

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie - czy religia jest dla słabych ludzi?

Dzisiaj o dość popularnym zarzucie wobec religii, jakoby była potrzebna jedynie ludziom słabym czy niesamodzielnym - decyzyjnie, poznawczo czy jakkolwiek jeszcze. Dzięki rozumowi i naukom ścisłym wydobyliśmy się z zabobonu i ciemnoty. Nie potrzeba szukać “mądrej” od zamawiania chorób, skoro jest antybiotyk. Człek nie musi już zatykać święconych ziół w strzechę chaty, żeby Piorun jej nie spalił, bo ma piorunochron. Strzechy zresztą też już zazwyczaj nie ma, bo ma nowoczesny domek na osiedlu mnóstwa podobnych, lub mieszkanie w bloku. Czyż życie nie jest piękne? No nie do końca, bo zda się dziecko wylano razem z kąpielą. Nauki ścisłe są super, bo ich owoce bardzo ułatwiają życie (w przygotowaniu jest zresztą wpis o szkodliwości pseudonauki i wszelakich szarlatanów), ale jak już wspominaliśmy: o Bogach i duchach orzekać czegokolwiek nie mogą, bo Ich nawet nie badają. Żaden świder geologiczny nie dokopał się do podziemnego królestwa Przodków, a przecież wielu z nas wyraźnie odczuwa, czy wręcz wprost doświadcza ich obecności.

"Kiedy rozum śpi, budzą się potwory" Francisco Goya (1797-98)

Religijność jest nieraz odsądzana od czci i wiary z powodów rozmaitych: od cynicznych, manipulujących wiernymi liderów, przez otuchę, którą znajdują w niej całkiem zwyczajni ludzie, aż po rozbitków życiowych, uciekających przed swoimi problemami w mistyczną ezoterykę. Znalazłoby się pewnie więcej. Chociaż część takich ocen to jeno przejawy czyjegoś chciejstwa. Jeśli ktoś np. używa do psychologicznej samoregulacji m.in. modlitwy, to czym niby miałby być gorszy od kogoś, kto w tym samym celu czyta książkę, czy idzie na spacer, a modlitwę odrzuca? Ale zgódźmy, się że religia jest faktycznie polem, na którym mogą rozwinąć się tak piętnowane przez postępowców patologie. Jednak, skoro już idziemy tą drogą, to dla równowagi należałoby wspomnieć także problemowców popadających w pracoholizm i biorących nadgodziny, by nie mierzyć się z konfliktami w rodzinie, intensywnymi treningami odwracających uwagę od pustki w portfelu, albo chodzeniem na koncerty muzyki klasycznej maskujących własną małość. Albo takich, co po pijaku wsiadają za kierownicę. Czy wszystkich oddanych pracy profesjonalistów, sportowców, miłośników muzyki czy kierowców - mamy oceniać przez pryzmat takich jednostek? Czy może jednak tych, przynoszących swoim dziedzinom najwięcej chluby, samemu przy tym rozkwitając?

To teraz wróćmy do tytułowego pytania, “czy religia jest dla ludzi słabych”?  O ile znów, wypada zgodzić się, że jednostki słabe wewnętrznie mogą się religii uczepić - podobnie jak mnóstwa innych rzeczy - tak kult uskuteczniany “na serio” zdecydowanie dla nich nie jest. Bo czy człowiek słaby zdobędzie się choćby na regularną dyscyplinę, wypełniania praktyk religijnych? Czy nie zniechęci się zakazami i ograniczeniami pokroju tabu czy przygotowujących do świąt postów? Czy wreszcie starczy mu wytrwałości, żeby takie święta obchodzić - zwłaszcza, kiedy te obchodzone przez rodzimowierców nie są w np. w Polsce dniami wolnymi i są to poświęcone soboty bądź dni urlopu?

Dzisiejszy temat był zapewne nie raz i dwa wałkowany przez wielu zajadłych przeciwników i gorących zwolenników zjawiska ludzkiej duchowości. Dalecy jesteśmy od jego wyczerpania w krótkim wpisie. Mamy jednak nadzieję, że udało się przynajmniej pokazać pewien punkt widzenia, zgodnie z którym - szczere i oddane praktykowanie kultu wcale nie oznacza bycia słabym człowiekiem!

2024-12-13

Po co nam tylu Bogów - Rod i Rodzanice, a szczęśliwe urodzenie dziecka

Niemal od początku swego istnienia Jantar oddaje cześć Rodowi i Rodzanicom - oddaje niezbyt często, ponieważ nie mają własnego święta, a jedynie podczas głównych świąt słonecznych. Były u nas kiedyś auspicja, czy by nie obchodzić święta Roda w styczniu, ale nie przeszło.

Jakby nie było, Bóstwa te wzywamy razem, jako zawiadujące tą samą sferą rzeczywistości - przeznaczeniem, możliwością, losem. Mieszkańcy niebieskiej siedziby, wyznaczają drogi, którymi chadza ludzka Dola. Jak przekazuje tradycja Przodków w trzy dni po narodzeniu dziecka, u jego kołyski stają trzy Narecznice czy Sudiczki, jak również zwano Rodzanice.

"W kołysce", Jean Monet (1867)

Zda się więc rzeczywiście trafnie wylosował się temat do omówienia, kiedy przedmiotem troski jest szczęśliwe urodzenie dziecka. Zważmy tu, że ani nie ma przesłanek, ani my nie twierdzimy, jakoby Rod czy Rodzanice byli szczególnie odpowiedzialni za kwestię konkretnie porodu. Zdecydowanie natomiast można owo “szczęśliwe urodzenie” traktować jako skutkujące szczęśliwym losem noworodka. Tradycja wprost przekazuje pozostawianie wówczas na noc drobnych monet, ciastek, wódki czy innego podarku, mającego obłaskawić Panie Przeznaczenia. Oczywiście, zdarzało się, że zabiegi takie pozostawały bez skutku i kolejne dzieci z pewnej rodziny “nie trzymały się” tego świata. Ufny w swoje siły lud uznawał to wówczas za winę zawziętych na ten ród Rodzanic i próbował Je oszukać - np. na tę trzecią noc wynosząc niemowlę do chaty sąsiadów czy sprzedając je na niby. Sami wątpimy w możliwość tak naiwnego oszukania Bogiń, sam lud chyba zresztą też, skoro takie opowieści często domyka pojawienie się w ostatniej chwili spełniającej swoją rolę - kreślącej przeznaczenie na czole dziecka - Bogini. Najlepiej więc w odnośnej sytuacji, pozostawić po prostu dla Nich dary: na ołtarzyku czy najlepiej na stoliku, który w onej trzeciej nocy od narodzin będzie w pobliżu kołyski i liczyć na Ich przychylność.

Z drugiej strony, czasem traktujemy owoce swoich starań jak swoje “dzieci”. Da się czasem słyszeć jak ludzie mówią o dokonaniach swoich czy swoich bliskich “ta firma / projekt / wydarzenie to jej/jego dziecko”. Jeśli rzeczywiście wkładamy w coś tak dużo serca i wysiłku, że gotowiśmy traktować to w ten sposób, to widocznie wplecione było w nasze przeznaczenie. Zda się warto wówczas zanieść prośbę do Bóstw Losu i Możliwości, żeby się to dobrze i szczęśliwie spełniło.

2024-12-09

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie - język: magiczne narzędzie zmiany świata

Posługiwanie się mową jest jedną z najważniejszych umiejętności naszego gatunku, a język stanowi jeden z najwyraźniejszych wyróżników poszczególnych kultur. Dzisiaj skupimy się na tym, jak za jego pomocą można zmienić świat.

