2025-07-04

Po co nam tylu Bogów – Swarożyc, a błąkanie się i stawanie przed strasznym, a nieuniknionym

Zgodnie z utartym zwyczajem, skoro jest piątek godzina 08:00, to czas by ze Świętej Ziemi Pomorskiej, z Chramu Jantar przyszedł kolejny wpis o żywej czci Bogów: o zwracaniu się do Nich oraz czerpaniu od Nich przykładu i natchnienia w naszych codziennych, niekiedy przyziemnych sprawach. Dzisiaj o Bogu Swarożycu, o Świętym Ogieńku, a temat dla niektórych z nas być może bardzo ważny i aktualny: po co się do Niego zwracać kiedy błądzimy w okolicznościach, a do tego masz poczucie stanięcia przed czymś, co przerasta Twoje siły, a jest nieuniknione i straszne zarazem.

Zaczniemy od kilku prostych słów o Ogniowym Bożeńku. Dawniej naszym Przodkom towarzyszył nieustannie na co dzień, będąc Gospodarzem każdego domowego obejścia, w którego sercu płonęło palenisko (tudzież spało pod popiołem). W większości odeszliśmy od tradycyjnego budownictwa tego typu, nadal jednak Święty Ogień płonie regularnie na domowych ołtarzykach większości rodzimowierców i jest pierwszym spośród Bogów, których zapraszamy na obrzędy. Swarożyc bowiem jest tym, który sprowadza nam pozostałe Bogi i Przodków na uroczystość, i to przez Niego zanosimy żertwę. Ale oprócz tego, Ogień daje ciepło i światło, przepędza chłód i mrok, stając się Obrońcą przed wszelkim złośliwym czartem, żarłocznym smokiem i innym plugawym pomiotem. Zarówno dla Prasłowian z niesłusznie minionej epoki, jak i dla mieszkańców polskiej wsi sprzed ery elektryfikacji – były to te moce Gościa w Czerwonym Płaszczu, które ludzie zapewne szybko uczyli się mocno cenić.



Zmierzając do naszego zagadnienia. Mówimy dziś o dniach – czy też nocach i to „nocach duszy” - kiedy nie wiesz co jest dla Ciebie dobre, co może sprowadzić nieszczęście, a w cieniu czają się potwory. Każdemu przydarza się czuć, że każdy wybór będzie zły, a wokół gęstnieje ciemność, z której nie ma wyjścia. A wyjście to pomoże odnaleźć Święty Ogień, kiedy oświetli drogę, żeby ją odszukać i już nie zgubić. Na tej drodze mogą czaić się smoki, węże i olbrzymy, jednak razem z ciemnością i je przepędza światło Swarożyca. Czasem zaś jest tak, że drogę widzisz i to aż nazbyt wyraźnie: nie ma innej, chociaż na tej, na jedynej, stoi głodny wilk albo wiedzie przez ostre ciernie. To w Ogieńku dobrze szukać wtedy Przewodnika i Obrońcy, który ciernie przepali, a wilka przepędzi.

W Twej ciemności może czaić się wiele duchów. Takich, które podżegają wszystkich wokół do wrogości i rzucania kłód pod nogi. Które zastawiają sidła, utkane z długów i nagłych wydatków. Albo żerują na Twoich słabościach, pasąc się, gdy kolejny spacer ma przystanek w monopolowym. A zagradzający jedyną drogę wyszczerzony wilk może siedzieć w toksycznym członkiem rodziny, z którym trzeba będzie prędzej czy później pójść na konfrontację. Innym razem może być sprawą w sądzie, gdzie niesłusznie Cię o coś oskarżono. Dużo tego jest, żyjemy w czasach niby łatwiejszych, niby bardziej cywilizowanych, ale przed wieloma zjawiskami nas to nie chroni, a wiele innych mogło wręcz pojawić się dopiero teraz. Jednak właśnie w Świętym Ogniu można szukać Boga, który żar czartowi rzuci w oczy, dopomoże by odnaleźć światło. Czasem będzie łatwiej, czasem będzie trudniej: z wiarą zbudzić płomień Swarożyca, przy Nim szukać bezpiecznego przejścia, złożyć Mu ofiarę, prosić by zratował swoim złotym grotem.

2025-06-27

Sobótka, 21 czerwca 2025, Wyspa Sobieszewska

 W sobotę, 21 czerwca 2025 roku, już trzeci raz z rzędu zorganizowaliśmy Noc Kupały na Wyspie Sobieszewskiej jako Chram Jantar. Tuż po wejściu na plażę spotkała nas miła niespodzianka – natknęliśmy się na ślub, odbywający się przy zachodzie słońca. Trudno o lepszy czas na zaślubiny niż ta magiczna noc.

