Jest poniedziałek, godzina 19:00, co oznacza czas na Waszą cotygodniową dawkę Jantarowego, animistycznego spojrzenia na świat, powstającego na Pomorskiej Ziemi Świętej. Hasło na dziś “magia, nauka i religia”. Natchnienie do tego wpisu powstało przy okazji wpisu poprzedniego, gdzie piętnowaliśmy zjawisko pseudonauki, a część z Was dopytywała, czy do jednego worka z nią wrzucamy “magię”. Odpowiadamy: “tak i nie”.
Zgodnie z potocznymi pojęciami, magia i religia to dziedziny zajmujące się tajemniczymi siłami i istotami - “nadprzyrodzonymi” czy “spoza świata”. Zwał jak zwał. Nie będziemy silić się tu na podawanie ich rozróżnień czy definicji, nad czym dość nałamali sobie głów antropolodzy, a będziemy mówić po prostu o duchach, obrzędach, o Bogach itd. Wszystko to często przeciwstawia się nauce - oczyszczonej z zabobonu, a opartej jeno na rozumie i ścisłych prawach. Frazerowski trójpodział na magię, naukę i religię jest fajny, kiedy obmyślamy mechanikę gry fabularnej, jednak w życiu okazuje się mało przydatny.
Pomorski Jantar głosi skrajny animizm, czy też panpneumię, z wszechobecnymi duchami, a do tego z przejawiającymi się we wszystkim Bogami (kiedyś rozwiniemy i ten wątek). Z marszu czyni to wszelkie mury między “magią i religią”, a “nauką” złudnymi. Jeżeli mamy śpiewającego nad chorym znachora, modlącą się o jego zdrowie rodzinę, czy lekarza z medykamentem - to wszyscy oni włączają w leczenie “jakieś” duchy (a pewnie i samych Bogów). Jedyne pytania pozostają co do sposobu, podejścia i co to są za duchy. To że nowoczesna medycyna obywa się bez ujmowania duchów w swojej teorii, nie przeszkadza dostrzegać ich obecności. Skoro duchy są wszędzie, to nie tylko w Morzu, rybach i ludziach, ale także w aparaturze medycznej, garści tabletek czy nawet - tak oczywiste, że aż nieoczywiste - w lekarzu, który może być całkowicie innego wyznania, albo zgoła niewierzący. Mówienie o szczelnym wypełnieniu rzeczywistości przez duchy, niczego nie mówi o skuteczności różnych sposobów pracy z nimi. I to tu jest granica, gdzie kończą się (względnie) bezpieczne wody rozsądku, a zaczynają zdradliwe prądy pseudonauki. To tutaj lęgną się czarty podsuwające ludziom zmyślenia i rojenia, sprzedając je jako prawdę. Jedne mogą mamić, uchodzącym za skuteczne zaklęcia “czarodziejskim” bełkotem, a inne językiem fachowego artykułu - głosić zwykłe kłamstwa. Nie ma znaczenia opakowanie, w którym ten pomiot Żmija ukrywa swój jad.
![]() |
Elena Volovnik "Wir pragnień" |
Czy to znaczy, że stawiamy prawdziwość “duchów” na równi z “nauką”? Oczywiście, że tak. Praktykowanie kultu bez wiary w jego rzeczywistość byłoby hipokryzją lub teatrzykiem. Doświadczaliśmy jej zresztą nie raz. Czy skuteczność guseł i modlitw jest równie powtarzalna co techniki i rzeczy opartych na naukach przyrodniczych? Nie, bo zależy od wielu więcej, nie zawsze dla nas jasnych czynników - z wolą Bogów i duchów na czele. Jednak jeżeli ktoś zechce deszcz spadający po modlitwach zbywać jako zwykły zbieg okoliczności - to już jego sprawa. My wiemy, że spadł, bo Bogowie nas wysłuchali.