Tradycja słowiańska, ale też wiele innych, przykłada wielką wagę do słów i języka. Tylko częścią zagadnienia są liczne zamawiania i zaklęcia, czy w ogóle działania czarodziejskie oparte na mocy słowa. Ważna część obrzędowości dorocznej spełnia się w pieśniach, a darem wymienianym przy narodzinach Młodego Słonejka z rodziną i bliskimi są słowa-życzenia. Moc ma również słowo wypowiedziane “po prostu”, codziennie. Stąd tabuizowanie - stosowanie imion zastępczych dla istot i zjawisk groźnych, by “nie wywoływać wilka z lasu”. Tradycją, która szczególnie rozwinęła wiarę w moc słów, jest tradycja japońska - Wiesław Kotański, nestor polskiej japonistyki, zetknąwszy się ze sprzeciwem szintoistycznych teologów wobec tłumaczenia terminów japońskich na inne języki, długo myślał, że chodzi o utratę sensu i niuansów w przekładzie. Dopiero po czasie pogodził się z, dawanym zresztą wprost, tłumaczeniem, że chodzi o szacunek wobec “animistycznego ducha słowa”. Jakie stąd wnioski praktyczne? Przede wszystkim - szanujmy swój język. Nie wprowadzajmy doń obcych naleciałości czy wtrętów tam, gdzie nie są potrzebne. Również nie ma co przeklinać; zda się że nie bez powodu czynność czarnej magii i plugawa mowa mają wspólną nazwę. W istocie, ciężko nie odczuć “nic”, kiedy obok ktoś z werwą złorzeczy.

Autorka: Monika Eidintaite

Jest jednak wyższy poziom omawianego zjawiska: nie tylko “jakimi słowami” się posługujemy, ale też “jak mówimy” o rzeczach i zjawiskach. Rozpatrzmy prosty przykład: wielu początkujących rodzimowierców przejmuje - zresztą z opracowań naukowych - manierę w rodzaju “X był bogiem tego i tamtego”. Dwa błędy na raz: po pierwsze nie “bogiem”, tylko “Bogiem” - skoro nasz alfabet daje możliwość wyróżnienia podmiotów szczególnie godnych czci za pomocą wielkiej litery - dlaczego z tego nie skorzystać? Po drugie, a istotniejsze - nie “był”, lecz “jest”. Utrata ciągłości kultu i zagubienie się znacznej części wiedzy w pomroce dziejów to ludzkie zmartwienie - a Bogowie wciąż po prostu są. Skoro już doszliśmy do Bogów, warto zwrócić uwagę na Ich “imiona”. Większość tych, znanych nam z historii to w istocie rzeczowniki pospolite (“Perun” - Piorun, “Agni” - Ogień, Saule - Słońce itd.). Nie dla wszystkich teonimów znamy tak proste wyjaśnienia, ale nasuwa to pewien wniosek: może kiedyś nie było w języku Przodków rzeczowników “pospolitych”, a jedynie odnośniki do Bogów? Skomplikowana spekulacja metafizyczna i tonięcie w pojęciach były niepotrzebne, skoro Bóg-Słońce jest wprost obecny na Niebie?

Podsumujmy: zacznij traktować swoje słowa jako narzędzie magiczne. Działają w ten sposób czy akurat tego chcesz, czy nie. Mówisz coś, poruszasz tego nazwę - poruszasz i to (Tego) co tę nazwę nosi. Żeby sobie to bardziej uzmysłowić i przeniknąć takim postrzeganiem, spróbuj zamiast mówić “Ogień zapłonął” to “Bóg Ognia zawitał”, zamiast “pada deszcz” to “Ojciec Niebo kocha się z Matką Ziemią”. I staraj się mówić dobrze, o dobrych rzeczach. Nawet bez zapatrzenia się w gusła, mówienie o tym co Ci się przydarzyło fajnego - jest dużo zdrowsze niż narzekanie. Przyjemniej siedzieć z kimś, kto nie użala się, ale mówi: “Bogowie, dziękuję Wam za dobrze przeżyty dzień!”

2024-12-06

Po co nam tylu Bogów - Dadźbóg, a siły do działania

Jednym z Bogów, którym cześć oddajemy od początku istnienia Gromady jest Dadźbóg - Słonejko. Z jednej strony nie ma u nas dedykowanego “Święta Dadźboga”, z drugiej, Jego cyklem wyznaczone są daty czterech głównych świąt słonecznych.

Wszechwidzący Słonejko patrzy jasnym wzrokiem z Nieba, dobywając dla nas z ciemności świat, w którym możemy żyć i działać, On daje siłę zielonym roślinom do wzrastania, a swoim światłem przepędza większość złośliwych duchów. To nadto wystarczy, by widzieć w Nim jednego z największych Obrońców ładu świata. A dzisiaj o zwracaniu się do Niego kiedy czujemy, że brak nam siły i werwy do działania, a rzeczy układają się nie tak jak powinny.

"Dadźbóg" pędzla Andrieja Szyszkina, 2016

Słońce jest źródłem znanego nam życia, więc zwrócenie się doń w takich sprawach zda się w pełni zasadne. Można prosić wprost o pobudzenie naszego wewnętrznego Ognia - by płonął tak jasno, jak ten Ogień na niebie. Można w modlitwie porównać siebie do zielonego drzewa, które wystawia swe liście do życiodajnych promieni światła. Wydaje się oczywiście, że najlepszą porą do takich działań jest świt, lub południe, kiedy Słonejko właśnie wstaje lub jest Jego jasności najwięcej.

Oczywiście, pozdrowić Słonejko o świcie i w południe - oraz o zmierzchu - nie zawadzi nawet wówczas, kiedy nic nam nie dolega. I nie trzeba zniechęcać się tym, że akurat jest pochmurno i Słonejka nie widać - On tam za chmurami jest i być może - może nas usłyszeć.

Ciekawą sprawą jest też modlenie się do Słonejka o zmierzchu, kiedy kładzie się spać, znika ze świata. Nasi Przodkowie często mówili, że kładzie się do Morza. Zda się to być dobrą sposobnością, by poprosić Go o przepędzenie z tego świata - i do Morza wygnanie - “złego”, które odbiera nam siły i zawadza: by gnał czarta przed sobą, jak ściganego szkodnika. Również takiej pomocy można szukać u Dadźboga.

2024-12-04

Miód - płynne lekarstwo (część II: Powstawanie miodu)

Dzisiejszy wpis jest częścią całego cyklu o miodzie. Pierwszą część możecie przeczytać [tutaj].

Pewnie zastanawiacie się jak powstaje płynne złoto? Już wyjaśniamy - ile jest potrzebnych pszczół do produkcji 0.5 kg miodu :) Ergonomia pracy pszczół zależy od kilku czynników: 

  • pogody,
  • ilości dostępnego nektaru w kwiatach, 
  • kondycji pszczół.

Aby jedna pszczoła zebrała pół kilo miodu, musiałaby 3.5 razy okrążyć Ziemię. Na szczęście, jeżeli macie w ulu 150-200 pszczół, to ich praca zostanie przyspieszona i uzyskacie szybciej miód. Trzeba pamiętać, że pszczoły z pokolenia letniego żyją przeciętnie 8 tygodni, zaś pszczoły zimowe aż do 9 miesięcy. Od wczesnej wiosny aż do początku jesieni w ulu panuje temperatura około 35o C, gdyż jest ona najkorzystniejsza dla rozwijających się larw i poczwarek. Pszczoły starają się utrzymać idealną temperaturę na różne sposoby - wachlują skrzydłami, aby się ochłodzić, lub drżą, aby się ogrzać. Pszczoły są owadami, których ciała muszą być utrzymywane w temperaturze powyżej 8°C. Kiedy temperatura jest niższa, ich ciała drętwieją, a pszczoły umierają.

Miód powstaje w kilku etapach. Najsampierw pszczoły udają się po składniki (nektar i spadź) - w czasie kwitnienia kwiatów zwiadowczynie udają się na łąki czy do ogrodów po składniki, które zbierane są w wolach miodowych. A czym jest wole miodowe? To nic innego, jak cienkościenny worek będący rozszerzeniem przełyku w jego końcowej części, służący pszczole do magazynowania i przenoszenia płynów. We wnętrzu wola znajduje się główka przedżołądka. Pszczoła może w nim przenieść około 55 mg nektaru lub wody. Następnie nektar jest dostarczany do ula, gdzie składowany jest w plastrach. Wówczas pszczoły zbieraczki i robotnice dokładają wydzieliny własnego ciała (enzymy), które pozwalają usunąć nadmiar wody z nektaru i spadzi. Miód w tym czasie gęstnieje, ulegają też zmianie jego właściwości chemiczne (zyskuje zdolności bakteriostatyczne). Kiedy poziom wody w miodzie spadnie poniżej 20%, wówczas miód zostaje zasklepiony woskiem. Miodobranie zaś rozpoczyna się, kiedy miód dojrzeje, czyli gdy pokrywa on około 75% powierzchni plastra.