Strzybóg, pan wiatrów, zesłał nam na przesilenie mocny zachodni wiatr. Przez cały obrzęd i późniejszą biesiadę wiał z dużą siłą. Na szczęście mamy już doświadczenie w uroczystościach na plaży podczas prawdziwego orkanu – jak choćby podczas Szczodrych Godów: link.

Noc Kupały to czas ślubu Jaryły i Marzanny. Panowie przygotowali idola Jaryły – przyozdabiając go w dębowe liście i znak płodności. Panie natomiast zajęły się stworzeniem figury Marzanny, zdobiąc ją kwiatami i ziołami. Rozpaliliśmy święty Ogień, zapraszając Bogów oraz Przodków do uczestnictwa w obrzędzie.

Niestety, Jaryło zmarł i mimo prób reanimacji - głównie napojami - nie udało się Go uratować. Druhny Marzanny – nasze dzielne chramianki – broniły idola Jaryły przed spaleniem w świętym Ogniu. Dwie z nich tak zaciekle stawiały opór, że cała starszyzna Jantaru miała trudność, by je przemóc. Po długiej walce udało się jednak odzyskać Jaryłę i zgodnie z rytuałem został On pożegnany przez Ogień, a figura Marzanny – utopiona w morskich odmętach.

Po rytualnym pogrzebie oczyściliśmy się kąpielą w morzu – jak nakazuje tradycja, nago. Skakaliśmy przez święty Ogień, biesiadowaliśmy i śpiewaliśmy. Sława!








































Po co nam tylu Bogów – Strzybóg, a znużenie codziennością

Nastał piątek, godzina 08:00, co oznacza porę na garść przemyśleń o żywej czci słowiańskich Bogów. Na dzisiaj w naszej rozpisce pojawił się Strzybóg, a jako temat – znużenie codziennością.

A więc, przez długi nie mieliśmy dla Boga Wiatru osobnej ceremonii, wzywając Go jedynie podczas słonecznych. Zmieniło się to jednak w zeszłym świecie, ponieważ w czasie przedostatnich Szczodrych Godów – najbardziej chyba wietrznych, odkąd pamiętam – dokonaliśmy auspicjów, właśnie na okoliczność wprowadzenia Jego święta pod koniec listopada. Pogoda w czasie tamtej uroczystości była chyba zapowiedzią wyniku wróżby. Ale wracając do samego Wietrejki: do Niego najczęściej zwracamy się z prośbą o przywianie dobrej pogody: o rozwianie chmur gdy potrzebujemy pięknego Słonejka, lub o przyniesienie ich – to pomocniczo przy modłach do Peruna o deszcz. Nie wyczerpuje to jednak dziedzin Tego Boga. Jest Duchem nieokiełznanym i niespętanym – wolnym, a jednocześnie potrafiącym przynieść wiele zmian.

I na tym ostatnim wątku skupimy się dzisiaj, mówiąc o znużeniu codziennością. Każdemu z nas zdarza się popaść w stagnacyjną rutynę, kiedy dnie zlewają się jeden z drugim, przechodząc w męczącą, duszącą szarzyznę. Wówczas warto zwrócić się z prośbą do Strzyboga o pomoc w „przewietrzeniu” życia. Wśród Jego tchnienia unosi się wiele duchów; niechby jakieś bardziej rześkie, lżejsze i bardziej sprzyjające wyparły z życia te zasiedziałe i zgnuśniałe. Uczcić Boga, prosząc o przyniesienie odmiany losu – i z tym ostatnim trzeba uważać.

Z jednej strony można się dziwić, dlaczego Bóg Wiatru miałby mieć tutaj coś do roboty. Z drugiej jednak: Ktoś, Kto zdolny jest wprowadzać wielkie zmiany w Przyrodzie, z pewnością władny jest też przywiać inne, świeższe, duchy do naszego życia. Zresztą, indoeuropejscy Bogowie Wiatru miewali wpływ na los i dolę, a wiejący wiatr słowiańska tradycja utożsamia częstokroć wprost z duszami zmarłych. Pozostając zresztą w temacie Wiatru i duchów należy bardzo wyraźnie rozróżnić „Wiatr” właśnie od „wichru” – ten ostatni to bowiem niewielki wir powietrzny, jak te kręcące liśćmi na chodnikach. Przez naszych Przodków odsądzane od czci i wiary, jako przejaw sił czartowskich, roznoszących choroby i nieszczęścia. Dobrze na to zwrócić uwagę, zwracając się do Strzyboga, żeby zawiał nam właśnie którymś z przyjaznych Wiatrów, a oddalał czartowskie wichry.