Konsystencja i barwa miodu zależy od stopnia dojrzałości i gatunków roślin dających nektar. Miód spadziowy w odróżnieniu od miodu nektarowego powstaje, gdy pszczoły zbierają spadź a nie nektar. Spadź jest zebraną przez pszczoły wydzieliną mszyc i czerwi żerujących na liściach drzew, lecz także z drzew iglastych.

Miód składa się głównie z cukrów: fruktozy i glukozy (zawiera około 77-84 gramów cukru na 100 gramów miodu). Przeciętnie miód zawiera następujące składniki:

  • witaminy z grupy B, C i K, 
  • składniki mineralne: wapń, potas, magnez, sód, fosfor, miedź, żelazo, chrom, mangan, kobalt, cynk, 
  • kwasy organiczne, zwłaszcza glukonowy, jabłkowy i cytrynowy, 
  • enzymy (diastaza, maltaza, fosfataza kwaśna, oksydaza glukozy i lizozym),
  • w wyniku reakcji chemicznych towarzyszących powstawaniu miodu wydziela się też nadtlenek wodoru.

Przyjrzyjmy się teraz poszczególnym produktom pszczelim: 

Apilarnil (hormon przeciw wyczerpaniu) – ten najmniej znany produkt pszczeli powstaje z ekstraktu z siedmiodniowych komórek larw trutni. Wykorzystuje się go głównie w leczeniu stanów wyczerpania, cukrzycy i dny moczanowej, otyłości, depresji, osłabienia odporności, problemów z potencją, a także w leczeniu zespołu napięcia przedmiesiączkowego.

Jad pszczeli - wytwarzany jest z aparatu żądłowego pszczoły, a jak wiadomo, gdy pszczoła kogoś użądli, to umiera. Aby nie zabijać pszczół wymyślono patent, aby pszczoła przelatywała przez metalową siatkę, która przewodzi impulsy elektryczne prądu zmiennego. Wówczas pszczoły wstrzykują jad na umieszczoną pod spodem szklaną płytkę. Kiedy cały rój ma do czynienia z takim urządzeniem przez 12 godzin, uzyskujemy całe... 4 gramy jadu. Jad stosujemy głównie do leczenia dny moczanowej i reumatyzmu.

Wosk pszczeli - robotnice po stronie brzusznej odwłoka mają 4 pary gruczołów, które wytwarzają wosk. Możemy pozyskiwać wosk z plastrów miodu za pomocą gotującej się wody, pary, energii elektrycznej lub słonecznej. Każdy z nas korzystał z świec woskowych. Przez brak stwierdzonych skutków ubocznych dla człowieka, wosk jest dopuszczony do produkcji artykułów spożywczych i leków jako środek powlekający. Wosk wykorzystuje się także w przemyśle kosmetycznym w środkach do makijażu, maściach, pomadkach do ust i kremach.

Mleczko pszczele, inaczej pokarm królowej. Mleczko pozyskuje się od pszczół karmicielek odpowiedzialnych za karmienie królewskich larw i królowej. Reguluje ono poziom cukru i ciśnienie tętnicze. 

Pierzga – substancja wytwarzana przez pszczoły z pyłku kwiatowego zmieszanego z miodem lub nektarem i zakonserwowanego w komórkach plastra w następstwie fermentacji. Pierzgę stosujemy w chorobach wątroby, anemii, stresie, reumatyzmie i zaparciach.

Propolis, inaczej kit pszczeli – mieszanina wydzielin pszczół lub os oraz substancji żywicznych obecnych w pąkach i młodych pędach drzew takich jak: topola, brzoza, świerk, kasztanowiec i innych drzew oraz roślin zielonych. Jego właściwości przeciwbakteryjne, przeciwgrzybicze i ograniczające stan zapalny powodują, że kit pszczeli jest wykorzystywany w przypadku trudno gojących się ran, odleżyn i owrzodzeń na skórze. 

Pamiętajcie, że zanim bezpieczne zastosujecie preparaty z miodu , powinniście wcześniejszej konsultować się z lekarzem lub farmaceutą! Wpis ten nie zastąpi porady fachowego medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :)

autor: guślarz Michał „Nikrug” Dąbek

Bibliografia:

 • „Lecznicza moc pszczół. Najskuteczniejsze terapie od A do Z”, prof. Friedrich Hainbuch. 

2024-12-02

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie - religia jest wszędzie

Dlaczego na stronie poświęconej religii poruszamy ostatnio sporo kwestii zdałoby się “przyziemnych”, związanych raczej z miejscem, w którym żyjemy, naszą codziennością czy rodziną? Dzisiaj to wyjaśnimy i - pokażemy że jak najbardziej miejsce tych treści jest na blogu religijnym!

Jakkolwiek niechętna religii jako takiej, nowoczesność musiała jednak pogodzić się z faktem jej istnienia. Będąc jednak obrzydliwą parodią Peruna wskazującego Żmijowi jego miejsce w głębinie wód, nowoczesność wskazała religiom ich miejsce - w sferze życia prywatnego i za zamkniętymi drzwiami świątyń. Jednocześnie deklarowane jest “świeckie państwo”, co dla nas, animistów-politeistów, jest korzystne jedynie w sytuacji dominującego na europejskim rynku religii monoteizmu. Dalekie jest jednak od stanu pożądanego.

Świątynia Erawan w Bangkoku, źródło: Wikipedia

Podejście nowoczesne jest całkowicie obce stanowi obowiązującemu przez większość historii naszego gatunku. Na czele wielkich cywilizacji - od Chin, przez Egipt, aż po Rzym - stali przez wieki święci królowie o boskim rodowodzie. Podobnie (w odleglejszych od cywilizacji nawet dzisiaj!) na czele mniejszych plemion stoją wodzowie szczycący się Bogami wśród swoich Przodków. Święte umocowanie władcy to jeno część systemu całkowicie przenikniętego religią, będącą inspiracją sztuki, środowiskiem rozwoju ludzi (np. przez obrzędy przejścia) czy źródłem praw, nadanych przez Bogów.

Tradycyjna teokracja i nowoczesne zepchnięcie religii w sferę prywatną to dwa, przeciwne bieguny. Powrót do tej pierwszej wydaje się dziś niemożliwy, co czyni dyskusję jej zasadności bezprzedmiotową. Jednocześnie tkwienie w nowoczesnej deprywacji religijnej zda się nie do przyjęcia. Potrzebne jest rozwiązanie pośrednie: zdatne do życia w zastanym środowisku, ale przywracające religii należne jej miejsce.

Jak wzmiankowaliśmy wyżej, w świecie archaicznym religia przenika całość ludzkiej egzystencji. Jest to pierwszy krok, szczególnie łatwy do zrobienia na gruncie animizmu. Duchy są wokół (i wewnątrz) nas. Jesteś wśród nich modląc się, pracując, rozmawiając z dzieckiem czy jedząc obiad z rodziną. Przynajmniej w części z nich - przejawiają się Nieśmiertelni Bogowie, od których te duchy pochodzą.

Co więc można zrobić? W tej chwili proponujemy przerzucenie pomostu między codziennością, a religią. Sakralizację tej pierwszej można uzyskać przez drobne akty pobożności. Podziękowanie Bogom przed posiłkiem, poświęcenie rozpoczynanej pracy Bogu, który opiekuje się jej dziedziną czy pozdrowienie duchów, na teren których wkraczamy (duchy lasu, łąki, plaży… ale też miasta, dzielnicy, portu czy własnej kuchni!). Te drobne gesty działają też w drugi sposób “ucodzienniając” religię: wyprowadzając ją ze sfery wydzielonego rytuału, a wprowadzając w domowe pielesze.