2025-06-20

Po co nam tylu Bogów – Marzanna, a tworzenie dzieł

Już jutro Jantar będzie obchodzić Noc Kupały, Sobótkę – akurat w tym roku tak wychodzi, że w sobotę – ale dziś jest piątek, godzina 08:00, co oznacza, że na Pomorskiej Ziemi Świętej powstał kolejny tekst o żywej czci Bogów. Tym razem o Marzannie i zwracaniu się do Niej chcąc stworzyć jakieś dzieło.

Bogini obecna jest w naszym kulcie od zarania istnienia grupy, jednak na początku Jej rola nie wykraczała wiele poza bycie Zimą i Śmiercią, topioną podczas Jarych Godów oraz Oblubienicą Jarowita podczas Kupalnocki. Dopiero siedem lat temu szczodrogodne auspicja potwierdziły wprowadzenie święta Gromnicy, podczas którego skupiamy się na Niej – i Jej Siostrze, Dziewannie. Datę tego święta nasze auspicja ustaliły na ostatnią pełnię przed Jarymi Godami, co jest terminem mocno innym niż etnograficzna data 02gi lutego. W kolejnych latach prowadziło to do szeregu kolejnych pytań obrzędowych na temat tego święta, co znalazło (tak zda się) swoje rozwiązanie podczas ostatnich Szczodrych: nazwa święta uległa zmianie na Święto Dwóch Sióstr. Zarówno nazwa święta, jak i realizowany w jego czasie mit pochodzą z przede wszystkim z naszych doświadczeń duchowych, stąd ich szczegółów nie będziemy tu dyskutować.

Marzanna to Bóstwo dość ambiwalentne: z jednej strony pokazuje się jako piękna, młoda Dziewczyna, a w naszym Święcie Dwóch Sióstr pojawia się raczej jako postać niewinna. Z drugiej jednak są Jare Gody, kiedy odprawiana jest do zaświatów, wraz ze śmiercią i chorobą, z ziąbem i szarością pory ciemnej oraz Kupała, kiedy Jej spotkanie z Wybrankiem, Jarowitem, kończy się dla Niego tragicznie. Z tego względu raczej nie jest Boginią, którą w pierwszej kolejności chcielibyśmy nachodzić przyziemnymi, ludzkimi sprawami i zachciankami. Jak więc Jej cześć może mieć się do „tworzenia dzieł”?



Najwięcej ma w tym wspólnego Marzanna-Śmierć. Śmierć jest bowiem potężną przemianą i jeżeli chcesz stworzyć dzieło, które dokona głębokiej zmiany w odbiorcach, to zda się zasadne zwrócić właśnie do Bogini. Będzie to tyczyć się np. przejmującej muzyki, czy poruszających obrazów albo ukazującego odrodzenie się pokonanego bohatera dramatu scenicznego. W tym ostatnim zwracam uwagę na ważną rzecz, o której nie należy zapominać, skupiwszy się zanadto na Bogini Śmierci. Żadnemu (zdrowemu) artyście nie zależy raczej na tym, by to, co wyjdzie z jego/jej rąk, pozostawiło widza w stanie rozbicia i poczucia beznadziei, lecz by Śmierć zrobiwszy swoje, oczyściwszy przestrzeń dla nowego życia – tej przestrzeni dłużej nie zajmowała. Dokładnie tak, jak Marzanna, która przejawia swe mroczne, niszczycielskie, oblicze porą ciemną, lecz odchodzi wraz z początkiem pory jasnej – za wodę. Takie właśnie rysy Bogini brzmią jak warte uwagi, modląc się do Niej o błogosławieństwo podczas artystycznych starań.

Nie sposób też poruszyć jednej jeszcze rzeczy: niezależnie czy weźmiemy tradycyjne słowiańskie pieśni, romanse rycerskie, czy nawet nowszą literaturę, jednym z powszechniejszych motywów pozostaje nieszczęśliwa miłość. Ze względu na swój mit, w którym Marzannie nie jest dane stworzenie szczęśliwego związku z Jaryłą, Bogini zda się być doskonałą Dawczynią natchnienia, kiedy pragniesz przedstawić tę właśnie sprawę w tym, co tworzysz.

2025-06-13

Po co nam tylu Bogów – duchy miejscowe, a powrót do zdrowia

Wielkimi krokami zbliża się Sobótka, a dzisiaj jest piątek i wybiła 08:00 – czyli nastała pora na garść przemyśleń o żywym kulcie animistycznym. I to dzisiaj typowo animistycznym, ponieważ wbrew nazwie serii skupiamy się dzisiaj na duchach miejscowych. Tych, zamieszkujących niebo, lasy i pola czy nasze domy – sporo z nich przetrwało w „pamięci ludu”, dzięki czemu możemy cieszyć się rozlicznymi przewodnikami po rodzimej demonologii, z których część zaopatrzona jest w bogate ilustracje. Na nich możemy zobaczyć jak – w wizji artystycznej autorów – istoty, z którymi nasi Przodkowie starali się targować o swoje codzienne przetrwanie, próbowali zaskarbić sobie darami ich przychylność, zmusić zaklęciami do współpracy, pozostawienia ich w spokoju – czy po prostu starali się na wszelkie sposoby przed nimi zabezpieczyć.