We wpisie przemyciliśmy swoją propozycję. Mamy jednocześnie nadzieję, że wyjaśniliśmy wątpliwości tych z Was, którzy mogliby dziwić się naszemu doborowi tematów :)

2024-12-01

Święto Strzyboga (Borodziej, 30.XI.2024)

Był taki czas, kiedy twarze Pierwszych Ludzi owiał po zimie ciepły wiosenny wiatr i kiedy wystawili twarze do niesionego przez wiatr orzeźwienia po letniej spiekocie. Był taki czas, kiedy po raz pierwszy zeszli pod żaglami na wodę, patrząc dokąd ich wiatr zagna. Był taki czas, kiedy po raz pierwszy zadrżeli widząc wiatr pomiatający chmurami po niebie i kiedy odetchnęli z ulgą, widząc jak przepędza straszne mgły. Był też taki czas, kiedy po raz pierwszy oddali cześć Gospodarzowi Wiatru. Tak i my dzisiaj zrobiliśmy - dla Strzyboga Ogień paliliśmy, miód piliśmy!

Fot. Dominika Jurkowska

Fot. Dominika Jurkowska

Fot. Dominika Jurkowska



Fot. Dominika Jurkowska

Fot. Dominika Jurkowska


2024-11-29

Po co nam tylu Bogów - Swarog, a zdobycie miłości ludzi

Od początku istnienia grupy oddajemy cześć Swarogowi, jako Kowalowi, który wykuł Słońce - i jest Ojcem Dwóch Braci, Peruna i Welesa, oraz jest przywódcą boskiego rodu. Nie zawracamy Mu głowy przyziemnościami, ani nawet nie poświęcamy Mu osobnych uroczystości - zamiast tego zapraszamy Go do uczestnictwa w głównych świętach słonecznych. Ojca Bogów zaczepiamy nieco bardziej w czasie obrzędu przesilenia zimowego, Szczodrych Godów. Wtedy odbywają się auspicja - wróżby decydujące o kształtowaniu się i rozwoju uprawianej w Jantarze kultu. Pytania kierujemy wtedy właśnie do Kowala, sądząc, że Ojciec Bogów - wie najlepiej co będzie dobre.

Za zdjęcie pięknie dziękujemy Przemysławowi Ivarowi Chacińskiemu :)

Temat, który wylosowaliśmy dotyczy zdobywania “miłości ludzi” - rozumianej przede wszystkim jako szacunek i poważanie. Jak taka sprawa, mocno społeczna, ma się do Boga, którego zarysowaliśmy jako raczej biernego, bo zbyt zajętego sprawami boskimi? Wbrew pozorom całkiem dobrze pasuje. Jedno co, to właśnie z racji tej bierności skupimy się dzisiaj nie na propozycji modlitwy do Swaroga, którą swoją drogą umiarkowanie zalecamy, ale na czerpaniu natchnienia z dawanego przezeń przykładu.

Jaki jest więc ten Bóg? Zapoczątkował istnienie, rozbijając od wewnątrz Jajo kosmiczne, od Niego pochodzi dwóch Bogów najbardziej kształtujących świat. Podarował światu światło niebieskie, Słonejko, a ludziom - narzędzia kowalskie i ład społeczny. Jednocześnie odsunął się potem od spraw tego świata, zajmując się raczej sprawami stricte boskimi.

Nie zachęcamy do zawracania głowy Ojcu Bogów swoimi ambicjami społecznymi. Zamiast tego lepiej spróbować Go naśladować. Dać z siebie coś dobre i twórczego społeczności, o którą zabiegamy. Wzmacniać panujący w niej ład (chodzi oczywiście o ‘ład’, który stwarza warunki do rozwoju, nie o toksyczną stagnację) i jej stabilność. Samemu natomiast skupiać się na rzeczach, które uznamy dla tej społeczności za rzeczywiście ważne.

Czy brzmi to jak utopijna wizja kogoś, kto zamiast poklasku i wdzięczności zyska jedynie dużo pracy i niewiele w zamian? Być może. Z jednej jednak strony - nikt nie mówi tu, by “dobro czynić milcząc”. Cieszmy się i chwalmy (chwalmy - nie “przechwalajmy”) swoimi osiągnięciami. Ze strony drugiej - pamiętajmy, że Swarog działał i działa przede wszystkim pośród Bogów. Warto o tym pamiętać, wybierając grupę, o którą zabiegamy.

2024-11-25

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie - relatywizacja, lenistwo i “to tylko zwyczaj”

Dzisiaj atakujemy temat nowoczesnego nihilizmu, który wszystkie tradycyjne wartości, w tym stanowiące o istocie człowieczeństwa, chce przedstawiać jako relatywne i arbitralne konstrukty społeczne, które można dowolnie przyjmować i odrzucać czy zawieszać zgodnie z okolicznościami i upodobaniami. Pomioty Żmija, smoki, kradną wodę, doprowadzając do zatrzymania życia - ten zaś gad, zrodzony w “nowych czasach” wyjaławia ludzki świat w ogóle.

Pierwszym objawem zawitania owego złośliwego ducha w nasze progi jest zjawisko “nie chce mi się” albo “przecież to tylko zwyczaje”. Rzecz jasna, każdemu z nas zdarza się gorszy dzień, choroba czy autentyczny wypadek losowy, uniemożliwiający uczestnictwo w święcie, codzienną modlitwę o stałej porze czy - co nawet gorsze - zasiąście jak człowiek do obiadu z rodziną, w domu, przy jednym stole. Czartowi oddajemy jednak pole, kiedy “sami” decydujemy, że zjedzenie obiadu bardziej niż twarz żony, uprzyjemni kolejny odcinek serialu ze streamingu. “To już nie mam prawa obejrzeć ulubionego filmu?!” Masz, oczywiście - wszystko jest dla ludzi. Ale czy w zamian za wspólny obiad, usiadłaś później z mężem przy wspólnej herbacie, albo poszliście razem na spacer?

Kiedy zły duch rozsiądzie się już wygodnie w czyimś życiu, zaczyna szeptać (a czasem głośno gadać): “A po co?” - podważając w ten sposób sens pielęgnowania więzi między ludźmi, czy dbania o swoje otoczenie. Po co masz wyrzucać opakowanie po batoniku do śmietnika, skoro sąsiadka nie sprząta po swoim psie? Dlaczego masz być dumny ze swojego miasta, skoro nowe skrzyżowanie utrudnia życie połowie mieszkańców, a prezydentem jest ktoś, na kogo nie głosowałaś? Po co masz praktykować jakieś prastare kulty, skoro te po drodze upadły i jest XXI wiek i nasze postępowe społeczeństwo skutecznie pozbyło się religijnego zabobonu? Czart nie poprzestaje na podpowiadaniu kontestacji, ale czując się pewniej popycha owładniętych przez siebie ludzi do aktywnego podważania wszystkiego co nie-nowoczesne, a swoim ogonem zagarnia coraz większy krąg.

Źródło: Freepik

Niewątpliwie wprowadzenie opartej na animizmie religii Jantaru do współczesnego życia wymaga wysiłku. Wbrew obiegowym, a błędnym, opiniom wiara nie jest rzeczą dla wewnętrznie słabych ludzi, ale właśnie dla silnych, zdolnych przyjąć odmienne wzorce niż większość nowoczesnego otoczenia. Za każdym razem, kiedy poświęcasz swój czas by pójść na święto, otwarcie przyznajesz się do swoich Bogów, zamiast ślepić w smartfona popatrzysz na otoczenie, porozmawiasz z kimś i w ogóle: kiedy wybierasz drugiego człowieka zamiast łyku z kieliszka biesa - dajesz mu odpór i nie pozwalasz zdobyć kolejnego przyczółka.

Cośmy się tak uczepili tego złego ducha? Przecież rodzimowierstwo to nie chrześcijaństwo, żeby mówić o “złym duchu” czy o jakimś “czarcie”? No nie - a jednak zło istnieje i przejawia się w rozmaity sposób. Dostrzegamy je, więc reagujemy. Po swojemu, zgodnie z animistyczną wiarą w duchy - w tym przypadku złośliwe, będące zapewne jakimś dalekim potomkiem Żmija, który ongi ukradł wody. Animizm w pełni uprawnia do mówienia o prowadzeniu duchowej walki i do podejmowania jej.


2024-11-20

Po co nam tylu Bogów - dzisiaj nie o Bogach, lecz o duchach i wprowadzaniu się na nowe miejsce

“Animizm” pozostawałby tylko pustym hasłem, gdyby nie szła za nim rzeczywista wiara w duchy - wiara nie tylko pojęciowa, ale i praktyczna, polegająca na wchodzeniu w tymi duchami w różne układy. Jedną rzeczą jest deklaratywne mówienie o istnieniu “duszy domu”, a czym innym próba układania się z tą duszą.

W przypadku Jantaru animizm należy do żelaznego kanonu i jako taki pojawia się przy wielu różnych okazjach. W naszej obrzędowości ma wyraz przy każdym święcie - za każdym razem przed rozpoczęciem ‘właściwych’ uroczystości udajemy się do istot gospodarzących w miejscu wybranym do obchodów święta. Idziemy z pieśnią i podarkiem, by zaskarbić sobie ich przychylność. Jakby nie było - wchodzimy z naszym Ogniem do ich domu.

Ten piękny obraz namalowała dla Was nasza utalentowana Dominika :)

I dzisiaj temat wylosował się bardzo adekwatny: urządzanie się w nowym miejscu. Dla wielu z nas ma to częściej wymiar wchodzenia do nowo nabytego/wynajętego mieszkania niż karczowania lasu pod budowę nowej chaty, ale zasada pozostaje ważna: chcemy wprowadzić się do miejsca, w którym ktoś już jest - duchy. Oczywiście, nie oznacza to, że wszystkie domy są “nawiedzone”, a jedynie że uczestniczą w sakralnej ciągłości całego świata.

Tak jednak jak Bogowie przejawiają pewne dość stałe archetypy i np. w modlitwy do Swarożyca, wypowiadane dla zapewnienia poczucia jedności rodzinie, czy dla przepędzenia skądś złośliwych bytów będą mieć sporo cech wspólnych - tak ożywiające różne miejsca istoty będą różne. Wkroczenie gdzieś, gdzie przebywała rodzina patologiczna, z królującą na stole najtańszą wódką i codzienną przemocą, może wymagać wręcz egzorcyzmów i rozwiązań niemal siłowych, albo wręcz przeciwnie: próby uśmierzenia i ułagodzenia tych istot. Tymczasem wprowadzając się tam, gdzie mieszkali ludzie twórczy i energiczni, dający z siebie dużo dla świata - może wystarczyć przedstawienie się zastanym duchom i zwrócona do nich prośba o traktowanie odtąd jak swojego.

Rzecz jasna, większość z nas nie przeprowadza się zbyt często. Większości z nas zdarza się jednak choć raz na jakiś czas podróżować, czy to na wakacje, w gości czy w delegacje. Nawet w takim przypadku warto zainstalowanie się w nowym miejscu rozpocząć od zwrócenia się do obecnych w nim duchów. Do takich “wizyt krótkoterminowych” można, a wręcz trzeba, zaliczyć takie okazje jak nocowanie w lesie czy w ogóle na łonie Przyrody.

Z racji różnorodności miejsc, a więc i zamieszkujących je bytów trudno podać jednoznaczną propozycję modlitwy, czy sposobu złożenia im obiaty, może oprócz ogólnych wskazówek związanych z solą. Tradycja dość jasno łączy ją z duchami sfery “oswojonej”, zamieszkałej przez człowieka, uważając jednocześnie za niemiłą istotom wodnym, leśnym czy w ogóle “nieoswojonym”. I jak złożyć dar dla duchów? W lesie jest to dość proste, bo zostawione pod drzewem jabłko zjedzą duchy wcielone w zwierzęta. Większość z nas nie ma jednak w domu myszy i innych żyjątek, w którym mogłyby przejawić się domowe duszki. Można jednak zostawić symboliczną obiatę w wybranym kącie, na małym talerzyku, skąd potem zabierzemy ją do spalenia w Świętym Ogniu.

2024-11-18

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie – o co chodzi z tą Pomorską Ziemią Świętą i czy Jantar to grupa kaszubska?

Jako wyżej stało, Jantar siedząc na Pomorzu jest do swojej Ziemi przywiązany i swą Ziemię chwali. Nie da się jednak zaprzeczyć, że Ziemia Pomorska ma – na tle Polski bardzo wyraźny – rys etniczny, związany z Kaszubami. Dzisiaj wyjaśnimy trochę jak ma się to do „pomorskości” Jantaru.

Otóż odpowiedź może niektórych rozczarować: całkowicie nijak. Większość naszych to mieszczuchy, których Przodkowie wyprowadzili się z mniejszych miejscowości kilka pokoleń temu, przez co zatracili związek z tradycjami swojej Małej Ojczyzny, albo wprost są ludnością napływową. Nie ma się co czarować.

Fot. Emilka Skubis

Z drugiej strony, nikt z nas nie aspiruje do podrabiania kultury kaszubskiej, czy bycia farbowanym Kaszubem. Indianie jednego z plemion Ameryki Północnej wypowiedzieli formalną wojnę „plastikowym ludziom mocy” i w ogóle nie-Indianom małpującym ich tradycyjne obrzędy. Kontekst jest tam nieco inny, bo Indianie byli od pokoleń po bezlitośnie kolonialnemu eksploatowani przez białych, a elementy ich duchowości zawłaszczane nie (tylko) dla praktykowania archaicznej duchowości, ale raczej dla komercji i zarobku. Zasada zda się jednak pozostawać zbliżona. Trudno wyobrazić sobie, by Kaszuba z dziada pradziada patrzył na bosego Antka ubierającego od święta kubraczek z kaszubskim haftem i kaleczącego kaszubski język inaczej niż z politowaniem.

A jednak korzystamy ze źródeł etnograficznych spisywanych wśród pomorskich Kaszubów i utożsamiamy się z zamieszkaną przez nas Ziemią. Stwarza to pomost między tym, co robi Jantar, a tradycjami miejscowymi, zastanymi. Możliwe, że na wiarę Jantaru nawróci się kiedyś istotna liczebnie grupa Kaszubów, albo że część wierzących samodzielnie ulegnie urokowi miejscowej kultury i zacznie nią żyć również poza aspektem stricte religijnym. Co więc w tej chwili decyduje o „pomorskości” Jantaru?

Zamieszkana Ziemia Święta – Pomorze. Nawet jeśli o tym nie myślimy, to spacerując po lasach, miastach i wsiach Pomorza – obcujemy z pomorskimi duchami. Nawet jeśli w wielu miejscach próbują je zakrzyczeć duchy obce, zawleczone na grzbiecie gada globalizacji. Oddajemy cześć Morskiemu Bogu, przy którym ta Ziemia wzrastała: kształtuje się panujący na niej klimat i warunki gospodarcze.


Czy nie jest to trochę życzeniowe myślenie na zasadzie „skoro siedzimy na Pomorzu to cokolwiek byśmy wymyślili będzie pomorskie?”. Nie, ponieważ niczego nie wymyślamy od zera. Bierzemy to albo jak na dobrych rodzimowierców przystało z tradycji, co wyjaśniliśmy kilka akapitów wyżej, albo jako dobrzy animiści – z kontaktu z Bogami i duchami. Czy jest to taki kształt „pomorskości” jaki można było zastać na tych ziemiach pięćset, dwieście, czy choćby pięćdziesiąt lat temu? Zapewne nie, ale nas to nie zraża. Rozwijamy się, utrzymujemy więź z Bogami i wierzymy w Ich przewodnictwo 😊


2024-11-14

Po co nam tylu Bogów - Żywia, a pomoc w chorobie

Dzisiaj przychodzimy z wpisem o Bogini nieco mniej znanej, o Żywii. My sami czcimy Ją od niedawna; w tegoroczne Szczodre Gody będzie dopiero druga rocznica od czasu przyjęcia Jej kultu drogą obrzędowego auspicjum. W tej chwili nie obchodzimy ku Jej czci osobnej uroczystości, prosząc Ją o uczestnictwo w głównych świętach słonecznych. Źródła historyczne nie przekazują zbyt wiele na Jej temat; mamy wzmiankę Długosza, że wśród Bóstw polskich “Był też bóg życia, zwany Żywie”, co zestawia się z “Siwą - Boginią Połabian” Helmolda; zapis “Siwa” odczytuje się jako *Żywa. 