Pełne polnych duszków, białych dam i wodników bestiariusze przyjemnie się ogląda, ale poprzestanie na nich, to jak przejrzenie albumu zdjęć i kroniki jednego pokolenia rodziny Iksińskich, i to sprzed pokoleń kilku, i stwierdzenie, że już się zna Iksińskich dzisiejszych. To tak nie działa. Skoro kontynuujemy rodzimą religię Słowian, to trzeba znać wierzenia Przodków, ale zachowując kontakt z rzeczywistością. A niezależnie od naszego przywiązania, lub jego braku, do konkretnych form, duchy zawsze i wszędzie są wokół nas – nawet w tak przetworzonym i zmienionym środowisku, jak nowoczesne miasto.

Ale dobrze, przechodząc do rzeczy: zdrowie. Czy duchy mogą jakkolwiek wpływać na ludzką kondycję i samopoczucie? Odpowiedź jest zdecydowanie twierdząca. Już w pierwszym rzędzie, jeżeli kogoś przewieje chłodny wiatr, czy choroba przejdzie z kogoś innego, to animizm wskazuje rozpatrywać to nie inaczej, jak napaść ze strony żyjącego w podmuchu wiatru ducha, czy owładnięcie przez ducha choroby. Na marginesie warto nadmienić, że właśnie „wichry” – maleńkie, kręcące liśćmi i kurzem – wiry powietrzne były w tradycji słowiańskiej szczególnie często podejrzewane o czartowską proweniencję i szkodliwą działalność. Z drugiej strony, cierpiący różne dolegliwości słowiański wieśniak uciekał się do metod racjonalnych – wróżył na okoliczność sprawcy jego nieszczęścia. Lista podejrzanych obejmowała m.in. cały zastęp zamieszkujących jego okolicę niewidzialnych istot, jak np. wiły i rusałki.

Czy to oznacza, że wpływ duchów miejsca na dobrostan człowieka należy rozpatrywać wyłącznie negatywnie, jako potencjalnych agresorów? Nie da się ukryć, że część z nich jest właśnie dość nieprzychylna ludziom i warto się przed nimi zwyczajnie zabezpieczyć: czy to nosząc czerwone wstążki, brosze z ostrą igłą wpięte we włosy czy ubranie albo rozmaite amulety. Z drugiej strony, może być tak, że obawiasz się wpływu konkretnego miejsca. Boisz się zarazić w tramwaju, że nazbyt klimatyzowane pomieszczenie wpędzi Cię w przeziębienie, czy że Twoje dziecko przyniesie jakąś zarazę z przedszkola. W takich razach warto się z duchami owych miejsc dogadać. Nie każdy ma zdolność bezpośredniego kontaktu z duchami, w wielu razach jednak zda się starczać minimum dobrej woli, skierowanej w ich stronę. Zostawienie im drobnej ofiary w miejscu ich przebywania, czy sprzątnięcie z odpowiednią intencją kilku śmieci, albo inne zadbanie o to miejsce. Dochodzimy tu też do szukania ich pomocy w dochodzeniu do zdrowia, a nie tylko w bronieniu się przed ich wpływem. Kochamy Przyrodę – lasy, urokliwe tereny, gdzie odnajdujemy spokój, ale mamy też swoje ulubione zakątki również w zurbanizowanej przestrzeni. Takie, gdzie czujesz, że odpoczywasz i dochodzisz do siebie. Odwiedzając takie miejsce fajnie jest przywitać się z jego duchami i spróbować w naszkicowany wyżej sposób wejść z nimi w zażyłość – i poprosić by wspomogły Cię w czasie wizyty w odnalezieniu ozdrowieńczych sił.