Wobec tak szczątkowych wiadomości z przeszłości, nasz kult oparty jest przede wszystkim na poszukiwaniach duchowych: Żywia to Bogini, która cieszy się życiem. Przejawia się we wszelkich odczuciach szczęścia, kiedy nasz byt daje nam zadowolenie i poczucie, że “jest dobrze”. Bogini przejawia się tam, gdzie godzą się zwaśnieni bracia i cichnie burza, ale też w matkach, cieszących się ze swoich dzieci. Tu zda się delikatnie wchodzić w dziedzinę Mokoszy, jednak - kreślenie przez nas ostrych granic między dziedzinami Bóstw byłoby doprawdy śmiechu warte, więc damy temu pokój. Chociaż - może Pani Żywia doceniłaby kolejną sposobność do chichotu.

Jaki temat nam się wylosował? Choroby. Zda się, że ciesząca się życiem Bogini jest więcej niż odpowiednią Adresatką problemów zdrowotnych. Niedomagania zdadzą się być w ścisłej czołówce rzeczy, które nasz dobrostan pogarszają. Można więc do sprawy podejść na (co najmniej!) dwa sposoby: albo prosić Boginię o pomoc w zdrowia odzyskaniu, by móc dalej życiem się cieszyć… albo w znalezieniu radości z życia mimo choroby!

Żywio Rześka, czci wesołej Pełna,
Co się śmiejesz, jak Słoneczko Jasne,
Pomóż Piękna, pocieszyć zdróweńko,
By wróciło,
Mnie do pląsu Twego zaprosiło!


Albo właśnie w taki sposób:

Pociesz Pani, zmęczonego człeka,
Sporom cierpiał, ale śmiać się pragnę,
Okruch złoty, co się świeci jasno,
Zabrać nie daj, czartu zaraźnemu,
By mi jaśniał, nadzieją ogrzewał!


2024-11-11

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie – globalna wioska i Ziemia Święta

Internet jest wylęgarnią śmieszków i memów, więc od razu wyjaśnijmy – jakby było co wyjaśniać – że „Ziemia Święta” to oczywiście Pomorze. Jedyna prawdziwa kraina, gdzie mieszkają Bogowie i prawdziwi ludzie. No - przynajmniej większość 😉

Skoro w tej serii wpisów skupiamy się trochę bardziej na społecznym, niż teologicznym aspekcie religii (‘duchy są wszędzie’ && ‘religia zajmuje się duchami’ => ‘religia zajmuje się wszystkim’), nie sposób pominąć kwestię globalizacji i naszej Małej Ojczyzny. Oczywiście, Bogowie i duchy są obecni w całym świecie i od dawna głosimy, że dobry rodzimowierca jeśli trafi np. do Japonii (niech będzie daleko i egzotycznie) to pierwsze co, powinien pójść do chramu shinto i pokłonić się Kami. Jednak, niezależnie od internetu dzięki któremu jesteśmy w stanie pracować w czasie rzeczywistym zdalnie z ludźmi z innych kontynentów – na co dzień działamy tu i teraz. Zanurzeni jesteśmy w ciągłym strumieniu duchów. Naginając się do smoka globalizacji, mniej lub bardziej ochoczo wpuszczamy weń prądy z innych rzek, jednak główne źródło bije na naszej ziemi.

Święto Mokoszy 2021, Jeleńska Huta


A nasza ziemia jest naprawdę fajna. Mówią, że podróże kształcą i rzeczywiście: warto wyjechać. Mam to szczęście, że pojeździłem trochę po świecie i miałem okazję zobaczyć duże zachodnioeuropejskie stolice, skandynawskie fiordy (są przepiękne!), jak i indyjskie zatłoczone uliczki (dla większości „cywilizowanych mieszczuchów” – mocno przebodźcowane). Te ostatnie zresztą rozszerzają skalę do stopnia, w którym podróż po Europie to taka dłuższa przejażdżka między Gdynią, a Gdańskiem, tylko że zmienia się dominujący język na ulicach. Ale właśnie: podróże kształcą. I uczą, że u nas jest naprawdę miło, czysto i spokojnie. Na ulicach nie ma śmieci; ta puszka po energetyku szpeci, ale w skali ustanowionej np. przez Indie – nie liczy się. Wieczorem nie zastanawiam się czy na ulicy jest bezpiecznie i czy mogę puścić żonę do sklepu, tylko mówię jej co ma kupić dla mnie skoro już idzie. Do tego duża pusta przestrzeń nad Morzem sprzyja okresowym wiatrom, dzięki czemu cieszymy się przez większość czasu, nawet w miastach, względnie czystym powietrzem. No i mamy – wbrew pozorom – sporo zieleni. Żeby pójść do lasu, mieszkaniec takiego Trójmiasta nie musi – jak nasza koleżanka z Włoch (którą serdecznie pozdrawiamy!) jechać 50 km, albo wręcz do Szwajcarii. Idzie po prostu do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego lub innego z lasów okolicznych. Tu warto wspomnieć o organizowanych przez nas pąciach, służących właśnie zapoznaniu z zaletami przyrodniczymi naszego regionu [ klik!!! ].

Pąć do miejsc mocy, 2023

Warto włączyć taką optykę w swoje życie i pokochać swoją małą ojczyznę. Poszukać duchów przejawiających się w naszym otoczeniu i postarać z nimi dogadać, poukładać. Poznać szczególne miejsca, zwłaszcza w lasach czy nad Morzem, może o nie zadbać. I wiadomo: włodarze miejscy mają różne pomysły, lepsze lub gorsze i nie ze wszystkim trzeba się zgadzać (czemu można [i trzeba!] dać wyraz choćby na wyborach samorządowych). Ale w skali świata jest naprawdę fajnie. I za to warto przed Bogami i ludźmi wyrazić wdzięczność :) 🇵🇱


2024-11-08

Po co nam tylu Bogów - Swarożyc, a koszmary, nawiedzenia i złe duchy

Dzisiaj przychodzimy do Was z wpisem na temat Boga, który choć nie ma u nas własnego święta, to w kulcie pojawia się najczęściej: Boga Ognia, Swarożyca. Święty Ogień gore w sercu właściwie wszystkich naszych obrzędów, pełniąc wieloraką rolę: otwiera drogą, po której przychodzą do nas Bogowie i Przodkowie, przekazuje Im nasze żertwy, a do tego odstrasza i niszczy wszelkie szkodliwe moce, które mogłyby nam zaszkodzić. 


To ostatnie ściśle wiąże się z tematem, który wylosował nam się do omówienia przy tym Bogu, a który widać w tytule wpisu. Słowiańska tradycja bardzo dobrze przechowała obraz Ogieńka jako Obrońcy przed wszelkiego rodzaju złem. Pokonując chłód i mrok wywalcza przestrzeń dla ciepła i światła, podobnie jak Jego Brat Słonejko czyni z Nieba. Jasne więc przyczyny uwielbienia i czci, którymi Ogień otaczali nie tylko nasi Przodkowie, ale i wszystkich innych narodów.

A więc o szukaniu ochrony Swarożyca przed nawiedzającymi duchami i koszmarnymi snami. Dla animistycznej panpneumii nie ma w istocie większej różnicy między tymi dwoma przypadkami; może tylko w uporczywości i czasie przejawiania się szkodliwych sił. W czasie snu jesteśmy bardziej otwarci na wszelki kontakt z Tamtą Stroną, ale będąc zanurzeni w świecie szczelnie wypełnionym duchami - doświadczamy ich działania zawsze. Jak szukać pomocy Swarożyca?


Najlepiej zacząć od rozpalenia Ognia i złożenia w nim żertwy. Zarówno propozycję słów modlitwy do Syna Swarogowego, jak i rytu ofiary domowej można od dawna znaleźć na naszej stronie [ klik!!! ]:

Święty Swarożycu!
Wstań ze swego łoża,
Wznieś czerwony płomień!
Rozlej złotą światłość,
Zapal jasne światło!
Ty z ciemności świat dobywasz,
Nocy mrok i strach przepędzasz,
Nocą mały dzionek budzisz
I widzialnym wszystko czynisz,
Jakbyś stwarzał to na nowo,
O Słonejko Ziemskie!
Ogniu Czysty, Ogniu Święty, Ogniu Jasny!
Ogrzej nas swym ciepłem,
Uciesz nas swym światłem,
Obdarz nas swym dobrem!

Modlitwa ta zawiera już fragment “Ty z ciemności świat dobywasz / Nocy mrok i strach przepędzasz”, wprost odwołujący się do zajmującej nas tu sprawy. Dobrze ją uzupełnić o własną, wyrażoną wprost, własnymi słowami, prośbę o przepędzenie wszelkich złośliwych duchów i oczyszczenie naszego domu (czy innego miejsca) z ich wpływu.

Co istotne: we wpisie odnieśliśmy się do typowych niechcianych odwiedzin z zaświatów. Jednak skoro duchy są i działają wszędzie, to również za nieszczęśliwymi wypadkami dziejącymi się “w świetle dnia” można spodziewać się działania nieprzyjaznych istot. Również wtedy pomocy można szukać u Swarożyca - lub za Jego pośrednictwem. Skoro pośredniczy między nami, a pozostałymi Bogami, przekazując Im nasze żertwy i modlitwy, może również, kierując się swoją boską wiedzą, przekazać trapiące zmartwienia Bogu czy Bogini, którzy będą najbliżej tej sprawy, by udzielić w niej wsparcia.

2024-11-04

Słowianie z Jantaru we współczesnym świecie – zdobycze techniki, mieszczuchy i wiara w duchy

Słowo się rzekło: „jesteśmy współczesnymi ludźmi, tyle że z konkretną religią”. Nasza stoi w podwójnej kontrze do (negatywnie pojętej) „nowoczesności”. Nie dość że jest po prostu religią, a te wypadają z łask „cywilizowanego Zachodu”, do którego nasz kraj aspiruje, to jeszcze jest „prymitywna”. Już z samej zasady rodzimowierstwo słowiańskie odwołuje się do archaicznych treści, wraz z politeizmem, składaniem materialnych obiat (ofiar) czy odprawianiem wokół Ognia obrzędów, na których śpiewa się stare pieśni – częstokroć wzięte z tradycji spisywanej po wsiach te sto – dwieście lat temu. My dokładamy do tego wszechobecne duchy, w skrajnej formie animizmu czy też „panpneumii”, bo te byty są wszędzie. Jak to pogodzić z postępową nowoczesnością? Nijak. Ze współczesnością jako taką już się da.


Jeden z częstszych zarzutów głosi, że nauki ścisłe dostatecznie wyjaśniły działanie świata, bez powoływania się na Bogów. Będąc z wykształcenia doktorem nauk technicznych, czuję się szczególnie uprawniony zbijać takie twierdzenia: fizyka i pozostałe nauki przyrodnicze niczego nie orzekają o Bogach i orzekać nie mogą. Bo Ich nie badają. Interesują się wyjaśnianiem pewnych mechanizmów i ich praktycznym wykorzystaniem – i w tym są bardzo skuteczne. Nie ma jednak żadnego prawa fizyki, które jakkolwiek wykluczałoby działanie duchów. Niczego nie zmienia też to, że umiemy wyjaśnić powstawanie błyskawicy różnicą potencjałów elektrycznych, a żaden balon meteorologiczny nie natknął się na uwieńczonego dębowymi liśćmi kulturystę siedzącego w chmurach. Naukowe poznanie świata przybliża nas do zrozumienia go, oraz obecnych w nim przejawów boskości. Nie wyczerpuje jednak wszystkiego, zwłaszcza tak powszechnego w naszym gatunku jak intuicja sacrum. I na nic zdadzą się tu wszystkie psychologizujące redukcjonizmy, w myśl których Pradawni Bogowie to w najlepszym razie kulturowe manifestacje jungowskich archetypów. Bogowie po prostu są.


Niektórzy łączą też archaiczne religie z bolączkami archaicznych ustrojów społecznych. Względnie zamknięte społeczności sprzed kilku wieków miały swoje problemy. Mocne uzależnienie od wpasowania się w społeczność, silna nietolerancja wszelkiej inności, czy brak możliwości ucieczki z toksycznych relacji rodzinnych, z despotyczną władzą rodowej starszyzny. Trudno zaprzeczyć możliwości takich zjawisk w przeszłości... i zastąpieniu starych problemów nowymi w dzisiejszym świecie. Osadzenie w sieci nieanonimowych zależności sąsiedzko-rodzinnych zastąpiliśmy również osadzeniem w sieci – anonimowych łańcuchów dostaw towarów i usług oraz zależności urzędniczych. Do tego izolacją społeczna i brak poczucia wspólnoty. Ilu swoich sąsiadów potrafisz choćby wymienić z nazwiska? Jak i czy w ogóle jakość ich życia wpływa na Twoje? Z ostracyzmu wobec wszelkiej inności przeginamy w drugą stronę, gdzie wielu ludzi krępowałoby się w ogóle zadać pytanie o wyznawaną religię, a wszelkie próby bycia „wyrazistym” to proszenie się o oskarżenia o ekstremizm. Ale dlaczego w ogóle poruszamy ten temat teraz, skoro miało być o archaicznej religii? Dlatego, że wiara rodzima jest z definicji oparta na wspólnotowości i nie da się jej na dłuższą metę praktykować w społecznej izolacji. Rodzimowierstwo jest religią gromadną, w którą wpisane są choćby obrzędy sankcjonujące zmianę ról społecznych. Jednocześnie działa w oparciu o tradycję, która dostarcza wspólnego tła i poziomu odniesienia swoim uczestnikom.

Podsumowując, z różnych stron spotkaliśmy się z – wyrażonymi nawet w dobrej wierze i to przez całkiem rozsądne osoby – propozycjami rezygnacji z hasła „animizm”, odpuszczenia sobie „duchów” na rzecz „bytów energetycznych”, czy oparcia swoich przemyśleń religijnych na osiągnięciach fizyki kwantowej. Pozwolimy sobie jednak pozostać w archaicznej strefie komfortu pomorskiego Jantarowego animizmu 😊


2024-11-03

Dziady, Lasy Oliwskie, 2.XI.2024

W naszym kole rocznym mamy obecnie 14 obrzędów i na każdy z nich zapraszamy Przodków. Apogeum czczenia Przodków przypada oczywiście na Dziady. Na tle naszych wspólnotowo-integracyjnych świąt, to wyróżnia się raczej rodzinnym charakterem. Dlatego przynosimy ze sobą zdjęcia zmarłych krewnych i dzielimy się ciekawymi historiami z ich życia. Przestrzegamy również szeregu tabu: nie hałasujemy, nie rzucamy ostrymi przedmiotami, siadamy powoli i ostrożnie, aby nie przygnieść czyjejś duszy. W tym czasie przestrzegamy również postu, aby symbolicznie wejść w obrzędową rolę zmarłych - tylko żywi mogą jeść to, co chcą. Na czas obrzędu przywdziewamy też maski. Od tego roku postanowiliśmy też nie robić zbyt wielu zdjęć podczas tego święta.

Fot. Paulina Kozłowska

Nasi osobiści Przodkowie byli (z reguły) innego wyznania niż my, więc kwestią indywidualną pozostaje, czy ucieszy ich pogański w swej formie i treści obrzęd. Dlatego podczas obrzędu zapraszamy tych Przodków, którym miła jest taka gościna: "Święci Dziadowie! Przybywajcie, prostą jasną drogą - bez żadnego złego towarzystwa, a jedynie w samym dobrym! Ci z Was, którzy sobie takiej gościny nie życzą - to w swoich stronach w pokoju ostańcie! Przyjmijcie ofiarę, Święci Dziadowie!".