2025-06-06

Po co nam tylu Bogów – Perun, a pozbycie się natręta

Nastał piątek, godzina 08:00, co oznacza porę na wpis z cyklu „Po co nam tylu Bogów”. Dzisiaj o Bogu Gromowładnym i okolicznościach, kiedy czujemy, że musimy się kogoś ze swojego otoczenia pozbyć. Bóg Pioruna jest obecny w naszym kulcie od samego początku istnienia grupy – w lipcu święcimy Mu osobną uroczystość, ale prosimy Go też o zaszczycenie każdego ze świąt słonecznych. Zdarza się również, w razie przedłużającej się suszy, że udajemy się pod jeden wyjątkowy dla nas Dąb i tam śpiewamy zwracając się do Peruna, z prośbą żeby rozlał niebiańską wilgoć. Dzisiaj jednak skupimy się na jednym z podstawowych mitów dla naszej religii w ogóle, a w którym to micie Bóg ten gra doniosłą rolę. Chodzi oczywiście o mit o pokonaniu Żmija. Jedni powiadają, że porwał stada bydła należące do Peruna, inni, że kobiety, albo wody. Różne krążą wersje opowieści. Dość powiedzieć, że Gad zostaje pokonany i przepędzony do wody – po tym jak kolejno próbuje chować się za kamieniem, za drzewem, czy nawet za człowiekiem, a dopiero we wodzie – Gromowładny pozwala mu się ukryć. Dla dzisiejszego wpisu nie jest najważniejsze wnikanie, czy znalezienie się Żmija we wodach należy rozumieć jako śmierć, odejście w zaświaty – dziś wystarczy nam, że popełnił zło, za które został ukarany i przepędzony z dziedziny zwycięskiego Boga.

Tyle tła mitologicznego. Do omówienia mamy natomiast problem dotykający chwilami każde z nas: kiedy przyplącze się jakowyś natręt. Czasem będzie to bardzo przyziemny i zazwyczaj nieszkodliwy w większej skali DajDwaZłoteKierowniku, pędzący swój żywot od ranka do ranka. Niekiedy jednak trafi się człek bardziej uciążliwy – czy to "Pożycz Znowu Stówkę Znowu Ci Nie Oddam", "Wysłuchaj Po Raz Setny Historii Mego Życia", albo "Puszczę Sobie Disco Polo Na Maksa W Środku Lasu".



Są tacy i jeszcze inni. I o nich dzisiaj zdecydowanie nie piszemy. Takie przypadki „natrętów” są bardzo smutne, ale są w tym wszystkim zdają się zbyt ‘miałkie’ by zawracać uwagę Gromowładnego. Natrętne duchy potrafią się jednak przejawiać przez ludzi w zdecydowanie gorszy i groźniejszy sposób. Kiedy ktoś wciąż podkopuje Twoją pracę, niszcząc owoce Twych starań. Albo „dossie się” tak, że przelewa na Ciebie swoje problemy, czy też wprost nęka i grozi – starając się w ten sposób coś ugrać. No i niekoniecznie muszą to być działania jednego, konkretnego człowieka. Kiedy zaczynamy dostrzegać konkretny wzorzec „przypadkowych” złośliwości, tylko realizowany przez wciąż to innych ludzi – to może być sygnał, że to tak naprawdę jakowyś czart obrał sobie upatrzony cel, a tych wszystkich ludzi, uporczywie czyniących te niewytłumaczalne złośliwości, używa po prostu jako narzędzi. I nie trzeba tu zaraz myśleć o czymś tak poważnym jak opętanie: wielu ludziom potrzeba niewiele więcej niż drobne szturchnięcie w psyche czy nawet sam pretekst, by wylały się z nich negatywne emocje. Ale to już dygresja.

Zanim zwrócimy się do Gromowładnego z modlitwą o pomoc w pozbyciu się konkretnego uciążliwca – zadajmy sobie poważne pytanie: czy sami nie staniemy się w oczach Boga „natrętami”. Czy jest to rzeczywisty problem, z którym ludzkimi siłami nie potrafisz już sobie poradzić, czy tylko ludzkie rozgryweczki, w które wygodnie byłoby sobie wciągnąć Bóstwo? W tym pierwszym przypadku na pewno warto złożyć ofiarę i zanieść modły do Gromowładnego, powołując się na mit o Jego zwycięstwie nad Smokiem. Jeśli jednak nawet jest to ta druga okoliczność, to wciąż można czerpać z Boga Gromu przykład – przykład w tym, że wobec zła nie zawahał się, tylko dał mu odpór i wygnał Gada precz ze swego otoczenia.

2025-05-30

Po co nam tylu Bogów – Przodkowie, a zabieganie o sprzyjające szczęście


Wbrew nazwie, seria „Po co nam tylu Bogów” obejmuje również Cienie Przodków i to właśnie o nich powiemy sobie dzisiaj – w końcu jest piątek, godzina 08:00, więc ze Świętej Ziemi Pomorskiej płynie kolejna garść przemyśleń. 

Zacznijmy od tego jak Jantar podchodzi do kultu Przodków. Podchodzi całkiem żywo: zapraszamy ich do uczestnictwa we wszystkich naszych świętach – kiedy zakończymy już zapraszanie Wielkich Bogów do przybycia na uroczystość, zwracamy się też do tych, którzy byli przed nami – ale nie do wszystkich. Każde wezwanie Przodków opatrywane jest w naszych obrzędach zastrzeżeniem, by przybili ci, „którym miła jest taka gościna”, podczas kiedy ci, którzy sobie takiej gościny nie życzą – by zostali w spokoju tam, gdzie przebywają. Nasza kultura na wiele wieków utraciła ciągłość, stąd wielu naszych Przodków, zwłaszcza tych, których personalia mamy szanse znać, wychowanych było w zupełnie innych religiach, czy nawet w rodzinach zupełnie do religii, dusz i podobnych spraw nie przywiązujących większej wagi. Należy się więc spodziewać, że tacy Przodkowie niekoniecznie muszą mieć ochotę na wyciąganie ich ze swojego zakątka Zaświatów na nasze obrzędy. Oprócz uwzględnienia w każdej uroczystości, poświęcamy im osobną uroczystość, święto Dziadów, na przełomie października i listopada.

Dzisiaj o zapewnieniu sobie sprzyjającego szczęścia – rozumianego dość ogólnie. Zmarli są w zaświatach i nie mogą… mogą! Może nie są szczególnie obecni po naszej stronie rzeki przez cały czas, jednak koło roku toczy się w ten sposób, że miewają sposobność do nas przyjść, sprawdzić jak się sprawujemy i trochę zaingerować. Dlatego tradycja obejmuje, mające chronić przed zemstą urażonych dusz, liczne zalecenia na czas ich przybycia. Mszczący się Przodek z pewnością nie jest zjawiskiem, które sprzyja doczesnej pomyślności, więc rozważając ten aspekt – warto z pewnością owe tabu poznać i przestrzegać. Ale to jedna strona medalu – druga jest bardziej czynna. Załóżmy, że masz dobre stosunki z Przodkami: przez kultywowanie ich pamięci, składanie ofiar oraz, co tak oczywiste, że nie zawsze oczywiste – dobre relacje jeszcze za ich życia. Jeśli tak, to kto będzie bardziej chętny udzielić Ci wsparcia i pomocy, niż własny praszczur? Szczególnie, że nasza religia naucza o wędrówce dusz. Uzurpowanie sobie pewności w takich sprawach to myślenie życzeniowe, jednak tradycje wielu ludów dość zgodnie mówią, że dusza odradza się we własnym rodzie – a więc duch wspomagający nas w budowaniu własnego szczęścia przy dobrych wiatrach – pomaga przygotować samemu sobie lepsze warunki przyszłego bytowania w podsłonecznym kraju.

Nie zapominajmy też, że za rozgrywającymi się w naszym życiu zdarzeniami stoją właśnie duchy. Zda się, że – również duchy – Przodkowie są w wyjątkowo dogodnym położeniu do wchodzenia z tamtymi w różne interakcje: jak choćby po to, żeby bronić swych potomnych przed złośliwym czartem, szykującym się by rzucać kłody pod nogi. 

Natomiast, niezależnie od wyznania, wielu ludzi doświadcza kontaktu ze strony zmarłych - zwłaszcza kiedy ci przyjdą do nas we śnie, by udzielać rad, upomnieć się o dopełnienie należnych wobec nich powinności czy o sobie przypomnieć. Bardzo wiele w naszym życiu zależy od podjęcia dobrej decyzji w dobrym (szczęśliwym) momencie. Dlatego zaniesiona do Przodków modlitwa o podzielenie się mądrością poprzednich pokoleń może nieraz okazać się jednym z lepszych pomysłów. Dobrze przy tym pamiętać, że niekoniecznie trzeba spodziewać się (czy w ogóle oczekiwać) wówczas konkretnego snu, w którym praprababcia oznajmi wprost „W przyszły wtorek o 13ej kup los, w kolekturze koło przystanku autobusowego pod moim starym domem”. Duchy potrafią działać znacznie subtelniej, jak przez dziwne zbiegi okoliczności czy – łapiące nas całkowicie na jawie – przeczucia.

2025-05-23

Po co nam tylu Bogów – Dziewanna i dostrzeżenie pełnego obrazu okoliczności i możliwości

Nastał piątkowy poranek, godzina 08:00, co oznacza Waszą porę na garść przemyśleń o żywej czci Bogów – przemyśleń powstających w zagłębiu wiary w duchy, na Świętej Ziemi Pomorskiej, w Chramie Jantar. Tym razem opowiemy o Bogini Dziewannie i o rozeznaniu się w swej życiowej sytuacji i tworzonych przez nią możliwościach.