Waszej uwadze polecamy współcześnie ułożoną modlitwę do Przodków:

Święci Przodkowie, Święci Dziadowie,
Ja jestem Wasz potomek / córa Wasza,
Ja jestem krew z krwi, kość z kości Waszej,
Ja jestem Wasze nasienie, na Waszej glebie wyrosłe,
Wy zaś jak Ptaszkowie, co za rzeczką drzewem siedzą,
Sokoliki jasne, gołębiczki słodkie,
Jak zielone dęby, kaliny czerwone,
Was wspominam, cześć oddaję,
Dobremście darzyli, złotą rzęsą mię prószyli,
Gdzie jesteście, niech grzeje skra czerwona,
Dobremście darzyli, złote słówka mi mówili,
Gdzie jesteście, niech Was poi woda rześka,
Dobremście darzyli, serce mi włożyli,
Gdzie jesteście, niech Was żywi miód złocisty!

W tej modlitwie ważne są trzy rzeczy. Pierwszą samookreślenie siebie, jako dziedzica swoich Przodków. W ten sposób nie tylko dajemy od razu Przodkom znać, kto się do nich zwraca, ale utwierdzamy też siebie w tej pozycji. Drugą sprawą jest nazywanie Przodków ptakami, które są za wodą. Bardzo stara tradycja - dużo szersza nawet niż słowiańska - przedstawia ludzką duszę w postaci ptaka. Położenie za wodą jest natomiast typowym w naszej mitologii miejscem krainy zmarłych.

Fot. Paulina Kozłowska

W ostatniej części tej modlitwy wyrażamy wdzięczność za doznane od Przodków dobro: ich wysiłek włożony w wychowanie kolejnych pokoleń, mądre rady, za samo życie. Odpowiadają temu stosowne życzenia skierowane w ich stronę, zważmy jednak jak są skonstruowane: “Gdzie jesteście…”. Bierze się to z przekonania, że zmarli mają konkretną, sobie właściwą siedzibę. Opuszczają ją w określonych porach roku, by odwiedzić świat żywych, jednak ostatnie czego chcemy to “wyciągać” ich swoją modlitwą w porze przypadkowej.





2024-11-01

Tojad - starodawna toksyna

Listopad to miesiąc w którym bramy Nawii są szeroko otwarte, dlatego będziemy się skupiać w tym okresie w naszym Kąciku Zielarskim na roślinach lub minerałach trujących i śmiertelnych. Tojad (z łac. Aconitum) należy do rodziny jaskrowatych. Prosty lud nazywa tę roślinę mordownikiem, toją lub omiegiem. Występuje on na północnej półkuli naszej Ziemi. W Polsce występuje naturalnie w górach Tatrach, Karpatach i Sudetach. Kwiaty są grzbieciste i przybierają barwę fioletu, słabiej spotykana jest natomiast barwa żółta. Liście zaś są dłoniastodzielne. W tym wpisie skupimy się głównie na tojadzie mocnym (Aconitum firmum).


Omieg w swoich korzeniach, łodygach i liściach zawiera pewien alkaloid i to właśnie dzięki niemu tojad już w renesansie został okrzyknięty arszenikiem roślinnym. Alkaloidem tym jest akonityna - organiczny związek chemiczny bardzo łatwo wchłaniający się przez skórę i błony śluzowe. Uważajcie bardzo przy podziwianiu toji w naturalnym środowisku, wystarczy 0.003 grama, a przybędzie do was panna w białym płaszczu i zabierze do ogrodów Nawii, gdzie spotkacie swoich Przodków. Oprócz akonityny tojad zawiera również hypakoninę, benzylakoninę, mezakoninę, napelinę i sangorynę.

Objawami zatrucia tojadem są przykładowo:

  • zaburzenia czucia (niewrażliwość na ból, odczuwanie zimna i palenie),
  • lęki i podniecenie,
  • szumy w uszach,
  • potworne poty, 
  • spadek temperatury ciała, 
  • problemy żołądkowe,
  • zaburzenie rytmu serca i bradykardia,
  • na sam koniec porażenie ośrodka oddychania i śmierć z pełną świadomością. 

Nic dziwnego że od starożytności mordownik to jedna z ulubionych trucizn wybieranych przez zabójców. 


Naszym Przodkom trujące właściwości omiegu nie przeszkadzały i wykorzystywali je w tradycyjnym leczeniu. Był używany przeciw morowemu powietrzu, okadzano też tojadem bydło, aby uniknęło chorób. Stosowany przeciwko szaleństwu i nudom mordownik należało gotować i podać wątłemu do wypicia. Omieg wykorzystywano też w aspektach metafizycznych, na przykład w mieszankach ziołowych na poprawę kontaktów międzyludzkich. W sierpniu bywał on święcony w wiankach na święto matki Mokoszy. Tojad odstraszał też czarty i biesy – noszony przy sobie bronił od napaści perelistnika, czyli czarta-zalotnika napastującego młode kobiety. Okadzano nim też mieszkania, aby ochronić się od złych mocy. Na wschodzie Polski często był sadzony w ogrodzie obok chaty w celach dekoracyjnych. Czy naprawdę odstraszał złe moce? A może dawał niegodziwcom do zrozumienia: „nie zadzieraj ze mną, mogę cię łatwo otruć”? Obyśmy nigdy się nie dowiedzieli :)

Wpis ten nie zastąpi fachowej porady medyka i służy jedynie do poszerzenia Waszych i tak już szerokich horyzontów :) Ale każdy medyk Wam poradzi: nie próbujcie tojadu! Po prostu nie i już! 

 autor: guślarz Michał "Nikrug" Dąbek


Bibliografia:

2024-10-30

Po co nam tylu Bogów – Chors i gospodarzenie majątkiem

Od początku istnienia naszej grupy czcimy Chorsa, Boga Księżyca – czy raczej „Miesiąca”, jak nasi Przodkowie zwali największe nocne światło niebieskie; „Księżycem” zwano Go pierwotnie tylko tuż po nowiu. Oprócz zapraszania Go na największe uroczystości, poświęcamy Mu osobne obchody. Te pierwotnie odbywały się w sierpniu, jednak w wyniku obrzędowego auspicjum, zostały kilka lat temu przeniesione na maj. Jest to nów, kiedy składając żertwę chcemy dopomóc Księżycowi w odrodzeniu się. Od niedawna zaczęliśmy też propagować uczczenie Go kultem prywatnym przy okazji wszystkich w ogóle nowiów i pełni w ciągu roku.


Temat wylosował nam się bardzo do Niego pasujący: gospodarzenie majątkiem. Co jest nawet dzisiaj oczywiste, zmienność faz Miesiączejka dała ludziom podstawy rachuby czasu, co niewątpliwie ułatwiało planowanie i organizowanie wszelkich prac. Znany jest też Jego wpływ na wszystkie niemal zjawiska na ziemi, których ogólną zasadę da się ująć tak, że co zapoczątkowane przy Miesiącu rosnącym – będzie rosnąć, a co przy malejącym – będzie maleć. Niektóre, szczególnie doniosłe działania, jak wesele czy duże nabytki, warto z kolei spełniać podczas pełni.

Pierwszym krokiem w poszukiwaniu sprzyjania Chorsa będzie więc dostosowanie swoich działań do Jego rytmów na Niebie. Jeśli starasz się zbudować coś nowego, zacznij to w czasie przyrastającego Księżyca. Jeśli chcesz przemóc coś szkodliwego, rób to kiedy Go z Nieba ubywa. To ogólne reguły, nie tylko dla gospodarzenia. Tu zaś można zwrócić się do Niego np. w ten sposób:

Miesiączejko! Niebieski Dziedzicu!

Pomóż mi tu – dobrze gospodarzyć,

Żeby rosło – dla mnie na pożytek,

Tobie złocista korona,

Mnie dostatek krągły!

Dodatkowym „smaczkiem” tego tematu jest przyrównywanie w polskich pieśniach, choćby w kolędach, gospodarza właśnie do Miesiączejka, co czyni Go odpowiednim Adresatem takich modlitw.

Bywa jednak, że zawadza nam coś, niby szkodniki lęgnące się w polu. Także wówczas można Miesiąc prosić:

O Miesiącu, Nocą Jaśniejący!

Wilk Cię obgryzł, przykrość Ci wyrządził,

A mnie szkodzą, niby głodne myszy,

Dóbr ubytki, trwonne rozpływanie,

O dopomóż, by szkodnika znaleźć,

I z dobytku – precz go wyprowadzić!