Zgodnie z utartym wzorcem, zaczniemy od samej Bogini. Jest obecna w naszym kulcie od dość dawna i to Ona była pierwszym Bóstwem, które zaczęliśmy czcić za sprawą szczodrogodnych auspicjów. Pierwotnie nie przeprowadzaliśmy dla Bogini osobnego święta: jeden raz Jej cześć była włączona w Święto Welesa, potem jednak – również za sprawą auspicjów – zaczęliśmy obchodzić święto Gromnicy. Jako datę tego święta przyjęliśmy wówczas ostatnią pełnię Miesiąca przed Jarymi Godami, co zaowocowało po latach kolejnymi auspicjami, które po raz trzeci zaingerowały w kult Bogini: nazwa święta została zmieniona na „Święto Dwóch Sióstr”, ponieważ w jego trakcie Jantar czci Ją razem z Marzanną: w naszych pieśniach i modlitwach nazywamy Je właśnie „Siostrami”. Sama Dziewanna to dla nas z jednej strony wielka Łowczyni, Gospodyni (tego co zostało z) dzikiej przyrody i Pani zwierząt. Z drugiej strony: Przewodniczka dusz błądzących, przeprowadzająca zmarłych. Wyraźnie więc Jej postać w religii Jantaru ukształtowały nasze doświadczenia duchowe.

Tytułowe zagadnienie ma co najmniej dwa oblicza, które roboczo – i dość potocznie – możemy określić jako negatywne i pozytywne. To pierwsze będzie rozeznawaniem się w okolicznościach niebezpiecznych, niekorzystnych. Kiedy czujesz, że wśród kolegów w pracy „coś” się zmieniło i jest nie tak, ale nie rozumiesz o co dokładnie chodzi. Albo gdy masz niejasne przeczucie, że w Twoim życiu coś zaczęło się psuć i jedyne czego nie wiesz to kiedy, i z której strony nadejdzie cios. Można tu dołożyć też sprawę bardzo prostą, jak wybór drogi, którą wrócisz do domu, gdzie za błąd można zapłacić powrotem bez portfela. Z drugiej strony, nie ograniczajmy się do czarnowidztwa i zamartwiania ciemnymi scenariuszami. Niektórzy próbują rozkręcać własne biznesy i bardzo przydałoby się im trafne określenie niszy, w którą mogą się wbić. No i wszyscy ci, którzy mają ambitne plany: na zdobycie awansu, wygranie sprawy sądowej czy osiągnięcie konkretnego stanowiska, a to, czego ich planom potrzeba, to odpowiednie wyczucie chwili do działania i szybka (a przy tym słuszna) decyzja, jakie to działanie być powinno.


Są to przykłady tego, z czym można zwracać się do Bogini. Oczywiście, zda się najbliższe będą Jej cele i sytuacje związane z Przyrodą, a więc kiedy potencjalne zagrożenie ma postać czającego się w lesie faktycznego zwierza, a nadarzająca się sposobność – również zwierza, ale znajdującego się po drugiej stronie myśliwskiego pocisku. Jednak zważywszy rolę Bogini jako Łowczyni, trzeba uznać to, co sobą reprezentuje: przenikliwą bystrość i precyzyjne działanie, dokładnie wtedy, gdy jest potrzebne. To o pobłogosławienie tymi właśnie cechami należy się do Niej modlić, kiedy czujemy, że znaleźliśmy się w położeniu wymagającym takich praktycznych cnót. Dołożyć można tu jeszcze jeden szczegół: myśliwy musi nieraz wykazać się wielką cierpliwością, czekając w ukryciu długi czas na nadarzającą się okazję. Jeżeli i Ciebie dotknie długotrwałe, a wypełnione natężoną uwagą oczekiwanie – warto pokłonić się Bogini z prośbą o wspomożenie Twojej wytrwałości.

2025-05-16

Po co nam tylu Bogów – Swarog, a bezpieczeństwo od obłędu

Dzisiaj przychodzimy z wpisem o Wielkim Kowalu, który wykuł Słonejko – Swaroże. W obrzędach Jantaru pojawia się od samego początku istnienia grupy, jako najwyższy Bóg panteonu – najwyższy, a przez to odrobinę nieobecny, odległy od ziemskich spraw. Na co dzień staramy się Go nie niepokoić i w odróżnieniu od pozostałych Bóstw – raczej nie zachęcamy żeby się do Niego modlić o załatwienie tego czy tamtego. My sami wzywamy Go podczas obrzędów słonecznych, związanych z przesileniami i równonocami. Szczodre Gody – przesilenie zimowe – są tą uroczystością, w czasie której potrzebujemy trochę więcej uwagi Ojca Bogów: to wtedy przeprowadzamy skierowane do Niego auspicja, kształtujące rozwój naszego kultu. Zakładamy, że w swej mądrości i spośród wszystkich Bogów najsilniej reprezentując ład świata – to On wie najlepiej co będzie dla nas „dobre” w tak ważnym aspekcie jak cześć boska.

W jaki więc sposób możemy odnieść się do tego Wielkiego Boga? Patrząc na Niego, Jego dzieła i biorąc z Niego przykład. Tym razem spróbujemy rozwiązać w ten sposób zagadnienie, jakie może niektórych z nas dość istotnie trapić – jak bronić się przed obłędem? Zacznijmy od postawienia sprawy w ten sposób, że „obłęd” to nic innego jak choroba duszy, która może być traktowana (co najmniej!) dwojako. Może to być własna niska kondycja duszy, która sama z siebie nie jest do końca zdolna prawidłowo postrzegać i rozumieć rzeczywistości. Z drugiej strony, można rzecz potraktować typowo animistycznie, jako opętanie przez mydlących oczy czartów. Na tym poziomie ogólności, są to jednak bardziej człowiecze gdybania, które i tak nie mają większego znaczenia dla omawianego tematu. Niezależnie bowiem od tego jak patrzymy na obłęd (czy w ogóle podobne dolegliwości) – natchnienie przykładem Swaroga jest zdolne pomóc.

Skupimy się na razie na jednym, jedynym związanym z Nim szczególe: wykuł Słońce i rzucił na Niebo, skąd ciepłem i światłem darzy całość stworzenia, przepędzając chłód i mrok. Zastanów się nad sobą, czy Twoje działania i ich owoce przypominają w jakiś sposób dar Kowala dla świata? Och, chodzi oczywiście o dalece mniejszą, ludzką skalę, jednak z zachowaniem charakteru zjawisk. Najważniejsze jest, czy Ty – swoją obecnością, przez swoje działania – przynosisz światu jakieś dobro? Czy owoce Twoich działań czynią cokolwiek wokół Ciebie lepszym? Czy może jednak wokół Ciebie szerzy się chaos, a te Twoim zdaniem najlepsze części siebie – trzymasz pilnie skryte na dnie serca? Zgłębianie w ten sposób własnej duszy nie zastąpi oczywiście psychoterapii kiedy ta jest już potrzebna – z pewnością może stać się jednak głównym wątkiem solidnej medytacji… i pomóc wyłapać pierwsze oznaki, że coś jest „nie tak”. Oczywiście, można powiedzieć, że zamknięcie w sobie i życie samemu dla siebie to jeszcze nie choroba. Może w poszczególnych przypadkach. Jednak z perspektywy tak społecznej religii jaką jest rodzimowierstwo słowiańskie, należy w tym widzieć raczej smutny znak czasów.

Jest jeszcze jedna cecha Ojca Bogów, która będzie ważna dla dzisiejszego tematu: Ojciec Bogów zajmuje się sprawami Bogów. Zasadniczo nie włącza się w sprawy ludzkie, które są poniżej Niego. Warto czasem zatrzymać się i zastanowić: czy te wszystkie rzeczy, którymi się trapisz, są tego w istocie godne? Czy denerwowanie się różnymi drobnymi przykrościami i małymi niesprawiedliwościami, które przydarzają się każdego dnia niemal każdemu, może cokolwiek rozwiązać? Czy jest tylko pożywką, na której wątły diablik upasie się na solidnego biesa? 

2025-05-12

Święto Jarowita 26 kwietnia, w Borodzieju

Dziś zaległa relacja ze Święta Jarowita, które nasz Chram obchodził 26ego kwietnia w Borodzieju 🙂 Tego pięknego i słonecznego, acz nieco chłodnego dnia, zebraliśmy się by uczcić Boga Wiosny. Jak było - może obejrzeć na zdjęciach dzieki uprzejmości Agnieszki Sobczak i naszej Dominiki "Roszi" Jurkowskiej. 

Rozpoczęliśmy od oczyszczenia miejsca obchodów oraz przygotowania suto zastawionego świątecznego stołu, zaś nasi Chramianie, Dominika i Dawid, poprowadzili ćwiczenia pieśni obrzędowych. Podczas głównej uroczystości rozpaliliśmy Święty Ogień, przy którym zaprosiliśmy do świętowania Boga Jarowita oraz naszych Przodków. 

Tradycyjną częścią obchodów święta Jarowita są u nas igrzyska: dwóch kapitanów siłowało się na rękę by wybadać który z nich powinien rozpocząc dobór zawodników. Okazało się, że tych było nieparzyście, więc do czynnego udziału w zmaganiach dołączyć i żerca. Zawodom sędziowały przyglądające się im panie i dzieci, a konkurencje obejmowały przeciąganie liny i bieg w sztafecie oraz zapasy w kręgu liny. Zwycięzcą igrzysk - drugi rok z rzędu - został Marcin, któremu serdecznie gratulujemy!

Sława Jarowitowi!